[cite] Włodzimierz:[/cite]
2. Przeoczył Pan moją (jedyną) tezę, że Pismo Święte nie zna greckiego pojęcia prawdy, lecz pojęcie prawdy egzystencjalnej.
Nie jest to prawdą. Pismo święte w bardzo jasny sposób wypowiada się kiedy mamy do czynienia z wypowiedzią prawdziwą, a kiedy z kłamliwą: "Niechaj mowa wasza będzie zawsze: Tak znaczy tak; Nie znaczy nie. Co ponadto jest od złego pochodzi".
[cite] KotekMamrotek:[/cite]Brawario
Gwoli formalności skoro już snujemy tak szczegółowe rozważania. W Twoim drastycznym przykładzie z postu #94 mowa byłaby nie o cudzołóstwie a o gwałcie (element przymusu).
To, że ktoś poprzez groźby śmierci bądź innego wielkiego cierpienia skłania kogoś do odbycia pozamałżeńskiego aktu seksualnego nie znaczy, że napastowana strona ma moralne prawo do uczynienia takowego.
[cite] Kresowianka:[/cite]a co z wujkiem przebierającym się za św. Mikołaja Biskupa, wręczającego dzieciom prezenty?
ponawiam
Nie jest to godne pochwały jednak wedle części tradycyjnych moralistów, jeśli na pewnym etapie mówi się nieprawdę lecz towarzyszy temu jasna intencja wyjawienia prawdy w nieco późniejszym czasie to nie mamy do czynienia z kłamstwem. Nie wiem czy można zgodzić się z tą opinią. Gdyby odczytywać postępowanie Anioła z księgi Tobiasza bardziej w sensie dosłownym aniżeli mistycznym czy metaforycznym to ta opinia miałaby owszem swe podstawy.
[cite] KotekMamrotek:[/cite]Brawario
Gwoli formalności skoro już snujemy tak szczegółowe rozważania. W Twoim drastycznym przykładzie z postu #94 mowa byłaby nie o cudzołóstwie a o gwałcie (element przymusu).
To, że ktoś poprzez groźby śmierci bądź innego wielkiego cierpienia skłania kogoś do odbycia pozamałżeńskiego aktu seksualnego nie znaczy, że napastowana strona ma moralne prawo do uczynienia takowego.
My tym bardziej nie mamy moralnego prawa oceniania decyzji danej osoby.
[cite] KotekMamrotek:[/cite]Brawario
Gwoli formalności skoro już snujemy tak szczegółowe rozważania. W Twoim drastycznym przykładzie z postu #94 mowa byłaby nie o cudzołóstwie a o gwałcie (element przymusu).
To, że ktoś poprzez groźby śmierci bądź innego wielkiego cierpienia skłania kogoś do odbycia pozamałżeńskiego aktu seksualnego nie znaczy, że napastowana strona ma moralne prawo do uczynienia takowego.
My tym bardziej nie mamy moralnego prawa oceniania decyzji danej osoby.
Mamy moralne prawo i obowiązek rozróżniania pomiędzy dobrem a złem nawet w najbardziej ekstremalnych sytuacjach, co należy odróżnić od wyrokowania o osobistej winie danej osoby (co jest w sensie absolutnym prerogatywą wyłącznie Boga).
Nie istnieje coś takiego jak moralne prawo do czynienia aktów złych ze swej istoty w ekstremalnych okolicznościach.
[cite] Tomira:[/cite]Pewnie że nie istnieje, jednak uważam że do ocen tego typu sytuacji prawo jak i wszelką potrzebną wiedzę ma tylko Bog.
To, że dla czynienia pewnych rzeczy nie mamy moralnego przyzwolenia nigdy, nigdzie i w żadnych okolicznościach zostało nam objawione przez Boga i podane przez Magisterium Kościoła do wierzenia. Nie jest więc kwestia tajemnych sądów znanych tylko Panu Bogu.
Brawario ok nie mamy prawa nawet wiedząc że skazujemy kogoś na śmierć. Pytają mnie w 40 czy sąsiad to Żyd, tak Żyd, ile ma dzieci tyle i tyle a gdzie się chowają tu i tu i teraz już mam czyste sumienie ok.Przecież nie skłamałam.
,,Ale powinnaś wg Brawaria zabić tego Niemca, wtedy miałabyś czyste sumienie"
Gdybym żyła w tamtych czasach pewnie bym tak zrobiła. Zresztą taki mam charakter i trochę niedobrych skłonności. Chociaż na co dzień wszystkim schodzę z drogi lub ustępuję dla świętego spokoju. Ale napadnięta lub widząc przemoc wobec innej osoby robię się agresywna i skłonna zapomnieć co mi grozi.
Chodzi mi jednak o to, że jeśli jedynie kłamiąc lub nie mówiąc całej prawdy możemy kogoś niewinnego ( nie mówię o matactwie aby ukryć czyjeś przestępstwa itd) ocalić od śmierci to czemu nie.
Czy lepiej ze strachu wydać niewinnego na pewną śmierć ?
A co do tak tak, nie nie, to moim zdaniem chodzi o to, że jak wybieramy miłość i Boga, to nawet jak nam grozi śmierć to staniemy za bezbronnym i niewinnym aby go uratować, wielu w czasie wojny nie musiało kłamać i mieli w nosie innych myśleli tylko o sobie nie wiem co ja bym zrobiła, ale mam nadzieję, że Bóg dałby mi dosyć odwagi i siły by uratować choć 1 dziecko, Irena Sendlerowa, która kłamiąc uratowała tyle dzieci, codziennie ryzykowała śmierć w męczarniach, czy jesteś w stanie powiedzieć, że to nie był zgodne z wolą Boga, czy dałaby radę robić to bez jego wsparcia? Ona codziennie mówiła Bogu tak, i można tylko się domyślać ile razy tak się bała, że chciała powiedzieć nie, dzisiaj nie dam rady, koniec z pomaganiem, muszę omyśleć o sobie i to wtedy padłoby to nie odejście z drogi powołania
Moja prababcia była gorliwą katoliczką, liceum do którego chodziła prowadziły siostry zakonne i ugruntowały jej pewne zasady zaszczepione przez rodziców. Jednak podczas wojny podobno ukryła jakieś żydowskie dziecko i miała w nosie ,, lojalność " wobec okupantów ( zarówno Niemców i później Rosjan). Myślę, że siostry zakonne poparły by jej decyzję a nie wygadały Niemcom.Nikt mi nie wmówi, że na pewno poszła do piekła bo oszukiwała władzę. Tym bardziej, że naziści nie dostali tej władzy nad połową Europy od Boga.
[cite] KotekMamrotek:[/cite]Brawario
Gwoli formalności skoro już snujemy tak szczegółowe rozważania. W Twoim drastycznym przykładzie z postu #94 mowa byłaby nie o cudzołóstwie a o gwałcie (element przymusu).
To, że ktoś poprzez groźby śmierci bądź innego wielkiego cierpienia skłania kogoś do odbycia pozamałżeńskiego aktu seksualnego nie znaczy, że napastowana strona ma moralne prawo do uczynienia takowego.
To powiedz tym kobietom które przeżyły taką tragedię, że tak naprawdę nie zostały zgwałcone tylko cudzołożyły dla osiągnięcia osobistej korzyści (tu np. zachowania życia).
:shocked::shocked::shocked:
Wiele Twoich wątków uważam za ciekawe i skłaniające do refleksji ale tutaj trochę pojechałeś.
[cite] KotekMamrotek:[/cite]Brawario
Gwoli formalności skoro już snujemy tak szczegółowe rozważania. W Twoim drastycznym przykładzie z postu #94 mowa byłaby nie o cudzołóstwie a o gwałcie (element przymusu).
To, że ktoś poprzez groźby śmierci bądź innego wielkiego cierpienia skłania kogoś do odbycia pozamałżeńskiego aktu seksualnego nie znaczy, że napastowana strona ma moralne prawo do uczynienia takowego.
To powiedz tym kobietom które przeżyły taką tragedię, że tak naprawdę nie zostały zgwałcone tylko cudzołożyły dla osiągnięcia osobistej korzyści (tu np. zachowania życia).
:shocked::shocked::shocked:
Wiele Twoich wątków uważam za ciekawe i skłaniające do refleksji ale tutaj trochę pojechałeś.
Można być z jednej strony ofiarą strasznej agresji seksualnej (np. zgwałcenia, molestowania, seksualnego szantażu, nakłaniania groźbami do prostytucji), a z drugiej samemu podjąć decyzję "Tak, zrobię ten zły czyn, po to by uratować jakieś ważne dobro (swoje lub czyjes życie, zdrowie, nakarmić dzieci, etc). ".
Podobnie jak można być z jednej strony ofiarą strasznego przymusu religijnego (np. zmuszania do bałwochwalstwa za pomocą gróźb), a z drugiej strony samemu w swym sercu podjąć decyzję "Tak, pokłonię się przed tym bałwanem, po to by ratować ważne dobro (swoje lub czyjes życie, zdrowie, nakarmić dzieci, etc".
Nie chodzi tu o choćby cząstkowe usprawiedliwianie tych, którzy wymuszają na innych seks albo bałwochwalstwo. Chodzi jedynie o to, byśmy byli świadomi tego, że my nie mamy moralnego prawa czynić zła choćby myśmy mogli w ten sposób nakarmić siebie lub głodne dzieci, ocalić siebie lub życie niewinnych. Oczywiście w przypadku agresji o charakterze seksualnym można rozróżniać bierne poddanie się gwałcicielowi (co uważam, że jest moralnie dopuszczalne) od aktywnego spełniania żądań napastnika (co już moralnie dozwolone nie jest).
no i mnie zastanawia - jeżeli w grę wchodzi: zostać zabitym/zostać zgwałconym - to czy to nie działa w dwie strony?
1. Dla ratowania się przed grzechem cudzołóstwa, zgadzam się na zamordowanie mnie.
2. Dla ratowanie się przed grzechem zabójstwa, zgadzam się na akt seksualny.
Bo jeżeli w pierwszym przypadku aktywne spełnienie żądań napastnika jest grzechem cudzołóstwa, to w drugim aktywne spełnienie żądań napastnika (podanie ręki do zastrzyku, pójście na fotel elektryczny) też?
[cite] Kresowianka:[/cite]no i mnie zastanawia - jeżeli w grę wchodzi: zostać zabitym/zostać zgwałconym - to czy to nie działa w dwie strony?
1. Dla ratowania się przed grzechem cudzołóstwa, zgadzam się na zamordowanie mnie.
2. Dla ratowanie się przed grzechem zabójstwa, zgadzam się na akt seksualny.
Bo jeżeli w pierwszym przypadku aktywne spełnienie żądań napastnika jest grzechem cudzołóstwa, to w drugim aktywne spełnienie żądań napastnika (podanie ręki do zastrzyku, pójście na fotel elektryczny) też?
No chyba właśnie nie jest dobra analogia. Pójście na fotel elektryczny, podłożenie swej głowy pod topór czy wogóle zaprzestanie oporu w obliczu napaści mającej na celu odebranie nam życia jest raczej bierną formą poddania się agresji. Aktywną formą poddania się takiej agresji byłoby raczej spełnienie żadania wyrażonego w słowach "Weź nóż i poderżnij sobie żyły" albo "Załóż sobie pętlę na szyję".
Zastanawia mnie jedno.. czy w przypadku kłamstwa w obronie niewinnego (wydanie fałszywych papierów, skłamanie, że go nie widzieliśmy - w momencie gdy go ukrywamy, podanie złej wskazówki dla morderców szukających niewinnego zbiega itd...) nie działa zasada podwójnego skutku...
"Nie ma obowiązku wyjawiania prawdy o rzeczach osobistych. W razie potrzeby można skłamać.
Kłamstwo pozorne - w sytuacji gdy pytający nie ma prawa do prawdy można udzielić odpowiedzi dwuznacznej lub ogólnikowej a w razie potrzeby powiedzieć coś zmyślonego"
Oczywiście moje notatki to nie Magisterium Kościoła ale skoro tego uczą na wydziale teologicznym to raczej jest to prawowierne.
- Sam Bóg nie zawsze wyjawiał prawdę: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom" (Mt 11, 25). Jezus uczniom nie mówi wszystkiego: "Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie" (J 16, 12). Nie każdy jest w stanie przyjąć prawdę: "Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie" (Mt 7, 6). Na pytanie uczniów o "dniu ostatecznym" Jezus odpowiedział wymijająco (por. Mt 13, 32). Zatem postępowanie Chrystusa można w niektórych sytuacjach określić jako zakrywanie prawdy, np. nauczanie w przypowieściach. Jezusowi nie chodziło o wprowadzenie w błąd słuchaczy, ale ukrycie prawdy dla jej obrony, gdyż wyjawienie sprzeciwiałoby się miłości. Nie mówienie prawdy opiera się o cnotę roztropności, do której zachęca Jezus w słowach: "Bądźcie przezorni jak węże" (Mt 10, 16).
- Kiedy możemy nie wyjawiać prawdy?
- Każdy ma prawo do zatrzymania tajemnic wewnętrznych, intymnych, a także ma obowiązek nie wydawać tajemnic powierzonych przez drugich. Nie możemy wyjawiać tajemnic, które naruszałyby sprawiedliwość. Dobro i bezpieczeństwo drugiego człowieka, czy dobro wspólne są wystarczającymi powodami do przemilczenia tego, co nie powinno być znane. Zdobywanie podstępem cudzych sekretów, a także wykorzystywanie ich w celu zaszkodzenia bliźniemu jest naganne. Chodzi przede wszystkim o tajemnicę w odniesieniu do życia osobistego czy rodzinnego, których wyjawienie mogłoby przynieść mu szkodę. Obowiązek zachowania sekretu może być wzmocniony przez wyraźną deklarację zachowania milczenia co do jego treści. Należy rozpatrywać mówienie prawdy w perspektywie miłości bliźniego lub też sprawiedliwości czy pewnej przyzwoitości.
Do nie wyjawienia prawdy są zobowiązani kapłani spowiadający. Mówi o tym kanon 983 Kodeksu Prawa Kanonicznego: "Tajemnica sakramentalna jest nienaruszalna; dlatego nie wolno spowiednikowi słowami lub w jakikolwiek inny sposób i dla jakiejkolwiek przyczyny w czymkolwiek zdradzić penitenta".
- Można mówić prawdę o bliźnim jednocześnie ciężko grzesząc...
- Popełnienie takiego grzechu nazywa się obmową, na którą składa się powiedzenie złej prawdy, którą się ujawniło bez wystarczających racji. Zdarza się też, że rzucamy na kogoś oszczerstwo; różnica pomiędzy obmową a oszczerstwem polega na tym, że obmawia się wtedy, gdy mówi się o bliźnim źle, ale prawdziwie; natomiast rzuca się oszczerstwo, gdy mówi się rzeczy złe i nieprawdziwe. Niestety zdarza się spotykać chrześcijan, którzy chlubią się, że zawsze mówią prawdę; oczywiście chodzi o złą prawdę, którą chętnie ujawniają bez potrzeby, zabierając drugiemu dobre imię np. rozgłaszanie o kimś, komu raz przydarzyła się kradzież, że jest złodziejem, może ostatecznie zniszczyć jego życie.
- Czy istnieje kłamstwo pozorne?
- Z ważnych przyczyn możemy posłużyć się kłamstwem pozornym, np. gdy domagający się prawdy nie ma prawa do niej; wtedy można odpowiedzieć wymijająco, dwuznacznie lub ogólnie. Istnieją prawdy, które należy chronić. Takie postępowanie usprawiedliwia sam Chrystus (por. J 7, 3-14; Łk 24, 13-19). Szczególnie w sytuacjach, gdy ujawnienie nie przysługuje danej osobie można mówić coś zmyślonego."
Poza tym - co jest większym dobrem: wyjawienie prawdy mordercy czy ocalenie życia niewinnego człowieka?
Oczywiście dobrze byłoby nie kłamać nawet w takiej sytuacji ale nie każdy ma tyle wytrwałości żeby poświęcić swoje zdrowie czy życie żeby nie skłamać.
Aha, i jeszcze jedno: jeśliby kłamstwo było zawsze grzechem to co powiedzieć o Rahab, która w Biblii jest podawana jako przykład właśnie dlatego, że skłamała?
Gavia: "Oczywiście dobrze byłoby nie kłamać nawet w takiej sytuacji ale nie każdy ma tyle wytrwałości żeby poświęcić swoje zdrowie czy życie żeby nie skłamać."
Ok, tu jeszcze można się kłócić, bo chodzi o życie swoje. Pytanie, co jeśli ratujemy życie bliźniego...?
[cite] KotekMamrotek:[/cite]Brawario
Gwoli formalności skoro już snujemy tak szczegółowe rozważania. W Twoim drastycznym przykładzie z postu #94 mowa byłaby nie o cudzołóstwie a o gwałcie (element przymusu).
To, że ktoś poprzez groźby śmierci bądź innego wielkiego cierpienia skłania kogoś do odbycia pozamałżeńskiego aktu seksualnego nie znaczy, że napastowana strona ma moralne prawo do uczynienia takowego.
To powiedz tym kobietom które przeżyły taką tragedię, że tak naprawdę nie zostały zgwałcone tylko cudzołożyły dla osiągnięcia osobistej korzyści (tu np. zachowania życia).
:shocked::shocked::shocked:
Wiele Twoich wątków uważam za ciekawe i skłaniające do refleksji ale tutaj trochę pojechałeś.
[...] Chodzi jedynie o to, byśmy byli świadomi tego, że my nie mamy moralnego prawa czynić zła choćby myśmy mogli w ten sposób nakarmić siebie lub głodne dzieci, ocalić siebie lub życie niewinnych. Oczywiście w przypadku agresji o charakterze seksualnym można rozróżniać bierne poddanie się gwałcicielowi (co uważam, że jest moralnie dopuszczalne) od aktywnego spełniania żądań napastnika (co już moralnie dozwolone nie jest).
A co byś powiedział o sytuacji w której gwałciciel trzyma kobiecie nóż na gardle i mówi: albo ZROBISZ to i to albo cię zabiję? Czy jeśli ona to zrobi jest to w twoim ujęciu postawa bierna czy aktywna?
Myślę, że ta cała dyskusja opiera się o granicę heroizmu:
Ideałem moralnym jest heroizm. Oznacza to unikanie nawet najmniejszego zła za wszelką cenę, bez brania pod uwagę ludzkich naturalnych słabości.
Ale nie każdy jest zdolny do heroizmu, ponieważ jak to człowiek: boi się o siebie i o innych, nie ufa absolutnie Bogu, ma ograniczoną odporność na ból i poniżenie.
Skoro stawiasz sprawę tak na ostrzu noża to odpowiedz mi na parę pytań:
- Jezus mówi kto kocha swoje życie straci je a kto swoje życie straci z Jego powodu ten je zyska. Co byś zrobił, gdyby ktoś przystawił ci pistolet do głowy i powiedział: "wiara albo życie"? Wyparłbyś się wiary czy zginął?
- Ale Jezus mówi też: kto kocha ojca lub matkę bardziej niż mnie nie jest mnie godzien. Więc, gdyby ktoś przystawił ten sam pistolet do głowy komuś z twojej rodziny, twoim rodzicom lub dzieciom i powiedział: "albo się wyprzesz wiary albo jego/ją zabiję" - co byś zrobił?
- Całe Pismo Święte wskazuje, że wiara jest największym dobrem człowieka, którego nie powinien się nigdy wyprzeć, nawet wobec prześladowań, za cenę relacji z innymi ludźmi i wszystkiego innego. Wyparcie się wiary jest ewidentnie złem, a jak sam piszesz "nie mamy moralnego prawa czynić zła choćby myśmy mogli w ten sposób nakarmić siebie lub głodne dzieci, ocalić siebie lub życie niewinnych". A więc wyobraź sobie że przed tobą na lotnisku stoi samolot a koło ciebie arabski terrorysta który mówi: "albo się wyprzesz swojej wiary albo wysadzę ten samolot z setkami ludzi na pokładzie" - co byś zrobił? Nie uczynił byś moralnego zła żeby ocalić życie niewinnych? Masz na tyle silne sumienie żeby móc potem żyć ze świadomością że przez twój wybór mnóstwo niewinnych ludzi zginęło? I to nie tylko wierzących, ale też ateistów, młodych, starych, matki z dziećmi?
[cite] Kresowianka:[/cite]Gavia: "Oczywiście dobrze byłoby nie kłamać nawet w takiej sytuacji ale nie każdy ma tyle wytrwałości żeby poświęcić swoje zdrowie czy życie żeby nie skłamać."
Ok, tu jeszcze można się kłócić, bo chodzi o życie swoje. Pytanie, co jeśli ratujemy życie bliźniego...?
Zakładam że życie bliźniego jest bardziej cenne niż moje. Jeśli więc mogę kłamać żeby uratować swoje życie tym bardziej mogę kłamać żeby uratować drugiego człowieka.
[cite] Kresowianka:[/cite]Zastanawia mnie jedno.. czy w przypadku kłamstwa w obronie niewinnego (wydanie fałszywych papierów, skłamanie, że go nie widzieliśmy - w momencie gdy go ukrywamy, podanie złej wskazówki dla morderców szukających niewinnego zbiega itd...) nie działa zasada podwójnego skutku...
Zasada podwójnego skutku ma zastosowanie tylko w odniesieniu do czynów, które albo są dobre, albo obojętne moralnie. Nie ma ona zastosowania do czynów, które są same w sobie złe, a takim jest np. kłamstwo.
[cite] Kresowianka:[/cite]Zastanawia mnie jedno.. czy w przypadku kłamstwa w obronie niewinnego (wydanie fałszywych papierów, skłamanie, że go nie widzieliśmy - w momencie gdy go ukrywamy, podanie złej wskazówki dla morderców szukających niewinnego zbiega itd...) nie działa zasada podwójnego skutku...
Zasada podwójnego skutku ma zastosowanie tylko w odniesieniu do czynów, które albo są dobre, albo obojętne moralnie. Nie ma ona zastosowania do czynów, które są same w sobie złe, a takim jest np. kłamstwo.
a usunięcie dziecka w celu ratowania życia matki (ciąża pozamaciczna)?
[cite] Gavia:[/cite]Aha, i jeszcze jedno: jeśliby kłamstwo było zawsze grzechem to co powiedzieć o Rahab, która w Biblii jest podawana jako przykład właśnie dlatego, że skłamała?
Na to pytanie ( w odniesieniu do podobnego postępowania hebrajskich położnych) odpowiedział m.in. św. Tomasz z Akwinu:
" Bóg wynagrodził niewiasty położne nie za kłamstwo, ale za bo jaźń Bożą i dobroć okazaną w ratowaniu niemowląt. Dlatego też Pismo św. dodaje (Wyj l, 21): â?žA iż bały się niewiasty położne Boga, zbudował im domyâ?. Natomiast kłamstwo, następujące po tym nie było zasługujące."
Podobnie traktuje się postawę Rahab czy Jefte (który jest nazwany "bohaterem wiary" mimo, że złożył swą córkę w ofierze całopalnej). Rahab została nazwana bohaterem wiary nie dlatego, że skłamała, ale dlatego, że uwierzyła Bogu i w związku z tym okazała gościnność izrealskim wywiadowcom. Podobnie Jefte został nazwany bohaterem wiary nie po to byśmy wierzyli, że zabijanie swych córek w ofierze Bogu jest słuszne i sprawiedliwe, ale dlatego byśmy docenili jego szczerą (choć błędnie rozumianą) chęć służenia Wszechmocnemu poprzez wierne i pilne wypełnianie ślubów Mu złożonych.
O postawie Rahab św. Augustyn tak pisze w "Contra Mendacium" : Therefore, touching Rahab in Jericho, because she entertained strangers, men of God, because in entertaining of them she put herself in peril, because she believed on their God, because she diligently hid them where she could, because she gave them most faithful counsel of returning by another way, let her be praised as meet to be imitated even by the citizens of Jerusalem on high. But in that she lied, although somewhat therein as prophetical be intelligently expounded, yet not as meet to be imitated is it wisely propounded: albeit that God hath those good things memorably honored, this evil thing mercifully overlooked.
[cite] Kresowianka:[/cite]Zastanawia mnie jedno.. czy w przypadku kłamstwa w obronie niewinnego (wydanie fałszywych papierów, skłamanie, że go nie widzieliśmy - w momencie gdy go ukrywamy, podanie złej wskazówki dla morderców szukających niewinnego zbiega itd...) nie działa zasada podwójnego skutku...
Zasada podwójnego skutku ma zastosowanie tylko w odniesieniu do czynów, które albo są dobre, albo obojętne moralnie. Nie ma ona zastosowania do czynów, które są same w sobie złe, a takim jest np. kłamstwo.
a usunięcie dziecka w celu ratowania życia matki (ciąża pozamaciczna)?
W tym przypadku usprawiedliwia się to twierdzeniem, iż wyjmowanie dziecka z łożyskiem (może się mylę, ale chyba jest to jedna z metod stosowana w takiej sytuacji) nie polega na bezpośrednim i aktywnym zabijaniu nienarodzonego dziecka.
Sprawa by była jasna, gdyby w celu ratowania życia matki w ciąży pozamacicznej, lekarz brał swe narzędzia i wyrywał dziecię po kawałku z łona matki vel je wyssysał.
[cite] KotekMamrotek:[/cite]Brawario
Gwoli formalności skoro już snujemy tak szczegółowe rozważania. W Twoim drastycznym przykładzie z postu #94 mowa byłaby nie o cudzołóstwie a o gwałcie (element przymusu).
To, że ktoś poprzez groźby śmierci bądź innego wielkiego cierpienia skłania kogoś do odbycia pozamałżeńskiego aktu seksualnego nie znaczy, że napastowana strona ma moralne prawo do uczynienia takowego.
To powiedz tym kobietom które przeżyły taką tragedię, że tak naprawdę nie zostały zgwałcone tylko cudzołożyły dla osiągnięcia osobistej korzyści (tu np. zachowania życia).
:shocked::shocked::shocked:
Wiele Twoich wątków uważam za ciekawe i skłaniające do refleksji ale tutaj trochę pojechałeś.
[...] Chodzi jedynie o to, byśmy byli świadomi tego, że my nie mamy moralnego prawa czynić zła choćby myśmy mogli w ten sposób nakarmić siebie lub głodne dzieci, ocalić siebie lub życie niewinnych. Oczywiście w przypadku agresji o charakterze seksualnym można rozróżniać bierne poddanie się gwałcicielowi (co uważam, że jest moralnie dopuszczalne) od aktywnego spełniania żądań napastnika (co już moralnie dozwolone nie jest).
A co byś powiedział o sytuacji w której gwałciciel trzyma kobiecie nóż na gardle i mówi: albo ZROBISZ to i to albo cię zabiję? Czy jeśli ona to zrobi jest to w twoim ujęciu postawa bierna czy aktywna?
Myślę, że ta cała dyskusja opiera się o granicę heroizmu:
Ideałem moralnym jest heroizm. Oznacza to unikanie nawet najmniejszego zła za wszelką cenę, bez brania pod uwagę ludzkich naturalnych słabości.
Ale nie każdy jest zdolny do heroizmu, ponieważ jak to człowiek: boi się o siebie i o innych, nie ufa absolutnie Bogu, ma ograniczoną odporność na ból i poniżenie.
Skoro stawiasz sprawę tak na ostrzu noża to odpowiedz mi na parę pytań:
- Jezus mówi kto kocha swoje życie straci je a kto swoje życie straci z Jego powodu ten je zyska. Co byś zrobił, gdyby ktoś przystawił ci pistolet do głowy i powiedział: "wiara albo życie"? Wyparłbyś się wiary czy zginął?
- Ale Jezus mówi też: kto kocha ojca lub matkę bardziej niż mnie nie jest mnie godzien. Więc, gdyby ktoś przystawił ten sam pistolet do głowy komuś z twojej rodziny, twoim rodzicom lub dzieciom i powiedział: "albo się wyprzesz wiary albo jego/ją zabiję" - co byś zrobił?
- Całe Pismo Święte wskazuje, że wiara jest największym dobrem człowieka, którego nie powinien się nigdy wyprzeć, nawet wobec prześladowań, za cenę relacji z innymi ludźmi i wszystkiego innego. Wyparcie się wiary jest ewidentnie złem, a jak sam piszesz "nie mamy moralnego prawa czynić zła choćby myśmy mogli w ten sposób nakarmić siebie lub głodne dzieci, ocalić siebie lub życie niewinnych". A więc wyobraź sobie że przed tobą na lotnisku stoi samolot a koło ciebie arabski terrorysta który mówi: "albo się wyprzesz swojej wiary albo wysadzę ten samolot z setkami ludzi na pokładzie" - co byś zrobił? Nie uczynił byś moralnego zła żeby ocalić życie niewinnych? Masz na tyle silne sumienie żeby móc potem żyć ze świadomością że przez twój wybór mnóstwo niewinnych ludzi zginęło? I to nie tylko wierzących, ale też ateistów, młodych, starych, matki z dziećmi?
No, powiedz mi co byś zrobił?
Nie wiem co bym uczynił w takich sytuacjach. Wiem jednak, co powinienem uczynić w takich sytuacjach i że nawet w tak ekstremalnych okolicznościach Pan Bóg dałby mi możliwość zrobienia dobrze, a więc odmowy popełniania zła w imię uczynienia dobra.
Komentarz
Nie istnieje coś takiego jak moralne prawo do czynienia aktów złych ze swej istoty w ekstremalnych okolicznościach.
Brawario: - można próbować zabić prześladowców
Gdybym żyła w tamtych czasach pewnie bym tak zrobiła. Zresztą taki mam charakter i trochę niedobrych skłonności. Chociaż na co dzień wszystkim schodzę z drogi lub ustępuję dla świętego spokoju. Ale napadnięta lub widząc przemoc wobec innej osoby robię się agresywna i skłonna zapomnieć co mi grozi.
Chodzi mi jednak o to, że jeśli jedynie kłamiąc lub nie mówiąc całej prawdy możemy kogoś niewinnego ( nie mówię o matactwie aby ukryć czyjeś przestępstwa itd) ocalić od śmierci to czemu nie.
Czy lepiej ze strachu wydać niewinnego na pewną śmierć ?
To powiedz tym kobietom które przeżyły taką tragedię, że tak naprawdę nie zostały zgwałcone tylko cudzołożyły dla osiągnięcia osobistej korzyści (tu np. zachowania życia).
:shocked::shocked::shocked:
Wiele Twoich wątków uważam za ciekawe i skłaniające do refleksji ale tutaj trochę pojechałeś.
Podobnie jak można być z jednej strony ofiarą strasznego przymusu religijnego (np. zmuszania do bałwochwalstwa za pomocą gróźb), a z drugiej strony samemu w swym sercu podjąć decyzję "Tak, pokłonię się przed tym bałwanem, po to by ratować ważne dobro (swoje lub czyjes życie, zdrowie, nakarmić dzieci, etc".
Nie chodzi tu o choćby cząstkowe usprawiedliwianie tych, którzy wymuszają na innych seks albo bałwochwalstwo. Chodzi jedynie o to, byśmy byli świadomi tego, że my nie mamy moralnego prawa czynić zła choćby myśmy mogli w ten sposób nakarmić siebie lub głodne dzieci, ocalić siebie lub życie niewinnych. Oczywiście w przypadku agresji o charakterze seksualnym można rozróżniać bierne poddanie się gwałcicielowi (co uważam, że jest moralnie dopuszczalne) od aktywnego spełniania żądań napastnika (co już moralnie dozwolone nie jest).
1. Dla ratowania się przed grzechem cudzołóstwa, zgadzam się na zamordowanie mnie.
2. Dla ratowanie się przed grzechem zabójstwa, zgadzam się na akt seksualny.
Bo jeżeli w pierwszym przypadku aktywne spełnienie żądań napastnika jest grzechem cudzołóstwa, to w drugim aktywne spełnienie żądań napastnika (podanie ręki do zastrzyku, pójście na fotel elektryczny) też?
Z tych mniej brutalnych jest np to:
albo to:
Jak uraziłam czyjąś wrażliwość, to usunę oczywiście.
"Nie ma obowiązku wyjawiania prawdy o rzeczach osobistych. W razie potrzeby można skłamać.
Kłamstwo pozorne - w sytuacji gdy pytający nie ma prawa do prawdy można udzielić odpowiedzi dwuznacznej lub ogólnikowej a w razie potrzeby powiedzieć coś zmyślonego"
Oczywiście moje notatki to nie Magisterium Kościoła ale skoro tego uczą na wydziale teologicznym to raczej jest to prawowierne.
Tu jest wywiad na ten temat z moim wykładowcą:
Pomiędzy prawdą a fałszem
"- Czasami prawdy nie wolno ujawniać.
- Sam Bóg nie zawsze wyjawiał prawdę: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom" (Mt 11, 25). Jezus uczniom nie mówi wszystkiego: "Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie" (J 16, 12). Nie każdy jest w stanie przyjąć prawdę: "Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie" (Mt 7, 6). Na pytanie uczniów o "dniu ostatecznym" Jezus odpowiedział wymijająco (por. Mt 13, 32). Zatem postępowanie Chrystusa można w niektórych sytuacjach określić jako zakrywanie prawdy, np. nauczanie w przypowieściach. Jezusowi nie chodziło o wprowadzenie w błąd słuchaczy, ale ukrycie prawdy dla jej obrony, gdyż wyjawienie sprzeciwiałoby się miłości. Nie mówienie prawdy opiera się o cnotę roztropności, do której zachęca Jezus w słowach: "Bądźcie przezorni jak węże" (Mt 10, 16).
- Kiedy możemy nie wyjawiać prawdy?
- Każdy ma prawo do zatrzymania tajemnic wewnętrznych, intymnych, a także ma obowiązek nie wydawać tajemnic powierzonych przez drugich. Nie możemy wyjawiać tajemnic, które naruszałyby sprawiedliwość. Dobro i bezpieczeństwo drugiego człowieka, czy dobro wspólne są wystarczającymi powodami do przemilczenia tego, co nie powinno być znane. Zdobywanie podstępem cudzych sekretów, a także wykorzystywanie ich w celu zaszkodzenia bliźniemu jest naganne. Chodzi przede wszystkim o tajemnicę w odniesieniu do życia osobistego czy rodzinnego, których wyjawienie mogłoby przynieść mu szkodę. Obowiązek zachowania sekretu może być wzmocniony przez wyraźną deklarację zachowania milczenia co do jego treści. Należy rozpatrywać mówienie prawdy w perspektywie miłości bliźniego lub też sprawiedliwości czy pewnej przyzwoitości.
Do nie wyjawienia prawdy są zobowiązani kapłani spowiadający. Mówi o tym kanon 983 Kodeksu Prawa Kanonicznego: "Tajemnica sakramentalna jest nienaruszalna; dlatego nie wolno spowiednikowi słowami lub w jakikolwiek inny sposób i dla jakiejkolwiek przyczyny w czymkolwiek zdradzić penitenta".
- Można mówić prawdę o bliźnim jednocześnie ciężko grzesząc...
- Popełnienie takiego grzechu nazywa się obmową, na którą składa się powiedzenie złej prawdy, którą się ujawniło bez wystarczających racji. Zdarza się też, że rzucamy na kogoś oszczerstwo; różnica pomiędzy obmową a oszczerstwem polega na tym, że obmawia się wtedy, gdy mówi się o bliźnim źle, ale prawdziwie; natomiast rzuca się oszczerstwo, gdy mówi się rzeczy złe i nieprawdziwe. Niestety zdarza się spotykać chrześcijan, którzy chlubią się, że zawsze mówią prawdę; oczywiście chodzi o złą prawdę, którą chętnie ujawniają bez potrzeby, zabierając drugiemu dobre imię np. rozgłaszanie o kimś, komu raz przydarzyła się kradzież, że jest złodziejem, może ostatecznie zniszczyć jego życie.
- Czy istnieje kłamstwo pozorne?
- Z ważnych przyczyn możemy posłużyć się kłamstwem pozornym, np. gdy domagający się prawdy nie ma prawa do niej; wtedy można odpowiedzieć wymijająco, dwuznacznie lub ogólnie. Istnieją prawdy, które należy chronić. Takie postępowanie usprawiedliwia sam Chrystus (por. J 7, 3-14; Łk 24, 13-19). Szczególnie w sytuacjach, gdy ujawnienie nie przysługuje danej osobie można mówić coś zmyślonego."
Poza tym - co jest większym dobrem: wyjawienie prawdy mordercy czy ocalenie życia niewinnego człowieka?
Oczywiście dobrze byłoby nie kłamać nawet w takiej sytuacji ale nie każdy ma tyle wytrwałości żeby poświęcić swoje zdrowie czy życie żeby nie skłamać.
Ok, tu jeszcze można się kłócić, bo chodzi o życie swoje. Pytanie, co jeśli ratujemy życie bliźniego...?
Myślę, że ta cała dyskusja opiera się o granicę heroizmu:
Ideałem moralnym jest heroizm. Oznacza to unikanie nawet najmniejszego zła za wszelką cenę, bez brania pod uwagę ludzkich naturalnych słabości.
Ale nie każdy jest zdolny do heroizmu, ponieważ jak to człowiek: boi się o siebie i o innych, nie ufa absolutnie Bogu, ma ograniczoną odporność na ból i poniżenie.
Skoro stawiasz sprawę tak na ostrzu noża to odpowiedz mi na parę pytań:
- Jezus mówi kto kocha swoje życie straci je a kto swoje życie straci z Jego powodu ten je zyska. Co byś zrobił, gdyby ktoś przystawił ci pistolet do głowy i powiedział: "wiara albo życie"? Wyparłbyś się wiary czy zginął?
- Ale Jezus mówi też: kto kocha ojca lub matkę bardziej niż mnie nie jest mnie godzien. Więc, gdyby ktoś przystawił ten sam pistolet do głowy komuś z twojej rodziny, twoim rodzicom lub dzieciom i powiedział: "albo się wyprzesz wiary albo jego/ją zabiję" - co byś zrobił?
- Całe Pismo Święte wskazuje, że wiara jest największym dobrem człowieka, którego nie powinien się nigdy wyprzeć, nawet wobec prześladowań, za cenę relacji z innymi ludźmi i wszystkiego innego. Wyparcie się wiary jest ewidentnie złem, a jak sam piszesz "nie mamy moralnego prawa czynić zła choćby myśmy mogli w ten sposób nakarmić siebie lub głodne dzieci, ocalić siebie lub życie niewinnych". A więc wyobraź sobie że przed tobą na lotnisku stoi samolot a koło ciebie arabski terrorysta który mówi: "albo się wyprzesz swojej wiary albo wysadzę ten samolot z setkami ludzi na pokładzie" - co byś zrobił? Nie uczynił byś moralnego zła żeby ocalić życie niewinnych? Masz na tyle silne sumienie żeby móc potem żyć ze świadomością że przez twój wybór mnóstwo niewinnych ludzi zginęło? I to nie tylko wierzących, ale też ateistów, młodych, starych, matki z dziećmi?
No, powiedz mi co byś zrobił?
Zakładam że życie bliźniego jest bardziej cenne niż moje. Jeśli więc mogę kłamać żeby uratować swoje życie tym bardziej mogę kłamać żeby uratować drugiego człowieka.
a usunięcie dziecka w celu ratowania życia matki (ciąża pozamaciczna)?
" Bóg wynagrodził niewiasty położne nie za kłamstwo, ale za bo jaźń Bożą i dobroć okazaną w ratowaniu niemowląt. Dlatego też Pismo św. dodaje (Wyj l, 21): â?žA iż bały się niewiasty położne Boga, zbudował im domyâ?. Natomiast kłamstwo, następujące po tym nie było zasługujące."
Podobnie traktuje się postawę Rahab czy Jefte (który jest nazwany "bohaterem wiary" mimo, że złożył swą córkę w ofierze całopalnej). Rahab została nazwana bohaterem wiary nie dlatego, że skłamała, ale dlatego, że uwierzyła Bogu i w związku z tym okazała gościnność izrealskim wywiadowcom. Podobnie Jefte został nazwany bohaterem wiary nie po to byśmy wierzyli, że zabijanie swych córek w ofierze Bogu jest słuszne i sprawiedliwe, ale dlatego byśmy docenili jego szczerą (choć błędnie rozumianą) chęć służenia Wszechmocnemu poprzez wierne i pilne wypełnianie ślubów Mu złożonych.
O postawie Rahab św. Augustyn tak pisze w "Contra Mendacium" :
Therefore, touching Rahab in Jericho, because she entertained strangers, men of God, because in entertaining of them she put herself in peril, because she believed on their God, because she diligently hid them where she could, because she gave them most faithful counsel of returning by another way, let her be praised as meet to be imitated even by the citizens of Jerusalem on high. But in that she lied, although somewhat therein as prophetical be intelligently expounded, yet not as meet to be imitated is it wisely propounded: albeit that God hath those good things memorably honored, this evil thing mercifully overlooked.
Sprawa by była jasna, gdyby w celu ratowania życia matki w ciąży pozamacicznej, lekarz brał swe narzędzia i wyrywał dziecię po kawałku z łona matki vel je wyssysał.