Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Otwartość na życie

1568101138

Komentarz

  • Dorotak powiedział(a):
    O ciekawe, mam niecałe 30 lat, a na palcach jednej ręki policzę osoby, które się nie modla przed posiłkami lub przynajmniej w niedzielę nie są na Mszy. A gro takich, które bywają częściej lub codziennie. Ciekawe jak sobie dobieramy towarzystwo.
    Ja nie mam na myśli towarzystwa, które sobie dobieram, bo to wiadomo, ze będą ludzie o podobnych przekonaniach. Bardziej mam na myśli tych ludzi, których znam ze szkoły, z pracy - czyli zupełnie przypadkowych. 
    Podziękowali 1MAFJa
  • edytowano maj 2017
    Dorotak powiedział(a):
    O ciekawe, mam niecałe 30 lat, a na palcach jednej ręki policzę osoby, które się nie modla przed posiłkami lub przynajmniej w niedzielę nie są na Mszy. A gro takich, które bywają częściej lub codziennie. Ciekawe jak sobie dobieramy towarzystwo.
    Dorota, ja mam 34 lata i duże hrono znajomych. Poznanych ze tak powiem natiralnoe czyli w szkole, na studiach, w pracy, przez przedszkole córki. Noe unikam żadnych ludzi w zasadzie i do tej pory spotkałam jedna koleżankę i jedna rodzine gdzie z czystym sumieniem mogę powiedzieć ze są ludźmi wierzącymi. Jest jeszcze moja teściowa i brat męża. Brata męża i jego zone miałam za super katolika dopóki nie wyrzygali ze jest za aborcja i IV. Edit, i jeszcze jeden kolega który co niedziele lata do kościoła a 5 lat zyl w grzechu tylko dla własnego widzimisie bo partnerka była gotowa na ślub a wręcz do niego dążyła.
  • @Ojejuju ja jestem jedna,nie ma nas;)
    Dla mnie jak ktoś mimo trudnych warunków finansowych, mieszkaniowych zdrowotnych ma wiecej dzieci- to daje do myślenie. To jest takie boże szaleństwo i zaufanie. A ci, ktorych stać na prywatne szkoły, luksusowe wakacje itp to po prostu taki wybór, mogą sobie pozwolić na fanaberie. Wiem, może to stereotypowe myślenie, ale tak to działa.
     
  • @J2017, to w końcu chodzi o poród, czy o "brak prawdziwego dzieciństwa"?
  • J2017 powiedział(a):

    Otwartość na życie to też kwestia obserwacji swojej rodziny. Moja mama z wielodzietnej rodziny, łatwo nie było i mama miała dość, mówiła że nie miała prawdziwego dzieciństwa. Zawsze mówiła że nie sztuka dzieci naprodukować ale  trzeba myśleć ile dzieci jest się w stanie wychować i wyjaśnić i ubrać. Z rodzeństwa mamy wszyscy mają 1 lub 2 dzieci. Nikt nie chciał mieć więcej. 
    Tak, ale warto się zapytać siebie czy muszę robić tak jak rodzina?
    Teraz jest wiele udogodnień, duże samochody, pampersy, ciepła woda w krainie itp. 
    Technicznie łatwiej z prozą życia sobie radzić.
    Poza tym psychologowie, mądre książki, wykłady.
    To realna pomoc jest.
    Nasze dzieci dobrze na siebie wpływają.
    Odkad jest Trzecia, Pierwszy i Druga mniej się kloca, rywalizują.
    Najstarszy uwielbia bawić sie z Trzecia:)

  • @J2017 , nikt nie rodzi więcej dzieci, niż to konieczne :) Jedna ciąża - jeden poród i ani porodu więcej :) Nawet bliźnięta się rodzi za jednym zamachem :) MSPANC
    Domyślam się, o co Ci chodzi. Wiem, że niektóre panie mają traumę porodową. Dla takich jest też cc. Poza tym trzeba walczyć z przyczyną, a nie użalać się nad objawem. Starać się o ludzkie porody szpitalne i refundacje domowych. No lae to osobny wątek.
  • J2017, tak kredyt koniecznie trzeba spłacić, zwłaszcza ten hipoteczny na 20-30 lat, a poten to już spokojnie można się zacząć rozmnażać! 
    Podziękowali 2Wela tymka
  • Co do srodowiska, to jak najbardziej jestem za tym, zeby i ateistow i obojetnych miec, poza katolikami oczywiscie. Tak, zeby nie kisic sie w swoim sosie, czasem cos wtracic do rozmowy, podac temat dalej. 
  • @kowalka Młodzi ludzie obiektywnie nie mają przeszkód?  Brak mieszkania czy kredyt na 30 lat to jest np.  obiektywna przeszkoda.


    Wcześniej było pozwolenie od metrażu, a teraz od własnego mieszkania?

    Zwykle w małżeństwo sakramentalne wstępują ludzie zdrowi, młodzi, i im się chce żyć. Poradzą sobie, bo są na etapie, że mogą góry przenosić. 

    A ktoś ściąga ich w dół, wyolbrzymiając nieprawdziwe strachy. Oni jeszcze nie wiedzą, jak jest być rodziną, ale już się muszą zacząć bać.

    To nie jest normalne.





  • Z pewnością jest wielu ludzi, którzy nie mogą mieć większej gromadki lub nie chcą z poważnych powodów. Problem jednak polega na tym, że spora część rodziców powody błahe podaje jako poważne. I świat im przyklaskuje. I to my, wielodzietni musimy się tłumaczyć, że nie jesteśmy wielbłądami. To właśnie rodzina wielodzietna powinna być standardem, a małodzietność wynikać z poważnych przyczyn. Jak na razie, to my się musimy tłumaczyć, my jesteśmy postrzegani jako nienormalni. I to jest dramat, to wstrzymuje wielu przed wielodzietnością, to uspokaja sumienia, że dwójka to wielki wyczyn i nic dla siebie i dla ludzkości już nie muszę.
    Spotkałam w szpitalu chłopca. Leżał w sali z moim synem. Ma 12 lat i cieszy się, że jest jedynakiem, bo dzięki temu jego rodziców stać, by rozwijał swoją pasję (dość drogie hobby). I to, uważacie jest poważny powód??? A nawet jeśli rodzice kłamią (nie sądzę, ton w jakim zarzekła się, że syn nie ma rodzeństwa był raczej jednoznaczny) to taka retoryka prowadzi do egoizmu. Ciekawe, czy ten chłopiec w ogóle będzie chciał mieć dzieci...
  • pewnie, że każdy rodzic martwi się o metraż, ciuchy, ciepłe bułeczki i żeby jeszcze zdrowia i cierpliwości starczyło. Tylko jeden się martwi i mówi dzieciom basta, a inny szuka dróg rozwiązania. Bardzo mi zapadło w pamięć zdanie św.Teresy z.Avila wypowiedziane do jej sióstr: "Pielęgnujcie w sobie dobre pragnienia! Nawet jeśli warunki zewnętrzne nie pozwolą Wam ich spełnić będziecie miały wielką zasługę w Niebie! "(parafraza).. Ja mocno wierzę, że jak ktoś pielęgnuje te pragnienia: kolejnych dzieci, dobrej relacji z Mężem, większej samodzielności finansowej i powierza je Panu Bogu samemu robiąc co się da, to z tego będzie tylko dobro, nie znaczy, że zaraz, natychmiast się spełni.
  • Mam wrażenie, że ostatnio widać "otwartość na życie" wśród moich znajomych raczej słabo lub niezwiązanych z Kościołem. Tak jakby ich lęki finansowe po 500 + opadły, a katolickie grono dalej planuje... 
    To żadne wyliczenia, tylko czyste przypuszczenia, być może jestem zupełnie w błędzie, ciekawa tylko jestem, czy ktoś jeszcze ma podobne spostrzeżenia.
  • takie podejście: "tu ściana, tam ściana, w dupie mam, nie pamiętam już nawet czego bym najgłębiej chciał" to prosta droga do deprechy i wegetacji. Wielu w to wpada, oby się w tym stanie nie rozsmakowac;-)
  • kowalka powiedział(a):
    Bedziemy sie przerzucac, co jest marginesem a co nie w kazdym z miast i wsi Polski? 
    Wiadomo, co nie jest marginesem - egoizm, malodusznosc - to jest powszechne. 

    Czy Wy rozmawiacie z kolezankami, przyjaciolkami, znajomymi o tym, że warto się modlić, dbać o spowiedź? Mówicie o tej codziennej nadprzyrodzonej rzeczywistości, w której jesteście zanurzone?
    Czy modlicie się za nie?
    Czy dbacie o Wasze małżeństwa, każdego dnia? Czy rozmawiacie z mężem także na trudne tematy? Czy dbacie, by ta rozmowa miała miejsce wtedy, gdy to bardziej on jest gotowy, niż Wam się chce?
    Czy docieracie do korzenia tych wszystkich lęków i "nie chcę"? Czy wiem, czego się boję i dlaczego nie chcę?

    To wszystko oczywiście się tyczy i mnie, więc:
    Czy rozmawiam z koleżankami, przyjaciółkami i znajomymi, że warto się modlić, dbać o spowiedź? Czy przedstawiam także tę nadprzyrodzoną perspektywę codziennego życia?
    Czy modlę i umartwiam się za przyjaciółki, szczególnie w trudnej sytuacji małżeńskiej lub chore?
    Czy wspieram modlitwą i materialnie dobre dzieła, pomagające małżonkom, rodzinie, chorym?
    Czy słowem zawsze bronię małżeństwa, hojnego przyjmowania dzieci, czy bronię życia od jego zaistnienia do naturalnej śmierci?
    Czy dbam o mojego męża, każdego dnia, i nie jestem dla niego przykra?
    Czy jestem bardziej miła dla przyjaciółek, znajomych niż dla własnej rodziny?

    itd.itd.

    Praca nad sobą nigdy nie jest łatwa. To jest walka przeciw złu, i już. 
    Jakby była łatwa, świat by pięknie wyglądał - bylibyśmy w Niebie.

    Dobra @kowalka rozmawiasz, modlisz się i bronisz, wiem, słuchałem.  Cenię orga głównie z tego względu, że w bezpośrednim spotkaniu jest konkretnie tak, jak tu się pisze, a nierzadko bardziej.
    Podziękowali 1Odrobinka
  • I dalej o czym my mówimy,  otwartość jest obowiazkiem małżonków.  Kilkoro dzieci to skarb (nie każdemu dany), a wielodzietnosc zaczyna się od siedmiorga (naprawdę niewielu doświadczyło). Powodzenia :-)
  • @leyla @Tola @andora odpisze w jednym poście ;)
    Aż przejrzałam fb z ciekawości i stwierdzam z przykrością ;), że moje pokolenie jest znudzone 'letniością', bylejakością wiary. W różnych kierunkach idzie, ale zdecydowanie zwolennicy antykoncepcji, aborcji i życia na kocia łapę są w mniejszości, a takich nieokreślonych jednoznacznie osób  bardzo malo. Bardzo dużo ludzi z czasów szkolnych i studiów jest bliżej kościoła niz dalej,.co nie znaczy, że było kilka lat temu. Młode pokolenie jest po prostu inne. No chyba nie ma w tym pychy, że nazywam się młodym pokoleniem :D to co nas wyróżnia to to, że mamy dostęp do neta, szukamy i czytamy, trafiamy na takie artykuły jak ten w temacie i zawsze coś z niego zostaje. :)
  • A ja widzę, jak ważna była formacja w młodości (dalej jestem młoda, żeby nie było :), oazy, piesze pielgrzymki itp. Osoby, które zainteresowały się głębiej wiarą starają się tą wiarę pogłębiać chociażby w małżeństwie, choć różnie to wychodzi...ale niestety ogrom zatrzymało się na poziomie "pożegnania z kościołem w sakramencie bierzmowania". Przykre.
  • I co mnie ostatnio uderzyło: rozmowa z młodym znajomym, kończy studia. Pyta się, czy chcemy jeszcze dzieci, ja mówię że tak, to oczywiste. A on mi mówi że nas podziwia (!!! mamy tylko 2 dzieci), że z dziewczyną ustalili, że jak coś to tylko jedno, o ile się na nie zdecydują. I takie pary wchodzą w małżeństwo i mówią w przysiędze, że chcą przyjąć potomstwo, którym ich Bóg obdarzy...I co mówić takim osobom?
    Podziękowali 1Katia
  • @J2017 , owszem, to nie liczba dzieci decyduje o zbawieniu, ale jeśli nie chcę więcej dzieci z lenistwa, to nawet jeśli mam 10, to żaden ze mnie bohater. Liczą się intencje.
    A co do klasyfikacji @jan_u , to nazywanie rodziny z trójką dzieci wielodzietną, to jak nazywanie marchewki owocem. ;) Może w przepisach tak stoi, ale czy ktoś w to w ogóle wierzy? Choć tak ma marginesie ciekawa jestem, dlaczego 7, a nie 6 czy 8 :)
    Podziękowali 2jan_u Natalia
  • a.to już nie wolno mówić, że wielodzietnosc jest fajna, każde dziecko jest darem i w ogóle lepiej z domu nie wychodzić swojej rodziny nie pokazywać?
  • pada tu pytanie, skąd bierze się lęk.
    Mi na kursie przedmałżeńskim, na części o npr, pani prowadząca katoliczka tłumaczyła tak: "o, tu i tu dni płodne, czyli co? Czyli jest ryzyko zajścia w ciążę".
    kiedy spotkała moje zdziwione spojrzenie powiedziała: "no, yy, ryzyko. No bo jak się akurat nie chce być w ciąży, to jest to ryzyko".
    Nie było ani słowa o wielkoduszności, otwartości. O przeszkodach. O niczym, tylko o ryzyku.

    Słowo "seks" łączy się w tych pierwszych pogadankach (w różnych źródłach, ok, niekatolickich) od razu ze słowem "antykoncepcja".
    A w Kościele naszym ukochanym słowu "antykoncepcja" przeciwstawia się "npr"
    czyli idzie to tak: seks -> antykoncepcja -> npr (o ile chcemy "nie grzeszyć").
    jest jeszcze jeden schemat myślowy ciąża ->ryzyko -> brak rozumu -> króliki

    ja to tak widzę, tak odbieram komentarze, różne artykuły i felietony, pogadanki, nauczanie i wszystko. To jest tłuczone, to są setki usłyszanych komentarzy, obejrzanych filmów, obejrzanych wiadomości. Mam dwoje dzieci. Już przy pierwszym miałam pytania o wpadkę. Już mi policzono 500+, bliscy i dalecy mi już podliczyli budżet. Nie przeszkadza mi to. Ale serio, jedynie tutaj spotkałam się z pomysłem, że w ogóle jakaś otwartość. Neokatechumenów nie znam.

    A co do zwierzęcych instynktów - no cóż, jesteśmy zwierzętami, w jakimś sensie, w jakiejś części. Nasze problemy nie wynikają ze "zwierzęcości", a z grzechu.

    Podziękowali 1Małgorzata32
  • J2017 powiedział(a):
    @jan_u W Polsce wielodzietność już od trojga się liczy. 
    To, że się tak "liczy" to tylko umowa, w innych policzalnych raczej nie powiesz, że masz czegoś wiele mając 3?
    No chociażby, ale mam wiele okien do umycia w tym mieszkaniu, myślisz o 3? Wiele dań przygotowałam na święta. 3? Już wiele lat minęło, odkąd nie byłam we Wrocławiu. Mam wiele sukienek! 3! Raczej kilka. Kilka rzadko kiedy, to wiele. 
    Nie wchodząc, kto, kiedy i dlaczego? uznał 3 za wiele, tak na rozum: 1-2 mało, 3-5 średnio  i dopiero od 5 w górę tak bardziej wiele.
    Naprawdę patrząc na rodzinę z trójką dzieci  myślisz rodzina wielodzietna? 
  • J2017 powiedział(a):
    @Knedelka A co niby masz mówić? Kwestia ile oni chcą czy ile będą mieli dzieci to sprawa tylko między nimi a Bogiem. Nie Twoja. 
    Tak, racja, to jest ich sprawa. Ale takie podejście do sakramentu jest błędne, tak jak ktoś pisał wcześniej, ogarnięty kapłan po zbadaniu sprawy nie powinien dopuścić do ślubu. I my katolicy mamy siedzieć cicho, czy dawać świadectwo prawdy?
    Podziękowali 2Tusia Katia
  • J2017 powiedział(a):
    @Knedelka A co niby masz mówić? Kwestia ile oni chcą czy ile będą mieli dzieci to sprawa tylko między nimi a Bogiem. Nie Twoja. 
    I znów się nie zgodzę KK, to nie jest ja i Mój Bóg, tylko wspólnota ludzi wierzących i jednym z obowiązków katolików, jest grzesznych napominać, dyskretnie w cztery oczy, a nie udawać, że zgorszenia nie ma i to nie nasza sprawa.
  • @Gosia5 ta klasyfikacja (może lepiej typologia) dużo więcej mówi o psychospołecznych warunkach wychowania dzieci. 1-2 to rodzina malodzietna - glownym "punktem odniesienia" dzieci w rodzinie są rodzice. 3-6 powstaje grupa i w przybliżeniu równowaga relacji dzieci-dzieci i dzieci-rodzice.  7 i więcej relacje dzieci-dzieci są silniejsze niż dzieci-rodzice, a osobisty dostęp do rodziców jest nieco ograniczony. To uproszczenie oczywiście albo typologia jak kto woli, ale wiecej mówi o funkcjonowaniu rodziny niż współczesne troje dzieci- wielodzietni.
    Podziękowali 3mysikrolica Katia Gosia5
  • J2017 powiedział(a):
    @Skatarzyna A kto i gdzie tu zgrzeszył? Kogo trzeba napominać? 
    Daj Bóg, by nikt w podobnej sytuacji nie zgrzeszył, rozmowa jak najbardziej może być "zapobiegawcza", gdyby to któreś z moich dzieci składało podobne deklaracje, wolałabym porozmawiać. 
  • @j2017, a mogłabyś powiedzieć, jak w praktyce wygląda porozumienie z Bogiem w modlitwie, jeśli chodzi o liczbę dzieci? 
    Bóg Ci powiedział, ej, J2017, ty to jesteś za stara, masz za ciasne mieszkanie nie dam Ci dziecka? 
    Bo ja rozumiem, że dziecka/dzieci ktoś nie chce (hipotetycznego) ale jak to porozumienie z Bogiem osiąga?
    Podziękowali 1Katia
  • leyla powiedział(a):
    @J2017, to w końcu chodzi o poród, czy o "brak prawdziwego dzieciństwa"?
    Czy o za małe mieszkanie? 
    Albo o wiek?

    No powody mozna mnożyc...
    A wszystkie ważne ;)
    Niektorzy są w tym mistrzami :)
  • Mi nie tyle  chodzi o Twoją modlitwę, tylko o modlitwę pary małżeńskiej, jak to może w praktyce wyglądać, to ustalanie z Bogiem i czy w wyniku tego ustalenia Bóg Ci jakoś obiecuje, że Ci dziecko da albo nie? Kiedy i ile? 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.