O ciekawe, mam niecałe 30 lat, a na palcach jednej ręki policzę osoby, które się nie modla przed posiłkami lub przynajmniej w niedzielę nie są na Mszy. A gro takich, które bywają częściej lub codziennie. Ciekawe jak sobie dobieramy towarzystwo.
Ja nie mam na myśli towarzystwa, które sobie dobieram, bo to wiadomo, ze będą ludzie o podobnych przekonaniach. Bardziej mam na myśli tych ludzi, których znam ze szkoły, z pracy - czyli zupełnie przypadkowych.
O ciekawe, mam niecałe 30 lat, a na palcach jednej ręki policzę osoby, które się nie modla przed posiłkami lub przynajmniej w niedzielę nie są na Mszy. A gro takich, które bywają częściej lub codziennie. Ciekawe jak sobie dobieramy towarzystwo.
Dorota, ja mam 34 lata i duże hrono znajomych. Poznanych ze tak powiem natiralnoe czyli w szkole, na studiach, w pracy, przez przedszkole córki. Noe unikam żadnych ludzi w zasadzie i do tej pory spotkałam jedna koleżankę i jedna rodzine gdzie z czystym sumieniem mogę powiedzieć ze są ludźmi wierzącymi. Jest jeszcze moja teściowa i brat męża. Brata męża i jego zone miałam za super katolika dopóki nie wyrzygali ze jest za aborcja i IV. Edit, i jeszcze jeden kolega który co niedziele lata do kościoła a 5 lat zyl w grzechu tylko dla własnego widzimisie bo partnerka była gotowa na ślub a wręcz do niego dążyła.
@Ojejuju ja jestem jedna,nie ma nas;) Dla mnie jak ktoś mimo trudnych warunków finansowych, mieszkaniowych zdrowotnych ma wiecej dzieci- to daje do myślenie. To jest takie boże szaleństwo i zaufanie. A ci, ktorych stać na prywatne szkoły, luksusowe wakacje itp to po prostu taki wybór, mogą sobie pozwolić na fanaberie. Wiem, może to stereotypowe myślenie, ale tak to działa.
Otwartość na życie to też kwestia obserwacji swojej rodziny. Moja mama z wielodzietnej rodziny, łatwo nie było i mama miała dość, mówiła że nie miała prawdziwego dzieciństwa. Zawsze mówiła że nie sztuka dzieci naprodukować ale trzeba myśleć ile dzieci jest się w stanie wychować i wyjaśnić i ubrać. Z rodzeństwa mamy wszyscy mają 1 lub 2 dzieci. Nikt nie chciał mieć więcej.
Tak, ale warto się zapytać siebie czy muszę robić tak jak rodzina? Teraz jest wiele udogodnień, duże samochody, pampersy, ciepła woda w krainie itp. Technicznie łatwiej z prozą życia sobie radzić. Poza tym psychologowie, mądre książki, wykłady. To realna pomoc jest. Nasze dzieci dobrze na siebie wpływają. Odkad jest Trzecia, Pierwszy i Druga mniej się kloca, rywalizują. Najstarszy uwielbia bawić sie z Trzecia:)
@J2017 , nikt nie rodzi więcej dzieci, niż to konieczne Jedna ciąża - jeden poród i ani porodu więcej Nawet bliźnięta się rodzi za jednym zamachem MSPANC Domyślam się, o co Ci chodzi. Wiem, że niektóre panie mają traumę porodową. Dla takich jest też cc. Poza tym trzeba walczyć z przyczyną, a nie użalać się nad objawem. Starać się o ludzkie porody szpitalne i refundacje domowych. No lae to osobny wątek.
Co do srodowiska, to jak najbardziej jestem za tym, zeby i ateistow i obojetnych miec, poza katolikami oczywiscie. Tak, zeby nie kisic sie w swoim sosie, czasem cos wtracic do rozmowy, podac temat dalej.
@kowalka Młodzi ludzie obiektywnie nie mają przeszkód? Brak mieszkania czy kredyt na 30 lat to jest np. obiektywna przeszkoda.
Wcześniej było pozwolenie od metrażu, a teraz od własnego mieszkania?
Zwykle w małżeństwo sakramentalne wstępują ludzie zdrowi, młodzi, i im się chce żyć. Poradzą sobie, bo są na etapie, że mogą góry przenosić.
A ktoś ściąga ich w dół, wyolbrzymiając nieprawdziwe strachy. Oni jeszcze nie wiedzą, jak jest być rodziną, ale już się muszą zacząć bać. To nie jest normalne.
Z pewnością jest wielu ludzi, którzy nie mogą mieć większej gromadki lub nie chcą z poważnych powodów. Problem jednak polega na tym, że spora część rodziców powody błahe podaje jako poważne. I świat im przyklaskuje. I to my, wielodzietni musimy się tłumaczyć, że nie jesteśmy wielbłądami. To właśnie rodzina wielodzietna powinna być standardem, a małodzietność wynikać z poważnych przyczyn. Jak na razie, to my się musimy tłumaczyć, my jesteśmy postrzegani jako nienormalni. I to jest dramat, to wstrzymuje wielu przed wielodzietnością, to uspokaja sumienia, że dwójka to wielki wyczyn i nic dla siebie i dla ludzkości już nie muszę. Spotkałam w szpitalu chłopca. Leżał w sali z moim synem. Ma 12 lat i cieszy się, że jest jedynakiem, bo dzięki temu jego rodziców stać, by rozwijał swoją pasję (dość drogie hobby). I to, uważacie jest poważny powód??? A nawet jeśli rodzice kłamią (nie sądzę, ton w jakim zarzekła się, że syn nie ma rodzeństwa był raczej jednoznaczny) to taka retoryka prowadzi do egoizmu. Ciekawe, czy ten chłopiec w ogóle będzie chciał mieć dzieci...
pewnie, że każdy rodzic martwi się o metraż, ciuchy, ciepłe bułeczki i żeby jeszcze zdrowia i cierpliwości starczyło. Tylko jeden się martwi i mówi dzieciom basta, a inny szuka dróg rozwiązania.
Bardzo mi zapadło w pamięć zdanie św.Teresy z.Avila wypowiedziane do jej sióstr: "Pielęgnujcie w sobie dobre pragnienia! Nawet jeśli warunki zewnętrzne nie pozwolą Wam ich spełnić będziecie miały wielką zasługę w Niebie! "(parafraza)..
Ja mocno wierzę, że jak ktoś pielęgnuje te pragnienia: kolejnych dzieci, dobrej relacji z Mężem, większej samodzielności finansowej i powierza je Panu Bogu samemu robiąc co się da, to z tego będzie tylko dobro, nie znaczy, że zaraz, natychmiast się spełni.
Mam wrażenie, że ostatnio widać "otwartość na życie" wśród moich znajomych raczej słabo lub niezwiązanych z Kościołem. Tak jakby ich lęki finansowe po 500 + opadły, a katolickie grono dalej planuje... To żadne wyliczenia, tylko czyste przypuszczenia, być może jestem zupełnie w błędzie, ciekawa tylko jestem, czy ktoś jeszcze ma podobne spostrzeżenia.
takie podejście: "tu ściana, tam ściana, w dupie mam, nie pamiętam już nawet czego bym najgłębiej chciał" to prosta droga do deprechy i wegetacji. Wielu w to wpada, oby się w tym stanie nie rozsmakowac;-)
Bedziemy sie przerzucac, co jest marginesem a co nie w kazdym z miast i wsi Polski? Wiadomo, co nie jest marginesem - egoizm, malodusznosc - to jest powszechne.
Czy Wy rozmawiacie z kolezankami, przyjaciolkami, znajomymi o tym, że warto się modlić, dbać o spowiedź? Mówicie o tej codziennej nadprzyrodzonej rzeczywistości, w której jesteście zanurzone? Czy modlicie się za nie? Czy dbacie o Wasze małżeństwa, każdego dnia? Czy rozmawiacie z mężem także na trudne tematy? Czy dbacie, by ta rozmowa miała miejsce wtedy, gdy to bardziej on jest gotowy, niż Wam się chce? Czy docieracie do korzenia tych wszystkich lęków i "nie chcę"? Czy wiem, czego się boję i dlaczego nie chcę?
To wszystko oczywiście się tyczy i mnie, więc: Czy rozmawiam z koleżankami, przyjaciółkami i znajomymi, że warto się modlić, dbać o spowiedź? Czy przedstawiam także tę nadprzyrodzoną perspektywę codziennego życia? Czy modlę i umartwiam się za przyjaciółki, szczególnie w trudnej sytuacji małżeńskiej lub chore? Czy wspieram modlitwą i materialnie dobre dzieła, pomagające małżonkom, rodzinie, chorym? Czy słowem zawsze bronię małżeństwa, hojnego przyjmowania dzieci, czy bronię życia od jego zaistnienia do naturalnej śmierci? Czy dbam o mojego męża, każdego dnia, i nie jestem dla niego przykra? Czy jestem bardziej miła dla przyjaciółek, znajomych niż dla własnej rodziny?
itd.itd.
Praca nad sobą nigdy nie jest łatwa. To jest walka przeciw złu, i już. Jakby była łatwa, świat by pięknie wyglądał - bylibyśmy w Niebie.
Dobra @kowalka rozmawiasz, modlisz się i bronisz, wiem, słuchałem. Cenię orga głównie z tego względu, że w bezpośrednim spotkaniu jest konkretnie tak, jak tu się pisze, a nierzadko bardziej.
I dalej o czym my mówimy, otwartość jest obowiazkiem małżonków. Kilkoro dzieci to skarb (nie każdemu dany), a wielodzietnosc zaczyna się od siedmiorga (naprawdę niewielu doświadczyło). Powodzenia :-)
@leyla@Tola@andora odpisze w jednym poście Aż przejrzałam fb z ciekawości i stwierdzam z przykrością , że moje pokolenie jest znudzone 'letniością', bylejakością wiary. W różnych kierunkach idzie, ale zdecydowanie zwolennicy antykoncepcji, aborcji i życia na kocia łapę są w mniejszości, a takich nieokreślonych jednoznacznie osób bardzo malo. Bardzo dużo ludzi z czasów szkolnych i studiów jest bliżej kościoła niz dalej,.co nie znaczy, że było kilka lat temu. Młode pokolenie jest po prostu inne. No chyba nie ma w tym pychy, że nazywam się młodym pokoleniem to co nas wyróżnia to to, że mamy dostęp do neta, szukamy i czytamy, trafiamy na takie artykuły jak ten w temacie i zawsze coś z niego zostaje.
A ja widzę, jak ważna była formacja w młodości (dalej jestem młoda, żeby nie było , oazy, piesze pielgrzymki itp. Osoby, które zainteresowały się głębiej wiarą starają się tą wiarę pogłębiać chociażby w małżeństwie, choć różnie to wychodzi...ale niestety ogrom zatrzymało się na poziomie "pożegnania z kościołem w sakramencie bierzmowania". Przykre.
I co mnie ostatnio uderzyło: rozmowa z młodym znajomym, kończy studia. Pyta się, czy chcemy jeszcze dzieci, ja mówię że tak, to oczywiste. A on mi mówi że nas podziwia (!!! mamy tylko 2 dzieci), że z dziewczyną ustalili, że jak coś to tylko jedno, o ile się na nie zdecydują. I takie pary wchodzą w małżeństwo i mówią w przysiędze, że chcą przyjąć potomstwo, którym ich Bóg obdarzy...I co mówić takim osobom?
@J2017 , owszem, to nie liczba dzieci decyduje o zbawieniu, ale jeśli nie chcę więcej dzieci z lenistwa, to nawet jeśli mam 10, to żaden ze mnie bohater. Liczą się intencje. A co do klasyfikacji @jan_u , to nazywanie rodziny z trójką dzieci wielodzietną, to jak nazywanie marchewki owocem. Może w przepisach tak stoi, ale czy ktoś w to w ogóle wierzy? Choć tak ma marginesie ciekawa jestem, dlaczego 7, a nie 6 czy 8
pada tu pytanie, skąd bierze się lęk. Mi na kursie przedmałżeńskim, na części o npr, pani prowadząca katoliczka tłumaczyła tak: "o, tu i tu dni płodne, czyli co? Czyli jest ryzyko zajścia w ciążę". kiedy spotkała moje zdziwione spojrzenie powiedziała: "no, yy, ryzyko. No bo jak się akurat nie chce być w ciąży, to jest to ryzyko". Nie było ani słowa o wielkoduszności, otwartości. O przeszkodach. O niczym, tylko o ryzyku.
Słowo "seks" łączy się w tych pierwszych pogadankach (w różnych źródłach, ok, niekatolickich) od razu ze słowem "antykoncepcja". A w Kościele naszym ukochanym słowu "antykoncepcja" przeciwstawia się "npr" czyli idzie to tak: seks -> antykoncepcja -> npr (o ile chcemy "nie grzeszyć"). jest jeszcze jeden schemat myślowy ciąża ->ryzyko -> brak rozumu -> króliki
ja to tak widzę, tak odbieram komentarze, różne artykuły i felietony, pogadanki, nauczanie i wszystko. To jest tłuczone, to są setki usłyszanych komentarzy, obejrzanych filmów, obejrzanych wiadomości. Mam dwoje dzieci. Już przy pierwszym miałam pytania o wpadkę. Już mi policzono 500+, bliscy i dalecy mi już podliczyli budżet. Nie przeszkadza mi to. Ale serio, jedynie tutaj spotkałam się z pomysłem, że w ogóle jakaś otwartość. Neokatechumenów nie znam.
A co do zwierzęcych instynktów - no cóż, jesteśmy zwierzętami, w jakimś sensie, w jakiejś części. Nasze problemy nie wynikają ze "zwierzęcości", a z grzechu.
@jan_u W Polsce wielodzietność już od trojga się liczy.
To, że się tak "liczy" to tylko umowa, w innych policzalnych raczej nie powiesz, że masz czegoś wiele mając 3? No chociażby, ale mam wiele okien do umycia w tym mieszkaniu, myślisz o 3? Wiele dań przygotowałam na święta. 3? Już wiele lat minęło, odkąd nie byłam we Wrocławiu. Mam wiele sukienek! 3! Raczej kilka. Kilka rzadko kiedy, to wiele. Nie wchodząc, kto, kiedy i dlaczego? uznał 3 za wiele, tak na rozum: 1-2 mało, 3-5 średnio i dopiero od 5 w górę tak bardziej wiele. Naprawdę patrząc na rodzinę z trójką dzieci myślisz rodzina wielodzietna?
@Knedelka A co niby masz mówić? Kwestia ile oni chcą czy ile będą mieli dzieci to sprawa tylko między nimi a Bogiem. Nie Twoja.
Tak, racja, to jest ich sprawa. Ale takie podejście do sakramentu jest błędne, tak jak ktoś pisał wcześniej, ogarnięty kapłan po zbadaniu sprawy nie powinien dopuścić do ślubu. I my katolicy mamy siedzieć cicho, czy dawać świadectwo prawdy?
@Knedelka A co niby masz mówić? Kwestia ile oni chcą czy ile będą mieli dzieci to sprawa tylko między nimi a Bogiem. Nie Twoja.
I znów się nie zgodzę KK, to nie jest ja i Mój Bóg, tylko wspólnota ludzi wierzących i jednym z obowiązków katolików, jest grzesznych napominać, dyskretnie w cztery oczy, a nie udawać, że zgorszenia nie ma i to nie nasza sprawa.
@Gosia5 ta klasyfikacja (może lepiej typologia) dużo więcej mówi o psychospołecznych warunkach wychowania dzieci. 1-2 to rodzina malodzietna - glownym "punktem odniesienia" dzieci w rodzinie są rodzice. 3-6 powstaje grupa i w przybliżeniu równowaga relacji dzieci-dzieci i dzieci-rodzice. 7 i więcej relacje dzieci-dzieci są silniejsze niż dzieci-rodzice, a osobisty dostęp do rodziców jest nieco ograniczony. To uproszczenie oczywiście albo typologia jak kto woli, ale wiecej mówi o funkcjonowaniu rodziny niż współczesne troje dzieci- wielodzietni.
@Skatarzyna A kto i gdzie tu zgrzeszył? Kogo trzeba napominać?
Daj Bóg, by nikt w podobnej sytuacji nie zgrzeszył, rozmowa jak najbardziej może być "zapobiegawcza", gdyby to któreś z moich dzieci składało podobne deklaracje, wolałabym porozmawiać.
@j2017, a mogłabyś powiedzieć, jak w praktyce wygląda porozumienie z Bogiem w modlitwie, jeśli chodzi o liczbę dzieci? Bóg Ci powiedział, ej, J2017, ty to jesteś za stara, masz za ciasne mieszkanie nie dam Ci dziecka? Bo ja rozumiem, że dziecka/dzieci ktoś nie chce (hipotetycznego) ale jak to porozumienie z Bogiem osiąga?
Mi nie tyle chodzi o Twoją modlitwę, tylko o modlitwę pary małżeńskiej, jak to może w praktyce wyglądać, to ustalanie z Bogiem i czy w wyniku tego ustalenia Bóg Ci jakoś obiecuje, że Ci dziecko da albo nie? Kiedy i ile?
Komentarz
Dla mnie jak ktoś mimo trudnych warunków finansowych, mieszkaniowych zdrowotnych ma wiecej dzieci- to daje do myślenie. To jest takie boże szaleństwo i zaufanie. A ci, ktorych stać na prywatne szkoły, luksusowe wakacje itp to po prostu taki wybór, mogą sobie pozwolić na fanaberie. Wiem, może to stereotypowe myślenie, ale tak to działa.
Teraz jest wiele udogodnień, duże samochody, pampersy, ciepła woda w krainie itp.
Technicznie łatwiej z prozą życia sobie radzić.
Poza tym psychologowie, mądre książki, wykłady.
To realna pomoc jest.
Nasze dzieci dobrze na siebie wpływają.
Odkad jest Trzecia, Pierwszy i Druga mniej się kloca, rywalizują.
Najstarszy uwielbia bawić sie z Trzecia:)
Domyślam się, o co Ci chodzi. Wiem, że niektóre panie mają traumę porodową. Dla takich jest też cc. Poza tym trzeba walczyć z przyczyną, a nie użalać się nad objawem. Starać się o ludzkie porody szpitalne i refundacje domowych. No lae to osobny wątek.
Wcześniej było pozwolenie od metrażu, a teraz od własnego mieszkania?
Zwykle w małżeństwo sakramentalne wstępują ludzie zdrowi, młodzi, i im się chce żyć. Poradzą sobie, bo są na etapie, że mogą góry przenosić.
A ktoś ściąga ich w dół, wyolbrzymiając nieprawdziwe strachy. Oni jeszcze nie wiedzą, jak jest być rodziną, ale już się muszą zacząć bać.
To nie jest normalne.
Spotkałam w szpitalu chłopca. Leżał w sali z moim synem. Ma 12 lat i cieszy się, że jest jedynakiem, bo dzięki temu jego rodziców stać, by rozwijał swoją pasję (dość drogie hobby). I to, uważacie jest poważny powód??? A nawet jeśli rodzice kłamią (nie sądzę, ton w jakim zarzekła się, że syn nie ma rodzeństwa był raczej jednoznaczny) to taka retoryka prowadzi do egoizmu. Ciekawe, czy ten chłopiec w ogóle będzie chciał mieć dzieci...
To żadne wyliczenia, tylko czyste przypuszczenia, być może jestem zupełnie w błędzie, ciekawa tylko jestem, czy ktoś jeszcze ma podobne spostrzeżenia.
Aż przejrzałam fb z ciekawości i stwierdzam z przykrością , że moje pokolenie jest znudzone 'letniością', bylejakością wiary. W różnych kierunkach idzie, ale zdecydowanie zwolennicy antykoncepcji, aborcji i życia na kocia łapę są w mniejszości, a takich nieokreślonych jednoznacznie osób bardzo malo. Bardzo dużo ludzi z czasów szkolnych i studiów jest bliżej kościoła niz dalej,.co nie znaczy, że było kilka lat temu. Młode pokolenie jest po prostu inne. No chyba nie ma w tym pychy, że nazywam się młodym pokoleniem to co nas wyróżnia to to, że mamy dostęp do neta, szukamy i czytamy, trafiamy na takie artykuły jak ten w temacie i zawsze coś z niego zostaje.
A co do klasyfikacji @jan_u , to nazywanie rodziny z trójką dzieci wielodzietną, to jak nazywanie marchewki owocem. Może w przepisach tak stoi, ale czy ktoś w to w ogóle wierzy? Choć tak ma marginesie ciekawa jestem, dlaczego 7, a nie 6 czy 8
Mi na kursie przedmałżeńskim, na części o npr, pani prowadząca katoliczka tłumaczyła tak: "o, tu i tu dni płodne, czyli co? Czyli jest ryzyko zajścia w ciążę".
kiedy spotkała moje zdziwione spojrzenie powiedziała: "no, yy, ryzyko. No bo jak się akurat nie chce być w ciąży, to jest to ryzyko".
Nie było ani słowa o wielkoduszności, otwartości. O przeszkodach. O niczym, tylko o ryzyku.
Słowo "seks" łączy się w tych pierwszych pogadankach (w różnych źródłach, ok, niekatolickich) od razu ze słowem "antykoncepcja".
A w Kościele naszym ukochanym słowu "antykoncepcja" przeciwstawia się "npr"
czyli idzie to tak: seks -> antykoncepcja -> npr (o ile chcemy "nie grzeszyć").
jest jeszcze jeden schemat myślowy ciąża ->ryzyko -> brak rozumu -> króliki
ja to tak widzę, tak odbieram komentarze, różne artykuły i felietony, pogadanki, nauczanie i wszystko. To jest tłuczone, to są setki usłyszanych komentarzy, obejrzanych filmów, obejrzanych wiadomości. Mam dwoje dzieci. Już przy pierwszym miałam pytania o wpadkę. Już mi policzono 500+, bliscy i dalecy mi już podliczyli budżet. Nie przeszkadza mi to. Ale serio, jedynie tutaj spotkałam się z pomysłem, że w ogóle jakaś otwartość. Neokatechumenów nie znam.
A co do zwierzęcych instynktów - no cóż, jesteśmy zwierzętami, w jakimś sensie, w jakiejś części. Nasze problemy nie wynikają ze "zwierzęcości", a z grzechu.
No chociażby, ale mam wiele okien do umycia w tym mieszkaniu, myślisz o 3? Wiele dań przygotowałam na święta. 3? Już wiele lat minęło, odkąd nie byłam we Wrocławiu. Mam wiele sukienek! 3! Raczej kilka. Kilka rzadko kiedy, to wiele.
Nie wchodząc, kto, kiedy i dlaczego? uznał 3 za wiele, tak na rozum: 1-2 mało, 3-5 średnio i dopiero od 5 w górę tak bardziej wiele.
Naprawdę patrząc na rodzinę z trójką dzieci myślisz rodzina wielodzietna?
Bóg Ci powiedział, ej, J2017, ty to jesteś za stara, masz za ciasne mieszkanie nie dam Ci dziecka?
Bo ja rozumiem, że dziecka/dzieci ktoś nie chce (hipotetycznego) ale jak to porozumienie z Bogiem osiąga?
Albo o wiek?
No powody mozna mnożyc...
A wszystkie ważne
Niektorzy są w tym mistrzami