Moja bratowa uczy w zawodówce, w technikum i w liceum zawodowym (zespół szkół) i mówi, że niejednokrotnie ci z zawodówki są najbardziej ogarnięci. A w każdym razie, najlepiej wiedzą, czego chcą. W ostatnim semestrze nauki, zwykle mają już zaklepaną posadę i tylko czekają na koniec roku szkolnego i papiery, żeby iść do roboty i zarabiać. Widać różne są zawodówki.
no nie wiem. ten efekt byl natychmiastowy od pierwszego rocznika u moicj rodIcow w szkole .. nagle polowa dziewczynek weszla w "doroslosc" w pierwszej gim i jak mlodociane ku**wki wygladaly.. a te co nie weszly od razu to wiadomo-dazenie do idealu.. bo kto chce w tym wieku szara myszka byc..
Nie wiem, czy juz ktos to pisał. Ale nowe liceum bedą zaczynały 3 roczniki! Nakłada sie stara i nowa reforma. 2003, który skończy gimnazjum, eksperymentalne 2004 i 2005, który poszedł jak 6 latki (mnóstwo dzieci tak poszło, bo straszyli pózniej dwoma rocznikami).
A nie będzie tak, ze Ci kończący gimnazjum trafią od razu do 2klasy 4-letniego liceum? Tak by było logicznie, w przeciwnym razie matura w wieku 20 lat.
Myślę, ze bardzo przeceniacie 8latki, trochę w myśl powiedzenia "kiedyś to było....kiedyś to tego nie było..." nie pamiętając chyba o tym lub nie biorąc pod uwagę, że czasy się zmieniły i tak naprawdę nie ma znaczenia, w jakim systemie uczyć się będą te same dzieci. Czy to gimnazjum, czy kl.7,8 i może nawet 9. Skoku cywilizacyjnego się nie zatrzyma. Ja bym np wolała umożliwienie stworzenia systemu, wktórym znajdą się np placówki dla zdemoralizowanych, zagrożonych demoralizacją, rozszerzenie placówek socjoterapeutycznych, wychowawczych. Tak, by bez skargi do kuratorium, ministerstwa i wszystkich świętych, interwencji mediów i tabuna psychologów z tivi móc odseparowć takich wywrotowców od normalnych dzieciaków.
Wiele narzekań na to, ze szkoła nic nie robi w tym zakresie. Ano, niewiele może-bo to od razu trzeba się liczyc z interwencją rodziców lub władz, które oczekują, ze szkołą wychowa, nauczy i sterapeutyzuje przy minimalnych możliwościach tejże.
Kolejny pomysł rewolucji, którą zostawi się w połowie. W rozpiździawie i bałaganie. Przyjdą następni i zaczną zamiatać po swojemu. I jak ma być dobrze, jak każda kolejna władza zadeptuje to, co zrobiła poprzednia? Bo moze, bo ma inną wizję-a kończy się zawsze tak samo. I teraz też tak będzie
no nie zgadzam sie do konca.. i to nie jest zmiana poprzednikow tylko systemu ktory byl kilkanascie lat.. a korzysci jakie moga byc sa widoczne od razu.. ja wierze ze poprawi sie system i w nowym mozliwe bedzie poprawa programow nauczania na skuteczne i sensowne.. co do wywrotowcow pelna zgoda ale to tak troche na inny temat. sa rozne potrzeby w obrebie oswiaty i poza nia.. na pewno mozna znalezc wiele postulatow bardziej nosnych niz likwidacja gimnazjow.. ale nie o to przecie chodzi
Ja za dość rozgarniętą młodzież uważałam (w porównaniu do tych z LO na przykład), taką z Ośrodka Szk-Wych. Już niżej spaść się nie dało, więc musieli się ogarnąć i tyłek ratować. To było gimnazjum.
Myślę, ze bardzo przeceniacie 8latki, trochę w myśl powiedzenia "kiedyś to było....kiedyś to tego nie było..." nie pamiętając chyba o tym lub nie biorąc pod uwagę, że czasy się zmieniły i tak naprawdę nie ma znaczenia, w jakim systemie uczyć się będą te same dzieci.
Ma ogromne znaczenie. Jestem po gimnazjum i to był bardzo zły eksperyment.
Po pierwsze, chodzi o to że dzieciaki znające się od małego, wchodząc w wiek nastoletni lepiej to znoszą niż te same dzieciaki wyrwane ze środowiska. Także nauczyciele znają swoich uczniów i łatwiej jest im nad nimi zapanować. Ogólnie wszyscy są ze sobą zżyci. Klasyczna podstawówka (ta 8-letnia) to był bardzo długi okres. Będąc w ósmej klasie, widziałeś na korytarzach dzieciaki, których nie było jeszcze na świecie, kiedy pierwszy raz zasiadłeś do szkolnej ławki.
Po drugie gimnazjum kuleje też pod względem edukacji. Dzieciaki w pierwszej klasie powtarzają albo nadrabiają to, czego nie nauczyły się w podstawówce, w drugiej klasie nauczą się czegoś nowego, a w trzeciej klasie są już tylko przygotowania do egzaminu gimnazjalnego. Wystarczy obejrzeć podręczniki do historii. W podstawówce robi się krótki przegląd dziejów od starożytności do czasów współczesnych, a w gimnazjum powtarza ten sam materiał jeszcze raz. Przy czym nigdy nie dociera się do najważniejszego: do XX wieku. A potem jest zero orientacji w świecie.
@jukaa sporo w tym racji, ale podział na sp i gim często był fikcyjny np. dwie szkoły w jednym budynku, nauczyciele uczący też często się powtarzają, ot wiejska rzeczywistość
Mnie najbardziej zadziwia i nieco irytuje kolejna zmiana. Może absurdalne pytanie (mam taki talent ): kto na tym zarobi? Najpewniej wydawnictwa, znowu rozpocznie się magiel z książkami :O)
Zgadzam się z przedmówcą! Nie podobają mi się ciągłe reformy wszystkiego, uważam, że każdy system działa lepiej, gdy da mu się szansę okrzepnąć i doskonalić, zamiast co chwilę coś zmieniać, ale akurat tę reformę popieram. Jestem przekonana, że w przypadku gimnazjum mnogość etapów edukacyjnych wpływa bardzo szkodliwie na program nauczania. Materiał przerabia się trzykrotnie, za każdym razem po łebkach, zamiast porządnie, od A do Z. W międzyczasie rozpraszanie się na testy, egzaminy itp.
Ja też uważam, że jest to KOLEJNA zmiana dla napchania kieszeni KOLEJNYCH grup. Sama miałam okazję pracować w publicznej oświacie i w przeciągu 3 lat chyba żadna matura nie wyglądała tak samo. Niby kosmetyczne zabiegi, ale dziwnym trafem podręczniki już musiały być nowe, dostosowane do reformy. To czysta polityka i osobiście nie wierzę w żadne dobre intencje rządzących.
No niestety w wystąpieniu toruńskim non stop przewijało sie słowo "nadzór". Ja pani minister tez nie wierze. I naprawdę nie rozumiem, po co doprowadzanie do sytuacji nakładania sie dwóch reform. Nie jestem zwolenniczką gimnazjów, ale takie pospieszne działanie tez mi się nie podoba.
Wprowadzenie gimnazjów było poważnym błędem. Wtedy kiedy je wprowadzano nikt nie słuchał przeciwników reformy. Powstały nowe szkoły, nowe stanowiska dyrektorskie, vice dyrektorskie i biurokratyczne, zatrudnienie znalazło wielu pedagogów i psychologów ponieważ gimbusy wymagały interwencji specjalistów.
Kolejna władza myśli, że odgórnie zrobi coś lepiej.
Kolejna władza broni się przed uwolnieniem szkolnictwa spod swojej kurateli. Powtórzę raz jeszcze, i będę powtarzał do znudzenia, GDZIE SIĘ PODZIAŁ BON OŚWIATOWY??? Gdzie wolna konkurencja szkół? Cały czas mówi się o wyrównywaniu szans a zapomina nie tyle o najlepszych uczniach "oni sobie dadzą radę", zapomniana się o tych zwyczajnie dobrych. Średnio szkoła polska wypada nieźle ale średnio to ja i mój kot mamy po trzy nogi. Błąd myślenia egalitarystycznego widać jak spojrzymy na skutek takiej edukacji czyli stan szkolnictwa wyższego. W rankingu światowym Polska wypada fatalnie. Produkujemy armie "wykształconych" bezrobotnych. Innowacyjność i osiągnięcia naukowe na szarym końcu.
Zalinkowaną prezentację dokładnie przejrzałem. Pełna jest pustych frazesów i górnolotnych życzeń. Armia urzędników będzie dla naszego dobra rozwiązywać za nasze pieniądze problemy, które nie istnieją. Nie będzie dobrze. Będzie inaczej.
Najbardziej efektywne jest nauczanie domowe. Dla środowiska nauczycielskiego to herezja. Za publiczne głoszenie tej oczywistości można zostać zlinczowanym przez koleżeństwo pedagogiczne. Przecież nie ma czego się bać! Przecież, w czasach, w których rodzice nie mają czasu dla swoich dzieci tylko naprawdę nielicznych stać na taką formę nauczania! Ale nie, dla zasady nauczyciele są przeciw (większość). Skoro nauczanie domowe jest efektywne to również bardziej efektywne powinny być małe szkoły, małe klasy. Barierą dla powstawania takich szkół są pieniądze. Publiczna szkoła przy klasach niewielkich nie jest w stanie się utrzymać. Mamy więc albo bezpłatne szkoły publiczne finansowane z subwencji oświatowej albo nieliczne szkoły prywatne. Barierą do powstawania tych ostatnich są pieniądze. Rodzic ma alternatywę albo nie płacić nic albo płacić pełne czesne, które dla zdecydowanej większości jest nie do przełknięcia. Bon oświatowy stworzyłby taką sytuację, że w szkole prywatnej (społecznej, wyznaniowej itp.) rodzić płaciłby tylko różnicę pomiędzy wartością bonu a kwotą czesnego. Rodzic decydujący się na samodzielne nauczanie lub korzystający z prywatnych nauczycieli też powinien korzystać ze środków kryjących się za bonem oświatowym. Takie rozwiązanie spowodowałoby powstanie zróżnicowanych modeli edukacyjnych. O ile oczywiście władza wycofałaby się z głębokiego ingerowania w edukację i przekazała swoje kompetencje rodzicom i samorządom oraz podmiotom społecznym, prywatnym, kościelnym. Konkurencja spowodowałaby twórczy ferment. Alternatywą jest urawniłowka. Niestety ćwierć wieku po komuniźmie dalej dominuje etatyzm i wiara w państwo. Skutki widać. Kolejna władza przychodzi i mówi, że tamci robili źle my zrobimy lepiej. I tak w kółko Macieju!
Ja też mam mieszane uczucia w związku ze zmianą systemu. Myślę że problem nie leży w tym czy gimnazjum istnieje czy nie tylko w kwestiach programu i wymagań. Mnie sie podoba tutejszy system. Jeśli chodzi o formę to podobny do polskiego obecnie. Tyle że podział idzie na etapie gimnazjum. W gimnazjach są klasy o zróżnicowanym poziomie. Po najwyższym idzie się do collegu po średnim można zrobić technikum a po najniższym zawodówkę. Mnie się z początku wydawało że szósta klasa to za wcześnie na takie różnicowanie+ ale moja najstarsza obecnie kończy drugą klasę i widzę że to ma sens. W klasach najwyższych są uczniowie którzy chcą się uczyć a cała dzicz i patologia idzie do klas najniższych. Żeby się utrzymać w najwyższej klasie trzeba się uczyć, utrzymać odpowiednią średnią i odpowiednio zachowywać. Czyli nie gimnazja mają prestiż jako szkoły tylko odpowiednie klasy. Prestiż mają też college czyli licea. I jeszcze: materiału się nie powtarza na każdym etapie nauki tylko jest kontynuowany.
U ns (w DE) rozdzielaja dzieci juz w czwartej klasie. Dla mnie to ciut za wczesnie, dwa lata pozniej byloby ok. Zeby dostac sie do gimnazjum trzeba miec bardzo dobra srednia i w zasadzie od piatej klasy dzieci sa kierunkowane na studia. Dwa, trzy jezyki (w tym lacina lub greka), bardzo ostra selekcja, po kazdym roku dzieci odpadaja, ponoc gimnazjum konczy tylko polowa dzieci, ktore je zaczela (tak bylo w klasach corek znajomej). No ale oni wprost mowia, ze ksztalca przyszla elite, nie masy. Matura taka "przedwojenna", ma jakas wartosc. Ale wrzucanie w taki system 10-ciolatkow to moim zdaniem pomylka.
@odrobinka - to model dosyć popularny w niektórych landach niemieckich. Ma swoje wady i zalety. Propagując ideę "bonu" propaguje ideę konkurencji różnych modeli na tym samym gruncie. Model to jedno, ludzie (nauczycele) którzy za nim stoją to drugie, a trzecie to dziecko i oczekiwania rodzica. Wszystkie te elementy wpływają na ostateczny wynik. Dlatego unikam rozstrzygania, który model jest lepszy. Wskazuje na wartość jaką jest zróżnicowanie i konkurencja.
Czwarta klasa to za wcześnie zdecydowanie. Natomiast szósta jest już ok. @Śpioch jasne nie rozstrzygam który lepszy Twierdzę tylko że problem nie leży w formie edukacji jedynie, ale system powinien być spójny i sensowny. Łacina i greka tutaj jest w gimnazjum. Oczywiście tylko w klasach najwyższych. Na etapie gimnazjum jest też możliwość przeniesienia ucznia na inny poziom w zależności od wyników. Co pół roku jest taka możliwość. Tu edukacja idzie wolniej niż w Polsce ale moim zdaniem sensowniej i głębiej zwłaszcza w tych najwyzszych klasach.
Gimnazja nie są dobrym tworem i nie powinno ich być. Ale główną zmianą która powinna w tym momencie zostać wprowadzona to likwidacja KN. Realizacja bonu i uwolnienie pensji nauczycielskich, tak aby warto było byc dobrym nauczycielem. Na chwilę obecną środowisko nauczycieskie jest tak skostniałe, zdemotywowane, roszczeniowe że nie ma co liczyć na to że coś nagle drgnie.
Tu jest 7 lat Primary, czyli od 4.5-5.5 roku do 12-13 lat (zależy kiedy dziecko zaczyna szkołę, bo to jest dość skomplikowane). Można o rok odroczyć. Jedno dziecko moje miało 6 lat, jak zaczęło, inne 4.5. Potem 4 lata Secondary, po których można robić 2 lata i zdawać egzaminy.
Właśnie o tym pisze. Dla mnie największym absurdem jest nietykanośc nauczycieli. Można nie robić nic, pierdzieć w stołek, i z urzędu zarabiać te 2-3 tysiące. Uważam że nawet w ramach tej kasy którą dyrektorzy teraz mają powinna być możliwośc negocjowania płac podstawie osiągnięć nauczyciela oraz dyrektor powinien mieć możliwość zwolnienia słabego pracownika.
Zgadzam się z Wami co do KN, mimo że jestem nauczycielka. Jedyna rzeczą, która nas roznicuje, jest tzw dodatek motywacyjny, uzależniony od prywatnej opinii p. Dyrektor. To jest jedyne kryterium. Widełki dodatku to 200-1000 brutto, jest więc o co się bić. Przeszkadza mi też sposób rekrutacji w szkołach państwowych. Moja dyr zatrudnia na podstawie rozmowy, żadnych lekcji próbnych. A znaczącym kryterium jest stopień awansu. Co znaczy, że zatrudnia się stażystów tylko, bo tak taniej i wygodniej dla gminy. Problem, kiedy stażysta dostaje klasy maturalne. Ale kogo to obchodzi.
Ale problem też polega na tym że u nas nic się nie zmieniło oprócz liczby szkół. Ci sami nauczyciele. Rozszerzenie szkolnictwa o gimnazja to u nas było po prostu zrobione bez głowy.
Czwarty rok nauczania początkowego to oszczędność dla resortu: jeden nauczyciel zamiast przedmiotowcow. Mniej godzin np języka obcego (w maluchach są dwie cała klasą, w 4-6 po trzy, najczęściej z podziałem na grupy.). W gimnazjum są dwa języki obce, czy będą w kl. VII nie wiadomo. Za mało konkretów, za dużo haseł tylko.
ee tam nie czytam Was juz... wiekszosc uwaza ze ed najlepsza i jedyna mozliwa przy obecnym okrojonym programie.. co rozumiem.ale jak jest reforma ktora ma ten program sensowny umozliwic to wszyscy od razu sceptyczni bedzie zle i niedostateczne dla minister choc nic jeszcze nie wiadomo..ja sie ciesze ze jest zmiana i ze fa pojdzie nowym od poczatku. jak jest okaze sie po czasie i wtedy czas na jeczenie bedzie
Z tym nauczaniem początkowym to ja to zrozumiałam tak, że w czwartej klasie będą nauczyciele przedmiotowi, ale dawny wychowawca. (Czy jednocześnie będzie miał też pierwszą klasę? Trochę by było dużo tego).
Komentarz
Widać różne są zawodówki.
2003, który skończy gimnazjum, eksperymentalne 2004 i 2005, który poszedł jak 6 latki (mnóstwo dzieci tak poszło, bo straszyli pózniej dwoma rocznikami).
Ja bym np wolała umożliwienie stworzenia systemu, wktórym znajdą się np placówki dla zdemoralizowanych, zagrożonych demoralizacją, rozszerzenie placówek socjoterapeutycznych, wychowawczych. Tak, by bez skargi do kuratorium, ministerstwa i wszystkich świętych, interwencji mediów i tabuna psychologów z tivi móc odseparowć takich wywrotowców od normalnych dzieciaków.
Wiele narzekań na to, ze szkoła nic nie robi w tym zakresie. Ano, niewiele może-bo to od razu trzeba się liczyc z interwencją rodziców lub władz, które oczekują, ze szkołą wychowa, nauczy i sterapeutyzuje przy minimalnych możliwościach tejże.
Kolejny pomysł rewolucji, którą zostawi się w połowie. W rozpiździawie i bałaganie.
Przyjdą następni i zaczną zamiatać po swojemu. I jak ma być dobrze, jak każda kolejna władza zadeptuje to, co zrobiła poprzednia? Bo moze, bo ma inną wizję-a kończy się zawsze tak samo.
I teraz też tak będzie
co do wywrotowcow pelna zgoda ale to tak troche na inny temat. sa rozne potrzeby w obrebie oswiaty i poza nia.. na pewno mozna znalezc wiele postulatow bardziej nosnych niz likwidacja gimnazjow.. ale nie o to przecie chodzi
Po pierwsze, chodzi o to że dzieciaki znające się od małego, wchodząc w wiek nastoletni lepiej to znoszą niż te same dzieciaki wyrwane ze środowiska.
Także nauczyciele znają swoich uczniów i łatwiej jest im nad nimi zapanować. Ogólnie wszyscy są ze sobą zżyci. Klasyczna podstawówka (ta 8-letnia) to był bardzo długi okres. Będąc w ósmej klasie, widziałeś na korytarzach dzieciaki, których nie było jeszcze na świecie, kiedy pierwszy raz zasiadłeś do szkolnej ławki.
Po drugie gimnazjum kuleje też pod względem edukacji. Dzieciaki w pierwszej klasie powtarzają albo nadrabiają to, czego nie nauczyły się w podstawówce, w drugiej klasie nauczą się czegoś nowego, a w trzeciej klasie są już tylko przygotowania do egzaminu gimnazjalnego. Wystarczy obejrzeć podręczniki do historii. W podstawówce robi się krótki przegląd dziejów od starożytności do czasów współczesnych, a w gimnazjum powtarza ten sam materiał jeszcze raz. Przy czym nigdy nie dociera się do najważniejszego: do XX wieku. A potem jest zero orientacji w świecie. Nie. To kontrrewolucja.
sporo w tym racji, ale podział na sp i gim często był fikcyjny np. dwie szkoły w jednym budynku, nauczyciele uczący też często się powtarzają, ot wiejska rzeczywistość
Najpewniej wydawnictwa, znowu rozpocznie się magiel z książkami :O)
powyżej o zmianach w oświacie, prezentacja MEN-owska
Kolejna władza myśli, że odgórnie zrobi coś lepiej.
Kolejna władza broni się przed uwolnieniem szkolnictwa spod swojej kurateli. Powtórzę raz jeszcze, i będę powtarzał do znudzenia, GDZIE SIĘ PODZIAŁ BON OŚWIATOWY??? Gdzie wolna konkurencja szkół? Cały czas mówi się o wyrównywaniu szans a zapomina nie tyle o najlepszych uczniach "oni sobie dadzą radę", zapomniana się o tych zwyczajnie dobrych. Średnio szkoła polska wypada nieźle ale średnio to ja i mój kot mamy po trzy nogi. Błąd myślenia egalitarystycznego widać jak spojrzymy na skutek takiej edukacji czyli stan szkolnictwa wyższego. W rankingu światowym Polska wypada fatalnie. Produkujemy armie "wykształconych" bezrobotnych. Innowacyjność i osiągnięcia naukowe na szarym końcu.
Zalinkowaną prezentację dokładnie przejrzałem. Pełna jest pustych frazesów i górnolotnych życzeń. Armia urzędników będzie dla naszego dobra rozwiązywać za nasze pieniądze problemy, które nie istnieją. Nie będzie dobrze. Będzie inaczej.
@Śpioch jasne nie rozstrzygam który lepszy
Twierdzę tylko że problem nie leży w formie edukacji jedynie, ale system powinien być spójny i sensowny.
Łacina i greka tutaj jest w gimnazjum. Oczywiście tylko w klasach najwyższych. Na etapie gimnazjum jest też możliwość przeniesienia ucznia na inny poziom w zależności od wyników. Co pół roku jest taka możliwość.
Tu edukacja idzie wolniej niż w Polsce ale moim zdaniem sensowniej i głębiej zwłaszcza w tych najwyzszych klasach.
Gimnazja nie są dobrym tworem i nie powinno ich być.
Ale główną zmianą która powinna w tym momencie zostać wprowadzona to likwidacja KN. Realizacja bonu i uwolnienie pensji nauczycielskich, tak aby warto było byc dobrym nauczycielem.
Na chwilę obecną środowisko nauczycieskie jest tak skostniałe, zdemotywowane, roszczeniowe że nie ma co liczyć na to że coś nagle drgnie.
Potem 4 lata Secondary, po których można robić 2 lata i zdawać egzaminy.
Dla mnie największym absurdem jest nietykanośc nauczycieli.
Można nie robić nic, pierdzieć w stołek, i z urzędu zarabiać te 2-3 tysiące. Uważam że nawet w ramach tej kasy którą dyrektorzy teraz mają powinna być możliwośc negocjowania płac podstawie osiągnięć nauczyciela oraz dyrektor powinien mieć możliwość zwolnienia słabego pracownika.