Szczepienie na różyczkę jest ważne z 10 lat... przechorowanie uodparnia całkowicie... groźna tylko dla kobiet przy nadziei... zatem proponuje się mojemu dziecku szczepienie tylko dlatego by do 10 roku życia nie roznosiło choroby... potem jeszcze raz by już się nie zaraziło bo nie miało szansy wcześniej przechorowac... zatem moja propozycja by dzieci sobie przechorowały a jeżeli ktoś nie zdążył to niech się szczepi.
Ja tylko o tym że facet może i zajął ciekawe stanowisko ale pisząc że idea przechorowania jest niepoważna sugeruje sam że jest na etacie.
To ja też nieśmiało złamię zakaz wypowiadania się:
[cite] Taw:[/cite]
o akurat o kolesiu który tak bardzo stara się byc obiektywny... no sorki ale w czym problem by się starsi szczepili... lepiej chyba zaszczepic jedną "panią przedszkolankę" na różyczkę niż całe przedszkole.
Chodzi o odporność grupową. Szczepienie tylko dorosłych da mniej więcej taki efekt, jak nieszczepienie w ogóle nikogo, bo choroba będzie miała dostatecznie dużo nieszczepionych, żeby się swobodnie roznosić. Ciekawe, co by miała do powiedzenia przedszkolanka w ciąży opiekująca się kilkudziesięcioma niezaszczepionymi maluchami. W przeciwieństwie do obaw antyszczepionkowców, zespół Gregga nie jest urojony.
I jeszcze o tym, czy szczepionki przechodzą długoterminowe testy:
To są odpowiedzi na krążące po internecie wątpliwości dotyczące szczepień (czy były odpowiednio badane i czy są skuteczne) z odnośnikami do odpowiednich badań.
"Wyeliminowanie choroby jest możliwe jedynie przy masowych szczepieniach"
-> szczepienia nie chronia przed zachrowaniem, to po pierwsze
(powiedz znajomym/w przedszkolu, ze dziecko nie bylo np. na odre szczepione. Jesli wszystkie inne dzieci byly szczepione, to czego rodzice sie boja?)
-> masowe szczepienia, bez przemyslenia przynajmniej tego, czy dana choroba w ogole jeszcze wystepuje/jest szansa na zakazenie/ jest grozna (np. ospa) to takie wypedzanie jednej choroby druga (vide alergie, autyzm itd)
Chodzi o odporność grupową. Szczepienie tylko dorosłych da mniej więcej taki efekt, jak nieszczepienie w ogóle nikogo, bo choroba będzie miała dostatecznie dużo nieszczepionych, żeby się swobodnie roznosić.
No... da taki efekt że dziecku to nie szkodzi, a dorosły będzie już uodporniony.
Nie mówię tu o idei nieszczepienia ale jak widzę jest też idea szczepienia... natomiast zastanawiam się nad sensownością niektórych szczepień bo zwyczajnie argumentacja mi się kupy nie trzyma.
[cite] Ania D.:[/cite]Joanna Maria, wklejasz w jednym wątku różne rzeczy, trudno odróżnić co jest z artykułu, co z forum - bo wygląda to czasem na Twoje słowa. Rozdzielaj te rzeczy i dodawaj adresy stron, z których to pochodzi, bo całość jest nieczytelna.
Wybacz Aniu, masz rację, nie jest to wszystko idealnie sformatowane, nie jestem w tym biegła.
Mam dzieci, obowiązki domowe. Czytałam (wyszukiwałam artykuły, linki) i pisałam głównie nocami, niedosypiając.
Starałam się zrobić to jak najszybciej, w miarę poprawnie, żeby nie pisać tego miesiąc.
Mam nadzieję, że mimo wszystko komuś pomoże to w przemyśleniu tematu.
Nie pisałabym pewnie o tym, bo trochę szkoda mi czasu, no i śpioch jestem, ale zdenerwowałam się po tym, co zaszło u moich znajomych (jak pisałam na początku wątku), a nie wiadomo co będzie z ich maluszkiem dalej.
[cite] Katarzyna:[/cite]
A jaki minimalny odsetek społeczeństwa musi być zaszczepiony (uodporniony szczepionką), żeby można było mówić o odporności grupowej?
[cite] Dorota76:[/cite]Niestety nie tylko wyzywają od oszołomów
wzywają sanepid.
I to tylko dlatego że odmawiałam jednego szczepienia na odrę, a potem na odrę świnkę różyczkę. Dzieciaki i tak musiałam zaszczepić , ale rok starsi byli i silniejsi. A najmłodsza jest ukryta przed Służbą zdrowia.
Ja byłam na tyle zdeterminowana, że powiedziałam sobie, że dobrowolnie nie pozwolę zaszczepić moich dzieci. Najwyżej doprowadzą je siłą.
Panie w sanepidzie pocieszyły mnie, że nie zdarzyło się to jeszcze, aby policja brała siłą na szczepienia.
Byłam gotowa bronić się w sądzie - dostaliśmy pisemko z Sanepidu grożące nam skierowaniem sprawy do sądu.
Ostatecznie byłam gotowa wyjechać na drugi koniec Polski, aby uniknąć szczepień, bądź z kraju.
Ale dawniej pewnie było trudniej niż dziś uniknąć szczepień, kiedy to jest większa świadomość na temat szkodliwości szczepionek.
Jeśli masz problem, to może spróbuj uzyskać odroczenie, a potem kolejne... od alergologa, jeśli mają ten problem. Ja tak początkowo zrobiłam.
Chociaż wydaje się, że obecnie nie ma obowiązku szczepienia po wejściu w życie nowej ustawy i Sanepidy grożą karami bezpodstawnie.
Nie miałam teraz czasu, aby poszukać informacji na ten temat, ale pewnie na forum www.szczepienia.org.pl
będzie dużo informacji.
Niestety panie w przychodni twierdziły że nie jest widzą podstaw do skierowania dzieci do alergologa i według nich nie jest to podstawa do nieszczepienia. No jasne bo w obecnej sytuacji kiedy to co drugie dziecko ma alergię to co drugie dziecko miałoby podstawy do nieszczepienia i lobby szczepionkowe by zbankrutowało .
@ Maciejka
chodzi też o to żeby nie napychać kabzy producentom szczepionek.
[cite] Taw:[/cite]
No... da taki efekt że dziecku to nie szkodzi, a dorosły będzie już uodporniony.
Jakby tak wyglądał świat bez szczepionek, nie wiedzielibyśmy, co to zespół Gregga.
Dobra, ale nie bardzo rozumiem...
Przechorowanie różyczki daje odpornośc. Szczepienie daje odpornośc okresową. Nie byłoby logiczniejszym aby nie szczepione dzieci ją przechorowały,a np. w 16 roku życia obowiązkowe byłoby badanie poziomu przeciwciał i doszczepianie tych dziewcząt, które miałyby ich zbyt niski poziom????
[cite] AB:[/cite]
Dobra, ale nie bardzo rozumiem...
Przechorowanie różyczki daje odpornośc. Szczepienie daje odpornośc okresową. Nie byłoby logiczniejszym aby nie szczepione dzieci ją przechorowały,a np. w 16 roku życia obowiązkowe byłoby badanie poziomu przeciwciał i doszczepianie tych dziewcząt, które miałyby ich zbyt niski poziom????
Nie umiem odpowiedzieć merytorycznie na to pytanie. Podejrzewam, że słaba strona takiego modelu to że zaszczepiona dziewczynka po jakimś czasie straci odporność. I to straci ją mniej więcej w wieku, kiedy średnio pierwszy raz zachodzi się w ciążę. Żeby jej dziecko było bezpieczne, trzeba by szczepić okresowo dorosłe kobiety. A i wtedy przy zakażeniu (np. zaszczepionej przedszkolanki przez chorego malucha) jest spore ryzyko zespołu Gregga (choć w dużo łagodniejszej formie).
Szczepienie dzieci jest po prostu łatwiejsze. To znaczy nie twierdzę, że ktoś usiadł, rozpisał, przeanalizował wszystkie możliwe scenariusze szczepień i wybrał najlepszy. Obecny może nie jest najlepszy, jest po prostu wystarczająco dobry
Tak, ale nie zakażają się dzięki temu, że praktycznie żadne dzieci dookoła nie chorują. Czyli te szczepione małe dzieci chronią dorosłych i ich nienarodzone dzieci.
@Taw: od ludzi bez odporności:
(1) niezaszczepionych,
(2) tych, u których minęło ochronne działanie szczepionki,
(3) tych, u których szczepionka nie wykształciła odporności (skuteczność nie jest stuprocentowa).
Ja tylko powiem, że byłam szczepiona równo 20 lat temu i moja szczepionka p. różyczce ciągle działa, tzn przeciwciała posiadam. Więc to 10 lat to też tak pi razy oko należy traktować. Co nie znaczy, że nie zgadzam się z argumentacją AB. Taką samą przedstawiłam pediatrze w przychodni i musiała się ze mną zgodzić ))
@Wanda - różyczkę bardzo często przechodzi się bezobjawowo lub skąpoobjawowo i bywa niezdiagnozowana (to naprawdę nie jest ciężka choroba!). Jeśli 20 lat po szczepieniu masz wysokie miano przeciwciał, to najprawdopodobniej przechorowałaś różyczkę przed szczepieniem.
No więc poszliśmy do lekarza i nie zaszczepiliśmy, bo..... mały dostał dziwnej wysypki pogorączkowej (trzydniówka?). Mam problem odroczony.
Maciejko, nie wydaje mi się, aby lekarz był gotowy poświadczyć nieprawdę w dokumentacji medycznej. Nie wiem, w jakim kraju mieszkasz, ale w Polsce myślę, że prędzej napisałby odroczenie czy wpisywałby przeciwskazanie niż fikcyjne szczepienie.
Zresztą nie raz ciągaliśmy się po neurologach, alergologach, by dostać odroczenie i wszyscy pisali - brak przeciwskazań do szczepień. To tylko gra na zwłokę.
Komentarz
wiem, smutne to wszystko
Ja tylko o tym że facet może i zajął ciekawe stanowisko ale pisząc że idea przechorowania jest niepoważna sugeruje sam że jest na etacie.
Chodzi o odporność grupową. Szczepienie tylko dorosłych da mniej więcej taki efekt, jak nieszczepienie w ogóle nikogo, bo choroba będzie miała dostatecznie dużo nieszczepionych, żeby się swobodnie roznosić. Ciekawe, co by miała do powiedzenia przedszkolanka w ciąży opiekująca się kilkudziesięcioma niezaszczepionymi maluchami. W przeciwieństwie do obaw antyszczepionkowców, zespół Gregga nie jest urojony.
I jeszcze o tym, czy szczepionki przechodzą długoterminowe testy:
http://migg.wordpress.com/2011/05/16/dziewiec-odpowiedzi/
[url=http://miskidomleka.wordpress.com/2011/05/17/dziewiec-odpowiedzi-â??-tlumaczenie/]http://miskidomleka.wordpress.com/2011/05/17/dziewiec-odpowiedzi-â??-tlumaczenie/[/url]
To są odpowiedzi na krążące po internecie wątpliwości dotyczące szczepień (czy były odpowiednio badane i czy są skuteczne) z odnośnikami do odpowiednich badań.
-> szczepienia nie chronia przed zachrowaniem, to po pierwsze
(powiedz znajomym/w przedszkolu, ze dziecko nie bylo np. na odre szczepione. Jesli wszystkie inne dzieci byly szczepione, to czego rodzice sie boja?)
-> masowe szczepienia, bez przemyslenia przynajmniej tego, czy dana choroba w ogole jeszcze wystepuje/jest szansa na zakazenie/ jest grozna (np. ospa) to takie wypedzanie jednej choroby druga (vide alergie, autyzm itd)
No... da taki efekt że dziecku to nie szkodzi, a dorosły będzie już uodporniony.
Wybacz Aniu, masz rację, nie jest to wszystko idealnie sformatowane, nie jestem w tym biegła.
Mam dzieci, obowiązki domowe. Czytałam (wyszukiwałam artykuły, linki) i pisałam głównie nocami, niedosypiając.
Starałam się zrobić to jak najszybciej, w miarę poprawnie, żeby nie pisać tego miesiąc.
Mam nadzieję, że mimo wszystko komuś pomoże to w przemyśleniu tematu.
Nie pisałabym pewnie o tym, bo trochę szkoda mi czasu, no i śpioch jestem, ale zdenerwowałam się po tym, co zaszło u moich znajomych (jak pisałam na początku wątku), a nie wiadomo co będzie z ich maluszkiem dalej.
To zależy od skuteczności szczepionki i tego, jak rozprzestrzenia się choroba. Tutaj sporo informacji http://en.wikipedia.org/wiki/Herd_immunity
W Polsce to (na razie) nie problem, ludzi nieszczepiących jest bardzo mało. Za to w USA mieli już śmiertelne ofiary krztuśca.
Jakby tak wyglądał świat bez szczepionek, nie wiedzielibyśmy, co to zespół Gregga.
Ja byłam na tyle zdeterminowana, że powiedziałam sobie, że dobrowolnie nie pozwolę zaszczepić moich dzieci. Najwyżej doprowadzą je siłą.
Panie w sanepidzie pocieszyły mnie, że nie zdarzyło się to jeszcze, aby policja brała siłą na szczepienia.
Byłam gotowa bronić się w sądzie - dostaliśmy pisemko z Sanepidu grożące nam skierowaniem sprawy do sądu.
Ostatecznie byłam gotowa wyjechać na drugi koniec Polski, aby uniknąć szczepień, bądź z kraju.
Ale dawniej pewnie było trudniej niż dziś uniknąć szczepień, kiedy to jest większa świadomość na temat szkodliwości szczepionek.
Jeśli masz problem, to może spróbuj uzyskać odroczenie, a potem kolejne... od alergologa, jeśli mają ten problem. Ja tak początkowo zrobiłam.
Chociaż wydaje się, że obecnie nie ma obowiązku szczepienia po wejściu w życie nowej ustawy i Sanepidy grożą karami bezpodstawnie.
Nie miałam teraz czasu, aby poszukać informacji na ten temat, ale pewnie na forum www.szczepienia.org.pl
będzie dużo informacji.
@ Maciejka
chodzi też o to żeby nie napychać kabzy producentom szczepionek.
Dobra, ale nie bardzo rozumiem...
Przechorowanie różyczki daje odpornośc. Szczepienie daje odpornośc okresową. Nie byłoby logiczniejszym aby nie szczepione dzieci ją przechorowały,a np. w 16 roku życia obowiązkowe byłoby badanie poziomu przeciwciał i doszczepianie tych dziewcząt, które miałyby ich zbyt niski poziom????
i obowiazkowe szczepienia to jedno z nich
Nie umiem odpowiedzieć merytorycznie na to pytanie. Podejrzewam, że słaba strona takiego modelu to że zaszczepiona dziewczynka po jakimś czasie straci odporność. I to straci ją mniej więcej w wieku, kiedy średnio pierwszy raz zachodzi się w ciążę. Żeby jej dziecko było bezpieczne, trzeba by szczepić okresowo dorosłe kobiety. A i wtedy przy zakażeniu (np. zaszczepionej przedszkolanki przez chorego malucha) jest spore ryzyko zespołu Gregga (choć w dużo łagodniejszej formie).
Szczepienie dzieci jest po prostu łatwiejsze. To znaczy nie twierdzę, że ktoś usiadł, rozpisał, przeanalizował wszystkie możliwe scenariusze szczepień i wybrał najlepszy. Obecny może nie jest najlepszy, jest po prostu wystarczająco dobry
(1) niezaszczepionych,
(2) tych, u których minęło ochronne działanie szczepionki,
(3) tych, u których szczepionka nie wykształciła odporności (skuteczność nie jest stuprocentowa).
Albo czy nie przeszłaś różyczki po szczepieniu?
no wlasnie, szczepionki wcale nie chronia w 100%,
ale jak sie zachoruje, to przewaznie przebieg choroby jest lagodniejszy
moze byl tak lagodny, ze nie zauwazylas? Albo myslalas, ze to co innego?
Maciejko, nie wydaje mi się, aby lekarz był gotowy poświadczyć nieprawdę w dokumentacji medycznej. Nie wiem, w jakim kraju mieszkasz, ale w Polsce myślę, że prędzej napisałby odroczenie czy wpisywałby przeciwskazanie niż fikcyjne szczepienie.
Zresztą nie raz ciągaliśmy się po neurologach, alergologach, by dostać odroczenie i wszyscy pisali - brak przeciwskazań do szczepień. To tylko gra na zwłokę.
coby wlasnie latami sie nie denerwowac
znajomi tak robili i maja spokoj,
a lekarz tez nie powinien sie bac,
bo w zasadzie jest to nie do wykrycia czy szczepil, czy nie