Widzieliśmy wczoraj Czarnego Łabędzia, sorry, że piszę o tym w tym wątku, bo wg mnie to tego filmu NIE WARTO oglądać!
Jak dla mnie jedyny plus za scenografię i może jedną scenę (przemiana w czarnego łabędzia na scenie), ale reszta...aaaaaaaaaa!
Gra Natalie Portman - powiem tak... nie rozumiem za co dostała Oskara...była sztuczna
Sceny lesbijskiego seksu, sceny masturbacji, i ogólnie dziwny i jakiś taki mroczny film...
Kwestia licznych nominacji tego filmu tłumaczy się wg mnie właśnie tym - skoro rok temu nominowany był film o pedziach, to w tym roku jest o lesbijkach. :ii:
[cite] _Joanna _:[/cite]Widzieliśmy wczoraj Czarnego Łabędzia, sorry, że piszę o tym w tym wątku, bo wg mnie to tego filmu NIE WARTO oglądać!
Jak dla mnie jedyny plus za scenografię i może jedną scenę (przemiana w czarnego łabędzia na scenie), ale reszta...aaaaaaaaaa!
Gra Natalie Portman - powiem tak... nie rozumiem za co dostała Oskara...była sztuczna
Sceny lesbijskiego seksu, sceny masturbacji, i ogólnie dziwny i jakiś taki mroczny film...
Kwestia licznych nominacji tego filmu tłumaczy się wg mnie właśnie tym - skoro rok temu nominowany był film o pedziach, to w tym roku jest o lesbijkach. :ii:
Co do Czrnego łabędzia to nazwisko reżysera tłumaczy wszystko - jest to najmniej mroczny i najmniej popiep.... jego film. Oglądałam i podobnie nie polecam.
A ja zawiodłam się bardzo oglądając Jasminum. Kolskiego lubię, ale ten film był taki, jakby zabrakło całościowego spojrzenia i ogarnięcia tego, co się chciało pokazać w każdym szczególe. Na dodatek scena erotyczna z Lindą . Film wydawał się początkowo niezły, ale po obejrzeniu miałam niesmak i żałowałam, że zmarnowałam na to czas. Podobała mi się tylko gra Gajosa.
Joanno ,dziękuję . Koleżanka mi polecała i chciałam się wybrać na Czarnego Łabędzia. Już nie chcę.
King~s speech świetny, polecam.
A dziś byliśmy na Czarnym Czwartku. Janek Wiśniewski padł... I też polecam.. z chusteczkami .
Rany , ja myślałam, że Czarny Łabędź to o piratach - tak mi się coś skojarzyło...jeszcze bym pozwoliła dzieciakom to oglądać ( gdyby kiedyś było do obejrzenia) a tu proszę żadnych żaglowców lecz znowu jakieś dewiacje :dc::ey::eu:
King's speech mnie zachwycił. Nalezy do takich filmów, po obejrzeniu których tak dobrze się "wibruje". Już dawno nie oglądałam nic tak poruszającego. Wyjątkowe kino, można tylko żałować, że tak rzadko "da" się nakręcić dobry film bez przemocy, scen łóżkowych i odrażających rzeczy, taki, który niesie jakieś przesłanie, a nie tylko zabiera czas. Dla mnie ideał filmu. Dopracowany w każdym szczególe, pokazuje realizm, a nie wymyślone zemsty, wypadki, perwersje. Do tego piękno rodziny, łagodność i mądrość żony - w sumie można by pisać i pisać pozytywy.
Odświeżyłem sobie Egzorcystę. Chyba dodano jakieś sceny, żeby młodym się spodobało :-) Mimo to jak zwykle świetny. Piszę jak zwykle, bo chyba z trzeci raz go widziałem, a ciągle coś nowego wychwycę. Poza tym, przyjemnie się delektować samym sposobem prowadzenia narracji, takim spokojnym â?? już się tak nie kręci. Aż [WRYSA] poświęciłem ;-)
Zachęciliście do King's speech, ale kino ostatnio omijam jako zbyt duże skupisko ludzi. Oglądamy filmy na DVD na kompie. Chętnie wracam do starych seriali np. "Królowa Bona", "Lalka", "Siedlisko". :cool: Taka jestem niedzisiejsza :shamed:
Odpadłam emocjonalnie, musiałam się trochę przenieść do innych realiów. I odkryłam, że na tubie jest w kawałkach po 10 minut super film z Fernandą Montenegro - Central Station. I w dodatku jest on po portugalsku, z napisami angielskimi (więc można wczuć się w klimat i wszystko łatwo zrozumieć). część 1, a następne na pasku bocznym.
W środę idę z córką na Rio, jakby ktoś miał ochotę się dołączyć, to dać znać proszę. Możliwe, że do Feminy pójdziemy, bo nie chce mi się peregrynować do żadnego multipleksu.
Joanno nie zgodzę się z Tobą.
Czarny Łabędź, to niesamowite studium toksycznej, wyniszczającej relacji matka- dziecko. Dopracowane w każdym szczególe. Sposób mówienia, ubierania się, kompletna niezdolność do odmówienia matce nawet w sprawie tak banalnej jak zjedzenie tortu. W pracy zawiść koleżanek, wymagający szef, ciągła presja, poczucie winy z powodu odejścia poprzedniej primabaleriny. Wszystkie czynniki powoli doprowadzają baletnicę do obłędu, przedstawionego w taki sposób, że widz sam nie jest pewien co dzieje się naprawdę, a co tylko w głowie głównej bohaterki. Portman w tej roli poruszająca. Nie wiem w którym miejscu dopatrzyłaś się w niej sztuczności. Dla mnie świetnie pokazuje przemianę bohaterki, rozwój choroby, a jednocześnie dorastanie, bunt, dążenie do perfekcji za każdą cenę.
No i muzyka, taniec, sceny tańca puszczam sobie do teraz na playtube i się zachwycam.
Film jest mroczny, ale i temat mroczny. Zagrany i zrobiony przepięknie. Dla mnie dzieło sztuki.
Mój narzeczony stwierdził, że film doskonale obrazuje przejście z dzieciństwa w kobiecość- dojrzewanie po prostu.
W ostatniej scenie tancerka nie jest już ani białym, ani czarnym łabędziem - osiąga doskonałość poprzez dojrzałe połączenie obu ról, albo i wyrzeczenie się obu - odrzucenie i naiwności i buntu. Na koniec 'odcina pępowinę'. Krew może być symbolem pierwszej menstruacji, utraty dziewictwa itd... generalnie stania się kobietą (w literaturze często w takim znaczeniu się pojawia).
Ogólnie film jest pełen symboli, właściwie to już nie jest film, raczej literatura, sztuka w prawdziwym znaczeniu tego słowa.
Uważam, że jest doskonały... po wyjściu z kina spacerowaliśmy sobie godzinę w milczeniu....
Wracając do Czarnego łabędzia, wiele razy zastanawiałam się nad tymi elementami lesbijskimi, czemu one miały służyć. W ogóle zauważyłam, że często, gdy twórcy chcą pokazać czy to proces dojrzewania, czy też przemianę posługują się elementem homoerotycznym.
Pamiętam, że niezykle podobał mi się fim (zapomniałam i tytuł i reżysera) o młodzieńczej, dziewczęcej przyjaźni, jej niezwykłej intensywności i sile, byłam na nim między innymi z bliską koleżanką, obie stwierdziłyśmy, ze mając 15-16 lat przeżyłyśmy coś podobnego, z małym wyjątkiem... Tam znalazł się oczywiście epizod lesbijski (delikatny, bo jedynie pocałunek). Strasznie mi to zgrzytało, bo wydało mi się totalnie nie prawdziwe. To samo w Czarnym Łabędziu.
I ja akurat uważam, że wątki homo czasem są potrzebne, tyle, że dobrze jak to jakoś logicznie łączy się z treścią.
A filmem tego reżysera, który mną - jako młodą matką - potwornie wstrząsnął było "Requiem dla snu"
"Wracając do Czarnego łabędzia, wiele razy zastanawiałam się nad tymi elementami lesbijskimi, czemu one miały służyć. "
Wątek homoerotyczny odgrywał się tak naprawdę tylko w głowie Niny. Dla mnie obrazował budzącą się seksualność dziewczyny, tłumioną przez lata przez matkę, która jednocześnie wpaja jej lęk przed mężczyznami (a właściwie przed "wpadką", która rzekomo zrujnowała jej karierę). Lily była symbolem tego, czego Ninie brakowało, stąd ambiwalentny stosunek do koleżanki. Z jednej strony fascynacja i podziw, z drugiej lęk i zazdrość. Fantazja Niny miała charakter raczej auto- niż homoerotyczny i spełniała w filmie rolę katharsis. Wystarczy popatrzeć jak bardzo zmieniona jest Nina następnego ranka. W końcu budzi się w niej kobieta gotowa do zerwania toksycznej relacji z matką i wkroczenia w dorosłość.
Komentarz
Dla mnie rewelacja(bez dzieci)
Jak dla mnie jedyny plus za scenografię i może jedną scenę (przemiana w czarnego łabędzia na scenie), ale reszta...aaaaaaaaaa!
Gra Natalie Portman - powiem tak... nie rozumiem za co dostała Oskara...była sztuczna
Sceny lesbijskiego seksu, sceny masturbacji, i ogólnie dziwny i jakiś taki mroczny film...
Kwestia licznych nominacji tego filmu tłumaczy się wg mnie właśnie tym - skoro rok temu nominowany był film o pedziach, to w tym roku jest o lesbijkach. :ii:
Nie, nie polecam!
O dzięki Joanno, bo chciałam obejrzeć.
http://all.gloria.tv/?media=132587
King~s speech świetny, polecam.
A dziś byliśmy na Czarnym Czwartku. Janek Wiśniewski padł... I też polecam.. z chusteczkami .
Mocny, ciężki, momentami brutalny, ale z niesamowitym klimatem...
O "Domu złym" mąż ostatnio mówił, że czytał że bardzo dobry.
W środę idę z córką na Rio, jakby ktoś miał ochotę się dołączyć, to dać znać proszę. Możliwe, że do Feminy pójdziemy, bo nie chce mi się peregrynować do żadnego multipleksu.
Czarny Łabędź, to niesamowite studium toksycznej, wyniszczającej relacji matka- dziecko. Dopracowane w każdym szczególe. Sposób mówienia, ubierania się, kompletna niezdolność do odmówienia matce nawet w sprawie tak banalnej jak zjedzenie tortu. W pracy zawiść koleżanek, wymagający szef, ciągła presja, poczucie winy z powodu odejścia poprzedniej primabaleriny. Wszystkie czynniki powoli doprowadzają baletnicę do obłędu, przedstawionego w taki sposób, że widz sam nie jest pewien co dzieje się naprawdę, a co tylko w głowie głównej bohaterki. Portman w tej roli poruszająca. Nie wiem w którym miejscu dopatrzyłaś się w niej sztuczności. Dla mnie świetnie pokazuje przemianę bohaterki, rozwój choroby, a jednocześnie dorastanie, bunt, dążenie do perfekcji za każdą cenę.
No i muzyka, taniec, sceny tańca puszczam sobie do teraz na playtube i się zachwycam.
Film jest mroczny, ale i temat mroczny. Zagrany i zrobiony przepięknie. Dla mnie dzieło sztuki.
W ostatniej scenie tancerka nie jest już ani białym, ani czarnym łabędziem - osiąga doskonałość poprzez dojrzałe połączenie obu ról, albo i wyrzeczenie się obu - odrzucenie i naiwności i buntu. Na koniec 'odcina pępowinę'. Krew może być symbolem pierwszej menstruacji, utraty dziewictwa itd... generalnie stania się kobietą (w literaturze często w takim znaczeniu się pojawia).
Ogólnie film jest pełen symboli, właściwie to już nie jest film, raczej literatura, sztuka w prawdziwym znaczeniu tego słowa.
Uważam, że jest doskonały... po wyjściu z kina spacerowaliśmy sobie godzinę w milczeniu....
Pamiętam, że niezykle podobał mi się fim (zapomniałam i tytuł i reżysera) o młodzieńczej, dziewczęcej przyjaźni, jej niezwykłej intensywności i sile, byłam na nim między innymi z bliską koleżanką, obie stwierdziłyśmy, ze mając 15-16 lat przeżyłyśmy coś podobnego, z małym wyjątkiem... Tam znalazł się oczywiście epizod lesbijski (delikatny, bo jedynie pocałunek). Strasznie mi to zgrzytało, bo wydało mi się totalnie nie prawdziwe. To samo w Czarnym Łabędziu.
I ja akurat uważam, że wątki homo czasem są potrzebne, tyle, że dobrze jak to jakoś logicznie łączy się z treścią.
A filmem tego reżysera, który mną - jako młodą matką - potwornie wstrząsnął było "Requiem dla snu"
Wątek homoerotyczny odgrywał się tak naprawdę tylko w głowie Niny. Dla mnie obrazował budzącą się seksualność dziewczyny, tłumioną przez lata przez matkę, która jednocześnie wpaja jej lęk przed mężczyznami (a właściwie przed "wpadką", która rzekomo zrujnowała jej karierę). Lily była symbolem tego, czego Ninie brakowało, stąd ambiwalentny stosunek do koleżanki. Z jednej strony fascynacja i podziw, z drugiej lęk i zazdrość. Fantazja Niny miała charakter raczej auto- niż homoerotyczny i spełniała w filmie rolę katharsis. Wystarczy popatrzeć jak bardzo zmieniona jest Nina następnego ranka. W końcu budzi się w niej kobieta gotowa do zerwania toksycznej relacji z matką i wkroczenia w dorosłość.