Wczoraj byliśmy na spotkaniu z Panią Floribeth- cudownie uzdrowioną za wstawiennictwem św JPII kostarykanką. Udało się nawet zrobić wspólne zdjęcie. Weronika przeszczęśliwa
Wbrew temu, co wyakzały ostatnie testy funkcjonalnie jest całkiem dobrze. Ruchomośc stawów dobra, nie ma przykurczy...Stwierdził, że może miała wtedy gorszy dzień...
W ogóle to kilkakrotnie powtarzał, że osiągnęła bardzo wiele biorąc pod uwagę stan wyjściowy.
A Weronika cała heppy. Powalała swoim dowcipem...
No i oczywiście o tych koturnach gadała...
Lekarz o łuskach, kulach, a ona uparcie o butach na koturnie...
Największym problemem pozostaje wciąż ataksja...
Podobno nie da się z nią nic zrobić. Bo to skutek uszkodzenia mózgu. Trzeba nauczyć się znią żyć- powiedział.
Kurcze, jakoś trudno mi to przyjąć. Jak to nie da się nic zrobić? Takie stwierdzenie to odbieranie nadziei.
Jakoś nie wierzę w to...nie chcę wierzyć, że Weronika będzie z tym żyć do końca życia. Może naiwna jestem?
Weronika ma mieć nowe łuski i kolejne analizy chodu pod koniec wakacji.
Będą też teraz podejmowane próby chodzenia z kulami.
No i lekarz stwierdził, że nie trzeba się aż tak bardzo spinać na rehabilitację. Na pewno nie kosztem szkoły i życia.
Uff...odetknęliśmy...
Możemy mieć wakacje bez większych wyrzutów sumienia, że zaniedba się rehabilitację.
Bardzo sie cieszę! Miałam podobne doświadczenie z J. Eeg wykazywało pogorszenie a wszyscy widzieli że on sie polepszył. Od tamtej pory nie robiliśmy eeg ale rozwojowo jest lepiej niż wtedy. A co do nic sie nie da zrobić też nie wierze. A nawet jak sie nic nie da to i tak się da
No to i tu się wygadam... Pomimo wakacji Weronika codziennie ma rehabilitację. Aktualnie ćwiczy chodzenie na lokomacie. Dziś się doliczyliśmy, że ma już za sobą ponad 120 sesji na tej maszynie. To prawie rekord. I wciąż nie chodzi samodzielnie. Dlaczego? Odpowiedź jest trudna. Zdaniem lekarzy, rehabilitantów, terapeutów fizycznie na chwilę obecną ma w zasadzie takie możliwości, jeśli chodzi o stronę fizyczną- jest do tego zdolna. Wszyscy zgodnie twierdzą, że problem leży w psychice. Ona po prostu się boi. Ten lęk jest poza kontrolą. W momencie, kiedy włącza się lek (przed upadkiem) ona cała się spina, trzęsie, nasila się ataksja, i niezborność ruchów, usztywniają się mięśnie. A to z kolei uniemożliwia jej chodzenie. I robi się błędne koło. Widać to dokładnie na tych sesjach chodzenia. Kiedy Ona ma pewność, że maszyna ją "chroni", jest ok. Co z tym zrobić? Jak pokonać ten lęk? Czy jest możliwa terapia psychologiczna pod tym kontem? Jakaś metoda sugestii?
Czy nie warto skonsultować się z lek. psychiatrą? Wiem, że przeprowadzają przez takowe i inne sytuacje lękowe ludzi. Mogę polecić doskonałą panią od dzieci w Warszawie, która zajmuje się też taką właśnie "delikatną" dziedziną psychiatrii - pewno zdiagnozuje, nakieruje i omówi jaka terapia konkretnie potrzebna.
A chodzenie w jakiś ochraniaczach, nakolannikach, puchowym stroju na początek (wiem, może nie przy upale). A może z laską, zawsze jakiś, nawet psychologiczny punkt podparcia?
Komentarz
W skrócie: Kryzys psychiczny, który ma źródło w braku postępów rehabilitacji.
Sama poprasowała swoje ciuchy.
I nawet o pomoc nie poprosiła.
Ona ma tylko jedną w miarę sprawną rękę- lewą.
Może naiwna jestem?
Średnia prawie 4,2!
I...
Pomimo wakacji Weronika codziennie ma rehabilitację.
Aktualnie ćwiczy chodzenie na lokomacie.
Dziś się doliczyliśmy, że ma już za sobą ponad 120 sesji na tej maszynie. To prawie rekord.
I wciąż nie chodzi samodzielnie.
Dlaczego?
Odpowiedź jest trudna.
Zdaniem lekarzy, rehabilitantów, terapeutów fizycznie na chwilę obecną ma w zasadzie takie możliwości, jeśli chodzi o stronę fizyczną- jest do tego zdolna.
Wszyscy zgodnie twierdzą, że problem leży w psychice. Ona po prostu się boi. Ten lęk jest poza kontrolą. W momencie, kiedy włącza się lek (przed upadkiem) ona cała się spina, trzęsie, nasila się ataksja, i niezborność ruchów, usztywniają się mięśnie. A to z kolei uniemożliwia jej chodzenie. I robi się błędne koło.
Widać to dokładnie na tych sesjach chodzenia. Kiedy Ona ma pewność, że maszyna ją "chroni", jest ok.
Co z tym zrobić?
Jak pokonać ten lęk?
Czy jest możliwa terapia psychologiczna pod tym kontem?
Jakaś metoda sugestii?