Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Poporodowe zaburzenia psychiczne

123578

Komentarz

  • edytowano czerwiec 2013
    Jestem ciekawa Waszych obserwacji z tym związanych. Ja, choć jestem
    typem nadwrażliwo-lękowo-depresyjnym, nigdy nie doświadczyłam depresji
    poporodowej. Owszem, pewne drobne załamania nastroju w połogu się
    zdarzały czasem ale nie było to nic poważnego. Ale też nikt mnie ani na
    chwilę nie oddzielał od dzieci po porodzie i w pierwszych godzinach po,
    czułam się jak na jakimś haju.

    No więc : teraz może napiszę coś nieprzystającego do statystyk ale już wiem, że to co miałam nie było depresją. Dziękuję za szczegółowe wyjaśnienia. Po za tym nawet baby bluesem nazwać tego nie można.
    Pewnie gdyby nie różne inne nieprzyjemne okoliczności w ogóle byłabym na tym jak to nazywacie haju, pomimo, że mi się dzieci nie urodziły naturalnie.
    I teraz wyciągam wniosek taki, że za wiele dołków po wszystko jedno czy sn czy cc odpowiada nastawienie innych ludzi na których zdaniu nam zależy i nas samych, bo ja byłam bardzo zadowolona , szczęśliwa a psuło mi to tylko gderanie i straszenie czyjeś. A, że mam zaniżoną samoocenę a chciałam być idealna to stąd łzy i poczucie nieradzenia sobie.
  • Najmocniej byliśmy rozdzieleni z Kajtusiem - dwa tygodnie leżał w szpitalu, mogłam tylko odwiedzać, spędzać tylko kilka godzin na dobę, a psychicznie po tym porodzie byłam najsilniejsza.
    Na granicy depresji byłam po pierwszym porodzie, to był bardzo trudny czas. Po drugim porodzie, który w sumie dobrze wspominam, też miałam ciężki zjazd...
  • edytowano czerwiec 2013
    u mnie by się zgadzało

  • Gdy urodziłam bliźniaki,jeden z Nich była bardzo chory. Pod respiratorem był prawie miesiąc. Drugi po pięciu dobach był ze mną. Nie umiałam sie z tego cieszyć. Ciągle myslałam o Kubie,chodziłam do Niego. Nie wiem,czy miałam doła,czy depresję,źle było strasznie.
    Nie wiem,czy bardziej wynikało to z troski i lęku przed Jego śmiercią,czy z tego,że byliśmy rozdzieleni.
  • sytuacje kiedy jedno dziecko jest chore, drugie ok sa bardzo trudne emocjonalnie dla rodziców, bo sa własnie rozdarci - cieszyc sie ze zdrowia jednego czy zamartwiac chorobą drugiego - jak sie smuca to jakos czuja sie winni ze nie ciesza sie jak sie ciesza to jeszcze gorzej. warto sobie uswiadomic ze w takich sytuacjach kocioł emocjonalny jest normalny.
  • Po 1 porodzie sn i 2 cc tak samo miałam baby blusa, przez podobny okres.
    Po cesarce, która miałam wieczorem ,dziecko  było prawie do południa nastepnego dnia u pielegniarek. Ja i tak w moim stanie nie mogłam sie nia zajmować wiec byłam spokojna wiedzac ze jest w dobrych rekach a ja mogłam troche dojsc do siebie. Nawet jakoś strasznie nie spieszylam się żeby miec dziecko przy sobie. Dopiero ok 10 jak maz przyszedl i mógl mi pomóc to zaczelam się zastanawiac czemu mi nie przywożą małej.
      Po porodzie sn tez wieczorem zostałam sama w sali na noc, oczywiscie oka nie zmrużyłam bo czuwalam czy dziecko oddycha. W sumie nie spałam 3 noce, dzien przez, i 2 po porodzie. Byłam przez to  bardziej rozchwiana emocjonalnie i nawet w szpitalu juz się wyżyłam na mężu robiac mu awanturę że za póżno przyszedl.

    Może nieczuła jestem ale mnie tam żadna fala miłosci nie zalewa od razu po porodzie. Ta miłość rośnie w czasie, z każdym dniem.
  • edytowano czerwiec 2013
    No własnie , winne często jest zmęczenie a nie psychika matki.
    Też mi się płakać chciało jak namłodsze leżało w inkubatorze, przez co musałyśmy być w szpitalu przez 2 tygodnie i to w Boże Narodzenia a starsze dzieci płakały przez telefon,, mamusiu, tęsknię, mamusiu wróć" człowiek jest wtedy rozdarty i nieszczęśliwy i chyba to nie ma nic wspólnego z cc.
  • to nie chodzi o nieczułosc. wprowadzenie pojecia nieczułosci sugeruje twoja wine w tej sytuacji, a zakochiwanie sie w dziecku po porodzie lub jego brak nie jest kwestia win i zasług tylko pewnego mechanizmu nie tylko hormonalnego któremu wybitnie nie sprzyja np.rozdzielenie matki z dzieckiem
  • u mnie taka zależność była,
    mały był od razu zabrany...
    byłam rozwalona psychicznie, że tak powiem wielosferowo,
    miało to też wpływ na więź z dzieckiem;
    jestem pewna, że odłączenie dziecka od matki ma bardzo duży wpływ,
    na stan obojga


    to tak skrótowo, nie mogę teraz dłużej

  • moj ostatni poród był tak dobry i troskliwie zaopiekowany przez połozna, ze wciaz jestem pod wrazeniem ..wychodzac juz ze szpitala poszłam sprawdzic czy ta połozna aby naprawde istnieje czy moze był to anioł zesłany dla mnie z nieba  ..i zostawiłam jej upominek ..
    teraz minał tydzien od porodu i zaliczam lekki zjazd nastrojowy/dzieci sa marudne i wrzeszczace, od rana do nocy ryk, maz wcale nie ogarnia bałaganu tylko dokłada/umarła bym z pragnienia, a nikt nie zapyta czy chce szklanke wody :-/

    Podtrzymuje mnie swiadomosc, ze podczas porodu miałam bezinteresowne wsparcie i opieke ..majac porownanie z poprzednimi "chamskimi" porodami to naprawde kojąca mysl. 
    Sa jeszcze dobrzy, troskliwi ludzie na swiecie 
    Dzieki temu bardzo troskliwie,  bezpretensjonalnie i ze spokojem zajmuje sie swoim noworodkiem.

  • tyle sie ostatnio mówi o tym kontakcie skóra do skóry zaraz po porodzie, bo w kobiecie buzuja wtedy najsilniej hormony, kontakt ze skóra jeszcze wzmacnia efekt, oddzielenie od dziecka w tym momencie stwarza ryzyko efektu 'obcości dziecka' i moze sprawic ze budowanie relacji bedzie trudniejsze i dłuzsze, bez tego zakchania od pierwszego wejrzenia, które do zycia niezbedne nie jest, ale jest wspaniałym doświadczeniem
  • to nie chodzi o nieczułosc. wprowadzenie pojecia nieczułosci sugeruje twoja wine w tej sytuacji, a zakochiwanie sie w dziecku po porodzie lub jego brak nie jest kwestia win i zasług tylko pewnego mechanizmu nie tylko hormonalnego któremu wybitnie nie sprzyja np.rozdzielenie matki z dzieckiem
    Własnie napisałam, że zarówno po cc i sn nie było róznicy w moim stanie psychicznym. Ale możliwe, że statystycznie rozdzielenie matki i dziecka ma wpływ na pózniejszą depresję matki , nie wiem. Czy są jakies badania na ten temat?
    A czy nieczułosc sugeruje wine, mysle że nie. Jedni są bardziej emocjonalni, inni nie, to nie wartościuje ludzi wg mnie. Miłość do dziecka jest jako jedyna "fizjologiczna", ale też nie pojawia się jak za dotknieciem czarodziejskiej różdzki. A jeśli stan mój czy dziecka wymaga rozdzielenia to jesli ma ono dobra opiekę i nie jest to rozdzielenie zupełne tylko pewne ograniczenie to mozna sobie to racjonalnie wytłumaczyc, czy koniecznie wszystko musi odbijac się na psychice?
    W latach 70-80 normalne było na poródowkach, że dzieci nie były z mamami cały  czas, modne było karmienie sztuczne i co? Czy ludzie, matki i dzieci maja traumę i wpłynęło to na ich wzajemne relacje? Nie sądzę.
  • edytowano czerwiec 2013
    Nie chcę być żle zrozumiana ale czy bez tego skin to skin nie ma się więzi z dzieckiem, albo się go nie kocha?
    Bo ja miałam takie wrażenie, że posiadam związek emocjonalny z dzieckiem, które jeszcze było w brzuchu. Owszem czułam odrębność jego istoty a nawet czasem nieco niezależną osobowość, i że nie jest to część mnie jak ręka czy noga, którą manipuluję. Ten związek emocjonalny istnieje nie zależnie od rodzaju porodu czy procedur szpitalnych.
    Może jestem jakaś tępa ale nie wyobrażam sobie nie czuć miłości do swoich własnych dzieci tylko dlatego, że były one ode mnie oddzielone przez ileś godzin...Nie potrzebowałam do tego żadnych sztuczek czy jak to mówią czekania aby je pokochać bo kochałam je od poczaŧku a nie dopiero po porodzie.
  • tyle sie ostatnio mówi o tym kontakcie skóra do skóry zaraz po porodzie, bo w kobiecie buzuja wtedy najsilniej hormony, kontakt ze skóra jeszcze wzmacnia efekt, oddzielenie od dziecka w tym momencie stwarza ryzyko efektu 'obcości dziecka' i moze sprawic ze budowanie relacji bedzie trudniejsze i dłuzsze, bez tego zakchania od pierwszego wejrzenia, które do zycia niezbedne nie jest, ale jest wspaniałym doświadczeniem
    A to może moje doswiadczenie się nie licza bo ja mimo cesarki miała małą, ze 2 godziny był kontakt skóra do skóry. To zmienia chyba postać rzeczy.
  • Podobno jeszcze 30 lat temu przez 9 dni mąż i rodzina mieli zakaz odwiedzania, dziecko oglądane z daleka, kontakt przez liściki przenoszone przez salową. Dziecko oddzielone od matki, położne się zajmowały. Moim zdaniem teraz przegina się w drugą stronę, chodzi i szczególnie o odwiedziny. Każdy mógł sobie wejść bez kontroli, to mnie np. bardzo męczyło. To najbardziej pamiętam, no i niewyspanie. Trudno analizować samopoczucie jak się jest ledwo przytomnym z braku snu. A kiedy ma się chwilę, żeby się zdrzemnąć, to w do sali zwala się gromada rodziny sąsiadek z łóżek obok...
  • edytowano czerwiec 2013
    Dlatego moim zdaniem powinno się matkę z dzieckiem wypisywać jak najszybciej ze szpitala, żeby mogli być ze swoją rodziną a nie tęsknić.
    Kiedy do mnie przychodził maz i dzieci pytałam kobiety na sąsiednich łóżkach czy im to nie przeszkadza a dzieciarnie prosiłam aby byli cicho i nie ganiali po sali.
    Jak przeszkadzało to szliśmy na schody ale to się nie podobało oddziałowej, że przyłażą moje dzieci i po co ich tyle. Najgorsze był Święta.
    To mnie razi w personelu medycznym, że oni akceptują tylko rodzinę pt. matka i jej ukochany jedynak a mąż , żona i stado dzieci to dla nich coś patologicznego.
  • racjonalne wytłumaczenie racjonalnym wytłumaczeniem, ale emocje nie zawsze chca sie skubane poddawac rozumowi :) i o ile rodzic moze rozumiec ze rozdzoelenie jkest konieczne, to moze tez w zwiazku z tym przezywac trudne emocje i miec problemy z pokochaniem dziecka.
    mam doswiadczenie osobiste zakochania sie w dziecku od pierwszego wejrzania - jak za dotknieciem czarodziejskiej różdżki - nie do opisania jak człowieka fala miłosci zalewa od stóp do głow.

    skóra do skóry kontakt nie jest niezbedny rodzicowi, ale udowodniono ze bardzo pomocny, ze redukuje ryzyko odrzucenia dziecka i tych roznych zaburzeń więzi (depresji juz niekoniecznie, nie znam badań), jest bardzo pomocny w odbudowywaniu wiezi, jesli dziecko bylo od rodzica oddzielone, no i ma zbawienny wpływ na dziecko - tu juz emocjonalnie i fizjologicznie.
  • Podobno jeszcze 30 lat temu przez 9 dni mąż i rodzina mieli zakaz odwiedzania, dziecko oglądane z daleka, kontakt przez liściki przenoszone przez salową. Dziecko oddzielone od matki, położne się zajmowały. Moim zdaniem teraz przegina się w drugą stronę, chodzi i szczególnie o odwiedziny. Każdy mógł sobie wejść bez kontroli, to mnie np. bardzo męczyło. To najbardziej pamiętam, no i niewyspanie. Trudno analizować samopoczucie jak się jest ledwo przytomnym z braku snu. A kiedy ma się chwilę, żeby się zdrzemnąć, to w do sali zwala się gromada rodziny sąsiadek z łóżek obok...
    Miałam jedna dziewczyne na sali. Non stop była u niej matka i mąż, a oprócz tego odwiedziło ją w sumie chyba ze 30 osób.Niektórzy kompletnie nie mają wyczucia i kultury...
  • u mnie CC - a właściwie to co się stało po CC - spowodowało coś, co Katarzyna tak fachowo nazwała "poporodowym zespołem stresu pourazowego"

    złość / wściekłość / wrogość, którą czułam względem znacznej części personelu oddziału neonatologii minęła mi dopiero po jakiś 2 latach od porodu
  • edytowano czerwiec 2013
    Rozumiem o co Ci chodzi Honorato.
    Tylko mam obiekcje przed takim przykładaniem kalki- jak dziecko nie było zaraz po porodzie na matce to wyklucza to jej związek emocjonalny z dzieckiem albo musi mieć niekorzystny wpływ na rozwój dziecka. Bo to chyba nie jest tak.
  • racjonalne wytłumaczenie racjonalnym wytłumaczeniem, ale emocje nie zawsze chca sie skubane poddawac rozumowi :) i o ile rodzic moze rozumiec ze rozdzoelenie jkest konieczne, to moze tez w zwiazku z tym przezywac trudne emocje i miec problemy z pokochaniem dziecka.
    mam doswiadczenie osobiste zakochania sie w dziecku od pierwszego wejrzania - jak za dotknieciem czarodziejskiej różdżki - nie do opisania jak człowieka fala miłosci zalewa od stóp do głow.

    skóra do skóry kontakt nie jest niezbedny rodzicowi, ale udowodniono ze bardzo pomocny, ze redukuje ryzyko odrzucenia dziecka i tych roznych zaburzeń więzi (depresji juz niekoniecznie, nie znam badań), jest bardzo pomocny w odbudowywaniu wiezi, jesli dziecko bylo od rodzica oddzielone, no i ma zbawienny wpływ na dziecko - tu juz emocjonalnie i fizjologicznie.
    Hm, muszę przyznac ze po pierwszym porodzie sn, poczułam takie wszechograniające uczucia spełnienia i sczęscia, to tak jakby przez chwile dotknąć Nieba. Tylko chyba nie wiązałam tego z zakochaniem się w dziecku tylko w wiedziałam ze to wyrzut hormonów, a miłość to już coś wiecej.
    Po drugim cc tego nie czułam, może przez to ze cesarka, moze przez to ze niespodziewana, nie wiem.
  • edytowano czerwiec 2013
    Apolonia, po cesarce jest się oszołomioną jakimiś znieczulaczami, psychotropami i cierpi męki fizyczne z powodu bólu brzucha, trudno wiec być w stanie euforii. Ja choć byłam szczęśliwa, że udało się, dzieciaki silne i zdrowe ( po za ostatnim gdy umierałam ze strachu o jej życie) to jednak delirium, omamy wzrokowe i ten makabryczny ból i paraliż od szyi w dół psują humor co by nie mówić. Oraz brak możliwości wstania z łóżka tylko bycie zależną. Także takie trochę poczucie winy, że musi pielęgniarka przyjść, wymienić ci ligninę jakbyś była roślinką i ciężarem dla innych jest frustrujące.
  • prowincjuszko, oczywiscie ze nie tak. jesli stwierdzamy ze cos jest nie tak we stosunku emocjonalnym matka dziecko, to mozemy wtedy szukac przyczyn i rozdzielenie po porodzie jest pierwszym podejrzanym, a elementem terapii naprawczej moze byc kontakt skóra do skóry - pomaga nie tylko zaraz po porodzie :)


  • Miałam jedna dziewczyne na sali. Non stop była u niej matka i mąż, a oprócz tego odwiedziło ją w sumie chyba ze 30 osób.Niektórzy kompletnie nie mają wyczucia i kultury...
    też miałam taką sytuację przy ostatnim porodzie - było to trochę kłopotliwe
    ale rozumiałam, że dziewczyna-pierworódka po megatrudnym porodzie (z winy lekarzy) i z dzieckiem na patologii noworodka potrzebowała wsparcia i rodzina jej to wsparcie zapewniła (a personel szpitala nie)
  • @AFRa Przeszlam bardzo podobna sytuacje. Marek byl na oddziale nowordokowym pod lampami, wiec kontakt z nim byl sila rzeczy bardzo ograniczony. Zaliczylam B Bluesa i potem depresje poporodowa - a odbudowanie wiezi z dzieckiem bylo naprawde trudne. Przez dluzszy czas po porodzie obwinialam sie o to, ze nie kocham go tak bardzo, jak nalezy, ze sie wsciekam, kiedy placze w srodku nocy...Istna hustawka nastrojow, sama siebie nie rozumialam, w rodzina dookola chyba tez nie. Ale za to teraz jestesmy z synkiem baaardzo blisko:)
  • Pierwszy porod, zle prowadzony, po ktorym zabrano mi, mimo proszenia, dziecko - depresja i zespol stresu pourazowego. Czulam sie, jakby ktos mnie zgwalcil. Depresja trwala bardzo dlugo, mam wrazenie, ze do...drugiego porodu. Co ciekawe, zorientowala sie tylko siostra. Pozostale osoby, w tym ja sama, uwazalam, ze jestem po prostu do d. - leniwa, bez humoru, energii, checi do zycia, niepogodzona z sytuacja, nieinteresujaca sie tym, co do tej pory bylo the most important itp.
    Drugi porod - ruszyl dopiero po zluzowaniu glowy, ponad 2 tyg po terminie. Polozna szybko zorientowala sie, zeby nie dotykac mnie bez uprzedzenia. ;) Porod szybki, piekny, dziecko przy mnie. Radosc, spokoj, brak wahan nastroju poki co.

  • W latach 70-80 normalne było na poródowkach, że dzieci nie były z mamami cały  czas, modne było karmienie sztuczne i co? Czy ludzie, matki i dzieci maja traumę i wpłynęło to na ich wzajemne relacje? Nie sądzę.
    a ja właśnie nie jestem przekonana...
    czy tyle osób  z niskim poczuciem, że tak powiem -ogólnego bezpieczeństwa i niskim poczuciem własnej wartości to   nie jest po części skutek tamtych mód...
  • Nie chcę być żle zrozumiana ale czy bez tego skin to skin nie ma się więzi z dzieckiem, albo się go nie kocha?
    Bo ja miałam takie wrażenie, że posiadam związek emocjonalny z dzieckiem, które jeszcze było w brzuchu. Owszem czułam odrębność jego istoty a nawet czasem nieco niezależną osobowość, i że nie jest to część mnie jak ręka czy noga, którą manipuluję. Ten związek emocjonalny istnieje nie zależnie od rodzaju porodu czy procedur szpitalnych.
    Może jestem jakaś tępa ale nie wyobrażam sobie nie czuć miłości do swoich własnych dzieci tylko dlatego, że były one ode mnie oddzielone przez ileś godzin...Nie potrzebowałam do tego żadnych sztuczek czy jak to mówią czekania aby je pokochać bo kochałam je od poczaŧku a nie dopiero po porodzie.
    to, że sobie czegoś nie wyobrażasz, nie znaczy, że tego nie ma...
    oddzielenie od dziecka może spowodować uczucie obcości wobec dziecka...

    inna sprawa, że głupio się przyznać, że nie ma fajerwerków...
  • edytowano czerwiec 2013
    własnej wartości to   nie jest po części skutek tamtych mód...

    To jest skutek wychowania raczej. Osobowość tez się dziedziczy np, są ludzie dominujący a są ulegli i zależni, na jaki grunt trafią tacy bedą.
    I weźcie dziewczyny nie mówcie, że jak od was zabrali dziecko z jakiegoś tam powodu, do badania czy inkubatora to mniej je kochałyście niż gdybyście miały je cały czas. Jak się jest matką to się swoje dziecko kocha tak po prostu i bezwarunkowo.
  • widzę, że nie ma co dyskutować,
    dobra biorę i nie mówię
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.