Ja znam jeden przypadek gdzie postraszono oddbraniem zatuczonego dziecka. W dalekiej mojej rodzinie. Ale chłopak był tak zapasiony, że w wieku 8lat dostał cukrzycy typu drugiego. Wcześniej rodzice uważali, że to wszyscy inni są niemormalni. Ingerencja przyniosła dobry skutek, bo to ogólnie kochający rodzice.
Pioszo, ty serio znasz kogoś, kto nie założył rodziny, bo bał się hipotetycznej ingerencji państwa?
wogle, poza internetami znam mało ludzi, jednak, wśród dzieci znajomych są żyjący bez sformalizowania związku i bez dzieci. Powody, dla których się tak dzieje są trudne do zwerbalizowania, także dla zainteresowanych, pewnie mogliby powiedzieć, że "całokształt" warunków.
Ja, jak pomyślę, w jakich warunkach mieliśmy dzieci, to na bank opieka by się nam dziś wpieprzyła i na pewno inaczej bym myślał. Skądś to załamanie dzietności się bierze, nie tylko z tej przyczyny.
Moja siostrę chyba tylko to mogło by w końcu przekonać aby nie tuczyc dzieciaka bo tatuś meeeeega otyły.7 latek waży 42 kg. Ale moja uparta siostra nawet lekarzom wmawia że to po tacie ,ale tam w lodówce nie ma jedzenia.Jest żarcie.Baleron,parówki i tłusta kiełbasa.Zup nie nadają bo szwagier nie lubi ,za to lubi dużo i smażone, z okrasa. Takie śląskie jedzenie razy sto.Holter młodemu wyszedł tragiczny a i cała reszta do kitu.I co zrobisz człowieku jak blondynka nie słucha?Pediatra już piąty (poprzedni upierdliwy bo dieta i dieta w kółko) odpuszcza.Jeden ich zatargal na oddział bo tam pracował.Holter jak wyżej,wątroba otluszczona, zmiany astmatyczne,wysiłkowe też kiepskie.Po wypisie jadacc do domu zabrali dzieciaka w nagrodę do MC Donalda.Wszystko opada !
Myślę, że wystarczyłaby informacja, jaki procent wniosków pochodzi od rodziców; pozostałe, jeśli to nie wynik działania (rozkręcania się) machiny urzędniczej, powinny być na stałym bądź malejącym poziomie. (jeśli instytucja opieki społecznej naprawdę działa, to ilość wniosków powinna maleć) Niestety, nie mogę spytać dawcy tamtego wpisu.
> Klarcia, a mozesz mi wyjasnic, czemu uwaazasz ze" dobrze ze od dzieci muzlumanskich trzymaja sie z daleka"? <
Wyjaśnienie jest proste - urzędnicy obawiając się reakcji społeczeństwa muzułmanów, w ich rodziny nie ingerują. Uważam, że dobrym jest to, że chociaż jedna grupa społeczna jest wolna od tego typu ingerencji, bo najlepszym środowiskiem dla dzieci, jest ich własna rodzina.
W Niemczech "bieda" wygląda inaczej, aniżeli w Polsce. Tutaj ubogie dzieci to takie, którym rodzice nie mogą kupić wypasionej komórki, czy smartfona, lub te, które nie mają funduszy na zaproszenie koleżanek i kolegów z klasy np. do Mc Donalds., itp. itd.
> tu kolejny przykład robienia sobie z dzieci tarczy ochronnej i wytłumaczenia <
W tej sprawie podpadł minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, bo wydał wągrowieckiej prokuraturze polecenie, by zatrzymała wykonanie kary. Niestety, polityk kierował się przekazem tabloidów i wcześniej osobiście nie sprawdził jak naprawdę ta sprawa się miała.
" Pierwszy o jej problemach napisał "Tygodnik Wągrowiecki". W skrócie historię przedstawiono tak: matka szóstki dzieci nie przerejestrowała w terminie samochodu, dostała 100 zł grzywny, nie zapłaciła, więc zamieniono ją na prace społeczne, nie odrobiła ich, więc sąd zdecydował, że pójdzie na pięć dni do więzienia.
- Co z dziećmi? Kto się nimi zajmie? Chyba pojadę z nimi. Te pięć dni może jakoś się przemęczymy w celi. Nie mam innego wyjścia. Boję się, że jeśli je zostawię, sąd mi je zabierze - opowiada dziennikarzowi Ewa.
Historię przedrukowują kolejne gazety, rzucają się na nią tabloidy. Po jednej stronie samotna matka i dramat dzieci, po drugiej - bezduszny sąd.
Ale o co tak naprawdę chodzi? Skąd ta kara i czy naprawdę nie można było jej zapłacić?
Gdy przyjeżdżam do Skoków, okazuje się, że Ewa wcale nie jest samotną matką. Na podwórku wita mnie Sebastian, jej partner i ojciec trójki najmłodszych dzieci. Rodzina zajmuje trzy pokoje na parterze niewielkiego domu. Na piętrze mieszkają rodzice Sebastiana. Syn z partnerką i gromadką dzieci nie muszą płacić za wynajem. (...) Ewa nie zapłaciła, ale nie dlatego, że nie było jej stać. Sebastian mówi, że pieniądze by się znalazły, pożyczyłby je choćby od swoich rodziców. Ewa po prostu się z wyrokiem nie zgadzała.
- Komornik nic nie wyegzekwował, więc sąd zamienił karę na 20 godzin prac społecznych. To było pójście na rękę - mówi rzeczniczka sądu. - Ale ta pani nie chciała pracować. W rozmowach z kuratorem była arogancka.
(...) Rzeczniczka sądu: - Pani była pouczana, proszona. Co miał zrobić sąd? Zmienił karę na pięć dni aresztu. Wtedy pani zrobiła wielkie larum. I dopiero wtedy łaskawie zapłaciła. Skoro miała samochód, to 100 zł nie jest chyba zabójczą kwotą?
Z oficjalnych danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wynika, że w roku 2013 odebrano rodzinom 771 dzieci, w tym większości z powodu biedy wynikającej z niezaradności życiowej, braku pracy lub odpowiedniego mieszkania.
Niestety, nie napisano @Klarcia , ile lat pracowano z taką rodziną, jakie rozwiązania proponowano. Kiedy wreszcie przyjmiesz, ze to nie działa jak kupienie bułki w sklepie? To jest proces. Proces trwający czasami kilka lat
Jestem zdania i będę się na to upierać, iż urzędasy nie mają prawa ingerować w życie rodziny, a już tym bardziej, gdy jedynym problemem jest otyłość dziecka. Odkąd sięgam pamięcią, w moim otoczeniu było zawsze kilka grubasków, tyle, że wtedy nie badano poziomu cholesterolu, itp. Co najmniej jeden z rodziców był otyły, rodzinka jadła to na co ich było stać i na co miała ochotę. Na ogół była to dieta mączno-ziemniaczana z małą ilością chudego mięsa. Jedne dzieci gdy dorosły tylko "dobrze wyglądały", inne miały znaczną nadwagę, ale - do jasnej... niech się państwo odwali od naszego sposobu życia.
Krew mnie zalewa, gdy widzę rodziców zmuszonych torturować dziecko dietą - tych co mają niskie dochody, po prostu na powyższe nie stać, co najwyżej mogą dziecku drastycznie ograniczyć ilość podawanego pokarmu.
Jeżę się również widząc biedne zwierzęta (psy i koty), którym właściciele fundują kurację odchudzającą.
Moim zdaniem - jest to barbarzyństwo.
Dopowiem jeszcze, że np. w kulturze Cyganów, nadwaga jest wyrazem dobrobytu - im grubszy Cygan lub Cyganka, tym bardziej są szanowani.
Ja nie mam na uwadze ewentualnego obrzezania dziewczynek, ten problem jest faktycznie skomplikowany. Chodzi mi o typowe problemy występujące w rodzinach, w które Jugendamt się wtrąca - jak choćby nadwaga u dziecka. Urzędnicy bywają różni, trafiają się również nadzwyczaj upierdliwi - omawialiśmy tego rodzaju przypadki na naszym forum; dlatego też lepiej jest ich wszystkich trzymać od rodzin z daleka. Może i będą ofiary, ale jednak niewielkie w porównaniu.
Klarcia no proszę Cię !robienie z dziecka kaleki (tak !młody nie daje rady wejść na 1 piętro bo mu słabo i się dusi) i narażanie dziecka na utratę zdrowia to jest ok ? A urzedasy mają się odpieprzyc bo dieta to samo zło ?bo mają nie wnikać w to że ktoś dzieciakowi kupuje sam tłuszcz ,zero warzyw ,owoców tylko tłuszcz i chemia ?bo ma ich nie obchodzić to że będziemy za chwilę nie zdolnego do życia Malucha utrzymywać przy życiu bo mu wątroba i serce padnie ?Zastanów się co piszesz.Nie wiem ile wazysz i jak wyglądasz ale po tym obrazku stwierdzam że masz zaburzony pogląd nt otyłości.On nie ma jakiejś tam nadwagi.On jest skrajnie otyły .
Krew mnie zalewa, gdy widzę rodziców zmuszonych torturować dziecko dietą - tych co mają niskie dochody, po prostu na powyższe nie stać, co najwyżej mogą dziecku drastycznie ograniczyć ilość podawanego pokarmu.
To bzdura, że nie stać kogoś na dietę. Oczywiście, że uboższe rodziny nie mogą sobie pozwolić na prywatną opiekę dietetyka i jedzenie z pudełek, ale warzywa i owoce zwykle są tanie, podobnie kasze, strączki, białe mięso, niektóre ryby. Drogie to są pizze, lody i danonki. Torturować dziecko dietą? A doprowadzenie do stanu, w którym dziecko jest - w najlepszym wypadku - mało sprawne to nie jest torturowanie? W najgorszym ma problemy z sercem, cholesterolem, oddychaniem, może mieć cukrzycę czy nadciśnienie? To jest lepsze, niż zdrowe odżywianie? Że nie wspomnę o tym, że dzieci z nadwagą często są wyśmiewane i odtrącane przez rówieśników. Jak ktoś dorosły chce się doprowadzić do otyłości to - można uznać - że decyduje o tym sam, małe dziecko jest uzależnione od rodziców. Nadmierne karmienie to nie przejaw miłości, moim zdaniem to niemalże nieoczywista agresja. Rodzice robią takiemu dziecku krzywdę.
Jeżę się również widząc biedne zwierzęta (psy i koty), którym właściciele fundują kurację odchudzającą.
Moim zdaniem - jest to barbarzyństwo.
Oczywiście, lepiej jest potem dla takich kotów i psów jak chorują i są wożone po weterynarzach? Jak im wysiadają biodra, kręgosłupy i cierpią na niemal te same choroby cywilizacyjne, co ludzie?
Dopowiem jeszcze, że np. w kulturze Cyganów, nadwaga jest wyrazem dobrobytu - im grubszy Cygan lub Cyganka, tym bardziej są szanowani.
Nasuwa mi się tylko pytanie: i jaki wniosek według Ciebie powinniśmy z tego wyciągnąć? Kiedyś taki pogląd był dość powszechny, były wojny, problemy z dostępem do żywności, wyniszczające choroby - dzisiaj problemu nie ma, otyłość częściej jest skorelowana ze złym odżywianiem i brakiem sportu, niż dobrobytem.
Ale @Elunia żeby posadzić marchewkę to trzeba się trochę napracować, jeszcze się przypadkiem coś schudnie, kondycji nabierze, czy chociaż pobędzie na świeżym powietrzu. Wygodniej jest w markecie kupić danonki i zjeść bez nerwów przed tv...
@Pioszo54 nie, nie chcemy zabrać mu rodziców. Odonosimy się do wypowiedzi Klarci dotyczącej "katowania" otyłego dziecka dietą i nikt nie mówi ze nie mogą zrobić tego rodzice.
@Pioszo54 absolutnie nie uważam, że błędy dietetyczne powinny być powodem odbierania dzieci. Powinny być powodem pracy z taką rodziną, zapewnieniem jej odpowiedniej edukacji o żywieniu i o skutkach złej diety. Ale jeśli rodzice np. przez kilka lat nie umieją dziecka (które sami doprowadzili do otyłości) odchudzić (wraz z pomocą osób z zewnątrz), a wręcz pogarszają jego stan to być może jest to powód, dla którego dziecko takie powinno być na jakiś czas umieszczone np. w jakiejś klinice leczenia otyłości (a w tym samym czasie powinna być praca z pozostałą częścią rodziny), a być może faktycznie, nawet odebrane. Skrajna otyłość to nie jest problem kosmetyczny, to nie są lekkie problemy zdrowotne, to prosta droga do chorób, które mogą prowadzić nawet do śmierci, a na pewno do kalectwa. Jeśli rodzice biją dzieci do tego stopnia, że dziecku grozi kalectwo - tak, uważam, że w takiej sytuacji dziecko powinno zostać oddzielone od rodziców. Podobnie w skrajnych (podkreślę: skrajnych!) sytuacjach doprowadzenia dziecka do poważnej otyłości powodującej poważne konsekwencje zdrowotne, często pozostające na całe życie (nie mam na myśli nadwagi!).
Sorry, ale dzieciaka tak zapaść, żeby miał cukrzycę, nadciśnienie i pocił się przy każdym ruchu, to tak samo jak go katować. Nie mowię o nadwadze, tylko o skrajnej patologii. Tym bardziej, jak widac, ze to nie kwestia jakiś skłonności czy problemów zdrowotnych. Cała rodzina ja za pułk wojska.
Komentarz
wogle, poza internetami znam mało ludzi, jednak, wśród dzieci znajomych są żyjący bez sformalizowania związku i bez dzieci.
Powody, dla których się tak dzieje są trudne do zwerbalizowania, także dla zainteresowanych, pewnie mogliby powiedzieć, że "całokształt" warunków.
Ja, jak pomyślę, w jakich warunkach mieliśmy dzieci, to na bank opieka by się nam dziś wpieprzyła i na pewno inaczej bym myślał.
Skądś to załamanie dzietności się bierze, nie tylko z tej przyczyny.
pozostałe, jeśli to nie wynik działania (rozkręcania się) machiny urzędniczej, powinny być na stałym bądź malejącym poziomie.
(jeśli instytucja opieki społecznej naprawdę działa, to ilość wniosków powinna maleć)
Niestety, nie mogę spytać dawcy tamtego wpisu.
> Klarcia, a mozesz mi wyjasnic, czemu uwaazasz ze" dobrze ze od dzieci muzlumanskich trzymaja sie z daleka"? <
Wyjaśnienie jest proste - urzędnicy obawiając się reakcji społeczeństwa muzułmanów, w ich rodziny nie ingerują.
Uważam, że dobrym jest to, że chociaż jedna grupa społeczna jest wolna od tego typu ingerencji, bo najlepszym środowiskiem dla dzieci, jest ich własna rodzina.
W Niemczech "bieda" wygląda inaczej, aniżeli w Polsce. Tutaj ubogie dzieci to takie, którym rodzice nie mogą kupić wypasionej komórki, czy smartfona, lub te, które nie mają funduszy na zaproszenie koleżanek i kolegów z klasy np. do Mc Donalds., itp. itd.
W tej sprawie podpadł minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, bo wydał wągrowieckiej prokuraturze polecenie, by zatrzymała wykonanie kary. Niestety, polityk kierował się przekazem tabloidów i wcześniej osobiście nie sprawdził jak naprawdę ta sprawa się miała.
" Pierwszy o jej problemach napisał "Tygodnik Wągrowiecki". W skrócie historię przedstawiono tak: matka szóstki dzieci nie przerejestrowała w terminie samochodu, dostała 100 zł grzywny, nie zapłaciła, więc zamieniono ją na prace społeczne, nie odrobiła ich, więc sąd zdecydował, że pójdzie na pięć dni do więzienia.
- Co z dziećmi? Kto się nimi zajmie? Chyba pojadę z nimi. Te pięć dni może jakoś się przemęczymy w celi. Nie mam innego wyjścia. Boję się, że jeśli je zostawię, sąd mi je zabierze - opowiada dziennikarzowi Ewa.
Historię przedrukowują kolejne gazety, rzucają się na nią tabloidy. Po jednej stronie samotna matka i dramat dzieci, po drugiej - bezduszny sąd.
Ale o co tak naprawdę chodzi? Skąd ta kara i czy naprawdę nie można było jej zapłacić?
Gdy przyjeżdżam do Skoków, okazuje się, że Ewa wcale nie jest samotną matką. Na podwórku wita mnie Sebastian, jej partner i ojciec trójki najmłodszych dzieci. Rodzina zajmuje trzy pokoje na parterze niewielkiego domu. Na piętrze mieszkają rodzice Sebastiana. Syn z partnerką i gromadką dzieci nie muszą płacić za wynajem.
(...) Ewa nie zapłaciła, ale nie dlatego, że nie było jej stać. Sebastian mówi, że pieniądze by się znalazły, pożyczyłby je choćby od swoich rodziców. Ewa po prostu się z wyrokiem nie zgadzała.
- Komornik nic nie wyegzekwował, więc sąd zamienił karę na 20 godzin prac społecznych. To było pójście na rękę - mówi rzeczniczka sądu. - Ale ta pani nie chciała pracować. W rozmowach z kuratorem była arogancka.
(...) Rzeczniczka sądu: - Pani była pouczana, proszona. Co miał zrobić sąd? Zmienił karę na pięć dni aresztu. Wtedy pani zrobiła wielkie larum. I dopiero wtedy łaskawie zapłaciła. Skoro miała samochód, to 100 zł nie jest chyba zabójczą kwotą?
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,87648,19971889,jak-ziobro-z-tabloidami-samotna-rzekomo-matke-ratowal.html#ixzz473mi9ufd
Kiedy wreszcie przyjmiesz, ze to nie działa jak kupienie bułki w sklepie? To jest proces. Proces trwający czasami kilka lat
Jestem zdania i będę się na to upierać, iż urzędasy nie mają prawa ingerować w życie rodziny, a już tym bardziej, gdy jedynym problemem jest otyłość dziecka.
Odkąd sięgam pamięcią, w moim otoczeniu było zawsze kilka grubasków, tyle, że wtedy nie badano poziomu cholesterolu, itp. Co najmniej jeden z rodziców był otyły, rodzinka jadła to na co ich było stać i na co miała ochotę. Na ogół była to dieta mączno-ziemniaczana z małą ilością chudego mięsa.
Jedne dzieci gdy dorosły tylko "dobrze wyglądały", inne miały znaczną nadwagę, ale - do jasnej... niech się państwo odwali od naszego sposobu życia.
Krew mnie zalewa, gdy widzę rodziców zmuszonych torturować dziecko dietą - tych co mają niskie dochody, po prostu na powyższe nie stać, co najwyżej mogą dziecku drastycznie ograniczyć ilość podawanego pokarmu.
Jeżę się również widząc biedne zwierzęta (psy i koty), którym właściciele fundują kurację odchudzającą.
Moim zdaniem - jest to barbarzyństwo.
Dopowiem jeszcze, że np. w kulturze Cyganów, nadwaga jest wyrazem dobrobytu - im grubszy Cygan lub Cyganka, tym bardziej są szanowani.
[ikonka waląca głową w mur]
obrzezanie dziewczynek ma w załozeniu uchronić kobiety przed grzesznoscią-jakiś pomysł to jest, prawda?
Chodzi mi o typowe problemy występujące w rodzinach, w które Jugendamt się wtrąca - jak choćby nadwaga u dziecka. Urzędnicy bywają różni, trafiają się również nadzwyczaj upierdliwi - omawialiśmy tego rodzaju przypadki na naszym forum; dlatego też lepiej jest ich wszystkich trzymać od rodzin z daleka. Może i będą ofiary, ale jednak niewielkie w porównaniu.
To bzdura, że nie stać kogoś na dietę. Oczywiście, że uboższe rodziny nie mogą sobie pozwolić na prywatną opiekę dietetyka i jedzenie z pudełek, ale warzywa i owoce zwykle są tanie, podobnie kasze, strączki, białe mięso, niektóre ryby. Drogie to są pizze, lody i danonki.
Torturować dziecko dietą? A doprowadzenie do stanu, w którym dziecko jest - w najlepszym wypadku - mało sprawne to nie jest torturowanie? W najgorszym ma problemy z sercem, cholesterolem, oddychaniem, może mieć cukrzycę czy nadciśnienie? To jest lepsze, niż zdrowe odżywianie? Że nie wspomnę o tym, że dzieci z nadwagą często są wyśmiewane i odtrącane przez rówieśników. Jak ktoś dorosły chce się doprowadzić do otyłości to - można uznać - że decyduje o tym sam, małe dziecko jest uzależnione od rodziców. Nadmierne karmienie to nie przejaw miłości, moim zdaniem to niemalże nieoczywista agresja. Rodzice robią takiemu dziecku krzywdę.
Jeżę się również widząc biedne zwierzęta (psy i koty), którym właściciele fundują kurację odchudzającą.
Moim zdaniem - jest to barbarzyństwo.
Oczywiście, lepiej jest potem dla takich kotów i psów jak chorują i są wożone po weterynarzach? Jak im wysiadają biodra, kręgosłupy i cierpią na niemal te same choroby cywilizacyjne, co ludzie?
Dopowiem jeszcze, że np. w kulturze Cyganów, nadwaga jest wyrazem dobrobytu - im grubszy Cygan lub Cyganka, tym bardziej są szanowani.
Nasuwa mi się tylko pytanie: i jaki wniosek według Ciebie powinniśmy z tego wyciągnąć?
Kiedyś taki pogląd był dość powszechny, były wojny, problemy z dostępem do żywności, wyniszczające choroby - dzisiaj problemu nie ma, otyłość częściej jest skorelowana ze złym odżywianiem i brakiem sportu, niż dobrobytem.
pomyślałam, ze jak nie schudnę to zostanę cyganką )
czy zdajecie sobie sprawę, że, poza powyższym barbarzyństwem, jest to droga do totalnej kontroli przez państwo naszej diety ?
Skrajna otyłość to nie jest problem kosmetyczny, to nie są lekkie problemy zdrowotne, to prosta droga do chorób, które mogą prowadzić nawet do śmierci, a na pewno do kalectwa.
Jeśli rodzice biją dzieci do tego stopnia, że dziecku grozi kalectwo - tak, uważam, że w takiej sytuacji dziecko powinno zostać oddzielone od rodziców. Podobnie w skrajnych (podkreślę: skrajnych!) sytuacjach doprowadzenia dziecka do poważnej otyłości powodującej poważne konsekwencje zdrowotne, często pozostające na całe życie (nie mam na myśli nadwagi!).