Nie wiem tylko dlaczego na samym seksie się skupiać. To jest cały wachlarz.
Oczywiście, socjotechnika uderza w nas na wiele sposobów, poczynając od naszych preferencji zakupowych czy modowych. W reklamie bardzo często posługujemy się tymi technikami. Jednak sfery seksu, a raczej normy etyczne i moralne związane z tym tematem, to jeden z głównych elementów rozbijania tradycji i rodziny, a co za tym idzie dotychczasowego społeczeństwa. Drugim elementem jet rodzenie i wychowywanie dzieci, kolejnym relacje między ludzkie itd.
@Turturek kierujesz się stereotypami. Kobiety (zwłaszcza w miastach) zdradzają prawie również często jak mężczyźni. Seks i prokreacja nie są już nie rozerwalnie że sobą związane. Nie ma też ostracyzmy społecznego dla niewiernych kobiet. Zresztą zobacz, wystarczyła pigulka antykoncepcyjne, by wywołać rewolucję seksulana. Myślę, że prawda jest, ze w innych sytuacjach, kobiety decydują się na zdrady niż mężczyźni. Ale generalnie to zasady i moralność kieruja (albo powinny) kierowac naszymi zachowaniami, a nie popędy, czy emocje.
Dokładnie, mężczyzna nie zdradza, by mieć dzieci. Kobiecie taką szansę dała antykoncepcja. Więc nie dziwne, że zaczęły się zachowywać w kwestii przygód seksualnych jak mężczyźni.
Bez względu na to co by nie pisano w lewych mediach - jest tak, że mężczyzna "ma przygody", a kobieta "się puszcza". Jeżeli facet będzie po burzliwych przejściach, to nadal ma szansę na zwiåzek z młodą, atrakcyjną babeczką, ale kobieta raczej marne perspektywy. Zawsze miałam mnóstwo kumpli, z którymi mogłam szczerze pogadać. Jeden z nich tłumaczył mi - gdy ja zdradzę żonę, to tak, jakbym napluł sąsiadowi do zupy. Gdy ona mnie zdradzi, to tak, jakby sąsiad mnie napił do zupy. Do lat 80, kobieta, która ucięła sobie romans, gdy mąż się dowiedział, to rozwód miała, jak w banku. A zdradzającemu mężowi bywało wybaczone.
Jeszcze jedno @Klarcia. Kobieta kiedyś nie miała wyjścia, musiała wybaczyć. Teraz nie musi. Nie ma gromadki dzieci, jest niezależna finansowo i bez problemu może zostawić faceta, który zdradza.
Beta tylko myślę że kiedyś jednak mniej ludzie zdradzali. Też mężczyźni. Związki były szczęśliwsze.
A teraz podobno aż około połowa par się zdradza. Jakieś badania czytałam.
Monia wydaje Ci się. Ludzie mają tendencje do gloryfikowania przeszłości- "Kiedyś to były czasy". Niestety zdradzali się i co więcej było na to spore przyzwolenie społeczne, zwłaszcza jeśli chodzi o mężczyzn. Kobiety miały znacznie mniejsze pole manewru, raz wieksza zależnośc, dwa- rozwódki były traktowane w społeczeństwie jako osoby drugiej kategorii.
No i druga sprawa, że obecnie o tym się mówi dość otwarcie, jest taka tendecja- skoro kocham kogoś innego- mam do tego prawo. Kiedyś to była swoista tajemnica poliszynela.
Starszy Pan zostawił żonę, w czasach gdy może 5% małżeństw się rozpadało a teraz 30-a są kraje gdzie 50%.
Tylko zobacz jaka poniosła cenę ona i jej dzieci. Myślę, że właśnie dlatego wiele innych, nawet zdradzanych, czy poniżanych w małżeństwie kobiet, trwało w nim
Ludzie się rozwodzą zamiast żyć dalej gdy już nic ich nie łączy, bo mniejszy mus finansowy, społeczny. Ilość rozwodów rośnie, ale czy jest jakaś statystyka porównującą ile teraz jest małżeństw, które określają siebie jako udane, a ile takich było dawniej?
Może ilość szczęśliwych się nie zmieniła drastycznie, a zmieniło się tylko postępowanie ludzi będących w nieudanym małżeństwie? Wniosek, że jest gorzej niż kiedyś może być błędny.
natura, artefakt czasów, gdy rozsiewanie nasienia było najlepszym sposobem przetrwania gatunku
jest dla Ciebie za trudne do zrozumienia?
Ja nie rozumiem tej koncepcji do końca.
W takich dyskusjach - nazwijmy to "antropologicznych" - przewijają się dwie narracje dotyczące mężczyzn (które wzajemnie się wykluczają), a rozmówcy używają jednej lub drugiej w zależności o tego, która jest dla nich w tym momencie wygodniejsza.
Pierwsza to ta wyżej podana o mężczyznach radośnie rozdających swoje plemniki na skutek krótkotrwałych związków, a następnie wyruszających rychło w świat na kolejne podboje.
Druga - o mężczyznach mających wybitne zdolności do zdobywania zaopatrzenia dla swoich dzieci oraz częściowo dla kobiety/kobiet. Miało to mieć na celu zwiększenie szans przetrwania genów tego mężczyzny,skoro dziecko miało gwarancję otrzymania pożywienia i schronienia, a nie musiało chodzić za matką, szukającą pożywienia dla niego lub siebie (bo ta sytuacja narażała dziecko na śmierć).
Wybaczcie, ale te dwie wersje wydarzeń to zupełnie inna bajka.
natura, artefakt czasów, gdy rozsiewanie nasienia było najlepszym sposobem przetrwania gatunku
jest dla Ciebie za trudne do zrozumienia?
Ja nie rozumiem tej koncepcji do końca.
W takich dyskusjach - nazwijmy to "antropologicznych" - przewijają się dwie narracje dotyczące mężczyzn (które wzajemnie się wykluczają), a rozmówcy używają jednej lub drugiej w zależności o tego, która jest dla nich w tym momencie wygodniejsza.
Pierwsza to ta wyżej podana o mężczyznach radośnie rozdających swoje plemniki na skutek krótkotrwałych związków, a następnie wyruszających rychło w świat na kolejne podboje.
Druga - o mężczyznach mających wybitne zdolności do zdobywania zaopatrzenia dla swoich dzieci oraz częściowo dla kobiety/kobiet. Miało to mieć na celu zwiększenie szans przetrwania genów tego mężczyzny,skoro dziecko miało gwarancję otrzymania pożywienia i schronienia, a nie musiało chodzić za matką, szukającą pożywienia dla niego lub siebie (bo ta sytuacja narażała dziecko na śmierć).
Wybaczcie, ale te dwie wersje wydarzeń to zupełnie inna bajka.
tak, tylko to nie są wersje wydarzeń a dwie różne strategie przekazywania swoich genów
i strategia opieki nad potomstwem wygrywa, nie tylko wśród ludzi, słyszałem, że chyba kruki wiążą się w pary na całe życie, dlatego napisałem o artefakcie ewolucyjnym w odniesieniu do rozsiewania nasienia ale on nadal istnieje w podświadomości, odruchach, w łatwości zdrady wśród mężczyzn
natura, artefakt czasów, gdy rozsiewanie nasienia było najlepszym sposobem przetrwania gatunku
jest dla Ciebie za trudne do zrozumienia?
Ja nie rozumiem tej koncepcji do końca.
W takich dyskusjach - nazwijmy to "antropologicznych" - przewijają się dwie narracje dotyczące mężczyzn (które wzajemnie się wykluczają), a rozmówcy używają jednej lub drugiej w zależności o tego, która jest dla nich w tym momencie wygodniejsza.
Pierwsza to ta wyżej podana o mężczyznach radośnie rozdających swoje plemniki na skutek krótkotrwałych związków, a następnie wyruszających rychło w świat na kolejne podboje.
Druga - o mężczyznach mających wybitne zdolności do zdobywania zaopatrzenia dla swoich dzieci oraz częściowo dla kobiety/kobiet. Miało to mieć na celu zwiększenie szans przetrwania genów tego mężczyzny,skoro dziecko miało gwarancję otrzymania pożywienia i schronienia, a nie musiało chodzić za matką, szukającą pożywienia dla niego lub siebie (bo ta sytuacja narażała dziecko na śmierć).
Wybaczcie, ale te dwie wersje wydarzeń to zupełnie inna bajka.
To są dwie strategie, skrajnie różne. Ale czy wykluczające się? I w dzisiejszych czasach druga strategia nie wyklucza okazjonalnego stosowania pierwszej... I pewnie "opłacalność" zależy od liczby kobiet na mężczyznę, i widac to bylo nawet w czasach nowozytnych. Kiedy kobiet jest dużo, to pierwsza strategia generuje nieporównywalnie małe koszty wzgledem drugiej. Nie mowiac już o tym, że może inny mężczyzna zastosuje druga strategie wzgledem dziecka splodzonego przez innego, używającego pierwszej strategii...
Ale to tak, jak napisałaś, "antropologicznie". Nie wiem, co ma do tego wina, odpowiedzialność itd. Nasza natura jest skażona, nie czysta i niewinna. W dyskusjach dotyczących moralności jest raczej przesłanką niż ostatecznym argumentem.
Ale ja raczej wierzę w taki scenariusz, że teraz tak samo jak nie naprawia się zabawek, nie ceruje ubran, tak samo nie ratuje się związku, bo ludzie są coraz głupsi spolecznie i nie potrafią. Co nie znaczy że są mniej szczęśliwi, choć ilość depresji też niestety rośnie i to już u coraz młodszych.
Monia, Ty zaczynasz tak mówić, jak starzy, zgorzkniali ludzie- ( "swiat schodzi na psy", "ludzie coraz glupsi", "co to będzie, świat się kończy " itd.) weź może popatrz na własne dzieci, znajomych, rodzinę, może własnego męża. Czy obserwujesz, że z nimi coraz gorzej? Czy są glupi społecznie, bez krzty moralność? Jeśli nie, to może jednak nie jest tak źle? Zresztą sama masz pewien wpływ na otaczający Cie świat, chociażby wychowując dzieci. Czy własnym przykładem w pracy! Każde czasy mają swoje dobre i złe strony. Mnie się podoba generalnie wieksza niezależnośc kobiet, czy brak ostracyzmu wobec np panien z dzieckiem. Ale faktycznie jest też druga strona medalu, ludzie pewnie zbyt pochopnie decyduja się na rozwód, zamiast starać się uratować związek. Wychowują dzieci w niepełnych rodzinach, bo tak chcą itd.
Ale ja raczej wierzę w taki scenariusz, że teraz tak samo jak nie naprawia się zabawek, nie ceruje ubran, tak samo nie ratuje się związku, bo ludzie są coraz głupsi spolecznie i nie potrafią. Co nie znaczy że są mniej szczęśliwi, choć ilość depresji też niestety rośnie i to już u coraz młodszych.
Monia, Ty zaczynasz tak mówić, jak starzy, zgorzkniali ludzie- ( "swiat schodzi na psy", "ludzie coraz glupsi", "co to będzie, świat się kończy " itd.) weź może popatrz na własne dzieci, znajomych, rodzinę, może własnego męża. Czy obserwujesz, że z nimi coraz gorzej? Czy są glupi społecznie, bez krzty moralność? Jeśli nie, to może jednak nie jest tak źle? Zresztą sama masz pewien wpływ na otaczający Cie świat, chociażby wychowując dzieci. Czy własnym przykładem w pracy! Każde czasy mają swoje dobre i złe strony. Mnie się podoba generalnie wieksza niezależnośc kobiet, czy brak ostracyzmu wobec np panien z dzieckiem. Ale faktycznie jest też druga strona medalu, ludzie pewnie zbyt pochopnie decyduja się na rozwód, zamiast starać się uratować związek. Wychowują dzieci w niepełnych rodzinach, bo tak chcą itd.
może nie zgłupieli, tylko to, co na nich silnie oddziałuje, czyli imperatyw dostosowania się do innych, zostało poddane masowej manipulacji - za pomocą mediów podmieniono im świat rzeczywisty na wymyślony? ułuda dobrobytu, podróżowania po świecie, zastąpiła im rzeczy ważne - rodzinę, dzieci, zabezpieczanie się przed nieznanym?
skutki, w postaci malejącej dzietności widać w całym, mającym styczność z zachodnimi mediami, świecie,
są dotkliwsze, niż wszystkie wojny świata razem wzięte
Nauka o tych sprawach nazywa się socjobiologią, próbuje wyjaśnić wpływ biologii na zachowania społeczne. Chodzi o to że ludzie mają w genach potrzebę przekazywania swoich genów kolejnym pokoleniom, czyli rozmnażania się. W gatunku ludzkim istnieje podział na 2 płcie. (a skąd ten podział to też jest przedmiotem badań) . Ponieważ u każdej z płci inaczej to wygląda biologicznie, ma to wpływ na społeczne zachowania. I tak u kobiety w sensie biologicznym okres ciąży i porodu, a potem utrzymania dziecka przy życiu jest czasem uciążliwym i utrudnia jej życie, dlatego żeby zwiększyć szanse na przekazanie swoich genów potrzebuje w tym czasie wsparcia. W tym celu kobiety wykształciły w sobie mechanizmy by to wsparcie sobie zapewnić. Jakie ? - za chwilę.
Mężczyźni z powodu swoich biologicznych cech zwiększają swoje szanse na przekazanie swoich genów przez zapładnianie jak największej liczby kobiet. Jednak kiedy już wiedzą że dany potomek jest ich - starają się nim opiekować bo wiedzą że nosi ich geny więc opiekując się nim zwiększają szanse na przetrwanie swoich genów. (dlatego obie strategie nie są sprzeczne bo podstawą jest zwiększenie szansy na przetrwanie własnych genów)
Wszystko to pochodzi z czasów gdy człowiek był na poziomie zwierzęcym i badania nad ludami które dzisiaj są na bardzo niskim poziomie rozwoju to potwierdzają.
I powyższe cechy biologiczne mają wpływ na cechy społeczne danej płci i wykształciły różne zachowania które w procesie doboru naturalnego rozwineły sie na poziomie genetycznym danej płci. I tak kobiety sa bardziej zalotne, chcą być ładne, kobiece, opiekuńcze w celu zdobycia właściwego mężczyzny, a także uwaga: posiadają cechy którymi chcą "usidlić" mężczyznę, wszystko w celu zapewnienia przetrwania swoich genów. Jakie to cechy ? to proszę wykazać się inwencją twórczą i sami podrzućcie.
Społeczeństwa pierwotne zauważyły, że to "usidlanie" mężczyzny jest bardzo korzystne dla całej społeczności bo mężczyzna się statkuje i swoje wysiłki zamiast na zapładnianie na lewo i prawo przekierowuje na opiekę nad własnym potomstwem, więc wymyślono instytucję małżeństwa i zaczęto ją promować a odstępstwa czyli zdrady małżeńskie zaczęto potępiać. Oczywiście ten pierwotny impuls w mężczyznach na rozsiewanie swoich genów czasem jest wykorzystywany do tłumaczenia się przez mężczyzn, ale ludzie nie są już zwierzętami i potrafią odróżnić dobro od zła więc zdrada to zdrada i zasługuje na potępienie.
Komentarz
Kobiety (zwłaszcza w miastach) zdradzają prawie również często jak mężczyźni. Seks i prokreacja nie są już nie rozerwalnie że sobą związane. Nie ma też ostracyzmy społecznego dla niewiernych kobiet.
Zresztą zobacz, wystarczyła pigulka antykoncepcyjne, by wywołać rewolucję seksulana.
Myślę, że prawda jest, ze w innych sytuacjach, kobiety decydują się na zdrady niż mężczyźni.
Ale generalnie to zasady i moralność kieruja (albo powinny) kierowac naszymi zachowaniami, a nie popędy, czy emocje.
Gna na łeb, na szyję!
Mężczyzna też przekaże geny pod warunkiem, że dziecko powstanie i się urodzi.
ale to nie ma nic wspólnego z wpisem Bety
dla kobiet nie ma odpowiednika takiej męskiej strategii przetrwania
Zawsze miałam mnóstwo kumpli, z którymi mogłam szczerze pogadać. Jeden z nich tłumaczył mi - gdy ja zdradzę żonę, to tak, jakbym napluł sąsiadowi do zupy. Gdy ona mnie zdradzi, to tak, jakby sąsiad mnie napił do zupy.
Do lat 80, kobieta, która ucięła sobie romans, gdy mąż się dowiedział, to rozwód miała, jak w banku.
A zdradzającemu mężowi bywało wybaczone.
Niestety zdradzali się i co więcej było na to spore przyzwolenie społeczne, zwłaszcza jeśli chodzi o mężczyzn.
Kobiety miały znacznie mniejsze pole manewru, raz wieksza zależnośc, dwa- rozwódki były traktowane w społeczeństwie jako osoby drugiej kategorii.
Poza tym, jeszcze do niedawna wiele kobiet fałszowała dane.
a dwie różne strategie przekazywania swoich genów
i strategia opieki nad potomstwem wygrywa, nie tylko wśród ludzi, słyszałem, że chyba kruki wiążą się w pary na całe życie,
dlatego napisałem o artefakcie ewolucyjnym w odniesieniu do rozsiewania nasienia
ale on nadal istnieje w podświadomości, odruchach, w łatwości zdrady wśród mężczyzn
Ale to tak, jak napisałaś, "antropologicznie". Nie wiem, co ma do tego wina, odpowiedzialność itd. Nasza natura jest skażona, nie czysta i niewinna. W dyskusjach dotyczących moralności jest raczej przesłanką niż ostatecznym argumentem.
weź może popatrz na własne dzieci, znajomych, rodzinę, może własnego męża. Czy obserwujesz, że z nimi coraz gorzej? Czy są glupi społecznie, bez krzty moralność? Jeśli nie, to może jednak nie jest tak źle?
Zresztą sama masz pewien wpływ na otaczający Cie świat, chociażby wychowując dzieci. Czy własnym przykładem w pracy!
Każde czasy mają swoje dobre i złe strony.
Mnie się podoba generalnie wieksza niezależnośc kobiet, czy brak ostracyzmu wobec np panien z dzieckiem. Ale faktycznie jest też druga strona medalu, ludzie pewnie zbyt pochopnie decyduja się na rozwód, zamiast starać się uratować związek. Wychowują dzieci w niepełnych rodzinach, bo tak chcą itd.
ułuda dobrobytu, podróżowania po świecie, zastąpiła im rzeczy ważne - rodzinę, dzieci, zabezpieczanie się przed nieznanym?
skutki, w postaci malejącej dzietności widać w całym, mającym styczność z zachodnimi mediami, świecie,
są dotkliwsze, niż wszystkie wojny świata razem wzięte
Chodzi o to że ludzie mają w genach potrzebę przekazywania swoich genów kolejnym pokoleniom, czyli rozmnażania się. W gatunku ludzkim istnieje podział na 2 płcie. (a skąd ten podział to też jest przedmiotem badań) . Ponieważ u każdej z płci inaczej to wygląda biologicznie, ma to wpływ na społeczne zachowania. I tak u kobiety w sensie biologicznym okres ciąży i porodu, a potem utrzymania dziecka przy życiu jest czasem uciążliwym i utrudnia jej życie, dlatego żeby zwiększyć szanse na przekazanie swoich genów potrzebuje w tym czasie wsparcia. W tym celu kobiety wykształciły w sobie mechanizmy by to wsparcie sobie zapewnić. Jakie ? - za chwilę.
Mężczyźni z powodu swoich biologicznych cech zwiększają swoje szanse na przekazanie swoich genów przez zapładnianie jak największej liczby kobiet. Jednak kiedy już wiedzą że dany potomek jest ich - starają się nim opiekować bo wiedzą że nosi ich geny więc opiekując się nim zwiększają szanse na przetrwanie swoich genów. (dlatego obie strategie nie są sprzeczne bo podstawą jest zwiększenie szansy na przetrwanie własnych genów)
Wszystko to pochodzi z czasów gdy człowiek był na poziomie zwierzęcym i badania nad ludami które dzisiaj są na bardzo niskim poziomie rozwoju to potwierdzają.
I powyższe cechy biologiczne mają wpływ na cechy społeczne danej płci i wykształciły różne zachowania które w procesie doboru naturalnego rozwineły sie na poziomie genetycznym danej płci.
I tak kobiety sa bardziej zalotne, chcą być ładne, kobiece, opiekuńcze w celu zdobycia właściwego mężczyzny, a także uwaga: posiadają cechy którymi chcą "usidlić" mężczyznę, wszystko w celu zapewnienia przetrwania swoich genów. Jakie to cechy ? to proszę wykazać się inwencją twórczą i sami podrzućcie.
Społeczeństwa pierwotne zauważyły, że to "usidlanie" mężczyzny jest bardzo korzystne dla całej społeczności bo mężczyzna się statkuje i swoje wysiłki zamiast na zapładnianie na lewo i prawo przekierowuje na opiekę nad własnym potomstwem, więc wymyślono instytucję małżeństwa i zaczęto ją promować a odstępstwa czyli zdrady małżeńskie zaczęto potępiać. Oczywiście ten pierwotny impuls w mężczyznach na rozsiewanie swoich genów czasem jest wykorzystywany do tłumaczenia się przez mężczyzn, ale ludzie nie są już zwierzętami i potrafią odróżnić dobro od zła więc zdrada to zdrada i zasługuje na potępienie.