Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

religia w szkole

24567

Komentarz

  • Ja uważam, że świecki katecheta, to lepsze rozwiązanie niż ksiądz uczący religii.
    Katecheci którzy mnie uczyli prowadzili ciekawsze lekcje, bardziej docierali do klasy. Księża (uczyło mnie 3, w tym 2 dłużej) byli często nieprzygotowani do pracy z dziećmi/młodzieżą.

    Według mnie wynika to z tego, że ktoś czuje powołanie do kapłaństwa, a uczenie dostaje w pakiecie. Niezależnie czy się do tego nadaje, czy nie. Jeśli ktoś zostaje katechetą, to czuje powołanie do nauczania i pracy z dziećmi.
    Katecheci są generalnie lepiej przygotowani pedagogicznie.

    Bardzo ważne jest to co mówi Rosea. Katecheta kiedy mówi o tym, że dzieci to szczęście jest bardziej wiarygodny od księdza. Pamiętajmy, że często mówimy o pracy z młodzieżą która się buntuje i jest z założenia na nie.
    Ważne jest też to, że ma podobne problemy, co rodziny uczniów. Nie ma kasy na wyprawkę do szkoły, trzeba zorganizować pieniądze na węgiel, jego dzieci też mają niedługo egzamin. Wydaje mi się, że przez rodzicielstwo i po prostu życie wśród swoich uczniów lepiej rozumie ich problemy, jest bardziej wiarygodny i łatwiej mu dotrzeć do dzieci.
  • Ale są też dobre strony tej religii w szkole, naprawdę. Np. to, że szkoła i Kościół to wspólny front w wielu sprawach. Że księża angażują się w działalność wychowawczą. Nie wszyscy, oczywiście, ale nigdy nie będą to wszyscy.
  • Oczywiście, że religia w świeckiej szkole to bezsens. Tak samo jak bezsensem jest świecka szkoła, ale to inny temat.

    Nie mówię, że w katolickiej ma sens, bo obecne katolickie szkoły w zasadzie nie są katolickie. Widać to dobrze tu na zachodzie - w państwowych szkołach jest edukacja religijna, o której możemy powiedzieć, że jest nauką o innych religiach i tym, żeby umieć się w tej różnorodności odnaleźć, być tolerancyjnym i takie inne brednie. Natomiast w szkołach katolickich (i podczas katechezy przykościelnej) mamy sytuację gorszą, bo tu już herezje są nauczane oficjalnie i poparte zgodą władzy kościelnej na nauczanie z danego podręcznika.
  • [cite] Madika:[/cite] (...)

    Myśle, że dla samych księży to tez jest ciężka dola, ta praca w szkole. w małych parafiach (np mojej) ksiądz uczący w szkole jest już tak zmęczony, że mu nie starcza zapału na porządna pracę formacyjną z młodzieżą lub dorosłymi w ramach wspólnot przyparafialnych.

    U nas na wsi ksiądz katechezy nie prowadzi a i tak nie starcza mu zapału na nic - dobrze, ze chociaż mszę św. w niedzielę odprawi, bo w tygodniu to już różnie bywa... :sad:
    Myślę, że gdyby nie było katechezy w szkole, to u nas by jej w ogóle nie było.

    Program klas 1-3 jest tak ułożony, że nie czytające dzieci muszą pisać w ćwiczeniach, a do tego na każdych zajęciach trzeba coś narysować - typu narysuj jak pomagasz innym, jak spełniasz wolę Bożą itp. - jak ktoś nie lubi rysować ludzi, to dla niego katorga! Poziom pań katechetek też pozostawia nieco do życzenia, ale są i nawet nie zawsze lekcja sprowadza się do oglądania filmu.

    Nie no - przede wszystkim to zadaniem chrześcijańskich rodziców jest wychowanie dziecka w wierze - taki obowiązek wzięliśmy na siebie w czasie chrztu naszych dzieci i z niego musimy się przed Bogiem rozliczyć. A za katechetów i księży to musimy sie modlić, by krzywdy naszym dzieciom swym podejściem nie zrobili.
  • Jak bylam bardzo mloda to tez bylam taka twarda. "Nie dopuszczac! Ja taka jestem zaangazowana, a oni to tylko dla papiera, na pewno swietokractwo itd" teraz mi przeszlo zupelnie... Moze doswiadczenie i swiadomosc wlasnej grzesznosci, ktorych wczesniej nie mialam za grosz, a powinnam byla miec...

    Na konwiwencji, z ktorej wrocilam wywiazala sie luzna dyskusja nt religii, w malej grupie ( zupelnie obok tematu przewodniego ).. zaczal taki starszy pan mowiac, ze rozmawial ze znajomym ksiedzem, ktory chcial zeby zniesli ta religie w szkole, bo on siedzi na lekcjach i nic nie robi i czuje sie darmozjadem...
    i to rzeczywiscie jest masakra, ale plaga to jest wlasnie wsrod ksiezy katechetow ( oczywiscie, ze nie wszystkich, ale o swieckim takim nie slyszalam przypadku, natomiast o ksiezach kilku)..
    mowila tez mloda katechetka ( moja kolezanka) , ze wlasnie dla niej to jest misja ( pracuje w liceum), ze jak jej jeden chlopak rozwalal lekcje to porozmawiala z rodzicami i on juz nie chodzi na religie, dzieki czemu klasa korzysta w 100% z lekcji... ze jest problem z dyscyplina na religii, szczegolnie w klasach po kims " a ksiadz nam pozwalal sie uczyc na inne przedmioty itd", i ok.roku traci robiac polowe zaplanowanych rzeczy na wprowadzenie takiej dyscypliny w przejetej-po-kims-bez-dyscypliny, czy po kims chcacym-byc-fajnym klasie.. mowila takze, ze jest to sposobnosc do dawania swiadectwa wiary.. choc jest na prawde ekstremalnie ciezko mowic swoje swiadectwo np. o zyciu w czystosci wobec licealistow..
    mowila tez zona katechety i matka 16letniego syna, ze wlasnie u niego pani poprosila o deklaracje pozytywne- od tych ktorzy chca chodzic na religie.. i prawie cala klasa chodzi i lekcje sa udane...
    moim zdaniem to prosta droga powiedziec " kto chce to przyjdzie..", czyli zeby na religie najlepiej chodzila ta sama garstka, ktora uczestniczy we wszystkich ruchach w parafii.. latwa droga to tez siedzenie i nic nie robienie na lekcji... skandal po prostu.. dobrowolnosc uczestnictwa w religii w szkolach jest, a w naszym kraju "duszpasterstwa sakramentalnego" jest to jedna z ostatnich drog gdzie czlowiek uczestniczacy, mimo faktycznego bycia poza kosciolem moze uslyszec Dobra Nowine.. ja tak to widze..
    i na potwierdzenie powiem, ze dziewczyny z mojej klasy w osmej klasie (bierzmowalnej) wszystkie mialy takie ozywienie religijne.. ja bylam ta "od zawsze w kosciele". one duzo pytaly.. razem chodzilysmy przed szkola na roraty... i one w pelni uczestniczyly.. na pewno nie podejrzewam ich o swietokractwa w tamtym czasie, mimo ze zyly w rodzinach np. w polowie niewierzacych, czy niesakramentalnych(rodzice po ro rozwodach) .. i do salki na religie raczej by nie trafily.. a tak to ziarno zasiane zostalo..
  • Zgadzam się z tym, co piszecie nt.prowadzących, że od nich dużo zależy. Ale potrzeba dużo konsekwencji. Skoro to przedmiot szkolny, niech będzie traktowany jak przedmiot:konkretna wiedza, sprawdziany, normalne oceny, a nie piątki od góry do dołu, bo "jak mi ksiądz może tak średnią zaniżać". Inaczej moim zdaniem religia w szkole się nie uda, na zasadzie luźnyxh spotkać, pogadanek, bo zawsze będą tacy, co sobie będą woleli odrobić matmę, ponabijać się, wypić kawę w wolnej godzinie.
  • Odpowiadam już, kto pisze programy: zwykle księża/zakonnicy/zakonnice po formacji i kierunkach pedagogicznych, potem zatwierdza to kuria. Można tez napisać program autorski, ale zachodu z tym trochę jest.
    Brak jest weryfikacji w kurii- bo katecheta, czy to ksiądz, czy osoba świecka musi mieć misję kanoniczną czy jak to się zwie, na nauczanie - że dana osoba nadaje się do nauczana w młodszych klasach podstawówki, ale do gimnazjum lub liceum już nie, i odwrotnie. I to robi krzywdę wszystkim po kolei: dzieciom i młodzieży i samym katechetom. Taki strzał w stopę robi sobie czasem Kościół niestety, posyłając kogoś kto się świetnie sprawdza z małymi dziećmi, do młodzieży... No, z drugiej strony można powiedzieć, ze Kościół daje wtedy szansę Panu Bogu - jak Ten się potem musi nagimnastykować, żeby taki zbuntowany dyskutant, który nie chciał na lekcji religii rysować Pana Jezusa i wyszedł z niej z hukiem trzaskając drzwiami, przejrzał wreszcie na oczy i Go zobaczył.
  • W moim drugim liceum najpierw przez semestr nie było w ogóle (zastanawiałam się, czy nie robić rozróby w Kurii;), potem pojawił się świecki z Odnowy w Duchu Św. Praktycznie miałam prywatne lekcji religii (wariant dla zaawansowanych, nie wiem, jak wyglądał ten drugi) - czytanie "Rozważań o wierze", rozmowy. W charakterze zaliczenia napisałam pracę o mojej wspólnocie. Z tym, że ja chodziłam do CKU i oceny z religii na świadectwie w ogóle nie było.

    Może to jest jakiś pomysł własnie - początkujący i zaawansowani, jak z językami.

    A kwestia: w szkole czy salce powinna być, jak sądzę, rozstrzygana w zależności od możliwości. Faktycznie, to, o czym pisze Prowincjuszka, że dzieci miałyby zasuwać przez ciemny las, czy jakoś tak :wink: jest co najmniej trudne do zaakceptowania.

    Nie miałam zdania nt.świeccy kontra duchowni katecheci, ale po przeczytaniu Waszych postów myślę, że jednak świeccy:bigsmile:
  • Szczerze, ja w tym widzę maleńki plus, że chodzą i ogromny minus uczenia anty-dojrzałości w wierze. Msza św., różaniec "na zaliczenie"....litości.....
  • A bo każdy patrzy po sobie i swoim doświadczeniu. Dla mnie panie katechetki były nie do zniesienia, w szkole siostry mojego męża jest taka, co jawnymi herezjami leciała, trzeba było interweniować u ks. prefekta - który z kolei jest ge-nial-nym katechetą, najlepiej mu idzie ze zbuntowanymi byczkami lat 17. Tylko pierze leci, a frekwencję w kościele ma aż miło. Poprzedni prefekt był równie genialny, łagodniejszy do tego i "czulszy", temu się wszyscy z kolei wypłakiwali w rękaw. To są przede wszystkim dobrzy, pobożni księża, po drugie posiadają realny talent pedagogiczny, po trzecie - bardzo się do tych lekcji przykładają.

    Problem, jaki widzę, jest organizacyjny - kiedy ksiądz ma np. pogrzeb, to do szkoły już nie pójdzie, sporo godzin opuszcza, co jest niewskazane mocno. Generalnie chodzi mi o godzenie pracy w szkole z pracą w parafii. Z trzeciej strony ksiądz ma być zajęty, ma mieć dużo pracy i ma być dla ludzi. Po to właśnie się nie ożenił, żeby ten czas mieć.

    Pewnie nie ma reguły. Ale ksiądz ma tę wielką zaletę, że jak przyjdziesz pogadać, to się może rozmowa zamienić w spowiedź.
  • Książeczka do stemplowania mi nie zaszkodziła, pewnie już było za późno :wink:
    Ale, wiecie, początek Przygody z Różańcem to było zbieranie znaczków tworzących obrazek, takie puzzle, za obecność na nabożeństwach. Różnie jest...
  • Jestem przeciwna religii w szkole
    zdecydowanie
  • Dzisiaj ksiądz puszczał Kung Fu Panda :( Może powinnam z nim porozmawiać ? A może mu powiem, że dziecko na szkółkę niedzielną przepiszę ? :wink: Oh, tak bym chciała, aby w przyszłym roku miała religię z dawną katechetką!
  • [cite] Paweł od Oli:[/cite]Katecheza na salki - jako szkółka niedzielna.
    Chodziliby ci, którzy by chcieli. Ci też dopuszczani byliby do Bierzmowania.
    Mogłoby to mieć charakter nie lekcji, ale spotkań wspólnotowych.
    Ja bym powiedział: religia do domu. Ale rozumiem Ciebie Mike, tak było przed wojną... teraz komunie, bierzmowania itp są klasowe a nie parafialne. Parafia powinna wystarczyc do szczescia... po co wspolnoty?
  • w salkach będą te wszystkie problemy, które są w szkołach. Programy nagle nie staną się lepsze, uczący zmienią się tylko na gorsze.


    Różnica jest jedna, ale nie wiem, czy korzystna dla rodziców i dzieciaków - wygoda dla księży. Bo blisko i można wyrzucić kogo się chce..

    Ja chodziłam do salek i to była mordęga. Komuna, kościół z salkami (strasznymi, bez łazienek) daleko, katecheci czasami fajnie czasami idioci.
  • [cite] Jagna:[/cite]Dzisiaj ksiądz puszczał Kung Fu Panda :( Może powinnam z nim porozmawiać ? A może mu powiem, że dziecko na szkółkę niedzielną przepiszę ? :wink: Oh, tak bym chciała, aby w przyszłym roku miała religię z dawną katechetką!









    Można by delikatnie spytać, czy:

    1. ten film naprawdę jest w programie,

    a ponadto:

    2. czy ma licencję na puszczanie tego filmu w szkole, czy zwyczajnie kradnie?
  • no to raczej są pytania z grubej rury Berenika, a nie z tych delikatnych:ag:
  • Wiesz, żal mi bardzo, że Klarka nie ma religii takiej jak wcześniej miała...
    Myślę sobie jednak tak, że dzieci księdza lubią. Cała klasa w zasadzie. To też się liczy. I może obowiązki przy parafii odciągają go niejako od szkoły ?
    Spróbuję delikatnie zapytać, porozmawiać z nim, gdy będziemy sami... Nie chciałabym, by dzieci wyczuły jakieś moje niezadowolenie w stosunku do tego księdza, bo mogą zacząć niemiło o nim myśleć / a tego bym nie chciała ! /.

    Co zaś do puszczania filmów , to powiem , że w szkołach filmy w klasie, w świetlicy itp. (generalnie dla dzieci uczęszczających do danej szkoły) można bez zezwolenia... Zapis o publicznym odtwarzaniu nie dotyczy szkół / byłam na takim szkoleniu z tego tematu/.
  • A mi się wydaje, że dzieci (starsze) powinny wiedzieć, że ktoś, kto nawet jest autorytetem, robi coś nie tak...
    Bo jest w końcu jakaś granica, gdzie trzeba powiedzieć "dość". I trudno, jeśli to jest ksiądz, nauczyciel, lekarz. Prawda się liczy.
    W sumie to trochę trudne, bo dzieci potrzebują autorytetów, stabilności, trudno im dostrzec różne odcienie szarości pomiędzy tym, co czarne i białe, dobre i złe.
  • Gdyby ksiądz dopuścił się zła, no wiesz, Szczurzysko, takiego zgorszenia itp. to bym porozmawiała z córką i wytłumaczyła, że takie postępowanie nie jest dobre .
    A tak wydaje mi się, że jego zaniedbania bardziej na rozmowę księdza i moją w cztery oczy się nadają niż na podważanie jego autorytetu...Bo to ani księdzu ani mojej córce na dobre by nie wyszło raczej....
  • Byłam zwolennikiem wyprowadzenia religii ze szkół - wczoraj poczytałam teksty na portalu Krytyka Polityczna i zaczynam zmieniać zdanie.

    " Pewnie dużo trudniej będzie z liberalizacją ustawy antyaborcyjnej, bo tu Kościół skutecznie przemielił społeczną wrażliwość, wykorzystując do tego m.in. katechezę w szkole. "

    (Agnieszka Graff)

    http://www.krytykapolityczna.pl/Wywiady/GraffWtychwyborachnieuleglamszantazowi/menuid-77.html
  • Jak naprawić to, co napsuła religia w szkołach


    Wpływ decyzji o wprowadzeniu religii do szkół publicznych na kształt życia publicznego w Polsce w pełni można ocenić dopiero dzisiaj, czyli po dwudziestu latach. Obecność religii w szkołach przyczyniła się do wprowadzania coraz bardziej restrykcyjnego prawa zgodnego z nauczaniem kościoła. Odcisnęła piętno na polityce państwa w odniesieniu do zdrowia i rodziny. Wpłynęła na język, jakim mówi się o aborcji, in vitro czy seksualności.

    (...) religia indoktrynuje uczniów i formatuje ich myśli według katolickich schematów. Chodzi o to, że obecność religii w szkołach publicznych de facto jako jedynego przedmiotu odnoszącego się do kwestii etycznych, duchowych i seksualnych przypieczętowała monopol kościoła katolickiego na zabieranie głosu w tych sprawach w sferze publicznej, ograniczając znaczenie demokratycznej debaty.

    (...) Negatywny wpływ religii na wychowanie i debatę publiczną można ograniczać, wprowadzając do szkół przedmioty, które sprawią, że kwestie etyki, duchowości i cielesności będą rozważane z wielu perspektyw, wzbogacając zarówno wychowanie, jak i demokrację. Jedno trzeba powiedzieć na wstępie: jeśli mają one odegrać swoją rolę, muszą być obowiązkowe dla wszystkich, bo inaczej skończą jak zajęcia z etyki, obecne w szkołach przede wszystkim na papierze. "


    Całość pod:

    http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/GdulaJaknaprawictoconapsulareligiawszkolach/menuid-1.html
  • Dlaczego się godzimy na religię w szkołach?

    Siła katechezy szkolnej, jako części aparatu ideologicznego Kościoła, opiera się dość prostym, ale nie zawsze zauważanym mechanizmieâ??â??â??świata uczymy się nie tylko przez umysł, ale i przez ciało. Idee można przemyśleć, zakwestionować i odrzucić, jednak kiedy ideologia jest ukryta w odpowiedniej aranżacji czasu i przestrzeni, w których porusza się jednostka, to o refleksję niezwykle trudno. Kościół od swych początków skutecznie stosował ten mechanizm. Klęczące i zginające się przed ołtarzem ciało wiernego szybko uczy się, bez żadnych słów, gdzie umiejscowiona jest władza. A konieczność modlitwy i uczestnictwa w mszy (a w więc fizycznego przemieszczenia ciała) przypomina, że w rytmie czasu codziennego Kościół jest elementem równie naturalnym, jak zmienność dnia i nocy. Podobnie jest z umiejscowieniem katechezy z szkole.
    (...) Tak rozumiana społeczna moc katechezy szkolnej pozwala wyjaśnić, przynajmniej po części, dlaczego mimo pojawiających się na początku lat dziewięćdziesiątych zapowiedzi, wraz z modernizacją nie nadeszła fala sekularyzacji. Szkolna katecheza, mimo nędzy przekazywanych tam treści, utwierdziła przekonanie, że Kościół i religia pozostają â?žnaturalnąâ? częścią ich życia. Przekonanie, które na początku polskiej transformacji wcale oczywiste nie było (wystarczy przypomnieć masowe wówczas protesty przeciw ustawie antyaborcyjnej).
    (...) I niewiele zmienia tu fakt, iż lekcje religii traktowane są przez wielu młodych ludzi jako zajęcia nudne i pozbawione sensu. Z pewnością lekcje te faktycznie nie angażują zbytnio uczniów, a więc nie wiążą emocjonalnie z wyrażanymi tam symbolami, dogmatami i ideami. Poza tym mają oni do dyspozycji inne rytuały (szczególnie w sferze popkultury), które wiążą realnie z konkurencyjnymi systemami wartości. Skutkuje to odległym od nauczania Kościoła życiem prywatnym. Jednak za sprawą wspomnianej branej za oczywistość aranżacji czasowo-przestrzennej, w kluczowych momentach życia i w funkcjonowaniu sfery publicznej bezrefleksyjnie akceptuje się dominację tej instytucji.
    (...) Sekularyzacja została w Polsce skutecznie zahamowana nie przez jakąś szczególną â?žwrodzonąâ? cechę Polaków (wyrażaną w zbitce â?žPolak-katolikâ?), ale w dużej mierze za sprawą przemyślanej i skutecznie realizowanej polityki, w której katecheza szkolna zajmuje pozycję fundamentalną. Pozostawienie religii w kościelnych salkach - o które toczyła się batalia na początku transformacji - skutkowałoby nie tylko zupełnie innym kształtem polskiej religijności, ale też większą akceptacją rozdziału państwa od Kościoła. "


    Całość pod:

    http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/WarczokDlaczegosiegodzimynareligiewszkolach/menuid-197.html
  • Na marginesie - przywołany powyżej Portal jest skarbnicą wiedzy o rzeczywistych dążeniach lewicowego środowiska.
    Uważam, że warto jest czytać zamieszczone tam teksty i odwoływać się do nich podczas społecznej debaty.
  • Chyba nie jest to kwestja miejsca (salka czy szkola), ale osoby. Znam super i beznadziejnych ksiezy, tak samo ze swieckimi katechetami. To jest problem osobowosci tych ludzi, jak bardzo potrafia przyciagnac mlodych. Znam taki osrodek z Nowego Sacza, gdzie mlodzi przychodza na spotkania i dwa razy w tygodniu, chodza razem na Msze sw., robia razem imprezy. I to nie jest tylko mlodziez "z dobrego domu", przychodza naprawde bardzo rozni ludzie, bo facet, ktory to prowadzi (jezuita) po prostu (przepraszam) ma jaja.
    Wydaje mi sie, ze wazne jest tez to, zeby wiara byla przekazywana glownie przez facetow, wtedy to ma moc. To co podoba mi sie u muzulmanow, to to, ze w meczecie faceci zajmuja miejsca z samego przodu, kobiety sa gdzies z boku, oddzielnie. Jak sie dzieci napatrza na takiego ojca, to nie ma watpliwosci czy przyjma wiare, czy nie.
    Zawsze do mdlosci doprowadzaja mnie przygotowania do I Komunii u nas: grupki dzieci prowadzone przez matki, ktore chyba same nie wiedza o co w tym wszystkim chodzi.
  • Jednak chyba coś w tym jest, gdyby religia nie była w szkole koścół nie miałby szans dotrzeć do tylu młodych ludzi. Nawet jak przychodzą z dziwnych powodów i kończą na komunii, to jednak do kościoła nie przyszłoby tyle dzieci. JEst okazja powiedzieć prawdę o aborcjii np. A w ciągu całego życia różne rzeczy się zdarzają i może komuś nawet po 20 latach się konfesjonał przypomni.
  • Dodam, że podręczniki do religii są beznadziejne. Szczególnie teraz, w ramach ED przyglądam się im. Takie ble, ble.
    Nie ma porównania z internetowym kursem katechetycznym. Tutaj to są dopiero konkrety, jakaś wiedza itp, wreszcie dziecko czegoś się UCZY!
  • Normalne rozwiązanie jest takie, że dorośli otrzymują katechezę i uczą swoje dzieci. Religia w szkole (bo u źródeł tego wynalazku jest edukacja religijna, a nie katechizacja!) to wymysł "oświeconych" despotyzmów XVIII wieku, razem z teologią pastoralną i przepisami państwowymi o liczbie świeczek na ołtarzu.
  • ...no i oczywiście razem z przymusem szkolnym.
  • Jeżeli jednak nauczanie religii w szkołach jest solą w oku lewicy, to znaczy, że nie było - z naszego punktu widzenia - złe i należy je kontynuować.

    Komu jak komu, ale lewicy można dać wiarę - ich twierdzeniu, że nauczanie religii w szkole znacznie utrudniło proces sekularyzacji społeczeństwa.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.