A słoiczki są ok, moja koleżanka była opiekunem pracy magisterskiej na mojej uczelni, w zakładzie bromatologii - magistrantka kupowała w różnych źródłach słoiczki dla dzieci i sprawdzała co w nich jest, i czy rzeczywiście to, co producent zaleca. I wszystko się zgadzało - mam na myśli słoiczki producentów zajmujących się tylko tym, słoiczków np. rossmana dziewczyna już nie sprawdzała.
Chociaż słoiczków to już używam właściwie tylko na jakieś wyjścia, resztę gotuję dla Mili sama.
A czy któraś z was próbowała może zapasteryzować jedzonko dla dziecka w takim słoiczku po jakimś obiadku czy deserku? Bo ja mam wrazenie, że te słoiczki są jakoś tak specjalnie robione, ze potem nie można ich powtórnie dobrze zamknąć, a co za tym idzie i pasteryzowanie się nie udaje:devil: I troche mnie to wkurza, bom leniwa i nagotowałabym raz a dobrze obiadku dla małej na kilka dni i nie chce mi się codziennie stać przy garach i gotować jedną marcheweczkę, pół ziemniaczka i jeden kwiatek brokuła...
Ja sie z kolei zetknelam z produkcja dla Hippa. I dokladnie to samo. Te rosliny nie rosna gdzies na ksiezycu, normalna uprawa, ziemia skazona jak kazda inna, deszcz pada na nie tak samo, wiec skazenie jak kazde inne. Harmonogram opryskow itd. staly, firma zleca i rolnik wykonuje w odpowiednim czasie. Generalnie to takie same zalozenia, jak produkcja dla Biolandu, Alnatury, Demeter itd. (w PL pewnie sie te zwiazki rolnikow ekologicznych inaczej nazywaja). Zreszta np. Bioland jako taki sprzedaje wlasnie m.in. dla producenta sloiczkow (Demeter i Alnatura robia wlasne, pod swoim logo; Nestle i inne duze koncerny... no jak ktos ma potrzebe lokowania zaufania akurat w nich, to juz sam sobie winine). Takze to nie jest sila rzeczy nic zdrowszego niz np. swieze warzywa, ktore moge kupic i sama przerobic na jedzenie dla malucha.
Za to bedzie to jedzenie przygotowane na biezaco, nie bede dodawac do wszystkiego kwasku cytrynowego (ktory jest konserwantem, ale wg ustawy nie trzeba go wymieniac jako konserwantu, wiec sie go wali, ile sie da i produkt ciagle "bez sztucznych konserwantow"), dosladzac (bo trzeba jakos ten kwasek cytrynowy zneutralizowac) ani dosypywac maczki ryzowej, zeby tanio zwiekszyc objetosc.
Zreszta to "niekonserwowane jedzenie sloiczkowe" przeszlo u nas do anegdot. Kiedys mialam dla corki sloiczek miesny, z ktorego ona zjadla malo (ale zjadla prosto ze sloiczka, wiec przez lyzke jedzenie mialo kontakt z jej slina). Ja o sloiczku zapomnialam i pare dni nosilam go w torbie (czyli normalna temperatura pokojowa). Jezeli ktos mysli, ze splesnialo, to sie myli.
I przepraszam, ale czy normalne jest utrzymanie swiezosci miesa przez pare dni, bez schlodzenia??? No to albo cuda nadprzyrodzone albo jednak konserwanty
Dzięki za ten wątek. Kajka ma póki co 4,5miesiąca, waży 9 kg i jest tylko na piersi, od urodzenia. Co chwila ktoś "życzliwy" zwraca uwagę, że przekarmiam, że za gruba, że powinnam (uwielbiam to słowo) ją ODCHUDZIĆ. .:shocked:Zastanawiam się nad wprowadzeniem jej warzyw w okolicach końca wakacji, bo na razie chyba nie ma na nic innego ochoty. Czasem powącha jedzenie z łyżki albo widelca jak jemy obiad, ale nie próbuje. A warzywa będą z ogródka dziadków, bezpieczne
Moja Martynka też była za gruba , nawet jak była tylko na mleku. Jak miała gdzieś tak 3 latka zaczęła się "wyciągać" , teraz jest szczuplutka , tylko buzię ma okrągłą. Mleka jej nigdy nie żałowałam. A na bilansie 2 latka lekarka opieprzyła mnie , że zrobię dziecku krzywdę. Miała 97 centyl wagi a wzrost - powyżej 97 centyla.
Wczoraj bylam u pediatry z moim Beniaminkiem, jestem zmartwiona. Malec slabo rosnie, jest juz ponizej siatki centylowej. Za 2 tygodnie roczek, a on mierzy zaledwie 67 cm :sad:
Pani doktor stwierdzila, ze przyczyna moze byc jego slabe jedzenie. Do tej pory sie nie stresowalam, ze maly jest wylacznie na piersi (plus kilka lyzeczek warzyw, chlebek, biszkopcik).
@Aga - tylko jak rozmrożę to bez blendera ani rusz bo mi się jakieś gluty z tego jedzenia robią i woda oddziela :bigsmile: @Lila - no właśnie tak pasteryzuję, ale np. w słoiczkach po koncentracie pomidorowym, bo mi się te po obiadkach dla dzieci nie chcą zamykać...
Juz podaje przepis na sos z papryki (z miesiecznika KUCHNIA)
3 duże czerwone papryki, oczyszczone i drobno pokrojone
1 żółta lub pomarańczowa papryka, oczyszczona i też drobno pokrojona
1 posiekana czerwona cebula
2 ząbki czosnku pokrojone w plasterki
3 pomidory obrane ze skórki i pokrojone na ćwiartki
posiekane listki z 4 dużych gałązek oregano
5 łyżek stołowych oliwy z pierwszego tłoczenia
sól, pieprz
5 łyżek stołowych wody
Papryki, cebulę, czosnek, pomidory i oregano wkładamy do dużej formy do pieczenia, polewamy trzema łyżkami oliwy, posypujemy solą oraz pieprzem i dobrze mieszamy. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 220 st. (ja piekłam w 200 st.) około 50 minut, aż warzywa przypieką się z brzegów. W trakcie pieczenia mieszamy raz lub dwa razy. Przekładamy upieczone warzywa do blendera. Do formy, w której piekliśmy warzywa, wlewamy wino lub wodę, zeskrobujemy resztki warzyw, które przywarły do ścianek i razem z winem dodajemy do warzyw w blenderze. Miksujemy na niewielkich obrotach. Gotowy sos przekładamy ponownie do formy do pieczenia, dodajemy resztę oliwy i zapiekamy przez 2 minuty. Ewentualnie doprawiamy jeszcze do smaku solą i pieprzem.
Ja dla dzieci ewentualnie bez czosnku badz z pol zabka bym dodala.
A tu inny sos:
trzy-cztery łodygi selera naciowego
średnia marchewka
dwie średnie cebule
puszka pomidorów bez skórki (lub świeże pomidory)
oliwa
kilka ząbków czosnku
bazylia świeża lub suszona
sól
ew. troszkę pieprzu
udusic badz ugotowac wzystko i zmiksowac- podawac np.z parmezanem- zarowno do makaronu jak i ziemakow czy ryzu,kasz.
Ja tez czasem dodaje fasole czy mieso gotowane a czasem szpinak.
ja wiem. Tylko moje otoczenie nie wie. I patrzą na mnie jak na idiotkę. A z rzeczy zabawnych o karmieniu piersią - byłam z Kajką w aptece, miała wtedy coś ze 2 mce i 6 kg. Pani farmaceutka zachwycona, jaki śliczny duży dzidziuś, ze cztery miesiące ma? Ja, dumna mama, że dwa. I jak się te kropelki podaje, co je kupiłam? A ona - że z pokarmem wymieszać. Na to ja, że haha, sama więc zjem, bo tylko piersią karmię. Pani przerażona - Jak to? Nie dopaja pani? NAWET wodą z glukozą? To można ZAGŁODZIĆ dziecko! Wniosek - niektórzy nawet jak w łeb empirią dostana, to jej nie poznają.
Ten sos z selera brzmi pysznie. W sobotę targ, to nakupię warzyw i zrobię.
Emilia , nie przejmuj się. Na mnie otoczenie też za każdym razem patrzyło jak na idiotkę, tylko z innego powodu. Karmiłam bebikiem i dopajałam herbatkami całą czwórkę i też ludzie komentowali,, jak tak można? " Przecież po sztucznym dziecko będzie otyłe, a pozbawiam je z premedytają tego co najlepsze i bla bla , mi się nie chciało każdemu tłumaczyć dlaczego nie karmię piersią.
Generalnie ludzie lubią się wymądrzać i dogadywać i tak źle i tak niedobrze.
O ile nie są to uwagi od najbliższej rodziny a więc nie bolą, to nie trzeba sobie tym zaprzątać głowy.
A kropelki dziecku ,, cyckowemu " można wkropić prosto do buzi a potem nakarmić.
Po za tym ,logiczne jest , ze jeśli mała się najada twoim mlekiem to nie trzeba dopajać.
Dzięki megi. Niestety, nawet moja rodzina, a już rodzina taty Kai zupełnie ma swoje zdanie na ten temat. Na szczęście on rozwiązuje to stwierdzeniem (jakkolwiek karkołomnym logicznie) "PostanowiliŚMY, że będzieMY karmić Kaję tylko piersią". Czytałam forum trochę wcześniej i podziwiam Twoją odwagę macierzyństwa. Ale robi się OT, więc póki co dobranoc. Mała padła, a ja też się zwijam.
niektórzy nawet jak w łeb empirią dostana, to jej nie poznają.
Ten tekst jest boski, kradnę!:bigsmile:
@Rosea
Bo ja sobie życia nie komplikowałam: małe pojemniki albo woreczki do mrożenia, zawartość wrzucić do garnka, podgrząc, wymieszać i git. Jak dasz od razu na gorące, to się zadne gluty nie zdążą oddzielić.
@E.milia
nam również przy Sarze, naszym pierwszym dziecku wszyscy w rodzinie dawali złote rady odnośnie karmienia piersią, moja babcia i teściowa to mnie wręcz "zjadły" - bo przecież to skandal żebym :
- tak często karmiła piersią
- nie dopajała wodą z glukozą albo chociaż samą wodą
- skandal że ja taka cuda jestem więc powinnam dużo jeść a zwłaszcza mleka pić bo przecież takimi małymi piersiami to ja nie wykarmie córki!
- i mnóstwo innych pierdół
na szczęście olałam to dokumentnie jak to się mówi "sikiem prostym" i teraz już się nie czepiają:bigsmile:
Ja walczyłam 3 miesiące o karmienie, bezskutecznie niestety. Ale dobrych rad było mnóstwo. Najlepsza: kiedyś walczę z małym, żeby go przystawić, scena jak zwykle dantejska, on się wyrywa, płacze, odpycha, łapie przykurcze itp. Mam na nogach żółty kocyk. Na to moja teściowa (swoją drogą bardzo inteligentna, rozsądna osoba): "Może on żółtego nie lubi?" :cool:
[cite] Kerima:[/cite]Ja walczyłam 3 miesiące o karmienie, bezskutecznie niestety. Ale dobrych rad było mnóstwo. Najlepsza: kiedyś walczę z małym, żeby go przystawić, scena jak zwykle dantejska, on się wyrywa, płacze, odpycha, łapie przykurcze itp. Mam na nogach żółty kocyk. Na to moja teściowa (swoją drogą bardzo inteligentna, rozsądna osoba): "Może on żółtego nie lubi?" :cool:
ja niby czwarte dziecko chowam, ale jestem antytalentem kulinarnym bez smykałki, więc od lat 10-ciu zapodaję niemowlakom tą samą zupkę - mieszanke warzywno-mięsną.
teraz przy kolejnym to już mam odruch wymiotny jak o niej pomyslę:bigsmile:
pierwsze dziecko karmilam 9 mies tylko piersią, potem powoli wprowadzałam pokarmy. przy kolejnych uległam modzie na wczesne wprowadzanie wszystkiego.
teraz znów wracam do źródeł - tak długo jak się da to piersią, jak zacznie elegancko sam siedzieć i wykazywać zainteresowanie tym co jemy to wg zasady baby led weaning będę mu powoli wprowadzać, sam bedzie jadł, zobaczymy jak długo ten syf w kuchni wytrzymam... :jumping:
Syf będzie krótko. Ja widzę jak je mój synek i córka znajomej która ma prawie 3 lata (mój ma prawie 2). Tzn. widzę które krzesło trzeba myc i szorować, że nie wspomnę o ścianach... A widać to doskonale jak dzieci jedzą razem. Nie chcę się chwalić, ale mój zje, nie chodzi podczas jedzenia, owszem, ubrudzi się, bo jest jeszcze mało w łapkach sprawny, ale koncentruje się tylko na jedzeniu. Potem oddaje talerz, sztućce, i pokazuje że chce już odejść (nie mówi nic, tylko wydaje dźwięki, ale już wiem co znaczą). Bo jak dziecko lubi jeść (a dzieci BLW lubią), to jedzą a nie bawią się jedzeniem, poza oczywiście początkowym etapem. Czasem więcej sprzątania jest wokół krzesła siedmiolatka...
Mnie trudno jest spokojnie patrzec na zabawe jedzeniem... to silniejsze ode mnie, na te ubrudzone ubrania, jedzenie we wlosach. Dzisiaj zoltko od jajka okazalo sie materia do lepienia :fm: Mam ochote krzyczec: POMOCY ile to jeszcze bedzie trwalo? (dzisiaj drugi dzien BLW) MAly niewiele zjadl, jedzenie rozsmarowanie dokola. @szczurzysko, pociesz, ze bedzie lepiej. :ih:
Będzie :bigsmile:
Na początku dziecko do końca nie wie czy jedzenie nie służy również do zabawy, a poznaje je nie tylko jedząc ale i biorąc w ręce. A co ważne dzieci BLW nie krztuszą się, bo jedząc same kontrolują ile można na raz połknąć, co nie zawsze działą kiedy karmimy dzieci łżeczką.
A i pewne owoce jak jabłko na początku tylko w całości, dla bzpieczeństwa.
Komentarz
A słoiczki są ok, moja koleżanka była opiekunem pracy magisterskiej na mojej uczelni, w zakładzie bromatologii - magistrantka kupowała w różnych źródłach słoiczki dla dzieci i sprawdzała co w nich jest, i czy rzeczywiście to, co producent zaleca. I wszystko się zgadzało - mam na myśli słoiczki producentów zajmujących się tylko tym, słoiczków np. rossmana dziewczyna już nie sprawdzała.
Chociaż słoiczków to już używam właściwie tylko na jakieś wyjścia, resztę gotuję dla Mili sama.
A czy któraś z was próbowała może zapasteryzować jedzonko dla dziecka w takim słoiczku po jakimś obiadku czy deserku? Bo ja mam wrazenie, że te słoiczki są jakoś tak specjalnie robione, ze potem nie można ich powtórnie dobrze zamknąć, a co za tym idzie i pasteryzowanie się nie udaje:devil: I troche mnie to wkurza, bom leniwa i nagotowałabym raz a dobrze obiadku dla małej na kilka dni i nie chce mi się codziennie stać przy garach i gotować jedną marcheweczkę, pół ziemniaczka i jeden kwiatek brokuła...
Za to bedzie to jedzenie przygotowane na biezaco, nie bede dodawac do wszystkiego kwasku cytrynowego (ktory jest konserwantem, ale wg ustawy nie trzeba go wymieniac jako konserwantu, wiec sie go wali, ile sie da i produkt ciagle "bez sztucznych konserwantow"), dosladzac (bo trzeba jakos ten kwasek cytrynowy zneutralizowac) ani dosypywac maczki ryzowej, zeby tanio zwiekszyc objetosc.
Zreszta to "niekonserwowane jedzenie sloiczkowe" przeszlo u nas do anegdot. Kiedys mialam dla corki sloiczek miesny, z ktorego ona zjadla malo (ale zjadla prosto ze sloiczka, wiec przez lyzke jedzenie mialo kontakt z jej slina). Ja o sloiczku zapomnialam i pare dni nosilam go w torbie (czyli normalna temperatura pokojowa). Jezeli ktos mysli, ze splesnialo, to sie myli.
I przepraszam, ale czy normalne jest utrzymanie swiezosci miesa przez pare dni, bez schlodzenia??? No to albo cuda nadprzyrodzone albo jednak konserwanty
Jak dobrze pamietam, to ja mrozilam male porcje i potem tylko podgrzewalam (ew. dodawalam cos, zeby troche zmienic smak).
Nie przejmuj się tym w ogóle.
podstawowa zasada - nie można dziecka karmionego piersią przekarmić.
Pani doktor stwierdzila, ze przyczyna moze byc jego slabe jedzenie. Do tej pory sie nie stresowalam, ze maly jest wylacznie na piersi (plus kilka lyzeczek warzyw, chlebek, biszkopcik).
Mam sie umowic na wizyte u endokrynologa.
Jak przekonac malucha do jedzenia? O ile mozna...
@Lila - no właśnie tak pasteryzuję, ale np. w słoiczkach po koncentracie pomidorowym, bo mi się te po obiadkach dla dzieci nie chcą zamykać...
3 duże czerwone papryki, oczyszczone i drobno pokrojone
1 żółta lub pomarańczowa papryka, oczyszczona i też drobno pokrojona
1 posiekana czerwona cebula
2 ząbki czosnku pokrojone w plasterki
3 pomidory obrane ze skórki i pokrojone na ćwiartki
posiekane listki z 4 dużych gałązek oregano
5 łyżek stołowych oliwy z pierwszego tłoczenia
sól, pieprz
5 łyżek stołowych wody
Papryki, cebulę, czosnek, pomidory i oregano wkładamy do dużej formy do pieczenia, polewamy trzema łyżkami oliwy, posypujemy solą oraz pieprzem i dobrze mieszamy. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 220 st. (ja piekłam w 200 st.) około 50 minut, aż warzywa przypieką się z brzegów. W trakcie pieczenia mieszamy raz lub dwa razy. Przekładamy upieczone warzywa do blendera. Do formy, w której piekliśmy warzywa, wlewamy wino lub wodę, zeskrobujemy resztki warzyw, które przywarły do ścianek i razem z winem dodajemy do warzyw w blenderze. Miksujemy na niewielkich obrotach. Gotowy sos przekładamy ponownie do formy do pieczenia, dodajemy resztę oliwy i zapiekamy przez 2 minuty. Ewentualnie doprawiamy jeszcze do smaku solą i pieprzem.
Ja dla dzieci ewentualnie bez czosnku badz z pol zabka bym dodala.
trzy-cztery łodygi selera naciowego
średnia marchewka
dwie średnie cebule
puszka pomidorów bez skórki (lub świeże pomidory)
oliwa
kilka ząbków czosnku
bazylia świeża lub suszona
sól
ew. troszkę pieprzu
udusic badz ugotowac wzystko i zmiksowac- podawac np.z parmezanem- zarowno do makaronu jak i ziemakow czy ryzu,kasz.
Ja tez czasem dodaje fasole czy mieso gotowane a czasem szpinak.
ja wiem. Tylko moje otoczenie nie wie. I patrzą na mnie jak na idiotkę. A z rzeczy zabawnych o karmieniu piersią - byłam z Kajką w aptece, miała wtedy coś ze 2 mce i 6 kg. Pani farmaceutka zachwycona, jaki śliczny duży dzidziuś, ze cztery miesiące ma? Ja, dumna mama, że dwa. I jak się te kropelki podaje, co je kupiłam? A ona - że z pokarmem wymieszać. Na to ja, że haha, sama więc zjem, bo tylko piersią karmię. Pani przerażona - Jak to? Nie dopaja pani? NAWET wodą z glukozą? To można ZAGŁODZIĆ dziecko! Wniosek - niektórzy nawet jak w łeb empirią dostana, to jej nie poznają.
Ten sos z selera brzmi pysznie. W sobotę targ, to nakupię warzyw i zrobię.
Generalnie ludzie lubią się wymądrzać i dogadywać i tak źle i tak niedobrze.
O ile nie są to uwagi od najbliższej rodziny a więc nie bolą, to nie trzeba sobie tym zaprzątać głowy.
A kropelki dziecku ,, cyckowemu " można wkropić prosto do buzi a potem nakarmić.
Po za tym ,logiczne jest , ze jeśli mała się najada twoim mlekiem to nie trzeba dopajać.
Ten tekst jest boski, kradnę!:bigsmile:
@Rosea
Bo ja sobie życia nie komplikowałam: małe pojemniki albo woreczki do mrożenia, zawartość wrzucić do garnka, podgrząc, wymieszać i git. Jak dasz od razu na gorące, to się zadne gluty nie zdążą oddzielić.
nam również przy Sarze, naszym pierwszym dziecku wszyscy w rodzinie dawali złote rady odnośnie karmienia piersią, moja babcia i teściowa to mnie wręcz "zjadły" - bo przecież to skandal żebym :
- tak często karmiła piersią
- nie dopajała wodą z glukozą albo chociaż samą wodą
- skandal że ja taka cuda jestem więc powinnam dużo jeść a zwłaszcza mleka pić bo przecież takimi małymi piersiami to ja nie wykarmie córki!
- i mnóstwo innych pierdół
na szczęście olałam to dokumentnie jak to się mówi "sikiem prostym" i teraz już się nie czepiają:bigsmile:
dzięki dziewczyny za tyle przepisów i rad!
ja niby czwarte dziecko chowam, ale jestem antytalentem kulinarnym bez smykałki, więc od lat 10-ciu zapodaję niemowlakom tą samą zupkę - mieszanke warzywno-mięsną.
teraz przy kolejnym to już mam odruch wymiotny jak o niej pomyslę:bigsmile:
pierwsze dziecko karmilam 9 mies tylko piersią, potem powoli wprowadzałam pokarmy. przy kolejnych uległam modzie na wczesne wprowadzanie wszystkiego.
teraz znów wracam do źródeł - tak długo jak się da to piersią, jak zacznie elegancko sam siedzieć i wykazywać zainteresowanie tym co jemy to wg zasady baby led weaning będę mu powoli wprowadzać, sam bedzie jadł, zobaczymy jak długo ten syf w kuchni wytrzymam... :jumping:
Na początku dziecko do końca nie wie czy jedzenie nie służy również do zabawy, a poznaje je nie tylko jedząc ale i biorąc w ręce. A co ważne dzieci BLW nie krztuszą się, bo jedząc same kontrolują ile można na raz połknąć, co nie zawsze działą kiedy karmimy dzieci łżeczką.
A i pewne owoce jak jabłko na początku tylko w całości, dla bzpieczeństwa.
wprowadzanie potraw zgodnie z naturalnymi możliwościami dziecka