Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Koronoabsurdy medyczne. Inne też :)

1457910

Komentarz

  • edytowano wrzesień 2020
    Na NFZ . 

    Moje pytanie .. może ktoś  zna odpowiedz . Lekarka w końcu zadzwoniła przed chwilą . Dzwoniłam on poradę w sprawie córki .  Moja 14  letnia córka , miała robione badania  na tarczyce TSH I ft4 . FT4 wyszło niskie . Chciałam dzisiaj żeby poszerzyła diagnostykę i dała skierowanie na przeciwciała bo u nas w rodzinie wszystkie kobiety po stronie męża i mojej ( oprócz mnie ) mają hashimoto .lekarka odmówiła ponieważ nie ma kompetencji w tym zakresie i tylko specjalista Endokrynolog może zlecić dalsze badania . Tłumacze że trzeba długo czekac do endo bo rok na NFZ . Bez echa . 
    Na pruwatną wizytę u nas czeka się 9 miesięcy do endo .


    Zadzwoniłam do mojej ginekolog i poprosiłam o pomoc. Bez problemu córka może przyjść jako pacjentka i wypisze skierowanie na wszystkie badania .


    czy rzeczywiście lekarz rodzinny nie ma kompetencji ?? Słyszałam , ze kiedys w tv mówili że te kompetencje zostały rozszerzone żeby nie  generowały się niepotrzebne kolejki do specjalistów .



  • Rodzinny może dać na usg tarczycy, u mojej córki właśnie usg wskazało na zapalenie (tsh, ft3,4 były w normie). Sama dorobiłam ATPO, żeby mnie nie mogli zbyć z leczeniem. (ATG już nie robiłam, bo ja mam przeciwciała ATPO więc zaczęłam od tych).  
  • Mój lekarz rodzinny twierdzi, że tylko badanie  TSH może zlecić . 
  • Ciekawy artykuł - faktycznie, bajzel na kółkach tam macie.

    Koronawirus w Polsce. Martyna opisuje bałagan i nieprzestrzeganie wytycznych w szpitalu dziecięcym na Żwirki i Wigury w Warszawie

    https://parenting.pl/koronawirus-w-polsce-martyna-opisuje-balagan-i-nieprzestrzeganie-wytycznych-w-szpitalu-dzieciecym-na-zwirki-i-wigury-w-warszawie
  • https://m.gazeta.pl/0,0.html?mtpromo=enc02qhrmpup536udraocblescrjdksifjficroec2jemjngdyagwjmudrqmcblct2ehxrmgd3ig2ri&utm_campaign=amtpc_FB_Gazeta
    Córka od połowy września tradycyjnie pociąga nosem. Dokładnie czyści nos przed wyjściem do szkoły. Boi się, że jak ktoś zauważy, że ma katar, to zostanie odesłana do domu. Mówi mi, że wszystkie dziewczyny z jej klasy wychodzą do łazienki, jak chcą wysmarkać się.
  • Nasz licealista 3 dxien w domu. Lekko kaszle. Do szkoly nie chodzi z obawy, ze zaraz go odeślą
  • U nas chwilowo spokój ale boje się codziennie rano jak wstają dopytuje czy coś boli itd.. a one poranny ból gardła katary bo to suche powietrze 
  • Przeczytałam ten opis szpitala na Żwirki wklejony przez @Klarcia. Moim zdaniem świadczy to o tym, że lekarze już wiedzą, że wirus nie jest groźny i to cała ta procedura to jest pic na wodę. Bardzo dużo dzieci w Warszawie teraz choruje- moja trójka miała gorączkę tydzień temu, katar, lekki kaszel. Oby więcej rozsądnych lekarzy.
    Podziękowali 1nowa
  • Dziś naszego syna zamknęli w szkolnej izolatce, bo kaszlnął oraz zmierzono, że ma 37,1. Szok dla chlopaka...
    Po moich telefonach  i wpisach na librusie wypuscili z więzienia=szkoły, aby samodzielnie wrócił do domu.
    Dotarl caly i zdrowy
    Podziękowali 3Rogalikowa Rejczel madzikg
  • A ja porównałam sobie odczyty temperatury u córki - elektronicznym na czole 38 st., pod pachą elektronicznym dotykowym 10 sekundowym- 36,3 stopnie. Tyle o dokładności pomiaru powszechnie używanymi nieskalibrowanymi termometrami bezdotykowymi. 
    Podziękowali 1Rejczel
  • Umrzeć można na raka, zawał i inne choroby, ale nawet z powodu grypy nie jest tak strasznie - dla bliskich, bo zmarłemu jest już wszystko jedno - jak w przypadku Covid-19.
    Nie można pożegnać się z osobą umierającą. A później jest już tylko coraz gorzej.

    "Klaudia Stabach, WP Kobieta: Z powodu zarażenia koronawirusem zmarło w Polsce już ponad 500 osób. Co dzieje się z ich rzeczami osobistymi?

    Michał, sanitariusz: Wszystkie ubrania, torba, środki higieniczne trafiają do czerwonych worków, czyli przeznaczonych do przechowywania zakażonych przedmiotów. Później trafiają do utylizacji. Jedyne, co jest zdejmowane to obrączka czy kolczyki, które później dezynfekujemy i przekazujemy rodzinie.

    A co z dokumentami osobistymi?
    Dokumenty również muszą zostać przekazane. Dezynfekujemy je razem z telefonem i biżuterią. Z procedur przygotowanych przez ministra zdrowia wynika, że powinno unikać się przebierania zwłok do pochówku.

    Jak to wygląda w praktyce?
    Nie przebieramy zmarłych, którzy byli zakażeni, tylko od razu wkładamy ich do specjalnych worków w tym, co mieli na sobie, szczelnie zamykamy i przenosimy na specjalny wózek do przewożenia zwłok."


    Z tego co wiem, to w Polsce i Niemczech, podczas lockdown, można było zmarłego pochować tradycyjnie, chociaż na uroczystości mogło być zaledwie kilka osób. Natomiast we Włoszech i Hiszpanii, zwłoki zapakowane w worki, wkładane do trumien lub nawet nie, były odwożone do krematorium. Rodzina dostawała informację, gdzie spoczywa bliska im osoba.
  • Klarcia powiedział(a):
    Umrzeć można na raka, zawał i inne choroby, ale nawet z powodu grypy nie jest tak strasznie - dla bliskich, bo zmarłemu jest już wszystko jedno - jak w przypadku Covid-19.
    Nie można pożegnać się z osobą umierającą. A później jest już tylko coraz gorzej.

    Wiesz u nas był  problem z pożegnaniem się z osobą   która odchodzi  na inną chorobę niż covid, nie było  opieki czyli był problem  z  nakarmieniem takiej osoby z pielęgnacją  takiej osoby , ba nie bylo komu podać  leków  osobie np po wylewie .
    Weź  sobie wyobraź leży  ktoś  w szpitalu na oddziale  rechabilitacyjnym po wylewie ma leki od neurologa ktore ma brać  ma dietę  itp i przez 3 tygodnie  nie ma podanych lekarstw bo panie nie dają bo nie ,dieta też szpitalna czyli nie koniecznie  dopasowana,  dodatkowo  po wylewie ma ta dziewczyna  niedowlaď we wszystkich konczynach czyli nie zje   samodzielne nie skorzysta z roalety ,i mamy glodna nie da rady ćwiczyć  nie ma poprawy jest wprost  pogorszenie  stanu zdrowia  mamy odpażenia rany bo przecież  nikt nie będzie  sprawdzał  kiedy pieluchy zmieniać  tylko zaklada sie po 2 pampersy  na raz . Normalnie  przy takich osobach jest codziennie  ktoś  z rodziny  i 1 daje lekarstwa 2 pomaga zjeść 3 pomaga skorzystać z  toalety  ,zmieni pieluchy na czas 4 pomoże  zmienić  pozycję  itp. Z racji  covidu  nie można było wejść  do szpitala ani nic podać  ni nic kompletnie nic , i nie mówię  tu o oddziałach  szpitalnych gdzie  są  osoby zarazone  covid , czy coś takiego  to jest farsa 
    Podziękowali 4Izka Wela isza Rogalikowa
  • edytowano wrzesień 2020
    Dokładnie @nowa dobrze strescilas obecny stan w szpitalach.
    Poza tym @Klarcia twoje zdanie: "Umrzeć można na raka, zawał i inne choroby, ale nawet z powodu grypy nie jest tak strasznie - dla bliskich, bo zmarłemu jest już wszystko jedno - jak w przypadku Covid-19." Tego się nawet skomentować nie da bez użycia wulgaryzmu. Porównywanie i ocenianie czyjejś śmierci, Ty się lecz kobieto ! 
    Ps mojego męża kolegi syn umiera na raka i nie jest mu wszystko jedno i rodzina nie uważa że to nie jest straszne - idź powiedz to swoje zdanie temu dziecku i jego rodzinie, niech się cieszą że ich covidowa śmierć minęła i lepszą mają 
  • @Agnicha , no właśnie . Moja gin nie ma specjalizacji w endokrynologii . 
    Ma jadnak więcej  oleju w głowie albo po prostu gin  mogą zlecać badania hormonalne w tym tarczycy . 
    Podziękowali 1Izka
  • Strach teraz chorować w tej epidemii... A ja mam mieć CC z początkiem listopada pewnie w samym szczycie. Jeśli wszystko będzie dobrze i po dwóch dniach wyjdziemy do domu to jakoś przeżyje ale co jak jest trudniej, jakieś komplikacje... Albo matkę wypisują a dziecko zostaje i odwiedzić nie wolno.
  • @Polly , nie nakręcaj się negatywnie . Kobiety w ciąży nie powinny wchodzić na ten wątek ;-)
    Podziękowali 1Polly
  • @Agmar

    Ja nie twierdzę, że śmierć bliskiej osoby nie jest straszna - sama doświadczyłam wieczystego rozstania.
    Jednak, dzisiaj dziękuję Bogu, że Myszaty odszedł jeszcze przed "koroną".
    Gdyby odchodził teraz, to bym oszalała. Na pewno umierałby w domu, nawet gdyby to miało skrócić jego życie, bo nie poszedł by do szpitala, gdybym nie mogła przy nim być.
    Poza tym - miałam na uwadze to, co jest już po śmierci bliskiej osoby. Stąd moje "zmarłemu jest..."
    Pomyśl sobie teraz, jak czuli by się rodzice kolegi Twojego męża, gdyby nie tylko nie mogli być przy umierającym synku, ale później nie otrzymali by jego rzeczy, bo te "w czerwonym worku" poszły by do utylizacji.
    Jak by się czuli nie mogąc być na pogrzebie swojego dziecka. A tak właśnie było we Włoszech czy Hiszpanii. W Niemczech, w pogrzebie mogła uczestniczyć tylko najbliższa rodzina, w niektórych landach 5 osób, łącznie z obsługą.
  • nowa napisała:

    Wiesz u nas był  problem z pożegnaniem się z osobą   która odchodzi  na inną chorobę niż covid, nie było  opieki czyli był problem  z  nakarmieniem takiej osoby z pielęgnacją  takiej osoby , ba nie bylo komu podać  leków  osobie np po wylewie .
    Weź  sobie wyobraź leży  ktoś  w szpitalu na oddziale  rechabilitacyjnym po wylewie ma leki od neurologa ktore ma brać  ma dietę  itp i przez 3 tygodnie  nie ma podanych lekarstw bo panie nie dają bo nie ,dieta też szpitalna czyli nie koniecznie  dopasowana,  dodatkowo  po wylewie ma ta dziewczyna  niedowlaď we wszystkich konczynach czyli nie zje   samodzielne nie skorzysta z toalety ,i mamy glodna nie da rady ćwiczyć  nie ma poprawy jest wprost  pogorszenie  stanu zdrowia  mamy odpażenia rany bo przecież  nikt nie będzie  sprawdzał  kiedy pieluchy zmieniać  tylko zaklada sie po 2 pampersy  na raz . Normalnie  przy takich osobach jest codziennie  ktoś  z rodziny  i 1 daje lekarstwa 2 pomaga zjeść 3 pomaga skorzystać z  toalety  ,zmieni pieluchy na czas 4 pomoże  zmienić  pozycję  itp. Z racji  covidu  nie można było wejść  do szpitala ani nic podać  ni nic kompletnie nic , i nie mówię  tu o oddziałach  szpitalnych gdzie  są  osoby zarazone  covid , czy coś takiego  to jest farsa <

    Zgadzam się - to jest farsa. Nie wiem, jak wygląda obecnie w Niemczech pielęgnacja pacjentów w szpitalu, bo nie znam nikogo ciężko chorego.
    Jak już napisałam - Myszaty w obecnym czasie nie poszedł by do szpitala. Prawdopodobnie, gdyby dożył do marca, to odszedł by najpóźniej na początku maja, bo jednak nie miałabym możliwości przeprowadzenia w domu koniecznych zabiegów, np. ściągania wody z opłucnej, wymiany katedy z nerki.

    Nie bardzo rozumiem - dlaczego osoby, o których piszesz, nie zabrały pacjenta/pacjentki do domu? Ja na pewno tak bym zrobiła.
  • @Klarcia już Ci @nowa opisała jak wyglądają realia po polsku więc jak stan będzie już tak ciężki że będzie wymagał szpitala mogą zostac pozbawieni możliwości bycia przy nim, mimo że nie ma wirusa - dalej chcesz się licytować jaka śmierć jest "gorsza"
  • 1 Zakaz poruszania się  był 2 skąd miała wiedzieć że  w szpitalu jest taka opieka? przecież dziewczyna nie zadzwoniła a pielęgniarka czy lekarz mówili że wszystko jest super ,jak super było okazało się gdy po nią pojechała i pielęgniarki oddały leki ,i w domu po przebraniu córki 

    ale są na pewno szpitale np w których pracują od nas z forum osoby gdzie ta opieka wygląda inaczej ,ja niestety nie mam takich dobrych doświadczeń chociaż znam wiele wspaniałych pielęgniarek ale są w mniejszości za to każdą się pamięta latami 
    Podziękowali 1Klarcia
  • @Klarcia, wiem, że "wieczyste rozstanie" brzmi wystarczająco dramatycznie, ale chyba nie rozstałaś się z Myszatym na wieczność, tylko do śmierci. 

    No, chyba, że o czymś nie wiem ;)
    Podziękowali 1Rogalikowa
  • Cart&Pud powiedział(a):
    @Klarcia, wiem, że "wieczyste rozstanie" brzmi wystarczająco dramatycznie, ale chyba nie rozstałaś się z Myszatym na wieczność, tylko do śmierci. 

    No, chyba, że o czymś nie wiem ;)

    Oczywiście, że rozstaliśmy się tylko na czas, gdy i ja do wieczności wstąpię.
    A tam, już nic i nikt nas nie rozdzieli; nasze małżeństwo będzie trwało wiecznie.
  • Odnoście małżeństw w niebie mówił Pan Jezus, także to wiemy.
  • Małżeństw może nie będzie,  ale to nie znaczy,  że się nie spotkamy i że nie będziemy razem.
  • Nie jest zbyt delikatne, by nie powiedzieć okrutne pytać o to dość świeża wdowę, która deklaruje, że tęskni i czeka na spotkanie z mężem. Ciekawość eschatologiczna w tym wypadku lepiej byłoby zaspokoić w inny sposób.
    Podziękowali 2malagala Zuzapola
  • Jestem w stanie sobie wyobrazić, że po drugiej stronie miłość już będzie doskonała i będziemy mogli być szczęśliwi i kochać na innych zasadach, ale raczej będzie to związek z inną osobą jeszcze ściślejszy, a zarazem nieograniczający się do tej osoby. No wspólnego wychowywania dzieci, rodzenia nie będzie, ale miłość jak najbardziej. Zresztą nikt nie wie do końca co znaczy, że małżeństw nie będzie.
    Podziękowali 2Izka Klarcia
  • Ja tam lubię ziemskie życie. Lubię te niedoskonałości i trudy. W sumie mogłabym zostać na ziemi cały czas. Pewnie w niebie będzie cudownie, ale nie wiem czy za tym tęsknię.
    Podziękowali 1isza
  • Wiadomo tyle, że każda miłość zostanie zachowana a to co niedoskonałe - przemienione. Nie będziemy tam pozbawieni swojej ziemskiej historii i na pewno rozpoznamy tych, których kochaliśmy na ziemi.
    Podziękowali 4Zuzapola Izka Klarcia Tusia
  • Tola powiedział(a):
    Serio, zazdroszczę niektórym tego uproszczonego widzenia pewnych kwestii. 
     Czy uproszczone? Coś tam było żeby stać się dziećmi a dzieciom się na ogół komplikatory nie włączają jak dorosłym
  • katarzynamarta2 powiedział(a):
    W Niebie są małżeństwa? 

    Są, pisałam już o tym.
    Sakrament małżeństwa można przenieść w wieczność. To już jest od Piusa XII, ta formacja nieco się przykurzyła, ale powraca na światło dzienne.

    Miłość silniejsza niż śmierć


    Jest oczywiście rzeczą niewątpliwą, że zarówno na płaszczyźnie czysto formalnej jak i na poziomie rzeczywistości zmysłowych, organizm małżeństwa już nie istnieje. Trwa jednak to, co stanowi jego duszę, co przydaje mu mocy i piękna, to znaczy, miłość
    małżeńska w całym swoim blasku zaślubin na wieki, podobnie jak nadal trwają istoty duchowe i wolne, które poświęciły się sobie nawzajem.

    Tak oto wdowa chrześcijańska jest wezwana do wiary w wieczny charakter swojej miłości, jak również do intensywnego doświadczenia nierozerwalności, także poza granicami czasu.

    ***

    Tajemnica zranionych zaślubin
    czyli
    oblubieńcza duchowość wdowieństwa


    W Sakramencie Małżeństwa małżonkowie angażują wzajemnie swoją wolność w relacji oblubieńczych zaślubin na zawsze.

    Otóż, miłość oblubieńcza – jako sakrament – jest wieczna. Nie tylko w znaczeniu, że nigdy się nie kończy, ile przede wszystkim w znaczeniu, że wieczność jest jej przeznaczeniem. 

    Św. Paweł stwierdza, że w Chrystusie (Ga 3,25) nie ma już „mężczyzny ani kobiety”, a zwłaszcza „małżonka ani małżonki” w znaczeniu, jakiego doświadczamy tutaj na ziemi. W niebie oblubieńcza miłość małżonków nie zostaje zniweczona, ale osiąga swoją upragnioną pełnię, ponad wszelką rozłąką i różnicą, jakie są cechami właściwymi temu, co stworzone.


Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.