@Tola - Przepisy z USA ciekawe o tyle, że polscy lekarze bardzo się na standardach z USA wzorują. Znacznie bardziej niż na europejskich. Dobrym przykładem jest profilaktyka zakażeń GBS.
Co do szczepień w USA: nigdy nie słyszałam, żeby za odmowę/brak ograniczali prawa rodzicielskie. W każdym stanie przepisy się różnią i z tego co mi wiadomo, ma to znaczenie tylko przy przyjmowaniu dziecka do żłobka/przedszkola/szkoły nie ważne czy publicznej czy prywatnej.
Taka instytucja musi mieć papier czyli jedno z dwóch: -zwolnienie ze szczepień -kartę szczepień
Ej, ale serio-serio, to, że ktoś się spotyka, nie znaczy, że coś z tego wynika. Imo, w większości wypadków, niewiele z tych spotkań wynika, bo lekarzom się nawet nie chce słuchać, co te baby gadają, tylko siedzą i jedzą, co one przynoszą :P Przynajmniej tak to wyglądało, jak ja trafiałam na momenty, jak panie z firm przyłaziły do szpitali.
Byłam dziś z najmłodszym na pierwszym w jego życiu szczepieniu. Żadnych uwag, żadnego męczenia, wyrzutów, wizji niechybnej śmierci... Jedno pytanie: z czyjej decyzji wynika opóźnienie w szczepieniach? Ano prawdę odpowiedziałam, ze z decyzji rodziców. Wielkie zdziwienie, że dobrowolnie na to wzwb przyszłam i zero dalszej dyskusji. No wspaniałe
Na podstawie tego badania można stwierdzić, że coś jednak wynika. No nie mogę odpowiedniego fragmnetu wkleić, ale autorka zwraca uwagę, że lekarze mogą sobie z tego nie zdawać nawet sprawy. Zalecenia wypisane na bloczku reklamowym to raczej norma, mnie to strasznie denerwuje. Moja ulubiona pediatra ma swój, wiem, że uczciwi lekarze też są, tylko czy tacy dają się naciągać na pogadanki marketingowców? Po co?
Mój mąż przepisuje na receptach substancję czynną, zamiast nazwy leku. A z firm korzysta, bo musiałby sporo kasy wybulić za konferencje - wpisowe i noclegi. Teoria z tym nieświadomym wpływem - tak, tu pewnie jest racja, że część lekarzy chętniej wypisze Siofor zamiast Metformaxu jeśli niedawno ta pierwsza nazwa latała im koło ucha/w gabinecie wisi kalendarz z nazwą leku/wypisują receptę akurat z długopisem z tą nazwą leku. Dlatego mój mąż ma taką zasadę jw Czasem pisze konkretnie, jeśli wie, że jest to najtańszy lek z daną substancją czynną albo jest to jedna z sytuacji, kiedy ma feedback od pacjentów, że rzeczywiście konkretny lek konkretnej firmy lepiej działa (co się zdarza, nie każdy generyk jest idealnym powieleniem poprzednika jeśli chodzi o efekty). Jeśli chodzi o tych lekarzy, gdzie byłam na oddziałach - to własnie przyznali, że skoro dawno nie słyszeli o tym leku, to przepisywali inne. Konkretniej dzisiaj jedna lekarka tak rano mówiła, jak była prezentacja pań z firmy. Ale większość w tym czasie robiła wypisy, jadła kanapeczki.
Warto też wiedzieć, że o ile nie ma na recepcie wyraźnej adnotacji NZ, można w aptece poprosić panią, żeby dała tańszy zamiennik. A jak jest NZ, to warto pewnie dopytać lekarza, dlaczego - wiem, że bywają istotne różnice, jak wspominałam (bywa też, że nie w każdym wskazaniu ta różnica jest istotna!).
To firmy farmaceutyczne sponsorują niezależne konferencje?
Problem jest tam, gdzie interesy tych firm poprzez lekarzy, podświadomie czy nie, często dominują nad interesami pacjenta. W kontekście szczepień brzmi to strasznie zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę skalę o jakiej mowa w badaniu
A te kalendarze, ulotki, długopisy, próbki... gabinety się w słupy reklamowe zamieniają i ufaj tu lekarzowi.
No bywa, że sponsorują. Pity za taki sponsoring wystawiają, o ile dobrze kojarzę. Mi tylko chodzi o to, że często to naprawdę ma mały wpływ. Mój mąż jak jakąś firma mu stęka, że nie przepisują ich leków, to mówi, że nie przepisują, bo są droższe/gorsze od innych. I tak go nikt z tego nie rozlicza, nie ma to związku z tym, czy ta pani da mu na następnej wizycie długopis /zaproponuje udział w konferencji. To wiem. Nie znam przypadku, kiedy lekarz przepisywałby dany lek mając nadzieję na korzyści z firmy. Nie znam przypadku, żeby przepisywać ten konkretnie lek, mimo wiedzy, że inny lepszy - z wyłączeniem sytuacji, gdzie wiadomo, że pacjent leku nie wykupi bo jest dużo za drogi w stosunku do mniej odpowiedniego. Wtedy czasem właśnie przydają się próbki z firm czekające pod ladą na takiego pacjenta...
Nie ma co się łudzić, wszyscy jesteśmy podatni na reklamę (choć większość pytanych o to zaprzecza), lekarze też. Gdyby było inaczej, firmy farmaceutyczne nie wydawałyby grubej kasy na reklamę. Znam temat od strony przedstawiciela i to nie chodzi nawet o przekupność czy nieuczciwość lekarzy.
Doświadczyłam już kilka razy przepisania leku na alergię od czapy raz przed gabinetem stała jego duża reklama. Mam taki niesmak jak o nim myślę i tak nie wierzę w jego skuteczność, że za kolejnym razem sobie podarowałam. Oczywiście o obeszło się bez niego.
Zarobki przedstawiciela farmaceutycznego zależą w dużej mierze od sprzedaży leku. Po to właśnie jeżdżą w swoim rejonie i przedstawiają lek. W efekcie sprzedaż leku wzrasta (często znacząco). Nie twierdzę, że to jest nieuczciwe, pewnie często te leki faktycznie są dobre i lekarz wypisuje je w dobrej wierze. Niemniej jest to reklama i lekarze jej ulegają.
Moje koleżanka była przedstawicielem firmy farmaceutycznej. I wcale to tak ładnie nie wyglądało, jak pisała tymka. Oczywiście, są róźni lekarze, jasne. Ale genetralnie jej opowieści były przygnębiające. I o ile w źyciu raczej kierowała się zasadą że trzeba być sprytnym, nie tam jakieś sentymenty, to byłam zaskoczona jak po kilku miesiącach trochę zmieniła profil działalności. Zamiast zajmować się lekami przerzuciła się na suplementy, bo stwierdziła, źe i tak nie działają a w przypadku leków nie chce mieć ludzi na sumieniu ( nie w sensie, źe " jej" leki były trujące tylko chodziło o skuteczność leczenia itp). Ale -podkreślam-wiem, ze są też uczciwi lekarze, znam takich. Choć to wyraźna mniejszość wg mnie.
Prawdę mówiąc to chyba niewiele z osób tu piszacych słyszało o rożnicach terapeutycznych siegajacych czasem nawet 30 %... I pewnie jak lekarz ma do wyboru brac, albo nie pacjenta, to przepisze generyk. Ale sa leki których się w aptece nie zamienia na tańsze odpowiedniki. Raz ze względów terapeutycznych, dwa czesto to ceną kierują sie pacjenci...I zdarza się, że taka osoba przyjmuje za każdy razem inny preparat na serce, nadciśnienie, depresję... A potem pretensje do nie wiadomo kogo bo NIE DZIALA... Więc nie piszcie o przedstawicielach, lekarzach, czy aptekarzach, że wciskają Wam byle co, bo sobie na wakacje pojadą... Ci co w tym siedzą wiedzą, że takie czasy były, ale to już dawno minęło. Ja może niesprawiedliwa jestem i stronnicza, ale przynajmniej wiem... A to że mam fartuch, długopis lub notes danej firmy, to jeszcze o niczym nie świadczy... no może o tym, że mogę ich miec kilka, bo pracodawca napewno więcej niz jednego mi nie kupi.
Komentarz
może mu klikalność spada
No bełkot, facet nie ma pojęcia, o czym pisze, a używa tylko dużych i mądrych słówek, żeby brzmiało pseudosensowniej...
W każdym stanie przepisy się różnią i z tego co mi wiadomo, ma to znaczenie tylko przy przyjmowaniu dziecka do żłobka/przedszkola/szkoły nie ważne czy publicznej czy prywatnej.
Taka instytucja musi mieć papier czyli jedno z dwóch:
-zwolnienie ze szczepień
-kartę szczepień
Zwolnienie ze szczepień można mieć z 3 różnych powodów: medyczne, religijne, światopoglądowe. W zależności od stanu rożnie jest. Poniżej mapka:
http://www.nvic.org/vaccine-laws/state-vaccine-requirements.aspx
Najbardziej zamordystyczna jest Kalifornia, gdzie dziecko nie będzie przyjęte do placówki bez szczepień, chyba ze z przyczyn medycznych.
http://gosc.pl/doc/4210106.Prawie-wszyscy-ankietowani-lekarze-spotykaja-sie-z
Ano prawdę odpowiedziałam, ze z decyzji rodziców. Wielkie zdziwienie, że dobrowolnie na to wzwb przyszłam i zero dalszej dyskusji. No wspaniałe
Zalecenia wypisane na bloczku reklamowym to raczej norma, mnie to strasznie denerwuje. Moja ulubiona pediatra ma swój, wiem, że uczciwi lekarze też są, tylko czy tacy dają się naciągać na pogadanki marketingowców? Po co?
Jeśli chodzi o tych lekarzy, gdzie byłam na oddziałach - to własnie przyznali, że skoro dawno nie słyszeli o tym leku, to przepisywali inne. Konkretniej dzisiaj jedna lekarka tak rano mówiła, jak była prezentacja pań z firmy. Ale większość w tym czasie robiła wypisy, jadła kanapeczki.
Problem jest tam, gdzie interesy tych firm poprzez lekarzy, podświadomie czy nie, często dominują nad interesami pacjenta.
W kontekście szczepień brzmi to strasznie zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę skalę o jakiej mowa w badaniu
A te kalendarze, ulotki, długopisy, próbki... gabinety się w słupy reklamowe zamieniają i ufaj tu lekarzowi.
Mi tylko chodzi o to, że często to naprawdę ma mały wpływ. Mój mąż jak jakąś firma mu stęka, że nie przepisują ich leków, to mówi, że nie przepisują, bo są droższe/gorsze od innych. I tak go nikt z tego nie rozlicza, nie ma to związku z tym, czy ta pani da mu na następnej wizycie długopis /zaproponuje udział w konferencji. To wiem.
Nie znam przypadku, kiedy lekarz przepisywałby dany lek mając nadzieję na korzyści z firmy. Nie znam przypadku, żeby przepisywać ten konkretnie lek, mimo wiedzy, że inny lepszy - z wyłączeniem sytuacji, gdzie wiadomo, że pacjent leku nie wykupi bo jest dużo za drogi w stosunku do mniej odpowiedniego. Wtedy czasem właśnie przydają się próbki z firm czekające pod ladą na takiego pacjenta...
(Żeby nie było, ja nie wykluczam, że nadużycia się zdarzają! Na pewno są, na pewno to bardzo źle)
Ale -podkreślam-wiem, ze są też uczciwi lekarze, znam takich. Choć to wyraźna mniejszość wg mnie.
Więc nie piszcie o przedstawicielach, lekarzach, czy aptekarzach, że wciskają Wam byle co, bo sobie na wakacje pojadą... Ci co w tym siedzą wiedzą, że takie czasy były, ale to już dawno minęło. Ja może niesprawiedliwa jestem i stronnicza, ale przynajmniej wiem... A to że mam fartuch, długopis lub notes danej firmy, to jeszcze o niczym nie świadczy... no może o tym, że mogę ich miec kilka, bo pracodawca napewno więcej niz jednego mi nie kupi.