No i niestety nikt kto jest całkowicie przeciw i w każdej sytuacji nie ma choć 3 z małą różnica wieku. Tak myślałam. Chciałas ale nie masz, więc nie wiesz tego czy miałabyś takie samo myślenie majc 5 a nie 2 z dużą różnica wieku.
Tak więc nie ma o czym dyskutowac Przedszkole to nie to samo.
Cześć, rzadko piszę, raczej podczytuje. Ja mam trójkę z małą różnicą wieku - 3,5 l , prawie dwa l, siedem miesięcy. Czasem naprawdę jest strasznie, bo głównie ja jestem z dziećmi, a w dodatku jeszcze pokątnie robię projekty (jestem programistą) ale nie uważam bicia dzieci za nic fajnego, a na pewno za metodę wychowawczą! Jak puszczają mi nerwy i krzyczę to zawsze na spokojnie potem tłumaczę dlaczego tak sie stało a czasem jak trzeba to przepraszam za swoje zachowanie. Raz, przyznaję się dałam najstarszej córce klapsa bo wybiegła prosto pod nadjeżdżające auto, ale wtedy puściły mi nerwy i raczej nie jest to mój powód do chwalenia się, a moja niemoc poradzenia sobie z emocjami jakie wtedy mi towarzyszyły, na zasadzie zdarzyło się, oby więcej nie było czegoś takiego. Potem było mi wstyd.
Mnie nie chodzi o doświadczenia jednostki, nawet jeśli miałaby 20 dzieci. Chodzi o to, że klaps to jedna z metod. Jeśli u kogoś działa coś innego, to świetnie. Niech się podzieli, a jeśli metody są poparte skutecznością większą niż tą dotyczącą tylko jego dzieci, to tym lepiej dla metody. Osobiście nie potrzebuję na poparcie metody cytatów z podręczników do wychowywania. Tak samo jak nie potrzebuję wywodów naukowych podważających coś, co ewidentnie działa i nie szkodzi. Obawiam się, że współczesna nauka o wychowaniu, odrzucając stare metody, wylewa dziecko z kąpielą. Im więcej wiemy o dzieciach, tym trudniej nam je wychować. Czasem warto zdać się też na intuicję i doświadczenia poprzednich pokoleń.
W bogatym doświadczeniu poprzednich pokoleń było też bicie pasem, rózga, klęczenie na grochu. Tyle metod o udowodnionej wielowiekową tradycją skuteczności.
@Beta, może Ci umknęło, kiedy pisałam, ze klaps ma pomóc dziecku, a nie rodzicowi. Nie jest sposobem na ujście emocji i w tej kwestii nie zgadzam się z @Pioszo54 (o ile go dobrze zrozumiałam). Klaps ma swoje behawioralne uzasadnienie. Wina - bodziec i dlatego używanie klapsów powinno się kończyć wtedy, kiedy dziecko jest już starsze, kiedy możemy z nim rozmawiać o konsekwencjach.
Małe dziecko się pilnuje. Jak mu się daje swobodę, to trzeba liczyć się z konsewencjami, przewidywać, a nie uderzać dziecko za to, że jest dzieckiem i zachowuje się jak dziecko.
@Kacha, chodzi o mi o to, że chyba nigdy w historii nie pochylano się tak nad psychologią dziecka, nie opisywano w książkach procesów zachodzących w małej głowie i nigdy też nie oglądaliśmy tylu dramatów, załamań, samobójstw wśród dzieci. Obawiam się, że nie o to w tym wszystkim chodzi. Chodzi o rodzinę, o Boga, o normalność, o wierną miłość. I wtedy podręcznik nie jest potrzebny, a klaps, a nawet groch nie zaszkodzi. Świat odrzucił wartości i stracił fundament. Nie chcę bronić klapsów jako metody, ale obrzydza mnie współczesna psychonowomowa krytykująca wszystko, co było, podważająca autorytety ojców i dziadków, matek i babć, bo oni się nie znali, nie to, co my, uczeni specjaliści. I wiesz? W Twojej pracy ważniejsze jest Twoje serce i zaangażowanie niż te kursy, papierki i naukowe elaboraty. Można być profesorem psychologii i pedagogiki i ponieść porażkę wychowawczą, a można być prostą kobietą, która czasem zdzieli dziecko ścierką, ale która wychowa je na dobrego człowieka, dając mu dom przed duże "D".
@M_Monia jak Cie czytam, to wnioskuję, że Twoje dzieci często się bija, kłócą. Jakoś te klapsy nie działają wychowawczo, skoro mimo karania dzieci, one wciąż tak samo się zachowują.
@Beta, dziecko trzeba wychowywać. Każda metoda jest dobra, o ile jest skuteczna i nie robi krzywdy. Klaps nie robi. Uderzenie (pasem, kijem, nie wiem, czym jeszcze, nie biję dzieci) może zrobić.
Mam wrażenie że te metody wychowawcze nowoczesne są skrojone pod małe rodziny.
Ciągle tu mowa o nowoczesnych metodach ale nie wiadomo jakich. Może porozmawiajmy o działaniach. Pewne działania mi się sprawdzają na większej grupie w pracy i jak mi najdzie więcej dzieci do domu: Wybiegać, zmęczyć. Jak się zaczyna kotłować w głowach to na powietrze, do parku, lasu. Zająć umysł, wtedy ręce i nogi się wyciszają- jak się tłuką spróbować odciągnąć uwagę zadając zagadki, dać zadanie typu- przynieś mi szybko coś czerwonego i okrągłego, zarządzić klaskanie i tupanie szybko (wytupujemy złość). Ogólnie jak to są chłopcy to oni mają potrzebę przepychanek, siłowania. Są zabawy, które im to zapewnią- bierzesz wielką poduchę, przyciskasz dziecko do podłogi i ma się wydostać. Albo obejmujesz mocno i niech się wyswobodzi. Masowanie, solidne, opukiwanie tłuczkiem do mięsa), wałkowanie wałkiem. Dziecko dostymulowane będzie spokojniejsze i bardziej wyciszone. Zróbcie sobie z tego rytuał popołudniowy. Tylko na koniec takich zabaw musi być jakieś wyciszenie, czytanie, słuchanie muzyki.
@Kacha, chodzi o mi o to, że chyba nigdy w historii nie pochylano się tak nad psychologią dziecka, nie opisywano w książkach procesów zachodzących w małej głowie i nigdy też nie oglądaliśmy tylu dramatów, załamań, samobójstw wśród dzieci. Obawiam się, że nie o to w tym wszystkim chodzi. Chodzi o rodzinę, o Boga, o normalność, o wierną miłość. I wtedy podręcznik nie jest potrzebny, a klaps, a nawet groch nie zaszkodzi. Świat odrzucił wartości i stracił fundament. Nie chcę bronić klapsów jako metody, ale obrzydza mnie współczesna psychonowomowa krytykująca wszystko, co było, podważająca autorytety ojców i dziadków, matek i babć, bo oni się nie znali, nie to, co my, uczeni specjaliści. I wiesz? W Twojej pracy ważniejsze jest Twoje serce i zaangażowanie niż te kursy, papierki i naukowe elaboraty. Można być profesorem psychologii i pedagogiki i ponieść porażkę wychowawczą, a można być prostą kobietą, która czasem zdzieli dziecko ścierką, ale która wychowa je na dobrego człowieka, dając mu dom przed duże "D".
I tu się z Tobą praktycznie w całości zgadzam. W mojej pracy jednak moje serce nie wystarczyłoby. Muszę umieć utrzymać uwagę dzieci, wyciszyć je w mądry sposób, znać mechanizmy pracy z grupą i możliwości psychiczne dzieci. Serce tego nie załatwi, tu potrzebna jest wiedza. I rozumiem, że jak się człowiek zetknie że współczesną psychologią rodem z Facebooka to się robi niedobrze. Mnie też. Tylko, że to z realną psychologia ma niewiele wspólnego. W dzisiejszych czasach wystarczy być celebrytka żeby mówić innym jak żyć. Stąd jakieś hasłowe bzdury typu bądź sobą, idź za głosem serca (w praktyce spiernicz sobie życie idąc za chwilowa przyjemnością).
@Beta, dziecko trzeba wychowywać. Każda metoda jest dobra, o ile jest skuteczna i nie robi krzywdy. Klaps nie robi. Uderzenie (pasem, kijem, nie wiem, czym jeszcze, nie biję dzieci) może zrobić.
Jak dziecko zrobi coś niewłaściwego, pogadam z nim, wyjaśnię i nie zrobi tego zaraz ponownie to widzę że działa. Tłumaczenie jest skuteczne. I pozwala uprzedzać zachowanie- czyli tłumaczę zanim dziecko zrobi coś, czego nie powinno.
A klaps? Dziecko zrobiło coś niewłaściwego, zostało uderzone i co? Samo sobie wymyśli czemu dostało w tyłek? I nie zrobi tego bo zrozumie że ma tak nie robić?
@Beta, tak się składa, że nie stosuję klapsów od dawna, a kiedyś sporadycznie jako spadek kulturowy bardziej niż jak przemyślaną metodę, więc Ci nie opowiem o mechanizmach klapsowania w praktyce. Z doświadczenia swojego jednak wiem, że wielu rzeczy w dzieciństwie nie robiłam nie dlatego, ze rozumiałam i uznawałam za słuszne, ale dlatego, że bałam się kary. Po latach zrozumiałam, że zakazy miały sens. Nie wiem, czy wtedy mój umysł by to pojął. Śmiem więc twierdzić na tej podstawie, że klapsy i kary odnoszą czasem lepszy skutek niż tłumaczenia. I tak to chyba kiedyś działało. Tak się wychowywało. Może teraz dzieci są mądrzejsze... Nie wiem. Ja się staram wszystko swoim dzieciom tłumaczyć, ale ta metoda niestety rzadko działa. Może źle tłumaczę.
@Gosia5 a ktoś Ci tłumaczył czemu masz coś robić lub czegoś nie robić? Czy właśnie kara miała zastępować wszelkie argumenty i wymuszać posłuszeństwo?
Nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, kiedy klaps jest lepszy niż inne metody. Dziecko za małe by zrozumiało? To tym bardziej za małe by je karać biciem.
Nie pamiętam @Beta. To było dawno temu. Nie mam traumy, więc nie pamiętam szczegółów. A Ty znowu piszesz "bicie". Mnie nikt nie bił. A klapsa dostałam pewnie nie raz. Nie pamiętam nawet, ale nie sądzę, by moi rodzice stronili od tej metody. Pamiętam tylko, że czasem wolałam klapsa niż to całe tłumaczenie i długaśne wywody
Dziecko może woleć klapsa od nauki bo ucieka przed trudną treścią. Klaps jest karą bardzo mało angażującą dla dziecka. Znacznie trudniej jest się przyznać do błędu, spróbować naprawić szkodę. Albo przeanalizować fakt, że pewnych rzeczy nie da się naprawić, wyciągnąć wnioski. To wymaga dłuższego namysłu i znacznie dłuższej "niewygody emocjonalnej". Łatwiej dostać po tyłku niż z własnego kieszonkowego odkładać na odkupienie zepsutej w złości rzeczy.
Komentarz
Małe dziecko się pilnuje. Jak mu się daje swobodę, to trzeba liczyć się z konsewencjami, przewidywać, a nie uderzać dziecko za to, że jest dzieckiem i zachowuje się jak dziecko.
Nie chcę bronić klapsów jako metody, ale obrzydza mnie współczesna psychonowomowa krytykująca wszystko, co było, podważająca autorytety ojców i dziadków, matek i babć, bo oni się nie znali, nie to, co my, uczeni specjaliści. I wiesz? W Twojej pracy ważniejsze jest Twoje serce i zaangażowanie niż te kursy, papierki i naukowe elaboraty. Można być profesorem psychologii i pedagogiki i ponieść porażkę wychowawczą, a można być prostą kobietą, która czasem zdzieli dziecko ścierką, ale która wychowa je na dobrego człowieka, dając mu dom przed duże "D".
Ciągle tu mowa o nowoczesnych metodach ale nie wiadomo jakich. Może porozmawiajmy o działaniach. Pewne działania mi się sprawdzają na większej grupie w pracy i jak mi najdzie więcej dzieci do domu:
Wybiegać, zmęczyć. Jak się zaczyna kotłować w głowach to na powietrze, do parku, lasu.
Zająć umysł, wtedy ręce i nogi się wyciszają- jak się tłuką spróbować odciągnąć uwagę zadając zagadki, dać zadanie typu- przynieś mi szybko coś czerwonego i okrągłego, zarządzić klaskanie i tupanie szybko (wytupujemy złość).
Ogólnie jak to są chłopcy to oni mają potrzebę przepychanek, siłowania. Są zabawy, które im to zapewnią- bierzesz wielką poduchę, przyciskasz dziecko do podłogi i ma się wydostać. Albo obejmujesz mocno i niech się wyswobodzi. Masowanie, solidne, opukiwanie tłuczkiem do mięsa), wałkowanie wałkiem. Dziecko dostymulowane będzie spokojniejsze i bardziej wyciszone. Zróbcie sobie z tego rytuał popołudniowy. Tylko na koniec takich zabaw musi być jakieś wyciszenie, czytanie, słuchanie muzyki.
I rozumiem, że jak się człowiek zetknie że współczesną psychologią rodem z Facebooka to się robi niedobrze. Mnie też. Tylko, że to z realną psychologia ma niewiele wspólnego. W dzisiejszych czasach wystarczy być celebrytka żeby mówić innym jak żyć. Stąd jakieś hasłowe bzdury typu bądź sobą, idź za głosem serca (w praktyce spiernicz sobie życie idąc za chwilowa przyjemnością).
Jak dziecko zrobi coś niewłaściwego, pogadam z nim, wyjaśnię i nie zrobi tego zaraz ponownie to widzę że działa. Tłumaczenie jest skuteczne. I pozwala uprzedzać zachowanie- czyli tłumaczę zanim dziecko zrobi coś, czego nie powinno.
A klaps? Dziecko zrobiło coś niewłaściwego, zostało uderzone i co? Samo sobie wymyśli czemu dostało w tyłek? I nie zrobi tego bo zrozumie że ma tak nie robić?
Z doświadczenia swojego jednak wiem, że wielu rzeczy w dzieciństwie nie robiłam nie dlatego, ze rozumiałam i uznawałam za słuszne, ale dlatego, że bałam się kary. Po latach zrozumiałam, że zakazy miały sens. Nie wiem, czy wtedy mój umysł by to pojął. Śmiem więc twierdzić na tej podstawie, że klapsy i kary odnoszą czasem lepszy skutek niż tłumaczenia. I tak to chyba kiedyś działało. Tak się wychowywało. Może teraz dzieci są mądrzejsze... Nie wiem. Ja się staram wszystko swoim dzieciom tłumaczyć, ale ta metoda niestety rzadko działa. Może źle tłumaczę.
Nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, kiedy klaps jest lepszy niż inne metody.
Dziecko za małe by zrozumiało? To tym bardziej za małe by je karać biciem.
Mówienie o klapsach jako czymś niebolesnym dla dziecka stoi w sprzeczności z jakimikolwiek argumentami za ich stosowaniem.
Łatwiej dostać po tyłku niż z własnego kieszonkowego odkładać na odkupienie zepsutej w złości rzeczy.