A moje dzieci nie chcą w ogóle jeść mięsa. Staram się ,wymyślam, urozmaicam a i tak niestety duża część ląduje w koszu:shamed:
Jedzą chętnie jedynie kasze i ogromne ilości makaronu i wszelakich klusek. Warzywami także gardzą, no może za wyjątkiem ogórków kiszonych.
Macie może jakieś pomysły jak "przeforsować" dania mięsne, bo ciągłe spagetti, lasagne itp. nam już zbrzydły.
moje dziewczyny też jeść mięsa nie chciały, dopiero od niedawna zaczęły nim się zajadać - widać organizm sam się zaczął dopominać
z obiadu zżerają tylko mięso i też musi to być kotlet smażony, najlepiej schabowy:bigsmile:
ewentualnie zjedzą troszkę groszku - tzn Sara zje, bo Teresa tylko wcina kotleta, inne jak warzywa czy ryż albo ziemniak do obiadu wypluwa.
Agagaw, może dzieci same się zaczną dopominać o mięsko?
Sara nie jadła mięsa dobrych kilka miesięcy przyprawiając mnie o siwiznę ze zgryzoty - przemycałam jej mięso w naleśnikach które uwielbia, niestety pulpecików nie chce jeść do tej pory, ewentualnie spagetti - no ale to już jak pisałaś robisz im. ja niestety nie znam żadnych przepisów, może w necie na stronach z daniami dla dzieci spróbuj poszukać
[cite] Agnieszka Barbara:[/cite]Moja znajoma robi niemięsnym dzieciom placuszki z kurczaka:)
Kurczaka mój młody wcina na krągło,Pani doktor powiedziała jednak że ważniejsze jest mięso czerwone,szczególnie jeśli są niedobory żelaza.Teraz niby zjada kabanosy ale niestety te 39,00 za kg trochę drogi interes,wszelkie snacki salami itp. kupuję że by jadł cokolwiek bo wiecznie mu się zmienia,jedyne co je bez szemrania to kotlety ale i tak małpa pilnuje by były z kurczaka więc j/w.
Uważajcie z tymi kurczakami. Są tak naładowane antybiotykami i hormonami, że można dziecku rozregulować układ hormonalny. Już lepiej indyk. Albo trzeba szukać mięsa z hodowle ekologicznych, choć to drogie strasznie....
Maks miał robioną morfologię , bo długo był żółty , dostałam skierowanie na badania w kierunku poziomu bilirubiny i przy okazji też na morfologię krwi. Nie jest jakoś tragicznie z tą morfologią - pow. 10 , ale lekarka się czepia , ciągle mnie wysyła na badania.
Czy ferrum lek w syropie można podać tak małemu dziecku ? 15 czerwca skończy 4 miesiące. Czy cukier w tym syropie mu nie zaszkodzi ?
Zmieniam trochą jadłospis małego głodomora. Dwa śniadania, obiad podwieczorek i dwie kolacje ,zobaczymy jak to wyjdzie z tym spaniem.Na obiad dziś jeszcze słoiczek bo my mamy żurek z jajkiem i tego jej nie dam. Za to na podwieczorek chcę jej zetrzeć surowe jabłko ( lekarka pozwoliła) i zobaczymy jaki efekt. A i dostała wczoraj chrupki kukurydziane,zażerała się ile wejdzie,chyba nawet trochę za dużo ale byłam w pracy a mąż jej dawał jak jej smakowało:bigsmile:
[cite] Monika73:[/cite]Maks miał robioną morfologię , bo długo był żółty , dostałam skierowanie na badania w kierunku poziomu bilirubiny i przy okazji też na morfologię krwi. Nie jest jakoś tragicznie z tą morfologią - pow. 10 , ale lekarka się czepia , ciągle mnie wysyła na badania.
Czy ferrum lek w syropie można podać tak małemu dziecku ? 15 czerwca skończy 4 miesiące. Czy cukier w tym syropie mu nie zaszkodzi ?
Cukier jak cukier ale z tego co wiem żelazo strasznie niszczy zęby,choć twoje maleństwo jeszcze ich chyba nie ma?
Co do ferrum lek się nie wypowiem, bo nie podawałam.
Natomiast jak nie jest tragicznie, to bym zaczekała z dokarmianiem. Z marchewki absorbcja żelaza będzie co najwyżej minimalna.
Moje dzieci zawsze miały hemoglobinę i zelazo w dolnych granicach normy lub poniżej, zaś za duzo płytek i eozynofili. Moja lekarka jednak nigdy nie dawała żadnych suplementów, a wrecz twierdziła, że bardziej zaszkodzą niz pomogą (wszak to czysta chemia), a organizm, nawet mały poradzi sobie z tym. To są tylko pewne "widełki" a każdy organizm to indywiduum. Podobno w przypadku alergii te badania wychodzą "nieciekawe", a i w przypadku dzieci normy są nieco inne i dopuszczalne są większe rozbieżności. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku i pod kontrolą. Lekarka nakazała mi jeść (bo karmiłam piersią) dużo buraków, zieleniny (szczególnie szpinaku i natki) oraz czerwonego mięsa.
Agagaw , podoba mi się podejscie twojej lekarki. Ja też nie mam jakoś zaufania do tych różnych kropli , witamin sztucznych itp. A mój Maks to na oko okaz zdrowia , duży , ma bardzo ładny odcień skóry , bo całe dnie spędza na dworze.
Monika73 - moja Mila ok. 3-4 miesiąca też miała niską hemoglobinę i niskie żelazo; byłyśmy wtedy w trakcie zmiany pediatry i stara pediatra zleciła badanie (które ja nadgorliwa matka pierwszego dziecka wykonałam), a nowa popatrzyła na wyniki badania, popatrzyła na dziecko i powiedziała, że to bez sensu. Dlaczego? Ano dlatego że w tym wieku jest fizjologiczna anemia, i jeśli wyniki nie odstają za bardzo od norm to się nie ma co przejmować, jak również jeśli nie ma powodów do rzeczywistego niepokoju bezsensowne jest robienie dziecku morfologii i żelaza. Zresztą kobieta na wizycie wyciągnęła tabelki z normami dla dzieci w danym miesiącu życia i stwierdziła ze nie ma powodów do niepokoju a żelaza sztucznego dawać nie będziemy - na razie nie ma potrzeby, a zaparć dziecku też nie będziemy fundować. Emilka dodatkowo jeszcze słabo przybierała na wadze, ale przyczyną było słabe ssanie i alergia (prawdopodobnie bo na razie Mila ma już ponad rok i cały czas obserwujemy).
A propos mięska: jak byłam mała to ponoć bezbłędnie wyczuwałam zupkę jarzynową ze zmielonym mięskiem lub bez mięska - tą pierwszą plułam na dziesięć metrów a drugą jadłam bez problemu. Emilka z kolei nie je indyka ani kurczaka - bo po indyku ma ostre wymioty i biegunkę (przez co nawet udało nam się w szpitalu wylądować), kurczaka na razie nie podaję profilaktycznie, bo białka podobne. Ale króliczka (niestety ze słoika) już je (nazywamy to obiadek z Kicusiem, hehe), jakiś kawałek schabiku albo cielęciny (która jest akurat dość silnym alergenem, ale Emilce nic po niej nie jest). Ostatnio dostała do spróbowania kawalątek ryby gotowanej - i przeszło.
Gluten wprowadzałam ok. roku, żółtko ok. 9 miesiąca, białka jeszcze nie. A co do wprowadzania glutenu mogę zainteresowanym przesłać na maila dyskusję lekarzy o zaleceniach żywieniowych zalecających wprowadzanie glutenu już w 4-6 miesiącu życia (tekst długachny, więc chyba na forum się nie nadaje).
Polecam po prostu miksowany sos do makaronu- ja goruje marchew i pieke pomidory i papryke i potem miksuje to razem i dodaje troche parmezanu-ten sosik bardzo lubi moja corka.Mozna ugotowane mieso dodac i tez zmielic do tego sosu.
Z miesem bym az tak nie przesadzala- naprawde wystarczy jak dziecko 2 razy w tygodniu zje- u mnie w gre wchodza male kotleciki z piersi kurczaka panierowane.
Ja tez przemycam do gulaszu czy innego sosu- szpinak czy fasole,ktorej moja corka nie lubi-po prostu miksujac.
No i od kilku tygodni ulubiona przekaska mojej corki jest swieza marchewka pokrojona w slupki i maczana w miodzie:)
Ja zas zaczynam sie juz martwic, bo moj Beniaminek (roczek) nic nie je, poza piersia. Podaje mu rozmaite rzeczy, to zje gora 7 lyzeczek ( z raczki tez niewiele wiecej) i koniec.
Owocow nie lubi, ani surowych, ani przecierow :sad: Ogolnie jest malutki jak na swoj wiek, mniejszy od starszych braci.
[cite] Sarcella:[/cite]Ja zas zaczynam sie juz martwic, bo moj Beniaminek (roczek) nic nie je, poza piersia. Podaje mu rozmaite rzeczy, to zje gora 7 lyzeczek ( z raczki tez niewiele wiecej) i koniec.
Owocow nie lubi, ani surowych, ani przecierow :sad: Ogolnie jest malutki jak na swoj wiek, mniejszy od starszych braci.
Na piersi może być nawet rok, to nie problem. Ale nie dawaj mu owców łyżeczką - daj cały. dziecko piersiowe nie jest przyzwyczajone do bycia karmionym, w końcu piersi łyżeczką ni butelką nie podawałaś - sam jadł.
Mam wrażenie, że wystarczy mieć więcej niż jedno dziecko i baby led weaning, wychodzi tak samo przez się. No chyba, że starsze od rana do nocy w instytucjach oświatowych i nie je w domu.
Ja najstarszą też katowałam słoiczkami, bo dałam się przekabacić, że to najlepsze, ale ona strasznie oporna była i bardzo szybko zaczęła dostawać normalne jedzenie, zawsze starałam się, żeby było jak najwięcej warzyw, kasz, żadnych soków, czy polepszaczy. Teraz jak są starsi też dbam by zdrowo jedli, ale czasem opuszczam i na jakieś świństwo słodzone pozwolę, czy lody, ale staram się ograniczać do minimum.
Co do pytania początkowego, nie dawałabym żadnych budyniów...
Grochówka w wieku 8 mieś, to rzeczywiście trochę za wcześnie, może wywołać bolesne wzdęcia. Ale marchewka gotowana z ziemniaczkami - no nie przesadzajmy to już czas najwyższy. Być może są dzieci, którym w tym wieku wystarcza tylko mleko matki , ale jeśli dziecko jest głodne i lubi próbować nowych smaków a na dodatek potrafi już pochłaniiać pokarm stały to dlaczego nie ? przecież gotowana marcheweczka i kartofelki nie są uczulające.
Z tymi słoiczkami tez nie ma co dramatyzować. Nie są wcale przeładowane konserwantami, tylko poddawane obróbce w bardzo wysokich temperaturach - dlatego mają długą datę przydatności do spożyci, chociaż oczywiście tracą w ten sposób mnóstwo składników odżywczych. Warzywa, które kupujemy w sklepach czy na bazarkach są nasycone pestycydami - od początku wszyscy ładujemy w siebie chemię - taki świat albo takie rolnictwo. No chyba że ktoś ma wszystko z własnego ogródka i do tego 100% pewność, że ziemia, na której uprawia nie została wcześniej skażona nawozami albo że sąsiad nam jej nie podtruwa używając nawozów u siebie. Oczywiście, że istnieje ideał odżywiania, ale nie na każdym dziecku, w każdej sytuacji, przy każdej mamie się sprawdzi. Słabo mi się robi, jak widzę dwulatka z czipsami, ale nie jest tak, że dziecko na słoiczkach jest faszerowane chemią, a na sztucznym mleku w ogóle podtruwane i świadomie narażane na zrujnowanie naturalnej odporności.
Oczywiście przesada w żadną stronę nie jest wskazana. Słoiczki są idealne w podrózy, czy w ogóle jak jesteśmy poza domem. Ale nie ma też potrzeby wpychania ich dzieciom, jak my jemy co innego, szczególnie jak mamy starsze dzieci, przecież dla nich staramy się gotować zdrowo, więc dla malucha też będzie ok. Poza tym jedzenie "dorosłego" jedzenia ma też duże wartości poznawcze i uczy samodzielności...
A ja się zastanawiam , skąd tu wziąć nie pryskane owoce i warzywa. W moim ogrodzie rosną tylko aronie , pigwy , wiśnie i czereśnie . Macie jakieś sposoby jak poznać te "skażone" ?
No dokładnie tak. Jeśli ktoś na cały dzień wychodzi na spacer to najlepiej zaopatrzyć się w słoiczki a nie babrać się z gotowanym. Tym bardziej, ze słoiczki tak od razu się nie zepsują.
Warzywa i owoce do słoiczków są również pryskane, wystarczy popytać roników, którzy uprawiają je dla koncernów. Jest ścisły harmonogram oprysków dla takich upraw. ronik, który uprawiał dla Gerbera mówił, ze sam nie stosuje tyle chemii w swoich uprawach. nie wiem dlaczego powtarza się twierdzenia z reklam, że słoiczki to sama zdrowa żywnośc. Przy takich monokultuarach zawsze stosuje się opryski.
Komentarz
Oj, to rzeczywiście inna sytuacja.
Z jakiego powodu były robione badania?
Jedzą chętnie jedynie kasze i ogromne ilości makaronu i wszelakich klusek. Warzywami także gardzą, no może za wyjątkiem ogórków kiszonych.
Macie może jakieś pomysły jak "przeforsować" dania mięsne, bo ciągłe spagetti, lasagne itp. nam już zbrzydły.
z obiadu zżerają tylko mięso i też musi to być kotlet smażony, najlepiej schabowy:bigsmile:
ewentualnie zjedzą troszkę groszku - tzn Sara zje, bo Teresa tylko wcina kotleta, inne jak warzywa czy ryż albo ziemniak do obiadu wypluwa.
Agagaw, może dzieci same się zaczną dopominać o mięsko?
Sara nie jadła mięsa dobrych kilka miesięcy przyprawiając mnie o siwiznę ze zgryzoty - przemycałam jej mięso w naleśnikach które uwielbia, niestety pulpecików nie chce jeść do tej pory, ewentualnie spagetti - no ale to już jak pisałaś robisz im. ja niestety nie znam żadnych przepisów, może w necie na stronach z daniami dla dzieci spróbuj poszukać
Czy ferrum lek w syropie można podać tak małemu dziecku ? 15 czerwca skończy 4 miesiące. Czy cukier w tym syropie mu nie zaszkodzi ?
Natomiast jak nie jest tragicznie, to bym zaczekała z dokarmianiem. Z marchewki absorbcja żelaza będzie co najwyżej minimalna.
A propos mięska: jak byłam mała to ponoć bezbłędnie wyczuwałam zupkę jarzynową ze zmielonym mięskiem lub bez mięska - tą pierwszą plułam na dziesięć metrów a drugą jadłam bez problemu. Emilka z kolei nie je indyka ani kurczaka - bo po indyku ma ostre wymioty i biegunkę (przez co nawet udało nam się w szpitalu wylądować), kurczaka na razie nie podaję profilaktycznie, bo białka podobne. Ale króliczka (niestety ze słoika) już je (nazywamy to obiadek z Kicusiem, hehe), jakiś kawałek schabiku albo cielęciny (która jest akurat dość silnym alergenem, ale Emilce nic po niej nie jest). Ostatnio dostała do spróbowania kawalątek ryby gotowanej - i przeszło.
Gluten wprowadzałam ok. roku, żółtko ok. 9 miesiąca, białka jeszcze nie. A co do wprowadzania glutenu mogę zainteresowanym przesłać na maila dyskusję lekarzy o zaleceniach żywieniowych zalecających wprowadzanie glutenu już w 4-6 miesiącu życia (tekst długachny, więc chyba na forum się nie nadaje).
Z miesem bym az tak nie przesadzala- naprawde wystarczy jak dziecko 2 razy w tygodniu zje- u mnie w gre wchodza male kotleciki z piersi kurczaka panierowane.
Ja tez przemycam do gulaszu czy innego sosu- szpinak czy fasole,ktorej moja corka nie lubi-po prostu miksujac.
No i od kilku tygodni ulubiona przekaska mojej corki jest swieza marchewka pokrojona w slupki i maczana w miodzie:)
Owocow nie lubi, ani surowych, ani przecierow :sad: Ogolnie jest malutki jak na swoj wiek, mniejszy od starszych braci.
Na piersi może być nawet rok, to nie problem. Ale nie dawaj mu owców łyżeczką - daj cały. dziecko piersiowe nie jest przyzwyczajone do bycia karmionym, w końcu piersi łyżeczką ni butelką nie podawałaś - sam jadł.
Ja najstarszą też katowałam słoiczkami, bo dałam się przekabacić, że to najlepsze, ale ona strasznie oporna była i bardzo szybko zaczęła dostawać normalne jedzenie, zawsze starałam się, żeby było jak najwięcej warzyw, kasz, żadnych soków, czy polepszaczy. Teraz jak są starsi też dbam by zdrowo jedli, ale czasem opuszczam i na jakieś świństwo słodzone pozwolę, czy lody, ale staram się ograniczać do minimum.
Co do pytania początkowego, nie dawałabym żadnych budyniów...
Oczywiście, że istnieje ideał odżywiania, ale nie na każdym dziecku, w każdej sytuacji, przy każdej mamie się sprawdzi. Słabo mi się robi, jak widzę dwulatka z czipsami, ale nie jest tak, że dziecko na słoiczkach jest faszerowane chemią, a na sztucznym mleku w ogóle podtruwane i świadomie narażane na zrujnowanie naturalnej odporności.
najłatwiej nieskażone nawozami warzywa i owoce poznać po robaczkach. Chemii robak nie ruszy.