Akademia Familijna też nie jest, ale nieważne, chodziło mi raczej o to że wypowiadasz się z niejako z góry, z pewną "lekkością" o Akademii Familijnej a sama jednocześnie dokształcasz się w podobnej materii.
Kaźdemu według potrzeb i zdolności, ja byłem praktycznie jedynakiem i Akademia bardzo mi się przydała.
do jednego worka nie można wszystkiego wkładać, naprawdę. Jeszczer az piszę że mi pomogło, wolny wybór - kto chce idzie kto nie chce nie idzie.
Jak z telewizją. Jak masz telewizor to możesz go włączyć albo nie, jak nie masz - to nie ma takiego wyboru.
Ale nieposiadanie TV to też wybór :bigsmile:
Po prostu wybraliśmy nieoglądanie i tyle :)
Wystarczy, że mieliśmy odbiornik na wczasach. Niepotrzebny nam grat, żeby wlączać go raz na miesiąc w nocy.
Ja wiem, ale mnie to jakoś nie pociąga... Jeśli miałabym wybór wolałabym np. kurs łaciny :shamed: Trochę we mnie przekory, ale spotkać się zawsze mogę z okazji każdej okazji :bigsmile:
dajcie mi czas... trawie jeszcze dobre przedszkola...
ale przy okazji wyboru dobrych programów przypomniało mi się jak Rush Limbaugh opisywał kursy w stanach uczące bezdomnych wybierania jedzenia ze śmietników tak by się nie zatruc
Ja uważam ze takie kursy, szkoły dla Rodzicow, akademie - są bardzo potrzebne, własnie ze względu na brak rodzin wielopokoleniowych- kiedy większość matek i ojców jest calkowicie osamotniona w wychowaniu dzieci. I im większa oferta na "rynku" takich zajęć, tym lepiej;)
Po pierwszym dziecku czułam się już na szczycie wychowawczym, a kolejne dzieci to dla mnie schodzenie w dół, każde następne dziecko obnaża mnie i moje słabości coraz bardziej, po trzecim przestalam dawać rady wychowawcze innym matkom- bo zobaczyłam ze pewne sytuacje w domu mnie samą przerastaja;), a poza tym każda rodzina ma swoją dynamikę, każdy rodzic ma swoją historie i jest przez nią jakos naznaczony i nie ma czegoś takiego jak jeden i ten sam system wychowania...
Teraz w ciąży nagle poczułam ze jestem kompletnie bezradna w wielu sytuacjach i choć jeszcze rok temu nie poszlabym w życiu na żaden kurs wychowawczy, to teraz 8 tygodni przed porodem startujemy z mężem w szkole dla Rodzicow, akurat się wyrobimy do porodu;)
aaa...to my mamy dziadków, którzy generują tyle rad, że chyba więcej już nie uniosę... do tego ciotki, wujkowie, stryjkowie, stryjenki, bliższe i dalsze kuzynostwo...
No dobra... a dajecie gwarancje że Taw'owa po takim kursie dalej będzie mi ściągała buty, przynosiła miskę z wodą do sypialnia, jak będę zmęczony leżał po całodziennym pisaniu na forum, myła nogi i masowała... gdy dzieci zasmarkane z nieodrobionymi lekcjami głodne ryczą w sąsiednim pokoju?
[cite] Taw:[/cite]No dobra... a dajecie gwarancje że Taw'owa po takim kursie dalej będzie mi ściągała buty, przynosiła miskę z wodą do sypialnia, jak będę zmęczony leżał po całodziennym pisaniu na forum, myła nogi i masowała... gdy dzieci zasmarkane z nieodrobionymi lekcjami głodne ryczą w sąsiednim pokoju?
mam tu Akademię Forumową , bez wychodzenia z domu
byłem w trakcie pisania takiego samego posta z dodatkiem że Twoje rady są tańsze... no... przynajmniej do tej pory mnie nic nie kosztowałaś... Taw'owa tylko mi tu podpowiada kto jej zapłaci za mój czas spędzony z Tobą?
[cite] Malgorzata:[/cite]@Małgorzato
nie każdy rodzi się z umiejętnością mądrego wychowywania dzieci. Rozumiem, że przy takiej gromadce jak Wasza, a nawet o połowę mniejszej nabywa się umiejętności, które pozwoliłyby Wam samym założyć szkołę dla rodziców.
My chodziliśmy tam z jednym dzieckiem, które staramy się wychowywać nie jak jedynaka, ale jako najstarsze dziecko w wielodzietnej rodzinie.
@Joanna
bardziej jest to jak piszesz nabywanie umiejętności bycia rodzicem, i fakt , wraz z każdym kolejnym dzieckiem te umiejętności są większe , bo tez i każde dziecko jest inne, i wymaga to od nas więcej elastyczności i pomysłowości w wychowaniu, że się tak wyrażę pisząc,
nasze dzieci, akurat bardzo szybko "wyłapują", piszę o starszych , kiedy mówią do nas
"mamo, tato, znów naczytaliście się książek"
o wychowaniu dzieci
co do wersetu z wychowaniem Alicji jako najstarszej wielodzietnej z rodziny, to już jej współczuję, kiedy jeszcze nie jest, w tak dużej gromadzie
wierz mi ona i tak będzie najstarsza, i żaden kurs nie jest jej do niczego potrzebny,
a już według mnie najgorsze co możecie jej zrobić to właśnie tak ją kierunkować w rodzinie,
starałam się tego nigdy nie robić,
najstarsze i tak zawsze jest najstarsze, i ma w pewnym sensie automatycznie taką rolę jaką ma , żadne kursy nie są do tego potrzebne,
ona ma być dzieckiem w rodzinie, a nie "matką" odpowiedzialną za młodsze rodzeństwo,
bo młodsi potrafią wiele przeskrobać, a takie wychowanie może sprowadzić się do roli ponoszenia konsekwencji za resztę rodzeństwa, co i tak jest nieuniknione, no i akademia nie jest mi do takich prostych oczywistych faktów potrzebna, sory
Wiem, że to było dziesiątki postów temu, ale dopiero teraz przeczytałam... i już by mi się nie chciało tego tłumaczyć, że mnie nie do końca dobrze zrozumiałaś, gdyby nie fakt, że nie sądzę, by mojej córce należało współczuć.
Więc tłumaczę:
Chodziło mi o to, że gdybyśmy przez 2 i pół roku wychowywali ją, jak jedynaka:
"jesteś pępkiem wszechświata",
"każda twoja zachcianka jest dla mnie rozkazem",
"chodź mamusia cię nakarmi/ubierze/posprząta po tobie" itd. itp.
To teraz, jak już ma braciszka z pewnością czułaby się znacznie gorzej, bo wszechświat zyskał nagle kolejny pępek i teraz ma dwa
A już w ogóle nie wiem skąd to wzięłaś, że chcemy by Ala była "matką" odpowiedzialną za młodsze rodzeństwo...
Zgadzam się z Tobą, że nie należy obsadzać dziecka w takiej roli i wcale nie mam ani nie miałam takiego zamiaru.
Przeciwnikami AF (czy raczej generalnie wszelkiej działalności edukacyjnej dla rodziców) są Ci, którzy o AF wiedzą nic lub niewiele
Zaraz przeciwnik... może sceptyk... mi się wydaje że sceptykami są osoby z liczbą dzieci podzielną przez 2 i 4
Komentarz
Kaźdemu według potrzeb i zdolności, ja byłem praktycznie jedynakiem i Akademia bardzo mi się przydała.
Jak z telewizją. Jak masz telewizor to możesz go włączyć albo nie, jak nie masz - to nie ma takiego wyboru.
Po prostu wybraliśmy nieoglądanie i tyle :)
Wystarczy, że mieliśmy odbiornik na wczasach. Niepotrzebny nam grat, żeby wlączać go raz na miesiąc w nocy.
Pozdrawiam
Prayboyu, czy wiesz, że nagrywamy mały zjazd we Wroclawiu?
Z okazji Twojego przyjazdu :boogie:
Miałam nadzieję, że się dowiem :wink:
Jeśli miałabym wybór wolałabym np. kurs łaciny :shamed:
Trochę we mnie przekory, ale spotkać się zawsze mogę z okazji każdej okazji :bigsmile:
to do Taw-a (patrz wątek o telewizorach) *
ale przy okazji wyboru dobrych programów przypomniało mi się jak Rush Limbaugh opisywał kursy w stanach uczące bezdomnych wybierania jedzenia ze śmietników tak by się nie zatruc
*Małgorzata i ja
Po pierwszym dziecku czułam się już na szczycie wychowawczym, a kolejne dzieci to dla mnie schodzenie w dół, każde następne dziecko obnaża mnie i moje słabości coraz bardziej, po trzecim przestalam dawać rady wychowawcze innym matkom- bo zobaczyłam ze pewne sytuacje w domu mnie samą przerastaja;), a poza tym każda rodzina ma swoją dynamikę, każdy rodzic ma swoją historie i jest przez nią jakos naznaczony i nie ma czegoś takiego jak jeden i ten sam system wychowania...
Teraz w ciąży nagle poczułam ze jestem kompletnie bezradna w wielu sytuacjach i choć jeszcze rok temu nie poszlabym w życiu na żaden kurs wychowawczy, to teraz 8 tygodni przed porodem startujemy z mężem w szkole dla Rodzicow, akurat się wyrobimy do porodu;)
Pewnie. Tylko kogo?
Którzy chyba nie mogą się odnaleźć w
macierzyństwie,,,
Wystarczy uwierzyć we własne siły,,,i wychowywać dzieci samemu...
Jak ktoś potrzebuje porady niech skorzysta z tego forum ,,,przecież tu dużo wykształconych i doświadczonych rodziców ,,,
Dla niedowiarków polecam Biblię,,,
Nie wiem ale poprzednie pokolenia wychowywały dzieci bez Akademii,,,
byłem w trakcie pisania takiego samego posta z dodatkiem że Twoje rady są tańsze... no... przynajmniej do tej pory mnie nic nie kosztowałaś... Taw'owa tylko mi tu podpowiada kto jej zapłaci za mój czas spędzony z Tobą?
Wiem, że to było dziesiątki postów temu, ale dopiero teraz przeczytałam... i już by mi się nie chciało tego tłumaczyć, że mnie nie do końca dobrze zrozumiałaś, gdyby nie fakt, że nie sądzę, by mojej córce należało współczuć.
Więc tłumaczę:
Chodziło mi o to, że gdybyśmy przez 2 i pół roku wychowywali ją, jak jedynaka:
"jesteś pępkiem wszechświata",
"każda twoja zachcianka jest dla mnie rozkazem",
"chodź mamusia cię nakarmi/ubierze/posprząta po tobie" itd. itp.
To teraz, jak już ma braciszka z pewnością czułaby się znacznie gorzej, bo wszechświat zyskał nagle kolejny pępek i teraz ma dwa
A już w ogóle nie wiem skąd to wzięłaś, że chcemy by Ala była "matką" odpowiedzialną za młodsze rodzeństwo...
Zgadzam się z Tobą, że nie należy obsadzać dziecka w takiej roli i wcale nie mam ani nie miałam takiego zamiaru.
Zaraz przeciwnik... może sceptyk... mi się wydaje że sceptykami są osoby z liczbą dzieci podzielną przez 2 i 4