Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kącik lasandrystyczny

12223242527

Komentarz

  • edytowano luty 2015
    Tłumaczenie Maćka jest przekonywujące, zarazem jednak potwierdza Klarcine, iż należało by wprowadzić teksty dla współczesnego człowieka zrozumiałe.
    Jak już wyżej wspomniałam - okazało się, że obecnie nie wszystkie zwrotki wielu ludowych pieśni pobożnych są wykonywane.
    Także w "Serdeczna Matko", opuszczana jest zwrotka:

    Zasłużyliśmy, to prawda, przez złości,

    By nas Bóg karał rózgą surowości,

    Lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze,

    Szczęśliwy, kto się do Matki uciecze
    .

    Konkretnie chodzi o podkreślone przeze mnie słowa.
  • Z kolei słowa pieśni "Panie dobry jak chleb", są śpiewem mojej duszy:

    1. Tyś na pustkowiu chleb rozmnożył, Panie,
    byśmy do nieba w drodze nie ustali.
    Tyś stał się manną wędrowców przez ziemię
    dla tych, co dotąd przy Tobie wytrwali.

    2. Ziarna zbierzemy, odrzucimy chwasty,
    bo łan dojrzewa, pachnie świeżym chlebem.
    Niech ziemia nasza stanie się ołtarzem,
    a Chleb Komunią dla spragnionych Ciebie.

    3. Ty nas nazwałeś swymi przyjaciółmi,
    jeśli spełnimy, co nam przykazałeś.
    Cóż my bez Ciebie, Panie, uczynimy?
    Tyś naszym życiem i oczekiwaniem.

    4. Tyś za nas życie swe oddał na krzyżu,
    a w znaku chleba w świątyniach zostałeś.
    I dla nas zawsze masz otwarte serce,
    bo Ty do końca nas umiłowałeś.


    Lubię też modlić się tekstem poniższej pieśni:

    Jak łania pragnie wody ze strumieni,
    moja dusza pragnie Cię.
    Tylko Ty jesteś moim pragnieniem,
    zawsze chcę uwielbiać Cię.

    Tylko Ty jesteś mocą mą.
    Twoja wola wolą mą.
    Tylko Ty jesteś moim pragnieniem,
    zawsze chcę uwielbiać Cię.


    ***

    Widzę, że wychowywaliśmy się duchowo w różnych epokach.
    Ujęła bym to tak - liturgiczne pieśni współczesne są zarazem modlitwą, te z czasów przeszłych (wiele z nich, bo jednak nie wszystkie) tylko pielęgnowaniem tradycji, jak wspomniałam, dla osób, które dzieciństwo spędziły poza Kościołem, niezrozumiałej.

    I jeszcze pytanie - czy nie dlatego wam się te teksty podobają, bo przywodzą wspomnienie dzieciństwa? Coś na zasadzie nostalgii do kolęd.

  • Joanna - nie tylko o to mi chodzi. Nie wszystkie teksty są poprawne teologicznie, przykładem jest tutaj przywołana przeze mnie zwrotka pieśni "Serdeczna Matko", teologicznego umocowania te strofy nie mają, Już w latach 60 liturgiści zaczęli bić na alarm i we współczesnych śpiewnikach tej zwrotki nie ma.

    Nie jest bowiem teologiczne i nie ma oparcia w przesłaniu Ewangeli, jakoby rozgniewany Ojciec karcił dziecko, a matka próbowała się temu przeciwstawić.
    Coś takiego nie ma przełożenia nawet na nasze ludzkie relacje. W zdrowej rodzinie, gdy zachodzi potrzeba skarcenia dziecka (o sieczeniu rózeczką należy zapomnieć), żadna mądra matka ojcu się nie sprzeciwi.

    Na moje rozeznanie, w trydycyjnym katoliczymie, relacje człowiecze przenoszono na Boże. Ludzie postrzegali Boga Ojca jako kogoś surowego, kto zasiada gdzieś tam daleko, pozytywniej była odbierana Maryja, głównie dlatego, że kojarzyła się z troskliwą matką zaradzającą wszelkim problemom. I ludek był przekonany, że np. to Maryja uzdrawia, leczy chore dusze, itp. Nie docierało do "dusz pobożnych", że Ona sama z siebie może tylko modlitewnie wstawiać się za nami, czyli modlić się za nas, podobnie jak my modlimy się za kogoś, ale wszystko co otrzymujemy, od Boga tylko pochodzi.

    Pamiętam świadectwo jednej z osób, podczas 14 dniowej Oazy, usłyszałam: "ja się tam wolę modlić do Maryi, bo ona, kobieta, to prędzej zrozumie, a poza tym do Boga boję się zwracać z codziennymi problemami, przecież on ma tyle spraw na głowie."
    Formacja podczas Oazy I st. ma na celu pomóc uczestnikom w nawiązaniu osobistej relacji z Jezusem, a następnie bezwarunkowo, miłującym człowieka do szaleństwa - Ojcem. Ukazuje, że Maryja stoi zawsze pod krzyżem, a nie na równi z nim, a tym bardziej ponad. Oaza I st. Bis jest już ukierunkowana na poznawanie Maryi obecnej na kartach Pisma Swiętego.
    Ks. Jacek przed bardzo wielu laty głosił nam katechezę Maryjną pt.: "Co znaczy kochać i czcić Maryję." Treści te zapadły głęboko w mojej duszy, po odświeżeniu pamięci materiałem z ostatnich rekolekcji podzieliłam się tym z innymi:

    Prawdziwie kochać i czcić Maryję, to ją naśladować.

    http://www.fronda.pl/blogi/bog-jest-miloscia/prawdziwie-kochac-i-czcic-maryje-to-ja-nasladowac,40865.html
  • Klarciu, w przedsoborowej teologii Najświętsza Maryja Panna miała tę rolę, co obecnie Miłosierdzie Boże. Zmiana nastąpiła ze względów ekumenicznych.
  • Maćku - mógłbyś swoją myśl rozwinąć?
    Ks. Blachnicki był bardzo Maryjny, Maryjny był również św. Jan Paweł II, ale żaden z nich nie stawiał Maryi na równi z Bogiem.
    Na moje rozeznanie - Boże Miłosierdzie może nas ogarnąć dzięki modlitwie Maryi, ale Ona nie jest Bożym Miłosierdziem.
    Maryję przyrównałabym do monstrancji, w której jest obecny Jezus.
    Ona dała światu Zbawiciela, jednak była tylko pokorną służebnicą Pańską. Nie można stawiać Jej z Bogiem na jednej płaszczyźnie.
  • edytowano luty 2015
    W tradycyjnej teologii Chrystus nie był przyjacielem, tylko groźnym sędzią. Dobrze oddaje to sekwencja "Dies Irae" ("Dzień Gniewu"), śpiewana podczas Mszy żałobnych. Jego Matka była postrzegana jako ta, która może wybłagać miłosierdzie dla grzeszników. Dlatego często spotykamy wizerunki Maryi z pękiem połamanych strzał, symbolizujących uśmierzony gniew Boży. Stąd też wielka rola, jaką katolicy przykładali do pobożności maryjnej, w której widzieli drogę do ocalenia mimo swoich niedostatków.

    Po Soborze wprowadzono nową mariologię, której zwolennicy zdobyli wpływy w Kościele. Z grubsza sprowadza się do tego, co wyżej napisałaś. Maryja jako pokorna służebnica, godna z tego względu naśladowania, ale nic więcej. Natomiast Miłosierdzie Boże zaczęło funkcjonować w sposób autonomiczny, także jako obiekt modlitw (np. Koronka). Takie rozłożenie akcentów jest dużo łatwiejsze do przyjęcia dla protestantów, których tradycyjna rola Maryi - nie wyrażona wprost w Piśmie Świętym - zawsze bardzo drażniła.

    Oczywiście w nowej rzeczywistości stare modlitwy i pieśni tracą sens, są stosowane jako "pobożność ludowa".
  • edytowano luty 2015
    @Maciek- skąd Ty to wszystko wiesz, co? ;)
    (też bym tak chciała)
  • edytowano luty 2015
    > W tradycyjnej teologii Chrystus nie był przyjacielem, tylko groźnym sędzią. Dobrze oddaje to sekwencja "Dies Irae" ("Dzień Gniewu"), śpiewana podczas Mszy żałobnych. Jego Matka była postrzegana jako ta, która może wybłagać miłosierdzie dla grzeszników. Dlatego często spotykamy wizerunki Maryi z pękiem połamanych strzał, symbolizujących uśmierzony gniew Boży. Stąd też wielka rola, jaką katolicy przykładali do pobożności maryjnej, w której widzieli drogę do ocalenia mimo swoich niedostatków. <

    Powiem tak, pobożność okropna, wypaczająca prawdziwy obraz Boga, sprzeczna ze Słowem Bożym.
    To co przedstawiasz trąci pogaństwem - zagniewane Bóstwo, którego można przebłagać jedynie składaną ofiarą.
    Można by ewentualnie jako "groźnego" odbierać Boga Ojca, choć i w Starym Testamencie mamy wersy pokazujące nam ogrom Bożej miłości.
    Natomiast Jezus jest oczywiście naszym Panem, Zbawicielem, ale jest także i bratem, i przyjacielem. Z chwilą Jego śmierci i zmartwychwstania mamy już swobodny dostęp do miłującego nas bezwarunkowo i bezgranicznie Ojca.
    Bojaźń Boża nie ma nic wspólnego z lękiem, w potocznym rozumieniu tego słowa.

    Dzięki Jezusowi, staliśmy się dziećmi Bożymi:

    1 I to wam jeszcze powiem: Jak długo dziedzic jest nieletni, niczym się nie różni od niewolnika, chociaż jest właścicielem wszystkiego. 2 Aż do czasu określonego przez ojca podlega on opiekunom i rządcom. 3 My również, jak długo byliśmy nieletni, pozostawaliśmy w niewoli "żywiołów tego świata". 4 Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, 5 aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. 6 Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! 7 A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.

    (Gal 4: 1-7)


    Jan Paweł II

    DOśWIADCZENIE BOGA «ABBA» W CHRYSTUSIE I DUCHU

    " Autentycznie chrześcijańska refleksja o Bogu łączy się zawsze z prawdą o Chrystusie. To On jest Drogą i nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przez Niego (por. J 14, 6). Apostołowi Filipowi, który Go prosi: «pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy», Jezus odpowiada: «Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca» (J 14, 8-9). Chrystus, umiłowany Syn (por. Mt 3, 17; 17, 5), jest ze swej natury tym, który objawia Ojca. Prawdziwe oblicze Boga odsłania nam jedynie Ten, «który jest w łonie Ojca». Oryginalne wyrażenie greckie z Ewangelii św. Jana (por. 1, 18) wskazuje na głęboką i dynamiczną więź istoty, miłości i życia między Synem i Ojcem. W tę więź odwiecznego Słowa jest zaangażowana ludzka natura, którą przyjął we wcieleniu. Dlatego w perspektywie chrześcijańskiej nie można nigdy ograniczyć doświadczenia Boga do jakiegoś ogólnego «obcowania z Bóstwem», ani nie można uważać za zbędne pośrednictwa człowieczeństwa Chrystusa, co przekonująco wykazali tacy wielcy mistycy, jak św. Bernard, św. Katarzyna Sieneńska, św. Teresa z Avili i wielu nam współczesnych, rozmiłowanych w Chrystusie, od Karola de Foucauld do św. Teresy Benedykty od Krzyża (Edyty Stein).
    (...) Chrystus świadczył również skutecznie o miłości Ojca. We wspaniałej przypowieści o synu marnotrawnym Jezus ukazuje, że Ojciec zawsze czeka na grzesznika, który powróci i rzuci się w Jego ramiona. W Ewangelii św. Jana wypowiada się dobitnie o Ojcu kochającym ludzi: «Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał» (J 3, 16). A także: «Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać» (J 14, 23). Kto rzeczywiście doświadcza miłości Bożej, za każdym razem powtarza ze wzruszeniem wezwanie z Pierwszego Listu św. Jana: «Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy» (1 J 3, 1). W tej perspektywie możemy się zwrócić do Boga nazywając Go poufale, spontanicznie i bardzo osobiście: Abba, Ojcze. To imię pojawia się nieustannie na ustach wiernego, który czuje się synem, jak przypomina nam św. Paweł w tekście, jakim rozpoczęliśmy nasze spotkanie (por. Ga 4, 4-7).

    Chrystus obdarza nas życiem Bożym, życiem przekraczającym granice czasu i wprowadzającym nas w tajemnicę Ojca, w Jego nieskończoną radość i światłość. Zaświadcza o tym ewangelista Jan, przekazując wzniosłe słowa Jezusa: «Podobnie jak Ojciec ma życie w sobie, tak również dał Synowi: mieć życie w sobie samym» (J 5, 26). «To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. (...) Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie» (J 6, 40. 57).

    To uczestnictwo w życiu Chrystusa, które sprawia, że jesteśmy «synami w Synu», możliwe jest dzięki darowi Ducha. Apostoł ukazuje fakt, że jesteśmy synami Bożymi, wiążąc go ściśle z Duchem Świętym: «Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi» (Rz 8, 14). Duch kieruje nas do Chrystusa i Ojca. «W tym Świętym Duchu, który jest Darem przedwiecznym, Bóg Trójjedyny otwiera się dla człowieka, dla ducha ludzkiego. Ukryte tchnienie Ducha Bożego powoduje, iż duch ludzki otwiera się również wobec zbawczego i uświęcającego samootwarcia się Boga. (...) W komunii łaski z Trójcą Świętą rozszerza się niejako wewnętrzna 'przestrzeń życiowa' człowieka, wyniesiona do nadprzyrodzonego życia Bożego. Człowiek żyje w Bogu i z Boga: żyje 'według Ducha' i 'dąży do tego, czego chce Duch'» (Dominum et Vivificantem, 58).

    Bóg rzeczywiście ukazuje swoje ojcowskie oblicze chrześcijaninowi oświeconemu łaską Ducha Świętego. Może on zwracać się do Niego z ufnością, której daje świadectwo św. Teresa z Lisieux w przejmujących słowach jednego z tekstów autobiograficznych: «Ptaszek chciałby się wzbić ku temu jaśniejącemu Słońcu, które czaruje jego oczy, chciałby naśladować swych braci Orłów, których widzi wznoszących się aż do Boskiego Ogniska Trójcy Świętej... Niestety! wszystko, co może zrobić, to podnieść swe małe skrzydła, ale wzlecieć, to już nie leży w jego niewielkiej mocy! (...) Z zuchwałą ufnością chce pozostać na miejscu, by wpatrywać się w swe Boskie Słońce. I nie przeraża go nic, ani wiatr, ani deszcz» (Teresa z Lisieux, Rękopisy autobiograficzne, Rękopis B, s. 205-206, Kraków 1997).
    "

    http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/audiencje/ag_20092000.html

    ***

    Nie wszystko co jest w duchowości protestanckiej jest złe, oni odkurzyli wiele skarbów, jak choćby karmienie się Bożym Słowem, doświadczenie osobistej relacji z Adonaj i olbrzymią wartość wspólnoty, dzięki której umacnia się nasza wiara, ale i też dojrzewamy w swoim chrześcijaństwie.
    Pogubili się nieco w Maryjności, ale powodem tegoż był chory wręcz kult Maryi w katolicyzmie - wahadło odbiło mocno w drugą stronę.

  • ***
    Nie ukrywam, że miałam problemy z Maryją, w moim mniemaniu odnalazłam Jezusa bez Jej pośrednictwa. Dopiero po wielu latach dotarło do mnie, że to Ona (nieznana mi wtedy) prowadziła mnie ku swojemu Synowi.
    W poznaniu osoby Maryi, pomogły mi:

    - publikacje ks. Franciszka Blachnickiego, które byłam w stanie przyswoić dopiero wiele lat po jego odejściu, m.in.:

    Referat przysłany na VII Krajową Kongregację Odpowiedzialnych,
    która odbywała się w Krościenku w dniach 28-31 V 1982 r.

    Tajemnica Niepokalanej, Matki Kościoła

    http://tmoch.i365.pl/ruch/charmar.htm#cz1

    Bardzo pomocne okazały się także książki:

    - "Zycie Maryi, Matki Bożej". Części wybrane z książki A.Nicolasa: "La Vierge Marie d'apres l'Ewangole, które tłumaczył i opracował Jan Rybałt, rok wydania 1954, czyli grubo przed SV II,

    - "Maryja, Matka Pana, Figura Kościoła"; autor Max Thurian, przekład z francuskiego: Eugeniusz OgińskiMIC,

    - "Ewangelia Maryi"; autor Georgette Blaquiere, przekład z francuskiego: Barbara Sokalówna,

    - "Maryja z Nazaretu, ta, która uwierzyła"; autor Bernard Martelet, tłumaczenie: Grażyna Kosowska.

  • Nie mam problemu z Maryją.
    Nie mam problemu z Bożym Miłosierdziem.

    Atsd...bardzo wzrusza mnie pieśń: "W krzyżu Cierpienie, w krzyżu zbawienie..."
    Tym bardziej jak dowiedziałam się kto jest autorem i w jakich okolicznościach jego życia powstała.
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Karol_Antoniewicz

    Warto też poczytać tu:
    http://www.traditia.fora.pl/katechizm-nauka-katolicka,15/pospiesz-do-krzyza-ks-karol-antoniewicz-sj,4788.html
  • Subiektywizm w sosie Nowej Wiosny jako wykładnia.

    Cóż, jesli się stwierdza niezgodność takiego podejścia z Prawdziwą Wiarą to... wybór jaki jest, każdy widzi.
  • Zwróciłem tylko uwagę na to, że to, co dziś uważamy za dziwaczną pobożność ludową całkiem jeszcze niedawno było katolicką ortodoksją. I to istniejącą od setek lat, jak zacytowana przez Klarcię pieśń wielkopostna z VII wieku.
  • edytowano luty 2015
    Tradycyjny system edukacyjny - przedszkola do matury :)

  • edytowano luty 2015
    > bardzo wzrusza mnie pieśń: "W krzyżu Cierpienie, w krzyżu zbawienie..." <

    Nie powiedziałabym, że mnie wzrusza, ale mogę powiedzieć, iż ta pieśń jest śpiewem mojej duszy.
    Treść zresztą jak najbardziej przystaje do czasów współczesnych.
  • edytowano luty 2015
    W tradycyjnej teologii Chrystus nie był przyjacielem, tylko groźnym sędzią. [...] Jego Matka była postrzegana jako ta, która może wybłagać miłosierdzie dla grzeszników.
    ---
    Ciekawi mnie kiedy taki nurt powstał, podparty jakimiś oficjalnymi dokumentami. @Maciek, możesz rozwinąć? Bo interesujący to dla mnie temat :-)
  • W tradycyjnej teologii Chrystus nie był przyjacielem
    ---
    Powyższe zdanie jest błędne. Można co najwyżej rozpatrywać różne rozłożenie akcentów na przestrzeni wieków.

    ponieważ między człowiekiem a Bogiem istnieje jakaś łączność, jako że nam udziela swej szczęśliwości wiecznej, przeto na tej łączności powstawać winna pewnego rodzaju przyjaźń. O tej wzajemnej łączności powiedział Apostoł (1 Kor 1,5): „wierny jest Bóg, przez którego wezwani jesteście do towarzystwa Syna Jego”. Lubienie zaś oparte na tego rodzaju łączności nazywamy miłością. Wynika więc z tego jasno, że miłość jest pewnego rodzaju przyjaźnią człowieka z Bogiem
  • @PawelOdOli:

    To, co napisałem, to moja osobista synteza, oparta na doświadczeniu i obserwacji mariologii przed- i posoborowej. Nie znam dokumentów, które by to wyrażały równie konkretnie.

    @Anawim:

    "Pewnego rodzaju przyjaźń" była oczywiście i dawnej.
  • A co się zmieniło? Co dziś dodano do rozumienia "pewnego rodzaju przyjaźni", czego nie było w tradycyjnej teologii?
  • Różnica moim zdaniem jest taka, że o ile dawniej od nakazanej Dekalogiem miłości do Boga można było wyprowadzić wniosek o "pewnego rodzaju przyjaźni", jak czyni to cytowany przez Ciebie Akwinata, to obecnie Chrystusa powszechnie się określa jako "swojego przyjaciela", przyjmując czysto ludzkie rozumienie tego słowa.
  • Może dlatego, że Jezus Chrystus jest Bogiem i człowiekiem? To, co było niezbyt zrozumiałe w stosunku do Boga przed Wcieleniem, w Chrystusie stało się realne. "Nie nazywam was sługami, lecz przyjaciółmi". św. Jan leżał na piersi Jezusa. Z żadnym z przyjaciół tak się nie spoufaliłem nigdy.

    św. Łukasz swoją wersję Ewangelii zadedykował "Przyjacielowi Boga".
  • Ale zobacz: "Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję."

    To nie jest taka przyjaźń, jak z Heńkiem z drugiego piętra.
  • edytowano luty 2015
    No trudno żeby była. Tak samo Chrystus-Sędzia nie jest taki, jak sędzia Sądu Rejonowego w Złotoryi.

    Przyjaźń opiera się na podobieństwie. Przyjaźnimy się z ludźmi nam podobnymi (w tym, co podobne, są nam przyjaciółmi). O tyle Chrystus staje się naszym przyjacielem, o ile upodobniamy się do Niego, mamy te same dążenia, pełnimy wolę Bożą.

    Z pewnością jest to przyjaźń wyjątkowa, bo nasz przyjaciel jest też Osobą Boską.
  • Gimnazjum i Liceum im. św. Tomasza z Akwinu w Józefowie zaprasza 28.02.2015 r. na konferencję poświęconą edukacji jako drodze do świętości.

    Program konferencji:

    9.00 - otwarcie Konferencji;

    9.10 - ks. David Köchli, rektor Instytutu Sancta Maria w Wangs: Sir Tomasz More, uczony i święty;

    10.20 - przerwa kawowa;

    10.35 - dr hab. Justyn Piskorski, Collegium Iuridicum UAM w Poznaniu: Ojcostwo - znaczenie i zagrożenia;

    11.35 - poczęstunek;

    12.15 - ks. John Jenkins, FSSPX: Ratio Studiorum - formowanie natury ku przyjęciu łaski;

    13.30 - przerwa kawowa;

    13.45 - spektakl Sir Tomasz More w wykonaniu teatru uczniowskiego "Yorick".
  • już jutro :D
    ale mnie nie będzie, a syn gra w spektaklu :|
  • edytowano marzec 2015
    Spotkanie_Rycerstwa_dla_chłopców_-_21_marzec._-_ada.i.maciek@gmail.com_-_Gmail_-_2015-03-16_13.02.22
  • A za tydzień Krucjata dla dziewcząt:

    Następne spotkanie Krucjaty Niepokalanej odbędzie się 28 marca (sobota) 2015 r.
    Program:
    09.00 – Msza Święta
    09.45 – Śniadanie
    10.10 – Wykład
    10.45 – Wyjście do stadniny koni w Miedzeszynie
    13.00 – Obiad (zupa)
    13.30 – Zajęcia plastyczne
    15.30 – Zakończenie spotkania
    Proszę zabrać:
    15 złotych (lekcja jazdy konnej)
    strój sportowy
    zgodę na wycieczkę
    śniadanie i picie
    Zgłoszenia prosimy kierować do czwartku (26 marca) na następujący adres mailowy: krucjata.niepokalanej@piusx.org.pl
  • Czy Bractwo uskutecznia jakąś formację? Jakieś katechezy?
    Pytam z pozycji laika.
  • edytowano marzec 2015
    Niemal w każdą niedzielę są katechezy dla dorosłych i dla dzieci. Podczas spotkań Rycerstwa Niepokalanej zawsze w planie jest wykład. No i kazania podczas Mszy św., które mają wysoki poziom merytoryczny. Zawsze dotyczą Ewangelii, albo prawd katechizmowych, natomiast nigdy nie dotyczą polityki, ani przeżyć celebransa.
  • @Maciek, a możesz mi na priv napisać o której jakie katechezy? Rozumiem, że są one poza Mszą św?
    A to rycerstwo to dla dzieci, tak?
    Chodzi mi bardziej o formację dorosłych. Bo...wiesz.
    Od czegoś trzeba zacząć.
  • edytowano marzec 2015
    Katechezy są po sumie, czyli ok. 11:30 w niedziele. Polecam też archiwum kazań na stronie http://kazania.msza.net

    Rycerstwo jest dla dzieci od 7 roku życia. W najbliższą sobotę jest spotkanie dla dziewcząt.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.