Z filmiku taki cytat (mniej więcej zapis słowa mówionego): I tutaj w tej kwestii potrzeba dużej roztropności. Ta roztropność jest oczywiście czasami wytłumaczeniem naszego wygodnictwa, bo nie chce nam się podejmować jakiegoś trudu. Ktoś cały czas mówi, że jest niegotowy na dziecko, więc współżyje tak, by unikać potomstwa i wtedy jest to oczywiście czymś niedobrym. Ale też z drugiej strony, jeśli ktoś chce po prostu kusić Pana Boga i na zasadzie po prostu ile tych dzieci się tylko da, jakoś tam Pan Bóg musi zaradzić – to też tak nie może być. Bo trzeba podjąć odpowiedzialność za te dzieci, trzeba je wychować, dać im to, co konieczne do wzrostu, do rozwoju. To też trzeba brać pod uwagę.
Muszę się napić chyba , bo nie chwyciłam tej głębi a pol dnia to na trzeźwo probowałam rozkminić.
Może jak huknę do studni to echo odpowie.
Nie wiem, może ten ksiądz ściemnia, że oto tradycyjne spojrzenie przedstawia, ale cytat jest w miarę wierny. Natomiast świat się zmienia: gdyby mojej prababci ze wsi 50 lat temu przeczytać ten wątek, to by pewnie miała poczucie, że rozmawiają prostytutki. A nas już to nie mierzi, nie? Mam wrażenie, że już się kijem Wisły nie zawróci i stosunek do seksu się nie zmieni. Będzie traktowany przede wszystkim jako rozrywka, a dzieci jako ciężar podlegający reglamentacji. A Kościół próbuje walczyć o co się da w tym temacie.
(...)Mąż niech pełni swą powinność wobec żony, podobnie i żona wobec męża. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale jego żona. Nie unikajcie się nawzajem, chyba że za obopólną zgodą, na jakiś czas, aby oddać się modlitwie. Potem znów bądźcie razem, aby szatan nie kusił was rozpustą. Mówię o tym nie w formie nakazu(...)
Zawsze jest ryzyko, że dziecko po porodzie umrze albo ww ciaz jeszcze. Zawsze trzeba się z tym liczyć i ufac Bogu. A im więcej dzieci, tym wieksze ryzyko że takie właśnie cierpienie dotknie właśnie nas....
,,nigdy nie był nakaz..." Właśnie o tym mówię, nie było zakazu, sw Paweł też nie zakazywał.... Ale zawsze było zniechęcanie i swego rodzaju obrzydzanie. Seks jako coś, czego lepiej nie robić. Tymczasem seks jest jak jedzenie, sam w sobie nie jest zły, może być użyty do złych lub dobrych celow...tak jak jedzenie. Tylko tyle i aż tyle.
Tylko że bez jedzenia żyć się nie da a bez seksu owszem
Nie wiem, może ten ksiądz ściemnia, że oto tradycyjne spojrzenie przedstawia, ale cytat jest w miarę wierny. Natomiast świat się zmienia: gdyby mojej prababci ze wsi 50 lat temu przeczytać ten wątek, to by pewnie miała poczucie, że rozmawiają prostytutki. A nas już to nie mierzi, nie? Mam wrażenie, że już się kijem Wisły nie zawróci i stosunek do seksu się nie zmieni. Będzie traktowany przede wszystkim jako rozrywka, a dzieci jako ciężar podlegający reglamentacji. A Kościół próbuje walczyć o co się da w tym temacie.
Problem w tym , że po samym tym cytacie czy Kościół w ogole ma jakiekolwiek pojecie o co chce walczyć.??? Bo nijak nie widzę woli walki o cokolwiek na podstawie tego cytatu. Ale to ja.
Nie wiem. Wg mnie to jest bardziej złożony problem niż tylko stosunek do tzw. regulacji poczęć. Odpowiedz sobie na pytanie, czy dziś posiadanie dziecka jest trudniejsze, czy łatwiejsze niż np. 100 lat temu na wsi? W grę wchodzi stosunek otoczenia do większej liczby dzieci, owszem. Ale. Bardzo ważne jest to, co pisze Monia - dziś kobiety czują się osobiście odpowiedzialne za poronienia czy śmierć dzieci w jakiś absurdalny sposób. Dla dzieci świat każe zapewniać rzeczy, o których naszym dziadkom się nie śniło - w kwestii "psychologicznej", dóbr materialnych, edukacji, rozwoju fizycznego. Dzieci nie stanowią już w mentalności świata zabezpieczenia emerytalnego. Nie stanowią siły roboczej. Wreszcie - nie jest konieczne ciągłe płodzenie, by przeżyły niektóre. Kobiety czują presję na jakąś formę realizacji poza domem jeszcze w okresie bycia płodną. Ludzie mają świadomość co do wpływu ciąży na zdrowie kobiety i czują się odpowiedzialni za te skutki. Kosmiczny odsetek cesarek, zanikająca kultura rodzenia. Wymieniać dalej?
Większość z powyższych rzeczy nie ma charakteru czegoś niegodziwego per se, by Kościół miał sprzeciwić się temu w formie jakiegoś zakazu. Pozostaje odwołanie się do rozumu. Ale, jak widać, w takich warunkach czy okolicznościach racjonalny wybór u większości ludzi to będzie regulowanie poczęć.
Dla mnie miarą problemu jest choćby to, że wielodzietni.org często muszą się odwoływać do teologii "człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi", bo czują się przymuszeni do usprawiedliwienia swoich wyborów. Ten ksiądz, jak widać, nie prezentuje takiego stanowiska - pewnie dlatego, że ono tradycyjne nie jest
@Anawim , historycznie i demograficznie , kobiety nigdy nie chciały miec dużo dzieci.
"Planowane zaludnienie " to doskonała lektura opisu historyczno - demograficznego.
Posiadanie wiekszej liczby dzieci zawsze obciążało kobiety pod każdym względem. Różnica tylko w rozwoju medycyny, opieki nad ciężarną i noworodkiem , wynalezienie kilku leków ratujacych życie i chroniacych od umierania na choroby , ktore obecnie się leczy a dawniej umierano ( np penicylina czy antybiotyki ogólnie) Rozwoj przemysłowy itp. Higiena rąk, kiedyś w ogóle nieistotna.
Ale kobiety nie chciały być "uwiązane" przy dzieciach zawsze.
Mnie to bardzo nurtuje, jak to kiedyś było, kiedy dzieci tak powszechnie umierały. I wydaje mi się, że owszem, kobiety przeżywały to mniej boleśnie niż dziś. Może dlatego, że były bardziej religijne, może bardziej na to gotowe, bo zdarzało się to tak często, a może jednak dlatego, że dzieci nie były centrum ich życia. Mnie się wydaje, że gdybym straciła dziecko, oszalałabym. Nie wierzę, że z doświadczenia śmierci kilkorga dzieci można wyjść bez szwanku na psychice, a dawniej jednak tak było.
AB w punkt. Smierć jest niemile widziana już nawet w tradycyjnie wierzących rodzinach dzieci na pogrzebach nie ma! Moja ciocia i wujek zginęli 3 lata temu w upadku drogowym. Na pogrzebie były tylko nasze dzieci (wówczas 5 i 2 lata) , może jeszcze jakaś dwójka.. a ludzi tłum na samej stypie 70 chyba..dzieci nie można brać na pogrzeb bo to trauma za duże przeżycie.. można natomiast kupować im lalki w trumnach pokazywać bajki o zombie i wysylac na bale hallowinowe.u mojej babci w książkach o życiu ( prababci gwoli ścisłości , w których jej pokolenie to najmłodsze a wcześniejsze 3 czy 4) to ta smierć była bolesna i nikt nie pomijał tych dzieci które zmarły po urodzeniu. W takiej książce co mam w maszynopisach to jakaś moja praprababcia straciła dwóch jednego dnia. Najstarszego przygniotło drzewo chyba przy robocie, 18 latek .. ona go poszła ratować jakoś (chyba do dra czy jakoś tak nie pamietam) a ojciec najmłodszemu w tym czasie śmiałe mleko podał . Zmarł ten najstarszy i najmłodszy.. podwójna straszna tragedia.. podobnie jak przy epidemii cholery gdzie główna bohaterka ( moja praprababcia z drugiej strony ) traci dwie córki. A sama jak i mąż , a także syn i córka ledwo uchodzi z życiem. No zawsze ryczymy razem z nimi jak czytamy. Nie da się inaczej. To co pomagało tym ludziom to chyba to ze po pierwsze bardziej stali nogami na ziemii niż to teraz ma miejsce, ale mieli nie tyle religijność co na prawdę żywa wiarę.. mnie to zdumiewa jak to zanikło w takim powszechnym sensie w ciągu jednego - dwóch pokoleń. Komuna chyba swoje zrobiła.
@Maciek_bs Ksiądz się plącze z powodu nieudanej próby omijania filozofii. Najpierw mówi że Pan Bóg dał nam wabik (przynętę z haczykiem?), potem całkiem konsekwentnie i już całkiem bezmyślnie palnął że Pan Bóg nas oszukuje(!) stwarzając nas w taki sprzeczny sposób, wreszcie mówi że Pan Bóg nas nie oszukuje, chociaż jednak to robi, ale w cudzysłowie. Dalej wszystko naprawia mówiąc że:przyjemność jest dobra jeśli czyn jest dobry. I dalej: wartość moralna przyjemności zależy od czynu któremu ta przyjemność towarzyszy.(...) jeżeli czyn jest według woli Bożej, jeżeli jest zgodny z Bożym planem, jeżeli jest zgodny z naturą przez Pana Boga stworzoną, to wtedy oczywiście przyjemność która temu czynowi towarzyszy jest również czymś moralnie dobrym(...) Św. Tomasz z Akwinu uczy, że jeśli działanie ma być doskonałe, to dobremu czynowi powinna towarzyszyć przyjemność. Niekiedy się zmuszamy żeby coś dobrego zrobić, ale to nie jest stan idealny. W Niebie po zmartwychwstaniu nasze zmysły będą wyostrzone i zdolność odczuwania przyjemności będzie większa zależnie od stopnia świętości.
Bzdura, że tak nie przeżywali. Kilka lat temu, sąsiadka staruszka , chłopka, opowiadała mi, ze umarło jedno z jej dzieci, paromiesięczne. Lata wojenne. Łzy polały się ciurkiem.
Mój dziadek był najmłodszym z rodzeństwa, swych maleńkich sióstr nie mial szansy nawet poznać a chodzi na ich groby mimo swoich 90 lat i przed listopadem kazał synom płyty nagrobne poprawić. Są trzy maleńkie groby, każdy ma przeszło 90 lat.
Komentarz
Natomiast świat się zmienia: gdyby mojej prababci ze wsi 50 lat temu przeczytać ten wątek, to by pewnie miała poczucie, że rozmawiają prostytutki. A nas już to nie mierzi, nie? Mam wrażenie, że już się kijem Wisły nie zawróci i stosunek do seksu się nie zmieni. Będzie traktowany przede wszystkim jako rozrywka, a dzieci jako ciężar podlegający reglamentacji. A Kościół próbuje walczyć o co się da w tym temacie.
Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim,
Moja droga Orszulo, tym zniknieniem swoim!
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:
Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.
Tyś za wszytki mówiła, za wszytki śpiewała,
Wszytkiś w domu kąciki zawżdy pobiegała.
Nie dopuściłaś nigdy matce się frasować
Ani ojcu myśleniem zbytnim głowy psować,
To tego, to owego wdzięcznie obłapiając
I onym swym uciesznym śmiechem zabawiając.
Teraz wszytko umilkło, szczere pustki w domu,
Nie masz zabawki, nie masz rozśmiać się nikomu.
Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje,
A serce swej pociechy darmo upatruje.
Ale. Bardzo ważne jest to, co pisze Monia - dziś kobiety czują się osobiście odpowiedzialne za poronienia czy śmierć dzieci w jakiś absurdalny sposób. Dla dzieci świat każe zapewniać rzeczy, o których naszym dziadkom się nie śniło - w kwestii "psychologicznej", dóbr materialnych, edukacji, rozwoju fizycznego. Dzieci nie stanowią już w mentalności świata zabezpieczenia emerytalnego. Nie stanowią siły roboczej. Wreszcie - nie jest konieczne ciągłe płodzenie, by przeżyły niektóre. Kobiety czują presję na jakąś formę realizacji poza domem jeszcze w okresie bycia płodną. Ludzie mają świadomość co do wpływu ciąży na zdrowie kobiety i czują się odpowiedzialni za te skutki. Kosmiczny odsetek cesarek, zanikająca kultura rodzenia. Wymieniać dalej?
Większość z powyższych rzeczy nie ma charakteru czegoś niegodziwego per se, by Kościół miał sprzeciwić się temu w formie jakiegoś zakazu. Pozostaje odwołanie się do rozumu. Ale, jak widać, w takich warunkach czy okolicznościach racjonalny wybór u większości ludzi to będzie regulowanie poczęć.
Dla mnie miarą problemu jest choćby to, że wielodzietni.org często muszą się odwoływać do teologii "człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi", bo czują się przymuszeni do usprawiedliwienia swoich wyborów. Ten ksiądz, jak widać, nie prezentuje takiego stanowiska - pewnie dlatego, że ono tradycyjne nie jest
http://ekonomiczna24.osdw.pl/ksiazka/WALENTY-MAJDANSKI/PLANOWANIE-ZALUDNIENIA,ekonoIZUMYAHA
Dobrze się to czyta?
Ksiądz się plącze z powodu nieudanej próby omijania filozofii. Najpierw mówi że Pan Bóg dał nam wabik (przynętę z haczykiem?), potem całkiem konsekwentnie i już całkiem bezmyślnie palnął że Pan Bóg nas oszukuje(!) stwarzając nas w taki sprzeczny sposób, wreszcie mówi że Pan Bóg nas nie oszukuje, chociaż jednak to robi, ale w cudzysłowie.
Dalej wszystko naprawia mówiąc że: przyjemność jest dobra jeśli czyn jest dobry. I dalej: wartość moralna przyjemności zależy od czynu któremu ta przyjemność towarzyszy.(...) jeżeli czyn jest według woli Bożej, jeżeli jest zgodny z Bożym planem, jeżeli jest zgodny z naturą przez Pana Boga stworzoną, to wtedy oczywiście przyjemność która temu czynowi towarzyszy jest również czymś moralnie dobrym(...)
Św. Tomasz z Akwinu uczy, że jeśli działanie ma być doskonałe, to dobremu czynowi powinna towarzyszyć przyjemność. Niekiedy się zmuszamy żeby coś dobrego zrobić, ale to nie jest stan idealny. W Niebie po zmartwychwstaniu nasze zmysły będą wyostrzone i zdolność odczuwania przyjemności będzie większa zależnie od stopnia świętości.
Łzy polały się ciurkiem.