Mnie się wydaje, że dzis mamy lepsze sposoby wychowawcze niz klapsy i bicie. Osobiście nigdy nie musiałam stosować takich środków. Ale tez nie ma wątpliwości, że był to niezmiernie popularny środek wychowawczy i zwykle nie pozostawial jakiś traumatycznych wspomnień, między unnymi właśnie dlatego, że był powszechny i zarówno rodzice jak i dzieci przyjmowali takie zasady jako panujące. Czytałam kiedys dlugofalowe badania (amerykańskie), że wśród rodzin czarnoskórych, dzieci bite (w sensie dyscypliny, nie tam gdzie byla przemoc w rodzinie) osiągały lepsze wyniki w nauce i w zachowaniu. I ogólnie lepiej radzily sobie w życiu (wykształcenie, stabnosc rodziny itd.) Natomiast wsrod rodzin białych korelacja była odwrotna.
Jeśli w dorosłym zachowania dziecka wywołują takie emocje, że jedynie klaps może je stonować, to ten dorosły powinien szybko zastanowić się, czy ten klaps to faktycznie oczyszcza atmosferę, czy jednak przywraca władzę i kontrolę, utraconą poprzez akt nieposłuszeństwa dziecięcia. Sorry, jak mnie zagotuje dziecko, to się zastanawiam jaki mój udział w tym był. Czy jako dorosła nie przegapiłam momentu krytycznego i dziecko zaplątało się we własnych działaniach i emocjach. BTW - Czy gdyby na miejscu dziecka był wkurzający dorosły to dla oczyszczenia atmosfery też należałoby go sklapsować?
rozumiem,ze to do mnie
jak już wielokrotnie pisałem, wychowanie dzieci mi się udało nad podziw a że nie pasuje to do waszych teorii wychowawczych, to wasz problem, miejmy nadzieję, że i wam pójdzie wszystko dobrze
Jeśli w dorosłym zachowania dziecka wywołują takie emocje, że jedynie klaps może je stonować, to ten dorosły powinien szybko zastanowić się, czy ten klaps to faktycznie oczyszcza atmosferę, czy jednak przywraca władzę i kontrolę, utraconą poprzez akt nieposłuszeństwa dziecięcia. Sorry, jak mnie zagotuje dziecko, to się zastanawiam jaki mój udział w tym był. Czy jako dorosła nie przegapiłam momentu krytycznego i dziecko zaplątało się we własnych działaniach i emocjach. BTW - Czy gdyby na miejscu dziecka był wkurzający dorosły to dla oczyszczenia atmosfery też należałoby go sklapsować?
rozumiem,ze to do mnie
jak już wielokrotnie pisałem, wychowanie dzieci mi się udało nad podziw a że nie pasuje to do waszych teorii wychowawczych, to wasz problem, miejmy nadzieję, że i wam pójdzie wszystko dobrze
Tylko czy ten sukces to dzięki klapsom czy pomimo ich
Jak ktoś pali jak smok i dożywa setki, to uznasz, że osiągnął taki wiek dzięki papierosom?
Jeśli w dorosłym zachowania dziecka wywołują takie emocje, że jedynie klaps może je stonować, to ten dorosły powinien szybko zastanowić się, czy ten klaps to faktycznie oczyszcza atmosferę, czy jednak przywraca władzę i kontrolę, utraconą poprzez akt nieposłuszeństwa dziecięcia. Sorry, jak mnie zagotuje dziecko, to się zastanawiam jaki mój udział w tym był. Czy jako dorosła nie przegapiłam momentu krytycznego i dziecko zaplątało się we własnych działaniach i emocjach. BTW - Czy gdyby na miejscu dziecka był wkurzający dorosły to dla oczyszczenia atmosfery też należałoby go sklapsować?
rozumiem,ze to do mnie
jak już wielokrotnie pisałem, wychowanie dzieci mi się udało nad podziw a że nie pasuje to do waszych teorii wychowawczych, to wasz problem, miejmy nadzieję, że i wam pójdzie wszystko dobrze
Tylko czy ten sukces to dzięki klapsom czy pomimo ich
Jak ktoś pali jak smok i dożywa setki, to uznasz, że osiągnął taki wiek dzięki papierosom?
nie da się tego sprawdzić, więc uznajmy, że mimo co może oznaczać, że klapsy nie zaszkodziły,
jeśli jednak na dodatek weźmiemy pod uwagę, że klapsy były używane od zawsze, więc są ewolucyjnie częścią optymalnej strategii wychowawczej, trzeba by powiedzieć że jednak dzięki klapsom
to, że akurat piszę o tej stronie konfliktu, nie znaczy, że nie ma drugiej, czyli dziecka, jego egoizmu i potrzeby postawienia na swoim; wiele zależy też od charakteru dziecka, jego uległości lub hardości. Chłopaków miałem o dużym poczuciu własnej wartości, więc stosowanie klapsów, choćby z tego powodu, było ograniczone, dalej ograniczał je balans między potrzebą niezależności a chęcią współpracy. Przy ostatnim chyba tylko raz dałem klapsa i wspominam to ze wstydem. Dla mnie klapsy kończyły się gdzieś w wieku 2-4 lat.
A w ogóle, to cały proces wychowania sprawdza się dopiero przy wchodzeniu w dorosłość i zakładaniu rodzin przez dzieci, więc ostrożnie ze wspaniałymi pomysłami.
Chwała Bogu, że w przypadku ostatniego syna był ten jeden klaps, bo skoro dzięki klapsom dziecko wyrasta sensownie to nie wiadomo co by było. Ten jeden klaps urasta tu do wydarzenia o znaczeniu magicznym. Symbolicznie czasami klepie niemowlaczki po tyłku, może wystarczy.
A poważnie. Wychowanie to nie tyle działania wychowawcze ale cała atmosfera, w której wyrasta dziecko. Nie da się porównać tego jak żyli ludzie od zawsze do XX i XXI wieku. Ludzie byli zdrowsi, silniejsi psychicznie bo, owszem, w domu zdarzały się kary fizyczne, ale ten dom był pełen ludzi, którzy budowali więzi poprzez wspólną pracę, modlitwę i obyczaje. A dziś ile procent dzieci wychowuje się w pełnych rodzinach?
tak, niepełne rodziny to jest problem, gdy nie ma ojca od wymierzania kar, matka się do tego słabo nadaje*, ale wolałem lanie od matki niż jej gadanie.
Jednakowoż dostosowywanie modelu wychowania do mniejszości, wydaje mi się słabe, tym bardziej, że w skali ewolucyjnej, ta mniejszość skazana jest na wymarcie.
* - przy okazji widać defekt związany z feminizacją zawodu nauczyciela
Nie czuję tematu i nie pociąga mnie taka wizja rodziny. Mam inne wzorce. Nikt mnie nie bił. Ojciec mnie ukształtował przez swoją postawę życiową, widziałam często jak się modli, rozmawiał ze mną, czytał mi książki a potem doradzał co czytać. Myślę, że warto zapytać dorosłych dzieci co ich ukształtowało, co sprawiło, że są tym kim są. Dorosły człowiek powinien mieć takie refleksje. Może okaże się, że coś innego niż ten jeden, magiczny klaps?
Zawiłość teorii wychowaczej opartej na karach cielesnych mnie przerasta. Wątek ewolucyjny jest dla mojego prostego rozumu nie do ogarnięcia. Jakoś mi się to wszystko logicznie nie klei. Choćby to, że matka się nie nadaje do wymierzania kar, ale kary są niezbędne do regulowania emocji... To na przykład w sklepie matka koi dziecko histeryzujące po swojemu a potem ojciec wymierza karę? I reguluje emocje dziecka, matki? Może też sąsiada? Na szczęście mam sporo przykładów w otoczeniu, że da się wychować dziecko bez prania po tyłku.
Przez długi czas dziecko nie było postrzegane jako jednostka, równa w godności dorosłemu. Było bite, bo z pewnością była to szybka tresura. Tyle, że dziecko to nie zwierzę do wytresowania, a mały człowiek do wychowania.
Jak ktoś nie umie ze swoim dzieckiem rozmawiać, tłumaczyć mu, to powinen się tego nauczyć, a nie uznawać, że bicie jest super, bo jest szybkie, pozwala rozładować emocje i działa, bo dziecko zachowuje się lepiej. Jest jednak różnica, czy dziecko wybiera dobro, bo chce, bo rozumie dlaczego tak należy, czy dlatego, że boi się kolejnego lania.
jeśli jakieś zachowanie utrzymuje się przez bardzo długi czas, a tak jest z karami cielesnymi, powszechnymi w przyrodzie jak i w obrębie naszego gatunku, to znaczy, że jest dla gatunku korzystne a prawdopodobnie optymalnie korzystne, wszystkie próby innej konstrukcji doprowadziły społeczności je praktykujące do wymarcia/marginalizacji
Przez długi czas dziecko nie było postrzegane jako jednostka, równa w godności dorosłemu. Było bite, bo z pewnością była to szybka tresura. Tyle, że dziecko to nie zwierzę do wytresowania, a mały człowiek do wychowania.
Jak ktoś nie umie ze swoim dzieckiem rozmawiać, tłumaczyć mu, to powinen się tego nauczyć, a nie uznawać, że bicie jest super, bo jest szybkie, pozwala rozładować emocje i działa, bo dziecko zachowuje się lepiej. Jest jednak różnica, czy dziecko wybiera dobro, bo chce, bo rozumie dlaczego tak należy, czy dlatego, że boi się kolejnego lania.
ile lat musi mieć dziecko, by chcieć zrozumieć i zrozumieć? na moje oko ok. 5 lat, a wtedy już się odchodzi od klapsa
Wszystko opanowanie bez krzyków i szarpania. Po prostu jako nauka, że tak nie robimy, bo boli. Mam czekać aż stanie się krzywda? Nie zawsze zauważę przecież. Muszą wiedzie ze to nie jest zabawa
Bicie dziecka, żeby oduczyć bicia. Cudownie.
Badania wykazały, że dzieci się uczą przez obserwację i naśladownictwo.
No i jak wtedy ten nieszczęsny rodzic ma uregulować swoje negatywne emocje względem dziecka? Przecież chodzi z tą złością i krzywdzi dziecko. Wiem z własnego podwórka, że siedmiolatek też potrafi zdrowo wkurzyć.
Przez długi czas dziecko nie było postrzegane jako jednostka, równa w godności dorosłemu. Było bite, bo z pewnością była to szybka tresura. Tyle, że dziecko to nie zwierzę do wytresowania, a mały człowiek do wychowania.
Jak ktoś nie umie ze swoim dzieckiem rozmawiać, tłumaczyć mu, to powinen się tego nauczyć, a nie uznawać, że bicie jest super, bo jest szybkie, pozwala rozładować emocje i działa, bo dziecko zachowuje się lepiej. Jest jednak różnica, czy dziecko wybiera dobro, bo chce, bo rozumie dlaczego tak należy, czy dlatego, że boi się kolejnego lania.
ile lat musi mieć dziecko, by chcieć zrozumieć i zrozumieć? na moje oko ok. 5 lat, a wtedy już się odchodzi od klapsa
Dziecko jest w stanie zrozumieć tłumaczenie rodzica dopiero jak ma 5 lat?! Czyli tak jak pisałam, bije rodzic, który nie umie z dzieckiem rozmawiać tak, by ono go rozumiało.
No i jak wtedy ten nieszczęsny rodzic ma uregulować swoje negatywne emocje względem dziecka? Przecież chodzi z tą złością i krzywdzi dziecko. Wiem z własnego podwórka, że siedmiolatek też potrafi zdrowo wkurzyć.
Mnie tam maluchy nigdy tak nie wkurzyły tak jak nastolatkowie. Małemu wytłumaczysz, pojmie i się dostosuje a duży ma własne "mądrości"...
@Kacha nierozumienie argumentów ewolucyjnych w Twoim wydaniu, to po prostu pycha pycha, czyli poczucie, że wiem lepiej, niż ci ciemni ludzie w zamierzchłych czasach
@Kacha nierozumienie argumentów ewolucyjnych w Twoim wydaniu, to po prostu pycha pycha, czyli poczucie, że wiem lepiej, niż ci ciemni ludzie w zamierzchłych czasach
@Pioszo54 ale to oczywiste, że obecnie wiemy o niebo więcej o rozwoju dziecka, jego psychice niż ludzie w zamierzchłych czasach. Nawet nie trzeba się aż tak cofać w przeszłości, by zobaczyć jak wiele zrozumieliśmy (ogólnie- jako ludzie)
@Kacha nierozumienie argumentów ewolucyjnych w Twoim wydaniu, to po prostu pycha pycha, czyli poczucie, że wiem lepiej, niż ci ciemni ludzie w zamierzchłych czasach
Ja nie mam nieuzasadnionego poczucia. Wiem więcej. Chcesz wykład o tym jakie procesy zachodzą w mózgu rozwijającego się dziecka i jak to wpływa na zachowanie i skłonność do popadania w histerię?
@Kacha nierozumienie argumentów ewolucyjnych w Twoim wydaniu, to po prostu pycha pycha, czyli poczucie, że wiem lepiej, niż ci ciemni ludzie w zamierzchłych czasach
@Pioszo54 ale to oczywiste, że obecnie wiemy o niebo więcej o rozwoju dziecka, jego psychice niż ludzie w zamierzchłych czasach. Nawet nie trzeba się aż tak cofać w przeszłości, by zobaczyć jak wiele zrozumieliśmy (ogólnie- jako ludzie)
@Kacha nierozumienie argumentów ewolucyjnych w Twoim wydaniu, to po prostu pycha pycha, czyli poczucie, że wiem lepiej, niż ci ciemni ludzie w zamierzchłych czasach
Ja nie mam nieuzasadnionego poczucia. Wiem więcej. Chcesz wykład o tym jakie procesy zachodzą w mózgu rozwijającego się dziecka i jak to wpływa na zachowanie i skłonność do popadania w histerię?
a sto czy sto tysięcy lat temu były inne?
przecież od zawsze sposób wychowania był do tych procesów dostosowany, i przez swoje efekty optymalizowany - jedne populacje rosły i zdobywały terytoria, inne się kurczyły
Żyje w wielopokoleniowej rodzinie. Do zeszłego roku z moja babcia, rodzicami, dziećmi. Babcia nauczyła mnie rzeczy mądrych, pokazywała zioła, którymi leczyła dzieci z różnych przypadłości i które stosuję. Jednocześnie twierdziła, że nie można wyjść z noworodkiem na dwór dokąd nie skończy on 3 miesięcy bo dziecko zachoruje. Jak myślę o sytuacji dzieciaka w chacie na wsi w lipcu, sierpniu, przy zamkniętym oknie to mnie skręca. No i na kolki babcia polecała zmoczyć pieluchę w wódce i przyłożyć dziecku do brzuszka. Nie wszystko czym żyli ludzie dawniej trzeba zaraz brać.
jest różnica między lokalnym, nie wiadomo jak starym zwyczajem a postępowaniem powszechnym i właściwym nie tylko człowiekowi, w dodatku zwyczajem kluczowym (jako część wychowania) dla jego sukcesu populacyjnego
przecież nie wiecie, czy ten "cywilizowany" sposób wychowania potomstwa, nie jest np. odpowiedzialny za pokolenie "płatków śniegu"
@Kacha nierozumienie argumentów ewolucyjnych w Twoim wydaniu, to po prostu pycha pycha, czyli poczucie, że wiem lepiej, niż ci ciemni ludzie w zamierzchłych czasach
@Pioszo54 ale to oczywiste, że obecnie wiemy o niebo więcej o rozwoju dziecka, jego psychice niż ludzie w zamierzchłych czasach. Nawet nie trzeba się aż tak cofać w przeszłości, by zobaczyć jak wiele zrozumieliśmy (ogólnie- jako ludzie)
@Kacha nierozumienie argumentów ewolucyjnych w Twoim wydaniu, to po prostu pycha pycha, czyli poczucie, że wiem lepiej, niż ci ciemni ludzie w zamierzchłych czasach
Ja nie mam nieuzasadnionego poczucia. Wiem więcej. Chcesz wykład o tym jakie procesy zachodzą w mózgu rozwijającego się dziecka i jak to wpływa na zachowanie i skłonność do popadania w histerię?
a sto czy sto tysięcy lat temu były inne?
przecież od zawsze sposób wychowania był do tych procesów dostosowany, i przez swoje efekty optymalizowany - jedne populacje rosły i zdobywały terytoria, inne się kurczyły
A dziś wychowujesz dzieci do pługa, wojaczki lub zamążpójścia w wieku 16 lat czy może jednak ich układ nerwowy i mózg muszą unieść edukację, naukę języków, obsługę urządzeń. Cel wychowania się zmienił a więc trzeba zmienić/dostosować też narzędzia. Ilość bodźców które musimy przetwarzać jest radykalnie większą i tego trzeba dziecko nauczyć. No i tresura klapsową tego nie zrobisz.
@Kacha nierozumienie argumentów ewolucyjnych w Twoim wydaniu, to po prostu pycha pycha, czyli poczucie, że wiem lepiej, niż ci ciemni ludzie w zamierzchłych czasach
@Pioszo54 ale to oczywiste, że obecnie wiemy o niebo więcej o rozwoju dziecka, jego psychice niż ludzie w zamierzchłych czasach. Nawet nie trzeba się aż tak cofać w przeszłości, by zobaczyć jak wiele zrozumieliśmy (ogólnie- jako ludzie)
@Kacha nierozumienie argumentów ewolucyjnych w Twoim wydaniu, to po prostu pycha pycha, czyli poczucie, że wiem lepiej, niż ci ciemni ludzie w zamierzchłych czasach
Ja nie mam nieuzasadnionego poczucia. Wiem więcej. Chcesz wykład o tym jakie procesy zachodzą w mózgu rozwijającego się dziecka i jak to wpływa na zachowanie i skłonność do popadania w histerię?
a sto czy sto tysięcy lat temu były inne?
przecież od zawsze sposób wychowania był do tych procesów dostosowany, i przez swoje efekty optymalizowany - jedne populacje rosły i zdobywały terytoria, inne się kurczyły
A dziś wychowujesz dzieci do pługa, wojaczki lub zamążpójścia w wieku 16 lat czy może jednak ich układ nerwowy i mózg muszą unieść edukację, naukę języków, obsługę urządzeń. Cel wychowania się zmienił a więc trzeba zmienić/dostosować też narzędzia. Ilość bodźców które musimy przetwarzać jest radykalnie większą i tego trzeba dziecko nauczyć. No i tresura klapsową tego nie zrobisz.
no akurat ten cel, który wymieniłaś nie ma wiele wspólnego z klapsami;
we wczesnym okresie życia trzeba dziecku zapewnić maksimum poczucia bezpieczeństwa, a później nauczyć czytać i zapewnić odpowiedni poziom nudy i edukacja robi się sama
klapsy mogą ewentualnie podnieść poziom bezpieczeństwa przez określenie ram i zminimalizowanie emocjonalnej niepewności
@Beta przeczytaj sobie definicję w słowniku, którą już tu zresztą przytaczam. Serio, nie widzisz różnicy między klepnieciem dziecka w tyłek często osłonięty pieluchą a biciem pasem, biciem po twarzy, ciągnięciem za włosy i innymi metodami fizycznego znęcania się? Można to porównać do krzyku. Co innego krzyknąć: stój! Uważaj! Nie dotykaj! A co innego drzeć się na dziecko przez kilka minut, wyzywając je z wulgaryzmami włącznie.
@Beta przeczytaj sobie definicję w słowniku, którą już tu zresztą przytaczam. Serio, nie widzisz różnicy między klepnieciem dziecka w tyłek często osłonięty pieluchą a biciem pasem, biciem po twarzy, ciągnięciem za włosy i innymi metodami fizycznego znęcania się? Można to porównać do krzyku. Co innego krzyknąć: stój! Uważaj! Nie dotykaj! A co innego drzeć się na dziecko przez kilka minut, wyzywając je z wulgaryzmami włącznie.
A Ty serio uważasz, że uderzenie kogoś to nic takiego, o ile nie używasz pasa, nie bijesz w twarz lub się nie znęcasz?
Poza tym jakim cudem takie klepnięcie dziecka pozwala rodzicowi rozładować emocje, których inaczej nie potrafi rozładować? Klepnięcie w poduszkę mu nie pomoże, a w tyłek dziecka już tak? Zadziwiające.
Komentarz
Ale tez nie ma wątpliwości, że był to niezmiernie popularny środek wychowawczy i zwykle nie pozostawial jakiś traumatycznych wspomnień, między unnymi właśnie dlatego, że był powszechny i zarówno rodzice jak i dzieci przyjmowali takie zasady jako panujące.
Czytałam kiedys dlugofalowe badania (amerykańskie), że wśród rodzin czarnoskórych, dzieci bite (w sensie dyscypliny, nie tam gdzie byla przemoc w rodzinie) osiągały lepsze wyniki w nauce i w zachowaniu. I ogólnie lepiej radzily sobie w życiu (wykształcenie, stabnosc rodziny itd.)
Natomiast wsrod rodzin białych korelacja była odwrotna.
jak już wielokrotnie pisałem, wychowanie dzieci mi się udało nad podziw
a że nie pasuje to do waszych teorii wychowawczych, to wasz problem,
miejmy nadzieję, że i wam pójdzie wszystko dobrze
Ja też mam nadzieję, że, z Bożą pomoca, wychowam dzieci na dobrych, prawych ludzi.
Jak ktoś pali jak smok i dożywa setki, to uznasz, że osiągnął taki wiek dzięki papierosom?
co może oznaczać, że klapsy nie zaszkodziły,
jeśli jednak na dodatek weźmiemy pod uwagę, że klapsy były używane od zawsze, więc są ewolucyjnie częścią optymalnej strategii wychowawczej, trzeba by powiedzieć że jednak dzięki klapsom
Symbolicznie czasami klepie niemowlaczki po tyłku, może wystarczy.
A poważnie.
Wychowanie to nie tyle działania wychowawcze ale cała atmosfera, w której wyrasta dziecko. Nie da się porównać tego jak żyli ludzie od zawsze do XX i XXI wieku. Ludzie byli zdrowsi, silniejsi psychicznie bo, owszem, w domu zdarzały się kary fizyczne, ale ten dom był pełen ludzi, którzy budowali więzi poprzez wspólną pracę, modlitwę i obyczaje. A dziś ile procent dzieci wychowuje się w pełnych rodzinach?
gdy nie ma ojca od wymierzania kar,
matka się do tego słabo nadaje*,
ale wolałem lanie od matki niż jej gadanie.
Jednakowoż dostosowywanie modelu wychowania do mniejszości, wydaje mi się słabe,
tym bardziej, że w skali ewolucyjnej, ta mniejszość skazana jest na wymarcie.
* - przy okazji widać defekt związany z feminizacją zawodu nauczyciela
Mam inne wzorce.
Nikt mnie nie bił. Ojciec mnie ukształtował przez swoją postawę życiową, widziałam często jak się modli, rozmawiał ze mną, czytał mi książki a potem doradzał co czytać.
Myślę, że warto zapytać dorosłych dzieci co ich ukształtowało, co sprawiło, że są tym kim są. Dorosły człowiek powinien mieć takie refleksje. Może okaże się, że coś innego niż ten jeden, magiczny klaps?
oraz ekonomię procesu wychowawczego (owo przepracowywanie emocji)
Wątek ewolucyjny jest dla mojego prostego rozumu nie do ogarnięcia.
Jakoś mi się to wszystko logicznie nie klei. Choćby to, że matka się nie nadaje do wymierzania kar, ale kary są niezbędne do regulowania emocji... To na przykład w sklepie matka koi dziecko histeryzujące po swojemu a potem ojciec wymierza karę? I reguluje emocje dziecka, matki? Może też sąsiada?
Na szczęście mam sporo przykładów w otoczeniu, że da się wychować dziecko bez prania po tyłku.
Przez długi czas dziecko nie było postrzegane jako jednostka, równa w godności dorosłemu. Było bite, bo z pewnością była to szybka tresura. Tyle, że dziecko to nie zwierzę do wytresowania, a mały człowiek do wychowania.
Jak ktoś nie umie ze swoim dzieckiem rozmawiać, tłumaczyć mu, to powinen się tego nauczyć, a nie uznawać, że bicie jest super, bo jest szybkie, pozwala rozładować emocje i działa, bo dziecko zachowuje się lepiej.
Jest jednak różnica, czy dziecko wybiera dobro, bo chce, bo rozumie dlaczego tak należy, czy dlatego, że boi się kolejnego lania.
to znaczy, że jest dla gatunku korzystne a prawdopodobnie optymalnie korzystne,
wszystkie próby innej konstrukcji doprowadziły społeczności je praktykujące do wymarcia/marginalizacji
na moje oko ok. 5 lat,
a wtedy już się odchodzi od klapsa
Badania wykazały, że dzieci się uczą przez obserwację i naśladownictwo.
Czyli tak jak pisałam, bije rodzic, który nie umie z dzieckiem rozmawiać tak, by ono go rozumiało.
nierozumienie argumentów ewolucyjnych w Twoim wydaniu, to po prostu pycha
pycha, czyli poczucie, że wiem lepiej, niż ci ciemni ludzie w zamierzchłych czasach
przecież od zawsze sposób wychowania był do tych procesów dostosowany, i przez swoje efekty optymalizowany - jedne populacje rosły i zdobywały terytoria, inne się kurczyły
Jednocześnie twierdziła, że nie można wyjść z noworodkiem na dwór dokąd nie skończy on 3 miesięcy bo dziecko zachoruje. Jak myślę o sytuacji dzieciaka w chacie na wsi w lipcu, sierpniu, przy zamkniętym oknie to mnie skręca. No i na kolki babcia polecała zmoczyć pieluchę w wódce i przyłożyć dziecku do brzuszka.
Nie wszystko czym żyli ludzie dawniej trzeba zaraz brać.
a postępowaniem powszechnym i właściwym nie tylko człowiekowi,
w dodatku zwyczajem kluczowym (jako część wychowania) dla jego sukcesu populacyjnego
przecież nie wiecie, czy ten "cywilizowany" sposób wychowania potomstwa,
nie jest np. odpowiedzialny za pokolenie "płatków śniegu"
Cel wychowania się zmienił a więc trzeba zmienić/dostosować też narzędzia.
Ilość bodźców które musimy przetwarzać jest radykalnie większą i tego trzeba dziecko nauczyć. No i tresura klapsową tego nie zrobisz.
no akurat ten cel, który wymieniłaś nie ma wiele wspólnego z klapsami;
we wczesnym okresie życia trzeba dziecku zapewnić maksimum poczucia bezpieczeństwa, a później nauczyć czytać i zapewnić odpowiedni poziom nudy
i edukacja robi się sama
klapsy mogą ewentualnie podnieść poziom bezpieczeństwa przez określenie ram i zminimalizowanie emocjonalnej niepewności
Można to porównać do krzyku. Co innego krzyknąć: stój! Uważaj! Nie dotykaj! A co innego drzeć się na dziecko przez kilka minut, wyzywając je z wulgaryzmami włącznie.
Poza tym jakim cudem takie klepnięcie dziecka pozwala rodzicowi rozładować emocje, których inaczej nie potrafi rozładować? Klepnięcie w poduszkę mu nie pomoże, a w tyłek dziecka już tak? Zadziwiające.