Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Mama - w domu!

1464749515255

Komentarz

  • załóż wątek "cieko byc dobrym ojcem "...mamy w domu chetnie sobie poczytają ;)
  • Ciekawy pewnie byłby wątek i pewnie nie mniej byłoby kontrowesji niż tutaj :)

    Jak to na rekolekcjach usłyszałem - "Małżeństwo trwa dzięki kobiecie"... coś w tym jest. ;)

  • I dobrym mężem cokolwiek to znaczy tez ciężko być. Z rozmów z moim mężem chyba nawet trudniejsze to niż bycie dobrym ojcem. A przy obecnym negowaniu mężczyzny i równaniu do niego kobiet z niektórych nurtów to w ogóle jest to ogromnie trudna sprawa.
    Mnie "zachwyciła" wczorajsza argumentacja pana ze szkoły od K. Bo to jest taki poziom dyskusji jakby wyjątki decydowały o regułach. Żeby uściślić o co mi chodzi:

    Pan zadał pytanie w jakich zawodach kobiety nie pracują z racji płci. K. powiedziała panu że np w zawodzie strażaka trudno kobiecie pracować bo np w razie pożaru nie wyniesie z płonacego budynku mężczyzny, ponieważ z reguły jest słabsza fizycznie od mężczyzny. Na co usłyszała że to nieprawda, bo istnieją kobiety od mężczyzn silniejsze...
    No i w ten sposób redefiniuje się rzeczywistość i sprowadza się ją do wyjątków. Nie ma reguł, nie ma praw naturalnych, są jedynie wyjątki.
    To samo można powiedzieć o całej tej dyskusji nt mamy w domu.

  • No i w ten sposób redefiniuje się rzeczywistość i sprowadza się ją do wyjątków. Nie ma reguł, nie ma praw naturalnych, są jedynie wyjątki. 
    To samo można powiedzieć o całej tej dyskusji nt mamy w domu.

    dokładnie! 
  • Odrobino Leśna - masz rację. To, na co zwróciłam uwagę, to inna skrajność, czyli potępianie w czambuł pracy matek, wskazywanie, że na pewno prowadzą do szkód w psychice dzieci itp. Jak wspomniałam, wszystko zależy od proporcji i truizmem byłoby także pisanie, że patologie wśród dzieci matek zajmujących się li tylko domem też się zdarzają. Tu nie mam nic do dodania.

    Natomiast jeśli chodzi o maminsynków - moim zdaniem kluczowa jest tu rola i wzór, jaki daje ojciec.
  • @Ergo i tak i nie. Myślę że tu też wielka rola spada na matkę. Jak ojca postrzega. Jaki jego obraz przekazuje dzieciom. Ojca łatwo matka może wyautować z wychowania. Zważywszy że więcej teraz rozbitych rodzin i wielu chłopców jest wychowywanych przez samotne matki, które w dodatku mają pretensje do swoich byłych mężów, partnerów itp ci chłopcy nawet od matek nie dostają wsparcia. I są wychowywani jak dziewczynki, do czynności porządkowo kuchennych.
    Owszem w dawnych czasach ;) było tak że ojcowie walczyli, ginęli, ale to było jakby wpisane w rzeczywistość i żadna matka przy dzieciach nie wyrazała się raczej o ojcu per ch. który mnie/ nas zostawił, tylko ojciec który ginął obrastał pozytywną legendą. I nawet fizycznie nieobecny pozostawał autorytetem.
    Mężczyźni w domu bywają niedoceniani, wyśmiewani itp. Wzór jaki sie pokazuje w mediach to jakas karykatura, że ojcowie to piwo, telewizja, kumple, kanapa. Nie mówi sie że pracują i czasem mają potrzebę po prostu zresetować się. Reset należy się kobietom.
    To kobiety/ matki blokują wpływ ojca na dzieci. Np tak było w moim rodzinnym domu. A jak padnie dodatkowo na podatny grunt to mężczyzna po prostu się wycofuje z życia domowego.
  • Oglądałam dziś przypadkiem u sąsiadki reklamę Bebiko czy innego Bebilonu. Trzech panów chwali swoje żony - jakie to są wspaniałe, jak je szanują i podziwiają, że... wróciły do pracy i dlatego są cudownymi matkami. I fantastycznie łączą trzy obszary - dom, pracę i dziecko. 
  • Jeszcze kilka moich luźno powiązanych przemyśleń, odnośnie tematu pracy zawodowej lub mamy w domu

    Mam kilka koleżanek, które po byciu pełnoetatową mamą przez kilka, kilkanaście lat (dzieci obecnie w wieku szkolnym lub gimnazjalnym), teraz chciałoby już bardzo pójść do pracy. Kłopot jednak w tym, że po pierwsze: pracy, jak wiemy za bardzo nie ma, a po drugie: to, że same mają poczucie, że już nic zawodowo nie potrafią. Muszą zaczynać od początku i chcą, tylko ktoś im musi dać szansę..

    Wsparcie męża jest bezcenne - zarówno przy jednej jaki i drugiej opcji. Co prawda ma ono wtedy różny charakter, ale zaangażowanie i takie poczucie akceptacji tej sytuacji ze jego strony (bez względu na to czy pracuję w domu czy poza) daje dużo siły kobiecie.

    Mama w domu nie zawsze oznacza, że dziecko właśnie od niej dostanie to co powinno - miłość, akceptację, poczucie bezpieczeństwa. Ja dostałam to akurat od swojej babci, pomimo że mama była ale jakby obok, zajęta innymi sprawami. Do tej pory mam w relacji z mamą wielki dystans, bardzo powoli i wielkich emocjach go przełamując.

    Rozeznanie woli Bożej byłoby (i jest) najlepszym rozwiązaniem (jak i dla wszystkich innych spraw), tylko to nie jest łatwy czy szybki proces. A czasem jakieś decyzje trzeba podejmować by iść dalej..

  • Oglądałam dziś przypadkiem u sąsiadki reklamę Bebiko czy innego Bebilonu. Trzech panów chwali swoje żony - jakie to są wspaniałe, jak je szanują i podziwiają, że... wróciły do pracy i dlatego są cudownymi matkami. I fantastycznie łączą trzy obszary - dom, pracę i dziecko. 
    Porażka ta reklama. Kompletnie nie umiałabym szanować mężczyzny, który za cos takiego by mnie szanował. Facet dla mnie to ma byc głowa rodziny i powinien byc dumny, że może i potrafi sam zapracować na jej utrzymanie bez konieczności narzucania tej roli kobiecie, którą ma przez biologie( ciąża, połóg, laktacja) ograniczone mozliwości pracy poza domem.
  • Nie potępiam matek, które pracują, bo na prawdę zmusza je do tego sytuacja ekonomiczna, a nie chęć życia na tzw. wyższym poziomie. Sama też mam czasem doła, dzieci się nie słuchają, wszystko się sypie i przez myśl przemknie : jak bym pracowała, to teraz uśmiechnięta, ładnie umalowana, ubrana, piłabym spokojnie kawkę w biurze.... Jednak za chwilkę myślę sobie, że to odzywają się jakieś nie moje slogany, bo przecież w pracy także każdy w pewnym momencie ma dość, szef wkurza...
    W takich chwilach trudnych przypominam sobie słowa mojego kolegi (księdza), żebym się nie przejmowała ludźmi i robiła swoje, bo on jeszcze nie spotkał człowieka, który w chwili śmierci  żałowałby, że za  mało czasu spędził w biurze, że choć doktorat mógł jeszcze zrobić, tylko, że za mało czasu poświęciła najbliższym. Tego się trzymam. Dla mojej rodziny to najlepsze rozwiązanie, choć bywa ciężko finansowo, to i tak z Bożą pomocą z tego wychodzimy.
  • Oglądałam dziś przypadkiem u sąsiadki reklamę Bebiko czy innego Bebilonu. Trzech panów chwali swoje żony - jakie to są wspaniałe, jak je szanują i podziwiają, że... wróciły do pracy i dlatego są cudownymi matkami. I fantastycznie łączą trzy obszary - dom, pracę i dziecko. 
    Porażka ta reklama. Kompletnie nie umiałabym szanować mężczyzny, który za cos takiego by mnie szanował. Facet dla mnie to ma byc głowa rodziny i powinien byc dumny, że może i potrafi sam zapracować na jej utrzymanie bez konieczności narzucania tej roli kobiecie, którą ma przez biologie( ciąża, połóg, laktacja) ograniczone mozliwości pracy poza domem.
    No, od laktacji to ją rzeczony produkt wyzwala, więc panowie się cieszą bo mogą przejąć rolę mamy, jakoś tak w tle to było. Tak że zostaje połóg, a i tu niektóre celebrytki udowadniają, że tydzień po cc można błyszczeć na "salonach". Można? Mozna. To do galopu, leniwe kury,a  nie SIEDZIEĆ w domu, o!
  • A to nie jest też tak że w pewnym momencie kobieta przyzwyczaja się do pracy zawodowej i po prostu jak musi z niej na jakiś czas zrezygnować to jej tego przyzwyczajenia brakować? Bo bycie w pracy też bywa fajne.
    Stąd te wszystkie argumenty o rozwoju, kontaktach z ludźmi itp.
    A na kawę umalowana i ubrana też mam czas.
    Chadzam do kawiarni i w domu pijam. Często zostawiam maluchy w domu pod opieką oczywiście i idę do kawiarni. Zresztą lubię ładnie wyglądać. W domu też. I myślę że pod tym względem jest to bardziej rozwijające dla mnie, bo nikt ode mnie nie wymaga elegancji w domu tak jak w pracy.
  • A to nie jest też tak że w pewnym momencie kobieta przyzwyczaja się do pracy zawodowej i po prostu jak musi z niej na jakiś czas zrezygnować to jej tego przyzwyczajenia brakować? Bo bycie w pracy też bywa fajne.
    Stąd te wszystkie argumenty o rozwoju, kontaktach z ludźmi itp.
    A na kawę umalowana i ubrana też mam czas.
    Chadzam do kawiarni i w domu pijam. Często zostawiam maluchy w domu pod opieką oczywiście i idę do kawiarni. Zresztą lubię ładnie wyglądać. W domu też. I myślę że pod tym względem jest to bardziej rozwijające dla mnie, bo nikt ode mnie nie wymaga elegancji w domu tak jak w pracy.
    Chodziło mi raczej o taką mentalność myślenia, że niby w pracy kobieta jest "kimś ważnym", doceniona, szanowana. Ja się z tym myśleniem nie zgadzam, ale zdarza mi się czasem w nerwowych chwilach taka myśl. Pracuję nad jej całkowitym skasowaniem z mojej głowy, bo to nie moje odczucia, tylko słowa mojej matki powtarzane mi ponad 10 lat z dużą częstotliwością.
    Moja matka wyśmiewa się ze mnie, że 'dałam zrobić z siebie domową służącą". Tylko nie chce zrozumieć, że to mój własny wybór. Wzorem powinna być dla mnie młodsza siostra, która robi karierę, dba o siebie (w sensie, że to jej życie i nikt z jej dzieckiem włącznie nie będzie jej w niczym ograniczał). A na wiadomość o planowanej przez nas ED matka stwierdziła, że  teraz to już w ogóle nie odpocznę od "tych dzieci", jak by chodziły do szkoły to byłby z nimi spokój. Tylko, że ja nie po to mam dzieci, żeby się ich gdzieś pozbywać, bo mnie w czymś ograniczają. 
    Bez makijażu, fryzury, pomalowanych paznokci i szpilek to mnie siłą z domu nie wyciągnie 
    ;;) jednak wmawiane przez lata rzeczy odzywają się czasem pomimo rozsądku  :(

  • tak czytam i mysle sobie, ze najwieksza bolączką mam domowych jest to, ze nie ma zadnego wsparcia psychicznego
    wiadomo, ze obsluge dzieci i domu zawsze w miare sie ogarnie 
    i na prawde wystarczylo by jakies dobre pokrzepiajace slowo od rodziny i otoczenia ..a wciaz tylko dołowanie 
    ..hmm chyba juz o tym pisałam wczesniej ;) 
  • asiao  - otóż to  :(
    Wiem, że najważniejsze jest wsparcie męża i na niego zawsze mogę liczyć, ale wszyscy inni bliscy.... szkoda słów.
    Kilka dni temu mój rodzony dziadek powiedział mi, że mi to tak dobrze w życiu, nawet myśleć nie muszę... bo nawet jak nie ugotowałabym obiadu to nic się nie dzieje, nie to co mój mąż - on jest wykończony myśleniem w pracy, myśleniem za kierownicą (ja bezmózgowo oczywiście codziennie jeżdżę autem 
    =)) ). Śmialiśmy się z mężem z tej teorii kilka dni, bo żadne tłumaczenia mojego męża nie pomogły, że jak on  sam był z dziećmi, a ja z najmłodsza tydzień w szpitalu, to z niczym zdążyć nie mógł, choć obiady wyciągał z zamrażarki, a ja na chwilkę musiałam jeździć ze szpitala do domu żeby włączyć pralkę. 
  • A mi się wydaje, że czasem wystarczy wsparcie męża. Mi wystarcza. Reszta rodziny raczej nie pochwala mojego wyboru, nawet jeśli wprost mnie nie potępiają. Ale mój mąż mnie docenia i to jest cholernie ważne dla mnie. Najważniejsze. Niech sobie reszta świata wcina lewicową papkę, na zdrowie...

    No i dzięki wątkowi odkryłam jakiego mam w gruncie rzeczy świetnego męża, mimo wszystkich naszych starć
    ;) przypomniało mi się dlaczego za niego wyszłam :D
  • Ja akurat mam tutaj wsparcie mojej mamy, która bardzo ceni mój wybór. Mówi że sama była na tyle głupia że poszła w karierę, studia podyplomowe i pracę i właściwie wszystko włożyła na swoje barki. Bo mojego tatę całkiem odsunęła na boczny tor życia rodzinnego. I tak całe życie ( do tej pory zresztą) pracowała zawodowo i w domu. Teraz jest obok taty dalej bo on też poza domem realizuje swoje życie, tak się nauczył i mają bardzo mało wspólnego ze sobą. My jako dzieci też jesteśmy z dala przez to że mama brała wszystko na siebie i nie pozwalała sobie pomóc w niczym. Dlatego ona ma wiele pretensji do siebie że inaczej sobie nie zorganizowała życia i twierdzi że dziś poświęciłaby czas rodzinie bo to ma sens większy niż praca.
  • Mama w domu czasami (jak zostało powiedziane wcześniej) bywa tylko obok. Jeśli jest to sprzeczne z nią samą to nie ma co na siłę kogokolwiek zmuszać, bo wtedy może się to odbić na rodzinie.

    M_Monia, ale kto Ciebie, czy jakąkolwiek kobietę w Polsce zmusza do siedzenia w domu? Pomijając forum usłyszałaś kiedyś w swoim życiu choćby niemiłą uwagę na temat tego, że poszłaś do pracy? Bo albo żyjemy na innych planetach, albo to jest jak w tej przypowieści o dziadku wnuczku i ośle ;)
  • I ok, ja tu na forum otwarcie mówię, co myślę: czyli, że dla dziecka najlepiej jest w pierwszych latach życia być z mamą, ale nigdy nie robiłam moim pracującym koleżankom żadnych wstrętów z powodu tego, że poszły do pracy. Za to nie pytana wiele razy słyszałam, jak się żalą, że mają wyrzuty sumienia, że dziecko ma lepszy kontakt z nianią i to od osoby z którą nie jestem wcale na jakiejś bardzo bliskiej stopie koleżeńskiej...
  • IdaIda
    edytowano marzec 2013
    Mój mąż powiedział mi kiedyś, że moja praca ma też pewną zaletę. Gdyby nie to bałby się zostawić toksyczną dla niego pracę ale taką w której dobrze zarabiał. Pisałam wcześniej, że 3 miesiące szukał pracy i znalazł taką z której jest bardziej zadowolony. Z początku zarabiał mało ale już jest dużo lepiej.
    Cała ta dyskusja pokazuje jak trudne to są dylematy. Każdy przypadek jest indywidualny i nie ma co przykładać jednej miarki do wszystkich rodzin bez wyjątku.
    Jesteśmy różni, różne są nasze sytuacje i z pewnością są rodziny, w których fakt, że żona pomoże mężowi udźwignąć ciężar spraw ekonomicznych - jest dla nich pozytywny.
    A już całkiem nieźle, jeśli w takiej sytuacji ma się możliwość powierzenia dziecka pod opiekę kochających dziadków - jak u M_Moni.


    Rzecz jednak w tym, że w dzisiejszych czasach to "odchodzenie" matek od dzieci, nieraz od całkiem malutkich dzieci, to powierzanie opieki i WYCHOWANIA w ręce obcych ludzi (opiekunek, pań w żłobkach, przedszkolach, szkołach, świetlicach) - stało się normą.
    I to już jest złe. Bo mamy tu do czynienia z ogólną tendencją a nie z wyjątkiem.

    Nie może być tak, że otoczenie wymaga od matek niejako "porzucenia" swoich dzieci, rezygnacji z samodzielnego ich wychowania ... w imię mamony!

    A tak to niestety wygląda. I potem taka matka ma, owszem, pieniądze na wielki kredyt, na wypasione wakacje, drogie perfumy, stroje, SPA czy inne bzdury ale tak naprawdę ona nie zna swojego dziecka i bardzo szybko traci na nie wpływ (bo nie miała kiedy pracować nad wspólną z nim relacją).

    Potem są wielkie zdziwienia - dziecko nie chodzi już do kościoła, wczesny seks, nagła ciąża, czy... narkotyki.

    To się nie bierze z niczego. To się bierze z naszego zaniedbania. Bo obca "pani" nigdy nam nie wychowa dziecka podług naszych wartości, jej się nie chce, ona nie musi - to my musimy!



    Dziś, w naszych tu czasach rodzina traci na znaczeniu.

    Społeczeństwa są coraz bardziej zatomizowane (widoczne to zwłaszcza na bogatym "zachodzie") a ludzie żyją "obok siebie" a nie z sobą. Rodziny prędko się rozpadają, małżeństwa (tudzież raczej pary konkubinackie) są ze sobą tylko na chwilę. Tracą na tym dzieci. One najbardziej.

    Liczy się "mieć, mieć, mieć" , korzystać, carpe diem! 

    Ludzie pędzą przez to życie z własnym "ja"wypisanym na czole.

    Realizować siebie - to nowa religia.




    A może by tak - na spokojnie...? Bez tego szału ...? Po staremu ...?
    Mama w domu, dzieci dobrze wychowane, silna więź rodzinna.


    Może jeszcze da się odwrócić ten zły trend?

  • @Ida - ale to, co opisujesz (patologie w wyniku zaniedbania przez rodziców) to wynik zachłyśnięcia się dobrami materialnymi, próżnością, złą hierarchią wartości, a nie tylko samego faktu, że matka pracuje. To może iść w parze, ale nie musi absolutnie.
  • @Ida - ale to, co opisujesz (patologie w wyniku zaniedbania przez rodziców) to wynik zachłyśnięcia się dobrami materialnymi, próżnością, złą hierarchią wartości, a nie tylko samego faktu, że matka pracuje. To może iść w parze, ale nie musi absolutnie.
    A niekoniecznie. Ja to tak widzę, że jeśli oddamy nasze dzieci na wychowanie do obcych ludzi, to nie możemy oczekiwać, że będą wychowane tak jak my tego chcielibyśmy. Po prostu.
  • Co prawda to nie mama, ale oddaje pewien sens:

    image
  • @Ida - OK, ale bardzo upraszczasz sprawę pisząc, że od razu matka ma kasę, zapomina o dziecku itp. Z drugiej strony zdarzają się matki zajmujące się tylko domem, a ich dzieci też się wykolejają. Nawiązując do rysunku powyżej - pytanie, o czym one myślą?
  • Co prawda to nie mama, ale oddaje pewien sens:

    image
    To już zauważył Dickens ponad 150 lat temu....
  • Poza tym usłyszałam jeszcze od innych niby to taką grzeczną uwagę: a to ty juz nie karmisz piersią nie chce się,

    oj tam oj tam mi sie od drugiego dziecka nie chce karmic piersia ..ale pokarm jest, dziecko chce ..to karmiłam ...az sie dziecie rozmysli 
  • Dla mnie karmienie piersią jest przyjemne i pożyteczne, daje dziecku to co najlepsze a przy okazji oszczędzam kasę, bo nie muszę kupować mleka w sklepie.

    Zgadzam się z Idą, że powrót mam do pracy to norma. Pozostanie w domu, przynajmniej w moim otoczeniu budzi kontrowersje :) Jestem traktowana jak wyjątek, żeby nie powiedzieć dziwoląg.

    Jeżeli chodzi o teksty do mam w domu, to najlepszy jest ten, że się nie spotykają z ludźmi jak pracują. Bo ja na przykład to spotykam ludzi w sklepie, na ulicy, a nawet w moim domu. Mieszkam w małej miejscowości, gdzie wszyscy się znają, więc tu i tam zamienię słówko i zaspakajam potrzeby spotykania się z ludźmi.

    Wracając jeszcze do kwestii mężów, bo zgadzam się, że w obu przypadkach odgrywają oni ogromną rolę. Nie wiem czy dałabym radę jako mama w domu gdyby nie jego wsparcie.

    Mój mąż sam przyznał, że dzięki temu, że zostałam z dzieciakami w domu, on na spokój wewnętrzny. Nie musi martwić się czy dzieci mają dobrą opiekę, czy co zrobić gdy dziecko jest chore. Wie, że ja zadbam o kwestię dzieci i domu ( w czym oczywiście pomaga), a on ma na głowie kwestię utrzymania ( i ja tu też się wykazuję dobrze zarządzając budżetem domowy :)
  • Karmienie piersią, to taka wygoda! Doceniłam dopiero jak się zaczęło wprowadzanie nowych pokarmów i gotowanie zupek, kaszek, warzywek itd. I jeszcze pilnowanie żeby wszystko było zdrowe eko i na tyle jadalne, żeby dzieć spojrzał na posiłek łaskawym okiem ;)
    Ech jakie piękne to były czasy, gdy tylko wyciągało się cyc, maluszek się najadał, a ja miałam spokojną głowę o zdrowie i pełnowartościowość posiłku:D

    No i zmywać nie trzeba było:))
  • à propos "leniwych kur"



    Mąż
    zajmującej się domem i dziećmi żonie ciągle

    wypominał, że ma dobrze, bo siedzi sobie w domu i nic nie musi robić, do tego
    nie musi znosić upierdliwego szefa i że generalnie ma "życie jak

    w Madrycie" a on biedny tak ciężko pracuje.

    Pewnego
    dnia wraca do domu i jest w szoku: ma wrażenie, że przez jego dom przeszło
    tornado: w salonie
    potyka się o zabawki dzieci, rozdeptuje chrupki i ciastka na dywanie, pośliznął


    się na rozlanym soczku, w kuchni nie widać zlewozmywaka pod górą

    brudnych naczyń i garów, na szafkach okruchy... generalnie jeden

    wielki SYF. Do tego dzieci w wymemłanych piżamach przybiegają: tatusiu jesteśmy
    głodni, zrobisz obiad ?

    Wkurzony przez zaciśnięte zęby cedzi w kierunku żony słowa: co tu

    się dzieje?!!!!! Co Ty robiłaś przez cały dzień ?!

    A żona leżąc na kanapie, z kolorową gazetą w dłoni ziewa i mówi:

    pytałeś kochanie co ja w tym, domu robię! Popatrz dobrze na nasz

    dom, dzisiaj tego co czynię zwykle nie zrobiłam.

     
    To o mnie :D
    Taka scenka mojemu tez dala do myslenia :)
  • edytowano marzec 2013
    Poza tym usłyszałam jeszcze od innych niby to taką grzeczną uwagę: a to ty juz nie karmisz piersią nie chce się,

    Och jak ja bym się przejmowała złośliwymi uwagami to już dawno powinnam się zgłosić do eutanazji....
    Są takie osoby co pracują i karmią ( ich praca jest w pobliżu domu albo o pietro niżej i same sobie wyznaczają godziny pracy no ale jest to praca zarobkowa) a są takie co nie maja pracy siedziały w domu a i tak nigdy nie karmiły np. mła. Tez parę osób docięło mi od pasożyta żerującego na mężu...,,no bo po co siedzisz w domu jak i tak nie karmisz ? "ale mi się już nie chce przed nimi tłumaczyć. Zaczęłam ich mówiąć brzydko lekceważyć to się przestali odzywać i mam względny spokój. Bo ludzie to by kazali matce karmić ze 3 lata jednocześnie pracować zarobkowo po kilkanaście godzin 50 km od domu i przynosic w zębach pieniądze. Każdy wymaga tylko nikt nie patrzy na to co sam robi i czy jego praca ma sens.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.