Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Poporodowe zaburzenia psychiczne

123468

Komentarz

  • edytowano czerwiec 2013
    Czulam sie, jakby ktos mnie zgwalcil

    A ja się tak czułam za pierwszym razem gdy pomimo dwukrotnego zmierzenia cyrklem, jakby to nie wystarczyło do podjęcia decyzji ,kazali mi ściągnać majtki,stanąć pod ścianą zadrzeć koszulę i zawołali stado studentów. jak naocznie wygląda dziwactwo pt. krzywa czy tam niewspółmierna miednica. Okropność. Czułam się jak szmata. Cieszcie się, że was taka przykrość nie spotkała. To wszystko pod plakietką rodzić po ludzku.
  • @prowincjuszka - dla ścisłości - nie pisałam o zabraniu dziecka w jakimś momencie matce na chwilę w celu badania, szczepienia, czy mierzenia. Chodziło o oddzielenie dziecka od matki zaraz po porodzie. Takie rozdzielenie zaburza u matki wydzielanie hormonów - to jest fakt stwierdzony w badaniach. W przypadku zwierząt, takie rozdzielenie bardzo zwiększa ryzyko odrzucenia dzieci przez matkę. Człowiek jest mądrzejszy od zwierzęcia i kieruje się w życiu nie tylko instynktem ale także rozumem i może kochać swoje dziecko nawet bez "wspomagania hormonalnego". Jednak z takim wspomaganiem miłość do dziecka jest bardziej instynktowna, biologiczna, a przez to łatwiejsza.
    BTW, czemuś jestem przekonana, że już to kiedyś na tym forum w dyskusji z Tobą pisałam - deja wu mam...
  • a ja czemuś jestem przekonana, że jesteś -@Katarzyno- bardzo cierpliwa...
  • Moją córeczkę położyli mi na 3 sekundy potem zabrali na patologię, a ja zostałam sama w sali gdzie inne mamy miały maluchy przy sobie, to był naprawdę traumatyczne przeżycie. Mimo to przeżyłam stan takiej miłosnej euforii i absolutnego zachwytu gdy do niej chodziłam i gdy nareszcie ją dostałam. 
    Natomiast koszmar porodu i tego co po nim pamiętałam długo i wciąż pamiętam choć ponoć o tym się zapomina. Miałam koszmary, problemy ze spaniem i czułam się strasznie winna, bo lekarz wcześniej odpłatnie proponował mi cesarkę na życzenie a ja się nie zgodziłam...
  • edytowano czerwiec 2013


    Miałam jedna dziewczyne na sali. Non stop była u niej matka i mąż, a oprócz tego odwiedziło ją w sumie chyba ze 30 osób.Niektórzy kompletnie nie mają wyczucia i kultury...
    też miałam taką sytuację przy ostatnim porodzie - było to trochę kłopotliwe
    ale rozumiałam, że dziewczyna-pierworódka po megatrudnym porodzie (z winy lekarzy) i z dzieckiem na patologii noworodka potrzebowała wsparcia i rodzina jej to wsparcie zapewniła (a personel szpitala nie)
    Wiesz, mama i mąż to mi nie przeszkadzali, rozumialam, ale te tabuny kuzynow dalszych, kolezanek i kolegów to już mogły poczekać z odwiedzinami.Jedna grupa z 5 osób  wychodziła, wchodziła  nastepna 4 osobowa.I to żeby pobyli z poł godziny to gdzie tam, po  3-4  godz siedzieli. I z nudów obserwowali jak inne mamy karmią .  A u nas ciągle ktos z personelu przychodził pytać tej dziewczyny  się czy czegoś nie potrzebuje, np wizyty psychologa. Ale psychicznie to ona bardzo dobrze sie czuła, Fizjoterapeuta był u dziecka. Dziewczyna urodziła pierworodnego z wagą 4800! Mówiła, że jakby granat ją rozerwał. Dziecko miało zwichnięty bark. I co ciekawe miała prywatną położną przy porodzie, a usg dziecka (wykonane u prywatnie u drogiego specjalisty wskazywało wagę o 1 kg mniejszą) Wydaje mi się, że dobra położna i  lekarz to potrafią oszacować mniej wiecej wage dziecka po samym badaniu brzucha, u mnie tylko dr Puzyna zawyzył sporo. Szkoda, że nie znam nazwiska tej połoznej z Żelaznej przestrzegałabym znajomych( taka grubsza brunetka głośna) Jak widac nie zawsze prywatna opieka znaczy lepsza.
    Dziewczyna optymistycznie nastawiona do życia była, ale powiedziała, ze jak na drugie się wogóle zdecyduje to zrobi wszystko żeby już dołem nie rodzić.
  • edytowano czerwiec 2013
    bo lekarz wcześniej odpłatnie proponował mi cesarkę na życzenie a ja się nie zgodziłam...

    No pięknie, brawo. To jest to o czym piszę a nikt się nie chce ze mną zgodzić. Ten lekarz to jakiś hipokryta i dlaczego Ty miałaś poczucie winy. I tak jesteś dzielna.
  • edytowano czerwiec 2013
    Cały czas piszę ale jestem źle rozumiana, generalnie zgadzam sie z Katarzyną i Honoratą co może się niektórym w głowie nie mieścić.. Chodzi mi o to, że gdyby przy przyjęciu do szpitali respektowano zdanie matki, co do przebiegu porodu i opieki nad dzieckiem, było by mniej problemów z tzw. baby bluesem a i kobiety niezależnie czy rodziły dołem czy cc mając lepszą samoocenę i będąc wypoczęte lepiej sie zajmują dzieckiem i nie mają później urazu do szpitala, porodówki itp, nie miały by strachu przed zajściem w kolejne ciąże. I nie były traktowane jak intuz.
    Generalnie chodzi o to aby jak jest potrzebne cc nie stawiali matki w sytuacji - jak zapłacisz zobimy na życzenie i będzie git. Tylko cięli bez zrzędzenia bo tego wymaga dobro dziecka.
    Znowu w drugą stronę, jak kobieta może i bardzo chce rodzic sn, po cc, to jej to ułatwili i pomogli a nie starszyli na zaś, że się blizna może rozejść.
    Chce rodzić w wodzie - prosze bardzo czy to tak strasznie dużo kosztuje wlanie wody do wanny, albo na stojąco skoro to normalna, najbardziej naturalna pozycja ? Chce skin to skin - to jej pozwolić , nie chce to nie znaczy, że będzie złą matka, drugorzędną albo zrobi dziecku krzywdę kiedykolwiek.
    Chce karmić -super, jak młoda nie potrafi to ją nauczyć a nie sztorcować, nie może- jej sprawa, dać jej butelkę nie robiąc aluzji, że może by je oddała do adopcji.  Chce mieć dziecko przy sobie to jej dać, chce się wyspać czy pójść do kaplicy na mszę w niedzielę- ok od tego są pielęgniarki aby dziecko popilnowały, korona im z głowy nie spadnie. Jak chce chodzić przyzwoicie ubrana to dlaczego zabraniać, może nie wszyscy lubią chodzić bez bielizny. Zrobić sale z podziałem na osoby, które będą często odwiedzane i te które sobie nie życzą zwiedzających. Ja np. źle się czuję odizolowana od rodziny ale wiem, że są kobiety, którym przeszkadzają ludzie z zewnątrz. Jedyne co mnie wnerwiało to kamery i flesze ale skoro ktoś lubi to nie miałam nic przeciuwko byle mnie na tych fotkach nie było. I mojego bajzlu na łóżku.
    Ot i wszystko. Nie przykładać do każdej kobiety i każdego porodu tej samej miarki, i nie dramatyzować -,, o nie miała przy sobie dziecka -będzie miało złe życie, czy niedobry charakter" itp mroczne wróżby bo to bzdura jest, niechrześcijanska w dodatku i nastawiająca pesymistycznie już od samych narodzin. Czy to takie trudne?
  • Hm...ja nie miałam baby bluesa ("hormonalnego") tylko po ostatnim porodzie. Natomiast problemy natury ode mnie niezależnej były naprawdę spore. 
    Przy wcześniejszych porodach- sytuacja "zewnętrzna" ok, a baby bluesy były.
    Wszystkie dzieci urodziły się naturalnie, były ze mną od chwili pojawienia się na świecie.
  • A u mnie po pierwszym porodzie (cc, dziecko dostałam po 10 godzinach, nawet na chwilę mi go na brzuch nie dali po cięciu a ja byłam tak wykończona psychicznie i nieprzytomna że nie przyszło mi do głowy się domagać). No i - a jakże - baby blues. Niezbyt intensywny - parę razy sobie pochlipałam i trochę na rodzinę powarkiwałam - ale był.

    Drugi poród naturalny (mimo bardzo silnej presji na cc i przygód okołoporodowych typu krwawienia z niewyjaśnionych przyczyn). Mała od razu przystawiona do piersi, ponad dwie godziny spokój na karmienie i przytulanie, tak jak powinno być. I zamiast baby bluesa stany euforyczne: że mam przy sobie małą cały czas. Że pod prysznic mogę pójść od razu po porodzie nie trzymając się ściany. Że jestem sprawna fizycznie a nie chodzę zgięta wpół i obolała.

    Zupełnie inna jakość.

    I zdecydowanie uważam że nawiązanie więzi z drugim dzieckiem przyszło mi łatwiej. Jakoś tak samo się wydarzyło i faktycznie bardziej to było biologiczne. Do starszego syna na początku miałam podejście zadaniowe. I nie oznacza to że go odrzuciłam, że go kocham mniej albo gorzej. Ale inaczej się to uczucie rozwijało, ewidentnie.
  • U mnie nie było wskazań do cc , cała ciąża książkowa, lekarz zaproponował tak po prostu, jeszcze na długo przed porodem żeby umówić się na konkretny dzień z nim, bo nie może obiecać na kogo trafię. Dlatego się nie zdecydowałam, potem gdy po porodzie sn wynikły komplikacje, gdy się zaczęłam dopytywać i byłam traktowana jak intruz bardzo żałowałam tej decyzji. Dziś jestem zdania, że cc jest jednak lepsze, właśnie dlatego, że mam wpływ na kto będzie odbierał dziecko i nie muszę powierzać zdrowia swojego i dziecka w ręcę osób, które (nie wszystkie) są niekompetentne.
  • Nawet z wpisów w tym tylko wątku wynika, że jednak baby blues i poważniejsze problemy z psychiką po porodzie zależą w głównej mierze od tego, jak organizm zareaguje na rewolucję hormonalną. Trudno znaleźć wspólny mianownik...
  • Tylko że po niezmedykalizowanym porodzie naturalnym kobieta dostanie w tym koktailu sporą dawkę endorfin. Po cc - niestety nie.
  • To prawda, ale tak potężna dawka endorfin to dla organizmu też szok, więc wszystko zależy, jak dana kobieta to zniesie. Jak bardzo się "rozhuśta".
  • edytowano czerwiec 2013
    To w takim razie powinni dawać przy cesarce te endorfiny w zastrzyku/kroplówce. Może nie zadużo bo śmiać się z pokancerowanym brzuchem nie wolno ale tak troszeczkę ?Kiedyś przyszedł mąż i opowiedział mi kawał, cokolwiek go spalił i tak był śmieszny.... to mało nie pękłam -dosłownie. Ale za to rozładowanie atmosfery grobowo- szpitalnej nie zaszkodziło.
    Chcociaż ja akurat po samym cc, cieszyłam się strasznie, że udało się, kolejny fuks. Tylko może tego widać po mnie nie było. Później to faktycznie, nie dość , że wszystko boli, człowiek nie wyrabia w opiece nad dzieckiem to jeszcze wszyscy na około psują humor.
  • @prowincjuszka, powinni zrobić wszystko, że złagodzić matce trudy cesarki, wybić jej z głowy jakieś poczucie porażki, a dziecku złagodzić przyjście na świat. Chociażby darować sobie durne pogaduszki w czasie operacji, bo jednak rodzi się nowe życie, warto uszanować tę świętą chwilę. I zapewnić mamie wsparcie po porodzie, jeśli trzeba, także psychologiczne. Wesprzeć w karmieniu, zapewnić, że przy próbie pionizacji szycie nie zerwie się, wykazać trochę choć życzliwości. Proste i nic nie kosztuje.
  • hmm po pierwszym porodzie miałam sobie za złe kilka rzeczy, mimo że poród był raczej z tych udanych i mieliśmy sporo zwycięstw. Mimo wszystko miałam poczucie porażki.
    Pierwszy miesiąc był dla mnie trudny po porodzie - już sam pobyt w szpitalu przedłużający się przez żółtaczkę Feli, potem powrót do domu - i mój lęk, że się coś z dzieckiem stanie. Długie jesienne i zimowe dni, kiedy wyjść się nigdzie nie dało. Dobrze, że miałam forum.
    I jeszcze czułam się oceniana, zalewana dobrymi radami, mieszkanie tamte tez nie było najlepsze. Potem kolki - ech.

    Teraz w ogóle nie miałam zjazdu nastroju - oczywiście mąż mógłby szybciej robić kanapki lub samemu wpaść na to, że mógłby odkurzyć ;) Poza tym heloooouuuu, jestem po porodzie - MÓGŁBY przez tydzień chociaż robić mi kawę do łóżka :D
    Tymczasem mąż mój jest kochany, ale wciąż taki sam - tzn to on zawsze ma większą potrzebę snu, a skoro ja mam mniejszą i zrobię mu tę kawę, to nic mi się nie stanie.
    Głównie jakieś spięcia małe były - mężczyźni to się jednak mniej domyślają niż kobiety.

    Chociaż w sumie to chyba mój problem jest, bo bym chciała, żeby tak mój mąż za mną latał i mówił: "alez kochanie, nie wstawaj, bo jesteś po porodzie", "ależ kochanie, ja to zrobię, a ty sobie odpocznij" albo "ależ kochanie, w ogóle się niczym nie przejmuj, leż sobie i karm a ja wezmę starsze dziecko na 20 godzin abyś sobie odpoczęła". A tymczasem raz mój mąż wyskoczył z większą chęcią pomocy i tekstem "może powinnaś nie dźwigać?" a ja się na niego wydarłam od góry do dołu, że przecież TYLKO rodziłam i żeby nie przesadzał, bo moje ciało wie najlepiej :D

    My kobiety to jednak dziwne jesteśmy - prawda?

  • I tak stwierdzam, że mój mąż ma baby bluesa - czy to baby blues przeniesiony? :-?
    I też gorzej mu idzie ogarnianie na raz dwojga - nie zmyje w tym czasie i nie zrobi obiadu
  • Bo Oni są jednozadaniowi.
  • Mężczyźnie też miewają depresje poporodowe. Całkiem serio piszę.
  • W temacie endorfin i porodu cc- coś tam się chyba jednak wydziela, bo po każdym byłam b. happy, rozpierało mnie poczucie szczęścia i spełnienia, mogłam góry przenosić ( mimo, że nie mogłam się ruszyć :)). To jak musi być po sn? Eh, naprawdę zazdraszczam:)

     

     

    @prowincjuszka, powinni zrobić wszystko, że złagodzić matce trudy cesarki, wybić jej z głowy jakieś poczucie porażki, a dziecku złagodzić przyjście na świat. Chociażby darować sobie durne pogaduszki w czasie operacji, bo jednak rodzi się nowe życie, warto uszanować tę świętą chwilę. I zapewnić mamie wsparcie po porodzie, jeśli trzeba, także psychologiczne. Wesprzeć w karmieniu, zapewnić, że przy próbie pionizacji szycie nie zerwie się, wykazać trochę choć życzliwości. Proste i nic nie kosztuje.
    Zgadzam się w 100%. Ja tak dobrze wspominam 2 i 3 cc, mąż był ze mną, anestezjolog przesympatyczny zagadywał i b. troszczył się, abym dobrze i komfortowo się czuła, lekarz mówił, co teraz robi i że za chwilę urodzi się dziecko, po wydobyciu maluszka cały personel bił brawo i gratulowano nam dzieciątka, pozwolono na kilka chwil przytulić malca, potem mąż asystował przy badaniu i ważeniu i dostawał na ręce dziecko i razem byli przy mnie. To ostatnie cc pokazało, że wcale nie musi być tak fajnie- totalna znieczulica, wszystko robione rutynowo, anestezjolog to chyba z Marsa wzięty, nikt braw nie bił i nie cieszył się z narodzin- mówię o personelu oczywiście- chociaż z przyzwoitości mogły mądre doktory być ludzcy. Męża nie wpuścili, dziecko gdzieś zabrali, mi powiedzieli, że na tej sali już mnie więcej nie chcą oglądac itp. Mój najbardziej traumatyczny poród, jeszcze parę innych kwiatków było, nawet nie chce mi się o nich pisać, do tej pory płaczę, gdy wspominam. A miało być tak pięknie- tylko maluch się troszkę zaczął spieszyć i nie trafiłam pod nóż mojego lekarza- ordynatora, jak poprzednim razem- wówczas personel byłby milszy- taka jest prawda, tak to oceniam niestety. Poza tym niepogodzeniem się z takim porodem żadnych baby blusów nigdy nie miałam.amen
  • W temacie endorfin i porodu cc- coś tam się chyba jednak wydziela, bo po każdym byłam b. happy, rozpierało mnie poczucie szczęścia i spełnienia, mogłam góry przenosić ( mimo, że nie mogłam się ruszyć :)). To jak musi być po sn? Eh, naprawdę zazdraszczam:)

    Nie, tak wcale nie musi być po sn. Poród w pełni fizjologiczny to rzeczywistość, która w Polsce dotyczy ok. 6% kobiet. Pozostałe 70% (?) rodzi w bardzo różnych warunkach i kończy poród w różnym stanie (nie mówię o sytuacjach skrajnych, typu jakieś poważne urazy). Wiele z nic doświadcza raczej traumy i kończy z poczuciem "nigdy więcej albo następnym razem tylko cc", a nie w euforii... Cesarki też się między sobą różnią - inna jest sytuacja kobiety, która miała planową cesarkę, zdążyła się z tą myślą oswoić, przygotować, wiedziała mniej więcej, co ją czeka... Inna takiej, która musi mieć nagle wykonane cc albo ląduje na stole po kilkunastu czy kilkudziesięciu godzinach rodzenia siłami natury...
    Poród niczego nie determinuje, ale, znając hormonalne, emocjonalne uwarunkowania, można naprawdę sporo zrobić, żeby ułatwić kobiecie start w macierzyństwo i dziecku zapewnić godne powitanie po tej stronie brzucha.

  • Poród niczego nie determinuje

    O to to !
  • Ale wpływa ;p
  • @Kerima. To ja nawet nie wiedziałam że tyle szczęścia miałam. Cztery porody i wszystkie fizjologiczne. Chociaż przy drugim ( a pierwszym szpitalnym rutynowo, zupełnie niepotrzebnie naścieli mi krocze i po minucie przytulenia zabrali małą - bo się wychłodzi- sierpień był 35 stopni.....)
  • Te 6% ma bardzo wyśrubowane kryteria - chodzi o porody, w których nie interweniowano w żaden sposób od początku do końca. Ale czy nacięcie krocza też wliczają - nie wiem... Tak czy tak, mieścisz się w bardzo wąskiej grupie :)
  • To mój przebity pęcherz sytuuje mnie w pozostałych 93%? :(( mam nadzieję, że blisko 8%
  • Powinien być jeszcze podział na potrzebne interwencje i głupie interwencje... A w Twoim przypadku to nia ma żadnych wątpliwości, że Położna podjęła najsłusniejszą z możliwych decyzji.

  • Ja jestem jej bardzo wdzięczna i nie mam żadnych problemów z tym, raczej się zastanawiam czy taka moja uroda, że będą mi zawsze przebijać pęcherz
    :-?
  • edytowano czerwiec 2013
    To i tak mam 3/4 fizjologiczne bez niczego (poekałam nieco),  ( w tym dwa domowe co poprawia statystykę) a jeden szpitalny z głupim nacięciem. Ale za to bez oksytocyny wszystkie! Tu stanowcza byłam!
  • Ale wpływa ;p
    O to to

    mspan
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.