A propos antybiotyków i podejścia różnych lekarzy do leczenia oraz mądrości: Ja, Pan Lekarz.
- syn lat chyba wtedy 1,5, mocno powiększone węzły chłonne. Pediatra na NFZ: skierowanie na SOR, SOR: pani pogooglała i stwierdziła, że raczej to świnka nie jest. Było oczywiście pytanie o szczepienie. Przepisała antybiotyk, gdyby się nie poprawiło ze skierowaniem z powrotem do kontroli w PPOZ.
Zrobiliśmy dziecku CRP z rozmazem (rok wcześniej takie były wytyczne dla innego dziecka od dr prywatnie). Umówiliśmy się prywatnie na wizytę. Antybiotyków dziecko ostatecznie nie jadło. Samo minęło, jak w przypadku poprzedniego. Przy okazji wzięłam starszego na kontrolę ucha po zapaleniu (tym razem obyłam się bez lekarza, którzy z urzędu antybiotyki przepisywali). Na wizycie:
Ona: "ma pani ten swój otoskop przy sobie? To ja sobie najpierw zobaczę, co pani nim widzi. Aha, a nie, no fajnie, myślałam, że gorzej takimi widać, ale całkiem nieźle. To teraz niech sobie pani popatrzy przez mój. On jest droższy, ale i tak są jeszcze dużo droższe."
Nie byłam pewna, czy błona bębenkowa już się zaleczyła, bo widziałam brązową kreskę - okazała się woskowiną.
Ona na koniec: no to pani wie więcej na ten temat niż niejeden pediatra. Załamała się, jak jej powiedziałam, że pediatra NFZ w ogóle nie zajrzał do ucha, dał skierowanie do laryngologa.
Bywa, że dzwonię do niej, opisuję objawy, a ona mi przez telefon analizuje wyniki badania krwi.
W naszej przychodni jest dwoje pediatrów. Pan doktor praktycznie na wszystko przepisuje Duomox, to jego znak rozpoznawczy. Oczywiście ledwo pozagląda do gardła czy osłucha... Za to pani doktor za każdym razem jak przychodzę z dzieckiem bo np. długo kaszle, to zawsze bardzo długo tłumaczy się dlaczego nie da leków, tylko zaleca odpoczynek i domowe specyfiki. Pasuje mi to bardzo ale zawsze śmieszy mnie jak się przede mną tłumaczy z braku podstaw do antybiotyku
Kurka wodna, lekarze są do dupy po prostu, co tu rozkładać na czynniki pierwsze. Przepisują antybole źle, nie przepisują i edukują pacjenta to narażają się na śmieszność (patrz @gabriela ).
Co kraj to obyczaj. Trochę tak jest, że Polacy po prostu pasjami się na coś leczą. Dowodzi tego ogromny rynek suplementów diety, prywatnych gabinetów lekarskich i laboratoriów analiz medycznych.
Czy wiecie, że w takiej Holandii nie istnieje coś takiego jak odpłatne wykonywanie analiz medycznych na własną rękę? Nikomu nie przychodzi do głowy brać się za diagnozowanie samego siebie. Jak ktoś chory, to czeka aż mu przejdzie, jak bardzo chory, to dzwoni do lekarza, a lekarz mówi "Proszę wziąć paracetamol". I apteki ze świecą szukać.
Nie sądzę, żeby ludzie byli zmuszeni brać antybiotyki czy suplementy, bo lekarze tak zalecają. Ani żeby lekarze musieli przepisywać te specyfiki pod presją pacjentów. Po prostu takie mamy społeczeństwo.
@Agnieszka88 źle mnie zrozumiałaś. Nie śmieję się z mojej lekarki, jestem jej bardzo wdzięczna że nie częstuje nas antybolem za każdym razem. Śmieszne, albo raczej przykre jest to że ona musi mi się tak tłumaczyć, bo pewnie wiekszość pacjentów chce leki a nie rady jak leczyć się domowymi sposobami. Czasem mam ochotę jej powiedzieć "Kobieto, nie tłumacz się, jesteś lekarzem, wierzę że wiesz co mówisz"
ja raz się tak nadziałam, że poszłam z chłopakami z katarem i stanem podgorączkowym do lekarza.. dostałam dla nich recept i leków za ponad 200zł. Oczywiście nie skorzystałam, domowymi sposobami po 3 dniach im przeszło. Raz jeden byłam nadgorliwa, bo mnie niepokoił kolor gluta...
Jestem chyba przewrażliwiona na punkcie reklamy. Mieszkałam z koleżanka, która zajmowała się psychologią reklamy i od tamtej pory każda mnie irytuje. Tam nie ma nic przypadkowego, to właśnie ten psychologiczny aspekt jest dla mnie najgorszy bo wykorzystuje podświadomość. Weźmy te "głupie" długopisy albo fartuchy, może być dla firmy farmaceutycznej lepszy przekaz niż zaufany lekarz ubrany w logo produktu? Albo mój ulubiony przykład - pediatra, który daje ulotkę firmy produkującej słoiczki dla dzieci z rozpiską rozszerzania diety. Chcąc nie chcąc taki lekarz staje się częścią kampanii reklamowej. A w sumie mało kto widzi w tym coś niestosownego. Dobry produkt broni się sam.
Nie twierdzę, że każdy lekarz świadomie chce coś promować. No ale z jakiś powodów te 97% jednak spotyka się z przedstawicielami handlowymi.
No patrz, a z drugiej strony mi kiedyś pediatra próbowała wmówić, że temp do 38,5 to nie temperatura i może szczepić przy takiej. Szczególnie że to na pewno od zębów jest :P
Też słyszałam o takich. Wracał właśnie z imprezy, przechodził obok npl, to zajrzał się poradzić. A co się będzie lekarz na dyżurze nudził? Zastrzeliłabym chyba takiego!
No ba, ok 4-5 przychodzą prostytutki, krupierki, studenci po imprezach...
Albo też hicior - 5coś, przychodzi młody facet: - panie doktorze, bo mnie drapie w gardle od godziny - no rozumiem, ale dlaczego pan do mnie przyszedł? - bo mam małe dziecko - ??? - no potrzebuję antybiotyk, żeby go nie zarazić.
I tak, przedstawiciele farmaceutyczni zdecydowanie pchają się sami, jeśli ktoś ich jakkolwiek "zaprasza", to żeby ich nie przychodziło 5 naraz, bo to dezorganizuję pracę oddziału, no i jedzenie się marnuje :P
ja po 3 tyg kaszlu zastanawiałam się czy się umawiać na wizytę co by lekarzowi głowy nie zawracać, skoro gorączki nie było i poza kaszlem było ok, funkcjonowałam nomalnie. Więc nie poszłam pojechałam na urlop, tam do kaszlu doszły poty straszne i mało płuc nie wyplułam, i po kolejnych 2 tyg jak już w końcu poszłam to miałam zapalenie płuc. Więc w drugą stronę też można mieć odchył:-)
Chciałam wrócić do tematu odraczania szczepień. Kiedy powinno się zaszczepić noworodka na gruźlicę i żółtaczkę? A potem te skojarzone? (5w1) Od kiedy bezpiecznie szczepić? Tak, wiem, pewności nigdy nie będzie. 6 dzieci szczepiłam i nic im nie było, ale teraz, kiedy mam większą świadomość boję się szczepić noworodka w pierwszej dobie.
@Bea , żadne z moich dzieci nie miało problemów poszczepiennych. Gdyby nie forum, do głowy by mi nie przyszło, że szczepienia mogą być szkodliwe. Zawsze jednak jest coś za coś. Bo i szczepić bym nie chciała i gruźlicy czy żółtaczki mieć też nie chcę. Żeby więc oszczędzić maluchowi wrażeń w pierwszych dniach życia chciałabym nie szczepić od razu i wyjść na żądanie do domu. Po ostatnich wydarzeniach jednak sama nie wiem, czy warto ryzykować walkę w sądach, policję na karku i inne atrakcje. W końcu tysiącom dzieci po sczepianiach nic nie jest. Nie jestem przeciwniczką szczepień, ale uważam, że jakość preparatów powinna być wyższa, a każde dziecko swój własny kalendarz szczepień ograniczony do minimum.
Dziecko (14 miesiecy), zdrowe dobrze rozwijające się, 4 dni po mmr dostalo bardzo wysokiej goraczki, z utratą świadomości. Uznano w szpitalu, że bez związku, choć nie ustalono przyczyny. Czy można jakoś starać się o to, by uwzględnieniono to jako nop? Kto powinien ustalać w tej sytuacji dalszy kalendarz szczepień? Neurolog?
Komentarz
- syn lat chyba wtedy 1,5, mocno powiększone węzły chłonne. Pediatra na NFZ: skierowanie na SOR, SOR: pani pogooglała i stwierdziła, że raczej to świnka nie jest. Było oczywiście pytanie o szczepienie.
Przepisała antybiotyk, gdyby się nie poprawiło ze skierowaniem z powrotem do kontroli w PPOZ.
Zrobiliśmy dziecku CRP z rozmazem (rok wcześniej takie były wytyczne dla innego dziecka od dr prywatnie). Umówiliśmy się prywatnie na wizytę. Antybiotyków dziecko ostatecznie nie jadło. Samo minęło, jak w przypadku poprzedniego. Przy okazji wzięłam starszego na kontrolę ucha po zapaleniu (tym razem obyłam się bez lekarza, którzy z urzędu antybiotyki przepisywali). Na wizycie:
Ona: "ma pani ten swój otoskop przy sobie? To ja sobie najpierw zobaczę, co pani nim widzi. Aha, a nie, no fajnie, myślałam, że gorzej takimi widać, ale całkiem nieźle. To teraz niech sobie pani popatrzy przez mój. On jest droższy, ale i tak są jeszcze dużo droższe."
Nie byłam pewna, czy błona bębenkowa już się zaleczyła, bo widziałam brązową kreskę - okazała się woskowiną.
Ona na koniec: no to pani wie więcej na ten temat niż niejeden pediatra. Załamała się, jak jej powiedziałam, że pediatra NFZ w ogóle nie zajrzał do ucha, dał skierowanie do laryngologa.
Bywa, że dzwonię do niej, opisuję objawy, a ona mi przez telefon analizuje wyniki badania krwi.
Za to pani doktor za każdym razem jak przychodzę z dzieckiem bo np. długo kaszle, to zawsze bardzo długo tłumaczy się dlaczego nie da leków, tylko zaleca odpoczynek i domowe specyfiki. Pasuje mi to bardzo ale zawsze śmieszy mnie jak się przede mną tłumaczy z braku podstaw do antybiotyku
Czy wiecie, że w takiej Holandii nie istnieje coś takiego jak odpłatne wykonywanie analiz medycznych na własną rękę? Nikomu nie przychodzi do głowy brać się za diagnozowanie samego siebie. Jak ktoś chory, to czeka aż mu przejdzie, jak bardzo chory, to dzwoni do lekarza, a lekarz mówi "Proszę wziąć paracetamol". I apteki ze świecą szukać.
Nie sądzę, żeby ludzie byli zmuszeni brać antybiotyki czy suplementy, bo lekarze tak zalecają. Ani żeby lekarze musieli przepisywać te specyfiki pod presją pacjentów. Po prostu takie mamy społeczeństwo.
ja raz się tak nadziałam, że poszłam z chłopakami z katarem i stanem podgorączkowym do lekarza.. dostałam dla nich recept i leków za ponad 200zł. Oczywiście nie skorzystałam, domowymi sposobami po 3 dniach im przeszło. Raz jeden byłam nadgorliwa, bo mnie niepokoił kolor gluta...
Dobry produkt broni się sam.
Nie twierdzę, że każdy lekarz świadomie chce coś promować. No ale z jakiś powodów te 97% jednak spotyka się z przedstawicielami handlowymi.
Zastrzeliłabym chyba takiego!
Albo też hicior - 5coś, przychodzi młody facet:
- panie doktorze, bo mnie drapie w gardle od godziny
- no rozumiem, ale dlaczego pan do mnie przyszedł?
- bo mam małe dziecko
- ???
- no potrzebuję antybiotyk, żeby go nie zarazić.
I tak, przedstawiciele farmaceutyczni zdecydowanie pchają się sami, jeśli ktoś ich jakkolwiek "zaprasza", to żeby ich nie przychodziło 5 naraz, bo to dezorganizuję pracę oddziału, no i jedzenie się marnuje :P
@Katarzyna ?
Ponoć tylko błonica tężec krztusiec.
Czym się różni od DTPa?
Ma zabitego krztuśca?
Jeśli bezkomórkowa to zakładam , że chodzi o tego krztuśca- że martwy.
Np.jest boostrix, jako bezkomórkowa, ale "złożona".
Będzie infanrix DTPa
Tak, wiem, pewności nigdy nie będzie. 6 dzieci szczepiłam i nic im nie było, ale teraz, kiedy mam większą świadomość boję się szczepić noworodka w pierwszej dobie.
Są u Was @palusia te szczepionki?
Niedostępne w aptece, szczegóły mogę podać na priv.
Nie jestem przeciwniczką szczepień, ale uważam, że jakość preparatów powinna być wyższa, a każde dziecko swój własny kalendarz szczepień ograniczony do minimum.