[cite] Wanda:[/cite]I jeszcze a propos słoików to u moich dzieci zauważyłam taką zależność: dzieci cycusiowe (Michałek, Łucja) słoikami gardziły. Dziecko karmione w dużej mierze sztucznie (Jacek) pochłaniał słoiki aż mu sie uszy trzęsły. Ciekawe, czy to przypadek.
Syn piersiowy zjadł jeden słoik znaczy się zawartość ,więcej nie ruszył .Córeczka na modyfikowanym zjada słoikowe żarełko. Coś w tym jest.
No to mamy polkę po podaniu krowiego okazało się że mała jest uczulona,żołądkowych objawów ze świecą szukać za to katar i kaszel gigantyczny. Jesteśmy na MM HA a w poniedziałek dowiem się czy nie przejdziemy na Nutramigen. Mały ponoć też jest uczulony i stąd jego "przeziębienia",rozumiem że u małej wykryto to w 8 mieś. ale syn ma 9 lat.Warto czasem zmienić lekarza.
[cite] Wanda:[/cite]I jeszcze a propos słoików to u moich dzieci zauważyłam taką zależność: dzieci cycusiowe (Michałek, Łucja) słoikami gardziły. Dziecko karmione w dużej mierze sztucznie (Jacek) pochłaniał słoiki aż mu sie uszy trzęsły. Ciekawe, czy to przypadek.
Syn piersiowy zjadł jeden słoik znaczy się zawartość ,więcej nie ruszył .Córeczka na modyfikowanym zjada słoikowe żarełko. Coś w tym jest.
Ponoc jedzenie matki przenika smakiem do pokarmu..... w modyfikowanym natomiast monotonia..... stąd pewnie to zainteresowanie kazdym innym paskudztwem.....
Dodam, że moje butelkowe dzieci jadły kiedyś wszystko czy słoiczek, czy gotowane przeze mnie- pochłaniały wszystko. Później nauczyły się grymasić , Iza brała przykład z koleżanek w przedszkolu. Parę dań jej obrzydło w wieku 3, 4 lat między in. zupa mleczna bo w przedszkolu dostawali mleko gotowane z kożuchami i posolone z jakimiś kluchami.
Dopiero w zerówce przeprosiła się z tym i lubi owsiankę oraz mleko z różnymi płatkami.
Moje dzieci lubią najbardziej mleko prosto od krów ( niestety sąsiad sprzedaje ale już z cysterny i to im tak nie smakuje) a nie gotowane.
Kasiu my byliśmy karmieni mlekiem w proszku - nazywało się pełne. To trzeba było rozpuścić i gotować ale bardzo uważać aby się nie przypaliło. Nasze mamy miały z tym trochę roboty..Do roku, później rodzice gotowali nam mleko z butelek ze złotym kapslem. Bebiko pojawiło się chyba w latach 80- tych i moje młodsze rodzeństwo na tym się wychowało. Też trzeba to było zagotować. jak moja mama zobaczyła , że ja bebilon sypię synkowi do butelki i potrząsam to była przerażona .
Nie wiem co za komuny mieli zrobić rodzice alergików...
[cite] Małgorzata32:[/cite]A w kwestii tematu powiem krótko- mleko krowie jest owszem dobre, ale...dla cielaka.
To jak długo wg. ciebie powinno się dziecku podawać mleko w proszku?
Chyba jak dziecko ma już 1,5 roku czy 2 lata i nic mu nie jest to nie ma potrzeby karmić sztucznym.A my to czym byliśmy karmieni?
Człowieka karmi się mlekiem ludzkim. Tak proste rzeczy w dzisiejszym porąbanym świecie są czasem nie do pojęcia, wiem. W pewnym momencie człowiek może się bez mleka obyć, ale do tego czasu powinien pić mleko swojego gatunku.
Oczywiście dzieci , których matki nie mają mleka powinny zdechnąć z głodu a te , które nie są w stanie urodzić się sn powinny zdechnąć razem ze swoją słabą matką bo tak by było w NATURZE... Sorry Szczurzysko ale ja takie coś słyszałam na własne uszy i to od osoby , która do hipermarketu wozi du..ę samochodem zanieczyszczając środowisko,prowadzi konsumpcyjny styl życia, propaguje antykoncepcję hormonalną, popiera in vitro i aborcję , małżeństwa księży z kobietami oraz konkubinaty , wylewa na siebie litry kosmetyków a jej marzeniem jest futro z norek - tak, rzeczywiście blisko natury he he...
Ja jestem za tym, że kto chce i ma niech karmi , póki może , kto nie ma niech karmi modyfikowanym i nie zadręcza się i nie daje się zadręczać otoczeniu i poniżać swoich dzieci.
Są dzieci uczulone na krowie, kozie i nie mogą faktycznie pić mleka ani spożywać żadnych mlecznych przetworów. To oczywiście można w jakiś sposób zastąpić .
Ale moje nie są więc piją zwłaszcza , że nie przepadają za mięsem. Od kiedy człowiek udomowił kozę dzieci piły mleko i nic im się nie działo.
Ruda megi, nie denerwuj się! Oczywiście wyjątki od reguły się zdarzają. Nie wszyscy bowiem mogą karmić. I nikogo za to nie potępiam. Ale od dawna wiadomo, że najodpowiedniejsze dla niemowlaka jest mleko matki.
Dla niemowlaka owszem jak najbardziej.
Chodzi mi o to, że oczywiście większość kobiet ma mleko po porodzie i karmi tak samo jak większość rodzi sn a nie cc. Ale jeśli zaczyna się jakiś temat o mleku krowim lub modyfikowanym , ktoś ma jakiś problem np. że dziecko jest uczulone i teraz się zastanawia czy dawać dalej modyfikowane ( mama nie ma swojego ) to zaraz jesteśmy ścinane i łubudu i nie mamy prawa nawet rozmawiać . Żadna z nas nie neguje wartości mleka kobiety w karmieniu niemowląt , więc dlaczego tak nam się obrywa ?
A co te biedne kobiety z dzikiego buszu mają zrobić, jak tam nie ma ani wody gotowanej, ani mm? Jakoś mogą karmić. Te wszelkie niemożności to w znacznym procencie efekt naszych "cywilizowanych" zachowań. A jak ktoś może a nie chce, to cóż, szkoda słów, zresztą nie napiszę, bo jeszcze ktoś się obrazi...
Raczej banki mleka. Ale tam mleko przechodzi procesy sterylizacji.
A mamki w dawnych czasach często musiały odstawiać własne dzieci by karmić "pańskie".
Mamka to kiedyś była szanowana instytucja. Mama mojego dziadka ( czyli ojczyma mojej mamy ) przed wojną spokojnie wykarmiała swojego synka i małego hrabiego- jeszcze otrzymała za to pensję, Jej mąż pracował w charakterze szofera hrabiostwa, mój przyszywany dziadek i jego siostra zagłodzeni nie byli a jak podrośli jeszcvze dostawali wszystko co małe hrabiątka, bawili się z nimi i nie byli traktowani jak typowe dzieci służby. To się nazywało rodzeństwo mleczne i przynajmniej nie było czegoś takiego jak marnotrawstwo mleka ( wylewanie do zlewu).I w drugą stronę moja rodzina przed wojną też czasem zatrudniała mamki bo bywało różnie z tym mlekiem np. 9 dzieci rok po roku miała prababcia i nie chciała poronić. Ale dla mamki był u nich szacunek i wynagrodzenie także ze znalezieniem chętnych kobiet ze wsi nie mieli problemu.
Szczurzysko i inne karmiące mamy- nikt nie mówi , że krowie mleko jest lepsze niż mleko ludzkie dla niemowląt, ale czy butelkowe nie mogą sobie już nawet porozmawiać mamy się powiesić czy co, kłaść uszki po sobie ? Wiecie jak to jest gdy się dokucza młodej matce , że jej dziecko nie powinno żyć ?
A porównanie do kobiet w buszu no cóż... ? Co mają zrobić kobiety w buszu jak nie mają samochodu i muszą mieszkać w lepiance z łajna ,nie mają wody - okadzają się dymem,nie wiedzą co to odzież i latają w przepasce biodrowej z cyckami do pępka, nie wiedzą co to podpaski, mają 12- 13 lat i są wydawane za mąż a jak im dziecko zachoruje to umiera bo nie mają na antybiotyk ani dostępu do apteki- kogoś stać na odwagę aby żyć tak samo jak przed 10 tysiącami lat?
Mnie najbardziej śmieszyło , jak mi złośliwe uwagi, ze jestem beznadziejną matką robiły osoby, które same wyskrobały kiedyś swoje dzieci, oraz te co poświęcając się dla karmienia i aby mieć czas tylko dla swoich karmionych jak najdłużej bobasów montowały sobie spirale jeszcze się tym chwaliły:bigsmile: No i oczywiście faceci, którzy o karmieniu , bolących cyckach, braku gruczołu ( przecież nie będę im pokazywać ) nie mają pojęcia a pchają się do oceniania cudzej żony...
Chociaż też wkurzają mnie osoby, narzucające matce karmiącej , ze ma przestać się wygłupiać takimi cyckami nie wykarmi dziecka, trzeba raz cycek raz butelkę itd. Bo jeśli kobieta ma i chce to po co jej przeszkadzać ?
Jeśli kogoś uraziłam to przepraszam. Karmię dwulatka, który po urodzeniu przez kilka tygodni wcale nie jadł, był na kroplówce, potem nie ssał, miał mleko podawane przez nos specjalną rurką. To dziecko miało nie umieć ssać piersi i być na butelce z jakimś specjalnym specyfikiem, nawet nie zwykłym mm. I mnie synek gryzie, bo idą mu zęby, ale to nie powód bym go odstawiła. Gryzie często złośliwie, bo to duże dziecko i patrzy się na moją reakcję.
Brakuje wsparcia i pomocy dla matek karmiących - gdyby to było, gdyby kobiety mogły karmić w sklepie, na spacerze, itp, nie brały by butelki ze sobą. Gdyby była inna świadomość społeczna - właśnie nie skażona cywilizacją.
Nina tez mnie podgryza ostatnio. i wiesz, ja bardzo zadko miewam opory zeby jak karmic kiedy ewidentnie tego jej potrzeba. kiedy wyprawa do miasta za barzo sie przeciaga i dopada ja chroniczne zmeczenie, głod, albo własnie ta specyficzna potrzeba przyssania sie. gdybym uzywala smoczka to wlasnie w takim momencie bym jej dała
wybacz pytanie ale nie jestes Ty aby szczurem.w.sosie ? z innego forum?
megi, masz ostry język i szorstki
Jestem absolutną przeciwniczką aborcji, ale mam wrażenie, że piszesz o kobietach, które dokonały aborcji z lekceważeniem i ponizeniem (moze dlatego, ze sama czułaś sie poniżona słowami innych). Nie chcę osądzać tych kobiet. Kiedyś tylko przeczytałam zdanie, ze tylko te kobiety dokonuja aborcji, które nie dostają żadnego wsparcia, nawet najmniejszego, więc moze jesteśmy po części za to odpowiedzialni, zamiast gadać jaka aborcja jest zła, zrobić coś, żeby dac wsparcie kobietom myślącym o aborcji.
Słuchajcie, ja naprawdę żyję w Nibylandii. Karmię piersią na spacerach albo tam, gdzie jest to konieczne. W życiu nie zabierałam butelki. Przysłaniam się lekko chustą albo pieluszką i jako żywo nikt się na mnie nie gapił, chyba, że z rozczuleniem. Publiczne karmienie z biustem wystawionym na maksa uważam jednak za niezręczne, bo wtedy nawet ja nie bardzo wiem, gdzie oczy podziać, ale to jest wybór matki. Doprawdy niekoniecznie trzeba wywlekać całą klatę na widok publiczny, żeby nakarmić stwora.
Poza tym nie jest aż tak trudno znaleźć cichszy kąt, niekoniecznie trzeba - jak moja pewna koleżanka ze studiów - karmić na zatłoczonym korytarzu przed dziekanatem (siedziała na podłodze, wszyscy się potykali), i to metodą właśnie "biust na wierzchu".
No i własne doswiadczenie - staram się nie oceniać ludzkich wyborów (chyba, ze publicznie podlegają ocenie np. kandydujac w wyborach).
Całkiem niedawno zaliczyłam wpadkę - znajoma kupiła sobie pieska. Ja z głupia frant zapytałam, czy ten piesek to zamiast drugiego dziecka. A wtedy znajoma opowiedziała, jak bardzo chcieliby kolejne dziecko, ale choruje na tarczycę i nie potrafi zajść w ciążę. Na szczęście już teraz oczekuje na drugie dziecię. Było mi głupio. No i nie przyczepiam sie do ilości dzieci innych żeby inni nie oceniali mojej ilości dzieci
ja mam dziecko zamiast myszoskoczka
ja mialam kryzys z karmieniem publicznym jak Nina skonczyła 11 mies. mialam poczucie ze to juz duze dzieco, nie wypada i uczucie ze ludzie sie gapia jak na dziwadło. kombinowalam i odwlekałam, proponowalam ciasteczko, zagadywałam. teraz wyluzowałam. niestety dziecko urosło i nie ma juz duzych szans na to ze smacznie zasnie przy piersi na okolicznosc 2 godzinnej podrózy autobusem. w piatek jade do dziadków - chyba osiwieje - najpierw 2 godz w pksie, potem kolejne 1,5 w pociagu. ojoj
Komentarz
Ponoc jedzenie matki przenika smakiem do pokarmu..... w modyfikowanym natomiast monotonia..... stąd pewnie to zainteresowanie kazdym innym paskudztwem.....
Taka moja teoria
Dopiero w zerówce przeprosiła się z tym i lubi owsiankę oraz mleko z różnymi płatkami.
Moje dzieci lubią najbardziej mleko prosto od krów ( niestety sąsiad sprzedaje ale już z cysterny i to im tak nie smakuje) a nie gotowane.
Nie wiem co za komuny mieli zrobić rodzice alergików...
Człowieka karmi się mlekiem ludzkim. Tak proste rzeczy w dzisiejszym porąbanym świecie są czasem nie do pojęcia, wiem. W pewnym momencie człowiek może się bez mleka obyć, ale do tego czasu powinien pić mleko swojego gatunku.
Są dzieci uczulone na krowie, kozie i nie mogą faktycznie pić mleka ani spożywać żadnych mlecznych przetworów. To oczywiście można w jakiś sposób zastąpić .
Ale moje nie są więc piją zwłaszcza , że nie przepadają za mięsem. Od kiedy człowiek udomowił kozę dzieci piły mleko i nic im się nie działo.
Chodzi mi o to, że oczywiście większość kobiet ma mleko po porodzie i karmi tak samo jak większość rodzi sn a nie cc. Ale jeśli zaczyna się jakiś temat o mleku krowim lub modyfikowanym , ktoś ma jakiś problem np. że dziecko jest uczulone i teraz się zastanawia czy dawać dalej modyfikowane ( mama nie ma swojego ) to zaraz jesteśmy ścinane i łubudu i nie mamy prawa nawet rozmawiać . Żadna z nas nie neguje wartości mleka kobiety w karmieniu niemowląt , więc dlaczego tak nam się obrywa ?
A mamki w dawnych czasach często musiały odstawiać własne dzieci by karmić "pańskie".
Szczurzysko i inne karmiące mamy- nikt nie mówi , że krowie mleko jest lepsze niż mleko ludzkie dla niemowląt, ale czy butelkowe nie mogą sobie już nawet porozmawiać mamy się powiesić czy co, kłaść uszki po sobie ? Wiecie jak to jest gdy się dokucza młodej matce , że jej dziecko nie powinno żyć ?
A porównanie do kobiet w buszu no cóż... ? Co mają zrobić kobiety w buszu jak nie mają samochodu i muszą mieszkać w lepiance z łajna ,nie mają wody - okadzają się dymem,nie wiedzą co to odzież i latają w przepasce biodrowej z cyckami do pępka, nie wiedzą co to podpaski, mają 12- 13 lat i są wydawane za mąż a jak im dziecko zachoruje to umiera bo nie mają na antybiotyk ani dostępu do apteki- kogoś stać na odwagę aby żyć tak samo jak przed 10 tysiącami lat?
Chociaż też wkurzają mnie osoby, narzucające matce karmiącej , ze ma przestać się wygłupiać takimi cyckami nie wykarmi dziecka, trzeba raz cycek raz butelkę itd. Bo jeśli kobieta ma i chce to po co jej przeszkadzać ?
Brakuje wsparcia i pomocy dla matek karmiących - gdyby to było, gdyby kobiety mogły karmić w sklepie, na spacerze, itp, nie brały by butelki ze sobą. Gdyby była inna świadomość społeczna - właśnie nie skażona cywilizacją.
wybacz pytanie ale nie jestes Ty aby szczurem.w.sosie ? z innego forum?
Jestem absolutną przeciwniczką aborcji, ale mam wrażenie, że piszesz o kobietach, które dokonały aborcji z lekceważeniem i ponizeniem (moze dlatego, ze sama czułaś sie poniżona słowami innych). Nie chcę osądzać tych kobiet. Kiedyś tylko przeczytałam zdanie, ze tylko te kobiety dokonuja aborcji, które nie dostają żadnego wsparcia, nawet najmniejszego, więc moze jesteśmy po części za to odpowiedzialni, zamiast gadać jaka aborcja jest zła, zrobić coś, żeby dac wsparcie kobietom myślącym o aborcji.
Poza tym nie jest aż tak trudno znaleźć cichszy kąt, niekoniecznie trzeba - jak moja pewna koleżanka ze studiów - karmić na zatłoczonym korytarzu przed dziekanatem (siedziała na podłodze, wszyscy się potykali), i to metodą właśnie "biust na wierzchu".
Całkiem niedawno zaliczyłam wpadkę - znajoma kupiła sobie pieska. Ja z głupia frant zapytałam, czy ten piesek to zamiast drugiego dziecka. A wtedy znajoma opowiedziała, jak bardzo chcieliby kolejne dziecko, ale choruje na tarczycę i nie potrafi zajść w ciążę. Na szczęście już teraz oczekuje na drugie dziecię. Było mi głupio. No i nie przyczepiam sie do ilości dzieci innych żeby inni nie oceniali mojej ilości dzieci
ja mialam kryzys z karmieniem publicznym jak Nina skonczyła 11 mies. mialam poczucie ze to juz duze dzieco, nie wypada i uczucie ze ludzie sie gapia jak na dziwadło. kombinowalam i odwlekałam, proponowalam ciasteczko, zagadywałam. teraz wyluzowałam. niestety dziecko urosło i nie ma juz duzych szans na to ze smacznie zasnie przy piersi na okolicznosc 2 godzinnej podrózy autobusem. w piatek jade do dziadków - chyba osiwieje - najpierw 2 godz w pksie, potem kolejne 1,5 w pociagu. ojoj