Mikołajek jest fajna książka dla dorosłych, to absolutnie nie jest książka dla dzieci, szczególnie do samodzielnego czytania. Moje dzieci słuchały, jak czytam, a mam zdolnośc robienia korekty w trakcie czytania. Rozmawialiśmy dużo o niewlasciwych zachowaniach: oszukiwanie rodziców, palenie papierosów, robienie na złość nauczycielom. Tam nawet relacje między dziećmi są pomylone, ciągle bojki, udawanie, że się lubią.
I najgorsza już jest kpina z ojca Mikołajka i Pana Bledurt, czyli sąsiada, dla mnie nie dla dzieci, totalnie.
Tak jak i Jaski, nie byłam w stanie tego dzieciom czytać, zaraz na początku chłopcy się wzywają.
I nie mówię, że w normalny życiu dzieci się nie biją, nie wzywają czy coś, ale od książki jednak oczekuje dobrych wzorców, albo chociaż część dobrych, a w Mikołaju posucha.
Ja jestem pod nieustającym wrażeniem "Ronji, córki zbójnika". W ogóle jej nie znałam jako dziecko, a teraz się zakochałam. Przepięknie napisana, czarowna historia, bardzo mądrze opowiadająca o dorastaniu.
I ,,Karolcię'', moje dzieci kochały. Podobnie jak ,,Oto jest Kasia''. Wszystko na audiobukach.
Nam też bardzo podobała się Karolcia - obie części.
Co do "Mikołajka" mam wątpliwości. Oczywiście jest to książka zabawna i czyta się momentalnie. Córka ma to teraz w klasie VI (nadrabiają, bo jest w kanonie lektur, a w IV klasie nie omawiali). Ona jest już na tyle duża by wyłapać, że lekceważący stosunek do dorosłych, zero autorytetów, negatywne nastawienie do szkoły itp. postawy to taki prześmiewczy styl tej książki. Za to cieszę się, że syn (kl. III) nie ma jej w lekturach szkolnych, bo obawiam się, że zbyt wiele inspiracji by pobrał... tym bardziej, że sam też jest w męskiej szkole.
Moja córka się z tego raczej śmiała i była też oburzona głupotą niektórych zachowań. Sama wyłapała te niewłaściwe rzeczy.
Spoko, jednak nie zaklasyfikowałabym "Mikołajka" do grona "dobrych książek dla dzieci", bo to nie jest aż taka dobra książka. Jest zabawna, fajnie zilustrowana, szybko się ją czyta, ale czy jest rzeczywiście "dobra"? mam wątpliwości
Dla mnie ,,dobra'' w tym wypadku właśnie dlatego, że jest zabawna, fajnie zilustrowana i przy tym szybko się ją czyta. Nie widzę nic złego w tym, że moje dziecko czasem przeczyta coś po prostu dla zwykłej rozrywki. To tak jak z komediami dla dorosłych - trudno mówić, że są ,,dobre'', nie są jednak też złe.
Od takich książek zaczynała i myślę, że to dobrze, bo dzięki temu nie zniechęciła się do czytania, co często zdarza się osobom, które zaczynają z wysokiego ,,C''. ,,Mikołajek'' jest najzwyczajniej w świecie zabawny, a dzieci lubią się pośmiać i mieć frajdę czytając. Dlatego też tę konkretną lekturę uznałam jako ,,dobrą'' - bo zachęcającą do czytania, uświadamiającą, że przy czytaniu można mieć frajdę i może to być dobra zabawa.
Ha ha @beatak . No jasne ze nie muszę czytać ale to ze mi się nie podoba znaczy ze tez wolałabym żeby moje dziecko poświęciło czas na przeczytanie czegoś lepszego niż Mikołajek. Nie wiem czemu ludzie tak się nim zachwycają. Jest tyle innych pięknych i cennych książek a na lekturę wybierają pozycje niskich lotów. Mamy mikolajka, ktoś kiedyś nam dał, no próbowałam kilka razy czytać ją dzieciom, kilka podejść robiłam i nie jestem w stanie.
Masz prawo do swego zdania. Ja też nie rozumiem niektórych zachwytów nad książkami bądź filmami, ale jestem w stanie z tym żyć. Ba, jestem w stanie zaakceptować, że moim dzieciom może się podobać zupełnie coś innego niż mnie (co się bardzo często zdarza).
Ha ha @beatak . No jasne ze nie muszę czytać ale to ze mi się nie podoba znaczy ze tez wolałabym żeby moje dziecko poświęciło czas na przeczytanie czegoś lepszego niż Mikołajek. Nie wiem czemu ludzie tak się nim zachwycają. Jest tyle innych pięknych i cennych książek a na lekturę wybierają pozycje niskich lotów. Mamy mikolajka, ktoś kiedyś nam dał, no próbowałam kilka razy czytać ją dzieciom, kilka podejść robiłam i nie jestem w stanie.
Mnie się ta książka bardzo podobała jak byłam dzieckiem. W chwili obecnej też pewnie nie byłabym w stanie jej przeczytać. Ale gdy miałam lat 10, byłam zachwycona. I od tego zaczęła się moja ogólnie olbrzymia miłość do książek.
A polecam też ,,Cudowną podróż'' Selmy Lagerlof. Dla mnie ta książka była prawdziwym objawieniem, do dziś pamiętam mój zachwyt.
I nie wiem, czy wypada polecić, ale jednak to zrobię: ,,Winnetou''. Ta książka sprawiła, że zainteresowałam się historią i kulturą Indian, zostało mi to na długie lata.
W ogóle jest problem z lekturami. Obserwuję że poloniści idą w slepy zaułek na zasadzie tonący brzytwy się chwyta. Widząc że młodzież często w ogóle nie czyta, proponują jako lekturę coś chwytliwego acz niekoniecznie literacko na poziomie. IMO to bez sensu, kogoś kogo książki parzą i tak to do czytelnictwa nie zachęci, a buduje się w dzieciach niski próg akceptowalności do jakości. Przykładem jest Harry Potter - naprawdę zupełnie abstrahując od kwestii światopoglądowych, czytałam pierwszy tom i... no ratunku... Językowo to jakaś masakra. To jest czytadło , warsztatowo i literacko na niskim poziomie. Nie wątpię że akcja jest porywająca , a łatwość czytania wysoce wspiera Potterowy boom. Jednak poważne proponowanie tego jako lektury na lekcje o literaturze jest pomyłką.
W Ronji dopiero jest lekcewazący stosunek do dorosłych Moja ukochana ksiązka. Mikolajki też czytamy i rechoczemy, poniewaz dorosli bywają żałośni i nie widzę powodu, żeby to ukrywać. Lindgren wedlug tych kryteriów w ogóle się nie nadaje, poniewaz dorośli u niej bywają okrutni, słabi, zapijaczeni i po prostu tak rózni jak w rzeczywistości.
Kiedy zaczynam za bardzo labidzić nad gotowaniem, to na końcu wygłaszam frazę"moja biedna matka miała rację", co uruchamia lawinę dalszych cytatówcytatów. Jaśki również są u nas cytowane stale. Ale dla mnie dystans, ironia, autoironia są niezbędne do funkcjonowania. Jak biorę wszystko zbyt serio, to mam depresję po godzinie.
W ogóle jest problem z lekturami. Obserwuję że poloniści idą w slepy zaułek na zasadzie tonący brzytwy się chwyta. Widząc że młodzież często w ogóle nie czyta, proponują jako lekturę coś chwytliwego acz niekoniecznie literacko na poziomie. IMO to bez sensu, kogoś kogo książki parzą i tak to do czytelnictwa nie zachęci, a buduje się w dzieciach niski próg akceptowalności do jakości. Przykładem jest Harry Potter - naprawdę zupełnie abstrahując od kwestii światopoglądowych, czytałam pierwszy tom i... no ratunku... Językowo to jakaś masakra. To jest czytadło , warsztatowo i literacko na niskim poziomie. Nie wątpię że akcja jest porywająca , a łatwość czytania wysoce wspiera Potterowy boom. Jednak poważne proponowanie tego jako lektury na lekcje o literaturze jest pomyłką.
Czytałaś w oryginale?
potrzebujesz podkreślić, że czytasz w oryginale angielskie książki? przecież tłumaczenie powinno być i wierne i piękne
W ogóle jest problem z lekturami. Obserwuję że poloniści idą w slepy zaułek na zasadzie tonący brzytwy się chwyta. Widząc że młodzież często w ogóle nie czyta, proponują jako lekturę coś chwytliwego acz niekoniecznie literacko na poziomie. IMO to bez sensu, kogoś kogo książki parzą i tak to do czytelnictwa nie zachęci, a buduje się w dzieciach niski próg akceptowalności do jakości. Przykładem jest Harry Potter - naprawdę zupełnie abstrahując od kwestii światopoglądowych, czytałam pierwszy tom i... no ratunku... Językowo to jakaś masakra. To jest czytadło , warsztatowo i literacko na niskim poziomie. Nie wątpię że akcja jest porywająca , a łatwość czytania wysoce wspiera Potterowy boom. Jednak poważne proponowanie tego jako lektury na lekcje o literaturze jest pomyłką.
Czytałaś w oryginale?
potrzebujesz podkreślić, że czytasz w oryginale angielskie książki? przecież tłumaczenie powinno być i wierne i piękne
Ale często nie jest. A w oryginale, owszem, czytam, z racji zawodu (anglista i tłumacz przysięgły). I wiem, jak często książka jest zwyczajnie źle przetłumaczona. Nie wystarczy dobrze znać język, by dobrze tłumaczyć literaturę piękną.
W ogóle jest problem z lekturami. Obserwuję że poloniści idą w slepy zaułek na zasadzie tonący brzytwy się chwyta. Widząc że młodzież często w ogóle nie czyta, proponują jako lekturę coś chwytliwego acz niekoniecznie literacko na poziomie. IMO to bez sensu, kogoś kogo książki parzą i tak to do czytelnictwa nie zachęci, a buduje się w dzieciach niski próg akceptowalności do jakości. Przykładem jest Harry Potter - naprawdę zupełnie abstrahując od kwestii światopoglądowych, czytałam pierwszy tom i... no ratunku... Językowo to jakaś masakra. To jest czytadło , warsztatowo i literacko na niskim poziomie. Nie wątpię że akcja jest porywająca , a łatwość czytania wysoce wspiera Potterowy boom. Jednak poważne proponowanie tego jako lektury na lekcje o literaturze jest pomyłką.
Czytałaś w oryginale?
potrzebujesz podkreślić, że czytasz w oryginale angielskie książki? przecież tłumaczenie powinno być i wierne i piękne
Ale często nie jest. A w oryginale, owszem, czytam, z racji zawodu (anglista i tłumacz przysięgły). I wiem, jak często książka jest zwyczajnie źle przetłumaczona. Nie wystarczy dobrze znać język, by dobrze tłumaczyć literaturę piękną.
jeśli warunki dobrego tłumaczenia nie zostały spełnione to wina czytającego, ze kwalifikuje książkę jako słabą ?
W ogóle jest problem z lekturami. Obserwuję że poloniści idą w slepy zaułek na zasadzie tonący brzytwy się chwyta. Widząc że młodzież często w ogóle nie czyta, proponują jako lekturę coś chwytliwego acz niekoniecznie literacko na poziomie. IMO to bez sensu, kogoś kogo książki parzą i tak to do czytelnictwa nie zachęci, a buduje się w dzieciach niski próg akceptowalności do jakości. Przykładem jest Harry Potter - naprawdę zupełnie abstrahując od kwestii światopoglądowych, czytałam pierwszy tom i... no ratunku... Językowo to jakaś masakra. To jest czytadło , warsztatowo i literacko na niskim poziomie. Nie wątpię że akcja jest porywająca , a łatwość czytania wysoce wspiera Potterowy boom. Jednak poważne proponowanie tego jako lektury na lekcje o literaturze jest pomyłką.
Czytałaś w oryginale?
potrzebujesz podkreślić, że czytasz w oryginale angielskie książki? przecież tłumaczenie powinno być i wierne i piękne
Ale często nie jest. A w oryginale, owszem, czytam, z racji zawodu (anglista i tłumacz przysięgły). I wiem, jak często książka jest zwyczajnie źle przetłumaczona. Nie wystarczy dobrze znać język, by dobrze tłumaczyć literaturę piękną.
jeśli warunki dobrego tłumaczenia nie zostały spełnione to wina czytającego, ze kwalifikuje książkę jako słabą ?
Nie, nikt tu nie mówi o winie. Tylko czytelnik powinien mieć świadomość, że nie czytając w oryginale, może błędnie ocenić coś, co być może jest o wiele lepsze, niż się to wydaje na pierwszy rzut oka. Zwłaszcza, że Mader właśnie język się bardzo nie podoba (,,Językowo to jakaś masakra''). Najzwyczajniej w świecie może być to wina fatalnego tłumaczenia.
Inną sprawą jest jeszcze sama tematyka tej książki, która na tym forum jest ogólnie uważana za wyklętą i złąąąąąą.
W ogóle jest problem z lekturami. Obserwuję że poloniści idą w slepy zaułek na zasadzie tonący brzytwy się chwyta. Widząc że młodzież często w ogóle nie czyta, proponują jako lekturę coś chwytliwego acz niekoniecznie literacko na poziomie. IMO to bez sensu, kogoś kogo książki parzą i tak to do czytelnictwa nie zachęci, a buduje się w dzieciach niski próg akceptowalności do jakości. Przykładem jest Harry Potter - naprawdę zupełnie abstrahując od kwestii światopoglądowych, czytałam pierwszy tom i... no ratunku... Językowo to jakaś masakra. To jest czytadło , warsztatowo i literacko na niskim poziomie. Nie wątpię że akcja jest porywająca , a łatwość czytania wysoce wspiera Potterowy boom. Jednak poważne proponowanie tego jako lektury na lekcje o literaturze jest pomyłką.
Czytałaś w oryginale?
Cóż, słyszałam wielokrotnie że Andrzej Polkowski dokonał majstersztyku tłumacząc HP. Że w oryginale to jest właśnie ,,czytadło " dla niewyrobionych czytelnikow. Polskiego czytelnika razilaby ,,łopatologiczność " tekstu. Te wszystkie ,,powiedział Ron " ,,odpowiedział Harry" , ,,, odpowiedział ,,Ron " podczas gdy z kontekstu wynika, że oni ze sobą rozmawiają. Niestety źródła nie podam, bo to było lata temu, musiałabym poszukać. Przez te lata uwazalam że polskie tłumaczenie HP jest lepsze literacko od oryginału. Czyżbym była w błędzie ?
Tego nie wiem, ja nie czytałam ani w oryginale, ani w tłumaczeniu, bo nie lubię takich książek. Mam jedną zasadę, opartą na doświadczeniu: nie potępiam jakoś bardzo książki za sam język, jeśli czytam w tłumaczeniu, bo wiele razy się przekonałam, że czasem jest wielka różnica między jednym, a drugim.
@Ojejuju, nie czytałam przekładu (bo po co), ale oryginał, zwłaszcza pierwsze tomy napisany jest przepięknie. W dalszych autorka poszła bardziej w akcję, więc stracił na tym język.
Moim zdaniem HPjest bardzo daleko do moralnego bagna Mikolajka lubimy wszyscy, podobnie Ronję. Ostatnio sluchamy Ja i moja siostra Klara i też wszystkim się podoba. Takie książki też uczą, choćby dystansu i humoru a to ważne w życiu.
Mnie się Harry Potter nie podobał literacko i fabuła mnie nie wciągała. Z tym, że w dzieciństwie czytałam bardzo dużo fantastyki, tomy nagrodzonych opowiadań S-F, i klasyków jak Dick, Asimov i ogólnie fantastykę - Carda, le Guin. Jako nastolatka różne cykle - Hobb, Cooka, Brusta. Świat w Harrym Potterze, ten fantastyczny, był dla mnie zbyt ograniczony: szkoła , jakieś machające gałęziami drzewo, chatka tego wysokiego, domek rudzielców, domek chrzestnego chyba jeszcze, parę sklepów. Tak akurat na kilka zestawów Lego. No i coś czego nie lubię, w kolejnych tomach pojawiały się nowe ekstra rozwiązania czarodziejsko-techniczne i nie opisane wcześniej istoty, jakby pisała na bieżąco. Pewno jakbym się skupiła i mozolnie śledziła treść, to bym zauważyła, że świat HP jest wielki i zróżnicowany a pisarka miała koncept od A do Z pisząc już I tom, ale jednak inni pisarze potrafili przedstawić z rozmachem i plastycznie swój wyimaginowany świat na dużo mniejszej ilości stron, a wydarzenia potrafiły zaskakiwać.
my teraz czytamy dla 8-10 latków i są bardzo wciągnięci, ja zresztą też. Super moim zdniem. Ta autorka jeszcze Odyseuszy napisała i teraz Iluminarium i ponoć wszystko dobre
Komentarz
Moje dzieci słuchały, jak czytam, a mam zdolnośc robienia korekty w trakcie czytania.
Rozmawialiśmy dużo o niewlasciwych zachowaniach: oszukiwanie rodziców, palenie papierosów, robienie na złość nauczycielom.
Tam nawet relacje między dziećmi są pomylone, ciągle bojki, udawanie, że się lubią.
I najgorsza już jest kpina z ojca Mikołajka i Pana Bledurt, czyli sąsiada, dla mnie nie dla dzieci, totalnie.
Tak jak i Jaski, nie byłam w stanie tego dzieciom czytać, zaraz na początku chłopcy się wzywają.
I nie mówię, że w normalny życiu dzieci się nie biją, nie wzywają czy coś, ale od książki jednak oczekuje dobrych wzorców, albo chociaż część dobrych, a w Mikołaju posucha.
Od takich książek zaczynała i myślę, że to dobrze, bo dzięki temu nie zniechęciła się do czytania, co często zdarza się osobom, które zaczynają z wysokiego ,,C''. ,,Mikołajek'' jest najzwyczajniej w świecie zabawny, a dzieci lubią się pośmiać i mieć frajdę czytając.
Dlatego też tę konkretną lekturę uznałam jako ,,dobrą'' - bo zachęcającą do czytania, uświadamiającą, że przy czytaniu można mieć frajdę i może to być dobra zabawa.
Mamy mikolajka, ktoś kiedyś nam dał, no próbowałam kilka razy czytać ją dzieciom, kilka podejść robiłam i nie jestem w stanie.
Ja też nie rozumiem niektórych zachwytów nad książkami bądź filmami, ale jestem w stanie z tym żyć.
Ba, jestem w stanie zaakceptować, że moim dzieciom może się podobać zupełnie coś innego niż mnie (co się bardzo często zdarza).
de gustibus...
I nie wiem, czy wypada polecić, ale jednak to zrobię: ,,Winnetou''. Ta książka sprawiła, że zainteresowałam się historią i kulturą Indian, zostało mi to na długie lata.
Kiedy zaczynam za bardzo labidzić nad gotowaniem, to na końcu wygłaszam frazę"moja biedna matka miała rację", co uruchamia lawinę dalszych cytatówcytatów. Jaśki również są u nas cytowane stale. Ale dla mnie dystans, ironia, autoironia są niezbędne do funkcjonowania. Jak biorę wszystko zbyt serio, to mam depresję po godzinie.
przecież tłumaczenie powinno być i wierne i piękne
Inną sprawą jest jeszcze sama tematyka tej książki, która na tym forum jest ogólnie uważana za wyklętą i złąąąąąą.
może HP powinien być lekturą na j.angielskim skoro taki wspaniały językowo
Mam jedną zasadę, opartą na doświadczeniu: nie potępiam jakoś bardzo książki za sam język, jeśli czytam w tłumaczeniu, bo wiele razy się przekonałam, że czasem jest wielka różnica między jednym, a drugim.
Mikolajka lubimy wszyscy, podobnie Ronję. Ostatnio sluchamy Ja i moja siostra Klara i też wszystkim się podoba. Takie książki też uczą, choćby dystansu i humoru a to ważne w życiu.