Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Maleńczuk obraził wielodzietnych

1235»

Komentarz

  • M_Monia powiedział(a):
    AyEm powiedział(a):
    Ostatnio miałem przy okazji Świąt dyskusję w rodzinie czy tańsze ciasto domowe czy z cukierni i ku zaskoczeniu wszystkich wyszło na to, że to samo ciasto robione w domu jest zawsze droższe niż z cukierni. Główną różnicą było kompletne pominięcie czasu w kalkulacjach pracy domowej.
    A tak naprawdę czas jest najrzadszym dobrem obecnego świata, bo nikt go nie ma w nadmiarze, nie można go kumulować ani przekazać z osoby do osoby. 
    Widzisz ile mógłbyś zarobić gdybyś na forum nie pisał. 

    :d :D :D :D
  • Ja tam się cieszę, że ktoś taki jak @AyEm tutaj piszę. Znam dość dużo osób z podobnymi do Niego poglądami, ale nie znam nikogo z nich kto by się odważył głębiej i szczerze dyskutować o swoich zasadach. Wydaje mi się że jest szczery. Dzięki wpisom @AyEma mam chyba trochę lepsze wyobrażenie o tym co myślą jemu podobni ludzie. I to prawie za darmo ;)
  • @AyEm nigdy nie wiadomo jak się ułoży życie i co tak naprawdę zostawi się dzieciom. Może przyjść chorobą, jakiś kataklizm i nie zostawi się nic materialnego. Mam wrażenie, że próbujesz się zabezpieczyć na różne sposoby i próbujesz obliczyć - czy starczy pieniędzy, energii, czasu na kolejne dziecko. I patrzysz na to jako na stratę a nie jako na zysk dla rodziny. Zawsze dziecko generuje jakieś straty - niezależnie od tego ile masz pieniędzy to jest to kolejna osoba do podziału, więc wypada relatywnie mniej pieniędzy na osobę w rodzinie. Kobieta traci możliwość pracy na jakiś czas, nie wypije sobie winka do kolacji, może dostać rozstępów albo i hemoroidów. Albo czegoś jeszcze gorszego. Zawsze jest to też ryzyko - dziecko może okazać się chore, niepełnosprawne i życie rodziny zmieni się bezpowrotnie. Zdrowe dziecko też zmienia wiele, trzeba do niego wstawać w nocy, bałagani, ryczy, potem się kręci pod nogami, zadaje pytania, psoci, nie chce myć zębów itp. Pytanie brzmi - po co nam dziecko?
    Ja mam dzieci z pobudek czysto egoistycznych. Lubię zapach noworodka, lubię gadać z przedszkolakami, lubię upiec ciasto i patrzeć jak jedzą. Energetyzuje mnie zapach ich włosów i rozczula widok stopy wystającej spod kołdry. Nasza rodzina bardzo zyskała na dzieciach. Każde kolejne dziecko przetasowuje układ w rodzinie, wszyscy muszą się odnaleźć w nowej sytuacji ale zawsze okazuje się, że ten człowiek był niezbędny, że bez niego jednak było pusto. Trzecie dziecko bardzo zmobilizowało nas małżeńsko- nie mamy czasu na kłótnie o pierdoły i wiemy, że żadne z nas samo tego wózka nie uciągnie co ułatwia wychodzenie z sytuacji kryzysowych. 
    Podziękowali 3Pioszo54 Klarcia Ata
  • W ogóle czy można przeliczyć na pieniądze fakt, że jest życie, człowiek, mały, bezbronny, patrzysz jak rośnie, jak się wzrusza, wścieka, jak rozwija, jak zaczyna przejawiać własne cechy charakteru, jak staje się coraz mądrzejszy. Można mu tyle pokazać, przeżyć tyle przygód. Można doświadczyć skrajnego zmęczenia ale i czasami wzruszyć albo uśmiać do łez. To piękne jest. 
  • M_Monia powiedział(a):
    Nigdy nie powiedziałabym że mam dzieci z pobudek egoistycznych. To jakby powiedzieć że z pobudek egoistycznych kimś się opiekuje, bo bardzo lubię to robić. 

    Nie wszystko co sie lubi jest z pobudek egoistycznych. 
    Z przymrużeniem oka to napisałam. Więcej widzę korzyści z tego, że mam dzieci niż wad. Mam dzieci bo chce a nie dlatego, że jest to kolejny punkt w życiu do odfajkowania albo obowiązek względem społeczeństwa.
    Podziękowali 1Klarcia
  • AyEm powiedział(a):
    Kacha powiedział(a):
    @AyEm nigdy nie wiadomo jak się ułoży życie i co tak naprawdę zostawi się dzieciom. Może przyjść chorobą, jakiś kataklizm i nie zostawi się nic materialnego. Mam wrażenie, że próbujesz się zabezpieczyć na różne sposoby i próbujesz obliczyć - czy starczy pieniędzy, energii, czasu na kolejne dziecko. I patrzysz na to jako na stratę a nie jako na zysk dla rodziny. Zawsze dziecko generuje jakieś straty - niezależnie od tego ile masz pieniędzy to jest to kolejna osoba do podziału, więc wypada relatywnie mniej pieniędzy na osobę w rodzinie. Kobieta traci możliwość pracy na jakiś czas, nie wypije sobie winka do kolacji, może dostać rozstępów albo i hemoroidów. Albo czegoś jeszcze gorszego. Zawsze jest to też ryzyko - dziecko może okazać się chore, niepełnosprawne i życie rodziny zmieni się bezpowrotnie. Zdrowe dziecko też zmienia wiele, trzeba do niego wstawać w nocy, bałagani, ryczy, potem się kręci pod nogami, zadaje pytania, psoci, nie chce myć zębów itp. Pytanie brzmi - po co nam dziecko?
    Ja mam dzieci z pobudek czysto egoistycznych. Lubię zapach noworodka, lubię gadać z przedszkolakami, lubię upiec ciasto i patrzeć jak jedzą. Energetyzuje mnie zapach ich włosów i rozczula widok stopy wystającej spod kołdry. Nasza rodzina bardzo zyskała na dzieciach. Każde kolejne dziecko przetasowuje układ w rodzinie, wszyscy muszą się odnaleźć w nowej sytuacji ale zawsze okazuje się, że ten człowiek był niezbędny, że bez niego jednak było pusto. Trzecie dziecko bardzo zmobilizowało nas małżeńsko- nie mamy czasu na kłótnie o pierdoły i wiemy, że żadne z nas samo tego wózka nie uciągnie co ułatwia wychodzenie z sytuacji kryzysowych. 
    U nas pojawienie się dziecka (zdrowego) spowodowało duże zamieszanie, znerwicowanie. Oddaliliśmy się od siebie z żoną i zarabianie, przeliczanie, kalkulacje to jest jedyne co mi pozostało w zasadzie. Nie potrafię wskazać ani jednego elementu pozytywnego z faktu bycia ojcem, więc to oczywiste, że trochę patrzę na to jak na stratę. Zyskałem córkę - straciłem żonę. O ile z żoną miałem wspaniałą relację, to z córką nie mam żadnych, ponieważ bardzo nie lubię i nigdy nie lubiłem dzieci 
    Potrzebujesz terapii. Dla siebie i dla córki. Nie będziesz dobrym ojcem jeśli jest to dla ciebie aż taki trud i poświęcenie. Co z tego, że spędzasz z dzieckiem dużo czasu jak robisz to z przymusu, bez miłości i radości ze spędzonego wspólnie czasu.
    Coś w Twojej historii cię może blokować, coś przeszkadza. Warto pracować nad sobą.
    Podziękowali 4Pioszo54 Berenika Klarcia Ata
  • Kacha powiedział(a):
    AyEm powiedział(a):
    Kacha powiedział(a):
    @AyEm nigdy nie wiadomo jak się ułoży życie i co tak naprawdę zostawi się dzieciom. Może przyjść chorobą, jakiś kataklizm i nie zostawi się nic materialnego. Mam wrażenie, że próbujesz się zabezpieczyć na różne sposoby i próbujesz obliczyć - czy starczy pieniędzy, energii, czasu na kolejne dziecko. I patrzysz na to jako na stratę a nie jako na zysk dla rodziny. Zawsze dziecko generuje jakieś straty - niezależnie od tego ile masz pieniędzy to jest to kolejna osoba do podziału, więc wypada relatywnie mniej pieniędzy na osobę w rodzinie. Kobieta traci możliwość pracy na jakiś czas, nie wypije sobie winka do kolacji, może dostać rozstępów albo i hemoroidów. Albo czegoś jeszcze gorszego. Zawsze jest to też ryzyko - dziecko może okazać się chore, niepełnosprawne i życie rodziny zmieni się bezpowrotnie. Zdrowe dziecko też zmienia wiele, trzeba do niego wstawać w nocy, bałagani, ryczy, potem się kręci pod nogami, zadaje pytania, psoci, nie chce myć zębów itp. Pytanie brzmi - po co nam dziecko?
    Ja mam dzieci z pobudek czysto egoistycznych. Lubię zapach noworodka, lubię gadać z przedszkolakami, lubię upiec ciasto i patrzeć jak jedzą. Energetyzuje mnie zapach ich włosów i rozczula widok stopy wystającej spod kołdry. Nasza rodzina bardzo zyskała na dzieciach. Każde kolejne dziecko przetasowuje układ w rodzinie, wszyscy muszą się odnaleźć w nowej sytuacji ale zawsze okazuje się, że ten człowiek był niezbędny, że bez niego jednak było pusto. Trzecie dziecko bardzo zmobilizowało nas małżeńsko- nie mamy czasu na kłótnie o pierdoły i wiemy, że żadne z nas samo tego wózka nie uciągnie co ułatwia wychodzenie z sytuacji kryzysowych. 
    U nas pojawienie się dziecka (zdrowego) spowodowało duże zamieszanie, znerwicowanie. Oddaliliśmy się od siebie z żoną i zarabianie, przeliczanie, kalkulacje to jest jedyne co mi pozostało w zasadzie. Nie potrafię wskazać ani jednego elementu pozytywnego z faktu bycia ojcem, więc to oczywiste, że trochę patrzę na to jak na stratę. Zyskałem córkę - straciłem żonę. O ile z żoną miałem wspaniałą relację, to z córką nie mam żadnych, ponieważ bardzo nie lubię i nigdy nie lubiłem dzieci 
    Potrzebujesz terapii. Dla siebie i dla córki. Nie będziesz dobrym ojcem jeśli jest to dla ciebie aż taki trud i poświęcenie. Co z tego, że spędzasz z dzieckiem dużo czasu jak robisz to z przymusu, bez miłości i radości ze spędzonego wspólnie czasu.
    Coś w Twojej historii cię może blokować, coś przeszkadza. Warto pracować nad sobą.
    Myślę, że dla żony też potrzebuje terapii... Jeśli pojawienie się dziecka rozcięło relacje męża z żoną, to oboje jakoś skręcili nie tam, gdzie powinni...
    Podziękowali 1Klarcia
  • @AyEm Ostatnio oglądałem drugą część Avatara. Dość fajny film, dużo było o relacjach panujących w rodzinie. I zamiast pokazać w ojcu cechy męskie, to główny bohater synom zabrania dorosnąć, bo się o nich martwi. A synowie zamiast ćwiczyć się w posłuszeństwie, ojca nie słuchają. I dzięki temu, mimo że ocierają się o niebezpieczeństwo, ten film kończy się w miarę szczęśliwie. I tak jest z prawie każdym filmem.

    A rola ojca jest dość prosta. On pokazuje cel i sens w życiu. Jest wymagający, ale głównie względem siebie, ale głównie uczy przebaczenia sobie i innym. A już napewno nie powinien manipulować strachem, czy poczuciem winy. Tak jak jest to robione w wielu zakładach pracy. Już lepiej by naśladował wierną przyjaźń jaką potrafią pokazać zwierzęta, o chociażby taki pies. 

    Z tym że trzeba sobie uzmysłowić jak bardzo jesteśmy zmanipulowani przez inżynierię społeczną. Wystarczy sobie przypomnieć hasło "wychowanie bezstresowe". I już w ojcu pojawia się poczucie winy, że on patologii nie będzie wychowywał. A w dzieciach jest wprogramowane dużo poczucia krzywdy. Przez system edukacji, przez propagandę w internecie, przez filmy odpowiednio ocenzurowane. I mamy w ten sposób silne podstawy, dzięki którym rozpadła się niejedna rodzina, a większość ma poważne trudności. 

    Mam nadzieję że ludzie obudzą się widząc krzywdę własnych dzieci. Nawet jeżeli te dzieci są otoczone najlepszą psychologiczną opieką, to nie zastąpi im to ojca. A wyrośnie z nich wtedy co najwyżej dobrze funkcjonujący trybik w tej korporacyjnej rzeczywistości.
  • Od wielu lat kultywowany jest w bajkach model nieposłuszeństwa dzieci, dzięki któremu osiągają one sukces. To jest właśnie element inżynierii społecznej jaką uprawia się obecnie.
    Podziękowali 1malagala
  • Turturek powiedział(a):
    Od wielu lat kultywowany jest w bajkach model nieposłuszeństwa dzieci, dzięki któremu osiągają one sukces. To jest właśnie element inżynierii społecznej jaką uprawia się obecnie.
    Nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób, ale coś w tym jest.
  • Zazwyczaj nie zwracamy uwagi na rzeczy tylko nieznacznie odbiegające od normy. Jednak systematyczne naginanie treści przekazu powoduje trwałą zmianę percepcji i posuwanie się małymi kroczkami do założonego modelu. W tym przypadku stworzenia nowego człowieka pozbawionego tradycji, więzi rodzinnych i moralności oraz całkowicie uzależnionego od nowej władzy.
    Podziękowali 1Klarcia
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.