Dzieci sa nieodłączną częścią każdej rodziny, kazdej wspolnoty i dla mnie wesele bez dzieci to stypa a nie wesele. Nam dzieci na weselu nigdy nie przeszkadzaly - ani swoje ani cudze Troche z nimi tanczymy, raz ja, raz tata, raz znowu robimy węza po calej sali czy tanczymy z dziecmi w kolku i odchodza wglupy , uczymy je jak sie fajnie mozna bawic a one widzac, ze my tanczymy i dobrze sie bawimy - biora przyklad. Wymaga to od nas wiecej wysilku, owszem( tanczenie z maluchami w ramionach dobrze robi na bicki) ale to jest prawda o nas - jestesmy rodziną, mamy dzieci i odpowiadamy za nie, za ich zachowanie na sali, wsrod gosci. My nie mamy komu podrzucic ani takiego luksusu, ze babcia, ciocia sa na podoredziu a bulic za nianie z tej weselnej okazji, gdzie i tak wyjazd na wesele łączy sie z wydatkami - dla mnie dyskusyjne. Jak ktos ma taka mozliwosc( babcie, ciocie do opieki) - moze z niego korzystac, bo bez dzieci wybawi sie na weselu do syta- tyle bedzie mial do roboty. Natomiast takie pojscie w druga strone i zapraszanie samych par malzenskich - bez dzieci - uwazam za pomysl nietrafiony.
@Rejczel, o... dzięki! Nigdy mi dzieci NIGDZIE nie przeszkadzały, ani cudze, ani własne (a to nie jest tak, że jakoś szczególnie przepadam za dziećmi. Tylko po prostu to naturalne, że są). Symptomatyczne (negatywnie) jest właśnie dla mnie to, gdy ich nie ma (np. w kościołach). Na wesela mnie rodzice zawsze ze sobą brali - lubiłam i korzystałam.
Dzieci sa nieodłączną częścią każdej rodziny, kazdej wspolnoty i dla mnie wesele bez dzieci to stypa a nie wesele. Nam dzieci na weselu nigdy nie przeszkadzaly - ani swoje ani cudze Troche z nimi tanczymy, raz ja, raz tata, raz znowu robimy węza po calej sali czy tanczymy z dziecmi w kolku i odchodza wglupy , uczymy je jak sie fajnie mozna bawic a one widzac, ze my tanczymy i dobrze sie bawimy - biora przyklad. Wymaga to od nas wiecej wysilku, owszem( tanczenie z maluchami w ramionach dobrze robi na bicki) ale to jest prawda o nas - jestesmy rodziną, mamy dzieci i odpowiadamy za nie, za ich zachowanie na sali, wsrod gosci. My nie mamy komu podrzucic ani takiego luksusu, ze babcia, ciocia sa na podoredziu a bulic za nianie z tej weselnej okazji, gdzie i tak wyjazd na wesele łączy sie z wydatkami - dla mnie dyskusyjne. Jak ktos ma taka mozliwosc( babcie, ciocie do opieki) - moze z niego korzystac, bo bez dzieci wybawi sie na weselu do syta- tyle bedzie mial do roboty. Natomiast takie pojscie w druga strone i zapraszanie samych par malzenskich - bez dzieci - uwazam za pomysl nietrafiony.
Rejczel, Twój punkt widzenia jest ogólnie przyjętym. Ludzie zwykle obrażają się i nie przychodzą wcale, jeśli są zapraszani bez dzieci. Stąd moje zaskoczenie, że wypada zaprosić bez dzieci. Akurat mamy w rodzinie dalszej męża, wesele, gdzie młodzi zapowiedzieli, że będzie to impreza typowo dla dorosłych. Wywołało to spore, niezbyt pozytywne poruszenie. I wiele osób zapowiedziało, że wobec tego nie przyjdzie wcale
Poza tym jest jeszcze jedna rzecz: z takich wielkich okazji rodzinnych spotyka sie cala familia. Mamy szanse zobaczyc sie, przywitac, porozmawiac z dalsza rodzina a dzieci widza, ze sa częścią wielkiego organizmu, gdzie jest miejsce i dla starych i dla młodych i dla wrzeszczacych oseskow, ktore nic jeszcze z tego nie kapują ale są nasze, należą do klanu
Rozumiem wzgledy finansowe, nieraz naprawde jest krucho z kasą i tylko najblizsi, wiadoma rzecz ale takie podejscie, ze dzieci nie, bo "ę ą" i psują tlen - ooooo, cos jest nie tak.
Spotkanie z rodzina ok. Ale przecież nikt nie przyjeżdża-zwłaszcza z daleka, na kilka godzin na wesele. Spotkac się po weselu, na poprawinach albo zaprosić dawno niewidziana cześć rodziny do siebie.
Wesele to nie jest kinder bal, gdzie dzieci powinny się kręcić pod nogami dorosłych. Perspektywa wezyka, tańca w kółeczku z dziećmi kurynki Kryski, wnukami ciotki Zośki itp nie porywa mnie. Nastoletnie dzieci na „swoje imprezy” starych nie zabierają
My mieliśmy czas wesel jak dziewczyny miały 0-6, i 0-2 chodziliśmy z nimi bo karmienie ale często musieliśmy się zwijać ok.22 .. z jednej strony nasz problem z drugiej ktoś za nas zapłacił i chciał pewno byśmy byli dłużej.. na jedno nas zaprosili bez dzieci. Fa była trochę obrażona ja miałam gonitwę myśli ale fakt ze się wybawilismy bez ciągłego siku, tego ze one się kłócą która z tatusiem tańczy a ja se mogę pomarzyć albo jak padną na jakimś materacu to może..Teraz jak dziewczyny są większe wesel brak. :-/
Dla mnie wesele to impreza rodzinna. A rodzina to też dzieci. Argument przeciw dzieciom bo jest alkohol? To wywalcie alkohol, a nie dzieci.
Ale czemu wywalać alkohol? Dorośli nigdy nie mogą się napić?
Każdy organizuje jak chce, ale nie rozumiem tego terroru dzieci.
Szczerze mnie to razi też przy innych dyskusjach na tym forum: my jesteśmy wielodzietni, dzietni, więc mamy swoje oczekiwania i inni mają się przystosować.
Dla mnie wesele to impreza rodzinna. A rodzina to też dzieci. Argument przeciw dzieciom bo jest alkohol? To wywalcie alkohol, a nie dzieci.
A to niby dlaczego? Jak jestem zapraszana z dziećmi to idę z dziećmi. Ale jak nas zapraszają samych, to z radością idziemy i bawimy się do rana. Jak ktoś chce zobaczyć moje dzieci, to zapraszam do nas na kawę/obiad/weekend. I uwaga: to nie my dyktujemy warunki, bo jesteśmy gośćmi. Jak mi mówią, żeby wino zamiast kwiatkow- ok. Jak chcą bez dzieci- też ok. To impreza państwa młodych i to oni a nie ja mają być zadowoleni. Proste, jak konstrukcja cepa.
@Berenika, ja nie jestem wielodzietna. To tak, żeby jednak nie generalizować.
W sumie... nie tak dawno urządzałam wesele. Wszystkich gości posiadających dzieci zapraszaliśmy z dziećmi. Jeśli dzieci były starszymi nastolatkami (17 i więcej) zapraszaliśmy osobno z sympatiami. I tym sposobem to rodzice tychże dzieci sami decydowali, czy dzieci biorą czy nie i nas tylko o tym informowali.
W sali był kącik z wykładziną a na niej mała zjeżdżalnia, klocki, stolik, krzesełka, kolorowanki, kredki, balony. Byliśmy gotowi wynająć wodzireja, gdyby dzieci było więcej.
Powiem tak, dopóki dzieci nie mogą zostać same w domu zakładam, że ktoś jest w stanie rozumieć, że musi mnie zaprosić z całym dobrodziejstwem inwentarza. I to dla mnie jest uczciwe. Po prostu.
Mimo tego, że otrzymaliśmy mnóstwo prezentów, mogliśmy "z kopert" też bez problemu pokryć koszty zaproszenia dzieci (oczywiście odpowiednio proporcjonalne ceny do wieku).
A na dwóch weselach byliśmy ostatnio z dzieckiem, odpowiednio krócej niż bylibyśmy sami. Taki life, ale to my wybieraliśmy i jesteśmy wdzięczni nas zapraszającym, że to uszanowali.
Pamiętam wesela sprzed, bagatela, 30 paru lat ;-). I to były takie imprezy, że rodzina, sąsiedzi znosili do domu młodych wszystkie możliwe wiktuały, którymi mogli się podzielić, żeby w organizacji wesela i ograniczeniu kosztów pomóc. I potem się rozbijało namiot, składało podłogę, układało stoły, ławki, obijało ceratą... I kroiło sałatki, i i obierało jajka (nie lubiłam, rzecz jasna)...
I były dziesiątki dzieci, mnóstwo młodzieży (po 12 par dróżbów), starostowie, ciotki i pociotki, i dziadki.
WESELE dla mnie wtedy miało i teraz ma taki sens, że cieszymy się/weselimy wszyscy z tego, że jakaś para się pokochała i że biorą/wzięli ŚLUB! I nie umiem tego wytłumaczyć, ale nie miało to wtedy dla mnie tego "cienia" egoizmu Młodych, że to oni chcą bezwzględnie dyktować warunki zabawy (typu właśnie: z dziećmi czy bez). Jakoś te tematyczne wesela bez dzieci trącą mi egoizmem i zaprzeczeniem istoty WESELA. Ale, mają prawo, ja nie mówię, że nie. Chodzi mi raczej o "ducha" imprezy, że o coś innego chyba jednak chodzi (ja zakładałam, że aż tak, jak bym chciała się nie wybawię - za to Goście byli naszym weselem zachwyceni i to mi daje radość do dziś!).
No i ja bym zaproszona bez dziecka (które nie może zostać samo w domu) nie poszła, bo uznałabym, że ktoś nie szanuje mojego statusu społecznego. Tak po prostu, Realia.
To impreza państwa młodych i to oni a nie ja mają być zadowoleni. Proste, jak konstrukcja cepa.
@Cart&Pud, jak pisałam wyżej - właśnie tak nie do końca się z tym zgadzam. Nie umiem wytłumaczyć, ale nie do końca "powinna" to być impreza 'tylko' Państwa Młodych. I jestem zdania, że miło by jednak było, gdyby zakładali, że Goście też będą się dobrze bawili...
Chyba trochę przesadzasz. A jak ktoś zaprasza Was z mężem na urodziny, wyjście do kina/ teatru (nie na bajki), czy andrzejki, to tez nie szanuje Twojego statusu społecznego ?
@Aga85, urodziny, wyjście do kina itp. trwają jednak z założenia krócej niż wesele (w naszych stronach śluby są w okolicach 14-15). I mają inny charakter (oprócz imienin zazwyczaj rangę partnerską - czyli wspólnie ustalamy warunki).
Inna rzecz, że mamy chyba jakieś takie grono przyjaciół i rodzinne, że jak dotąd nie było w ogóle takich kwestii! Mamy dziecko, to zapraszani jesteśmy z dzieckiem na wesele. I my decydujemy, czy je bierzemy, czy nie.
Zainspirowana hasłem "matki w kwiatki" kupiłam przed chwilą sukienkę w kwiatki Pierwszy raz kupiłam mega kolorowa sukienkę w kwiatki. Zawsze biorę stonowane kolory albo całkiem gładkie a tym razem zaszalalam.jest ekstra kolorowa. Ha! Nie umiem wkleić zdjęcia sukienki
@Aga85, urodziny, wyjście do kina itp. trwają jednak z założenia krócej niż wesele (w naszych stronach śluby są w okolicach 14-15). I mają inny charakter (oprócz imienin zazwyczaj rangę partnerską - czyli wspólnie ustalamy warunki).
Inna rzecz, że mamy chyba jakieś takie grono przyjaciół i rodzinne, że jak dotąd nie było w ogóle takich kwestii! Mamy dziecko, to zapraszani jesteśmy z dzieckiem na wesele. I my decydujemy, czy je bierzemy, czy nie.
Ale nie odbierasz takich zaproszeń jako brak szacunku (wszak imieniny, czy urodziny tez mogą trwać do białego rana, lub odbywać się w innym miescie)? Czy zawsze oczekujesz, że z dzieckiem? Osobiście też wolę, wesela rodzinne i tradycyjne, łączące wszystkie pokolenia. Dla mnie to właśnie wyróżnia wesela spośród innych imprez zabawowych. Ale myślę, że nie ma co brać wszystkiego tak personalnie i obrażac sie
Zainspirowana hasłem "matki w kwiatki" kupiłam przed chwilą sukienkę w kwiatki Pierwszy raz kupiłam mega kolorowa sukienkę w kwiatki. Zawsze biorę stonowane kolory albo całkiem gładkie a tym razem zaszalalam.jest ekstra kolorowa. Ha! Nie umiem wkleić zdjęcia sukienki
Ja nawet nie mając dzieci, lub zakładając że miałabym opiekę do nich, na wesele bym nie poszła. Nie lubię takich imprez. Nudzę się śmiertelnie, nie tańczymy z mężem. Zresztą pisałam, w rodzinie nie ma u nas żadnych uroczystości, poza pogrzebami.
Nie lubimy i nie umiemy. Mąż nawet wspominał, że jak był na studiach i chciał się umówić z jakąś dziewczyna (zanim mnie poznał), to ta zaproponowała kurs tańca. Mąż już chęci spotkania nie wyraził.
Komentarz
Wymaga to od nas wiecej wysilku, owszem( tanczenie z maluchami w ramionach dobrze robi na bicki) ale to jest prawda o nas - jestesmy rodziną, mamy dzieci i odpowiadamy za nie, za ich zachowanie na sali, wsrod gosci.
My nie mamy komu podrzucic ani takiego luksusu, ze babcia, ciocia sa na podoredziu a bulic za nianie z tej weselnej okazji, gdzie i tak wyjazd na wesele łączy sie z wydatkami - dla mnie dyskusyjne. Jak ktos ma taka mozliwosc( babcie, ciocie do opieki) - moze z niego korzystac, bo bez dzieci wybawi sie na weselu do syta- tyle bedzie mial do roboty. Natomiast takie pojscie w druga strone i zapraszanie samych par malzenskich - bez dzieci - uwazam za pomysl nietrafiony.
Nigdy mi dzieci NIGDZIE nie przeszkadzały, ani cudze, ani własne (a to nie jest tak, że jakoś szczególnie przepadam za dziećmi. Tylko po prostu to naturalne, że są). Symptomatyczne (negatywnie) jest właśnie dla mnie to, gdy ich nie ma (np. w kościołach). Na wesela mnie rodzice zawsze ze sobą brali - lubiłam i korzystałam.
Akurat mamy w rodzinie dalszej męża, wesele, gdzie młodzi zapowiedzieli, że będzie to impreza typowo dla dorosłych. Wywołało to spore, niezbyt pozytywne poruszenie. I wiele osób zapowiedziało, że wobec tego nie przyjdzie wcale
Ale przecież nikt nie przyjeżdża-zwłaszcza z daleka, na kilka godzin na wesele.
Spotkac się po weselu, na poprawinach albo zaprosić dawno niewidziana cześć rodziny do siebie.
Wesele to nie jest kinder bal, gdzie dzieci powinny się kręcić pod nogami dorosłych.
Perspektywa wezyka, tańca w kółeczku z dziećmi kurynki Kryski, wnukami ciotki Zośki itp nie porywa mnie.
Nastoletnie dzieci na „swoje imprezy” starych nie zabierają
Każdy organizuje jak chce, ale nie rozumiem tego terroru dzieci.
Szczerze mnie to razi też przy innych dyskusjach na tym forum: my jesteśmy wielodzietni, dzietni, więc mamy swoje oczekiwania i inni mają się przystosować.
Kto organizuje, ten podejmuje decyzje.
I uwaga: to nie my dyktujemy warunki, bo jesteśmy gośćmi. Jak mi mówią, żeby wino zamiast kwiatkow- ok.
Jak chcą bez dzieci- też ok.
To impreza państwa młodych i to oni a nie ja mają być zadowoleni.
Proste, jak konstrukcja cepa.
W sumie... nie tak dawno urządzałam wesele. Wszystkich gości posiadających dzieci zapraszaliśmy z dziećmi. Jeśli dzieci były starszymi nastolatkami (17 i więcej) zapraszaliśmy osobno z sympatiami. I tym sposobem to rodzice tychże dzieci sami decydowali, czy dzieci biorą czy nie i nas tylko o tym informowali.
W sali był kącik z wykładziną a na niej mała zjeżdżalnia, klocki, stolik, krzesełka, kolorowanki, kredki, balony. Byliśmy gotowi wynająć wodzireja, gdyby dzieci było więcej.
Powiem tak, dopóki dzieci nie mogą zostać same w domu zakładam, że ktoś jest w stanie rozumieć, że musi mnie zaprosić z całym dobrodziejstwem inwentarza. I to dla mnie jest uczciwe. Po prostu.
Mimo tego, że otrzymaliśmy mnóstwo prezentów, mogliśmy "z kopert" też bez problemu pokryć koszty zaproszenia dzieci (oczywiście odpowiednio proporcjonalne ceny do wieku).
A na dwóch weselach byliśmy ostatnio z dzieckiem, odpowiednio krócej niż bylibyśmy sami. Taki life, ale to my wybieraliśmy i jesteśmy wdzięczni nas zapraszającym, że to uszanowali.
Pamiętam wesela sprzed, bagatela, 30 paru lat ;-). I to były takie imprezy, że rodzina, sąsiedzi znosili do domu młodych wszystkie możliwe wiktuały, którymi mogli się podzielić, żeby w organizacji wesela i ograniczeniu kosztów pomóc. I potem się rozbijało namiot, składało podłogę, układało stoły, ławki, obijało ceratą... I kroiło sałatki, i i obierało jajka (nie lubiłam, rzecz jasna)...
I były dziesiątki dzieci, mnóstwo młodzieży (po 12 par dróżbów), starostowie, ciotki i pociotki, i dziadki.
WESELE dla mnie wtedy miało i teraz ma taki sens, że cieszymy się/weselimy wszyscy z tego, że jakaś para się pokochała i że biorą/wzięli ŚLUB!
I nie umiem tego wytłumaczyć, ale nie miało to wtedy dla mnie tego "cienia" egoizmu Młodych, że to oni chcą bezwzględnie dyktować warunki zabawy (typu właśnie: z dziećmi czy bez). Jakoś te tematyczne wesela bez dzieci trącą mi egoizmem i zaprzeczeniem istoty WESELA. Ale, mają prawo, ja nie mówię, że nie. Chodzi mi raczej o "ducha" imprezy, że o coś innego chyba jednak chodzi (ja zakładałam, że aż tak, jak bym chciała się nie wybawię - za to Goście byli naszym weselem zachwyceni i to mi daje radość do dziś!).
No i ja bym zaproszona bez dziecka (które nie może zostać samo w domu) nie poszła, bo uznałabym, że ktoś nie szanuje mojego statusu społecznego. Tak po prostu, Realia.
Inna rzecz, że mamy chyba jakieś takie grono przyjaciół i rodzinne, że jak dotąd nie było w ogóle takich kwestii! Mamy dziecko, to zapraszani jesteśmy z dzieckiem na wesele. I my decydujemy, czy je bierzemy, czy nie.
Pierwszy raz kupiłam mega kolorowa sukienkę w kwiatki. Zawsze biorę stonowane kolory albo całkiem gładkie a tym razem zaszalalam.jest ekstra kolorowa.
Ha!
Nie umiem wkleić zdjęcia sukienki
Osobiście też wolę, wesela rodzinne i tradycyjne, łączące wszystkie pokolenia. Dla mnie to właśnie wyróżnia wesela spośród innych imprez zabawowych.
Ale myślę, że nie ma co brać wszystkiego tak personalnie i obrażac sie
@szczurzysko brzmisz smutno.
Mąż nawet wspominał, że jak był na studiach i chciał się umówić z jakąś dziewczyna (zanim mnie poznał), to ta zaproponowała kurs tańca. Mąż już chęci spotkania nie wyraził.