A fragment o tym, że rozwody powinny być zakazane, chyba że ktoś chce wziąć ślub kościelny... To już kabaret.
Chyba pani źle zrozumiała. Rozwody nie powinni być możliwe dla par, które wzięły katolicki ślub. Dla par, które nie wzięły katolickiego ślubu rozwody mogły by być dozwolone na pewnych zasadach. Jest więc dokładnie odwrotnie niż pani mi przypisuje.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego prawo nie mogłoby działać tak, że śluby konkordatowe są "bezrozwodowe" (skoro zawierane są przed duchownym, według zasad Kościoła), a kontrakty cywilne można rozwiązać tak jak wszelkie umowy. Byłoby sprawiedliwie i byłby porządek. A niewierzący nie braliby ślubu "dla babci", żeby "dała 15 koła na łazienkę".
co w przypadku kiedy ktos przestanie wierzyć? czy wtedy bedzie miał prawo do rozwodu cywilnego?
Brawario, a jaką karę sugerujesz dla cudzołożnika Kurskiego? Ponad dwadzieścia lat współżył z kobietą bez ważnego ślubu i do tego dzieci spłodził.
T
Jeśli poprzedni związek pana Kurskiego rzeczywiście nie był małżeństwem, to mieliśmy do czynienia nie z cudzołóstwem, ale z nierządem (nie mylić z prostytucją). Jeśli zaś poprzedni związek pana Kurskiego był ważnym małżeństwem, to aktualnie człowiek ten żyje w cudzołóstwie.
A fragment o tym, że rozwody powinny być zakazane, chyba że ktoś chce wziąć ślub kościelny... To już kabaret.
Chyba pani źle zrozumiała. Rozwody nie powinni być możliwe dla par, które wzięły katolicki ślub. Dla par, które nie wzięły katolickiego ślubu rozwody mogły by być dozwolone na pewnych zasadach. Jest więc dokładnie odwrotnie niż pani mi przypisuje.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego prawo nie mogłoby działać tak, że śluby konkordatowe są "bezrozwodowe" (skoro zawierane są przed duchownym, według zasad Kościoła), a kontrakty cywilne można rozwiązać tak jak wszelkie umowy. Byłoby sprawiedliwie i byłby porządek. A niewierzący nie braliby ślubu "dla babci", żeby "dała 15 koła na łazienkę".
co w przypadku kiedy ktos przestanie wierzyć? czy wtedy bedzie miał prawo do rozwodu cywilnego?
Chrześcijanin nie może przestać wierzyć, więc nie m sensu rozważać tego przypadku
A fragment o tym, że rozwody powinny być zakazane, chyba że ktoś chce wziąć ślub kościelny... To już kabaret.
Chyba pani źle zrozumiała. Rozwody nie powinni być możliwe dla par, które wzięły katolicki ślub. Dla par, które nie wzięły katolickiego ślubu rozwody mogły by być dozwolone na pewnych zasadach. Jest więc dokładnie odwrotnie niż pani mi przypisuje.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego prawo nie mogłoby działać tak, że śluby konkordatowe są "bezrozwodowe" (skoro zawierane są przed duchownym, według zasad Kościoła), a kontrakty cywilne można rozwiązać tak jak wszelkie umowy. Byłoby sprawiedliwie i byłby porządek. A niewierzący nie braliby ślubu "dla babci", żeby "dała 15 koła na łazienkę".
Po prostu dlatego, że wyznanie możesz zmienić. To zresztą rodzi dalsze problemy - co ze stwierdzaniem nieważności? Prawo krajowe musiałoby się dostosowywać do prawa kościelnego, które, uwaga, też się zmienia - to chore.
A slub cywilny to nie jest jak wszelka umowa wbrew pozorom. Rodzina znajduje się pod szczególną opieką Państwa Polskiego.
A fragment o tym, że rozwody powinny być zakazane, chyba że ktoś chce wziąć ślub kościelny... To już kabaret.
Chyba pani źle zrozumiała. Rozwody nie powinni być możliwe dla par, które wzięły katolicki ślub. Dla par, które nie wzięły katolickiego ślubu rozwody mogły by być dozwolone na pewnych zasadach. Jest więc dokładnie odwrotnie niż pani mi przypisuje.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego prawo nie mogłoby działać tak, że śluby konkordatowe są "bezrozwodowe" (skoro zawierane są przed duchownym, według zasad Kościoła), a kontrakty cywilne można rozwiązać tak jak wszelkie umowy. Byłoby sprawiedliwie i byłby porządek. A niewierzący nie braliby ślubu "dla babci", żeby "dała 15 koła na łazienkę".
co w przypadku kiedy ktos przestanie wierzyć? czy wtedy bedzie miał prawo do rozwodu cywilnego?
Nie widzę powodu, żeby nie było takiej furtki. Niech sobie to wtedy najpierw załatwia z Kościołem, że przestał być katolikiem (ślubów konkordatowych dla innych związków wyznaniowych nie ma z tego co wiem). Tak samo ze zmianą wyznania.
A fragment o tym, że rozwody powinny być zakazane, chyba że ktoś chce wziąć ślub kościelny... To już kabaret.
Chyba pani źle zrozumiała. Rozwody nie powinni być możliwe dla par, które wzięły katolicki ślub. Dla par, które nie wzięły katolickiego ślubu rozwody mogły by być dozwolone na pewnych zasadach. Jest więc dokładnie odwrotnie niż pani mi przypisuje.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego prawo nie mogłoby działać tak, że śluby konkordatowe są "bezrozwodowe" (skoro zawierane są przed duchownym, według zasad Kościoła), a kontrakty cywilne można rozwiązać tak jak wszelkie umowy. Byłoby sprawiedliwie i byłby porządek. A niewierzący nie braliby ślubu "dla babci", żeby "dała 15 koła na łazienkę".
Po prostu dlatego, że wyznanie możesz zmienić. To zresztą rodzi dalsze problemy - co ze stwierdzaniem nieważności? Prawo krajowe musiałoby się dostosowywać do prawa kościelnego, które, uwaga, też się zmienia - to chore.
A slub cywilny to nie jest jak wszelka umowa wbrew pozorom. Rodzina znajduje się pod szczególną opieką Państwa Polskiego.
Nie widzę powodu, żeby ten kto wziął ślub religijny, nie podlegał pod prawo tego kościoła w kontekście także stwierdzania nieważności. Państwo się nie miesza do ślubów konkordatowych, wymagając od duchownego tylko minimum formalnego równego wymaganiom wobec urzędnika USC. To duchowny decyduje, czy dontakiego ślubu narzeczeni się "kwalifikują". Czy obecnie stwierdza się nieważność cywilnych związków? Tylko w rzadkich wyjątkach jak bigamia czy oszustwa dotyczącego wieku.
Skoro kary cielesne jako forma sankcji prawnych są takie świetne i zalecane w chrześcijaństwie, dlaczego praktykuje się je w krajach islamskich, a w naszej cywilizacji sa właściwie obce?
Kary cielesne w krajach chrześcijańskich były praktykowane w różnych formach - jeszcze do końca XIX wieku, a porywach można powiedzieć, że gdzieś do lat 20-tych i 30-tych XX wieku.
To, że dziś w krajach postchrześcijańskich się już ich nie praktykuje nie jest żadnym argumentem - niemało złych rzeczy wkradło się wszak do prawodawstwa takich krajów, np. legalizacja aborcji i homomałżeństw, dekryminalizacja cudzołóstwa oraz pornografii, kryminalizacja karcenia cielesnego dzieci. Oczywiście, nie wszystkie ze zmian społecznych, które dokonały się w naszym kręgu kulturowym były złe - ale każdą z takich zmian trzeba oceniać oddzielnie, nie zaś przyjmowac za słuszną tylko dlatego, że jest czymś nowym i różniącym się od tego co było praktykowane przez wieki.
Katolikow obowiazuje katechizm, w ktorym jasno jest napisane ze aborcja i homoseksualizm to grzech i zło. Nie kojarzę zachęt czy sentymentów do kar cielesnych.
Dużo się też mówi w Kościele o godności ludzkiej. Czy chłosta przypadkiem w nią nie uderza?
Puscmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie że są w państwie urzędnicy czy funkcjonariusze do których obowiązków należy regularne bicie ludzi i obcowanie z ich bólelm i ponizeniem. Jak wybrac osobe ktora by sie do tego nadawala, bez ryzyka ze zwichruje jej to psychike? Czy takie chlosty nie rozwinęłeby w sprawcach sadystycznych sklonnosci? Albo przeciwnie, zobojetnienie na cierpienie i przemoc?
W tym wątku już cytowałem katolickie nauczanie (i to jeszcze te pochodzące z XX wieku) aprobujące kary cielesne.
Sugerowanie, iż kary cielesne uderzają w godność ludzką jest jak dla mnie mało sensowne. A czy trzymanie ludzi w klatkach (więzieniach) uderza w ludzką godność czy nie? Czy posyłanie skazanych do prac społecznych w rodzaju zbierania psich odchodów z ulicy i trawników uderza w ich godność czy nie? Po prostu, kara ma to do siebie, że nie ma być przyjemna, ale przykra. Oczywiście, są rodzaje sankcji karnych, których nie należy praktykować, gdyż są wewnętrznie złe, np. zgwałcenie, zabijanie niewinnych członków rodziny złoczyńcy, ale kara chłosta nie jest wewnętrznie zła i to w zasadzie wystarczy, by jej z zasady nie potępiać.
Co do możliwości narastania jakichś złych skłonności u wykonawców kary chłosty to zapewne ona istnieje, ale z drugiej strony można też zapobiegać temu niebezpieczeństwu. Poza tym, również strażnicy więzienni są narażeni na tego typu pokusy, co nie oznacza jednak, że karę więzienia należy jako taką potępić.
Wypowiedzi swietych czy nawet papiezy to nie katechizm. Nie są obowiązujące.
Trzymanie ludzi w więzieniach ma na celu odizolowanie ich od społeczeństwa, szczególnie jeśli są niebezpieczni, i przynajmniej w teorii resocjalizacje. I nie polega ona na batozeniu więźniów.
Wykonywane prace społeczne mogą być ponizajace w odczuciu więźnia, ale mają wymierna korzyść dla społeczeństwa. Bicie człowieka - nie.
To że kara chłosty nie jest "wewnetrznie zla" to tylko Twoja opinia.
I właśnie, praca strażnika jest ciężka i obciążająca psychicznie, a przecież użycie siły i przemocy jest dozwolone tylko w celu zapewnienia bezpiecznstwa w danej sytuacji. Kara chłosty z kolei bylaby wymierzana na zimno, w oderwaniu od danej sytuacji. Twoja logika kupy się nie trzyma. Kręci cię myślenie o pejczach? W seksuologii ma to swoją nazwę
1.Nauczanie papieży zawarte w encyklikach (a taką wypowiedź podawałem w tym wątku) są częścią obowiązującego katolików oficjalnego nauczania Kościoła. 2. Kara chłosty jest także pożyteczna dla społeczeństwa, gdyż może w prosty i tani sposób ograniczyć występowanie w nim zła. 3. To, że kara chłosty nie jest wewnętrznie zła wynika z faktu, iż Pan Bóg ją nakazał, a Bóg jako absolutnie dobry i święty nie może ze swej natury nakazywać rzeczy wewnętrznie złych. 4. Nie, nie "kręci" mnie myślenie o pejczach i nie postrzegam kary chłosty w kategoriach seksualnych. Lekkomyślne posądzanie zaś bliźnich o tym podobne rzeczy jest materią grzechu, a więc czegoś z czego należy się nawrócić i pokutować.
@Brawario Ty jesteś autorem strony Salwowski.net? Bo bez urazy, jeśli coś, ale pamiętam że chyba czytałam o Twojej stronie lub artykułach zanim założyłam tu konto a opinie nie były zbyt przychylne.
A jeszcze co do wątka- Uważam że kara którą sugerujesz nie jest dobra. Nadal jestem zdania, że właściwe kształtowanie serca może przynieśc lepsze efekty.
Zabawne jest to skupianie się na jednym, fizycznym problemie jakie może wystąpić w małżeństwie. Znam dziesiątki gorszych świństw i podłości, które potrafią sobie robić małżonkowie, a zdrada bywa często tylko konsekwencją tych pierwszych.
@Brawario Ty jesteś autorem strony Salwowski.net? Bo bez urazy, jeśli coś, ale pamiętam że chyba czytałam o Twojej stronie lub artykułach zanim założyłam tu konto a opinie nie były zbyt przychylne.
Tak, ja jestem autorem tej strony. Cóż z tego, że dużo osób nieprzychylnie wypowiada się o mej publicystyce? Czy większość ma zawsze rację? Czy sama czytałaś artykuły zawarte na tej stronie i próbowałaś zmierzyć się z bogatą argumentacją w nich zawartą?
Zabawne jest to skupianie się na jednym, fizycznym problemie jakie może wystąpić w małżeństwie. Znam dziesiątki gorszych świństw i podłości, które potrafią sobie robić małżonkowie, a zdrada bywa często tylko konsekwencją tych pierwszych.
Cudzołóstwo to nie jest jakaś tam drobnostka. To jest złamanie jednego z najważniejszych zobowiązań jakie składa się wobec drugiej najbliższej sobie osoby, której efekty są bardzo krzywdzące dla wielu osób (dzieci, żony, męża, itd.). Cudzołóstwo to wieloletnia trauma dla osoby zdradzonej oraz wielkie kłopoty dla dzieci, którym będzie dane wzrastać w domu dotkniętym tym strasznym grzechem. Jeśli tak poważne naruszenie sprawiedliwości jakim jest niewierność małżeńska nie jest karane przez władze cywilne to takie grzechy jak: zniesławienie, pomówienie czy kradzież też nie powinny być karane, gdyż zwykle często wyrządzają one mniej szkód bliźnim niż cudzołóstwo.
Zabawne jest to skupianie się na jednym, fizycznym problemie jakie może wystąpić w małżeństwie. Znam dziesiątki gorszych świństw i podłości, które potrafią sobie robić małżonkowie, a zdrada bywa często tylko konsekwencją tych pierwszych.
Cudzołóstwo to nie jest jakaś tam drobnostka. To jest złamanie jednego z najważniejszych zobowiązań jakie składa się wobec drugiej najbliższej sobie osoby, której efekty są bardzo krzywdzące dla wielu osób (dzieci, żony, męża, itd.). Cudzołóstwo to wieloletnia trauma dla osoby zdradzonej oraz wielkie kłopoty dla dzieci, którym będzie dane wzrastać w domu dotkniętym tym strasznym grzechem. Jeśli tak poważne naruszenie sprawiedliwości jakim jest niewierność małżeńska nie jest karane przez władze cywilne to takie grzechy jak: zniesławienie, pomówienie czy kradzież też nie powinny być karane, gdyż zwykle często wyrządzają one mniej szkód bliźnim niż cudzołóstwo.
Powiem tak, znacznie łatwiej byłoby mi wybaczyć nie zaplanowaną zdradę z głupoty niż planowe, celowe działanie przeciwko mnie. Taka zdrada w prawdziwym tego słowa znaczeniu, za którą w wojsku jest rozstrzelanie.
Zresztą sam piszesz, że jest to jedno z najważniejszych zobowiązań, więc zgadzasz się ze mną, że pomimo, że jest ich więcej, skupiasz się tylko na jednym, fizycznym.
Brawario oczywiscie, ale tak szczerze , chcialbys byc z kims kto z Toba jest tylko z przymusu? Bo boi sie chlosty Bez sensu Nikogo siłą nie zmusisz do milosci, nawet w małżeństwie. Ja moge tylko sie cieszyc ze moje jest udane ale na prawde gdyby moj maz byl ze mna i nie zdradzal mnie tylko dlatego ze grozilaby mu chlosta to nie bylabym z tego powodu szczesliwa. Wolalabym zeby byl ze mna bo mnie kocha i nasze dzieci i po prostu dlatego ze jest odpowiedzialny a nie ze inaczej bedzie pobity.
Separacja małżonków jest akurat dopuszczalna moralnie, więc nie jest tak, że - mimo jakichkolwiek okoliczności - małżonkowie muszą być ze sobą.
Nikogo się nie zmusi do miłości, ale można miłości za pomocą pewnych praw pomóc. Na przykład, nie można zmusić do tego, żeby ktoś mnie kochał, ale obawa sankcji karnych może powstrzymać kogoś przed zabiciem mnie - i ja będę się z tego tak czy inaczej cieszył, że nie zostałem zabity, nawet jeśli będę miał świadomość tego, że niektóre osoby mogłyby to uczynić, gdyby nie bały pójścia do więzienia. Podobnie, nie można zmusić do kochania się w małżeństwie, ale obawa kar doczesnych może niektórych uchronić przed cudzołóstwem np. w chwilach słabości czy podczas małżeńskiego kryzysu. Poza tym, przykład odpowiedniego ukarania tego grzechu może działać otrzeźwiająco na innych. Dodam tylko, że np. powstrzymanie się od cudzołóstwa ze strachu przed karą doczesną wcale nie musi oznaczać, że ktoś taki nie kochał w sensie generalnym swej żony/męża. Mógł po prostu w danym czasie być słaby, ale mieć jeszcze dużo miłości do swego współmałżonka - jesli w danym momencie czy okresie myśl o karze doczesnej powstrzymała by takiego delikwenta od zdrady małżeńskiej, to tym lepiej dla niego i jego związku.
Prosiłbym też o nieskupianie się na karze chłosty jako rzekomo najodpowiedniejszej sankcji za cudzołóstwa. Jeśli ktoś czuje do tej sankcji nieusuwalną odrazę, to niech zamiast chłosty wstawi sobie prace społeczne.
@Brawario dwa pytania: czy w Polsce kiedyś obowiązywało takie prawo? Jeśli tak, to jak często zostało zastosowane w praktyce?
Tak, przez wieki obowiązywało takie prawo. Cudzołóstwo w Polsce karano śmiercią, więzieniem, chłostą albo kastracją.
Zgadzam się, że takie były przepisy. Czy przepisy zmieniały się na przestrzeni wieków? Czy zmieniała się częstotliwość wykonywania wyroków czy wreszcie samego wszczynania postępowania?
Pamiętam już skąd znałam Brawario, z faktu chyba (wiem, kiepskie źródło), ale no karanie seksu przedmałżeńskiego chłostą może rozbawić najbardziej wierzącego katolika...
Ale za jednym bym był, za przywróceniem kar na ciele i wstydzie do rzeczywistych przestępstw. Publiczne dyby niejednego młodego by uratowały, w przeciwieństwie do poprawczaka.
Oj ja też uważam że faceci powinni się kryć ze swoim gapiostwem to nie jest mile ani dla żony ani dla innej kobiety jak jej sie obcy facet w biust wpatruje....o za to mogłaby być chłosta albo zakucie w dyby może jednak przekonam się do poglądów @Brawario
Komentarz
co w przypadku kiedy ktos przestanie wierzyć? czy wtedy bedzie miał prawo do rozwodu cywilnego?
A slub cywilny to nie jest jak wszelka umowa wbrew pozorom. Rodzina znajduje się pod szczególną opieką Państwa Polskiego.
1.Nauczanie papieży zawarte w encyklikach (a taką wypowiedź podawałem w tym wątku) są częścią obowiązującego katolików oficjalnego nauczania Kościoła.
2. Kara chłosty jest także pożyteczna dla społeczeństwa, gdyż może w prosty i tani sposób ograniczyć występowanie w nim zła.
3. To, że kara chłosty nie jest wewnętrznie zła wynika z faktu, iż Pan Bóg ją nakazał, a Bóg jako absolutnie dobry i święty nie może ze swej natury nakazywać rzeczy wewnętrznie złych.
4. Nie, nie "kręci" mnie myślenie o pejczach i nie postrzegam kary chłosty w kategoriach seksualnych. Lekkomyślne posądzanie zaś bliźnich o tym podobne rzeczy jest materią grzechu, a więc czegoś z czego należy się nawrócić i pokutować.
A jeszcze co do wątka- Uważam że kara którą sugerujesz nie jest dobra. Nadal jestem zdania, że właściwe kształtowanie serca może przynieśc lepsze efekty.
dwa pytania: czy w Polsce kiedyś obowiązywało takie prawo? Jeśli tak, to jak często zostało zastosowane w praktyce?
Cudzołóstwo to nie jest jakaś tam drobnostka. To jest złamanie jednego z najważniejszych zobowiązań jakie składa się wobec drugiej najbliższej sobie osoby, której efekty są bardzo krzywdzące dla wielu osób (dzieci, żony, męża, itd.). Cudzołóstwo to wieloletnia trauma dla osoby zdradzonej oraz wielkie kłopoty dla dzieci, którym będzie dane wzrastać w domu dotkniętym tym strasznym grzechem. Jeśli tak poważne naruszenie sprawiedliwości jakim jest niewierność małżeńska nie jest karane przez władze cywilne to takie grzechy jak: zniesławienie, pomówienie czy kradzież też nie powinny być karane, gdyż zwykle często wyrządzają one mniej szkód bliźnim niż cudzołóstwo.
Tak, przez wieki obowiązywało takie prawo. Cudzołóstwo w Polsce karano śmiercią, więzieniem, chłostą albo kastracją.
Taka zdrada w prawdziwym tego słowa znaczeniu, za którą w wojsku jest rozstrzelanie.
Zresztą sam piszesz, że jest to jedno z najważniejszych zobowiązań, więc zgadzasz się ze mną, że pomimo, że jest ich więcej, skupiasz się tylko na jednym, fizycznym.
Separacja małżonków jest akurat dopuszczalna moralnie, więc nie jest tak, że - mimo jakichkolwiek okoliczności - małżonkowie muszą być ze sobą.
Nikogo się nie zmusi do miłości, ale można miłości za pomocą pewnych praw pomóc. Na przykład, nie można zmusić do tego, żeby ktoś mnie kochał, ale obawa sankcji karnych może powstrzymać kogoś przed zabiciem mnie - i ja będę się z tego tak czy inaczej cieszył, że nie zostałem zabity, nawet jeśli będę miał świadomość tego, że niektóre osoby mogłyby to uczynić, gdyby nie bały pójścia do więzienia. Podobnie, nie można zmusić do kochania się w małżeństwie, ale obawa kar doczesnych może niektórych uchronić przed cudzołóstwem np. w chwilach słabości czy podczas małżeńskiego kryzysu. Poza tym, przykład odpowiedniego ukarania tego grzechu może działać otrzeźwiająco na innych. Dodam tylko, że np. powstrzymanie się od cudzołóstwa ze strachu przed karą doczesną wcale nie musi oznaczać, że ktoś taki nie kochał w sensie generalnym swej żony/męża. Mógł po prostu w danym czasie być słaby, ale mieć jeszcze dużo miłości do swego współmałżonka - jesli w danym momencie czy okresie myśl o karze doczesnej powstrzymała by takiego delikwenta od zdrady małżeńskiej, to tym lepiej dla niego i jego związku.
Prosiłbym też o nieskupianie się na karze chłosty jako rzekomo najodpowiedniejszej sankcji za cudzołóstwa. Jeśli ktoś czuje do tej sankcji nieusuwalną odrazę, to niech zamiast chłosty wstawi sobie prace społeczne.
Działa na wyobraźnię
Publiczne dyby niejednego młodego by uratowały, w przeciwieństwie do poprawczaka.
Jak można się nie obejrzeć?