Wejść na forum jest więcej, piłka w grze, świat się kręci. Nikt nikogo nie przekona,ale co sobie popiszemy to nasze. Technicznie oceniać film i tak tu pewnie nie ma kto kwalifikacji. Merytorycznie- to chyba nie miejsce na krytykę mitu mimo mordowania fikcyjnie jakiejś osoby. Bo o mit/prawdę chodzi.
@Wiol, na siłę szukasz nadinterpretacji. Zawsze wyrażałam jedynie swoje opinie i nie namawiałam nikogo do zmiany zdania. Natomiast przyznam szczerze - zaczynam odczuwać presję.
Uważam, że mimo wszystko mam dość kwalifikacji, by dostrzegać techniczne niedoróbki w filmie. I uważam też, że nawet jeśli widz nie będzie poprawnie umiał nazwać, co dokładnie stało się nie tak w danym miejscu, to dostrzeże, że np. montaż jest jakiś dziwny i mu to przeszkadzało podczas oglądania. I ma prawo o tym mówić.
Nie wiem, dlaczego nie miejsce. Chyba od tego jest forum dyskusyjne, żeby rozmawiać, nie? Ja uważam że mity, którym hołduje nasza prawica, są w wielu przypadkach bardzo niebezpieczne i ten film jest poniekąd efektem takiego niebezpiecznego mitu. Teza o zamachu w Smoleńsku tak bardzo pasuje do pewnego schematu myślenia o historii popularnego na prawicy, że wielu osobom bardzo trudno może być przestawić się na myślenie, że tam po prostu mogło dojść do zwykłej katastrofy, za bardzo żyją już mitem.
@Colargol , ale przecież już swoje zdanie wyraziłaś. Teraz tylko powtarzasz. Mnie ciekawią opinie tych co widzieli, ale naprawdę wystarczy RAZ powiedzieć. Bo mam wrażenie, że nie spoczniesz póki nie zamordujesz wątku;)
Tusia, nie, odpowiadałam osobom, które odnosiły się bezpośrednio do mnie i poruszam nowe kwestie, które się pojawiły, a które uważam za ważne. Na tym polega właśnie dyskusja.
Jeśli Cię nasza dyskusja nie interesuje, możesz moich postów nie czytać, zamiast tego pytać te jakieś inne osoby.
Kwestie nie są nowe-film słaby 'technicznie' i przesłanie, z którym ktoś się nie zgadza. A cytuąc Rysia-na dyktaturę nigdy nie pozwolimy! Nawet jeśli jest to dyktatura większości! )
Tak bez obrazy,ale taki tu klimat, co zrobić Szkoda nerwów na nawracanie kogoś, bo to nie dyskusja o walory smakowe jaglanki tylko już o przyczyny katastrofy ( 'teza o zamachu').
Acha - to jak minie plus minus tyle samo czasu to już będzie można kręcić takie filmy? Raczej mnie nie przekonałaś.
Nie pisałam że konieczny jest konkretny upływ czasu, tylko poznanie faktów a nie dodatkowe jątrzenie oskarżeniami i niesprawdzonymi teoriami o zamachu.
Co do upływu czasu - właśnie dlatego, że minęło tak niewiele czasu i jest to dalej świeża rana dla rodzin ofiar, uważam reżyserskie fantazjowanie na ten temat za co najmniej niestosowne. A co dopiero argumentacja, że dlatego film się broni bo Krauze nie musiał trzymać się faktów więc co tam jakieś kłamstwa, nieścisłości...
Cóż, film robiony topornie pod tezę, w dodatku, ekhmm, chyba mało nieprzemyślanymi metodami (np "uśmiercenie" żyjącego operatora).
Mam pytanie - czy swoją opinię ukształtowałaś po obejrzeniu filmu, czy oparłaś ją o medialne przekazy?
@Klarcia czy obejrzenie filmu jest konieczne do oceny faktu "uśmiercenia" w filmie żyjącego człowieka? W celu propagowania teorii o zamachu i spisku, bo czemu innemu ten zabieg miał służyć Twoim zdaniem?
Wszyscy którzy nie widzieli filmu opierają się na cudzych relacjach (ja starałam się skupić na faktach fabularnych). Tyle że niektórzy (Klarcia, Joanna i Bronisław) uznają chyba tylko te potwierdzające ich poglądy. Czyli przekonywanie przekonanych.
Ja nie wiem, jakie te ludzie uparte. Tłumaczysz, jak krowie na miedzy, nic nie rozumią. Jak towarzysze z Komitetu powiedzieli, że film jeszcze zanim został nakręcony, będzie słaby, to film jest słaby, żeby nie wiem co. Owszem, są dobre filmy, tego Eisensteina, są dobre, albo "Autobus odjeżdża o 6:20" to jest dobry film, "Celuloza", "Pokolenie", "Decydujący front", "Lenin w Polsce", ale takie coś to niii.
Oczywiście tylko ci którzy chwalą film mają rację, zachwycając się tym cudem kinematografii. Mainstream jak zwykle zaślepoiny na Prawdę, ale są jeszcze recenzenci wyklęci.
Ktoś w ogóle mówi o cudzie kinematografii? Hmmm filmy o 11 września powstały bardzo krótko po zamachach na World Trade Center i też wiele osób jeszcze nie doszło do siebie po stracie bliskich. Też był robiony pod tezę. Histeria bo to dotyczy polskiego podwórka? Który film z efektami specjalnymi był cudem montażu i kinematografii polskiej? Naszą specyfikacją jest niestety kręcenie filmów niszowych typu Ida choć to też film krecony pod tezę. Co prawda historia piękna i ogląda się wspaniale ale przekaz w świat idzie o Polakach nieprawdziwy.
Osoba niezaangażowana wyszła z kina nie z przeświadczeniem, że to był zamach, ale ze świadomością, że wiele rzeczy jest tu nie tak, nic nie jest jasne, oraz że była robiona w bambuko. I tu tkwi siła filmu.
Kto nie odróżnia filmu "na faktach" od "dokumentu" może mieć problem z jego akceptacją.
Co do uśmiercenia osoby żyjącej , czytałam wywiad z Krauze gdzie mówił, że NIE CHODZI o żyjącego operatora Wiśniewskiego tylko o Knyża ( hmm czy dobrze pamiętam nazwisko) , który zmarł w Moskwie linkuję początek wywiadu ale całość dostępna po dokonaniu opłaty, ja czytałam w wersji papierowej http://niedziela.pl/artykul/126552/nd/„Smolensk”-jest-filmem-mojego-zycia
Ta wypowiedź reżysera z tego co wiem pojawiła się dopiero po tym, jak red Wiśniewski i inni dziennikarze zaczęli drążyć temat. Knyza nie było zdaje się wówczas w Smoleńsku
Tak, Knyża nie było wtedy w Smoleńsku, ale przez długi czas funkcjonowała informacja, że był i nie wrócił z Moskwy. Pamiętam, że z 3 lata temu szukałem jakiejkolwiek informacji na ten temat i nie można było nic znaleźć. Teraz już powiedziano, że zmarł na sepsę, a w Smoleńsku go nie było.
Niestety służby nie rozwiewały żadnych doniesień dociekliwych ludzi, więc i sporo dezinformacji funkcjonowało. Bez wątpienia taki stan pasował kapłanom pancernej brzozy.
A może cały problem polega na tym, że wielką niezręcznością było kręcenie filmu jedynie luźno "opartego na faktach" kilka lat po katastrofie, gdy wszyscy jeszcze lepiej lub gorzej pamiętamy te zdarzenia i wiemy, że pewne rzeczy były inaczej?
Chciałabym bardzo wierzyć, że mimo nieudolności w realizacji, reżyser miał dobre intencje, zależało mu na oddaniu hołdu ofiarom, chociaż niestety, cała otoczka polityczna wokół tego filmu wskazuje, że miało być to narzędzie propagandy politycznej.
Dyskwalifikujące jest to, że film wybiera fakty, które pasują do tezy "spiskowej", lekceważąc zupełnie lub ignorując te, której jej przeczą.
Pomyłka z nazwiskiem operatora, którego "uśmiercono" w filmie, jest tylko jednym, najbardziej ewidentnym przykładem tego, z jaką nonszalancją podchodził reżyser do faktów. Przecież pisząc scenariusz do takiego filmu twórcy powinni nie tylko zweryfikować, kto naprawdę umarł - powinni skontaktować się z każdą z rodziną takiej osoby, rozmawiać z nią i przeprowadzić rodzaj własnego mini śledztwa, spędzić czas badając akta z prokuratury. Na tej bazie może powstać scenariusz, na podstawie którego można dodać fikcyjny wątek z dziennikarką, odkrywającą prawdę.
Tu sytuacja wygląda w ten sposób, jakby ściągnięto z jakiegoś bloga z teoriami spiskowymi "listę nazwisk osób, które popełniły <<samobójstwo>> w związku z katastrofą smoleńską" i podano je w filmie, w ogóle tego nie weryfikując, nie uwzględniając tego, że wskazywano również na zupełnie inne niż spiskowe powody śmierci. Tutaj zlekceważono zupełnie inteligencję widza, uznając najwyraźniej uznając, że jak widzowi pokaże się wybuch (wbrew pozorom nie tak źle zrobiony), i karykaturalnego złowrogiego pana w czarnym płaszczu, który wsiada do samochodu, za każdym razem, gdy ktoś ginie, to będzie wiedział, że Tusk i Putin zrobili zamach.
No sorry, ale do mnie taka narracja zupełnie nie jest przekonująca. Jakby to nie dotyczyło prawdziwych, tak dramatycznych wydarzeń, to pewnie traktowałabym ten film z humorem, jak jakieś Zombiebobry. Jeżeli faktycznie GW zamierza wykorzystywać ten film propagandowo, to nie musi wiele robić, Krauze sam się podłożył.
Ale właśnie to, o czym piszesz powoduje, ze w zależnosci od sytuacji, polemiki, sporu itp można argumentować, ze "Smoleńsk" to: a) dokument b) film oparty na faktach c) film fabularny
Nikt też nie mówi, że należy zachwycać się filmami propagandowymi o Leninie, a takie sugestie jakoś mają wzięcie w tym wątku.
Przeczytałam sporo recenzji "Smoleńska" i niestety są i konkretne i bardzo spójne, krytykują te same aspekty filmu.
Dodatkowo - zupełnie nie rozumiem po co umieścili w tym filmie scenę seksu (która zresztą podobno sama w sobie jest beznadziejnie nakręcona). Choćby z tego powodu nie chciałabym by moje dzieci w wieku podstawówki szły na ten film.
Nie, nie jest to normalne, ponieważ ten film nie jest totalną fikcją - on opowiada o konkretnych osobach, które zmarły, których bliscy są wciąż wśród nas. Wykrzywia prawdziwe wydarzenia i losy prawdziwych ludzi. Nie tylko zapełnia luki fabularne, ale traktuje wydarzenia, które miały miejsce z dużą swobodą, w myśl ideologii prawicowej i po linii Prawa i Sprawiedliwości. Wybacz, ale dla mnie robienie z czyjegoś dramatu propagandy, jest po prostu obrzydliwe.
Czy gdyby ktoś nakręcił film fabularny o tym, że TecumSeh okrada sklepy (bo w sumie to nie wiadomo, co robi w wolnym czasie, a w okolicy kilka sklepów okradziono) to byłoby to ok? Poza tym zauważ, że ten film nie jest promowany jako fikcja, jako "to mogło się wydarzyć" lecz jako "cała prawda o Smoleńsku", ten film jest pokazywany ludziom, aby przekonać ich do określonej wersji wydarzeń.
Chyba reżyser się trochę pogubił w tym, co chciał stworzyć. Zabrakło konsekwencji. Nie da się jednocześnie pokazywać własnych wizji i wyobrażeń i przekonywać, że tworzy się film o prawdziwych wydarzeniach.
Myślałam, że bronisz tak tego filmu, bo go widziałeś, cóż, chętnie wysłucham Twojej opinii po obejrzeniu. Może się wtedy zmienić.
@Paprotka, ta scena akurat nie była dosadna, raczej bardzo wstrzemięźliwa, nijaka ale też mi nie pasowała do filmu. Ogólnie, uważam że jest on dość niespójny, chaotyczny, przy tym po prostu nudny.
Byłam, oglądałam,warto było zobaczyć. Ale to jest taki film,po obejrzeniu którego już nie mam ochoty gadać,mam ochotę milczeć. U nas wszyscy ludzie wychodzili z seansu w totalnej ciszy. Jakie płytkie i bez sensu wydają się takie dyskusje o pierdoły,o nieistotne szczegóły,po zobaczeniu tego filmu. Zupełnie nieważne.
Tak w ogóle to czy scena seksu to ta gdzie 2 osoby w ubraniach zaczynają się przytulać, i trwa 20 sekund? Bo byłem na tym z dzieciakiem i nic nie wzbudziło mojej czujności. Przegapiłem??? Jaka szkoda..
Byłam, oglądałam,warto było zobaczyć. Ale to jest taki film,po obejrzeniu którego już nie mam ochoty gadać,mam ochotę milczeć. U nas wszyscy ludzie wychodzili z seansu w totalnej ciszy.
Dokładnie był taki sam efekt. Wszystkie emocje, bezsilność, rozłożone na 6 lat wróciły w 2 godziny.
Ja oglądałem w niedużej miejscowości w Małopolsce (15 tys), gdzie były 2 seanse dziennie i był komplet (ok 150 osób). W Krakowie raczej frekwencja mała, bo kina zrobiły bardzo dużą ilość seansów i się rozłożyło. Czytałem, że to 18-ta premiera tego roku pod względem liczby ludzi w weekend. Myślę, że dość przyzwoicie, obawiałem się, że przy tak negatywnej kampanii medialnej będzie gorzej.
Tak w ogóle to czy scena seksu to ta gdzie 2 osoby w ubraniach zaczynają się przytulać, i trwa 20 sekund? Bo byłem na tym z dzieciakiem i nic nie wzbudziło mojej czujności. Przegapiłem??? Jaka szkoda..
Ciekawe, bo w wielu recenzjach była o takiej scenie wzmianka. Zupełnie nie rozumiem po co umieszczać takową w filmie który ma z założenia upamiętniać śmierć setki rodaków czy też odkrywać prawdę.
Wystarczy sprawdzić kim jest recenzent, z jakim środowiskiem jest związany, a już wiadomo jaka recenzja będzie. Dałem sobie spokój po drugim zdaniu "wiało nudą", podczas gdy sceny już przy napisach początkowych wciskają w fotel. Dyskutować z Tobą nie zamierzam, bo równie dobrze mógłbym Cię przekonywać, że poród to nie boli (tak kiedyś czytałem)
No widzisz, ja staram się zwracać większą uwagę na treść niż zaraz guglować kim jest recenzent i czy pisze dla prawilnych gazet. "Wprost" zresztą nie lubię i nie czytuję Gdybyś doczytał całość dowiedziałbyś się zresztą że autorka chwali pierwsze 20 minut filmu.
Komentarz
Uważam, że mimo wszystko mam dość kwalifikacji, by dostrzegać techniczne niedoróbki w filmie. I uważam też, że nawet jeśli widz nie będzie poprawnie umiał nazwać, co dokładnie stało się nie tak w danym miejscu, to dostrzeże, że np. montaż jest jakiś dziwny i mu to przeszkadzało podczas oglądania. I ma prawo o tym mówić.
Nie wiem, dlaczego nie miejsce. Chyba od tego jest forum dyskusyjne, żeby rozmawiać, nie? Ja uważam że mity, którym hołduje nasza prawica, są w wielu przypadkach bardzo niebezpieczne i ten film jest poniekąd efektem takiego niebezpiecznego mitu. Teza o zamachu w Smoleńsku tak bardzo pasuje do pewnego schematu myślenia o historii popularnego na prawicy, że wielu osobom bardzo trudno może być przestawić się na myślenie, że tam po prostu mogło dojść do zwykłej katastrofy, za bardzo żyją już mitem.
Jeśli Cię nasza dyskusja nie interesuje, możesz moich postów nie czytać, zamiast tego pytać te jakieś inne osoby.
A
cytuąc Rysia-na dyktaturę nigdy nie pozwolimy! Nawet jeśli jest to dyktatura większości! )
Tak bez obrazy,ale taki tu klimat, co zrobić Szkoda nerwów na nawracanie kogoś, bo to nie dyskusja o walory smakowe jaglanki tylko już o przyczyny katastrofy ( 'teza o zamachu').
Co do upływu czasu - właśnie dlatego, że minęło tak niewiele czasu i jest to dalej świeża rana dla rodzin ofiar, uważam reżyserskie fantazjowanie na ten temat za co najmniej niestosowne. A co dopiero argumentacja, że dlatego film się broni bo Krauze nie musiał trzymać się faktów więc co tam jakieś kłamstwa, nieścisłości...
Klarcia powiedział(a): @Klarcia czy obejrzenie filmu jest konieczne do oceny faktu "uśmiercenia" w filmie żyjącego człowieka? W celu propagowania teorii o zamachu i spisku, bo czemu innemu ten zabieg miał służyć Twoim zdaniem?
Wszyscy którzy nie widzieli filmu opierają się na cudzych relacjach (ja starałam się skupić na faktach fabularnych). Tyle że niektórzy (Klarcia, Joanna i Bronisław) uznają chyba tylko te potwierdzające ich poglądy. Czyli przekonywanie przekonanych.
Oczywiście tylko ci którzy chwalą film mają rację, zachwycając się tym cudem kinematografii. Mainstream jak zwykle zaślepoiny na Prawdę, ale są jeszcze recenzenci wyklęci.
I tu tkwi siła filmu.
Kto nie odróżnia filmu "na faktach" od "dokumentu" może mieć problem z jego akceptacją.
linkuję początek wywiadu ale całość dostępna po dokonaniu opłaty, ja czytałam w wersji papierowej
http://niedziela.pl/artykul/126552/nd/„Smolensk”-jest-filmem-mojego-zycia
Na film pójdę i opinię wtedy wyrażę
Knyza nie było zdaje się wówczas w Smoleńsku
Niestety służby nie rozwiewały żadnych doniesień dociekliwych ludzi, więc i sporo dezinformacji funkcjonowało. Bez wątpienia taki stan pasował kapłanom pancernej brzozy.
A może cały problem polega na tym, że wielką niezręcznością było kręcenie filmu jedynie luźno "opartego na faktach" kilka lat po katastrofie, gdy wszyscy jeszcze lepiej lub gorzej pamiętamy te zdarzenia i wiemy, że pewne rzeczy były inaczej?
Chciałabym bardzo wierzyć, że mimo nieudolności w realizacji, reżyser miał dobre intencje, zależało mu na oddaniu hołdu ofiarom, chociaż niestety, cała otoczka polityczna wokół tego filmu wskazuje, że miało być to narzędzie propagandy politycznej.
Pomyłka z nazwiskiem operatora, którego "uśmiercono" w filmie, jest tylko jednym, najbardziej ewidentnym przykładem tego, z jaką nonszalancją podchodził reżyser do faktów. Przecież pisząc scenariusz do takiego filmu twórcy powinni nie tylko zweryfikować, kto naprawdę umarł - powinni skontaktować się z każdą z rodziną takiej osoby, rozmawiać z nią i przeprowadzić rodzaj własnego mini śledztwa, spędzić czas badając akta z prokuratury. Na tej bazie może powstać scenariusz, na podstawie którego można dodać fikcyjny wątek z dziennikarką, odkrywającą prawdę.
Tu sytuacja wygląda w ten sposób, jakby ściągnięto z jakiegoś bloga z teoriami spiskowymi "listę nazwisk osób, które popełniły <<samobójstwo>> w związku z katastrofą smoleńską" i podano je w filmie, w ogóle tego nie weryfikując, nie uwzględniając tego, że wskazywano również na zupełnie inne niż spiskowe powody śmierci. Tutaj zlekceważono zupełnie inteligencję widza, uznając najwyraźniej uznając, że jak widzowi pokaże się wybuch (wbrew pozorom nie tak źle zrobiony), i karykaturalnego złowrogiego pana w czarnym płaszczu, który wsiada do samochodu, za każdym razem, gdy ktoś ginie, to będzie wiedział, że Tusk i Putin zrobili zamach.
No sorry, ale do mnie taka narracja zupełnie nie jest przekonująca. Jakby to nie dotyczyło prawdziwych, tak dramatycznych wydarzeń, to pewnie traktowałabym ten film z humorem, jak jakieś Zombiebobry. Jeżeli faktycznie GW zamierza wykorzystywać ten film propagandowo, to nie musi wiele robić, Krauze sam się podłożył.
a) dokument
b) film oparty na faktach
c) film fabularny
dla każdego coś miłego
Przeczytałam sporo recenzji "Smoleńska" i niestety są i konkretne i bardzo spójne, krytykują te same aspekty filmu.
Dodatkowo - zupełnie nie rozumiem po co umieścili w tym filmie scenę seksu (która zresztą podobno sama w sobie jest beznadziejnie nakręcona). Choćby z tego powodu nie chciałabym by moje dzieci w wieku podstawówki szły na ten film.
W byle serialu o 17 są mocniejsze sceny.
Po co taka scena w tym właśnie filmie?
Nie, nie jest to normalne, ponieważ ten film nie jest totalną fikcją - on opowiada o konkretnych osobach, które zmarły, których bliscy są wciąż wśród nas. Wykrzywia prawdziwe wydarzenia i losy prawdziwych ludzi. Nie tylko zapełnia luki fabularne, ale traktuje wydarzenia, które miały miejsce z dużą swobodą, w myśl ideologii prawicowej i po linii Prawa i Sprawiedliwości. Wybacz, ale dla mnie robienie z czyjegoś dramatu propagandy, jest po prostu obrzydliwe.
Czy gdyby ktoś nakręcił film fabularny o tym, że TecumSeh okrada sklepy (bo w sumie to nie wiadomo, co robi w wolnym czasie, a w okolicy kilka sklepów okradziono) to byłoby to ok? Poza tym zauważ, że ten film nie jest promowany jako fikcja, jako "to mogło się wydarzyć" lecz jako "cała prawda o Smoleńsku", ten film jest pokazywany ludziom, aby przekonać ich do określonej wersji wydarzeń.
Chyba reżyser się trochę pogubił w tym, co chciał stworzyć. Zabrakło konsekwencji. Nie da się jednocześnie pokazywać własnych wizji i wyobrażeń i przekonywać, że tworzy się film o prawdziwych wydarzeniach.
Myślałam, że bronisz tak tego filmu, bo go widziałeś, cóż, chętnie wysłucham Twojej opinii po obejrzeniu. Może się wtedy zmienić.
@Paprotka, ta scena akurat nie była dosadna, raczej bardzo wstrzemięźliwa, nijaka ale też mi nie pasowała do filmu. Ogólnie, uważam że jest on dość niespójny, chaotyczny, przy tym po prostu nudny.
Ale to jest taki film,po obejrzeniu którego już nie mam ochoty gadać,mam ochotę milczeć.
U nas wszyscy ludzie wychodzili z seansu w totalnej ciszy.
Jakie płytkie i bez sensu wydają się takie dyskusje o pierdoły,o nieistotne szczegóły,po zobaczeniu tego filmu. Zupełnie nieważne.
Dokładnie był taki sam efekt. Wszystkie emocje, bezsilność, rozłożone na 6 lat wróciły w 2 godziny.
nie wiem, czy widać
W Krakowie raczej frekwencja mała, bo kina zrobiły bardzo dużą ilość seansów i się rozłożyło.
Czytałem, że to 18-ta premiera tego roku pod względem liczby ludzi w weekend.
Myślę, że dość przyzwoicie, obawiałem się, że przy tak negatywnej kampanii medialnej będzie gorzej.
http://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,44425,20684046,niska-frekwencja-na-filmie-smolensk-w-pierwszy-weekend.html
Chyba rośnie świadomość do kogo należą kina, w Kijowie (polskie kino) 400 osób, w multipleksach mniej.
Recenzja negatywna (moim zdaniem merytoryczna):
http://film.com.pl/recenzje/10022802/Katastrofalny-Smolensk-Recenzja.html
Dałem sobie spokój po drugim zdaniu "wiało nudą", podczas gdy sceny już przy napisach początkowych wciskają w fotel.
Dyskutować z Tobą nie zamierzam, bo równie dobrze mógłbym Cię przekonywać, że poród to nie boli (tak kiedyś czytałem)
"Wprost" zresztą nie lubię i nie czytuję
Gdybyś doczytał całość dowiedziałbyś się zresztą że autorka chwali pierwsze 20 minut filmu.