Gosia nie chodzi mi o brak obiektywizmu bo to co napisałaś było właśnie bardzo obiektywne. Często się spotykam z sytuacjami w których dzielę się z kimś sukcesami Jerza i widze niezrozumienie jak można się cieszyć skoro on jest aż TAK opóźniony. Ja cię zachęcałam abyć w takich momentach jak wczoraj na przekór wszystkiemu cieszyła się tą chwilą bez myślenia co bedzie jutro.
@maliwiju, oczywiście, że tego nie napisałaś. I nikt Ci tego nie zarzuca.
Przykro mi z powodu tej całej dyskusji, przykro, że poszła w takim kierunku...
Przykro m, że jest Ci przykro. Jeszcze raz PRZEPRASZAM! I jeszcze raz powtarzam: Nie miałam intencji sprawić Tobie (czy komukolwiek innemu) przykrości.
@maliwiju, biorąc pod uwagę inny wątek, pod którym bardziej mogłabym się bardziej podpisać, rozumiem, że M32 może mieć wrażenie, że nawet cieszyć się nie potrafi właściwie. Także mój wpis miał szerszy kontekst niż tylko twoją wypowiedź. Nie miałam na celu personalnego ataku na Ciebie.
@Elunia jak się jedździ z dzieckiem codzeniennie na rehabilitacje przez kilka lat, i często się rzyga tym, uwierz mi nie da się nie mieć szerszego kontekstu i celu przed oczami.
Tylko w takich momentach gdy się okazuje że jest sukces to wielka nagroda za ten trud i moje stanowisko miało tylko i wyłącznie zachęcenie Gosi do cieszenia się tu i teraz z tego co jest bez myślenia o tym że dalej będzie ciężko, żmudnie, nudno , czasochłonnie przez następne lata. Bez rozmyślania co Weronika jeszcze musi osiągnąć bo ma tyle różnych deficytów. Chciałam żeby przez ten jeden dzień się poprostu cieszyła.
@Małgosia32 pisała po prostu o swoich odczuciach, a te mogą być niezrozumiałe. Odruchowo uruchamia się porównywanie...w chorobach autoimmunologicznych, autodegradacyjnych właśnie jest ta równia pochyła i radość, że jeszcze nie jest tak źle, oby jak najdłużej itp. @Małgorzata32 wypisuje swoje odczucia i z definicji są one niezrozumiałe dla innych...
Z tym cieszeniem się z TU-I-TERAZ jest jak z chodzeniem po górach.. Większość czasu spędzamy na wędrówce po skałach i błocie w strugach deszczu lub dla odmiany w upale, uciekający potem i słaniający się na nogach... Jeśli nie nauczymy się skupiać uwagi na wspaniałych momentach i cieszyć się wspomnieniami tych chwil wtedy, kiedy jest koszmarne trudno... to całe to chodzenie po górach jest bezsensowna stratą czasu i energii..
Milo było czytać wasze pełne pokory i delikatności przepraszajace wpisy.
.. Wyższy level można osiągnąć ucząc się cieszyć zdrowym nogami, kiedy toną w błocie i posiadaniem domu do którego mogę wracać mimo, ze nie ma juz w nim tych, ktorych kocham... Brakiem pieniedzy, kiedy moge zanurzyc sie w milosci i dobroci przyjaciol.... W bałaganie sięgającym zenitu cieszyć szczęśliwym dziećmi i zdrowiem pozwalającym na sprzątanie... Albo chorobą pozwalającą na odpoczynek...
Właśnie odbywam takie szkolenie. Życie jest cudowne nawet wtedy, gdy jest trudne, bo Bóg jest wtedy wręcz namacalny
Weronika od kilu (od tej wizyty) chodzi uskrzydlona. Mało tego, bardzo ją to zmobilizowało, aby przykładać się do rehabilitacji jeszcze bardziej. Przykład: Bardzo nie lubi chodzić w ortezach ortopedycznych (powszechnie zwanych ''łuskami"). Pomijam zasadnośc noszenia owych ortez- bo zdania "ortezy czy buty ortopedyczne" są mocno podzielone. Tak więc owe ortezy zakładała jedynie na lokomat. I nie byliśmy w stanie jej przekonać do ich częstszego noszenia. Niedawno wypracowaliśmy kompromis, że będzie je zakładać na każde wyjście poza domem. Dziś wracam koło południa do domu, a Weronika... chodzi w łuskach.
"Bo przecież lekarz kazał..."
A lekarz jej pokazał filmik z jej własnej analizy chodu obrazujący różnicę pomiędzy chodzeniem w łuskach i bez łusek. Podziałało.
Mam nadzieję, że stopniowo przekona się również do jeszcze kilku innych sugerowanych pomysłow, które do tej pory sukcesywnie odrzuca.
Małgoś. To "szkolenie" się po prostu nazywa Program 12 Kroków Nie jestem wybitnym przypadkiem człowieka na tym programie, znam wielu wybitniejszych i możliwość prawie nieograniczonego korzystania z rozmów z nimi bardzo mi poszerza horyzonty
Witek, stacjonarnie to nawet marzyc nie mogę. Serio. Zwłaszcza, ze to okpło dwoch lat. To duze zobowiazanie. Do poludnia mam zajecia z Weronika. A wieczorami trzeba by kogos do dzieci.
Komentarz
Często się spotykam z sytuacjami w których dzielę się z kimś sukcesami Jerza i widze niezrozumienie jak można się cieszyć skoro on jest aż TAK opóźniony.
Ja cię zachęcałam abyć w takich momentach jak wczoraj na przekór wszystkiemu cieszyła się tą chwilą bez myślenia co bedzie jutro.
I nikt Ci tego nie zarzuca.
Przykro mi z powodu tej całej dyskusji, przykro, że poszła w takim kierunku...
Przykro m, że jest Ci przykro.
Jeszcze raz PRZEPRASZAM!
I jeszcze raz powtarzam: Nie miałam intencji sprawić Tobie (czy komukolwiek innemu) przykrości.
W sumie doświadczamy podobnej rzeczywistości.
I też kibicuję Jerzowi.
I po raz kolejny powtarzam, że ja naprawdę wczoraj się ucieszyłam.
I cieszę się nadal.
Moje wczorajsze ALE miało wydźwięk neutralny.
Nie wiem dlaczego odebrałaś je jako pesymizm.
"Twój realizm zawsze trąci pesymizmem"- oceniłaś
Wyjaśniona sprawa.
Rzeczywiście napisałam
Twój realizm zawsze trąci pesymizmem"
Nie powinnam tu użyć " zawsze".
Już wyjaśniłam co miałam na myśli i dlaczego.
Tylko w takich momentach gdy się okazuje że jest sukces to wielka nagroda za ten trud i moje stanowisko miało tylko i wyłącznie zachęcenie Gosi do cieszenia się tu i teraz z tego co jest bez myślenia o tym że dalej będzie ciężko, żmudnie, nudno , czasochłonnie przez następne lata.
Bez rozmyślania co Weronika jeszcze musi osiągnąć bo ma tyle różnych deficytów.
Chciałam żeby przez ten jeden dzień się poprostu cieszyła.
@Małgorzata32 wypisuje swoje odczucia i z definicji są one niezrozumiałe dla innych...
Większość czasu spędzamy na wędrówce po skałach i błocie w strugach deszczu lub dla odmiany w upale, uciekający potem i słaniający się na nogach...
Jeśli nie nauczymy się skupiać uwagi na wspaniałych momentach i cieszyć się wspomnieniami tych chwil wtedy, kiedy jest koszmarne trudno... to całe to chodzenie po górach jest bezsensowna stratą czasu i energii..
Milo było czytać wasze pełne pokory i delikatności przepraszajace wpisy.
Wyższy level można osiągnąć ucząc się cieszyć zdrowym nogami, kiedy toną w błocie i posiadaniem domu do którego mogę wracać mimo, ze nie ma juz w nim tych, ktorych kocham... Brakiem pieniedzy, kiedy moge zanurzyc sie w milosci i dobroci przyjaciol.... W bałaganie sięgającym zenitu cieszyć szczęśliwym dziećmi i zdrowiem pozwalającym na sprzątanie... Albo chorobą pozwalającą na odpoczynek...
Właśnie odbywam takie szkolenie.
Życie jest cudowne nawet wtedy, gdy jest trudne, bo Bóg jest wtedy wręcz namacalny
dziękuję @Nika76
Dawaj szczególy na priw!
Tak właśnie jest...cieszyć się tym, co mamy darowane...
@Małgorzata32 cieszę się, że się cieszysz
Mało tego, bardzo ją to zmobilizowało, aby przykładać się do rehabilitacji jeszcze bardziej.
Przykład:
Bardzo nie lubi chodzić w ortezach ortopedycznych (powszechnie zwanych ''łuskami").
Pomijam zasadnośc noszenia owych ortez- bo zdania "ortezy czy buty ortopedyczne" są mocno podzielone. Tak więc owe ortezy zakładała jedynie na lokomat. I nie byliśmy w stanie jej przekonać do ich częstszego noszenia. Niedawno wypracowaliśmy kompromis, że będzie je zakładać na każde wyjście poza domem.
Dziś wracam koło południa do domu, a Weronika... chodzi w łuskach.
"Bo przecież lekarz kazał..."
A lekarz jej pokazał filmik z jej własnej analizy chodu obrazujący różnicę pomiędzy chodzeniem w łuskach i bez łusek. Podziałało.
Mam nadzieję, że stopniowo przekona się również do jeszcze kilku innych sugerowanych pomysłow, które do tej pory sukcesywnie odrzuca.
Dzielna Dziewczynka
Weronika w akcji - lokomat- sesja nr 185 (22.10.2015)
Nie jestem wybitnym przypadkiem człowieka na tym programie, znam wielu wybitniejszych i możliwość prawie nieograniczonego korzystania z rozmów z nimi bardzo mi poszerza horyzonty
Dziękuję Wam za miłe słowa
A chciałabym, skoro skuteczny.
A nie da się tego jakoś internetowo robić?
Ale naprawdę najpierw spróbuj pochodzić trochę na Sychar na Skaryszewską, może Ci się nieco perspektywa zmieni