Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Jak wygląda dzień z życia tradycyjnej żony

13567

Komentarz

  • Ale na stanowisku czy na zmywaku? ;)
  • Na stanowisku!
    Zmywak nie pyta, czy mi się chce, trzeba pozmywać i już  :)
  • edytowano luty 2022
    Beta powiedział(a):
    Ale kto ma to doceniać? Obcy ludzie, czy ci, którzy korzystają? Zrobiony obiad z 3 dań jest ważny dla danej rodziny czy dla ich sąsiadów? Jakie globalne docenienie? 
    Obcy pośrednio tez powinni, przynajmniej z punktu widzenia ekonomicznego. 
    Np jeśli pani Kowalska odda zchorowana matkę do zakładu, miesięczny koszt jej utrzymania to będzie kolo 5000 zl, jeżeli sana się nią zaopiekuje w swoim domu, zasiłek będzie ułamkiem tej kwoty. A więc, my wszyscy podatnicy zyskamy, dzięki pracy pani Kowalskiej :)
    Podziękowali 1malagala
  • Tacy np. nauczyciele też nie są powszechnie doceniani. I co to zmienia dla konkretnego nauczyciela, którego doceniają jego uczniowie, rodzice uczniów? 
  • W tym akurat przypadku pensję.
  • @Aga85 hmm, jak urodzę dziecko i zostawię w dd, to też społeczeństwo ma zysk, bo gdyby trafiło do domu dziecka to byłby koszt. Rodzice powinni być postrzegani, że wyręczają państwo i doceniani, że nie generują dodatkowych kosztów?
    Odwrócenie kota ogonem- docenianie tego co jest normalne. 
  • Litwo, ojczyzno moja…
  • edytowano luty 2022
    Jak urodzisz dziecko, kształcisz je, dbasz o jego zdrowie, co więcej może dbasz o rozwoj kulturalny, uczysz języków itd, to jak najbardziej społeczeństwo na tym zyskuje
  • Twoja ciężka praca, wykonywana z miłością i poświęceniem dla Twoich bliskich, pośrednio jest zyskiem dla całego społeczeństwa.
  • @malagala, zgadza się. Moja praca zawodowa, którą dotychczas wykonywałam, przestała mi się opłacać. Wtedy miałam małe dzieci na zmianę z ciążą, do tego ed i nie wyrabiałam na zakrętach, chociaż "siedziałam" w domu. Wtedy wpadły mi w ręce artykuły przeliczające pracę w domu na pieniądze. Bardzo mnie to podbudowało. Ale teraz zmieniłam zdanie. Nie w kwestii tego, że dokonałam złego wyboru albo uważam, ze matka w domu nic nie robi. Z perspektywy czasu uważam takie wyliczanie za szkodliwe. I niesprawiedliwe w stosunku do tych mam, które robią w domu to samo, co te "siedzące" w domu i jeszcze chodzą do pracy. Przeżyłam jedną i drugą rzeczywistość. Teraz, bez pracy zawodowej, jest mi lżej, mam więcej czasu, a w mojej sytuacji nawet finansowo nie jestem stratna, bo nie znajdę roboty, dzięki której opłacę przedszkole, lepsze szkoły i dojazdy. Dlatego "siedzę" w domu  :D . Jestem z dziećmi, mają mnie na wyciągniecie ręki, a w międzyczasie coś sobie dorabiam.
     Jest wiele sposobów na zarobek, a ja po prostu uważam, że kiedy jest się w domu z dziećmi (podkreślam: niemałymi i zdrowymi), jest czas, by sobie dorobić. Przykład @Agmar z kurami jest właśnie jakimś sposobem na zarobek. Przecież praca zawodowa to nie tylko firma od do i to jeszcze stacjonarnie. Z takiej pracy są pieniądze, które zawsze się przydadzą, ale i aktywizacja zawodowa, która jest potrzebna każdej mamie. Chyba że się odnajduje w byciu mamą na maksa, czyli lepi jeżyki, piecze chleb, robi przetwory, szyje ubrania. To jest wtedy praca, coś nadto.
    Nie wiem, czy to dobrze wyjaśniłam. Nikogo nie oskarżam, nie krytykuję, piszę z mojej perspektywy doświadczeń po obu stronach barykady i po prawie 8 latach "siedzenia" w domu. Przypominam też, że punktem wyjścia tych rozważań był linkowany filmik i w pewnym sensie do niego się odnoszę. Bo obawiam się, że dla wielu żona to już zawód. A ja uważam, że ani żona, ani mama to nie zawód i nie praca. To coś znacznie więcej :) 
    Podziękowali 2Beta Laf2011
  • Bagata powiedział(a):
    Na stanowisku!
    Zmywak nie pyta, czy mi się chce, trzeba pozmywać i już  :)
    Zmien zmywak, moj bardzo czesto mi mowi.. Nie teraz, zajety jestem  ;)
  • @Gosia5 ja sie w sumie prawie z Tobą zgadzam. Ze aktywizacja jest potrzebna, przynajmniej mi. Jakieś swoje poletko, troszkę swój świat. Nie wiem, czemu. Ale z drugiej strony nie rozumiem tych wpisów, ze dlaczego praca ma sie nie opłacać. Tobie sie nie opłacała. Innemu tez może. Ileś lat Ci zajęło dojście do tego, gdzie jesteś, dzieci Ci podrosły. Masz duży talent, nie każdy ma. Chyba rozumiesz?

    Mi te wyliczenia nie pokazują mojej wartości jako takiej, bo wiadomo, ze mama to coś więcej niż opiekunka, nauczycielka, sprzątaczka, lekarka i kucharka razem wzięte. Jak pracowałam wiecej, to miałam panią, która mnie w domu „zastępowała” przez 4-5h dziennie - dzieci, sprzątnięcie, ugotowanie czegoś. Ja nie byłam w stanie tego wszystkiego ogarnąć. I tutaj przydaje sie proste wyliczenie, ile to kosztuje, i czy nie poplyńiemy finansowo po powrocie do pracy… tyle. Są kobiety, które ciągną to wszystko, ale sorry,nie widziałam matki trojki maluchów, która pracuje na pełen etat, nie ma babci, ciotki do pomocy itd., gotuje zdrowe obiady, wadium ma porządek itd. No nie widziałam, chociaż pewnie są takie. Po prostu trójka maluchów, jak dwie osoby musza pracować, to jest moim zdaniem szarpanie się, a nie norma.
  • Praca zawodową jest ok. Pewnie, że tak. Sama juz tęsknie za pracą i czekam na powrót :)  I absolutnie nie umniejszam jej wartości. 
    Ale jak pisala @malagala, praca w domu to tez praca i oprócz wymiaru poza materialnego- uczuć, wartości, jest tez konkretny ekonomiczny. Nie ma możliwości, żeby społeczeństwo dobrze funkcjonowało bez tej właśnie pracy kobiet. 
  • @malagala, to nie chodzi o to talent (dziękuję za miłe słowo), ale szersze spojrzenie. Dzielę się tym, co odkryłam, bo dla mnie to jakaś nowość, ze można pracować w domu, że można robić coś innego niż dotychczas. Rozwój pracy zdalnej stworzył mamom wiele nowych możliwości. Czasem praca się nie opłaca, ale nie jest to reguła i jestem pewna, że w większości przypadków znajdzie się jakieś zajęcie sprawiające choć trochę frajdy i reperujące rodzinny budżet. Ja miałam kiedyś zamknięte klapki. Że mogę robić tylko tę jedną rzecz, a to nieprawda. Możliwości jest naprawdę sporo. 
    Moim zdaniem praca z trójką to żadna szarpanina. Pod warunkiem, że są to dzieci zdrowe i minimum >3. Pracowałam z pięciorgiem w wieku 1-10* i nie polecam, ale z trójką? O ile oczywiście praca nie pochłania 10 godzin na dobę, w domu jest pralka i inne dogodności cywilizacji. Nie wiem, może to inaczej widzę z perspektywy siódemki, ale kiedyś tego typu posty starszych koleżanek (starszych, jak to brzmi  :D ) stawiały mnie do pionu i mobilizowały. Żaden tam ze mnie wzór do naśladowania, ale pewne doświadczenie mam i się dzielę. Przecież nie trzeba się zgadzać ;) 
    *niania dla najmłodszej dwójki nie robiła nic w domu, nie mam blisko babci ani pomocnej cioci; wszystko to, co teraz robię w domu robiłam, a do tego obowiązki zawodowe i dlatego spasowałam
    Podziękowali 3malagala Laf2011 Coralgol
  • @Aga85, pracy domowej nie da się przeliczyć na pieniądze, poza tym wykonują ją też kobiety pracujące zawodowo. Bycie w domu ma sens nieprzeliczalny na pieniądze. Może dlatego żadne pięćsetplusy nie przekonują do posiadania dzieci? 
  • Oczywiście jest wymiar nieprzeliczalna na pieniądze, ale konkrety wyliczyć juz można. Co zostało zrobione przez ekonomistów. 
    Pracując zawodowo, ktoś przejmuje opiekę nad moimi dziećmi/ dzieckiem to tez jest koszt, mozliwy do wyliczenia i przeliczęnia. Pracowałam przez większość mojego dorosłego życia, łączylam to z wychowaniem dzieci i mogę śmiało powiedzieć, że pracujac, nie robie i nie robiłam tego samego, co bedac w domu z dziećmi. Byloby to niemożliwe, żeby upchnąć wszystko, co robię w ciągu dnia w kilka godzin popołudniu! 
  • Mam na myśli oczywiście opiekę nad maluchami, nie nastolatkami
  • @Aga85, ja z tych niejeżykowych, więc moją pracę należałoby wycenić znacznie niżej ;) Moje dzieci bawią się same ze sobą. Gdybym chodziła do pracy, dzieci byłyby w placówkach. Chodzi o to, że tego bycia nie da się wycenić. Mama to mama. Ale jeśli którejś mamie ma być lżej, to niech liczy. Mąż się nie wypłaci  :D
  • Tylko zupełnie nie o to chodzi, żeby wystawiać rachunki. Moj przekaz byl kompletnie inny...
    Chyba zupełnie nie zrozumiałas tego o czym pisze...
    Podziękowali 1Skatarzyna
  • @Aga85, z tymi rachunkami to był żart ;) Matka na stanowisku "matka" wykonuje dużo różnych prac i generuje PKB, obniża koszty utrzymania państwa, jest po prostu potrzebna. Jeśli komuś to nie wystarcza, może sobie przeliczyć na godziny: pracę niani, kucharki, sprzątaczki itd. Może, ale po co? 
    Na zimno licząc, nie opłaca się mieć dzieci. To, co jest wartościowe w "siedzeniu" w domu, nie przeliczy się na żadne pieniądze. 
    Ja nikim nie gardzę, a już na pewno byciem w domu, ale to nie jest praca, którą można zrównać z zawodową i podobnie przeliczać. Daje też innego rodzaju satysfakcję.
    Jeśli nie zrozumiałam, to przepraszam. 

  • Odkąd poszłam do pracy niestety nie wyrabiam się z gotowaniem, sprzątaniem, praniem itp. Wtedy miałam za dużo czasu, teraz za mało. Jeszcze jak 4 dni pracuję to ok, ale przy pięciu dniach jest już ciężko. Owszem da się wszystko zrobić, ale kosztem odpoczynku i snu. Choć może być tak, że słabo u mnie z organizacją i logistyką, ewentualnie trzeba czasu żeby wszystko sobie jakoś ułożyć.
    Podziękowali 1Gosia5
  • @Gosia5 ja piszę o trójce maluchów, z czego 2 było poniżej 3 lat. I chyba wiele udzielających się tutaj ma dzieci poniżej trzeciego roku życia, o ile dobrze kojarzę. Wiec może dlatego ciężko sie porozumieć.
    Ale inna perspektywa zawsze w cenie, klapki na pewno na oczach mam, mniejsze czy większe.

    Podziękowali 1Gosia5
  • Wracając do filmu z początku wątku.
    Jakby wyglądał mój filmik- dzień katolickiej żony.
    Budzę się... Nigdy nie wiem obok kogo obudzę się tego ranka
    Podziękowali 1Gosia5
  • Mnie było łatwiej zorganizować życie rodzinne i prace jak miałam dwoje malutkich dzieci niż przy przedszkolakach i dalej. Wróciłam do pracy gdy dzieci miały pięć miesięcy i dwa lata. Była to praca na pół etatu, ale cały problem polegał wówczas na znalezieniu opiekunki (dzieci były z babcią i dziadkiem na zmianę z opiekunką). Potem się zaczęły schody- dwoje przedszkolaków, z których często któreś było zakatarzone albo kaszlące tak, że szkoda brać zwolnienie a do przedszkola nie wpuszczą. Dodatkowo dzieci twardo chciały chodzić do przedszkola tylko do obiadu bo leżakowanie było dramatem nie do przejścia. Dzięki Bogu, babciom i przyjaciołom daliśmy radę. Jak jedno dziecko wylądowało w zerówce (zmiany do 12 lub od 12, świetlica ble), drugie było nadal w przedszkolu a u mnie pojawiła się konieczność rozpoczynania pracy dwa razy w tygodniu o 7.00 zaczęło się robić bardzo nerwowo. Teraz mam jeszcze bobasa i kurcze, tęsknie za moją pracą ale wiem, że nie ma jak wrócić. Logistycznie nie będzie to do udźwignięcia i tyle. Pójdziemy pewnie razem do przedszkola i pracy za trzy lata.
    Co zaś się tyczy organizacji...

  • Małe dzieci to zupełnie inny świat. Nie ma co myśleć o pracy. Trzeba przetrwać  :D 
    Chcę jednak podkreślić, że mnie nie chodzi o zawodową, etatową pracę. O cokolwiek, co może rozwinąć i dać parę groszy i nieco satysfakcji. 
    Podziękowali 1Leli
  • no ale tu jest forum wielodzietnych... I tak jakby wiele osób w sytuacji permanentnej obecności małych dzieci w domu
  • @malagala, wiem. Moje najmłodsze mają 7 i 4 lata, także wciąż mam małe dzieci. Piszę o tym wszystkim po to, żeby się podzielić i może dodać otuchy, że stan ten wbrew pozorom, nawet u wielodzietnych nie jest permanentny. Ma swój niepowtarzalny urok, ale przemija jak wszystko. 
  • Mam najmłodsze w podobnym wieku, od 2 lat ciągle są  kwarantanny, lockdowny,  choroby. Nawet gdybym chciała wrócić do pracy, to dwa lata ciągle zwolnienie. 
    Podziękowali 1mamaw
  • Ale ja nie mówię o "powrocie do pracy". Tylko o jakimś zajęciu, dzięki któremu można rozwijać pasje i trochę zarobić. Jest naprawdę szerokie spektrum możliwości. Rzeczywistość covidowa otworzyła wiele możliwości pracy online.
  • Gosia5 powiedział(a):
    Ale ja nie mówię o "powrocie do pracy". Tylko o jakimś zajęciu, dzięki któremu można rozwijać pasje i trochę zarobić. Jest naprawdę szerokie spektrum możliwości. Rzeczywistość covidowa otworzyła wiele możliwości pracy online.
    W pełni się zgadzam:)
    Mi chodziło o troche co innego. Istnieje stereotyp, ze niepracujaca matka, zajmujaca się dziećmi to len i w dodatku pasożyt, zerujacy na cudzej pracy. Często pod różnymi artykułami o kobietach- gospodyniach domowych czytałam takie komentarze. Ba nawet we własnym środowisku słyszałam, że "biedny ten iksiński, musi zarobić na tyle dzieci, a jego zona to ma dobrze, bo siedzi sobie w domu i niczym się nie przejmuje ( z czworka dzieci od 0 do 8 lat ;)).
     Dlatego warto jest odczarować ten nieprawdziwy stereotyp i walczyć o to, żeby ta praca była dostrzegana i doceniana.. Aby była tak samo poważana, jak inne.
    Stąd właśnie dobrze, że istnieją takie wyliczenia, one ludziom otwierają oczy. Maja walor edukacyjny i uświadamiający. 
    Podziękowali 3joanna_1991 Gosia5 Ata
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.