[cite] Lila:[/cite] może przy jednym dziecku i kilku ciuchach skusiłabym się na robienie, ale tu za mało czasu i za dużo ciuchów do oznaczenia
Lila, dzięki za link, ja w marcu szukałam na Allegro, ale nie mogłam znaleźć. Wtedy, wyobraź sobie, że imienniki haftowałam (:ez:) - zrobiłam tak 20 sztuk :bm:. W porównaniu z tym, naprasowywanie imion na tasiemki to żadna robota :fm:
Wiesz co... zrobiłam ale na satynowych, cieniutkich, bo akurat takie miałam... no i muszę przyznać, że jednak trochę zabawy było, bo ten papier na którym drukowałam był jakiś lewy... nie taki jak w podanym linku - to nie była przezroczysta folia, na którą drukujesz w odbiciu lustrzanym i zaprasowujesz od razu, tylko raczej papier - biały. Jak go pocięłam na paski, to trudno było zdjąć folię zabezpieczającą z tyłu
Wyprałam jedną i trochę się rozmyło, ale nie zeszło. Z wszywaniem za to nie miałam problemu - końce podtopiłam nad gazem i się nie strzępią. Ja to robię tak, że składam metkę na pół i wtedy mam tylko jeden brzeg do przyszycia,a jak ktoś będzie musiał to sobie przecież poradzi z odczytaniem
Te podane przez Ciebie są super! nie szkodzi, że nie bawełniane, nie trzeba przecież wszywać na karku - ja wszywam na szwie z boku i już :bigsmile:
[cite] Aga:[/cite]Fajna manipulacja, porównać przedszkole do domu starców
raczej osobliwy przypadek... domy staców jeszcze mają jakieś sensowne uzasadnienie w przeciwieństwie do przedszkola gdzie decyduje tylko miłośc do szkraba
Moje dwie najstarsze córki chodziły do wspaniałego (mówię poważnie), katolickiego, kameralnego, zakonnego przedszkola na wsi i zauważyłam, że wcale nie były lepiej wychowane, bardziej zaradne niż cała piątka młodszych dzieci, które siedziały w wieku przedszkolnym w domu. (te najmłodsze właśnie w tym roku z radością poszły do szkoły)
[cite] Bea1:[/cite]Zgadzam się. zostałam z dziećmi, bo chciałam ich sama wychowywać ( tzn. z mężem) a nie przedszkole. ale dzisiaj już zaczełam się zastanawiać w końcu czy nie lepiej byłoby gdyby poszli wcześniej... ale to takie przemyślenia na gorąco, trochę w emocjach.
Bardzo dobrze zrobiłaś, że nie posłałaś dzieci do przedszkola wcześniej.
Moi znajomi na siłę posyłali dziecko do przedszkola od wieku 4 lat, bo miało sie niby przyzwyczaić i uspołecznić. Stosowali przeróżne sztuczki, aby dziecko zachęcić. Cały czas im odradzaliśmy (zresztą nie tylko my). Teraz dziecko skończyło 6 lat i nie chce chodzić do zerówki, płacze ...:sad:
A ja mówię dziś Ali że jutro sobota i nie idzie do przedszkola, a ona buzię w podkówkę i mówi że chciałaby iść...:bigsmile: ileż się natłumaczyć musiałam... dopiero jak powiedziałam, że może gdzieś jutro pojedziemy na wycieczkę fajną, to odpuściła :bigsmile:
A ja posyłam dzieci do przedszkola, nie mam jakiś rozterek z tym związanych. Córka chodzi chętni, ma 5 lat i choć super bawi się z bratem to tęskni za przedszkolem jak nie idzie do niego. tam ma koleżanki i tyle co się w nim nauczyła,tego na pewno ja nie przekazałabym jej w domu. Syn poszedł teraz pierwszy raz ( 3,5 roku) troszkę rano są problemy, ale potem jest zadowolony, że poszedł. ja jestem w domu z maleństwem (1 miesiąc). Mam trochę oddechu i czasu na ogarnięcie wszystkiego, ktoś powie wyrodna mama.
[cite] Aga:[/cite]Fajna manipulacja, porównać przedszkole do domu starców
raczej osobliwy przypadek... domy staców jeszcze mają jakieś sensowne uzasadnienie w przeciwieństwie do przedszkola gdzie decyduje tylko miłośc do szkraba
Tylko że nie każdy tak jak Ty tonie w luksusie,w innych przypadkach praca obu osób jest niezbędna,czy tak jak w przypadku samotnej matki ,ma odebrać dzieciom jedzenie? Tak się składa że każdy ma jakiś powód i wcale dla rodzica nie jest łatwe zostawienie szkraba pod obcą opieką i pójście do pracy w której dręczą go różne nieciekawe wizje tego co to dziecko przeżywa. Masz piekielną wadę że wszystkich oceniasz na zasadzie że im się nie chce a nie że nie mogą z takich czy innych powodów.
Według mnie właśnie domy starców nie mają żadnego uzasadnienia gdyż płaci się w nich tak samo za opiekę jak ewentualnej dochodzącej pani i pielęgniarce.Za przedszkole jednak płacisz ułamek kwoty w porównaniu do opiekunki.
Może tak trochę empatii
Naprawdę uważasz że jeśli ktoś oddał dziecko do przedszkola to mniej je kocha?
Ja kocham moje dzieci i do przedszkola chodziły, może nie długo bo dopiero jako pięciolatki (dwójka) ale do tej pory swoje przedszkole kochają i z radością odwiedzają tam młodsze rodzieństwo.
Teraz poszedł tam nasz Pawełek lat 4 i było różnie. Ale teraz chodzie radośnie :bigsmile:
[cite] Irkub:[/cite] Tylko że nie każdy tak jak Ty tonie w luksusie,w innych przypadkach praca obu osób jest niezbędna,czy tak jak w przypadku samotnej matki ,ma odebrać dzieciom jedzenie? Tak się składa że każdy ma jakiś powód i wcale dla rodzica nie jest łatwe zostawienie szkraba pod obcą opieką i pójście do pracy w której dręczą go różne nieciekawe wizje tego co to dziecko przeżywa.
Jeżeli chodzi o mnie, to właśnie ze względów oszczędnościowych zaczęłam nie posyłać dzieci do przedszkola, (wtedy, gdy przestałam pracować). I stwierdziłam, że dzieci w domu wcale gorzej się nie rozwijają, a nawet lepiej.
Nie każdego stać, żeby nie pracować.
Po drugie, zastanawiam się, czy takie oszczędzanie na dzieciach ma sens. Co z zajęciami sportowymi, muzycznymi, językowymi itd.? Też odmówić, bo taniej?
A w ogóle, to zaliczam się do szczęsliwych wyrodnych i w dodatku mam jeszcze szczęśliwe wyrodne dzieci, które przedszkole (tudzież domowe przedszkole naszej niani) bardzo lubią i czasami też zadają pytania, jak Ala Joanny.
Agnieszko, to łopatologicznie - nie każdego mąż pracuje w GZB i nie każda rodzina (mimo zwiększonych wydatków towarzyszących) może się utrzymać z jednej pensji. Mimo wydatków towarzyszących, czasami to, co pozostaje z drugiej pensji jest konieczne, żeby np. nie zamieszkac pod mostem.
[cite] Aga:[/cite]
Po drugie, zastanawiam się, czy takie oszczędzanie na dzieciach ma sens. Co z zajęciami sportowymi, muzycznymi, językowymi itd.? Też odmówić, bo taniej?
Nie taniej, ale nie wydaję dodatkowych pieniędzy, których nie mam.
[cite] Aga:[/cite]Agnieszko, to łopatologicznie - nie każdego mąż pracuje w GZB i nie każda rodzina (mimo zwiększonych wydatków towarzyszących) może się utrzymać z jednej pensji. Mimo wydatków towarzyszących, czasami to, co pozostaje z drugiej pensji jest konieczne, żeby np. nie zamieszkac pod mostem.
Po drugie, zastanawiam się, czy takie oszczędzanie na dzieciach ma sens. Co z zajęciami sportowymi, muzycznymi, językowymi itd.? Też odmówić, bo taniej?
Język angielski dla przedszkolaków np. podręcznik Bingo do nauki na cały rok do tego 2 płyty kosztuje 35 zł i może z nim każdy rodzic uczyć swoje dziecko, nawet, gdy sam nie uczył sie angielskiego. Korzyść dodatkowa: sam rodzic się nauczy.
Proszę pokazac mi, w którym przedszkolu kurs ang. kosztuje rocznie mniej niż 35 zł
@Agnieszka63 - chyba chodzi o to, że czasem jst tak tragiczna sytuacja, że nie ma wyjścia - samotna matka, wdowa, lub niepracujący mąż.
Ja mam inną sytuację, bo mieszkam poza Pl, ale w Pl musiałabym iść do pracy, bo mąż nie mógłby pracować na cały etat - takie są wymogi ZUS dla rencistów. A renta szła na leczenie, bo wiesz, że masa leków jest nierefundowana. Zresztą, on tygodniami bywa w szpitalu, więc na jego opiekę nad dziećmi nie mogłabym liczyć. Ot, życie...
moja koleżanka miała w szkole taką rusycystkę farbowaną na anglistkę, kobiecie wydawało się dokładnie tak samo. Efekty były opłakane, a rodzice wydawali ciężkie pieniądze skazani tylko na kursy pozaszkolne.
To sprawdź sobie co dzieci umieją po kursach jęz. angielskiego w przedszkolu: liczyć do 10, przedstawić się, nazwy zwierząt, dni tygodnia, kolory..
Czy do tego potrzebna jest anglistka?
[cite] szczurzysko:[/cite]@Agnieszka63 - chyba chodzi o to, że czasem jst tak tragiczna sytuacja, że nie ma wyjścia - samotna matka, wdowa, lub niepracujący mąż.
Ja mam inną sytuację, bo mieszkam poza Pl, ale w Pl musiałabym iść do pracy, bo mąż nie mógłby pracować na cały etat - takie są wymogi ZUS dla rencistów. A renta szła na leczenie, bo wiesz, że masa leków jest nierefundowana. Zresztą, on tygodniami bywa w szpitalu, więc na jego opiekę nad dziećmi nie mogłabym liczyć. Ot, życie...
Oczekiwałabym osoby z dobrą wymową i wyczuciem językowym. Od przedszkolaka ciężko oczekiwać (i nie taki jest sens tej nauki) wykucia gramatyki, natomiast chodzi o osłuchanie z językiem, wpojenie pewnych reakcji językowych, nazwijmy to zanurzenie w melodii języka. Im bardziej naturalnie takie zanurzenie (np. przez zabawę) przebiega, tym lepsze będą efekty. Pomijając fakt, że dzieci bardzo kojarzą osobę z językiem (najlepiej to widać na przykładzie dzieci dwujęzycznych uczonych na zasadzie OPOL, instynktownie tłumaczą mamie, co powiedział tata:bigsmile:), dlatego lepiej, jeżeli język obcy wpaja obca osoba. Takie mieszanie nie jest efektywne.
Osobiście wole czasem zapłacic więcej, ale mieć coś sensownego, niż mniej i wyrzucic te pieniądze w błoto.
Owszem są też wyjątkowe sytuacje,jednak jest masa rodzin,gdzie z jednej pensji można opłacić rachunki(zostaje nie wiele) a druga pensja jest niezbędna by żyć,ubrać się,zjeść,pójść z dziećmi na basen,kupić książkę..to nie są jakieś extra wydatki.
Za przedszkole płacę 520zł(za dwoje dzieci)Zarabiam więcej niż te 520 zł ,więc że tak powiem,opłaca się to jeśli chodzi o rachunek.Nie martwię się,że na prąd zabraknie,albo nie będę miała co dać jeść dzieciom.
Nie uważam też,że przedszkole to krzywda dla dziecka.Przynajmniej moje lubią tam być,to nie jest przechowalnia dzieci ,one się wiele tam uczą.
A ja nie czuje się złą ,wyrodną mamą,bo dzieciaki chodzą do przedszkola.
Tym bardziej,że szkraby są zadowolone.
Nigdy by mi nie przyszło do głowy uczyć dziecko języka obcego. Tak samo nie widzę większego sensu, by dziecko było uczone metodą np Helen Doron - takie same efekty, czyli żadne.
Komentarz
Lila, dzięki za link, ja w marcu szukałam na Allegro, ale nie mogłam znaleźć. Wtedy, wyobraź sobie, że imienniki haftowałam (:ez:) - zrobiłam tak 20 sztuk :bm:. W porównaniu z tym, naprasowywanie imion na tasiemki to żadna robota :fm:
Wyprałam jedną i trochę się rozmyło, ale nie zeszło. Z wszywaniem za to nie miałam problemu - końce podtopiłam nad gazem i się nie strzępią. Ja to robię tak, że składam metkę na pół i wtedy mam tylko jeden brzeg do przyszycia,a jak ktoś będzie musiał to sobie przecież poradzi z odczytaniem
Te podane przez Ciebie są super! nie szkodzi, że nie bawełniane, nie trzeba przecież wszywać na karku - ja wszywam na szwie z boku i już :bigsmile:
Moi znajomi na siłę posyłali dziecko do przedszkola od wieku 4 lat, bo miało sie niby przyzwyczaić i uspołecznić. Stosowali przeróżne sztuczki, aby dziecko zachęcić. Cały czas im odradzaliśmy (zresztą nie tylko my). Teraz dziecko skończyło 6 lat i nie chce chodzić do zerówki, płacze ...:sad:
Według mnie właśnie domy starców nie mają żadnego uzasadnienia gdyż płaci się w nich tak samo za opiekę jak ewentualnej dochodzącej pani i pielęgniarce.Za przedszkole jednak płacisz ułamek kwoty w porównaniu do opiekunki.
Może tak trochę empatii
Naprawdę uważasz że jeśli ktoś oddał dziecko do przedszkola to mniej je kocha?
Teraz poszedł tam nasz Pawełek lat 4 i było różnie. Ale teraz chodzie radośnie :bigsmile:
Cały dzień w przedszkolu?[/quote]
Fajny artykuł. Dzięki, Bogna.
Po drugie, zastanawiam się, czy takie oszczędzanie na dzieciach ma sens. Co z zajęciami sportowymi, muzycznymi, językowymi itd.? Też odmówić, bo taniej?
A w ogóle, to zaliczam się do szczęsliwych wyrodnych i w dodatku mam jeszcze szczęśliwe wyrodne dzieci, które przedszkole (tudzież domowe przedszkole naszej niani) bardzo lubią i czasami też zadają pytania, jak Ala Joanny.
Ale o co Ci chodzi?
Język angielski dla przedszkolaków np. podręcznik Bingo do nauki na cały rok do tego 2 płyty kosztuje 35 zł i może z nim każdy rodzic uczyć swoje dziecko, nawet, gdy sam nie uczył sie angielskiego. Korzyść dodatkowa: sam rodzic się nauczy.
Proszę pokazac mi, w którym przedszkolu kurs ang. kosztuje rocznie mniej niż 35 zł
Ja mam inną sytuację, bo mieszkam poza Pl, ale w Pl musiałabym iść do pracy, bo mąż nie mógłby pracować na cały etat - takie są wymogi ZUS dla rencistów. A renta szła na leczenie, bo wiesz, że masa leków jest nierefundowana. Zresztą, on tygodniami bywa w szpitalu, więc na jego opiekę nad dziećmi nie mogłabym liczyć. Ot, życie...
moja koleżanka miała w szkole taką rusycystkę farbowaną na anglistkę, kobiecie wydawało się dokładnie tak samo. Efekty były opłakane, a rodzice wydawali ciężkie pieniądze skazani tylko na kursy pozaszkolne.
Czy do tego potrzebna jest anglistka?
Osobiście wole czasem zapłacic więcej, ale mieć coś sensownego, niż mniej i wyrzucic te pieniądze w błoto.
Za przedszkole płacę 520zł(za dwoje dzieci)Zarabiam więcej niż te 520 zł ,więc że tak powiem,opłaca się to jeśli chodzi o rachunek.Nie martwię się,że na prąd zabraknie,albo nie będę miała co dać jeść dzieciom.
Nie uważam też,że przedszkole to krzywda dla dziecka.Przynajmniej moje lubią tam być,to nie jest przechowalnia dzieci ,one się wiele tam uczą.
A ja nie czuje się złą ,wyrodną mamą,bo dzieciaki chodzą do przedszkola.
Tym bardziej,że szkraby są zadowolone.