Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!
Cudzołóstwo oznacza obcowanie seksualne, w którym przynajmniej jedna ze stron takiej relacji pozostaje w związku z małżeńskim z inną osobą. Takie jest przynajmniej katechizmowe rozumienie tego czynu i nie należy tego mylić z grzechem „nierządu”, czyli obcowania seksualnego, w którym obie strony są osobami wolnymi (z kolei „nierządu” nie należy utożsamiać z prostytucją, która jest czymś jeszcze innym). O ile moralne zło nierządu jest kwestionowane przez większość ludzi należących do naszego kręgu kulturowego, o tyle przeważająca część post-chrześcijańskich społeczeństw nie ma raczej większych trudności z dostrzeżeniem niemoralności cudzołóstwa (czyli niewierności małżeńskiej). Z drugiej jednak strony nawet wśród bardzo konserwatywnie nastawionych katolików czy chrześcijan innych wyznań trudno jest spotkać się z poparciem dla postulatu prawnego zakazu i karalności niewierności małżeńskiej. I nie chodzi tu tylko o stwierdzenie, iż w obecnych okolicznościach kulturowych i historycznych być może roztropne byłoby powstrzymanie się władz cywilnych od kryminalizacji cudzołóstwa. Takie podejście oczywiście dałoby się uzasadnić, gdyż władze cywilne mogą tolerować niektóre z nieprawości w sytuacji, gdy wprowadzenie ich prawnego zakazu mogłyby w danych okolicznościach spowodować większe zło albo utrudniałoby osiągnięcie większego dobra (np. wywołać wojnę domową, ściągnąć na kraj surowe sankcje gospodarcze, itp.). Rzecz jednak w tym, że wielu z konserwatywnych katolików i chrześcijan innych wyznań wydaje się nie dostrzegać zasadności tego postulatu jako takiego. Innymi słowy, nie dostrzegają oni słuszności penalizacji niewierności małżeńskiej nawet wówczas, gdy nie groziłoby to wywołaniem większego zła lub nie utrudniałoby osiągnięcie większego dobra. Poniżej zebrałem więc w jednym miejscu odpowiedź na prawie wszystkie z argumentów, które podnoszone są przeciwko postulatowi prawnego zakazu i karalności niewierności małżeńskiej. Nie twierdzę przy tym, iż w obecnych okolicznościach na pewno w każdym post-chrześcijańskim kraju byłoby rzeczą roztropną kryminalizować cudzołóstwo. Nie mniej jednak utrzymuję, że sam w sobie postulat ów jest słuszny i w bardziej dogodnych warunkach powinno się dążyć do jego realizacji. Zachęcam zatem do uważnej lektury poniższych punktów tego artykułu.
1. Nie wszystko co w bezpośredni sposób nie narusza wolności drugiej dorosłej osoby powinno być legalne.
Przykładowo: jazda pod wpływem alkoholu z prędkością 130 km na godzinę na zabudowanym terenie sama w sobie nie narusza wolności innych ludzi, a jednak jest prawnie zakazana. Inny przykład: zażywanie ciężkich narkotyków samo w sobie nie narusza niczyjej wolności, a mimo to jest nielegalne. Podobnie, przechowywanie materiałów wybuchowych we własnym mieszkaniu znajdującym się w bloku także nie stanowi pogwałcenia wolności innych osób, a jednak nie jest to prawnie dozwolone.
Widzimy więc, że nawet dziś w dobie szczególnego akcentowania na płaszczyźnie prawnej zasady wolności osobistej wciąż uznaje się za nielegalne niektóre z tych zachowań, które co prawda nie są „per se” naruszeniem czyjejś wolności, jednak ze względu na poważne niebezpieczeństwo, jakie z nich wynika dla innych ludzi, są zakazywane przez prawodawców. Podobnie niewierność małżeńska może i sama w sobie nie narusza wolności drugiej dorosłej osoby, ale z pewnością wiąże się z wyrządzaniem ogromu krzywd innym osobom i dlatego powinna być ona kryminalizowana.
2. Niewierność małżeńska zwykle wiąże się z oszustwem
oraz jest złamaniem publicznie danej obietnicy i obopólnie zawartej
umowy w bardzo ważnej kwestii.
Prawo zwykle przewiduje odpowiedzialność karną za łamanie umów zawieranych w innych kwestiach. Dlaczego więc nie miałoby karać za złamanie umowy małżeńskiej? Przecież umowa małżeńska tyczy się bardzo ważnych – tak dla jednostek, jak i całego społeczeństwa – spraw.
Niewierność małżeńska zazwyczaj wiąże się także z oszukiwaniem
swego współmałżonka. Często też polega ona na psychomanipulacji w
„dziele” uwodzenia drugiej osoby (np. ukrywaniu swego statusu cywilnego
bądź fałszywym lub przeinaczonym przedstawianiu powodów, dla których
zdradza się swego współmałżonka). Jeśli prawo przewiduje możliwość
karania za np. wprowadzenie w błąd co do istotnych cech danego towaru
(dajmy na to poprzez ukrycie jego wad i ułomności), to niby dlaczego
miałoby wykluczać odpowiedzialność karną za przynajmniej niektóre z
przypadków cudzołóstwa (np. gdy niewierny małżonek okłamywał swą
kochankę)?
3. Niewierność małżeńska wiąże się z oczywistym wyrządzaniem ogromu krzywd innym osobom.
Czy trzeba mówić, w jak bardzo negatywny sposób cudzołóstwo wpływa tak na zdradzaną osobę, jak i dzieci pochodzące z dotkniętego tym występkiem związku? Bycie zdradzonym w sferze seksualnej jest jednym z najbardziej traumatycznych przeżyć, jakie można sobie wyobrazić, a dzieci w rodzinach, w których pojawiła się zdrada, częściej niż inni małoletni popadają w pijaństwo, rozwiązłość, narkomanię oraz przestępczość. Wedle badań przeprowadzonych w USA prawdopodobieństwo popełnienia samobójstwa jest o 30 proc. wyższe wśród nastolatków, które wychowały się bez ojca. Podobnie 90 proc. dzieci bezdomnych i uciekających z domu, 3/4 nastoletnich narkomanów i 85 proc. młodocianych przestępców (w tym 72 proc. nieletnich morderców i 60 proc. gwałcicieli), wzrastało w rodzinie pozbawionej ojca (Patrz: „Ameryka bez ojców„, „Newsweek”, 10. 03. 2002, s. 82).
Do tego wszystkiego można jeszcze dodać fakt, iż prowadzący bardzo rozwiązłe życie niewierny mąż lub niewierna żona może relatywnie łatwo zarazić swego współmałżonka wirusem HIV bądź różnymi chorobami wenerycznymi.
4. W dalszej perspektywie niewierność małżeńska szkodzi całemu społeczeństwu.
Dzieci, które dorastały w dotkniętych tą nieprawością rodzinach, częściej krzywdzą innych ludzi przez różne patologiczne zachowania.
Jaskrawym przykładem tego, do jakich konsekwencji prowadzą nierząd i między innymi cudzołóstwo, może być rzeczywistość czarnej społeczności w USA. Wedle danych z początków XXI wieku 69 proc. czarnych dzieci nie pochodziło ze związku małżeńskiego, a 57 proc. nastolatków wychowywanych było przez jednego z rodziców (najczęściej przez matkę). Wówczas to szacowało się też, iż odpowiednio 43 proc. czarnych mężczyzn i 42 proc. kobiet nie żyło nigdy w małżeństwie. Ponad połowa morderstw i 42 proc. innych ciężkich przestępstw było wtedy dokonywanych przez kryminalistów wywodzących się z 13 -procentowej czarnej społeczności. Szacowało się też, iż 28, 5 proc. czarnych chłopców trafi do aresztów i więzień. W dużych miastach 4 na 10 czarnoskórych mężczyzn w wieku od 17 do 35 lat przebywało w więzieniach (Por. Patrick J. Buchanan, „Śmierć Zachodu”, Wrocław 2005, s. 93-95).
5. Wprowadzenie karalności niewierności małżeńskiej
nie musi wiązać się z tworzeniem jakiegoś specjalnego systemu
powszechnej inwigilacji społeczeństwa.
Do dziś wszak takie występki seksualne jak kazirodztwo (również osób dorosłych) oraz zoofilia są prawnie karane, a jednak nie oznacza to instalowania kamer w domach, oborach albo stajniach. Po prostu czasami niewierność małżeńska wychodzi na jaw i wtedy powinna być ona ukarana.
Cd.
Komentarz
Nawet jeśli z pewnych względów wyroki sądowe w sprawach o niewierność małżeńską zapadałyby rzadko, to i tak świadomość ich istnienia w pewien sposób temperowałaby zapędy części osób w tej sferze (na zasadzie „A może mnie tym razem złapią„). Poza tym prawo ma walor wychowawczy i wzmacnia w społeczeństwie potępienie dla kryminalizowanego przezeń zjawiska.
Innymi słowy: niektórzy ludzie przestaliby to robić ze strachu przed karą. Inne osoby czyniłyby to rzadziej, albo przynajmniej nie chwaliłyby się tym przed innymi po to, by nie zostać ukaranymi. Jeszcze inni, łącząc w swych sercach i rozumach tak moralne i prawne potępienie dla cudzołóstwa, nie weszliby nigdy na drogę tego występku, podczas gdy w warunkach jego legalności mogliby łatwiej ulec jego pokusie. Oczywiście, tak czy inaczej, niektórzy ludzie dopuszczaliby się niewierności małżeńskiej w sposób podobny do tego, jak czyniliby to w warunkach jej legalności. Jednak ogólnie rzecz biorąc, można słusznie domniemywać, iż w sytuacji kryminalizacji cudzołóstwa zmniejszyłaby się częstotliwość jego występowania.
7. Pan nasz Jezus Chrystus uwalniając cudzołożną niewiastę od ukamienowania (J 8, 1-11) nie pokazał w ten sposób, iż ŻADNA prawna kara nie należy się za ten grzech.
W najlepszym wypadku co najwyżej zasugerował (choć to też jest bardzo dyskusyjne), że pod rządami Nowego Testamentu winno się unikać karania śmiercią za ten grzech. Jednak to jeszcze by nie znaczyło odrzucenia jakichkolwiek kar prawnych za ów występek (np. chłosty czy przymusowych prac społecznych). Najbardziej zaś oczywistą interpretacją faktu, iż Pan Jezus uwolnił cudzołożną niewiastę od kamieniowania, jest to, że powstrzymał On w ten sposób samosąd dokonywany w wątpliwych intencjach, a ponadto posiadając Boską wiedzę, był świadom, iż w tym konkretnym wypadku rezygnacja z kary śmierci przyniesienie większe dobro.
8. Prawna karalność niewierności małżeńskiej nie jest postulatem kalwińskim.
Faktem jest, iż w krajach rządzonych przez kalwinistów cudzołóstwo było prawnie karalne. Ale niby czego to ma dowodzić? A jeśliby w państwach władanych przez kalwinistów zabroniona była też aborcja, to miałoby to oznaczać, że w takim razie prawny zakaz zabijania nienarodzonych dzieci jest postulatem kalwinistycznym? Oczywiście tego rodzaju myślenie jest absurdalne. Za stricte kalwinistyczne należałoby dopiero uznać coś, co nie tylko występowało w naukach tych czy innych kalwinistów, ale co zostało potępione przez Magisterium Kościoła jako błędne, heretyckie lub też pod inną cenzurą teologiczną. Jednak postulat prawnej karalności niewierności małżeńskiej nigdy nie został potępiony przez nauczanie Kościoła (o czym poniżej).
Ponadto, da się z łatwością wykazać, iż w państwach katolickich na przestrzeni wielu wieków cudzołóstwo oraz inne przejawy rozwiązłości seksualnej były prawnie karane.
I tak np. król Franków Karol Wielki w 805 roku ogłosił kapitularz, w którym wyraźnie zabronił osobom płci obojga m.in. cudzołóstwa. Syn Karola Wielkiego król Ludwik Pobożny uznał zaś za obowiązujące w swym państwie uchwały synodu w Akwizgranie, wedle których do obowiązków dobrego władcy należy: „powściągania kradzieży i karania cudzołóstw„. Z kolei, jeden z pierwszych władców Polski, król Bolesław Chrobry nakazywał przyłapanych na niewierności małżeńskiej lub rozpuście mężczyzn karać w ten sposób, iż przybijano ich mosznę z jądrami do mostu targowego, a następnie dawano im ostry nóż pozostawiając do wyboru, albo własnoręczne dokonanie kastracji, albo powolną śmierć. W państwie założonym przez krzyżowców na terenach dzisiejszej Palestyny i Izraela obowiązywał z kolei Kodeks karny z Nablus, wedle którego cudzołożnej niewieście groziło obcięcie nosa, zaś mężczyzna, który dopuścił się tego czynu mógł zostać wykastrowany. Z kolei, powstałe w latach 1230-1235 „Zwierciadło Saskie” (będące spisem saskiego prawa zwyczajowego), które w późniejszym okresie zaczęło być przyjmowane jako obowiązujące prawo również w innych niż niemieckie krajach, za cudzołóstwo przewidywało nawet karę śmierci.
Powyżej, wymieniłem tylko niektóre z przykładów karania niewierności małżeńskiej w państwach katolickich. Przykłady te, celowo tyczą się czasów sprzed powstania kalwinizmu, aby pokazać, iż katoliccy władcy wprowadzający takie sankcje i represje za cudzołóstwo, siłą rzeczy nie mogli inspirować się Janem Kalwinem, bądź jego uczniami, których wszak nie było jeszcze na tym świecie. Oczywiście można by tym prawom zarzucać, iż były zbyt drastyczne (kastracja), ich praktyczne wykonanie nierzadko było stronnicze (podobno częściej karano w tych sprawach kobiety niż mężczyzn) albo, że sami władcy je wprowadzający nie świecili przykładem życia w sferze cnoty czystości (vide: Karol Wielki i jego kilka nałożnic). Nie negując zasadności takich krytycznych uwag, nie sposób jednak zaprzeczyć temu, iż na długo przed powstaniem kalwinizmu w katolickiej świadomości prawno-politycznej żywa była potrzeba prawnej karalności niewierności małżeńskiej.
9. Postulat prawnej karalności niewierności małżeńskiej należy do autentycznego zwyczajnego Magisterium Kościoła.
Pius XI w encyklice „Casti connubii” nauczał wszak:
„Lecz, Czcigodni Bracia, w interesie państwa leży zabezpieczenie nie tylko materialnych warunków bytu rodziny i małżeństwa, ale także i tych, które się określa mianem dóbr duchowych: ustanowić mianowicie należy słuszne prawa i wiernie ich przestrzegać, aby stale chroniły czystą wierność oraz wzajemne wspieranie się małżonków”.
W tym samym dokumencie Pius XI do rzędu „hańbiących i podłych pomysłów„, które „szlachetne poczucie , jakie cechuje wstydliwe małżeństwo, a nawet sam zdrowy pęd natury (…) odrzuca z pogardą i potępia” zaliczył między innymi pogląd tych, którzy:
„chcą, aby uznać za nijakie lub znieść wszelkie ustawy karne, jakie państwo wydało dla zachowania wierności małżeńskiej„.
Powyższe nauczanie Piusa XI nie zostało do tej pory skorygowane lub zmienione przez magisterialne wypowiedzi następnych papieży. Nawet papież Franciszek w swym łagodnym podejściu do cudzołożników żyjących w nowych związkach nie posunął się do negowania zasadności prawnej karalności niewierności małżeńskiej. Owszem wskazywał on na to, że w pewnych okolicznościach wina za ów grzech może być łagodniejsza, ale i to nie oznacza samo w sobie kwestionowania postulatu prawnego zakazu cudzołóstwa. Tytułem analogii: to, że wina za kradzież może być raz większa, a raz mniejsza, nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem, iż złodziejstwo z samej swej zasady nie powinno być karane przez władze cywilne.
Doktryna wyłożona przez Piusa XI jest zatem wciąż elementem obowiązującego katolików w sercu i rozumie nauczania Kościoła. Oczywiście nie jest to samo w sobie dogmatem, ale nie tylko dogmatom katolicy mają być posłuszni.
10. Brak prawnej karalności niewierności małżeńskiej w obecnym prawodawstwie Watykanu nie jest argumentem na rzecz jej dekryminalizacji.
Kodeks karny Państwa Kościelnego z 1832 roku przewidywał karę 5 lat galer za niewierność małżeńską. Zawarte w 1929 roku Traktaty Laterańskie wprowadzały zaś zasadę, iż Kodeks karny państwa włoskiego jest jednocześnie prawem karnym państwa watykańskiego. Nie zmieniało to jednak samej zasady prawnej karalności cudzołóstwa na terenie Watykanu, gdyż w samych Włoszech niewierność małżeńska była zakazana do 1969 roku. Od tego czasu zaś wraz ze zniesieniem kryminalizacji cudzołóstwa we Włoszech prawo to zostało też zniesione na terenie Watykanu. Owszem od pewnego czasu Watykan może modyfikować niektóre z przepisów włoskiego Kodeksu karnego na swym terenie, lecz nie czyni tego w stosunku do cudzołóstwa. Katolików obowiązuje w sumieniu jednak posłuszeństwo nauczaniu Kościoła nie zaś taka czy inna prawna praktyka obowiązująca na terenie państwa watykańskiego.
11. Brak kryminalizacji niewierności małżeńskiej w kodeksach karnych prawie wszystkich post-chrześcijańskich krajów nie jest argumentem na rzecz jej dekryminalizacji.
Niektóre ze zmian w prawie i ustroju społecznym mogą być dobre, a niektóre mogą być złe. Słuszność danych zmian prawnych powinna być oceniana z perspektywy Pisma świętego, nauczania Kościoła i rozumu, nie można jej jednak oceniać na podstawie samej jej powszechności. To prawda, że obecnie w prawie wszystkich krajach post-chrześcijańskich cudzołóstwo nie jest już prawnie zakazane, ale to nie jest żaden argument na rzecz słuszności tej praktyki. Ostatecznie w większości post-chrześcijańskich państw legalna jest aborcja oraz homo-małżeństwa lub związki partnerskie. Czy to jednak miałoby znaczyć, że w takim razie są to słuszne i sprawiedliwe prawa?
12. Prawna karalność niewierności małżeńskiej nie jest cechą państw totalitarnych.
Prawna karalność cudzołóstwa istniała na wiele wieków przed powstaniem państw o charakterze totalitarnym. W istocie zaś rzeczy państwa, które są utożsamiane z totalitaryzmem, a więc te rządzone przez partie komunistyczne, faszystowskie i nazistowskie, w swej większości nie zawierały prawnego zakazu niewierności małżeńskiej. Przykładowo pośród kilkunastu państw w których u władzy byli komuniści tylko dwa z nich – to znaczy Rumunia oraz Korea Północna – przewidywały taką karalność. Z drugiej strony nie-komunistyczne państwa zachodnie w swej znamienitej większości utrzymywały prawny zakaz cudzołóstwa co najmniej do lat 60-tych, 70-tych lub 80-tych XX wieku. Jeśli zaś chodzi o nazistowskie Niemcy, to nie wprowadzały one żadnych specjalnych praw przeciwko cudzołóstwu jako takiemu. Owszem surowo karano tam seks pomiędzy Aryjczykami oraz osobami innej rasy lub pochodzenia żydowskiego, ale jest to przecież zupełnie inna kwestia. W tym prawie nie chodziło o niewierność małżeńską jako taką, ale o błędną zasadą utrzymywania czystości rasowej. Nie należy mieszać tych dwóch spraw.
13. Prawna karalność niewierności małżeńskiej nie jest próbą narzucania norm o charakterze stricte religijnym.
Szkodliwość cudzołóstwa owszem jest nauczana przez religię chrześcijańską, jednak jednocześnie jest ona elementem prawa naturalnego, które w łatwy sposób może być rozpoznane przez wszystkich ludzi. Jeśli więc ktoś mówi, iż prawny zakaz niewierności małżeńskiej stanowiłby próbę narzucania niewierzącym zasad o charakterze ściśle religijnym, to podobnie mógłby twierdzić w odniesieniu do zakazów morderstwa, kradzieży czy gwałtów.
14. Popieranie prawnej karalności niewierności małżeńskiej nie musi wiązać się z popieraniem karania przez władze cywilne jakichkolwiek grzechów.
Poziom szkodliwości różnych grzechów jest rozmaity. Jedne z nich wyrządzają bliźnim relatywnie niskie szkody, inne wyrządzają im duże szkody. Te z grzechów, które wyrządzają innym ludziom wymierne szkody, powinny być karane przez władze cywilne. Cudzołóstwo zaś z pewnością należy do tych nieprawości, które w wydatny sposób krzywdzą innych ludzi.
15. Prawna karalność niewierności małżeńskiej nie jest sprzeczna z zasadą wybaczania naszym krzywdzicielom.
Czy molestowane seksualnie przez swego ojca dziecko powinno mu wybaczyć? Oczywiście, gdyż nakaz wybaczania nie zna żadnych wyjątków. Czy to jednak oznacza, że taki ojciec nie powinien być ukarany przez władze cywilne? Jasne, że nie. To, że pragnie się dobra dla naszych krzywdzicieli (co jest jednym z elementów wybaczenia) nie jest równoznaczne z dawaniem im bezkarności. Przeciwnie, karanie złoczyńców jest wyświadczeniem dobra tak im, jak i całemu społeczeństwu.
16. Prawna karalność niewierności małżeńskiej nie musi prowadzić do rozbijania rodzin.
W sytuacji, gdy cudzołóstwo byłoby karane, zwykle jest ono już na tyle jawne, że zdradzany małżonek i tak zazwyczaj wie, że takowy czyn zaistniał. Ewentualne ujawnienie go przed sądem nie stanowiłoby więc wtedy dla zdradzonego jakiegoś nagłego szoku, który mógłby go/ją pobudzić do tym bardziej gorliwego dążenia do zakończenia swego związku. Ponadto, można powiedzieć, że sądowe ukaranie niewierności małżeńskiej mogłoby powściągać chęć zemszczenia się drugiej strony za doznaną krzywdę. Poza obok prawnej karalności cudzołóstwa można by wypracować różne procedury, które pomagałyby małżonkom w pogodzeniu się ze sobą. Trzeba również dodać, iż instytucja rozwodu również powinna zostać zniesiona, a więc na płaszczyźnie prawnej sądowe ukaranie cudzołóstwa po prostu nie kończyłoby dotkniętego nim małżeństwa. Ogólnie zaś rzecz biorąc, nawet jeśli w niektórych wypadkach ukaranie cudzołóstwa przyczyniałoby się do większego skłócenia ze sobą małżonków, to z drugiej strony prawny zakaz cudzołóstwa mógłby skutkować ocaleniem większej ilości małżeństw. Karalność cudzołóstwa może bowiem przyczyniać się do faktycznego ograniczania jego występowania, a co za tym idzie do mniejszej ilości rozbitych rodzin. Takie podejście do tego problemu jest zgodne z tradycyjnie katolicką zasadą podwójnego skutku. Zasada ta pozwala bowiem na podejmowanie pewnych dobrych moralnie działań, co do których przewiduje się jednak wystąpienie pewnych negatywnych skutków ubocznych. Przykładowo: zakaz aborcji jest słuszny i dobry, chociaż jednym ze skutków ubocznych może być tu większa ilość zgonów kobiet wynikających z zabijania nienarodzonych dzieci w warunkach mniej higienicznych, niż działoby się to w okolicznościach, gdy owa zbrodnia byłaby legalna. Summa summarum jednak więcej istot ludzkich zostanie w wyniku takiego prawa uratowanych.
17. Prawna karalność niewierności małżeńskiej nie musi uderzać przede wszystkim w kobiety.
Wedle różnych badań to mężczyźni częściej niż kobiety dopuszczają się cudzołóstwa, a więc to właśnie osoby płci męskiej winny być częściej karane za ów występek. Prawny zakaz cudzołóstwa oczywiście powinien tyczyć się w równym stopniu tak mężczyzn, jak i kobiet, a nie jak to czasami w historii bywało tylko kobiet. Gdyby miało okazać się, że i tak w praktyce częściej za ów grzech karano by kobiety, to nie byłaby to wina takiego prawa jako takiego, ale konkretnych ludzi, którzy by je stronniczo realizowali. W takich wypadkach należałoby pracować nad poprawą świadomości osób odpowiedzialnych za wdrażanie prawnej karalności cudzołóstwa oraz udoskonalać różne procedury z tym związane.
18. Prawna karalność niewierności małżeńskiej nie musi oznaczać wsadzania ludzi do więzień.
Kara więzienia nie jest jedyną wyobrażalną sankcją prawną. Czy nie istnieje wszak coś takiego jak np. przymusowe prace społeczne? W istocie rzeczy nie powinno się zbyt prędko wsadzać ludzi do więzień, gdyż takowe miejsca sprzyjają głębszej deprawacji ludzi tam osadzonych. Prace społeczne są karami mniej skomplikowanymi do wdrożenia oraz bardziej wychowawczymi. I właśnie takie sankcje powinny być preferowane względem cudzołożników i cudzołożnic.
19. Prawna karalność niewierności małżeńskiej nie oznacza „przymuszania ludzi do miłości”.
Oczywiście nie da się przymusić ludzi do miłości, jednak jeśli ktoś powstrzymuje się od takiego czy innego zewnętrznego grzechu jedynie z obawy przed karą doczesną to: a) co prawda nie zasługuje w ten sposób na zbawienie; b) ale przynajmniej w mniejszym rozmiarze krzywdzi swych bliźnich; c) zyskuje sobie mniej srogie potępienie w piekle; d) strach przed karami doczesnymi może go w końcu pobudzić do prawdziwej skruchy (jak uczył o tym choćby św. Augustyn). Tytułem analogii: jeśli złodziej przestanie kraść tylko z obawy przed karami doczesnymi, to i tak dobrze się stanie w tym sensie, że jakaś liczba ludzi nie zostanie już przez niego okradziona.
20. Jest bardzo dyskusyjne twierdzenie, iż obecnie obowiązujące w Polsce prawo karze niewierność małżeńską
Art. 23 zd. 2 polskiego Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego co najwyżej poleca zachowywanie wierności małżeńskiej, ale bez wyznaczania żadnych kar za jej złamanie. Owszem, w wyniku procesów rozwodowych niewierni małżonkowie mogą być de facto w jakiś tam sposób ukarani (wyższymi alimentami), ale jest to rozwiązanie zarówno wadliwe, jak i mocno niepełne, gdyż:
a) Nie powinno być w prawie instytucji rozwodu.
b) Formalnie rzecz biorąc, sąd nie daje wyższych alimentów konkretnie za cudzołóstwo.
c). Co najwyżej tylko jedna strona cudzołóstwa jest wtedy karana. Brak jest kar za ów występek dla drugiej strony (czyli np. tego kto do owej nieprawości zachęcał, namawiał).
d). Wciąż nie ma kary dla tych, którzy cudzołóstwo pochwalają, propagują, ułatwiają jego zaistnienie – a to na pewnej płaszczyźnie jest jeszcze gorsze niż samo popełnienie cudzołóstwa jako takiego.
Jako karę postulowałabym publiczną chłostę.
Jeżeli dalej potrwa wszechobecne porubstwo, to w końcu islam wprowadzi w Europie porządek. Wtedy już nie będzie chłosty, a kamienowanie.
kamienowanie kobiet oczywiście.
We współczesnym islamie skazaną na kamienowanie znieczula się wcześniej tak, żeby nie cierpiała zanadto.
Tę śpiewkę będą powtarzała, dopóki do ludzi nie dotrze, że zbliżamy sią do schyłku chrześcijańskiej kultury.
A co do prawnego karania - równie dobrze można by odpuścić złodziejom, bo skala kradzieży wcale się nie zmniejsza.
Natomiast, gdyby obcinano rączkę, to na 90 proc. obstawiam, że w szybkim czasie ilość kradzieży by spadła.
Uffff. Dzięki za te słowa rozsądku @Tomasz i Ewa.
Już myślałam, że dostałam obłędu, bo przecieram oczy i nadal widzę na monitorze te bezdenne głupoty.
A Brawario pod koniec życia zobaczy chyba, że zmarnował je. Na idiotyzmy.
To chyba gorsze niż cudzołóstwo.
Ciekawe jaka za to kara ...?
Teraz dyskutujemy o celowości karania niewierności małżeńskiej, a nie o tym, kto jest temu winien.
Prawna karalność niewierności małżeńskiej powinna być wprowadzana roztropnie, a więc etapami i po tym jak większa część społeczeństwa dojrzałaby do uznania słuszności wprowadzenia takiego prawa.
Większość z tego co pan napisał zamyka się w ogólnikowych hasłach połączonych z ciężkimi oskarżeniami, więc nie widzę większego sensu, by się do takowych ustosunkowywać. Co zarzutu o tym, jakobym popierał dostosowywanie prawa karnego do zasad religijnych to również jest to zbyt wieloznaczne pojęcie - oczywiście jednak, nie popieram wprowadzenia prawnej karalności wszystkich grzechów - jesli m.in. to miał pan na myśli. Te grzechy powinny być karalne, które w bardziej bezpośredni sposób krzywdzą innych ludzi - a do tego rodzaju nieprawości bez wątpienia zalicza się niewierność małżeńska.
Aktualnie, realizacja nauczania katolickiego na temat prawnej karalności cudzołóstwa oczywiście nie jest realna, ale to nie znaczy, że np. za 50 czy 100 lat nie będzie realna. To Bóg jest Panem historii i On wie, co będzie, a co nie będzie realne w przyszłości. Moim zaś zadaniem jest siać ziarna Prawdy, niekoniecznie oczekując, iż zobaczę ich owoce za swego życia. Czy myśli pan, że np. pierwsi przeciwnicy niewolnictwa podnosili postulaty, które były "realnie" do przeprowadzenia w czasach, gdy oni żyli? Raczej nie były one "realne", ale dzięki temu, że ktoś zaczął podnosić takie postulaty, w końcu po 100 czy 200 latach zostały one wprowadzone w życie.
Dokładnie tak.
Nieszczęsny Brawario to taki faryzeusz czasów współczesnych.
Nie miłość bliźniego, tylko litera prawa.
Obraz Boga przez niego przedstawiany, to wizerunek wypisz wymaluj psychopaty.
Kto by chciał z takim bogiem zadawać się, i to na wieczność ...?
Tak przy okazji, to czy chce się pani zadawać z Jezusem, który rzucił na „łoże boleści” fałszywą prorokinię Jezabel, a na jej zwolenników zesłał „wielkie utrapienie” (Ap 2, 21-22)???
No i uważam że lepiej jest edukować niż karać. Przymus w pewnych sprawach jest potrzebny, ale w miłości musi być dobrowolność i świadomość. Nie zdradzam bo kocham, a nie nie zdradzam bo wsadzą mnie do puszki.
To, że niewierność małżeńska powinna być - jednak raczej w dalszej perspektywie - prawnie zakazana i karalna - nie oznacza, że sądy miałyby się zajmować większością przypadków cudzołóstwa. Po pierwsze, tylko niewielka część zdrad małżeńskich wychodzi na światło dzienne w taki sposób, by mogły być one udowodnione przed sądem. Po drugie; nawet jeśli tylko 0, 01 procent faktycznie dziejących się cudzołóstw byłoby wykrywanych i karanych, to odpowiednie nagłośnienie faktu ich ukarania mogłoby wychowawczo wpływać na społeczeństwo - odstraszać potencjalnych sprawców, ograniczać liczbę dokonywanych cudzołóstw (gdyż cudzołożnicy mogliby je rzadziej popełniać z obawy przed karą, nie chwalić się nimi, a przez to nie deprawować innych, etc), wzmacniać w społeczeństwie przekonanie o złu i obrzydliwości cudzołóstwa).
Co do rozwodów cywilnych to owszem prawna możliwość ich orzekania powinna zostać zniesiona. Instytucja separacji powinna być jednak utrzymana.
Edukacja nie musi wykluczać się z prawną karalnością pewnych szczególnie szkodliwych społecznie grzechów. Na przykład można jednocześnie edukować ludzi, iż kradzież jest zła i krzywdzi naszych bliźnich, ale to nie znaczy, że z samej zasady należy znieść prawną karalność kradzieży. Podobnie jest z cudzołóstwem, które jest w pewnym sensie jeszcze gorszym rodzajem złodziejstwa - wystarczy sobie tylko odpowiedzieć, czy średnio zarabiającemu człowiekowi czyni się większą krzywdę zabierając mu sekretnie portfel z kwotą 500 złotych czy tez uwodząc mu żonę, a przez to niszcząc mu małżeństwo i rodzinę? Dlaczego więc, kradzież 500 złotych miałaby być karalna, ale już kradzież komuś żony/męża nie miałaby być karalna?
Co do niepopełniania pewnych złych czynów z miłości, a nie ze strachu do oczywiście prawda, że lepiej, gdy powstrzymujemy się od nich z tej pierwszej pobudki. Tym nie mniej jeśli ktoś nie okradnie, nie pobije albo nie okaleczy swego bliźniego tylko ze strachu przed karą to już jest ta pozytywna wartość, że ten konkretny bliźni nie zostanie przez niego skrzywdzony. Poza tym miłości też trzeba czasem pomagać przez prawo i obawę kar doczesnych.
Podkreślam też, że nie jestem zasadniczo rzecz biorąc za wsadzaniem do więzień cudzołożników. Kary w rodzaju prac społecznych czy chłosty byłyby tu odpowiedniejsze.
W takich wyjątkowych wypadkach powinna istnieć możliwość cywilnego rozwiązania danego małżeństwa (o ile rzeczywiście było ono tylko cywilne, a nie kościelne).
Z pewnością Bóg chciał prawnej karalności cudzołóstwa w czasach Starego Przymierza, gdyż takie prawo dał Żydom. Czy Stwórca chce penalizacji cudzołóstwa w czasach Nowego Przymierza to tak na 100 procent nie jest pewne, gdyż w Nowym Testamencie nie została nam bezpośrednio objawiona Jego wola na ów temat. Od razu dodam, że przypadek uratowania cudzołożnej niewiasty od ukamienowania przez Pana Jezusa nie daje nam wyraźniejszej wskazówki w tej kwestii, gdyż sytuacja ta tyczyła się tendencyjnego samosądu, nie zaś prawnego sposobu ukarania tego grzechu. Poza tym, nawet gdyby uznać tę sytuację za wskazówkę to można by z niej co najwyżej wyciągnąć wniosek, iż karanie śmiercią za cudzołóstwo nie powinno być stosowane pod rządami Nowego Przymierza, a nie że jakiekolwiek kary za ów występek winny być zniesione.
Z tymi spodniami to nie wiem dlaczego pan pisze w mym wątku. Ja nigdy nie twierdziłem, że spodnie jako takie nie są odpowiednie do noszenia przez kobiety.
Tiaaaa
Bierzesz się za coś, na czym się nie znasz i z czym sobie nie radzisz.
Szkodzisz sobie, szkodzisz swojej duszy i co najgorsze - szkodzisz katolikom przez propagowanie fałszywego obrazu Boga.
Pomyślałeś o tym do ilu samobójstw i innych nieszczęść mogą się przyczynić twoje "analizy" Pisma Świętego?
Wiesz ilu skrupulatntów i nadwrażliwców mogłeś wkopać w strach przed bogiem nie-milosiernym , sadystycznym oraz w niekończące się wyrzuty sumienia?
Nie twierdzę, że Pismo święte należy czytać tylko dosłownie. Owszem, jednak podstawową metodą wykładni Pisma świętego jest jej dosłowna interpretacja. Tak jest nauczanie katolickie na ów temat. Święty Tomasz z Akwinu nauczał, iż: „Wszystkie rodzaje sensu Pisma świętego powinny się opierać na sensie dosłownym” (Summa theologiae, I, 1, 10 ad 1). Papież Leon XIII potwierdził tę zasadę w swej encyklice „Providentissimus Deus”, gdzie uczył co następuje:
Również Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie numer 116 powtarza wskazaną wyżej zasadę św. Tomasza z Akwinu, iż: „Wszystkie rodzaje sensu Pisma świętego powinny się opierać na sensie dosłownym„.
Rozumiem, że może pani traktować Apokalipsę św. Jana w kategoriach wyłącznie metaforycznych i symbolicznych, ale nawet gdyby miała pani rację to inne fragmenty Nowego Testamentu, które są relacjami o charakterze historycznym również mówią o Bożych karach, np. Elimas zostaje oślepiony za sprzeciwianie się szerzeniu Ewangelii: „Teraz dotknie cię ręka Pańska: będziesz niewidomy i przez pewien czas nie będziesz widział słońca” (Dz 13: 11), Ananiasz i Safira zostają ukarani śmiercią po tym jak ich oszustwo wychodzi na jaw (Dz 5: 1-11), Herod zostaje zeżarty przez robaki za przyjmowanie wobec siebie boskiej czci (Dz 12: 23 ).
A tak poza tym, to nie wiem co pani wywody o "bogu sadystycznym" mają do postulatu prawnej karalności cudzołóstwa??? Czy trzeba wierzyć w "sadystycznego boga" by opowiadać się za karalnością kradzieży, oszustwa czy bicia swych bliźnich? A jeśli jedno z drugim nie jest koniecznie związane to podobnie nie ma żadnej bezpośredniej zależności pomiędzy wiarą "w sadystycznego boga" a postulatem karalności zachowania polegającego na oszukiwaniu swego małżonka, niedotrzymywania uroczyście zawartej z nim umowy oraz krzywdzenia swych (i czyichś) dzieci.Pani sugestie, jakobym mówił o "bogu sadystycznym", itd, są oczywiście błędne. Ja po prostu mówię też o Bożej sprawiedliwości i Bożym gniewie, nie kwestionując przy tym prawd o Bożej miłości, miłosierdziu i dobroci. Postępuje tu za przestrogą zawartą w biblijnej mądrości Syracha, gdzie napisane jest:
Czy ma pani może jakieś prywatne objawienia na ów temat? A nawet jeśli, wielu ludzi odchodziłoby z Kościoła z powodu "takich teorii" to jeśli są one Prawdą, to nie ma to wtedy znaczenia, że ci ludzie by z Kościoła odeszli. Jak mawiał wszak choćby św. Pio z Pietrelciny lepsza jest garstka wierzących niż tłumy w kościołach ale bez wiary.