Premier Mateusz Morawiecki, wiceprezes Jarosław Kaczyński wraz z premierem Czech Petrem Fialą oraz premierem Słowenii Janezem Jansą udają się dziś do Kijowa jako reprezentanci Rady Europejskiej na spotkanie z prezydentem i premierem Ukrainy.
a samolot łatwo zestrzelić i obciążyć Rosjan łakomy kąsek
łakomy kąsek dla rozpętania wwIII
a Zeleński od początku stara się o umiędzynarodowienie konfliktu
A dziwisz się? Dba przede wszystkim o swój kraj.
gdyby dbał o swój kraj i ludzi, to by się poddał a jeszcze wcześniej mógł pewnie przyjąć warunki Rosji odnośnie neutralności
Ile jeszcze postów napiszesz, żeby przekonać wg Ciebie nieprzekonqnych co do twoich wyjątkowych proputinowskich sympatii i uwielbienia dla tego zbrodniarza?
a samolot łatwo zestrzelić i obciążyć Rosjan łakomy kąsek
łakomy kąsek dla rozpętania wwIII
a Zeleński od początku stara się o umiędzynarodowienie konfliktu
A dziwisz się? Dba przede wszystkim o swój kraj.
gdyby dbał o swój kraj i ludzi, to by się poddał a jeszcze wcześniej mógł pewnie przyjąć warunki Rosji odnośnie neutralności
Ile jeszcze postów napiszesz, żeby przekonać wg Ciebie nieprzekonqnych co do twoich wyjątkowych proputinowskich sympatii i uwielbienia dla tego zbrodniarza?
Może w tym widzi szansę na realną niepodległość Ukrainy. Z Rosją, która ma pretensje do ziemi ukraińskiej to zawsze będzie siedzenie na bombie. Osobiście nie ogarniam historii Ukrainy i jej sytuacji terytorialnej i narodowościowej. U znajomych są Ukraińcy mówiący nie po ukraińsku ale po rosyjsku. Dla mnie to abstrakt.
gdyby dbał o swój kraj i ludzi, to by się poddał a jeszcze wcześniej mógł pewnie przyjąć warunki Rosji odnośnie neutralności
I efekt byłby podobny jak na Białorusi, wynarodowienie, rusyfikacja, zamykanie szkół, zastępowanie kierowniczych stanowisk rosyjskimi zwierzchnikami i masowe aresztowania każdego kto chociaż cień niezadowolenia okazał. No faktycznie dobro narodu. Ale nie każdy naród ma mentalność niewolnika.
gdyby dbał o swój kraj i ludzi, to by się poddał a jeszcze wcześniej mógł pewnie przyjąć warunki Rosji odnośnie neutralności
I efekt byłby podobny jak na Białorusi, wynarodowienie, rusyfikacja, zamykanie szkół, zastępowanie kierowniczych stanowisk rosyjskimi zwierzchnikami i masowe aresztowania każdego kto chociaż cień niezadowolenia okazał. No faktycznie dobro narodu. Ale nie każdy naród ma mentalność niewolnika.
we wschodniej części - być może w zachodniej - wątpię
poza tym, spełniając warunki rosyjskie, mógł zachować niepodległość, ograniczoną demilitaryzacją i przywróceniem rosyjskiego, jako języka urzędowego
Umknął Ci fakt, po co rozpętuje się wojny. Nie po to, aby podbitym narodom żyło się lepiej. Robi się to po to, aby uczynić z nich niewolników, a ich ziemie zasiedlić swoimi ludźmi. Jeżeli najeźdźca nie chce długo czekać, to masowo morduje pokonanych.
Dlatego Twój wybór to nie wojna kontra spokojne życie. Nie. Wybór to wojna, z jakąś szansą na zwycięstwo, albo oddanie narodu i wszystkiego, co posiada, na łup grabieżcy.
Umknął Ci fakt, po co rozpętuje się wojny. Nie po to, aby podbitym narodom żyło się lepiej. Robi się to po to, aby uczynić z nich niewolników, a ich ziemie zasiedlić swoimi ludźmi. Jeżeli najeźdźca nie chce długo czekać, to masowo morduje pokonanych.
Dlatego Twój wybór to nie wojna kontra spokojne życie. Nie. Wybór to wojna, z jakąś szansą na zwycięstwo, albo oddanie narodu i wszystkiego, co posiada, na łup grabieżcy.
a jednak pod zaborem rosyjskim żyło się o niebo lepiej niż w niepodległej Polsce i Rosji nie udało się zasiedlić naszych terenów, co więcej, gdzieś mi mignęło opracowanie, czy tylko uwaga, że polskość na kresach też przeżywała w czasie zaborów rozkwit
Umknął Ci fakt, po co rozpętuje się wojny. Nie po to, aby podbitym narodom żyło się lepiej. Robi się to po to, aby uczynić z nich niewolników, a ich ziemie zasiedlić swoimi ludźmi. Jeżeli najeźdźca nie chce długo czekać, to masowo morduje pokonanych.
Dlatego Twój wybór to nie wojna kontra spokojne życie. Nie. Wybór to wojna, z jakąś szansą na zwycięstwo, albo oddanie narodu i wszystkiego, co posiada, na łup grabieżcy.
a jednak pod zaborem rosyjskim żyło się o niebo lepiej niż w niepodległej Polsce i Rosji nie udało się zasiedlić naszych terenów, co więcej, gdzieś mi mignęło opracowanie, czy tylko uwaga, że polskość na kresach też przeżywała w czasie zaborów rozkwit
Szczególnie szczęśliwi były Ci wcielani na sile do wojska. Żyje na tym co zostało po zaborze rosyjskim - jesteśmy dzięki nim Polska B
Powszechny pobór do carskiego wojska uważany był za wyrok śmierci. Służba odbywała się według wzorów stworzonych na początku XVIII w. przez cara Piotra Wielkiego. Miała trwać 25 lat i zwłaszcza w pierwszym okresie odbywała się w warunkach szczególnej dyscypliny połączonej z intensywnym szkoleniem bojowym. Rekrut z ziem polskich trafiał więc do rosyjskiej jednostki, często w odległych stronach, i przechodził tam prawdziwą gehennę. Carscy dowódcy potrafili być dla polskich poborowych wyjątkowo nieprzyjemni. Reszty dopełniała surowa dyscyplina. Przez całą służbę żołnierz nie mógł uzyskać zwolnienia czy urlopu, by wrócić w ojczyste strony. Z rodziną, która z biegiem czasu coraz słabiej go pamiętała, mógł utrzymywać jedynie kontakt listowny. Ciężkie rany odniesione na polu bitwy nie zawsze oznaczały koniec służby. Zdarzało się, że rannego żołnierza, który nie miał już żadnej wartości bojowej (np. pozbawionego ręki lub nogi), trzymano w armii tylko dlatego, by jako Polakowi nie pozwolić mu wrócić w rodzinne strony. Prowadziło to więc do śmierci okaleczonego. Jeśli nawet żołnierz przetrwał 25 lat służby i wracał nad Wisłę, najczęściej nie miał już siły angażować się w działalność polityczną.
Komentarz
pociąg zmniejsza ryzyko prowokacji
a samolot łatwo zestrzelić i obciążyć Rosjan
łakomy kąsek
tą wiadomością
nie wiem co o tym myśleć
a Zeleński od początku stara się o umiędzynarodowienie konfliktu
a jeszcze wcześniej mógł pewnie przyjąć warunki Rosji odnośnie neutralności
zniszczenia Rosji,
po trupach Ukraińców
Osobiście nie ogarniam historii Ukrainy i jej sytuacji terytorialnej i narodowościowej. U znajomych są Ukraińcy mówiący nie po ukraińsku ale po rosyjsku. Dla mnie to abstrakt.
I efekt byłby podobny jak na Białorusi, wynarodowienie, rusyfikacja, zamykanie szkół, zastępowanie kierowniczych stanowisk rosyjskimi zwierzchnikami i masowe aresztowania każdego kto chociaż cień niezadowolenia okazał. No faktycznie dobro narodu. Ale nie każdy naród ma mentalność niewolnika.
w zachodniej - wątpię
poza tym, spełniając warunki rosyjskie, mógł zachować niepodległość, ograniczoną demilitaryzacją i przywróceniem rosyjskiego, jako języka urzędowego
Gdyby nasi dziadowie wyznawali Twoje przekonania, to byśmy na forum pisali po rosyjsku.
zaczynanie wszystkiego od zera,
a zachowanie stanu obecnego
to tak
Dlatego Twój wybór to nie wojna kontra spokojne życie. Nie. Wybór to wojna, z jakąś szansą na zwycięstwo, albo oddanie narodu i wszystkiego, co posiada, na łup grabieżcy.
i Rosji nie udało się zasiedlić naszych terenów, co więcej, gdzieś mi mignęło opracowanie, czy tylko uwaga, że polskość na kresach też przeżywała w czasie zaborów rozkwit
https://pl.wikipedia.org/wiki/Rusyfikacja_Polaków_w_okresie_zaborów
zdaje się, że po 30 latach większe są ślady angielskiego
anegdota, ale znamienna
Starynkiewicz, który nie mówił po polsku, rozmawiał z Polakami po francusku
coś tak chyba Turturek niedawno zapodawał
Powszechny pobór do carskiego wojska uważany był za wyrok śmierci. Służba odbywała się według wzorów stworzonych na początku XVIII w. przez cara Piotra Wielkiego. Miała trwać 25 lat i zwłaszcza w pierwszym okresie odbywała się w warunkach szczególnej dyscypliny połączonej z intensywnym szkoleniem bojowym. Rekrut z ziem polskich trafiał więc do rosyjskiej jednostki, często w odległych stronach, i przechodził tam prawdziwą gehennę. Carscy dowódcy potrafili być dla polskich poborowych wyjątkowo nieprzyjemni. Reszty dopełniała surowa dyscyplina. Przez całą służbę żołnierz nie mógł uzyskać zwolnienia czy urlopu, by wrócić w ojczyste strony. Z rodziną, która z biegiem czasu coraz słabiej go pamiętała, mógł utrzymywać jedynie kontakt listowny. Ciężkie rany odniesione na polu bitwy nie zawsze oznaczały koniec służby. Zdarzało się, że rannego żołnierza, który nie miał już żadnej wartości bojowej (np. pozbawionego ręki lub nogi), trzymano w armii tylko dlatego, by jako Polakowi nie pozwolić mu wrócić w rodzinne strony. Prowadziło to więc do śmierci okaleczonego. Jeśli nawet żołnierz przetrwał 25 lat służby i wracał nad Wisłę, najczęściej nie miał już siły angażować się w działalność polityczną.
https://www.rp.pl/historia/art1399541-carski-pobor-sluzba-jak-wyrok-smierci