[cite] Irkub:[/cite]Tak ??????? To jeśli w czasie II wojny światowej ukrywałam żydów i na pytanie gestapo o to czy się u mnie znajdują odpowiedziałam że nie;zgrzeszyłam bardziej niż gdybym ich wydała mówiąc że tak?
Nie wolno ani kłamać, ani ujawniać uprawnionych sekretów. Już św. Augustyn odpowiedział, co należy czynić w obliczu takiego dylematu: Czyliż nie jest większą odwagą i cnotą odpowiedzieć: <<Nie będę ani donosicielem, ani kłamcą>>. Biskup Thagaste, imieniem Firmus wezwany imieniem cesarza, o wydanie człowieka, który się ukrywał u niego, odpowiedział śmiało, że nie chce ani kłamać, ani wydać nieszczęśliwego, woląc raczej wycierpieć najsroższe męki, niżeli uczynić to, czego wymagają po nim, lub powiedzieć fałsz.
Nie chciałam dziękować, tylko zacytować. Niestety nie mogę tej operacji już wycofać.
Konkretnie więc Brawario... jeśli by powiedzieć gestapowcowi po Twojemu: <<Nie będę ani donosicielem, ani kłamcą>>, myślisz gestapo by się nie domyśliło, że ktoś tam w domu się chowa? Przecież wiadomo, że za taką odpowiedź byłaby kulka. Jeśli chodzi o siebie O'K, można podjąć takie ryzyko, ale za bliźniego?
[cite] Irkub:[/cite]Mam na myśli prawo obowiązujące aktualnie,w danym kraju.Np Afganistan - talibowie, (wiem teraz niby już Karzaj) II wojna światowa - III rzesza (prawo w Polsce, nigdzie nie było tak restrykcyjne) czy np. aktualnie prawo do aborcji. Chodzi mi o to czy bez względu na sytuację prawa należy przestrzegać? Czy może jednak dopuszczasz jakieś wyjątki.
a czym innym zakazy prawa naturalnego.
tzn.?????
Przekleję inny mój wpis, w zasadzie na ten sam temat. Tam znajdziesz rozróżnienia pomiędzy różnego rodzaju czynami.
Tu chodzi o czyny "wewnętrznie złe". Pobicie, a nawet zabicie złoczyńcy, nie jest zaś "wewnętrznie złe".
Co innego, gdyby ktoś napadł na Twą rodziną i powiedziałby Ci: "Albo poderżniesz gardło niemowlakowi sąsiadów, albo zabiję i zgwałcę całą Twą rodzinę". Ratowanie się za pomocą takiego czynu, byłoby zawsze niedozwolone, gdyż zabicie niewinnego jest wewnętrznie złe.
W tej sprawie, należy zachować ważne rozróżnienia, pomiędzy tym co jest zazwyczaj złe (ale nie zawsze złe) i przez ten fakt może być czasami dozwolone, a tym co jest zawsze i wszędzie złe, a przez to też bezwględnie niedozwolone. Pozwolę sobie poniżej podać kilka tego rodzaju rozróżnień.
1. Praca w niedzielę na kasie w hipermarkecie. Powinno się tego z zasady unikać, ale jeśli ktoś nie może w inny sposób utrzymać rodziny, to ma moralne prawo to czynić.
JEDNAK już praca jako prostytutka czy alfons jest już zakazana zawsze, gdyż są to czyny "wewnętrznie złe" i nie mamy prawa tego czynić, nawet, gdybyśmy to była jedyna mozliwość utrzymania swej rodziny, a nawet gdybyśmy mogli w ten sposób uratować innych od śmierci.
2. Łamanie przepisów drogowych. Powinniśmy tego unikać, ale po to by uratować kogoś przed opresją jest to dozwolone. Nigdy jednak nie jest dozwolone zabijanie niewinnych - nawet, gdybyśmy mogli w ten sposób uratowac tysiące niewinnych od śmierci.
3. Podsłuchiwanie czyichś rozmów, czytanie cudzych listów, etc. Powinno się tego unikać, jednak by zapobiec jakiemuś złu, wolno jest to czynić (gdyż nie jest to z natury swej złe). Nigdy jednak nie mamy prawa kłamać, nawet gdybyśmy mogli w ten sposób uratować innych od śmierci.
4. Taniec damsko-męski poza małżeństwem. Powinniśmy tego unikać, ale dla ważnych powodów może być to dozwolone. Nigdy jednak nie można wykonywać tańców typu stiptiz czy go go, nawet, gdyby w ten sposób można ocalić innych od śmierci.
[cite] Irkub:[/cite]Tak ??????? To jeśli w czasie II wojny światowej ukrywałam żydów i na pytanie gestapo o to czy się u mnie znajdują odpowiedziałam że nie;zgrzeszyłam bardziej niż gdybym ich wydała mówiąc że tak?
Nie wolno ani kłamać, ani ujawniać uprawnionych sekretów. Już św. Augustyn odpowiedział, co należy czynić w obliczu takiego dylematu: Czyliż nie jest większą odwagą i cnotą odpowiedzieć: <<Nie będę ani donosicielem, ani kłamcą>>. Biskup Thagaste, imieniem Firmus wezwany imieniem cesarza, o wydanie człowieka, który się ukrywał u niego, odpowiedział śmiało, że nie chce ani kłamać, ani wydać nieszczęśliwego, woląc raczej wycierpieć najsroższe męki, niżeli uczynić to, czego wymagają po nim, lub powiedzieć fałsz.
Nie chciałam dziękować, tylko zacytować. Niestety nie mogę tej operacji już wycofać.
Konkretnie więc Brawario... jeśli by powiedzieć gestapowcowi po Twojemu: <<Nie będę ani donosicielem, ani kłamcą>>, myślisz gestapo by się nie domyśliło, że ktoś tam w domu się chowa? Przecież wiadomo, że za taką odpowiedź byłaby kulka. Jeśli chodzi o siebie O'K, można podjąć takie ryzyko, ale za bliźniego?
A myślisz, że bez takiej odpowiedzi gestapowcy vel ss-mani zrezygnowaliby z przeszukania domu. Przecież oni, tak czy inaczej, przeszukiwali dom, niezaleźnie od tego, jaka odpowiedź była im udzielana.
Kłamstwo owszem może ocalić życie niewinnych ludzi. To samo dotyczy jednak również innych wewnętrznie złych czynów. Życie innych ludzi może więc ocalić też cudzołóstwo, bałwochwalstwo czy morderstwo niewinnego. Czy to znaczy, że mamy je w takich wypadkach popełniać? Przy założeniu perspektywy, iż doczesne życie jest najwyższą wartością, zaś Bóg nie pomaga tym, którzy Mu ufają, popełnianie takich czynów, wydaje się być całkowicie uprawnioną opcją. Ale - na Boga - przecież, życie doczesne nie jest najwyższą wartością. Istnieją rzeczy o wiele gorsze, niż doczesna śmierć, a jedną z nich, jest brak zaufania do Boga, grzech (nawet powszedni).
Nie zapominajmy też, że poprzez zło możemy osiągnąć jakieś dobro, ale tylko na krótką metę. W dłuższej perspektywie, czyniąc tzw. mniejsze zło, tak naprawdę wspieramy struktury zła. W tym kontekście przypomniała mi się scena z pewnego filmu o II wojnie światowej. Otóż pewien jegomość także ukrywał Żydów i zapewne po to, by łatwiej mu owe ukrywanie szło, w kontaktach z hitlerowskimi kolaborantami, udawał, iż popiera ich działalność. A więc np. mówił do nich: "Ilu dziś żydków złapaliście? Dobrego dnia!", etc. Ktoś może powie, że także coś takiego w celu ratowania niewinnych było dozwolone...Tymczasem człowiek ten tak naprawdę zachęcał tych ludzi do zbrodni. Z jednej strony zatem ratował niewinnych, z drugiej zachęcał do zabijania niewinnych.
Pomyślmy teraz troszkę, czy w przypadku kłamstwa w obronie niewinnych nie mamy do czynienia z sytuacją w jakiejś mierze podobną? Wszak, niby z jakiej racji, mam tłumaczyć się przed zbójami, czy chronię niewinnych czy nie? Tłumacząc się im, w pewien sposób uwiarygadniam ich działalność ("Ależ panie ss-manie, nie ma tu żydów z całą pewnością. Jestem przecież dobrym obywatelem Rzeszy"). Czy większą odwagą, dającą o wiele więcej do myślenia prześladowcom niewinnych, nie byłoby rzucenie im w twarz: "Nie macie prawa prześladować tych ludzi! Czynicie źle. Nawróćcie się"? Owszem, w krótkiej perspektywie, coś takiego oznaczałoby kulkę w łeb. Ale kto wie, czy po 1 lub 2 latach, wspomnienie takiej odważnej i szczerej postawy, sprawiłoby w prześladowcach ich wewnętrzną przemianę? Może nie dawałoby im to spokoju? Może tysiące odmienionych w ten sposób gestapowców i ss-manów odmówiłoby zabijania niewinnych? Może za tymi tysiącami, poszłyby miliony Niemców? Kto wie, może w ten sposób udało by się uratować od śmierci więcej niewinnych, aniżeli kłamiąc, ściemniając i cudzołożąc?
[cite] Eleonora:[/cite]Brawario, czy w czasie wojny można używać fałszywych dokumentów?
Kłamać nie wolno nigdy i nigdzie, a więc nawet w czasie wojny. Czy wolno używać fałszywych dokumentów? Zajrzyj proszę do Katechizmu, zapoznaj się z zamieszczoną tam definicją kłamstwa, a następnie spróbuj (choćby i sama przed sobą) odpowiedzieć na to pytanie...
[cite] Eleonora:[/cite]To zabić wroga można, a okłamać nie można?
Jak sobie wyobrażasz konspirację w czasie okupacji bez fałszywych dokumentów? Czy katolik nie może walczyć za Ojczyznę?
1. Zabijanie złoczyńców jest dopuszczalne moralnie (pod pewnymi warunkami), ale kłamstwo jest bezwzględnie niedozwolone (nie ma tu żadnych wyjątków).
2. Wolno jest walczyć w obronie ojczyzny, ale nie można czynić tego za pomocą czynów złych ze swej natury, a więc np. kłamstwa, zabijania niewinnych, cudzołóstwa, oszczerstwa, homoseksualizmu, bałwochwalstwa.
3. Jeśli będzie wolą Boga, by wróg został pokonany, to obejdzie się to bez niemoralnych metod.
4. To nie ja wymyśliłem doktrynę o bezwględnej niedopuszczalności kłamstwa.
Nie zabijaj w takim razie powinno obowiązywać niezależnie od tego czy zabijam złoczyńcę czy nie. Jednak mimo wszystko uważam że kłamstwo jest grzechem mniejszego kalibru niż zabijanie.
Co do tych dokumentów,naprawdę uważasz że nie wolno korzystać z fałszywych np. metryk urodzenia,przecież gdyby nie one to dziś nie byłoby nikogo kto mógłby zostać sprawiedliwym wśród narodów świata.Wiesz chyba że metryka była podstawą udanej akcji ocaleńczej.
Zaznaczam że pytam o Twój pogląd w tej sprawie.
Co do punktu 3 naprawdę uważasz że wystarczy siedzenie na dachu w czasie powodzi? Mnie czego innego nauczyła ta historia,podobnie jak dowcip z loterią. A swoją drogą jak człowiek potrafi bronić kłamstwa
[cite] Irkub:[/cite]Co do punktu 3 naprawdę uważasz że wystarczy siedzenie na dachu w czasie powodzi? Mnie czego innego nauczyła ta historia,podobnie jak dowcip z loterią. A swoją drogą jak człowiek potrafi bronić kłamstwa
Nie, nie uważam tak. Sprzeciwiam się jednak uznawaniu za zesłane przez Boga "łodki ratunkowe" takich czynów jak kłamstwo, cudzołóstwo, bałwochwalstwo czy zabijanie niewinnych. Należy działać, należy ratować siebie i innych, ale nie za cenę popełniania czegoś co - samo w sobie - jest złem i ohydą w oczach Boga.
Gdyby przerobić ten żarty na "sytuacjonistyczną" modłę, to powinien on brzmieć mniej więcej tak:
"Jest powódź; siedzi facet na dachu. Podpływa łódka, goście z łódki mówią: zabierzemy Cię, jeśli skłamiesz. Facet z dachu odpowiada: "Nie". Podpływa druga łódka i goście z niej mówią: zabierzemy Cię, jeśli będziesz cudzołożył. Facet z dachu odpowiada: <Nie>. Podpływa trzecia łódka i goście z niej mówią: zabierzemy Cię, jeśli wyznasz: "Wisznu, Kryszna i Kali to moi bogowie, im należy się cześć> Facet z dachu odpowiada: <Nie>. Na końcu facet z dachu żali się Bogu: <Dlaczego nie uratowałeś mnie, mimo, że Ci ufałem?> A Bóg mu odpowiada: "Przecież trzy razy posyłałem do Ciebie pomoc, mogłeś uratowac się za pomocą kłamstwa, cudzołóstwa lub czczenia innych bożków""
Czy widzisz, jak bardzo antychrześcijańskie i wręcz bluźniercze jest stawianie sprawy w ten sposób? Bóg nie działa takimi metodami i nie chce też byśmy my z nich korzystali, nawet gdybyśmy za ich pomocą mogli uratować siebie lub innych. Tu nie chodzi o łódkę, ale o cenę, którą trza zapłacić za skorzystanie z niej. Czasami ta cena jest dla chrześcijan za wysoka.
Brawario, Twój pseudokatolicki świato-ogląd zadziwia mnie coraz bardziej. Czy możesz mi powiedzieć za co cenisz płk. Kuklińskiego? Przecież on naruszył tajemnicę służbową rangi ściśle tajnej, którą wcześniej zobowiązał się własnoręcznym podpisem nie wydać nikomu nieupoważnionemu, a tym bardziej USA. To, że uważam, że nie masz absolutnie żadnego wykształcenia, by zajmować się teologią moralną już pisałam. Teraz dołożyłabym jeszcze nieznajomość historii własnego narodu i podgrzewanie postaw anty-patriotycznych. Może to wynika po części z tego, że nie masz dzieci i nie zależy Ci kompletnie, żeby żyły one w wolnej Polsce. W związku z tym łatwiej Ci obstawać przy rozwiązaniach nieskutecznych, ale wygodnych. Czyżby tylu światłych ludzi się myliło, przyznając najwyższe odznaczenia państwowe osobom, które w czasie II wojny światowej zajmowały się szpiegostwem i fałszowaniem dokumentów?
[cite] Eleonora:[/cite]Brawario, Twój pseudokatolicki świato-ogląd zadziwia mnie coraz bardziej.
Czy możesz wskazać które z moich tez są "pseudokatolickie, a więc de facto niekatolickie? Poproszę o jednoczesne załączenie do nich wypowiedzi Magisterium Kościoła, którym miałyby się one sprzeciwiać. Tymczasem prosiłbym też o to, byś wypowiedziała się odnośnie tego, jak rozumiesz następujące wyrażenie: "zawsze zakazane", "zabronione bez żadnych wyjątków", "bezwzględnie niedozwolone", "nigdy, nigdzie oraz nikomu nie wolno jest czynić".
[cite] Eleonora:[/cite]Czy możesz mi powiedzieć za co cenisz płk. Kuklińskiego?
Cenię go za patriotyzm i antykomunizm. Nie uważam jednak, że wszystkie z jego czynów było dobre, słuszne i dozwolone. Czy to zbrodnia lub herezja tak myśleć?
[cite] Eleonora:[/cite]To, że uważam, że nie masz absolutnie żadnego wykształcenia, by zajmować się teologią moralną już pisałam.
Przyjąłem to do wiadomości. Ze swej strony mogę się zapytać, jakie Ty masz wykształcenie, by zajmować się teologią moralną - twierdząc vel sugerując np., iż kłamstwo jest uprawnione lub dozwolone moralnie?
[cite] Eleonora:[/cite] Teraz dołożyłabym jeszcze nieznajomość historii własnego narodu i podgrzewanie postaw anty-patriotycznych.
Coraz bardziej się zapędzasz. Z historii akurat miałem zawsze same piątki (a uczyłem się także historii Polski i Polaków), a ów temat kwestii historycznych dotyka co najwyżej w marginalny sposób.
Za patriotę się uważam, ale nie traktuję mojej ziemskiej ojczyzny czy narodu w sposób bałwochwalczy. Gdyż zachętą do pewnej formy bałwochwalstwa jest twierdzenie, iż dla dobra ojczyzny należy czynić coś co jest ze swej natury - ohydą w oczach Pana Boga. Przypomnę tylko, iż tego rodzaju "patriotyzmem" wykazali się żydowscy faryzeusze twierdząc, iż Pana Jezusa należy zamordować, gdyż "lepiej jest, żeby on jeden zginął, niżby miał zginąć cały naród".
[cite] Eleonora:[/cite] W związku z tym łatwiej Ci obstawać przy rozwiązaniach nieskutecznych, ale wygodnych.
W perspektywie bardzo doraźnej wierność normom moralnym owszem może wydawać się nieskuteczna. Jednak w perspektywie Bożej i nadprzyrodzonej to właśnie ta wierność daje dobre owoce i błogosławieństwa Nieba. Trzymanie się Bożych przykazań moralnych daje też dobre owoce, gdy sięga się wzrokiem nieco dalej niż na perspektywę kilku najblizszych dni czy tygodni. Tak w ogóle to, rzekoma "niepraktyczność" i "nieskuteczność" trzymania się tradycyjnej moralności chrześcijańskiej jest głównym argumentem przeróżnych libertynów, hedonistów i materialistów. Mówią oni np. "Nie dasz rady wychować tylu dzieci, używaj więc antykoncepcji, a jak będzie potrzeba to ucieknij się nawet do aborcji"; "Nie da rady zarobić na rodzinę w uczciwy sposób, korzystaj zatem z okazji i kradnij kiedy się da, bierz łapówki"; "Jeśli będziesz zawsze prawdomówny, to źle na tym wyjdziesz, w razie potrzeby kłam zatem i ściemniaj", etc. Oczywiście nie twierdzę, że Ty wyznajesz tego rodzaju filozofię życia, jednak uważaj proszę na swój sposób myślenia, gdyż jest on bardzo niebezpieczny i może Cię jeszcze do tego rodzaju wniosków doprowadzić.
Co do rzekomej "wygodności" bezwzględnego trzymania się pewnych Bożych zakazów, to trudno jest o większe pudło. Chcesz powiedzieć, że wygodniej jest nigdy nie kłamać, nawet, gdy za cenę tej postawy można stracić życie?
[cite] Eleonora:[/cite]Czyżby tylu światłych ludzi się myliło, przyznając najwyższe odznaczenia państwowe osobom, które w czasie II wojny światowej zajmowały się szpiegostwem i fałszowaniem dokumentów?
To ma niewiele do rzeczy. Po pierwsze bowiem: każdemu, nawet bardzo światłemu, bogobojnemu i moralnemu człowiekowi zdarza się w swym życiu mylić, błądzić, a nawet grzeszyć (nawet nieomylność papieska jest ograniczona rygorystycznymi warunkami. Po drugie zaś: czym innym jest doceniać czyjeś poświęcenie, odwagę i miłość do bliźnich, a czym innym twierdzić, iż ów wszystkie czyny owego człowieka były dobre i słuszne. Choćby w zacytowanej przeze mnie wypowiedzi św. Tomasza z Akwinu na temat kłamstwa biblijnej Rahab widać wyraźnie to rozróżnienie. Mogę cenić i podziwiać miłość oddanie dla bliźnich pewnych osób, a pomimo to twierdzić, że niektóre z form tego oddania i miłości były wyrażene w sposób błędny.
[cite] ruda megi:[/cite]Nie mów FAŁSZYWEGO ŚWIADECTWA PRZECIW bliźniemu swemu.
Jest napisane o zakazie szkodzenia kłamstwem a nie, że nie wolno kogoś ratować.
Megi, stawiasz fałszywy dylemat. Przecież ani ja, ani katolicka nauka moralna nie zabrania ratowania życia swojego i innych ludzi. Prawdą jest jednak, iż istnieją pewne czyny, których nie wolno popełniać nawet w obronie życia swojego i innych. Jednym z takich czynów jest zaś kłamstwo. Kłamstwo tak naprawdę jest jednak tylko pewnym symbolem szerszego problemu moralnego. Tym problemem jest zaś przekonanie, iż nie istnieją czyny zawsze i wszędzie zabronione, że w zasadzie można popełnić każde zło, jeśli tylko za jego pomocą ma się nadzieję osiągnąć większe dobro lub oddalić większe zło. Taki pogląd z pewnością nie jest ani katolicki, ani chrześcijański, ani ortodoksyjny. Jakkolwiek by to surowo nie brzmiało, istnieją czyny zawsze i wszędzie zakazane i niemiłe Bogu, niedopuszczalne nawet w ekstremalnych sytuacjach i nawet, gdyby za ich pomocą można było uratować dobro nie tylko poszczególnych jednostek lub rodzin, ale nawet całych społeczeństw.
Przechodząc zaś do Twej głównej sugestii, jakoby Boże przykazania moralne nie zabraniały kłamstwa jako takiego, ale tylko pewnych jego form, to jest fałszywego świadectwa na niekorzyść bliźniego. Owszem, gdy spojrzymy na Dekalog w sposób bardzo literalny, to nie znajdziemy tam zakazu kłamstwa jako takiego. Tak samo, jak nie znajdziemy tam:
- zakazu czynów homoseksualnych, onanizmu, prostytucji, nierządu (dosłownie VI Przykazanie zabrania bowiem tylko cudzołóstwa, a więc zdrady małżeńskiej; wymienione zaś przeze mnie czyny nie zawsze wiążę się ze zdradą małżonka).
- zakazu pożądania męża "bliźniej" (jest tam tylko mowa o pożądaniu żony bliźniego swego)
- doprecyzowania kogo nie wolno zabijać (tylko niewinnych czy również złoczyńców?; tylko ludzi czy także zwierząt?)
Czy z tego jednak należy wyciągnać wniosek, iż czyny te są dozwolone (zaś w przypadku zabójstwa jego zakaz rozciąga się także np. na zwierzęta?)? Oczywiście, że nie. Tradycyjna wykładnia chrześcijańska tak naprawdę traktuje Dekalog znacznie szerzej, aniżeli wskazywałaby na to jego literalne brzmienie. Tak naprawdę interpretację i doprecyzowanie treści i znaczenia poszczególnych Przykazań Dekalogu znajdujemy w innych fragmentach Pisma świętego (zwłaszcza w wystąpieniach Proroków, pismach i listach Apostołów, Ewangeliach, Kazaniu na Górze, księgach mądrościowych, prawodawstwie mojżeszowym).
Gdy spojrzymy więc na całość Pisma świętego widzimy zatem, iż Bóg nie zabronił jedynie zdrady małżeńskiej, ale zakazał także nierządu, homoseksualizmu, onanizmu, prostytucji, a także fantazji seksualnych na temat nie swego małżonka. Podobnie też, gdy spojrzymy na całość Pisma świętego widzimy, iż Bóg nie potępił tylko fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu w sądzie jako świadek (bo tak dosłownie brzmi VIII Przykazanie), ale zakazał kłamstwa jako takiego. W Piśmie świętym jest bowiem wiele potępień kłamstwa jako takiego, np.
- list do Kolosan nakazuje: "Nie okłamujcie się nawzajem" (3, 9)
- Ewangelia św. Jana stwierdza, iż diabeł jest "ojcem kłamstwa" (8, 44)
- Ks. Mądrości mówi, iż: "usta kłamliwe zabijają duszę" (1, 11)
- Psalmy ogłaszają, iż Bóg: "zsyła zgubę na wszystkich, którzy mówią kłamliwie" (5, 7)
- Księga Wyjścia nakazuje: "Oddalisz sprawę kłamliwą" (23, 7)
- Mądrość Syracha twierdzi: "Nie mów żadnego kłamstwa" (7, 14); "Wzgarda zazwyczaj towarzyszy kłamcy, a hańba stale ciąży na nim" (20, 26)
- Księga Przysłów ostrzega: "Wstrętne są dla Jahwe usta kłamliwe, lecz w prawdomównych ma upodobanie" (12, 22)
Tego typu wypowiedzi w Biblii jest więcej.
Brawario, dlaczego nie skończysz jakiegoś kursu czy studiów teologicznych? Nie mam zaufania do tego co piszesz, bo nie wiem czy nie są to prawdy przeinaczone i powyrywane z kontekstu. Zakładam Twoją dobrą wolę, ale możesz po prostu błądzić nieświadomie.
Mnie sumienie mówi, że wolno okłamać w celu ratowania życia (zwłaszcza życia drugiego człowieka, np. używając fałszywych dokumentów). Nie każde kłamstwo jest dopuszczalne - ale to już należy rozeznać w konkretnej sytuacji. Lepiej okłamać niż zabić wroga. Oczywiście, moje sumienie może być zniekształcone, ale Twoje wpisy mnie nie przekonują. Można ukraść, gdy się jest głodnym. Można zabić w obronie własnej lub na wojnie. Można okłamać wroga w czasie wojny, co więcej należy to zrobić, jeśli wymaga tego słuszna sprawa.
Ja nie czuję misji nauczania teologii, odnoszę się tylko w luźnej rozmowie do Twoich wpisów. Nie drukuję książek, i nie twierdzę, że imprimatur mi nie potrzebne.
Wybacz, ale nie mam czasu teraz szukać cytatów, bo mam w domu 6-dniowego noworodka.
Mnie się nie podoba, iż niektórzy tutaj robią wycieczki personalne w kierunku Brawaria.
A w sumie Brawario ma rację, bowiem antagonizm między światem doczesnym i życiem wiecznym istnieje i jest dla każdego katolika jasny. Chrześcijaństwo albo jest tym radykalnym ukierunkowaniem na cel nadprzyrodzony, albo go po prostu nie ma!
To jak Chinki musiały kłamać , że nie są w ciąży aby ich nie poddano przymusowej aborcji to popełniały grzech ? Pomijam fakt, że one naczęściej były buddystkami ale jednak.
PAn Jezus dawał nam wielokrotnie przykład, że bardziej mamy kochać niż wypełniać przykazania, sam je łamał by pomagać innym, dlatego dał nowe przykazanie, bez miłości nie ma prawa
[cite] Zuzapola:[/cite]PAn Jezus dawał nam wielokrotnie przykład, że bardziej mamy kochać niż wypełniać przykazania, sam je łamał by pomagać innym, dlatego dał nowe przykazanie, bez miłości nie ma prawa
Pan Jezus nie łamał żadnych moralnych przykazań negatywnych. W Piśmie świętym nie ma zakazu uzdrawiania w szabat czy też łuskania w ów dzień kłosów.
Przeciwstawianie sobie miłości i Bożych przykazań jest zaś postawą głęboko niekatolicką i niechrześcijańską, której błędność została przez Magisterium Kościoła wskazana w niejednym miejscu, np.:
"Kiedy apostoł Paweł stwierdza, że przykazanie miłowania bliźniego jak siebie samego stanowi wypełnienie całego prawa (por. Rz 13, 8 - 10), NIE OSŁABIA ZNACZENIA PRZYKAZAŃ, ALE RACZEJ JE POTWIERDZA, ukazuje bowiem ich wymogi i ich powagę. MIŁOŚĆ BOGA I MIŁOŚĆ BLIŹNIEGO JEST NIEODŁĄCZNA OD ZACHOWYWANIA PRZYKAZAŃ PRZYMIERZA odnowionego przez krew Chrystusa i przez dar Ducha Świętego. Chrześcijanie szczycą się tym, że słuchają raczej Boga niż ludzi (por. Dz 4, 19; 5, 29), co gotowi są poświadczyć nawet męczeństwem, jak to uczynili święci i święte Starego i Nowego Testamentu, którzy zasłużyli sobie na to miano, ponieważ woleli oddać życie raczej niż dokonać jakiegoś czynu sprzecznego z wiarą lub cnotą (...)" (Bł. Jan Paweł II, "Veritatis splendor", n. 76).
A ja mam pytanie czy mamy moralne prawo prowadzić kilometrowe akademickie dyskusje, kiedy to jest wokół nas tyle ludzi, wobec których w tym czasie można spełnić szereg uczynków miłości :shocked:
A ja myślę, że wystarczyłoby spojrzeć w oczy dziecka, które może uratować od strasznej śmierci np. fałszywa pieczątka i ten, który w imię miłości do Boga skazałby to dziecko na śmierć, może się zdziwić na sądzie ostatecznym, cokolwiek uczyniliście...., tak myślę, że jeśli można zapobiec zabójstwu, a się tego nie zrobi to spada ono na nas, jeśli jest to kosztem grzechu to mamy wybór skłamać lub zabić...
Co do pytania w tytule wątka: Prawo mamy. Nie zmienia to jednak faktu, że kłamstwo (nawet w obronie niewinnego) jest grzechem i należy się z niego wyspowiadaćÂ?
Komentarz
Nie chciałam dziękować, tylko zacytować. Niestety nie mogę tej operacji już wycofać.
Konkretnie więc Brawario... jeśli by powiedzieć gestapowcowi po Twojemu: <<Nie będę ani donosicielem, ani kłamcą>>, myślisz gestapo by się nie domyśliło, że ktoś tam w domu się chowa? Przecież wiadomo, że za taką odpowiedź byłaby kulka. Jeśli chodzi o siebie O'K, można podjąć takie ryzyko, ale za bliźniego?
Tu chodzi o czyny "wewnętrznie złe". Pobicie, a nawet zabicie złoczyńcy, nie jest zaś "wewnętrznie złe".
Co innego, gdyby ktoś napadł na Twą rodziną i powiedziałby Ci: "Albo poderżniesz gardło niemowlakowi sąsiadów, albo zabiję i zgwałcę całą Twą rodzinę". Ratowanie się za pomocą takiego czynu, byłoby zawsze niedozwolone, gdyż zabicie niewinnego jest wewnętrznie złe.
W tej sprawie, należy zachować ważne rozróżnienia, pomiędzy tym co jest zazwyczaj złe (ale nie zawsze złe) i przez ten fakt może być czasami dozwolone, a tym co jest zawsze i wszędzie złe, a przez to też bezwględnie niedozwolone. Pozwolę sobie poniżej podać kilka tego rodzaju rozróżnień.
1. Praca w niedzielę na kasie w hipermarkecie. Powinno się tego z zasady unikać, ale jeśli ktoś nie może w inny sposób utrzymać rodziny, to ma moralne prawo to czynić.
JEDNAK już praca jako prostytutka czy alfons jest już zakazana zawsze, gdyż są to czyny "wewnętrznie złe" i nie mamy prawa tego czynić, nawet, gdybyśmy to była jedyna mozliwość utrzymania swej rodziny, a nawet gdybyśmy mogli w ten sposób uratować innych od śmierci.
2. Łamanie przepisów drogowych. Powinniśmy tego unikać, ale po to by uratować kogoś przed opresją jest to dozwolone. Nigdy jednak nie jest dozwolone zabijanie niewinnych - nawet, gdybyśmy mogli w ten sposób uratowac tysiące niewinnych od śmierci.
3. Podsłuchiwanie czyichś rozmów, czytanie cudzych listów, etc. Powinno się tego unikać, jednak by zapobiec jakiemuś złu, wolno jest to czynić (gdyż nie jest to z natury swej złe). Nigdy jednak nie mamy prawa kłamać, nawet gdybyśmy mogli w ten sposób uratować innych od śmierci.
4. Taniec damsko-męski poza małżeństwem. Powinniśmy tego unikać, ale dla ważnych powodów może być to dozwolone. Nigdy jednak nie można wykonywać tańców typu stiptiz czy go go, nawet, gdyby w ten sposób można ocalić innych od śmierci.
Kłamstwo owszem może ocalić życie niewinnych ludzi. To samo dotyczy jednak również innych wewnętrznie złych czynów. Życie innych ludzi może więc ocalić też cudzołóstwo, bałwochwalstwo czy morderstwo niewinnego. Czy to znaczy, że mamy je w takich wypadkach popełniać? Przy założeniu perspektywy, iż doczesne życie jest najwyższą wartością, zaś Bóg nie pomaga tym, którzy Mu ufają, popełnianie takich czynów, wydaje się być całkowicie uprawnioną opcją. Ale - na Boga - przecież, życie doczesne nie jest najwyższą wartością. Istnieją rzeczy o wiele gorsze, niż doczesna śmierć, a jedną z nich, jest brak zaufania do Boga, grzech (nawet powszedni).
Nie zapominajmy też, że poprzez zło możemy osiągnąć jakieś dobro, ale tylko na krótką metę. W dłuższej perspektywie, czyniąc tzw. mniejsze zło, tak naprawdę wspieramy struktury zła. W tym kontekście przypomniała mi się scena z pewnego filmu o II wojnie światowej. Otóż pewien jegomość także ukrywał Żydów i zapewne po to, by łatwiej mu owe ukrywanie szło, w kontaktach z hitlerowskimi kolaborantami, udawał, iż popiera ich działalność. A więc np. mówił do nich: "Ilu dziś żydków złapaliście? Dobrego dnia!", etc. Ktoś może powie, że także coś takiego w celu ratowania niewinnych było dozwolone...Tymczasem człowiek ten tak naprawdę zachęcał tych ludzi do zbrodni. Z jednej strony zatem ratował niewinnych, z drugiej zachęcał do zabijania niewinnych.
Pomyślmy teraz troszkę, czy w przypadku kłamstwa w obronie niewinnych nie mamy do czynienia z sytuacją w jakiejś mierze podobną? Wszak, niby z jakiej racji, mam tłumaczyć się przed zbójami, czy chronię niewinnych czy nie? Tłumacząc się im, w pewien sposób uwiarygadniam ich działalność ("Ależ panie ss-manie, nie ma tu żydów z całą pewnością. Jestem przecież dobrym obywatelem Rzeszy"). Czy większą odwagą, dającą o wiele więcej do myślenia prześladowcom niewinnych, nie byłoby rzucenie im w twarz: "Nie macie prawa prześladować tych ludzi! Czynicie źle. Nawróćcie się"? Owszem, w krótkiej perspektywie, coś takiego oznaczałoby kulkę w łeb. Ale kto wie, czy po 1 lub 2 latach, wspomnienie takiej odważnej i szczerej postawy, sprawiłoby w prześladowcach ich wewnętrzną przemianę? Może nie dawałoby im to spokoju? Może tysiące odmienionych w ten sposób gestapowców i ss-manów odmówiłoby zabijania niewinnych? Może za tymi tysiącami, poszłyby miliony Niemców? Kto wie, może w ten sposób udało by się uratować od śmierci więcej niewinnych, aniżeli kłamiąc, ściemniając i cudzołożąc?
Jak sobie wyobrażasz konspirację w czasie okupacji bez fałszywych dokumentów? Czy katolik nie może walczyć za Ojczyznę?
2. Wolno jest walczyć w obronie ojczyzny, ale nie można czynić tego za pomocą czynów złych ze swej natury, a więc np. kłamstwa, zabijania niewinnych, cudzołóstwa, oszczerstwa, homoseksualizmu, bałwochwalstwa.
3. Jeśli będzie wolą Boga, by wróg został pokonany, to obejdzie się to bez niemoralnych metod.
4. To nie ja wymyśliłem doktrynę o bezwględnej niedopuszczalności kłamstwa.
Co do tych dokumentów,naprawdę uważasz że nie wolno korzystać z fałszywych np. metryk urodzenia,przecież gdyby nie one to dziś nie byłoby nikogo kto mógłby zostać sprawiedliwym wśród narodów świata.Wiesz chyba że metryka była podstawą udanej akcji ocaleńczej.
Zaznaczam że pytam o Twój pogląd w tej sprawie.
Gdyby przerobić ten żarty na "sytuacjonistyczną" modłę, to powinien on brzmieć mniej więcej tak:
"Jest powódź; siedzi facet na dachu. Podpływa łódka, goście z łódki mówią: zabierzemy Cię, jeśli skłamiesz. Facet z dachu odpowiada: "Nie". Podpływa druga łódka i goście z niej mówią: zabierzemy Cię, jeśli będziesz cudzołożył. Facet z dachu odpowiada: <Nie>. Podpływa trzecia łódka i goście z niej mówią: zabierzemy Cię, jeśli wyznasz: "Wisznu, Kryszna i Kali to moi bogowie, im należy się cześć> Facet z dachu odpowiada: <Nie>. Na końcu facet z dachu żali się Bogu: <Dlaczego nie uratowałeś mnie, mimo, że Ci ufałem?> A Bóg mu odpowiada: "Przecież trzy razy posyłałem do Ciebie pomoc, mogłeś uratowac się za pomocą kłamstwa, cudzołóstwa lub czczenia innych bożków""
Czy widzisz, jak bardzo antychrześcijańskie i wręcz bluźniercze jest stawianie sprawy w ten sposób? Bóg nie działa takimi metodami i nie chce też byśmy my z nich korzystali, nawet gdybyśmy za ich pomocą mogli uratować siebie lub innych. Tu nie chodzi o łódkę, ale o cenę, którą trza zapłacić za skorzystanie z niej. Czasami ta cena jest dla chrześcijan za wysoka.
Czy możesz mi powiedzieć za co cenisz płk. Kuklińskiego? Przecież on naruszył tajemnicę służbową rangi ściśle tajnej, którą wcześniej zobowiązał się własnoręcznym podpisem nie wydać nikomu nieupoważnionemu, a tym bardziej USA.
To, że uważam, że nie masz absolutnie żadnego wykształcenia, by zajmować się teologią moralną już pisałam. Teraz dołożyłabym jeszcze nieznajomość historii własnego narodu i podgrzewanie postaw anty-patriotycznych.
Może to wynika po części z tego, że nie masz dzieci i nie zależy Ci kompletnie, żeby żyły one w wolnej Polsce. W związku z tym łatwiej Ci obstawać przy rozwiązaniach nieskutecznych, ale wygodnych.
Czyżby tylu światłych ludzi się myliło, przyznając najwyższe odznaczenia państwowe osobom, które w czasie II wojny światowej zajmowały się szpiegostwem i fałszowaniem dokumentów?
Jest napisane o zakazie szkodzenia kłamstwem a nie, że nie wolno kogoś ratować.
Za patriotę się uważam, ale nie traktuję mojej ziemskiej ojczyzny czy narodu w sposób bałwochwalczy. Gdyż zachętą do pewnej formy bałwochwalstwa jest twierdzenie, iż dla dobra ojczyzny należy czynić coś co jest ze swej natury - ohydą w oczach Pana Boga. Przypomnę tylko, iż tego rodzaju "patriotyzmem" wykazali się żydowscy faryzeusze twierdząc, iż Pana Jezusa należy zamordować, gdyż "lepiej jest, żeby on jeden zginął, niżby miał zginąć cały naród". W perspektywie bardzo doraźnej wierność normom moralnym owszem może wydawać się nieskuteczna. Jednak w perspektywie Bożej i nadprzyrodzonej to właśnie ta wierność daje dobre owoce i błogosławieństwa Nieba. Trzymanie się Bożych przykazań moralnych daje też dobre owoce, gdy sięga się wzrokiem nieco dalej niż na perspektywę kilku najblizszych dni czy tygodni. Tak w ogóle to, rzekoma "niepraktyczność" i "nieskuteczność" trzymania się tradycyjnej moralności chrześcijańskiej jest głównym argumentem przeróżnych libertynów, hedonistów i materialistów. Mówią oni np. "Nie dasz rady wychować tylu dzieci, używaj więc antykoncepcji, a jak będzie potrzeba to ucieknij się nawet do aborcji"; "Nie da rady zarobić na rodzinę w uczciwy sposób, korzystaj zatem z okazji i kradnij kiedy się da, bierz łapówki"; "Jeśli będziesz zawsze prawdomówny, to źle na tym wyjdziesz, w razie potrzeby kłam zatem i ściemniaj", etc. Oczywiście nie twierdzę, że Ty wyznajesz tego rodzaju filozofię życia, jednak uważaj proszę na swój sposób myślenia, gdyż jest on bardzo niebezpieczny i może Cię jeszcze do tego rodzaju wniosków doprowadzić.
Co do rzekomej "wygodności" bezwzględnego trzymania się pewnych Bożych zakazów, to trudno jest o większe pudło. Chcesz powiedzieć, że wygodniej jest nigdy nie kłamać, nawet, gdy za cenę tej postawy można stracić życie? To ma niewiele do rzeczy. Po pierwsze bowiem: każdemu, nawet bardzo światłemu, bogobojnemu i moralnemu człowiekowi zdarza się w swym życiu mylić, błądzić, a nawet grzeszyć (nawet nieomylność papieska jest ograniczona rygorystycznymi warunkami. Po drugie zaś: czym innym jest doceniać czyjeś poświęcenie, odwagę i miłość do bliźnich, a czym innym twierdzić, iż ów wszystkie czyny owego człowieka były dobre i słuszne. Choćby w zacytowanej przeze mnie wypowiedzi św. Tomasza z Akwinu na temat kłamstwa biblijnej Rahab widać wyraźnie to rozróżnienie. Mogę cenić i podziwiać miłość oddanie dla bliźnich pewnych osób, a pomimo to twierdzić, że niektóre z form tego oddania i miłości były wyrażene w sposób błędny.
Przechodząc zaś do Twej głównej sugestii, jakoby Boże przykazania moralne nie zabraniały kłamstwa jako takiego, ale tylko pewnych jego form, to jest fałszywego świadectwa na niekorzyść bliźniego. Owszem, gdy spojrzymy na Dekalog w sposób bardzo literalny, to nie znajdziemy tam zakazu kłamstwa jako takiego. Tak samo, jak nie znajdziemy tam:
- zakazu czynów homoseksualnych, onanizmu, prostytucji, nierządu (dosłownie VI Przykazanie zabrania bowiem tylko cudzołóstwa, a więc zdrady małżeńskiej; wymienione zaś przeze mnie czyny nie zawsze wiążę się ze zdradą małżonka).
- zakazu pożądania męża "bliźniej" (jest tam tylko mowa o pożądaniu żony bliźniego swego)
- doprecyzowania kogo nie wolno zabijać (tylko niewinnych czy również złoczyńców?; tylko ludzi czy także zwierząt?)
Czy z tego jednak należy wyciągnać wniosek, iż czyny te są dozwolone (zaś w przypadku zabójstwa jego zakaz rozciąga się także np. na zwierzęta?)? Oczywiście, że nie. Tradycyjna wykładnia chrześcijańska tak naprawdę traktuje Dekalog znacznie szerzej, aniżeli wskazywałaby na to jego literalne brzmienie. Tak naprawdę interpretację i doprecyzowanie treści i znaczenia poszczególnych Przykazań Dekalogu znajdujemy w innych fragmentach Pisma świętego (zwłaszcza w wystąpieniach Proroków, pismach i listach Apostołów, Ewangeliach, Kazaniu na Górze, księgach mądrościowych, prawodawstwie mojżeszowym).
Gdy spojrzymy więc na całość Pisma świętego widzimy zatem, iż Bóg nie zabronił jedynie zdrady małżeńskiej, ale zakazał także nierządu, homoseksualizmu, onanizmu, prostytucji, a także fantazji seksualnych na temat nie swego małżonka. Podobnie też, gdy spojrzymy na całość Pisma świętego widzimy, iż Bóg nie potępił tylko fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu w sądzie jako świadek (bo tak dosłownie brzmi VIII Przykazanie), ale zakazał kłamstwa jako takiego. W Piśmie świętym jest bowiem wiele potępień kłamstwa jako takiego, np.
- list do Kolosan nakazuje: "Nie okłamujcie się nawzajem" (3, 9)
- Ewangelia św. Jana stwierdza, iż diabeł jest "ojcem kłamstwa" (8, 44)
- Ks. Mądrości mówi, iż: "usta kłamliwe zabijają duszę" (1, 11)
- Psalmy ogłaszają, iż Bóg: "zsyła zgubę na wszystkich, którzy mówią kłamliwie" (5, 7)
- Księga Wyjścia nakazuje: "Oddalisz sprawę kłamliwą" (23, 7)
- Mądrość Syracha twierdzi: "Nie mów żadnego kłamstwa" (7, 14); "Wzgarda zazwyczaj towarzyszy kłamcy, a hańba stale ciąży na nim" (20, 26)
- Księga Przysłów ostrzega: "Wstrętne są dla Jahwe usta kłamliwe, lecz w prawdomównych ma upodobanie" (12, 22)
Tego typu wypowiedzi w Biblii jest więcej.
Mnie sumienie mówi, że wolno okłamać w celu ratowania życia (zwłaszcza życia drugiego człowieka, np. używając fałszywych dokumentów). Nie każde kłamstwo jest dopuszczalne - ale to już należy rozeznać w konkretnej sytuacji. Lepiej okłamać niż zabić wroga. Oczywiście, moje sumienie może być zniekształcone, ale Twoje wpisy mnie nie przekonują. Można ukraść, gdy się jest głodnym. Można zabić w obronie własnej lub na wojnie. Można okłamać wroga w czasie wojny, co więcej należy to zrobić, jeśli wymaga tego słuszna sprawa.
Ja nie czuję misji nauczania teologii, odnoszę się tylko w luźnej rozmowie do Twoich wpisów. Nie drukuję książek, i nie twierdzę, że imprimatur mi nie potrzebne.
Wybacz, ale nie mam czasu teraz szukać cytatów, bo mam w domu 6-dniowego noworodka.
A w sumie Brawario ma rację, bowiem antagonizm między światem doczesnym i życiem wiecznym istnieje i jest dla każdego katolika jasny. Chrześcijaństwo albo jest tym radykalnym ukierunkowaniem na cel nadprzyrodzony, albo go po prostu nie ma!
Pytanie tylko jaka jego waga.
Nie chodzi o problem przekroczenia, nieprzekroczenia prawa a o motywację.
"Contra mendacium"
Przeciwstawianie sobie miłości i Bożych przykazań jest zaś postawą głęboko niekatolicką i niechrześcijańską, której błędność została przez Magisterium Kościoła wskazana w niejednym miejscu, np.:
"Kiedy apostoł Paweł stwierdza, że przykazanie miłowania bliźniego jak siebie samego stanowi wypełnienie całego prawa (por. Rz 13, 8 - 10), NIE OSŁABIA ZNACZENIA PRZYKAZAŃ, ALE RACZEJ JE POTWIERDZA, ukazuje bowiem ich wymogi i ich powagę. MIŁOŚĆ BOGA I MIŁOŚĆ BLIŹNIEGO JEST NIEODŁĄCZNA OD ZACHOWYWANIA PRZYKAZAŃ PRZYMIERZA odnowionego przez krew Chrystusa i przez dar Ducha Świętego. Chrześcijanie szczycą się tym, że słuchają raczej Boga niż ludzi (por. Dz 4, 19; 5, 29), co gotowi są poświadczyć nawet męczeństwem, jak to uczynili święci i święte Starego i Nowego Testamentu, którzy zasłużyli sobie na to miano, ponieważ woleli oddać życie raczej niż dokonać jakiegoś czynu sprzecznego z wiarą lub cnotą (...)" (Bł. Jan Paweł II, "Veritatis splendor", n. 76).