Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Poporodowe zaburzenia psychiczne

124678

Komentarz

  • A jeśli chodzi o unikanie stresu ( przepraszam jeśli znowu kogoś wkurzę) to czy na porodówkach musi być tak ponuro ? Nastrój wręcz grobowy a personel zwykle zachowuje się jakby miał odbierać poród lub ciąć za karę, a do pracy przychodził całkiem za darmo. jeszcze to strasznie, wrzaski, uwagi itp incydenty. To może kobietę stresować a co za tym idzie utrudniać poród, przez to też źle działać na dziecko. Żeby ktoś chociaż kawał opowiedział.

  • moze kawał to nie najlepszy pomysł, ale zyczliwość i odrobina usmiechu jest baardzo wskazana
  • edytowano czerwiec 2013
    Natomiast po co Ty, nie wiem. Chętnie się dowiem.

    A co nie wolno ?
  • Natomiast po co Ty, nie wiem. Chętnie się dowiem.

    A co nie wolno mi ?
    Oczywiście, że Ci wolno. Zadałaś pytanie, po co WSZYSTKIE piszemy w tym wątku. Odpowiedziałam Ci na nie, i zaprosiłam Cię do udzielenia odpowiedzi. Nie chcesz - bez przymusu. Ciekawiło mnie to. 
  • całkiem naturalne zachodza procesy w organizmie kobiety po porodzietu sie cos obkurcza, tam sie napełnia, mozg domaga sie snu..takie sobie oczywiste procesy
    nalezało by otoczyc opieka kobiete i pozwolic jej na regeneracje sił
    na zaburzenia psychiczne naraza głownie otoczenie ktore tego nie rozumie najlepiej to rozdzierac psychike kobiety doszukujac sie ukrytych demonów zła zamiast przez kilka tygodni zadbac o nia bardziej wyjatkowo
    Właśnie. Ciekawe, jak taki okres połogu i pomocy dla matki wygląda w prymitywniejszych kulturach.
    przypuszczam ze kobiety prymitywne bardziej ogarniaja naturalne zjawiska niz wspolczesna kultura 


  • jej to ta pogoda zwariowana chyba tak wszystkich szarpie!

       b-(

    ja miałam 2 razy baby blues - pierwszy raz mocno, położna w szpitalu mi o tym powiedziała, że tak może być, w szpitalu było ok więc nie wiedziałam o co chodzi, no a po powrocie do domu się dowiedziałam ;) powiedziała tez że około 2 tyg może trwać, uczepiłam się tej myśli, minęły 2 tyg i stwierdziłam, że no jak to minęły 2 tyg i teraz już jest ok ...  i było ... ach ta siła autosugestii

     

     

    ps. apolonia - b. fajnie piszesz i bardzo się z Tobą zgadzam, radykalizm mnie po prostu odstręcza i przeraża!

  • Prowincjuszka, żeby nie było: ja przechodziłam depresję poporodową. Było to długotrwałe ok 16 mieś, choć o umiarkowanym nasileniu, tzn patrząc na wiele tutaj wpisów nie zakwalifikowałoby to się jako "prawdziwa depresja" bo wyszłam z tego bez leków. I to jest właśnie problem, bo nikt mi nie mógł pomóc. Jestem pewna, że gdyby to zostało tak zdiagnozowane, można byłoby znacznie skrócić czas zdrowienia. Ale ponieważ nie był do skrajny przypadek z myślami samobójczymi, to nie kwalifikowało się to dla wielu jako depresja....
  • przypuszczam ze kobiety prymitywne bardziej ogarniaja naturalne zjawiska niz wspolczesna kultura 

    Tak i nie bez znaczenia jest też to, że ich rodzina to też wspólnota wielu ludzi i jak (stereotypowy) ojciec idzie polować, to nie zostają same w 4 ścianach.
  • całkiem naturalne zachodza procesy w organizmie kobiety po porodzietu sie cos obkurcza, tam sie napełnia, mozg domaga sie snu..takie sobie oczywiste procesy
    nalezało by otoczyc opieka kobiete i pozwolic jej na regeneracje sił
    na zaburzenia psychiczne naraza głownie otoczenie ktore tego nie rozumie najlepiej to rozdzierac psychike kobiety doszukujac sie ukrytych demonów zła zamiast przez kilka tygodni zadbac o nia bardziej wyjatkowo
    Właśnie. Ciekawe, jak taki okres połogu i pomocy dla matki wygląda w prymitywniejszych kulturach.
    przypuszczam ze kobiety prymitywne bardziej ogarniaja naturalne zjawiska niz wspolczesna kultura 

    w wielu prymitywnych kulturach jest to bardzo fajnie rozwiązane - kobieta w okresie połogu jest otoczona szczególna troską i opieką
  • Ja natomiast, wiedząc czym jest i jak się objawia depresja, oraz znając jej powiązanie z chorobą tarczycy, mogłam zareagować odpowiednio wcześnie i nie przenosić obciążeń psychicznych związanych z objawami depresji na dzieci. Oraz wdrożyć odpowiednie leczenie - u mnie zmiana dawki leków tarczycowych. 
  • ps. apolonia - b. fajnie piszesz i bardzo się z Tobą zgadzam, radykalizm mnie po prostu odstręcza i przeraża!


    jasne, "a fee radykalizm" - najlepiej to letnim być, letnim....
  • przypuszczam ze kobiety prymitywne bardziej ogarniaja naturalne zjawiska niz wspolczesna kultura 
    Tak i nie bez znaczenia jest też to, że ich rodzina to też wspólnota wielu ludzi i jak (stereotypowy) ojciec idzie polować, to nie zostają same w 4 ścianach.
    w Nocach i dniach jest taka scena kiedy rodzina swietuje pojawienie sie dziecka (biesiada i tance) a Barbara w sasiednim pomieszczeniu ..z uchylonymi drzwiami siedzi jak dama w poscieli i koronkach 
  • edytowano czerwiec 2013
    Mnie za to odstręcza i przeraża letniość...
  • edytowano czerwiec 2013
    Czy nie sądzicie, że ten wątek powinien być szczególnie dedykowany dla Panów? Bo o ile kobieta może wcześniej próbować się do tego przygotować, to chyba jednak trudno jest zracjonalizować sobie swój stan jak się już w nim jest... 

    Znajoma została opuszczona przez męża jakieś 2 miesiące po porodzie "bo była nie do wytrzymania", huśtawki emocjonalne, drażliwość, płaczliwość itd. Pominąwszy fakt, że facet jest dupkiem (bo gdyby chciał, to by się dowiedział sam, no i żony z dzieckiem z zasady się nie opuszcza), ale może gdyby miał chociaż jakąś podstawową wiedzę, udałoby się uniknąć rozpadu rodziny... 
    :(
  • Dla mnie wątek bardzo ciekawy i potrzebny!

    Żeby nie było tak, że wszystko od razu nazywamy depresją, ale nie ignorujemy też poważnych symptomów, mówiąc, że "przecież wszystkie kobiety po porodzie mają burzę hormonów, płaczą i są zmęczone".

    A kiedy nam się ta wiedza przyda nie wiemy - oby nie nam samym (co daj Panie Boże), ale może będziemy mogły pomóc przyjaciółce, kuzynce, koleżance.


    W mojej rodzinnej miejscowości jakiś czas temu wydarzyła się tragedia - matka spłonęła z kilku miesięcznym niemowlęciem. Nikt nie stwierdził na 100% samobójstwa - najczęściej rodzina nie epatuje w takich sytuacjach szczegółami (co jest w pełni zrozumiałe). Aczkolwiek przeciekły szczegóły mogące o tym swiadczyć.

    Wiadomo, że dzień wcześniej matka usiłowała dostać się psychiatry, który jednak odmówił przyjęcia tego dnia (wiadomo od męża, który z nią do poradni poszedł).

    Być może gdyby wcześniej ktoś pomógł dziewczynie uzyskać pomoc... pokazał, że to nie jest tylko "normalny dół kobiety po porodzie"...gdyby ktoś wiedział, że to może być realny problem, a nie tylko "wymysł rozhisteryzowanej, leniwej kobiety"...


  • Dzieckiem praktycznie zajmował się mąż i jej mama. A znajoma snuła się zapłakana i powtarzała że wyrzuci dziecko za okno.

    To była depresja czy psychoza ?

  • @mader - opisany przypadek nie brzmi jak depresja po porodowa. Na psychozę też nie bardzo wygląda, bo nie piszesz, żeby znajoma miała jakieś urojenia. Nie wiem, jak przebiegał jej poród - to by mogło rzucić pewne światło na opisaną historię.
  • ja o budowaniu więzi i jak to działa polecam 'więź daje siłe', zwięźle i na temat
    @Honorata, a w tej książce jest też o tym jak budować więź jeśli na początku jej budowanie zostało zakłócone i nie wszystko wyszło tak naturalnie jak powinno?
  • raczej skupia sie na opisywaniu naturalnego mechanizmu budowania wiezi, podkresla wielokrotnie ze nawet jak nie do konca wychodzi nam tak jak powinno to dieci duzo wybaczaja, sprawnie sie adaptuja i własciwie wszystko mozna nadrobic i naprawic, ale nie ma tam szerokich opisów jak sobie radzic w przypadkach trudnych i mocno zaburzonych. moze cos w bibliografii jest. pozyczyc ci?
  • _Joanna_, z tego, co pamiętam - niewiele... Ale dobrze są ooisane różne style przywiązania i dużo o tym, jak budować dobrą więź od początku.
    Zerknęłam teraz do spisu treści i faktycznie nic nie znalazłam na temat naprawiania relacji...
  • Dzieckiem praktycznie zajmował się mąż i jej mama. A znajoma snuła się zapłakana i powtarzała że wyrzuci dziecko za okno.

    To była depresja czy psychoza ?

    Na podstawie jednego zdania opisującego zachowanie żaden psychiatra ani psycholog nie wypowie się na temat przypadku.
    Potrzebny jest pogłębiony wywiad. Analiza jak kobieta zachowywała się przed ciążą i w jej trakcie.

    Tutaj naprawdę nie da się zaszufladkować kogoś w 3 sek.
  • Tak wiec różnie bywa. Może w moim przypadku żaden baby blus się nie
    ujawnił bo od początku miałam dużą pomoc,zyłam i cieszyłam się chwilą bo
    wiedziałam, że wrócę szybko do pracy. Dziacko urodziłam w marcu tak że
    będąc jeszcze na macierzyńskim miałam wakacje - mazury, morze.

    A teraz tak- mi się WYDAJE ( wiec proszę mnie tu nie linczować ), że właśnie ten baby blues jest tym dotkliwszy im bardziej otoczenie jest na kobiete wściekłe, krytyczne no i to się też wiąże z kwestiami finansowymi i organizacyjnymi.
  • to nie takie proste. niestety nie do końca mamy wpływ na to jak zareagujemy na te zawirowania hormonalne poporodowe. i na sam poród. wsparcie otoczenia i cudowny poród moze bardzo nam pomóc, ale niczego nie gwarantuje niestety
  • Fajny wątek. Jakoś do tej pory nie wgłębiałam się w temat poporodowy. A dobrze mieć wiedzę.
  • no właśnie, te czerwone paznokcie marzą mi się, jak pomaluję to może i doła nie będzie ;)
  • edytowano czerwiec 2013
    Takie moje osobiste lubienie bycia w pionie

    No właśnie a niektórym nie wychodzi a bardzo by chciały i może stąd te doły?
  • Dobrze, że o tym piszecie. Dużo w różnych gazetach opisu dolegliwości ciążowych, trudów porodu ale jakoś nie ma o tym, że po porodzie też jest trudno. Wydaje się, że wraz z wydostaniem się maluszka, świat nabierze różowych barw. Mnie to przybiło przy pierwszym porodzie, nie spodziewałam się, że nie będę mogła sie ruszyć przez miesiąc. Nie zakładałam braku sił psychicznych i fizycznych a w szpitalu słyszałam że fanaberie odstawiam, bo wszystkie juz wstały a ja leżę i leżę. Po kolejnych porodach było juz lepiej, pomagała świadomość normalności pewnych odczuć i stanów (bynajmniej nie różowych). Często na sali obserwowałam ten spadek nastroju u sąsiadek, płaczliwość, nerwy, złośc na męża, bezradność itd. Naprawde to prawie zdażało się każdej.

    Depresje też miałam, ale nie poporodową. NIestety mam skłonnośc i np. w pierwszym trymestrze często pojawiaja sie jej symptomy. Naszczęści od kilku lat bez leków, organizm się odbija od dna.

    Natomiast wiem z własnych doświadczeń i doświadczeń osób bliskich w depresji, że trzeba ja leczyć. Organizm długotrwale narażony na objawy depresji, jest tak wycieńczony, że  żadko sam z niej wychodzi, Potrzebne jest leczenie farmakologizne, które pozwoli odpocząć organizmowi a w dalszej kolejności rozwiązać problemy w których depresja ma źrodło. Nie należy sie przed tym za wszelką cene bronić. Ja tak robiłam, bo wydawało mi się, że tak to wezmę tabletkę, objawy znikną ale problem zostanie. Że przecież najpierw trzeba rozwiązać problem. Niestety widzenie w depresji jest bardzo odwrócone a zdolności do podjęcia wysiłku zmiany jakiś spraw, niewielkie.

  • edytowano czerwiec 2013
    Mader też nie chcę się chwalić bo to nieładnie, ani też uprawiać jak ktoś mi zarzucił ,, ekshibicjionizmu" ale też nie miałam pomocy przy dzieciach a za to ciągłą krytykę a pomoc polegała raczej na kontroli co robię gdzie jestem dlaczego dzieci są w domu a nie na spacerze, a jak na spacerze to dlaczego nie w domu, że ich przegrzewam a jak nie przegrzewam to chcę przeziębić. Teraz jak czytam o depresji to faktycznie jej nie miałam, nawet moich przeżyć nie powinnam zaliczać do baby bluesa, bo to było zwykłe zmęczenie i ból brzucha, głowy, kości , żył itp. Gdzieś czytałam- przykro mi nie podam źródła, że są różne typy kobiet estrogenny, adrenalinowy i jakiś jeszcze. Należę do adrenalinowego chyba, po porodach byłam podszyta strachem, trochę irracjonalnym a trochę nie bez przyczyny, bo właśnie po pierwszym dziecku ktoś powiedział ,, ona ma depresję " właśnie bo niedługo po cc nie miałam siły wstać z łóżka, w mózgu miałam jednego wielkiego kaca jak po ciężkim przepiciu, dla mnie te słowa równały się  z wyrokiem ,, ona jest psychiczna" no i przestarszyłam się, że zabiorą mi dziecko a mnie pewnie do psychiatry, jeszcze wmówią schizofrenie. Bałam się tego jak diabła. Tym bardziej, że pokonał mnie bałagan a bałam się kontroli. Na dodatek jestem leniem i nie nawidzę sprzątać. Postanowiłam nie pokazywać po sobie ani słabości ani tym bardziej smutku czy poczucia zmęczenia i mieć wszystko na glanc. Ten strach to mi tak trochę dadawał siły fizycznej ale od środka rozwalał na dłuższą metę. Wewnątrz czułam się kompletnie bezsilna i bez jakiejkolwiek wizji przyszłości czy ogarnięcia wszystkiego.
    Mój mąż pracował w pewnej koropracji, gdzie dziecko było obciachem. Nie miał czasu na dzieci. Tam się liczyło kto się poswięca pracy ( wynagrodzenie było nieadekwatne) i co kto ma z najnowszych sprzętów RTV i jaką brykę. On ,, przeze mnie " miał złom. Ja miałam też poczucie winy, bo  nie zarabiałam w tym czasie pieniędzy a rodzina była do mnie nastawiona strasznie anty i do moich ideałów ( nie chciałam aby syn był jedynakiem ). W pierwszej mojej ciąży umarła babcia męża, zbyt wcześnie moja babcia ( miała 70 lat) a potem dziadek. To mnie dobiło. Ale miałam Boga, wiedziałam, że jak mnie w to wpakował to mnie tak nie zostawi.
    Stwierdziłam, że nawet jak mi się będzie walić wszystko na głowę to będę się cieszyć z drobiazgów, z mądrego psa, postępów dzieci, z dobrego słowa mojego męża, jeśli je usłyszę. Nawet z tego , że deszcz nie pada a jak pada to podleje kwiatki i takie tam ....Ale czasami ryczeć mi się chciało z błahych powodów- przypalonego gulaszu albo, że mi ktoś zakupy spod wózka ukradł jak zanosiłam dziecko na górę.
    Dlatego teraz tak sobie myślę, że właśnie może większość tych depresji jest powodowania po pierwsze przez normalizowanie się hormonów oraz niedogodności fizjologiczne  a po drugie przez otoczenia albo raczej przejmowanie się co ktoś powie, pomyśli itp.,, ja to byłam lepszą matką " ,, ja to zawsze miałam porządek a przecież dużo czasu zajmowało mi karmienie a jeszcze chodziłam do pracy" ,, byliśmy silniejszym, lepszym pokoleniem ", ,,lepiej sobie radziłam a miałam gorsze warunki",,jesteś beznadziejna".
    Nie jest tak ?
    No to się wyżaliłam.

  • Pewna moja koleżanka po dwóch porodach szpitalnych (zakończonych cc, na marginesie mówiąc) zaliczyła poważne depresje. Szczególnie po tym drugim. Dwoje kolejnych dzieci urodziła naturalnie, nie pozwoliła ich od siebie oddzielić po porodzie i po żadnym z tych porodów nie miała nawet solidnego baby bluesa. Ma taką koncepcję, że na rozwój zaburzeń psychicznych po porodzie silny wpływ ma zaburzenie poporodowego wydzielania hormonów. Czynnikiem bardzo silnie zaburzającym jest rozdzielenie matki i dziecka zaraz po porodzie.
    Jestem ciekawa Waszych obserwacji z tym związanych. Ja, choć jestem typem nadwrażliwo-lękowo-depresyjnym, nigdy nie doświadczyłam depresji poporodowej. Owszem, pewne drobne załamania nastroju w połogu się zdarzały czasem ale nie było to nic poważnego. Ale też nikt mnie ani na chwilę nie oddzielał od dzieci po porodzie i w pierwszych godzinach po, czułam się jak na jakimś haju.
  • Ciekawy trop. U mnie by się zgadzało.Ciekawa jestem jak wyglądałyby statystyki.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.