Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Odebrano im dzieci z powodu biedy

124

Komentarz

  • w tym właśnie rzecz, że dla policji byłoby to jedno z pól działalności, raczej marginalne


    Praca z rodziną, dla rodziny i podejmowanie decyzji co do bezpieczeństwa dziecka to w moim odczuciu zbyt poważne sprawy, by ktoś nieprzygotowany zajmował się nimi w marginalnym procencie swojej innej pracy, przy okazji innych obowiązków.
  • a ja ponawiam pytanie - czy po jednej interwencji sąsiada ("bo dzieci płaczą") sprawa powinna być kierowana przez policjantów do sądu? jeśli nie po jednej to po ilu?
  • edytowano kwietnia 2016
    Jak sąsiad ma ocenić, czy dziecku było źle?

    tylko sąsiedzi i nauczyciele czy pielęgniarki, obserwujący dziecko na codzień, mogą to dobrze ocenić, opinia fachowca może być pomocna, jednak nie powinna być decydująca;

    psycholog czy pedagog też przecież sprzedają swoje odczucia :)
  • @Stephanos dziekuje .Kacper mówi rodzicom co go spotkało (w sensie przykrości) ,do niezdolności fizycznej się jakby przyzwyczaił.Gdy zgłasza niedogodności pada hasło "usiądź i odpocznij" Na to co mówią rówieśnicy każą mu przyjmować postawę agresywna i wyzywać w odwecie.Robią za przeproszeniem debili w oczach dziecka że wszystkich którzy mu coś złego powiedzą. Na zasadzie "najlepsza obrona ,atak" Trochę przerażające a nawet bardzo , jest to że pracowni cy mopru do nich zaglądają ale żaden z nich nigdy się nie odezwał nt wagi i wyglądu Kacpra.Moja siostra jest mistrzynią w wyciąganiu ręki po pieniądze z mopru .Smutne ale prawdziwe.Wstyd mi już za nią :(
  • tylko sąsiedzi i nauczyciele czy pielęgniarki, obserwujący dziecko na codzień, mogą to dobrze ocenić, opinia fachowca może być pomocna, jednak nie powinna być decydująca

    I jak sąsiad czy nauczyciel ma ocenić, czy dziecko było np. molestowane? Naprawdę jestem ciekawa jak sobie to wyobrażasz.

    psycholog czy pedagog też przecież sprzedają swoje odczucia

    Na jakiej podstawie tak twierdzisz? Uważasz, że pedagog czy psycholog opiera opinię na tym, że "mu się wydaje"? Znam kilku pedagogów i psychologów, wielu nawet, żaden z nich nie pracuje w ten sposób. Jeśli coś mu się wydaje to sprawdza to, jak tylko się da. Oczywiście, zdarzają się błędy, a w pracy z drugą osobą ważna jest intuicja - ale mówienie, że podstawa ich pracy to ich własne odczucia to raczej zupełna nieznajomość tematu albo złe doświadczenia na koncie :)
  • ocena drugiego człowieka, to podstawowa umiejętność każdej istoty ludzkiej, rośnie z wiekiem i doświadczeniem życiowym, więc nie przeceniałbym "naukowych" hocków klocków
    :)
  • edytowano kwietnia 2016
    I jak sąsiad czy nauczyciel ma ocenić, czy dziecko było np. molestowane

    doświadczenie z tego rodzaju sprawami jest na pewno cenne i powinno być wykorzystywane przez sąd
  • ocena drugiego człowieka, to podstawowa umiejętność każdej istoty ludzkiej, rośnie z wiekiem i doświadczeniem życiowym, więc nie przeceniałbym "naukowych" hocków klocków

    od jakiego wieku to doświadczenie jest wystarczajace do oceny życia sąsiadów?
  • edytowano kwietnia 2016
    w każdym, jednak trzeba przykładać do niej wagę, proporcjonalną do wieku oceniającego
    (z różnymi współczynnikami dla bezdzietnych, dzieciatych, z wnukami)
  • I jak sąsiad czy nauczyciel ma ocenić, czy dziecko było np. molestowane

    doświadczenie z tego rodzaju sprawami jest na pewno cenne i powinno być wykorzystywane przez sąd


    Co masz na myśli?
    Pytam konkretnie: jak sąsiad ma ocenić, że dziecko było molestowane.
    Jakie doświadczenie? Mamy znaleźć sąsiada, który sam był molestowany? Przepraszam, ale wydaje mi się, że nie wiesz o czym mówisz.
  • pisałem o ludziach, którzy mają doświadczenie z dziećmi molestowanymi,
    zgaduję, że trzeba ich szukać wśród policjantów i psychologów
  • @Pioszo54 - mam pytanie: czy Ty w ogóle wiesz, jak wygląda postępowanie w sprawach, o których -zdaje się-piszesz hipotetycznie? Jak to działa, kto jak działa itp?
  • Tak myślałam
    wiec proponuję zapoznać się z tematem, a potem snuć wizje lub proponować, jak ma być :)
  • edytowano kwietnia 2016
    :)
    i co, te procedury zapobiegły zabraniu dzieci Bajkowskim?
    są inne/lepsze niż w Szwecji czy w Niemczech?
  • Dzieci Bajkowskich to bulwersujący być może, ale jednak jednostkowy przypadek.
    Dyskusja dotyczy chyba jednak innego problemu, a w zasadzie-przyczyn odbierania dzieci
  • jeśli chodzi o przyczyny, to chyba się zgadzam z wami, może poza przekarmianiem;

    dla mnie problem jest w zbudowaniu instytucji nadzorującej rodziny,
    co, jeszcze raz powtórzę, oddziałuje na wszystkie rodziny, gdyż jest dla każdej potencjalnym zagrożeniem, z tendencją do rozrastania i traktowania jako patologii coraz szerszego obszaru zjawisk
  • Wnioskowanie, że cała instytucja jest niepotrzebna, bo dochodzi do nadużyć to przesada moim zdaniem. Jak napisała Kociara, przypadek Bajkowskich - skandaliczny, ale mimo to zwykle się tak nie dzieje. @Pioszo54 czy słyszałeś o siostrze Bernadetcie z Zabrza? Przyzwalała w ośrodku wych. na molestowania, przemoc, sama też karała dzieci w nieludzki sposób. Czy to znaczy, że należy zlikwidować takie placówki? Albo placówki prowadzone przez siostry zakonne? Czy raczej należy wprowadzić zmiany w przepisach, przeprowadzać częstsze kontrole, wymagać odpowiedniej kadry w takich miejscach itp.?

    Pracownicy socjalni, asystenci rodzin itp. nie są idealni, ale większość z nich robi dobrą robotę tylko się o tym nie mówi, bo ani to sensacyjne, ani to ciekawe. Za to zabranie dzieci bez powodu - albo odwrotnie: nie zabranie dzieci, kiedy jest to konieczne i doprowadzenie do tragedii - takie sprawy bardzo rozbudzają wyobraźnię i zostają w pamięci na długo.

    Jeśli tę rolę przejmie policja - to wtedy policja albo będzie zajmować się rodziną nieprofesjonalnie, albo tak samo - będzie miała kompetencje, które w Twoim rozumieniu stanowią zagrożenie dla rodziny.

  • edytowano kwietnia 2016
    ja chętnie wierzę, że we wszystkich urzędach w Polsce i na świecie pracują dobrzy ludzie, tylko urząd nie może, ze swej natury, pracować dobrze.
    Gdyby pracował dobrze, to następowałoby ograniczenie zjawisk, do walki z którymi został powołany, więc i ograniczenie urzędu. Jednak nigdzie na świecie, o ile wiem, takie zjawisko nie wystąpiło, na Zachodzie ilość odbieranych dzieci rośnie, można więc przypuszczać, że podobnie będzie u nas. Co przekłada się/przełoży wkrótce (w pewnym stopniu) na ilość zawieranych związków i ilość dzieci. Takie są koszty tego dobroludzizmu.
  • w każdym, jednak trzeba przykładać do niej wagę, proporcjonalną do wieku oceniającego
    (z różnymi współczynnikami dla bezdzietnych, dzieciatych, z wnukami)


    czyli wiarygodność swiadków będziemy określać na podstawie tabelki, Bezdzietny sąsiad żyjący w wolnym związku, popierający aborcję i głosujący na PO będzie dla Ciebie mało wiarygodnym świadkiem choćby na własne oczy widział matkę tłukącą dzieckiem o kaloryfer.
    Na ile zbliżona musi być sytuacja świadka do oskarżanego rodzica? Bo przeciętna babcia nie rozumie ze dziecko ma alergie i nie wolno mu dawac czekolady i chętnie zaśiwadczy ze matka to potwór znęcający sie nad dzieckiem bo mu odrobiny przyjemności odmawia.
  • ja chętnie wierzę, że we wszystkich urzędach w Polsce i na świecie pracują dobrzy ludzie, tylko urząd nie może, ze swej natury, pracować dobrze.
    Gdyby pracował dobrze, to następowałoby ograniczenie zjawisk, do walki z którymi został powołany, więc i ograniczenie urzędu.


    Czy policja takim "urzędem" nie jest? Czy jeśli pracowałaby dobrze to nie znaczyłoby, że ma spadać procent kradzieży, rozbojów, pobić itd.?
    O złych policjantach można napisać więcej książek, niż o złych pracownikach socjalnych. Jak zatem dawać przyzwolenie na to, by policja przejęła obowiązek nad tak wrażliwym organizmem, jakim jest rodzina z dziećmi?

    Nawiążę jeszcze do tego co pisze @kitek - oprócz wymienianych problemów jeszcze dodam, że nie można do końca opierać się na zeznaniach znanych osób - czy nie masz Pioszo tak, że jeśli kogoś lubisz to jesteś skłonny więcej mu wybaczyć? A sąsiadowi, który od 20 lat działa Ci na nerwy odpuścić nie mógłbyś pierdoły? Nie bez powodu osoby najbliższe mogą odmawiać składania zeznań, czy wyjaśnień. W razie wątpliwości prawdziwość zeznań ocenia biegły psycholog (i nie, nie ocenia się tego na podstawie własnego odczucia, choć jest ono niewątpliwie ważne). Ale znowu: biegły. psycholog. służby.
    Sąsiedzi, czy nauczyciele nie będą w pełni obiektywni, bo ludzie generalnie nie są w pełni obiektywni. Na ocenę czynu, jego szkodliwości itp. ma wpływ to czy kogoś lubimy, czy nas wkurza, czy jest podobny do nas, czy ma podobną sytuację, czy możemy sobie wyobrazić, że coś takiego spotkałoby nas itp.
    Mam sąsiadke, która jakby tylko miała okazję to nagadałaby na mnie tak, że bym do końca życia z więzienia nie wyszła. A mam też taką, która zna mnie dobrze i nie dałaby sobie wmówić, że zdarza mi się przeklnąć. Gdyby obie zeznawały w mojej sprawie komu należałoby wierzyć?
  • jeśli chodzi o przyczyny, to chyba się zgadzam z wami, może poza przekarmianiem

    Chciałabym jeszcze doprecyzować, że chyba nikt nie miał na myśli przekarmiania, które można rozumieć jako "dojedz jeszcze surówkę" albo "zjedz jeszcze kilka łyżek".

    Mi chodzi o doprowadzenie dziecka do otyłości, która oprócz tego, że sama jest chorobą, prowadzi też do innych poważnych konsekwencji: fizycznych (włącznie z chorobami zagrażającymi życiu, np. cukrzycy), psychicznych i społecznych.
  • edytowano kwietnia 2016
    dla policji sprawy rodzin patologicznych są z natury marginesem, nie będzie więc specjalnej pokusy "rozwijania działalności" (gdyż punkt widzenia zależy od punktu siedzenia);

    Gdyby obie zeznawały w mojej sprawie komu należałoby wierzyć?

    od tego jest sędzia lub ławnicy
  • Ja tylko dla porządku dodam, że donos sąsiedzki jest tylko ewentualnym jednym z elementów sprawy
    I nie, policja zazwyczaj nie kieruje sprawy do sądu
    tym się zajmuje mopr/mops/gops itp, policja jedynie współuczestniczy, np w niebieskiej karcie

    i ja jednak "podziękuję'-policja nie jest od niańczenia rodzin, niech się zajmie czymś innym
  • dla policji sprawy rodzin patologicznych są z natury marginesem, nie będzie więc specjalnej pokusy "rozwijania działalności"

    To napiszę jeszcze raz: nie da się zajmować rodziną dobrze, jeśli ma to stanowić "margines" pracy. Praca z drugą osobą żeby była skuteczna wymaga zaangażowania. Owszem, da się dziecka nie zabrać, ale nie da rady się mu pomóc.
  • edytowano kwietnia 2016
    .
  • Mam wrażenie, Pioszo54, że próbujesz zaklinać rzeczywistość przy totalnej nieznajomości tematu.
    Całkowite zlikwidowanie instytucji pomocowych? Policja przejmująca ich obowiązki? Wszystko w imię ochrony rodziny, wyeliminowania "służb" i "donosów" i inne szumne hasła, tiaaa...może lepiej zapoznaj się najpierw, jak cały ten system działa.
  • edytowano kwietnia 2016
    po owocach ich poznacie

    oraz

    punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
  • > mam pytanie, czy dziecko z ciężką alergią, zagrażającą życiu też byś karmiła wszystkim żeby nie katować go dietą? <

    Na szczęście nie mam tego dylematu. Ale ja, osobiście na pewno bym diety nie stosowała - na samą myśl, już mi się sierść jeży na grzbiecie.

    > Dajesz psu czekoladę? <

    Mija piesa nie lubi czekolady, ale gdyby lubiła, to bym dawała.
    Poza tym - ona nigdy głodna nie chodzi, je tyle ile ma ochotę. Jest średniej rasy, to uszkodzenie stawów z powodu ewentualnej otyłości jej nie grozi.
    Nasz kot ważył 12 kg, gdy schodził ze schodów to brzuch mu się wlókł po stopniach.
    Uwielbiał bitą śmietanę - każdego dnia dostawał porcyjkę. Zył do 21 roku życia.

    Mieliśmy też szczurkę - ta czekoladę uwielbiała, dostawała każdego dnia 1/2 jajka niespodzianki. W skali to było tak, jakbym ja zjadała czekoladową wannę średniej wielkości. Owszem były zapasiona - gdy się popatrzy na dłoń, to jej głowa była wielkości dwóch pierwszych palców, a tułów dłoni. Zyła 2,5 roku.

    Teraz mam fajowsko, bo Myszatego trzeba wręcz tuczyć, a przy tym i ja się na smakołyki załapuję. Co mi tam - kupuję większy rozmiar ciuszka, mówiąc: kochanego ciałka nigdy nie jest za wiele.

    Wracając do meritum - dzieci nie miałyby nadwagi, gdyby się więcej ruszały, tzn. do chałupki wpadały tylko coś przekąsić i całe dnie spędzały bawiąc się z dziećmi na dworze. Jednak w większej gromadce ze dwa grubaski by były - taka jest natura.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.