[cite] Małgorzata32:[/cite]Nie tak to miało być...
Marzyłam o tym dziecku...
I tak długo na niego czekałam...
Pojawił się po trzech kolejnych poronieniach. A teraz nie jestem w stanie spełnić się w roli matki. To jest chore!!!!
Sprawdzasz się w roli matki!
Jesteś przy chorym dziecku i nie zapominasz o innych dzieciach.
Cierpisz, gdy widzisz ich cierpienie fizyczne czy psychiczne.
Ale jesteś człowiekiem, a doba ma ograniczoną liczbę godzin- tego nie zmienimy.
Ustalasz sobie poprzeczkę jeszcze wyżej niż ustawił Ci ją Bóg i cała sytuacja...to też cecha DOBREJ Matki.
Wiele się od Ciebie uczę..po cichutku....i kiepsko mi idzie:sad:
[cite] Taja:[/cite]Ja też w szpitalu po cc nie mogłam pić chyba dobę... podawali dożylnie, ale tak mnie suszyło jak nie wiem co! a oni, że tylko "zwilżać" usta (?!)
@Małgorzato czytałam gdzieś, o kobietach które po baaardzo długim okresie czasu wracały do karmienia piersią i udawało im się... także nie martw się. Jak będziesz chciała to coś zaradzimy, pomożemy i powspieramy! :iq:
@dużamamo słuchaj wielodzietnych a wszystko będzie dobrze!
Mi zwilżać nie pozwalali, a żeby było jeszcze bardziej hardkorowo rodziłam w czerwcu ufff jak gorąco!
Moje kochane, jakie to szczęście, ze tu trafiłam)))) No nabrałam mocy, " wyrzuciłam" butle, smoczka i po prostu daje 17 cyców...dzień z nocą mi sie myli, mam wrażenie, ze piersi to nawet nie chowam do stanika))) ale no chyba sa postępy jesteśmy po 2 dobach tylko na piersi. Owszem sa kryzysy, ale noce spokojne i regularne czyli co 2h jemy. Oczywiscie nadal mam wrazenie, ze w piersiach niewiele jest, ale staram sie myslec jak promama " kazała"))))czyli jestem rzeką)))Piersi bolą ale nie brodawki, tylko po prostu piersi w środku całe, kiedy są puste.
IrenoB ale rewelacja ze mieszkasz tak blisko! żałuje, bo przeczytałam o Twoim zaproszeniu dopiero późno wieczorem. Ale na pewno skorzystam. po weekendzie, bo przygotowujemy sie na rodzinny konkurs kolęd w sobotę.
Małgosiu- nie zaśmiecasz, każde Twoje słowo tule w sercu i pamiętam o Was... Wiem, ze jest Ci ciężko, masz prawo do każdego odczucia i każdej myśli, ale nie możesz być dla siebie niesprawiedliwa... Dajesz tylu ludziom tak wiele....ze nie wiem czy sobie zdajesz sprawę. Ściskam Cie mocno.
Kochane - zdaję relację! Bo bardzo optymistycznie zaczyna się dziać... tzn jest "inaczej" - chyba lepiej. po 3 dobach tylko na piersi, Jaśminka w nocy dziś budziła się co 3 godziny!!! ewidentnie się najadała , ja jeszcze po niej napierałam laktatorem. Czuję jakieś te piersi inne są, mrowienie mam takie i poczucie,że się napełniają. W dzień na razie jest ciut gorzej tzn je 4 piersi i to tak nie non stop tylko przysypia, trochę marudzi. Ale tak głośno połyka!jeszcze tak nie słyszałam. Kupa jest po każdym prawie karmieniu. Ale to akurat nie wiem, czy dobrze, czy nie. Oj czuję że się rozkręcamy)) Może będzie dobrze! Pozdrawiam Promamo a jak te okłady się robi? Ja tylko masuję i to ciut pomaga.
Ps. To pewnie moja modlitwa do Św. Agaty zadziałała. :bigsmile:
Ja miałam z karmieniem problem raz, tzn przy jednym dziecku. Wyrzucenie butelek, mleka itp to pierwszy, ale bardzo ważny krok. Trzy miesiące na laktatorze spowodowały osłabienie laktacji, w szpitalu zaczęli dokarmiać mm (syn był tam 3 miesiące). Oczywiście całe karmienie butelką, piersią tyle, ile miał siły ( a raczej nie miał) i na ile ja tam bylam u niego.
A przede wszystkim determinacja, że ja mm karmić swojego dziecka nie będę, i że chcę karmić dłużej niż poprzednie dziecko.
I karmię do dziś, a minęło 3.5 roku, co zahacza już o patologię
Małgosiu, ja co prawda nie używałam całego tego sprzętu, ale sam rureczkę plus strzykawki w szpitalu. Miałam gigantyczne problemy z synkiem, bo nie chciał ssać, gdyż położne podkarmiły go raz sztucznym mlekiem po palcu, bez mojej wiedzy, kiedy naświetlały go z powodu żółtaczki (Czyli mleko leciało szybko i bez większego wysiłku ze str dziecka) Odwidziało mu się po tym męczenie przy cycu.
Ale z pomocą rurki włożonej w strzykawkę wypełnioną niestety mlekiem modyfik. udało się rozkręcić moją laktację i młodego zalewało go mlekiem, tak jak chciał :-). Ciężko było go przystawić do cycka (nie chciał chwycić w ogóle), pomagały mi położne, bo ja zaraz zalewałam się łzami...
Cała akcja wyglądała tak: położna pomagała przystawić mi uparciuszka do cykana żądanie. Kiedy ten załapał, błyskawicznie wkładała mu przez kącik ust rurkę podłączoną do strzykawki z mlekiem. Manipulowała nią(rurką) trochę, tak by mały zaczął zasysać mleko ze strzykawki.
Tym sposobem miałam naturalnego stymulatorka laktacji przy sobie, choć kosztowało mnie to bardzo dużoâ??
Do tego ściągałam ile się dało elektrycznym laktatorem szpitalnym co 3 godz. w systemie 10,7,3 Min z obu piersi.
I duuuużo się modliłamâ??śpiewając Duchu św., pocieszaj mnie, uła je uła je Arki Noego.. i w dzień i w nocy
A tak swoją drogą, widzę Małgosiu, że demon próbuje Cię teraz atakować jako matkę.. nie daj się! Przeganiaj go, jak się da! +++
A tak swoją drogą, widzę Małgosiu, że demon próbuje Cię teraz atakować jako matkę.. nie daj się! Przeganiaj go, jak się da! +++
Demon powiadasz?
Pewnie coś w tym jest...Pewnie atakuje nie bez powodu...I na różnych polach.
Cóż idealną matką to ja nigdy nie byłam, nie jestem i raczej mi to nie grozi...To akurat są fakty.
Ale jeśli o karmienie idzie, to uważam, żenaprawdę zawaliłam w tej sprawie...Mogłam być bardziej stanowcza i zdesperowana. Może za łatwo się poddałam, gdy jeszcze było zawalczyć...
Teraz mam poczucie winy, niestety.
I jak na ironię wszędzie wokól spotykam matki karmiące. i to znacznie starsze dzieci- półtoraroczne, dwuletnie... I tylko ja nie jestem w stanie karmić...
Próbuję jeszcze walczyć z laktatorem w ręku. Ale po miesiącu niekarmienia to to są dosłownie pojedyncze mililitry...
A tak swoją drogą, widzę Małgosiu, że demon próbuje Cię teraz atakować jako matkę.. nie daj się! Przeganiaj go, jak się da! +++
Demon powiadasz?
Pewnie coś w tym jest...Pewnie atakuje nie bez powodu...I na różnych polach.
Cóż idealną matką to ja nigdy nie byłam, nie jestem i raczej mi to nie grozi...To akurat są fakty.
Ale jeśli o karmienie idzie, to uważam, żenaprawdę zawaliłam w tej sprawie...Mogłam być bardziej stanowcza i zdesperowana. Może za łatwo się poddałam, gdy jeszcze było zawalczyć...
Teraz mam poczucie winy, niestety.
I jak na ironię wszędzie wokól spotykam matki karmiące. i to znacznie starsze dzieci- półtoraroczne, dwuletnie... I tylko ja nie jestem w stanie karmić...
Próbuję jeszcze walczyć z laktatorem w ręku. Ale po miesiącu niekarmienia to to są dosłownie pojedyncze mililitry...
Demon jest przebiegły. Będzie Cię próbował zniszczyć wszelkimi sposobami. Znalazł Twój czuły punkt i próbuje Cię zdołować. Naprawdę walcz z nim, Gosiu. Nie sama, a z pomocą z góry..
+++
A co do karmienia, to wyluzuj w miarę możliwości trochę. Pomyśl, że jak będziesz mieć takie na to parcie, to Ci na pewno nie pomoże, a raczej więcej zaszkodzi, bo stres nie sprzyja laktacji...
Jeśli Ci tak zależy, to zawalcz z SNSem Medeli, ściagaj poza tym pokarm regularnie w miare możliwości nie przejmując się jego iloscią i resztę zostaw Bogu... po co masz się tak tym stresować? Co Ci to da?
Odwagi, Małgosiu! Pan Bóg jest z Tobą, nawet w mogłoby się wydawać tak błahej sprawie jak laktacja :-) Uszy do góry!
Małgoś, ale jeszcze w ogóle coś leci? no, to to jest bardzo dobra wiadomość :bigsmile:
tylko nie nastawiaj się, że wrócisz do karmienia w tydzień. jeśli masz wolę zawalczyć, i widzisz że możesz dać radę logistycznie, to próbuj! w końcu nie masz nic do stracenia, nie?
nastaw się może tylko, że drobne kroczki też są ok. ciesz się z każdych 5 ml więcej. uda się.
Nie mam czasu czytać ale Dużamamo wykarmilam bliźniaki tylko na piersi do 6 miesiąca... Momentami było b kryzysowo ale były to moje pierwsze dzieci i się uparlam. Okupione bolacym kręgosłupem. Były tygodnie, ze karmiłam po 16-18 godz na dobę ale się udało. Wytrwałości życzę, cierpliwości i przekonania, ze musi się udać bo po to je nasz, zeby dały radę!:bigsmile::bigsmile::bigsmile:
Jak urodziłam moją Asię nawet sobie, nie wyobrażałam, że nie będę karmiła jej piersią? Bardzo ładnie łapała pierś, ale dlatego że miałam transfuzję, i nie mogłam wstawać, przez 2 pierwsze noce zabierano ją odemnie na noworodki i nie wiedziałam ci się działo, bo w dzień już sobie nie dawałam rady z jej karmieniem.
Siostry w nocy podawały jej nie tylko butlę, ale też smoczek oczywiście mi nic nie mówiły. Domyśliłam się, bo przyniosły mi ją po 3 nocy ze smoczkiem i oczywiście dalej nic nie powiedziały.
Miałam pecha, bo moja mama akurat się rozchorowała i nikt z bliskich nie mógł do mnie przyjechać. Mieliśmy nadzieję, że teściowa pomoże.
Starałam się jak mogłam, ale moje dziecko walczyło ze mną dzielnie ona tak posmakowała szybkiego jedzenia w szpitalu, że niechciała już cycy. Nerwy i komentarze teściowej, że jej nikt nie pomagał, też nie pomagały. Ja byłam tak potwornie zmęczona i walczyłam o cycę. Po miesiącu dopiero przyszła siostra środowiskowa a ja na 2 dzień miałam 1 kontrolę u lekarza. Trafiłyśmy z Asią do szpitala w 3 tygodniu jej życia z podejrzeniem zapalenia płuc. Nie było żadnego zapalenia, ale tam dalej mnie szkolili jak karmić i ja taka zmęczona siedziałam przy tej mojej córeczce w kółko z cyckiem. Troszkę przybrała na wadze, ale dalej nie chciała ssać. Dzięki Bogu, że przyjechała moja mama. Przez telefon nie rozumiała w ogóle, o co chodzi, jakie problemy. Jak nas zobaczyła to od razu jej słowa wtedy, koniec tej męki ona nie chce piersi musi sie najadać się. Miałam okropna deprechę z tego tytułu. Oczywiście obwiniałam siebie. Najgorzej było jak urodziłam Kubusia po okołoporodowym zapaleniu płuc trafił na odział neonatologii, 7 dni pod respiratorem. Jakie było moje szczęście, kiedy ten mój facet wypluł mleko sztuczne i dopiero pił moje mleko ściągane? Potem też był stres, bo ten pan jadł mało i nie przybierał, ale byłam z nim w szpitalu i tu juz siostry poprowadziły mnie tym bardziej, że zawsze opowiadałam o moich pierwszych doświadczeniach.
Ja sobie dotej pory muszę powtarzać niczemu nie jestem winna, udało mi się ją karmic tylko 3 miesiące z tego 1,5 tylko na mojej piersi. Jest teraz piękna nie ma alergi jak moje chłopaki, zdolna holernie. Dalej walczy o swoje :wink:
no właśnie Anno... najgorsze są te wyrzuty, ze nie zrobiło się wszystkiego, że może za szybko się poddawałam.Że jestem złą matką i że coś ze mną nie tak, bo nie potrafię wykarmić dzieci. Ja mam to w głowie, przeganiam i staram się myśleć pozytywnie , ale jest tam gdzieś taki mały upierdliwy wyrzut . Będę mogła napisać coś więcej w czwartek bo jedziemy się zważyć w 10 dobę na samym cycu. Wtedy będę się martwiła albo cieszyła. Na narazie wydaje mi się ,że jest nieźle, choć maleńka najchętniej 'wisiała by przy cycu" cały Boży dzień. Dziś w nocy miała przerwę od północy do prawie 4.30!!! I w sumie nie wiem, czy to dobry znak, czy coś nie tak... ale niedobrze chyba,że po takim czasie moje mleczarnie nie były "jak kamienie" i nie bolały straszliwie i nie ciekło z nich samo..... Dziękuję dziewczyny za każdy wpis!
Komentarz
Sprawdzasz się w roli matki!
Jesteś przy chorym dziecku i nie zapominasz o innych dzieciach.
Cierpisz, gdy widzisz ich cierpienie fizyczne czy psychiczne.
Ale jesteś człowiekiem, a doba ma ograniczoną liczbę godzin- tego nie zmienimy.
Ustalasz sobie poprzeczkę jeszcze wyżej niż ustawił Ci ją Bóg i cała sytuacja...to też cecha DOBREJ Matki.
Wiele się od Ciebie uczę..po cichutku....i kiepsko mi idzie:sad:
Mi zwilżać nie pozwalali, a żeby było jeszcze bardziej hardkorowo rodziłam w czerwcu ufff jak gorąco!
podbijam pytanie :bigsmile:
IrenoB ale rewelacja ze mieszkasz tak blisko! żałuje, bo przeczytałam o Twoim zaproszeniu dopiero późno wieczorem. Ale na pewno skorzystam. po weekendzie, bo przygotowujemy sie na rodzinny konkurs kolęd w sobotę.
Małgosiu- nie zaśmiecasz, każde Twoje słowo tule w sercu i pamiętam o Was... Wiem, ze jest Ci ciężko, masz prawo do każdego odczucia i każdej myśli, ale nie możesz być dla siebie niesprawiedliwa... Dajesz tylu ludziom tak wiele....ze nie wiem czy sobie zdajesz sprawę. Ściskam Cie mocno.
oby się udało rozkręcić porządnie laktację i obyś mogła karmić ze 2 lata :bigsmile:
Czy robisz cieple oklady? Mi pomagaly.
Bo bardzo optymistycznie zaczyna się dziać... tzn jest "inaczej" - chyba lepiej.
po 3 dobach tylko na piersi, Jaśminka w nocy dziś budziła się co 3 godziny!!!
ewidentnie się najadała , ja jeszcze po niej napierałam laktatorem. Czuję jakieś te piersi inne są, mrowienie mam takie i poczucie,że się napełniają. W dzień na razie jest ciut gorzej tzn je 4 piersi i to tak nie non stop tylko przysypia, trochę marudzi. Ale tak głośno połyka!jeszcze tak nie słyszałam. Kupa jest po każdym prawie karmieniu. Ale to akurat nie wiem, czy dobrze, czy nie.
Oj czuję że się rozkręcamy)) Może będzie dobrze!
Pozdrawiam
Promamo a jak te okłady się robi? Ja tylko masuję i to ciut pomaga.
Ps. To pewnie moja modlitwa do Św. Agaty zadziałała. :bigsmile:
jest dobrze, tak trzymać :thumbup:
A przede wszystkim determinacja, że ja mm karmić swojego dziecka nie będę, i że chcę karmić dłużej niż poprzednie dziecko.
I karmię do dziś, a minęło 3.5 roku, co zahacza już o patologię
Czego i Tobie życzę:bigsmile:
my po 6 min.
Karmienie - w kratkę...chyba zaczynamy kryzys 3 tygodnia... ale przetrwamy)))
Śliczne dzieciaczki! Ale co tu się dziwić? Kiedy mam i tata tacy piękni
BRAWO:clap::clap::clap:
Czy znacie jakieś opinie na temat zestawu wspomagającego karmienie SNS Madeli? Warto w ogóle próbować?
Ale z pomocą rurki włożonej w strzykawkę wypełnioną niestety mlekiem modyfik. udało się rozkręcić moją laktację i młodego zalewało go mlekiem, tak jak chciał :-). Ciężko było go przystawić do cycka (nie chciał chwycić w ogóle), pomagały mi położne, bo ja zaraz zalewałam się łzami...
Cała akcja wyglądała tak: położna pomagała przystawić mi uparciuszka do cykana żądanie. Kiedy ten załapał, błyskawicznie wkładała mu przez kącik ust rurkę podłączoną do strzykawki z mlekiem. Manipulowała nią(rurką) trochę, tak by mały zaczął zasysać mleko ze strzykawki.
Tym sposobem miałam naturalnego stymulatorka laktacji przy sobie, choć kosztowało mnie to bardzo dużoâ??
Do tego ściągałam ile się dało elektrycznym laktatorem szpitalnym co 3 godz. w systemie 10,7,3 Min z obu piersi.
I duuuużo się modliłamâ??śpiewając Duchu św., pocieszaj mnie, uła je uła je Arki Noego.. i w dzień i w nocy
A tak swoją drogą, widzę Małgosiu, że demon próbuje Cię teraz atakować jako matkę.. nie daj się! Przeganiaj go, jak się da! +++
Radze odstawic laktator bo sie szala przechyli i w nawal wpadniecie...
Demon powiadasz?
Pewnie coś w tym jest...Pewnie atakuje nie bez powodu...I na różnych polach.
Cóż idealną matką to ja nigdy nie byłam, nie jestem i raczej mi to nie grozi...To akurat są fakty.
Ale jeśli o karmienie idzie, to uważam, żenaprawdę zawaliłam w tej sprawie...Mogłam być bardziej stanowcza i zdesperowana. Może za łatwo się poddałam, gdy jeszcze było zawalczyć...
Teraz mam poczucie winy, niestety.
I jak na ironię wszędzie wokól spotykam matki karmiące. i to znacznie starsze dzieci- półtoraroczne, dwuletnie... I tylko ja nie jestem w stanie karmić...
Próbuję jeszcze walczyć z laktatorem w ręku. Ale po miesiącu niekarmienia to to są dosłownie pojedyncze mililitry...
Demon jest przebiegły. Będzie Cię próbował zniszczyć wszelkimi sposobami. Znalazł Twój czuły punkt i próbuje Cię zdołować. Naprawdę walcz z nim, Gosiu. Nie sama, a z pomocą z góry..
+++
A co do karmienia, to wyluzuj w miarę możliwości trochę. Pomyśl, że jak będziesz mieć takie na to parcie, to Ci na pewno nie pomoże, a raczej więcej zaszkodzi, bo stres nie sprzyja laktacji...
Jeśli Ci tak zależy, to zawalcz z SNSem Medeli, ściagaj poza tym pokarm regularnie w miare możliwości nie przejmując się jego iloscią i resztę zostaw Bogu... po co masz się tak tym stresować? Co Ci to da?
Odwagi, Małgosiu! Pan Bóg jest z Tobą, nawet w mogłoby się wydawać tak błahej sprawie jak laktacja :-) Uszy do góry!
tylko nie nastawiaj się, że wrócisz do karmienia w tydzień. jeśli masz wolę zawalczyć, i widzisz że możesz dać radę logistycznie, to próbuj! w końcu nie masz nic do stracenia, nie?
nastaw się może tylko, że drobne kroczki też są ok. ciesz się z każdych 5 ml więcej. uda się.
Siostry w nocy podawały jej nie tylko butlę, ale też smoczek oczywiście mi nic nie mówiły. Domyśliłam się, bo przyniosły mi ją po 3 nocy ze smoczkiem i oczywiście dalej nic nie powiedziały.
Miałam pecha, bo moja mama akurat się rozchorowała i nikt z bliskich nie mógł do mnie przyjechać. Mieliśmy nadzieję, że teściowa pomoże.
Starałam się jak mogłam, ale moje dziecko walczyło ze mną dzielnie ona tak posmakowała szybkiego jedzenia w szpitalu, że niechciała już cycy. Nerwy i komentarze teściowej, że jej nikt nie pomagał, też nie pomagały. Ja byłam tak potwornie zmęczona i walczyłam o cycę. Po miesiącu dopiero przyszła siostra środowiskowa a ja na 2 dzień miałam 1 kontrolę u lekarza. Trafiłyśmy z Asią do szpitala w 3 tygodniu jej życia z podejrzeniem zapalenia płuc. Nie było żadnego zapalenia, ale tam dalej mnie szkolili jak karmić i ja taka zmęczona siedziałam przy tej mojej córeczce w kółko z cyckiem. Troszkę przybrała na wadze, ale dalej nie chciała ssać. Dzięki Bogu, że przyjechała moja mama. Przez telefon nie rozumiała w ogóle, o co chodzi, jakie problemy. Jak nas zobaczyła to od razu jej słowa wtedy, koniec tej męki ona nie chce piersi musi sie najadać się. Miałam okropna deprechę z tego tytułu. Oczywiście obwiniałam siebie. Najgorzej było jak urodziłam Kubusia po okołoporodowym zapaleniu płuc trafił na odział neonatologii, 7 dni pod respiratorem. Jakie było moje szczęście, kiedy ten mój facet wypluł mleko sztuczne i dopiero pił moje mleko ściągane? Potem też był stres, bo ten pan jadł mało i nie przybierał, ale byłam z nim w szpitalu i tu juz siostry poprowadziły mnie tym bardziej, że zawsze opowiadałam o moich pierwszych doświadczeniach.
Ja sobie dotej pory muszę powtarzać niczemu nie jestem winna, udało mi się ją karmic tylko 3 miesiące z tego 1,5 tylko na mojej piersi. Jest teraz piękna nie ma alergi jak moje chłopaki, zdolna holernie. Dalej walczy o swoje :wink:
Będę mogła napisać coś więcej w czwartek bo jedziemy się zważyć w 10 dobę na samym cycu. Wtedy będę się martwiła albo cieszyła. Na narazie wydaje mi się ,że jest nieźle, choć maleńka najchętniej 'wisiała by przy cycu" cały Boży dzień.
Dziś w nocy miała przerwę od północy do prawie 4.30!!!
I w sumie nie wiem, czy to dobry znak, czy coś nie tak... ale niedobrze chyba,że po takim czasie moje mleczarnie nie były "jak kamienie" i nie bolały straszliwie i nie ciekło z nich samo.....
Dziękuję dziewczyny za każdy wpis!