Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Powiedzcie, że to fejk. Czy można ufać Franciszkowi?

1910111214

Komentarz

  • Po ludzku patrząc, chrześcijaństwo jest bardzo słabe. Najpierw była gromadka rybaków, potem pokolenia ludzi, którzy zmagali się ze swoją grzesznością. Nikogo nie można przymusić do wiary, czy karać za apostazję, jak w islamie. W sumie Kościoła już dawno nie powinno być, a jednak trwa przez wieki. Trudno ocenić to inaczej, niż jako przejaw działania Ducha Świętego.
    Podziękowali 3Katia sylwia1974 Aga85
  • Dziękuję za ilustrację do wcześniejszego wpisu.
  • Wiadomo, że się laicyzuje. Dlatego Stowarzyszenie Rodzin bł. Mamy Róży przygotowało wiele projektów skierowanych do młodych ludzi, aby pogłębiać ich wiarę, wiązać mocnej z Kościołem, tworzyć wspólnoty przyjaciół, których łączą wartości. Wszystkich zachęcamy, aby się przyłączyli, aby w swoim miejscu zamieszkania aktywnie przeciwdziałali dechrystianizacji Polski. Odzew jest mizerny. Ale niech pojawi się okazja do narzekania na Kościół i Papieża - wtedy chętnych nie brakuje :(
  • edytowano lipiec 2017
    W temacie zmian; właśnie przeczytałem książkę "Stare i nowe. Esej o roli jednostkowych podmiotów, zmiany i wątpienia w religii."

    Najpierw cytowany tam W. James: W każdym umyśle trwa nieustanna walka między skłonnością do pozostawienia idei w stanie niezmienionym a skłonnością do odnawiania ich. Nasze kształcenie się jest ciągłym kompromisem między czynnikami zachowawczymi i postępowaymi. Każde nowe doświadczenie musi być umieszczone w jakiejś STAREJ kategorii. Bardzo ważną rzeczą jest znalezienie takiej kategorii, która będzie musiała ulec najmniejszej zmianie. Niekórzy rodowici Polinezyjczycy, widząc konie po raz pierwszy w życiu, nazywali je świniami, bo taka była najbliższa kategoria. [...] nie ma nic wspanialszego, począwszy od wczesnego dzieciństwa aż po kres życia, niż umiejętność dołączania nowego do starego, przyjmowania każdego pojawiającego się zagrożenia, które narusza bądź rozsadza nasz dobrze znany zbiór pojęć, nieulegania niezwykłości tego zagrożenia i identyfikowania go jako starego przyjaciela w przebraniu.
  • edytowano lipiec 2017
    I kawałek ze wstępu:

    W XX wieku pewna popularność zdobyło [...] podejście do religii, głoszące, że nie o prawdę w niej chodzi, ale o coś zupełnie innego. Stanowisko to ma dwie odmiany: nieżyczliwą dla religii oraz życzliwą. Zgodnie z pierwszą, preferowaną przez radykalnych neopozytywistów, zdania doktryn religijnych są pozbawione sensu poznawczego [...] a więc ich funkcja sprowadza się jedynie do wzbudzania pewnych reakcji emocjonalnych lub postaw społecznych, którym pozycje należy sytuować znacznie poniżej poznania. Zwolennicy drugiej odmiany, inspirowanej najczęściej filozofia L. Wittgensteina, również odmawiają doktrynom religijnym sensu poznawczego, ale dodają jednocześnie, że chodzi w nich o coś więcej niż o poznanie: o miłość, wspólnotę, postawę wobec wszechświata itd.
    [...] Zmiana polega na groźnej, jak sądzę, deprecjacji poznania, które dawniej uważano za jeden z najważniejszych wyznaczników człowieczeństwa. Chociaż miła mi jest życzliwość wittgensteinistów dla religii, to za zdrowsze uważam podejście neopozytywistów, zakładających, że zdania opisowe doktryn religijnych powinny być zdaniami w sensie logicznym (czyli albo prawdziwymi albo fałszywymi) a skoro nimi nie są, to tym gorzej dla nich. Będę bronił tezy, że zgłaszane przez ludzi religijnych roszczenie do prawdziwości uznawanych przez nich doktryn jest istotnym elementem ich religijności i można je uzasadnić. Jest jednak cena, którą trzeba za to zapłacić, a mianowicie dowartościowanie pojęć zmiany i wątpienia. [...]
    Nie twierdzę więc, że nowe zawsze jest lepsze. Chce tylko wykazać, że w obrębie religii zmiana, także na poziomie doktryny, jest czymś naturalnym. Dawniej takie zmiany następowały powoli i z perspektywy kilkudziesięciu lat życia szeregowych wiernych były niezauważalne. Dzisiaj zwłaszcza dla ludzi kultury zachodniej, są oczywiste, ale zarazem kłopotliwe, bo wiele tradycji religijnych kultywuje przekonanie o niezmienności doktryny. Będę argumentował, że przekonanie to należy osłabić a religijną potrzebę trwałości i stabilności można zaspokoić także bez niego.
  • Zupełny OT, ale mój Kajtek jest jak niektórzy rodowici Polinezyjczycy, każde nowe dziwne zwierze, zanim pozna jego nazwę wrzuca do szuflady dinozaur. Dziś dinozaurem były meduzy.
  • Panuje ogólny rozłam w Kościele w sprawie czy postać papieża Franciszek oznacza Miłosierdzie, czy Sprawiedliwość okazaną przez Boga Kościołowi.

    Za tym że papież jest sprawiedliwą karą wymierzoną Kościołowi przez Boga przemawia: -profanuję Komunię Świętą poprzez udzielanie  jej  osobom, które do tej pory nie miały takiego prawa; -jest proaborcyjny; -wspiera homoseksualistów;  -wspiera rozwodników; -próbuje zdecentralizować Kościół; -wspiera muzułmańskich emigrantów.

    A jednak w tym wszystkim papież pokazuje miłosierdzie ofiarom: aborcji, nadmiernej seksualizacji świata, współczesnych tyranów. W swoich działaniach tak bardzo lekceważy Bożą Sprawiedliwość jak świat lekceważy Boże Miłosierdzie. Bo to właśnie Boże Miłosierdzie pozwoliło Świętym Kościoła głosić Dobrą Nowinę wśród ludzi żyjących zdala od Boga, często bardzo niebezpiecznych zbrodniarzy.

    Świat teraz bardzo potrzebuje Bożego Miłosierdzia. Wynika to z prostego faktu że wychodzenie z przeróżnych struktur zła (uzależnień, nawyków, błędów w myśleniu) trwa przeciętnie tak długo, jak trwało wchodzenie. Prawda jest taka że jeżeli ktoś trwa w nałogu (np alkoholizmu) przez 15lat, to wychodzenie z tego nałogu też będzie trwało w przybliżeniu tak samo długo. Obecnie ludzkość tkwi bardzo głęboko w grzechu.

    Bardzo ważne jest czy ludzkość będzie potrafiła przyjąć to co papież Franciszek przynosi ze sobą. Bez oceniania, buntu itp. Bóg często przemawia do ludzi zarówno przez wielkich świętych, jak i wielkich grzeszników.

    http://biznesinfo.pe.hu/wiara/milosierdzie-i-sprawiedliwosc-papiez-franciszek/
  • Pier****cie Hipolicie.

    Franciszek nie jest proaborcyjny, ani progejowski, ani nie profanuje Najświętszego Sakramentu i tak dalej. Realizuje misję Kościoła we współczesnych czasach, kiedy każdy jest sam dla siebie najwyższym autorytetem, kiedy ludzie wybierają antychrześcijańską kulturę i demokratycznie umacniają ją przez normy prawne. Świat jest przeciw Papieżowi, ludzie są przeciw Papieżowi, a jednak on niestrudzenie szuka drogi do ich serc.


    Podziękowali 3Aga85 Biznes Info Malena
  • Czyli w tym moim wpisie nie widać obrony Franciszka?
  • "Za tym że papież jest sprawiedliwą karą wymierzoną Kościołowi przez Boga"

    To akurat jest zwyczajną herezją.
    Podziękowali 1sylwia1974
  • edytowano wrzesień 2017
    No to jak nazwać poprawnie fakt, że w historii Kościoła byli papieże, postępujący wbrew naukom Jezusa? Przecież to jest prawda i Bóg dopuścił by tak było. Czyż Bóg nie przysyłał ludziom takich papieży aby się opamiętywali? Tak samo jak dopuszcza np wojny?

    Ja nie wiem jaki naprawdę jest Franciszek. Jednak widzę dużo dobrego w jego pontyfikacie. Między innymi to że prawdopodobnie swoim postępowanie powoduje zwrócenie większej uwagi na Miłosierdzie niż Sprawiedliwość Bożą.

    Zgodnie z tematem odpowiem. Zdecydowanie można ufać Franciszkowi. Jednak aby nie zgrzeszyć zbytnią naiwnością należałoby najpierw zaufać Jezusowi. Potem, mając takiego obrońce można pozwolić sobie na różne pomyłki. A błędnie oszkalować kogoś prawdopodobnie przyniesie więcej zła. Polecam tą piękną modlitwę. Wytłuściłem te bardziej wyjątkowe w/g mnie fragmenty.

    http://biznesinfo.pe.hu/wiara/dolindo-modlitwa/

  • Oczywiście, że papież może grzeszyć, jak ja i Ty. Ale nie można powiedzieć, że Bóg wybrał na obecne czasy Franciszka aby:
    a) był karą
    b) dla Kościoła

    To wysadza w powietrze wszystko, co wiemy o relacjach Trójcy Przenajświętszej i Kościoła.
  • Bardziej niż karą myślę że pokutą. I to pokutą w sensie nawróceniem tak jak to jest w pierwotnym znaczeniu greckiego metanoia, czyli zmiana myślenia, które tłumaczy się jako pokuta. Przecież zgodnie z przekazem z Fatimy Bóg pragnie pokuty od ludzi.

    A pokutę w potocznym znaczeniu rozumie się jako kara. I jak tu chrześcijanie mają się dogadać, jak różnie rozumieją ten sam wyraz?



  • Kościół dostaje Piotra na każde czasy. Jeżeli zastanowić się nad strategią Franciszka, to jest jedyną właściwą w sytuacji buntu elit przeciw Chrystusowi. Papież zamiast do nich idzie więc na peryferia, do osób odrzuconych i wykluczonych. Z nich powstaje nowa społeczność katolicka. Może gorzej wykształcona, może brzydziej pachnąca, ale pełna żywej wiary.
    Podziękowali 4Joannna Lome Malena Berenika
  • I co najciekawsze - dużo bliższa Apostołom, niż w czasach, kiedy Kościół był powiązany z władzą feudalną i kiedy musiał sam taką władzę udawać.
    Podziękowali 3sylwia1974 Malena Berenika
  • Am haarec w czasach Chrystysa.
  • edytowano wrzesień 2017
    Maciek_bs powiedział(a):
    Kościół dostaje Piotra na każde czasy. Jeżeli zastanowić się nad strategią Franciszka, to jest jedyną właściwą w sytuacji buntu elit przeciw Chrystusowi. Papież zamiast do nich idzie więc na peryferia, do osób odrzuconych i wykluczonych. Z nich powstaje nowa społeczność katolicka. Może gorzej wykształcona, może brzydziej pachnąca, ale pełna żywej wiary.
    Ciekawe czy np z emigrantów też powstanie nowa społeczność katolicka? Przecież to mało prawdopodobnie: oni traktują katolicyzm, jak my judaizm.
    Jakie elity masz na myśli? Czy myślisz że elity kościelne też odchodzą od Jezusa? A może przynajmniej część z nich pragnie powrócić do Niego?

    @Berenika, nie bardzo rozumiem, kto jest tym motłochem.
  • Odchodzą od Jezusa elity polityczne i kulturalne. Ale to dobrze, przez wieki wydawało się, że ich sojusz z Kościołem jest korzystny dla wszystkich stron, ale tak naprawdę to one bardziej na tym korzystały, prowadząc jednocześnie niemoralne życie. A tymczasem Kościół ma być solą do posolenia świata, a nie totalną organizacją, która stara się przez kulawe kompromisy być pozornie obecna wszędzie.

    Elity kościelne przechodzą przemianę. Coraz mniej mogą mieć przywilejów, a coraz więcej ciężkiej pracy i prześladowań. Zmienia się zatem element ludzki, coraz mniej jest koniunkturalistów, a coraz więcej apostołów.
    Podziękowali 3Joannna Madika ewaklara
  • Ludzie, odchodząc od Kościoła, narażają swoje zbawienie, a przecież po to Kościół miał iść na cały świat, żeby to zbawienie oferować. Dziwne dziwności...
  • I Kościół cały czas głosi Dobrą Nowinę - tym, którzy chcą jej słuchać. Paradoksalnie dzięki temu więcej osób ma szansę na zbawienie, niż w modelu "cuius regio, eius religio", kiedy ludzie odgrywali teatrzyki religijnych pozorów, aby zapewnić sobie lepsze życie doczesne. 
    Podziękowali 1ewaklara
  • Innymi słowy: Kościół dąży do tego aby stać się narzędziem Miłosierdzia (a nie Sprawiedliwości) Bożego. I ku temu prowadzi go papież Franciszek. No bo w jaki inny sposób można uchronić świat od zepsucia (posolić go)?

    Jezus nie poprowadził tłumów, które za nim szły, do walki. Walkę zostawił Bogu. To raczej Bóg uchronił pierwszych chrześcijan przed zagładą niż oni to sobie wywalczyli. Obecnie większy nacisk kładzie się na męczeństwo chrześcijan, a zapomina się że w większości pragnęli oni takiej śmierci. Doświadczyli na sobie Miłosierdzia Bożego i dlatego, z wdzięczności, oddawali swe życie.

    Ja jednak uważam, że Kościół odszedł od nauk Pana Jezusa, w stronę, która dobrze jest widoczna na przykładzie najbardziej trwałej herezji jaką jest Islam. Jak zdobył władzę w świecie to zamienił miłosierdzie na sprawiedliwość. Trochę to przypomina postawę Mahometa w Mekce, a potem w Medynie >:)
  • Zadziwiasz mnie, mon ami. Nie wiedziałem, że w Kościele holenderskim czy francuskim elity stanowiły tak potężny procent wiernych, że po ich odejściu zostało ledwie kilka procent praktykujących. Myślałem, że elity to raczej wąskie grono i że właśnie na tym polega elitarność.
    Podziękowali 1DaddyPig
  • Maciek_bs powiedział(a):
    I Kościół cały czas głosi Dobrą Nowinę - tym, którzy chcą jej słuchać. Paradoksalnie dzięki temu więcej osób ma szansę na zbawienie, niż w modelu "cuius regio, eius religio", kiedy ludzie odgrywali teatrzyki religijnych pozorów, aby zapewnić sobie lepsze życie doczesne. 

    Kościół powinien jednak za wszelką cenę dążyć do zbawienia jak największej liczby ludzi, różnymi środkami. Aby zostać uratowanym od piekła, nie trzeba tak wiele. A głęboką motywację człowieka zna jedynie Bóg. Dlaczego chciałbyś osądzać czyjąś wiarę i dlaczego wyzywasz innych?
  • edytowano wrzesień 2017
    To może również depopulację uznać za sukces i krok we właściwym kierunku? Rozmnażają się tylko ci, którzy naprawdę chcą, a nie wszyscy.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.