A czy Ty też tak ochoczo się tłumaczylas rodzicom z niechęci do posiadania kolejnych dzieci? Jesteś nieznośna w tym mędrkowanie,pouczaniu i prawieniu swoich życiowych "mundrości" przy jednoczesnej alergii na cudze zdanie. Masz świetną zadatki na sekciare
Dobrze jest zauważyć to że kij ma dwa końce. Każdego samopoczucie jest ważne.
Matka jak już to sobie pogada, tyle jej wolno. Dziecko nie musi posłuchać.
To już nie dziecko, tylko dorosła osoba, ze swymi wyborami życiowymi, bo rozumiem, że o dorosłych rozmawiamy. A ciągłe gadanie rodziców serio nie zmieni sytuacji. Jeśli już, to na gorsze. Moja ciotka dzięki takiemu gadaniu skutecznie odstraszyła ukochanego syna (dobrze po 30-stce), który po prostu przestał odwiedzać rodziców, bo dość miał gadek o ślubie i dzieciach. Przestał też bywać na Wigiliach, bo miał dość kłótni, ,,życzliwych'' pytań, itp. Ona w tym roku zmieniła narrację i powiedziała mi, że już nie będzie komentować sytuacji osobistej syna, bo ten zna jej zdanie na ten temat. I ważniejsze jest dla niej to, że on na tej Wigilii będzie niż jej samopoczucie (które nie było lepsze przez to, że wypowiadała swoje, wszystkim znane, zdanie).
@M_Monia można mieć swoje zdanie, ale wyrażanie go ogranicza zawsze kultura osobista.
Dzieci wychowuje się tylko do pewnego wieku, potem czas rodzicielskiego wpływu kończy się bezpowrotnie i można co najwyżej obserwować efekty i towarzyszyć dziecku jako przyjaciele.
Nie, rodzice nie mają żadnego prawa wtrącać się w życie dzieci. Wiele razy czytałam tu na forum, że rodzice wyrażali swoje zdanie o kolejnym dziecku. Też uważali pewnie, że mają prawo krytykować decyzję swoich dzieci, co do tego ile oni mają dzieci. Bycie rodzicem dorosłego dziecka to zupełnie inna sytuacja niż gdy dziecko jest małe i się je wychowuje.
Spotkałaś rodziców, którzy uważają, że mają prawo wtrącać się w związek swoich dorosłych dzieci, narzucają swoją wizję i wszyscy są szczęśliwi? W związku dorosłych dzieci jest dobrze, w relacji rodzice- dorosłe dziecko także?
Myślę sobie tak. Wiedząc, że krytyka może być mam trzy opcje: -robic tak, by krytyki nie było; -unikac krytykujących; -wziac krytykę i przyjąć jaka będzie. Wszystkie opcje są ok, o ile jestem w zgodzie z sobą.
Wg mnie ma prawo i powinna to robić delikatnie i z miłości.
Ale to tak niemal nigdy nie wygląda. A u Twoich rodziców? Brata według Twojej relacji upomnieli przy okazji Wigilii i Ty byłaś świadkiem, prawda? I jaki był skutek tegoż upomnienia?
Sprowadzając na świat dziecko trzeba mieć świadomość, że ono jest zupełnie indywidualną istotą, która może podejmować zupełnie inne decyzje - całkowicie odmienne od tego, co my, rodzicie, byśmy chcieli.
Takie zacietrzewienie, jakie prezentujesz - nikogo nie przekona. Może poskutkować jedynie tym, że dzieci w wersji pesymistycznej - odwrócą się od Ciebie i zaczną unikać spotkań, a w wersji optymistycznej: będą traktować jak niegroźną wariatkę, która musi swoje pomarudzić, a której się zbyt poważnie nie traktuje.
Jeżeli chcesz mieć jakikolwiek wpływ na dzieci, to jedyny sposób to dbałość o więzi, budowanie relacji, przyjaźni, atmosfery i do zwierzeń. I wtedy na spokojnie, w intymnej atmosferze (nie przy dziesięciu osobach, w tym dalszych krewnych, przy wigilijnym stole) możesz powiedzieć: małżeństwo dało mi to i to, było dla mnie ważne, bo.... . Ale to tylko i aż Twój przykład, bo dziecko może mieć już swoje zupełnie inne pragnienia i doświadczenia.
https://www.papilot.pl/zwiazki/milosc/40863/jestem-konkubina Też mamy taka starsza pannę gdzie 7 lat w konkubinacie i puścił ją, wciągną w lata. 100 razy bym się zastanowiła gdyby facet mógł a nie chciał sformalizować związku. Czy warto z nim być.
Co w jej przypadku miałoby dać sformalizowanie związku?
W tym przypadku problemem nie jest to, że ona niewystarczająco mocno naciskała na ślub. Tutaj mamy dziewczynę, która zdecydowała się na związek ze złych powodów (lęk, że nikt mnie już nie będzie chciał) i ze strachu godziła się na układ, który jej nie do końca pasował (jemu najwyraźniej też nie).
Zamiast nalegać na ślub powinna iść na terapię i najpierw popracować nad własnym poczuciem wartości.
Znajomy, który nie tak dawno rozwiódł się, stara się obecnie o unieważnienie małżeństwa. Ksiądz, z którym rozmawial w tej sprawie, sugerował, że jedna z przyczyn nieważności może być wtrącanie się i silny nacisk matki na zawarcie małżeństwa (para żyła w konkubinacie). Także, ja bym była raczej ostrożna z tym wtrącaniem się w decyzję dorosłych dzieci. Porozmawiać można, przedstawić swój punkt widzenia i to chyba na tyle...
Znajomy, który nie tak dawno rozwiódł się, stara się obecnie o unieważnienie małżeństwa. Ksiądz, z którym rozmawial w tej sprawie, sugerował, że jedna z przyczyn nieważności może być wtrącanie się i silny nacisk matki na zawarcie małżeństwa (para żyła w konkubinacie). Także, ja bym była raczej ostrożna z tym wtrącaniem się w decyzję dorosłych dzieci. Porozmawiać można, przedstawić swój punkt widzenia i to chyba na tyle...
moje obserwacje są właśnie takie, że ludzie raczej za bardzo starają się zadowolić rodziców, i z tego wynika mnóstwo problemów, mniejszych i większych dramatów
Myślę, że jednym z moich głównych celów wychowania będzie to, żeby dzieci nie czuły się emocjonalnie uwikłane w relacji ze mną... Żeby stanęły na własnych nogach, zaczęły podejmować własne decyzje i brały za nie odpowiedzialność
to, o czym piszesz, to porażka wychowawcza, na całej linii...
@M_Monia, cos Ci się pomyliło. Upomnienie ma wynikać z miłości i troski o jego zbawienie, a nie z tego, że rodzic chce, by dziecko wzięło ślub, miało dzieci itd. Artykułowanie własnych oczekiwań wobec dziecka przy okazji Wigilii nie ma nic wspólnego z upomnieniem.
W ogóle upominanie ma jakikolwiek sens? To, że ktoś grzeszy, to nie jest kwestia jego stylu życia tylko jego relacji do Boga. Jeśli ta relacja jest kiepska to gadanie o zgorszeniu, grzechu, konsekwencjach życia w związku niesakramentalnym nic nie da. Dwie bliskie mi młode osoby żyją w związkach partnerskich. Problem dla mnie nie tkwi w tym fakcie ale w tym, że nie zaczepiły się w życiu o Boga. Modlę się za nie, nie o małżeństwo, ale o to, by odkryły Miłość i zechciały za nią iść.
Mama może powiedzieć że nie odpowiada jej konkubinat syna. To nie oznacza to z automatu że chce aby brali ślub ( mogą a nie muszą) , tylko to zeby zrezygnowali z konkubinatu.
Ach. Czyli powinni zrezygnować z konkubinatu i rozstać się.
Skoro zrzędzenie matki o konkubinacie nie oznacza aby braki slub.
Noooo można i tak.
Można rozstać się z kobieta i do śmierci żyć z matka.
Ciekawe jakby tak matka zaczęła zrzędzić, ze jej Moniu Twój mąż nie pasuje i lepiej jakbyście zrezygnowali z małżeństwa . rozumiem, ze spelnilabys wole matki
Moja mama w Wigilię zrobiła przykrość mojemu bratu który żyje w konkubinacie. Pytając go kiedy sue ustatkuje, bo nie tak go wychowała i tolerować dłużej nie zamierza. Wgmnie - nareszcie.
Pisz co chcesz. Jednak widać że 30- 40 latkowie w konkybunatach i bezdzietni są przez swoich rodziców często krytykowani. Noi dobrze. Nie tak ich rodzice wychowali i czują się zawiedzeni
Tu nie ma miłości i troski o zbawienie. Chwaliłaś motywację wynikająca z egoizmu rodziców, którzy krytykują dziecko, bo nie spełnia ich oczekiwań.
Znam sporo ludzi, których rodzice nie zaakceptowali ich wyborów życiowych (związek partnerski bez ślubu, związek homo, rozwód, bezdzietność), i wszyscy mocno ograniczyli kontakty z rodzicami. Nie chciałabym być takim rodzicem.
Dla mnie rolą rodziców jest takie wychowywanie dziecka, by umiało samo podejmować decyzje, a nie, że rodzice muszą popychać do ślubu, do dzieci, do pracy.
Znam sporo ludzi, których rodzice nie zaakceptowali ich wyborów życiowych (związek partnerski bez ślubu, związek homo, rozwód, bezdzietność), i wszyscy mocno ograniczyli kontakty z rodzicami. Nie chciałabym być takim rodzicem.
A może lepiej nie być takim dzieckiem?
Co do związku homo, to jest trudny temat i ciężko to zmienić, swoją orientację. Konkubinat porzucić w porównaniu z tym łatwo.
Może i lepiej, ale to nie moja sprawa, tylko moich znajomych. Ja akurat nie podjęłam wyborów nieakceptowanych przez moich rodziców. Przynajmniej nigdy mi tego wprost nie powiedzieli. Natomiast będę za jakiś czas rodzicem dorosłych dzieci i ta rola bardziej mnie interesuje w tym kontekście. Jeśli będą mnie pytać o zdanie czy radę, na pewno nie omieszkam się wypowiedzieć. A jeśli nie będą artykułować takiej potrzeby, tu trzeba dużego wyczucia. Być może któreś z moich dzieci będzie potrzebować delikatnego wsparcia czy pokierowania jeszcze jako dorosły, to zależy od indywidualnej dojrzałości. W każdym razie dla mnie nieszczęściem byłoby zerwanie kontaktów z dzieckiem, mam nadzieję, że to nigdy nie nastąpi.
Znam sporo ludzi, których rodzice nie zaakceptowali ich wyborów życiowych (związek partnerski bez ślubu, związek homo, rozwód, bezdzietność), i wszyscy mocno ograniczyli kontakty z rodzicami. Nie chciałabym być takim rodzicem.
A może lepiej nie być takim dzieckiem?
Co do związku homo, to jest trudny temat i ciężko to zmienić, swoją orientację. Konkubinat porzucić w porównaniu z tym łatwo.
Ale co może dać samo porzucenie konkubinatu dla zadowolenia rodziców? Młodzi biorą ślub, w Kościele, bo tak wypada, potem nie prowadzą absolutnie żadnego życia duchowego, rozstają się i wychodzi wielka kpina z wielkiego sakramentu.
Ja tu czegoś nie rozumiem. Opinie(negatywne) rodziców o kolejnym dziecku,o zyciu wg własnych zasad(wiarą)-nie mają prawa. W drugą stronę ok
No bardzo ciekawe.
Rodzic,jak i każdy inny opinie swą może wyrażać,skoro się upiera,że może/musi (nawiasem mówiąc prześlicznie mylisz Monia pojęcia albo znaczenie pojecia i chyba nie rozumiesz,czym jest wolność słowa) ale reszta nie ma żadnego obowiązku dostosowywać się do oczekiwań rodziców
A jesli rodzic "wyraża zaniepokojenie",że córka zamiast iść na studia i robić karierę a syn zamiast rozwijać się naukowo biorą śluby w wieku 23 lat to już dziecko ma to brać pod uwagę ,skoro ci rodzice tyłek im podcierali?
A jak mamusia doradza córce,żeby nie szła od razu do ślubu tylko może niech z Jacusiem na próbę zamieszka,neich zaczną żyć jak małżeństwo i pit podejmą decyzję itp- to już córka ma obowiązek taką opinię brać pod uwagę czy nie?
Komentarz
Jesteś nieznośna w tym mędrkowanie,pouczaniu i prawieniu swoich życiowych "mundrości" przy jednoczesnej alergii na cudze zdanie.
Masz świetną zadatki na sekciare
Moja ciotka dzięki takiemu gadaniu skutecznie odstraszyła ukochanego syna (dobrze po 30-stce), który po prostu przestał odwiedzać rodziców, bo dość miał gadek o ślubie i dzieciach. Przestał też bywać na Wigiliach, bo miał dość kłótni, ,,życzliwych'' pytań, itp. Ona w tym roku zmieniła narrację i powiedziała mi, że już nie będzie komentować sytuacji osobistej syna, bo ten zna jej zdanie na ten temat. I ważniejsze jest dla niej to, że on na tej Wigilii będzie niż jej samopoczucie (które nie było lepsze przez to, że wypowiadała swoje, wszystkim znane, zdanie).
Dzieci wychowuje się tylko do pewnego wieku, potem czas rodzicielskiego wpływu kończy się bezpowrotnie i można co najwyżej obserwować efekty i towarzyszyć dziecku jako przyjaciele.
Wiele razy czytałam tu na forum, że rodzice wyrażali swoje zdanie o kolejnym dziecku. Też uważali pewnie, że mają prawo krytykować decyzję swoich dzieci, co do tego ile oni mają dzieci. Bycie rodzicem dorosłego dziecka to zupełnie inna sytuacja niż gdy dziecko jest małe i się je wychowuje.
Wiedząc, że krytyka może być mam trzy opcje:
-robic tak, by krytyki nie było;
-unikac krytykujących;
-wziac krytykę i przyjąć jaka będzie.
Wszystkie opcje są ok, o ile jestem w zgodzie z sobą.
Ksiądz, z którym rozmawial w tej sprawie, sugerował, że jedna z przyczyn nieważności może być wtrącanie się i silny nacisk matki na zawarcie małżeństwa (para żyła w konkubinacie).
Także, ja bym była raczej ostrożna z tym wtrącaniem się w decyzję dorosłych dzieci.
Porozmawiać można, przedstawić swój punkt widzenia i to chyba na tyle...
To, że ktoś grzeszy, to nie jest kwestia jego stylu życia tylko jego relacji do Boga. Jeśli ta relacja jest kiepska to gadanie o zgorszeniu, grzechu, konsekwencjach życia w związku niesakramentalnym nic nie da. Dwie bliskie mi młode osoby żyją w związkach partnerskich. Problem dla mnie nie tkwi w tym fakcie ale w tym, że nie zaczepiły się w życiu o Boga. Modlę się za nie, nie o małżeństwo, ale o to, by odkryły Miłość i zechciały za nią iść.
rozumiem, ze spelnilabys wole matki
cyrk i czeski film
Tu nie ma miłości i troski o zbawienie. Chwaliłaś motywację wynikająca z egoizmu rodziców, którzy krytykują dziecko, bo nie spełnia ich oczekiwań.
Tak, jak rodzicami kieruje uczucie zawiedzenia, że dziecko żyje inaczej niż by chcieli, to jest to egoizm.
Nie chciałabym być takim rodzicem.
Opinie(negatywne) rodziców o kolejnym dziecku,o zyciu wg własnych zasad(wiarą)-nie mają prawa.
W drugą stronę ok
Rodzic,jak i każdy inny opinie swą może wyrażać,skoro się upiera,że może/musi (nawiasem mówiąc prześlicznie mylisz Monia pojęcia albo znaczenie pojecia i chyba nie rozumiesz,czym jest wolność słowa) ale reszta nie ma żadnego obowiązku dostosowywać się do oczekiwań rodziców
A jesli rodzic "wyraża zaniepokojenie",że córka zamiast iść na studia i robić karierę a syn zamiast rozwijać się naukowo biorą śluby w wieku 23 lat to już dziecko ma to brać pod uwagę ,skoro ci rodzice tyłek im podcierali?
A jak mamusia doradza córce,żeby nie szła od razu do ślubu tylko może niech z Jacusiem na próbę zamieszka,neich zaczną żyć jak małżeństwo i pit podejmą decyzję itp- to już córka ma obowiązek taką opinię brać pod uwagę czy nie?