Kerima, ta twoja strona na prawdę pięknie napisana, gratuluję, walczysz by kobiety mogły rodzić po ludzku, Bóg niech Ci to wynagrodzi, dla mnie jednak poród to koszmar....i raczej tego nic juz nie zmieni, chyba tylko znieczulenie, nastepny poród sobie bez znieczulenia nie wyobrażam....
A ja dzis walcz o spokój i dobry wesoły dzień, mąż po 2 tyg, urlopu do pracy wrócił....trzymajcie kciuki co bym dała rade choć troche radości życia wykrzesać z siebie dla moich dzieci, tak więc wyłączam kompa i do roboty...
Kerima, ta twoja strona na prawdę pięknie napisana, gratuluję, walczysz by kobiety mogły rodzić po ludzku, Bóg niech Ci to wynagrodzi, dla mnie jednak poród to koszmar....i raczej tego nic juz nie zmieni, chyba tylko znieczulenie, nastepny poród sobie bez znieczulenia nie wyobrażam....
aga, a nie myślałaś o tym, żeby jednak do tej Pro Familii uderzyć?
Kasiu, ja na razie nie w ciązy to sie tym jeszcze nie martwie, poza tym mieszkam teraz w Dębicy, 2 ostatnie porody trwały mniej niz godzine, czyli tyle co dojazd do rzeszowa, więc jakos tego nie widze ale na razie jeszcze o tym nie myslę....:):)
Ach, no racja, zapomniałam, że w Dębicy jesteście W każdym razie, gdyby coś było na rzeczy, a miałabyś siłę i ochotę zawalczyć o kolejny poród, to daj znać - może by się udało coś sensownego wymyślić..
Babki, nadmienię tylko, że bez dzieci też życie bywa chwilami szare i monotonne...może właśnie dlatego, że bez dzieci? Byliśmy dwa dni u rodzinki na wsi, były rodziny moich kuzynów...raem 7 dzieci...od razu wesołe zamieszanie:
AgaMaria - chcesz zobaczyć zamieszanie - zapraszam do nas....... Jak typowa włoska rodzina.... Wszyscy drą sie na raz )
Ha!Czytam i początek to ogrom łez a teraz trochę przynudnawa ale ogólnie jak najbardziej przesłanie piękne,nie Moj ulubiony styl,ale rozumiem o co autorce chodzi.Maz mi przywiózł i cieszę sie bo mam bliska znajoma ,która w ostatnich dniach poronila więc jej te książkę pozycze- jest jakby dalszym ciągiem naszej ostatniej rozmowy.Kinga i dziewczyny -dziękuje bo przez to co zostało napisane w tym wątku namowilam męża by mi te książkę kupił:-)
Babki, przeglądając ten i inne wątki dochodzę do zupełnie innych wniosków. Babki jesteście z innego pokolenia niż jam...przeklejacie jakieś linki, wędrujecie między wątkami, wklejacie jakieś księgarnie...jak mam coś takiego zrobić, to zawsze rezygnuję.
Albo szukam na piechotkę albo przepisuję. Inne pokolenie.
Urodziłam się bowiem jeszcze w pięknych latach 60 tych...
Babki, przeglądając ten i inne wątki dochodzę do zupełnie innych wniosków. Babki jesteście z innego pokolenia niż jam...przeklejacie jakieś linki, wędrujecie między wątkami, wklejacie jakieś księgarnie...jak mam coś takiego zrobić, to zawsze rezygnuję.
Albo szukam na piechotkę albo przepisuję. Inne pokolenie.Urodziłam się bowiem jeszcze w pięknych latach 60 tych...
Ago, ja też z dziesięciolecia Gagarina i Neila Armstronga, ale Internet staje się w coraz większym stopniu moim codziennym narzędziem, jak telefon, samochód czy sklep za rogiem. Byłam kiedyś na katechezie Marcina Gajdy (wówczas jeszcze był w WMU). Pamiętam, jak poprosił, byśmy bardzo konkretnie wypisali, za co dziś jesteśmy wdzięczni Bogu (o, jak pięknie koresponduje z tym wątkiem). Bardzo się starałam, ale po prostu MUSIAŁAM wymienić Internet). To był czas, kiedy syn miał pewne problemy zdrowotne, a ja nie akceptowałam podejścia naszych lekarzy. Internet stał się moim oknem na świat, mogłam dowiedzieć się, jak podchodzą do problemu w innych krajach,mogłam rozmawiać na forum z innymi rodzicami z różnych stron świata, dowiadywać się, czytać różne publikacje, kupić za granicą potrzebne suplementy, itp, itd. Tak, dziękowałam wtedy Bogu za Internet. BTW, to wtedy, na amerykańskim forum o tematyce zdrowotnej spotkałam się z tak otwartym mówieniem o wierze, o modlitwie. Jedni drugich zapewniali o modlitwie, dawali świadectwo,jak bardzo modlitwa im pomaga. Byłam zdumiona i zafascynowana,bo u nas poza forami o tematyce religijnej zupełnie się z tym nie spotkałam.
A mi ostatnio wpadla w rece taka ksiazeczka matki wielodzietnej:
"Napełniam kubki sokiem. Czytam kilka razy dziennie książeczkę Jak ciekawski George podróżował latawcem. Nie analizuję za to dogłębnie wieczornych wiadomości, ani nie zagłębiam się w pisma świętych czy doktorów Kościoła. Jestem po prostu mamą próbującą podążać codziennie za Bożą wolą, stykającą się z porażkami i sukcesami...."
poważnie, kiedyś byliśmy z kumplami kwartetem, który robił drugie echo... no i stawiali nas w róznych bocznych kaplicach - i ciągle byliśy za głośno, w końcu nas wysłali do zakrystii - za głośno - woła dyrygent. No to weszliśmy do kibelka w zakrystii - OOO, super - woła dyrygent. Staliśmy nad w czwórkę nad klozetem i śpiewaliśy po łacinie... To w Madrycie było, w parafii św. Moniki Ech, dyrygent już nie żyje...
Komentarz
A ja dzis walcz o spokój i dobry wesoły dzień, mąż po 2 tyg, urlopu do pracy wrócił....trzymajcie kciuki co bym dała rade choć troche radości życia wykrzesać z siebie dla moich dzieci, tak więc wyłączam kompa i do roboty...
miłego dnai wszystkim życzę!!!!
http://www.www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,1161,adam-szustak-op-o-igrajacej-miriamDDD.html
Babki, przeglądając ten i inne wątki dochodzę do zupełnie innych wniosków. Babki jesteście z innego pokolenia niż jam...przeklejacie jakieś linki, wędrujecie między wątkami, wklejacie jakieś księgarnie...jak mam coś takiego zrobić, to zawsze rezygnuję.
Albo szukam na piechotkę albo przepisuję. Inne pokolenie.
Urodziłam się bowiem jeszcze w pięknych latach 60 tych...
Ago, ja też z dziesięciolecia Gagarina i Neila Armstronga, ale Internet staje się w coraz większym stopniu moim codziennym narzędziem, jak telefon, samochód czy sklep za rogiem.
Byłam kiedyś na katechezie Marcina Gajdy (wówczas jeszcze był w WMU). Pamiętam, jak poprosił, byśmy bardzo konkretnie wypisali, za co dziś jesteśmy wdzięczni Bogu (o, jak pięknie koresponduje z tym wątkiem). Bardzo się starałam, ale po prostu MUSIAŁAM wymienić Internet). To był czas, kiedy syn miał pewne problemy zdrowotne, a ja nie akceptowałam podejścia naszych lekarzy. Internet stał się moim oknem na świat, mogłam dowiedzieć się, jak podchodzą do problemu w innych krajach,mogłam rozmawiać na forum z innymi rodzicami z różnych stron świata, dowiadywać się, czytać różne publikacje, kupić za granicą potrzebne suplementy, itp, itd. Tak, dziękowałam wtedy Bogu za Internet.
BTW, to wtedy, na amerykańskim forum o tematyce zdrowotnej spotkałam się z tak otwartym mówieniem o wierze, o modlitwie. Jedni drugich zapewniali o modlitwie, dawali świadectwo,jak bardzo modlitwa im pomaga. Byłam zdumiona i zafascynowana,bo u nas poza forami o tematyce religijnej zupełnie się z tym nie spotkałam.
a to przecież moja patronka
Zasilę więc opozycję.