No niestety to nie jest taka prosta zależność, że jak nie masz = to uchronisz się od potępienia (i swoje dzieci). Pierwszy lepszy przykład - mama chce być z dzieckiem w domu i nie idzie do pracy, w końcu w domu jest taka bieda, że dzieci zabierają do dd, szanse na ich zbawienie raczej maleją. Lub: w domu jest taka bieda, że odbija się to poważnie na zdrowiu dzieci, mogą się buntować na rodziców i wyznawane przez nich wartości. W zasadzie jeśli jest "lepiej nie mieć a w konsekwencji nie być" to można znaleźć przykład z taką biedą, że umieramy z głodu w imię nie oddania dziecka do przedszkola. Nie wiem, czy to są środki do zbawienia.
W normalnych warunkach, tj w wolnym państwie nie ma możliwości, aby ludzie cierpieli głód i chłód.
Kiedys uprawiałam namiętnie ogródek na własne potrzeby i zawsze miałam nadwyżkę żywności (tzn. nie byliśmy w stanie sami tego przejeść), dodam, że ogródek uprawiałam normalnymi, nienowoczesnymi metodami.
Jeżeli dzieją się takie "cuda", że matka musi iść do pracy, aby z głodu i chłodu rodzina nie zginęła to jest to wina państwa, które źle rządzi i zdziera podatki na nie-wiadomo-co. Słyszeliście, że znowu mają podnieść jakieś VATy?!
No bo jak to jest. Uczę domowo 4 dzieci i uważam, że dobrze je uczę. A dotacja państwa - tzn. środki zdarte od podatników - na edukację tej czwórki wynosi 2000zł. Za te 2000zł miesięcznie to pławiłabym się w dobrobycie i moglibyśmy wyjechać z dziećmi nafulwypas wakacje i różne wycieczki, a tak to siedzimy jak myszki w domku!
@DOE - daje poczucie bezpieczeństwa w tej ostatecznej perspektywie. Choć to najistotniejsze przecież...
Ale tu na ziemi jakby mniej. Bo po ludzku czasami są sytuacje, gdy ja osobiście się gubię i zaczynam wątpić, czy aby jednak nie powinnam od dawna pracować... Choćby przy taśmie. Byle zarobić parę groszy. Nawet kosztem dziecka w żłobku/przedszkolu.
Na dzisiaj nie do końca mam poczucie, że nie mijam się z wolą Bożą, ponieważ sytuacja nasza jest nader ... hmmm... krucha...? A nawet stały spowiednik zasugerował mi zastanowienie się nad podjęciem pracy.
Dobra. Już nic nie piszę. Mam za dużego doła...
I to ja - przeciwniczka zawodowej pracy matek... Ech...
Świat oszalał...
Oczywiście, że inaczej się pisze mając do dyspozycji niezłą mężowską pensję a inaczej walcząc o przetrwanie i żyjąc w lęku, że może być jeszcze gorzej. Sama podjęłabym pracę, jakąkolwiek, nawet i sprzątanie gdyby było bardzo krucho z pieniędzmi i nie moglibyśmy zapewnić dziecku podstawowych, ważnych rzeczy. Starałabym się wtedy powierzyć dziecko w dobre ręce i przetrwać kryzys.
Sądzę, że bardzo dobrym rozwiązaniem jest dorywcza praca kobiet (i to nawet przy dobrej sytuacji finansowej - jeśli mama tylko znajdzie na to czas, by dorobić troszkę do pensji taty). Zauważyłam, że i tutaj na forum są takie mamy - będąc w domu z dziećmi znajdują jeszcze czas na jakieś np. rękodzieło, które można spieniężyć. Albo dobrym pomysłem jest robienie ciast i tortów na zamówienie (wesela, chrzciny, komunie, itp.), albo udzielanie korepetycji, albo dorywcza praca tłumacza, czy sprzątanie u kogoś (znam mamę, która na takie sprzątanie brała starsze dzieci i one pomagały jej).
Niedawno dotarło do mnie, że w ubóstwie (mam na myśli skromne życie, nie skrajną biedę) jest jakaś wartość. Biedne rodziny są trwalsze. A zwłaszcza te, w których kobieta pozostaje w domu. Zauważyłam, że jest taka tendencja, że im bardziej kobiety dostaną niezależność finansową - tym bardziej kruche są rodziny. Widać to bardzo dokładnie na "zgniłym zachodzie", małżeństwa (a raczej konkubinaty z dziećmi, bo taka jest tu moda) rozpadają się jak domki z kart i to jest niestety nagminne. I nagle społeczeństwo zaczyna wyglądać już zupełnie inaczej niż kiedyś ...
Czuję się zmęczona.Ale praca daje mi - oprócz niezłej pensji - tez sporo satysfakcji . No i jak byłam w domu ,też czułam się zmęczona i nieco sfrustrowana.
Monika, zawsze jak czytam Twoje posty to jakbym swoje czytała
tak się tylko zastanawiam, kiedyś pisałaś że trafiłaś na forum z 2 dzieci no a teraz to hoho! czy też mi się uda taką przemianę zaliczyć, nadmieniam, że trafiłam tu z 2 chciałabym odważyć się na kolejne
trudne to jednak tak zupełnie świadomie (wielodzietni tylko mnie nie zaszczujcie teraz
Na forum trafiłam z 3 córkami , a teraz mam jeszcze dodatkowo 2 synów. Zawsze ciężko mi się wracało do pracy po macierzyńskim plus urlopie wypoczynkowym , ale teraz , aż strach się przyznać ,dobrze mi w niej :P
Tylko proszę , nie chcę roztrząsać mojego indywidualnego przypadku ,trochę mnie tu wywołano do odpowiedzi. Jeszcze raz podkreślam- że bardzo doceniam pracę mam domowych ,bardzo !
Monia ja zapytam przewrotnie Jeśli kobieta pracuje zawodowo i praca ma być jej wytchnieniem od domu i obowiązków to kto ma to za nią wykonać. Samo się przecież nie zrobi. Tobie, tak domyslam się, chodzi pewnie o dystans i oddech od obowiązków domowych. Jednak i tak pozostają one dalej na głowie kobiety, no chyba, że mąż bądz inna osoba przejmie pałeczkę.
Rozumiem Twoją kuzynkę, poniekąd sama doświadczam takich odczuć.
Monika73 sorki za wywołanie do tablicy nie chciałam, jesteś dla mnie źródłem inspiracji poprostu dowodem że można
a co do tego zagorzałego sporu - jesteśmy ludźmi, różnimy się, mamy różne osobowości, charaktery, potencjały, wszystko jest kwestią wyobraźni, ja wyobrażam sobie że mogą na świecie być kobiety, które chcą być w domu i są z tym szczęśliwe i na swoim miejscu, w związku z czym warto wyobrazić sobie, że są kobiety, które mają intelektualną potrzebę, żeby robić coś jeszcze. Trudno mi przyjąć też że praca kobiety jest grzechem. Cieszę się że mam możliwość wyboru i nikt mnie na siłę w domu nie trzyma
co nie zmienia faktu, że obecne realia są takie, ze wiele kobiet pracuje z musu a nie z wyboru i to już jest inna para kaloszy
agatak: wiem o co chodzi Ci w tym co powyżej napisałaś, ale ja zastanawiałem się jakby na wyższym poziomie.
Nadal uważam, że to co nam się wydaje, nawet to co wydaje się większości - może być rozminięciem się z powołaniem. Ja wierzę, że mimo, albo dzięki wolnej woli nadal i wciąż powołał Bóg człowieka do szczęścia, i w to że On wie co jest dla człowieka szczęściem nie wątpię, Jednak czy człowiek zawsze chce dla siebie PRAWDZIWEGO szczęścia - w to nie zawsze wierzę.
I znów wracamy do rozeznania woli Bożej i własnego powołania.
ja wiem że się zastanawiasz na wyższym poziomie, też Cię zrozumiałam ;;)
tylko jednak zastanawiasz się z punktu widzenia mężczyzny nad szczęściem kobiety, trochę inaczej jest będąc w skórze kobiety, w historii wiele było takich niepokornych, które nie mogły pogodzić się z przeznaczeniem i narzuceniem tej jednej roli, ja czułabym się więźniem bez możliwości wyboru, będąc w domu wypościłam się intelektualnie do granic, czytałam, a nawet z braku laku robiłam sobie tłumaczenia łacińskie tak mi brakowało "pracy głową" i to nawet nie o to sławetne wyjście do ludzi chodziło
@agatak, będąc w domu, też mozna się rozwijać intelektualnie, a jak jeszcze jak mąż niezle zarabia, te najnudniejsze czynnosci mozna outsorsowac i dać jeszcze komuś zarobić. Istnieje duże pole do działań społecznych, gdzie mozna sie realizowac.
I oczywiście wszystko zależy od tego co robiło się przed dziecmi, tudzież jakie ma się perspektywy, inaczej wraca się do pracy na kasie, czy przekładania papierów, a inaczej do bycia np wziętym adwokatem.
Czuję się zmęczona.Ale praca daje mi - oprócz niezłej pensji - tez sporo satysfakcji . No i jak byłam w domu ,też czułam się zmęczona i nieco sfrustrowana.
Moja kuzynka mama czwórki dzieci mówi wprost, że praca daje jej siłę i... wręcz "odpoczynek" i poczucie szczęścia i spełnienia. Po ostatnich ciążach wracała dość szybko do pracy. Ma ona spokojną prace więc może rzeczywiście w pewnym sensie tam odpocząć.
I taka ucieczka od obowiązków w łatwiejsze życie jest wg Ciebie powodem do dumy?
@agatak, będąc w domu, też mozna się rozwijać intelektualnie, a jak jeszcze jak mąż niezle zarabia, te najnudniejsze czynnosci mozna outsorsowac i dać jeszcze komuś zarobić. Istnieje duże pole do działań społecznych, gdzie mozna sie realizowac.
I oczywiście wszystko zależy od tego co robiło się przed dziecmi, tudzież jakie ma się perspektywy, inaczej wraca się do pracy na kasie, czy przekładania papierów, a inaczej do bycia np wziętym adwokatem.
nie przeczę, że można ..... ale
.... ja właśnie adwokatem jestem
chciałabym dalej to robić i lubię to
ciężko o jakieś domowe inscenizacje w tym kierunku
8-}
nie widze też różnicy między pracą zarobkową, która lubisz, a innym realizowaniem się społecznym będąc w domu, tu i tu jakaś Twoja część chce i zajmuje sięczymś innym niż stricte macierzyństwo, tylko albo za pieniądze albo za darmo
outsourcuję najnudniejsze czynności a jakże, niani prasowanie i okna, a i m. się sporo skapnie , kuchnia za to moja!
Jednak wszystkie one opierają się na przyjęciu antropocentryzmu jako jedynie słusznego punktu wyjścia do dewagacji w temacie...
tak, wiem
jeśli jednak przyjąć inną perspektywę, to powinniśmy wszyscy rzucić wszystko i skupić się na modlitwie, bo wszelkie nasze starania doczesne są bez znacznia ....
Masz rację, @agatak też zauważyłam to w tej dyskusji. Praca społeczna i hobby rękodzielnicze OK, ale praca nawet nie zajmująca dużo czasu już nie...a na czym właściwie polega różnica?
@agatak, ale spolecznie mozesz dzialac kilka godzin w tygodniu, a jak chcesz byc dobrym adwokatem to trochę mało, o innych zawodach nie wspominając.
ano racja, ale jak podejmiesz się jakichś zobowiązań społecznie to też chyba musisz się z nich wywiązać poświęcając czasem więcej czasu (ale masło maślane;) )
a i będąc adwokatem możesz pracować mniej lub więcej w zależności od tego ile chcesz zarobić
ale, ale nie chce tu rozgrzewać dyskusji, bardziej chodziło mi o to, ze nie chciałabym, by ktoś w imię wyższych idei zabrał mi możliwość wyboru, różnimy się, óżnie żyjemy, mamy różne potrzeby, warto to uwzględnić
Jednak wszystkie one opierają się na przyjęciu antropocentryzmu jako jedynie słusznego punktu wyjścia do dewagacji w temacie...
tak, wiem jeśli jednak przyjąć inną perspektywę, to powinniśmy wszyscy rzucić wszystko i skupić się na modlitwie, bo wszelkie nasze starania doczesne są bez znacznia .... pozostaje więc chyba gdziś wypośrodkować
wg mnie rozeznawanie woli Bożej to właśnie nie kompromis, tylko redykalne opowiedzenie się.
Pewnie mam zbyt radyklane poglądy, ale całe nasze życie jest szukaniem woli Bożej.
Czasem może nawet trzeba wszystko rzucić "kto chce mnie naśladować...") aby wrócić/znaleźć właściwą ścieżkę.
I znów wrócę do tego - że Bóg wie co będzie naszym szczęściem, nam się może tylko wydawać, że wiemy
Ja moje obecne pozostanie w domu rozeznałam za pomocą rozumu oświeconego wiarą, po prostu zastanowiłam się, w kontekście zbawienia mojego dziecka i całej rodziny, czy lepszym rozwiązaniem jej pozostanie w domu czy pójście do pracy i niania / żłobek. Ciągle o tym rozeznawaniu w odniesieniu do każdej rodziny słyszę, że każdy musi sam rozeznać (zresztą to samo w odniesieniu do npr). Chciałabym tylko wiedzieć, na czym polega "rozeznanie", z którego wynika, że dziecko ma iść do żłobka. Czy to jest rozeznanie za pomocą Pisma Świętego, daru proroctwa? Pytam serio, bez ironii.
Masz rację, @agatak też zauważyłam to w tej dyskusji. Praca społeczna i hobby rękodzielnicze OK, ale praca nawet nie zajmująca dużo czasu już nie...a na czym właściwie polega różnica?
Wg mnie nie ma różnicy. Tutaj nie chodzi sam fakt pracy zarobkowej, tylko o to czy ma się czas i siły dla dzieci, czy się wypełnia właściwie obowiązki matki.
Tutaj gdzie mieszkam kobiety mają możliwość pracowania np. na 40% etatu, albo na 30%, albo na 20% ... ktoś pracuje na 1/6 etatu ... Są też, jak wspomniałam, duże zasiłki na dzieci wypłacane do 3 r.ż (zasiłki te traci się posyłając dzieci do przedszkola). Możliwości są, tylko czemu przedszkola są pełne rocznych maluszków ...? Czemu przedszkola są tak popularne... świetlice wypełnione dziećmi do maksimum? Czemu to instytucje wychowują im dzieci? Biedy tu raczej nie ma...
Komentarz
W sumie wszystko sprowadza się do życia zgodnie z wolą Bożą, z jej rozeznaniem i zgadzaniem się z nią.
OlaOdPawła: ależ ja tez się zastanawiam nad tym czy to słuszne, nie potrafie i nie zdobyłbym się jednoznacznie na to odpowiedzieć.
Sztuką jest właściwe rozeznanie woli Bożej.
Kiedys uprawiałam namiętnie ogródek na własne potrzeby i zawsze miałam nadwyżkę żywności (tzn. nie byliśmy w stanie sami tego przejeść), dodam, że ogródek uprawiałam normalnymi, nienowoczesnymi metodami.
Jeżeli dzieją się takie "cuda", że matka musi iść do pracy, aby z głodu i chłodu rodzina nie zginęła to jest to wina państwa, które źle rządzi i zdziera podatki na nie-wiadomo-co. Słyszeliście, że znowu mają podnieść jakieś VATy?!
Oczywiście, że inaczej się pisze mając do dyspozycji niezłą mężowską pensję a inaczej walcząc o przetrwanie i żyjąc w lęku, że może być jeszcze gorzej.
Sama podjęłabym pracę, jakąkolwiek, nawet i sprzątanie gdyby było bardzo krucho z pieniędzmi i nie moglibyśmy zapewnić dziecku podstawowych, ważnych rzeczy. Starałabym się wtedy powierzyć dziecko w dobre ręce i przetrwać kryzys.
Sądzę, że bardzo dobrym rozwiązaniem jest dorywcza praca kobiet (i to nawet przy dobrej sytuacji finansowej - jeśli mama tylko znajdzie na to czas, by dorobić troszkę do pensji taty). Zauważyłam, że i tutaj na forum są takie mamy - będąc w domu z dziećmi znajdują jeszcze czas na jakieś np. rękodzieło, które można spieniężyć.
Albo dobrym pomysłem jest robienie ciast i tortów na zamówienie (wesela, chrzciny, komunie, itp.), albo udzielanie korepetycji, albo dorywcza praca tłumacza, czy sprzątanie u kogoś (znam mamę, która na takie sprzątanie brała starsze dzieci i one pomagały jej).
Niedawno dotarło do mnie, że w ubóstwie (mam na myśli skromne życie, nie skrajną biedę) jest jakaś wartość. Biedne rodziny są trwalsze. A zwłaszcza te, w których kobieta pozostaje w domu.
Zauważyłam, że jest taka tendencja, że im bardziej kobiety dostaną niezależność finansową - tym bardziej kruche są rodziny.
Widać to bardzo dokładnie na "zgniłym zachodzie", małżeństwa (a raczej konkubinaty z dziećmi, bo taka jest tu moda) rozpadają się jak domki z kart i to jest niestety nagminne.
I nagle społeczeństwo zaczyna wyglądać już zupełnie inaczej niż kiedyś ...
Monika, zawsze jak czytam Twoje posty to jakbym swoje czytała
tak się tylko zastanawiam, kiedyś pisałaś że trafiłaś na forum z 2 dzieci no a teraz to hoho! czy też mi się uda taką przemianę zaliczyć, nadmieniam, że trafiłam tu z 2 chciałabym odważyć się na kolejne
trudne to jednak tak zupełnie świadomie (wielodzietni tylko mnie nie zaszczujcie teraz
:P
Jeśli kobieta pracuje zawodowo i praca ma być jej wytchnieniem od domu i obowiązków to kto ma to za nią wykonać. Samo się przecież nie zrobi.
Tobie, tak domyslam się, chodzi pewnie o dystans i oddech od obowiązków domowych. Jednak i tak pozostają one dalej na głowie kobiety, no chyba, że mąż bądz inna osoba przejmie pałeczkę.
Rozumiem Twoją kuzynkę, poniekąd sama doświadczam takich odczuć.
Monika73 sorki za wywołanie do tablicy nie chciałam, jesteś dla mnie źródłem inspiracji poprostu dowodem że można
a co do tego zagorzałego sporu - jesteśmy ludźmi, różnimy się, mamy różne osobowości, charaktery, potencjały, wszystko jest kwestią wyobraźni, ja wyobrażam sobie że mogą na świecie być kobiety, które chcą być w domu i są z tym szczęśliwe i na swoim miejscu, w związku z czym warto wyobrazić sobie, że są kobiety, które mają intelektualną potrzebę, żeby robić coś jeszcze. Trudno mi przyjąć też że praca kobiety jest grzechem. Cieszę się że mam możliwość wyboru i nikt mnie na siłę w domu nie trzyma
co nie zmienia faktu, że obecne realia są takie, ze wiele kobiet pracuje z musu a nie z wyboru i to już jest inna para kaloszy
agatak: wiem o co chodzi Ci w tym co powyżej napisałaś, ale ja zastanawiałem się jakby na wyższym poziomie.
Nadal uważam, że to co nam się wydaje, nawet to co wydaje się większości - może być rozminięciem się z powołaniem. Ja wierzę, że mimo, albo dzięki wolnej woli nadal i wciąż powołał Bóg człowieka do szczęścia, i w to że On wie co jest dla człowieka szczęściem nie wątpię, Jednak czy człowiek zawsze chce dla siebie PRAWDZIWEGO szczęścia - w to nie zawsze wierzę.
I znów wracamy do rozeznania woli Bożej i własnego powołania.
ja wiem że się zastanawiasz na wyższym poziomie, też Cię zrozumiałam ;;)
tylko jednak zastanawiasz się z punktu widzenia mężczyzny nad szczęściem kobiety, trochę inaczej jest będąc w skórze kobiety, w historii wiele było takich niepokornych, które nie mogły pogodzić się z przeznaczeniem i narzuceniem tej jednej roli, ja czułabym się więźniem bez możliwości wyboru, będąc w domu wypościłam się intelektualnie do granic, czytałam, a nawet z braku laku robiłam sobie tłumaczenia łacińskie tak mi brakowało "pracy głową" i to nawet nie o to sławetne wyjście do ludzi chodziło
I oczywiście wszystko zależy od tego co robiło się przed dziecmi, tudzież jakie ma się perspektywy, inaczej wraca się do pracy na kasie, czy przekładania papierów, a inaczej do bycia np wziętym adwokatem.
Ciekawe rzeczy piszecie dziewczyny.
Jednak wszystkie one opierają się na przyjęciu antropocentryzmu jako jedynie słusznego punktu wyjścia do dewagacji w temacie...
nie przeczę, że można ..... ale
.... ja właśnie adwokatem jestem
chciałabym dalej to robić i lubię to
ciężko o jakieś domowe inscenizacje w tym kierunku
8-}
nie widze też różnicy między pracą zarobkową, która lubisz, a innym realizowaniem się społecznym będąc w domu, tu i tu jakaś Twoja część chce i zajmuje sięczymś innym niż stricte macierzyństwo, tylko albo za pieniądze albo za darmo
outsourcuję najnudniejsze czynności a jakże, niani prasowanie i okna, a i m. się sporo skapnie , kuchnia za to moja!
tak, wiem
jeśli jednak przyjąć inną perspektywę, to powinniśmy wszyscy rzucić wszystko i skupić się na modlitwie, bo wszelkie nasze starania doczesne są bez znacznia ....
pozostaje więc chyba gdziś wypośrodkować
ano racja, ale jak podejmiesz się jakichś zobowiązań społecznie to też chyba musisz się z nich wywiązać poświęcając czasem więcej czasu (ale masło maślane;) )
a i będąc adwokatem możesz pracować mniej lub więcej w zależności od tego ile chcesz zarobić
ale, ale nie chce tu rozgrzewać dyskusji, bardziej chodziło mi o to, ze nie chciałabym, by ktoś w imię wyższych idei zabrał mi możliwość wyboru, różnimy się, óżnie żyjemy, mamy różne potrzeby, warto to uwzględnić
Są zresztą rozne zawody, są zawody niezwykle społecznie użyteczne i ważne, wtedy tez inaczej dzieciom tłumaczysz swoje wychodzenie do pracy.
wg mnie rozeznawanie woli Bożej to właśnie nie kompromis, tylko redykalne opowiedzenie się.
Pewnie mam zbyt radyklane poglądy, ale całe nasze życie jest szukaniem woli Bożej.
Czasem może nawet trzeba wszystko rzucić "kto chce mnie naśladować...") aby wrócić/znaleźć właściwą ścieżkę.
I znów wrócę do tego - że Bóg wie co będzie naszym szczęściem, nam się może tylko wydawać, że wiemy
ja się z Tobą w sumie zgadzam, też letniości nie lubię
i nie chcę się tu z nikim wykłócać bo bardzo Was wszystkich lubię, choć przeciez w ogóle sie nie znamy
Tutaj gdzie mieszkam kobiety mają możliwość pracowania np. na 40% etatu, albo na 30%, albo na 20% ... ktoś pracuje na 1/6 etatu ...
Są też, jak wspomniałam, duże zasiłki na dzieci wypłacane do 3 r.ż (zasiłki te traci się posyłając dzieci do przedszkola).
Możliwości są, tylko czemu przedszkola są pełne rocznych maluszków ...?
Czemu przedszkola są tak popularne... świetlice wypełnione dziećmi do maksimum?
Czemu to instytucje wychowują im dzieci?
Biedy tu raczej nie ma...