Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Poród domowy - pytania

1235

Komentarz

  • edytowano listopada 2015
    .
  • My to się całowaliśmy ale tuż przed wyjściem. Raczej to było ze szczęścia i w euforii. Nieistotne.
    Następnym razem to postanowiłam nie pokazywać tak ostentacyjnie uczuć, bo może ludzie biorą nas za niewyżytych wariatów albo seksoholików.
  • Fajny film. (Po moich cc raz nagle, raz "na zimno", taki film jest dla mnie pewnego rodzaju trudnym do opisania wewnętrznym bólem).

     
    rozumiem...

  • Świetny film - wzruszyłam się.
    Bardzo przypomina mi mój własny poród :) muszę mężowi pokazać
  •  

    Fajny film. (Po moich cc raz nagle, raz "na zimno", taki film jest dla mnie pewnego rodzaju trudnym do opisania wewnętrznym bólem).

     
    Ja też odczuwałam ten ból po moich cc..
  • Ja tez nie krzycze, najwyzej stekam ;)
    Co do pocalunkow: kazda polozna wbija do glowy, ze pocalunki sa jak najbardziej ok, bo rozluzniajac jedne usta automatycznie rozluzniasz te drugie. Ale o tym juz Kerima pisala.
  •  
    Jestem szczerze zdziwiona,że komukolwiek mogłoby przeszkadzać widok męża całującego żonę w tak ciężkich dla niej chwilach-jeśli to przynosi jej chwilową ulgę,otuchę ,słodzi jej trudne chwile-jak można mieć to za złe? Fakt,że kilka osób się gapiło,ale zachowywali się dyskretnie.
    W ogóle rodzenie dziecka jest czymś tak intymnym,niemal jak jego spłodzenie.Razi mnie raczej nadmiar osób tam przebywających,a nie pocałunki-te są jak najbardziej na miejscu.
    Masz rację. Spojrzałam na sytuację przez swój pryzmat, bo akurat mi w ostatnim porodzie dotyk przeszkadzał i dlatego niechętnie spojrzałam na tą bliskość. Ale rzeczywiście po współżyciu małżeńskim jest to drugi najbardziej intymny moment w życiu. Zmieniam stanowisko.. :)
  • Maciejka - z tym "każda" to przesadziłaś :)

    Moja Teściowa też jest strasznie straumatyzowana po swoich porodach i kompletnie nie wierzy opowieściom moim i mojej szwagierki, że może być inaczej niż "okropnie".
  • No to doprecyzuje ;) : kazda, ktora rozmawiala ze mna o porodzie.
  • ja ogladałam z córka jak była mniejksza (wtedy sie mocno interesowała, teraz troche osłabło) akurat nie ten ale kilka innych z porodów domowych. niech ma zakorzenione prawidłowe wzorce :)
  • Moja teściowa też mi zafundowała różne ciekawe historie z wyciskaniem łokciem itp.

    Ale powiem Wam w sekrecie, że widząc mój brzuch, aktorkom się zbierało na zwierzenia - czasem to były "duże nazwiska", wydawałoby się, że takie powinny sobie opłacić i ho ho. A tymczasem ich porody takie same jak innych kobiet z pokolenia naszych mam - nacinanie krocza, wyciskanie łokciem, teksty "co pani tak drze ryja" itp. Aż mnie zgięło normalnie.  A do tego teksty lekarzy (podczas porodu) "no, a grała pani w takim filmie...".

    Normalnie zabiłabym.

    Ale jak moja mama opowiadała o porodach to jej powiedziałam: wiesz mamo, ja bym nie urodziła na leżąco, podłączona pod ktg. Nie dałabym rady. Bym od razu prosiła o cc. Bo mojej mamie się wydaje, że urodzić w domu to jest hardcore, a tymczasem jest dokładnie odwrotnie!
  • A ja tak ostatnio rozmyslam jak to nasze nastawienie do tematow okolodzieciowych wplynie na nasze dzieci. Czy tez beda chcialy poza szpitalem rodzic? Bo dla moich dzieci normalne jest cycanie, chustowanie, spanie z dziecmi itp, itd. Co, jak syn znajdzie zone, ktora bedzie miala zupelnie inne nastawienie? Bo mam swiadomosc, ze nasza normalnosc czesto odbierana jest z boku jako nienormalnosc, w najlepszym przypadku jako lekkomyslnosc.
  • Film mi się nie podobał, jeszcze te całuski co chwila...brr
    Żle przecztyałam i dlatego podziekowałam.


  • Masz rację. Spojrzałam na sytuację przez swój pryzmat, bo akurat mi w ostatnim porodzie dotyk przeszkadzał i dlatego niechętnie spojrzałam na tą bliskość. Ale rzeczywiście po współżyciu małżeńskim jest to drugi najbardziej intymny moment w życiu. Zmieniam stanowisko.. :)
    to chyba jest kwestia bardzo indywidualna. ja to sobie mysle ze po pierwsze nie kazda kobieta chce byc wspierana przez meza, sa takie co lepiej na nie działa wsparcie innej kobiety. po drugie nie kazdy maz, chocby był najlepszym mezem na swiecie nadaje sie do wspierania rodzącej (gorzej jak sie w tym miejscu potrzeby kobiety i zdolności męża rozjeżdzają), po trzecie porody sa rozne i choc w pierwszym dotyk pomagał i obecnosc meza koiła to w drugim mozna chciec sie zamknąć w lazience zeby nikt nie patrzył i nie dotykał.
  • @annabe, ale ona krzyczała, spokojnie ;) Tylko ten film był zrobiony z wycięciem co bardziej "drastycznych" scen...
    PS: Byłam raz przy porodzie, w czasie którego kobieta w ogóle nie krzyczała. Aż mi trudno było uwierzyć, że rodzi ;)
    Dziewczyny, a kiedy się krzyczy, pod koniec pewnie? Ja mam wysoka odporność na ból, ale zaczynałam już gryźć dłoń kiedy podali mi znieczulenie. Po  40 min urodziłam, to pewnie wtedy akurat rodzące krzyczą, przy parciu? 
  • Nawet pruderia ma swoje szczyty.
    Jaka pruderia kobieto, niesmaczne to było dla mnie. I nie ma tu znaczenia czy maz czy kochanek.
    Każdy ma swoje poczucie estetyki.
  • No ja przy skurczach z bólami krzyżowymi zaczynam. Przy partych skurczach inaczej ale też nie jestem cicho..
  • Piękny film. Obejrzałam z K, lat 3 i trochę, i cały film byla uśmiechnięta :) Na koniec zapytała - mamo, a Ty tak urodzisz naszego dzidziusia? Mam nadzieję... :)
  • Nawet pruderia ma swoje szczyty.
    Jaka pruderia kobieto, niesmaczne to było dla mnie. I nie ma tu znaczenia czy maz czy kochanek.
    Każdy ma swoje poczucie estetyki.
    Jasne ja np meblościanek nie lubię i jeleni na rykowisku. A pan z panią mają fajne mieszkanie, no estetyczne znaczy się...Obydwoje zrsztą estetyczni , niepomarszeni ładni...........

    Tylko dlaczego nie mniej podobają mi się zdjęcia I.CH, gdzie meblościanki i nie tak estetycznie, i jeszcze z lampą błyskową robione????
  • Film mi się podobał, ale jest dla mnie tak nierealny jak bajka o smerfach, podobnie zresztą jak wiele opowieści w książce Ireny.
    Niestety mieszka się na zadupiu, kasy brak to i trzeba urodzić na łóżku pod górę :/

    przepraszam że tak smęcę, ale jak oglądam i czytam o takich porodach to mnie taka zazdrość zbiera i jednocześnie strach przed kolejnym porodem że nie mogę :/
  • przypomniała mi sie historia która nie tak dawno czyałam. dziewczyna trójke dzieci urodziła bez asysty w domu, tylko z mężem, ale czwarte zdecydowała sie rodzic w szpitalu. i urodziła w łazience. z poloznymi za drzwiami :)
  • edytowano czerwca 2013
    @Uja ! Nie trzeba! ja dzięki Katarzynie wiedziałam że można sobie coś takiego jak plan porodu sporządzić i szpital jest zobowiązany to przyjmować... Nie powiem żeby im się to podobało , ale mnie też się ich procedury wszystkie nie muszą podobać. No chyba że ens maja lub są nieszkodliwe to czemu nie jak np antybiotyk w czasie porodu , bo lekarz mój pożałował kasy żeby mi gbs-a zrobić.

    Pani Położna nie wiedziała jak się łózko obsługuje żeby w innej niż leząca pozycji urodzić, ale popróbowała i sie nauczyła...
    A ze przeszliśmy do historii szpitala, że takich wariatów się nie widuje to cóż . Irenka też nie miała dobrego zdania o pierwszej parze...

    edit, nie miałam opłaconej położnej i takich tam. przyszliśmy z ulicy do szpitala o nienajlepszej reputacji
  • edytowano czerwca 2013
    Co,
    jak syn znajdzie zone, ktora bedzie miala zupelnie inne nastawienie? Bo
    mam swiadomosc, ze nasza normalnosc czesto odbierana jest z boku jako
    nienormalnosc, w najlepszym przypadku jako lekkomyslnosc.

    To będzie jej sprawa i twojego syna jak urodzą, wychowują dziecko. My mamuśki musimy się z tym oswoić, że nasze dzieci i ich mężowie/żony niekoniecznie będą podzielać nasze zdanie na każdy temat. O ile nie będą popełniać ciężkich grzechów ( homo albo różne nieformalne związki,zdrady, aborcje itp) to nie będziemy mogły się wtrącać ani krytykować.
    ;)
    W mojej rodzinie kobiety są raczej z tych potrafiących urodzić na kamieniu, dlatego dla nich np. jestem jakąś kosmitką. Nie rozumiemy się, bo one są przekonane, że cc wynikały z mojego lenistwa i braku siły fizycznej, a to zupełnie nie tak.
    Czasem trzeba następnemu pokoleniu odpuścić, albo uznać że nie wszyscy muszą być tacy sami i robić wszystko identycznie.
  • edytowano czerwca 2013
    Film mi się podobał, ale jest dla mnie tak nierealny jak bajka o smerfach, podobnie zresztą jak wiele opowieści w książce Ireny.
    Niestety mieszka się na zadupiu, kasy brak to i trzeba urodzić na łóżku pod górę :/

    przepraszam że tak smęcę, ale jak oglądam i czytam o takich porodach to mnie taka zazdrość zbiera i jednocześnie strach przed kolejnym porodem że nie mogę :/
    Właściwie na zapadłej wsi to masz ten wykręt, że możesz urodzić sama a dopiero potem wezwać lekarza do zbadania dziecka. W razie ataku pytań i dociekań dlaczego nie pojechałaś do szpitala możesz się wymigać,że nie zdążyłaś to się zaczęło i pstryk - bejbi było na świecie.
  • no zwłaszcza że do szpitala mam 2 km :) prostą drogą
    ale termin na grudzień, więc może sypnąć śniegiem

    położne przy ostatnim porodzie mówiły, że skoro mam takie tempo (4,5 godziny od odejścia wód i pierwszego skurczu) to że z następnym mam natychmiast przyjechać bo może być ekspresowy
    ale jak czytam forumowe historie porodowe (w tym te mocno przedłużające się) to widzę że to takie wróżenie z fusów
  • Dziewczyny, a kiedy się krzyczy, pod koniec pewnie?

    Jest krzy i krzyk. Czasem krzyk z bezradności i problemu z radzeniem sobie z bólem, czasem krzyk zagrzewający do walki. W porodach niepoganianych oksytocyną słyszałam raczej ten drugi. I możecie mnie zlinczować, ale z moich obserwacji wynika, że jeśli zdrowa kobieta, w fizjologicznie, standardowo przebiegającym porodzie, bez bólów krzyżowych, nie jest w stanie poradzić sobie z bólem, to oznacza, że najprawdopodobniej ktoś co zawalił - że nie zapewniono jej wystarczającego wsparcia, intymności, możliwości korzystania z metod łagodzenai bólu (wanny, masażu itd., nie mówię o zzo) albo skutecznie nastraszono przed porodem. Krzyk absolutnie nie jest dla mnie znakiem "nieradzenia" sobie. I podkreślam - mówię tylko o fizjologicznym porodzie, zaczynającym się spontanicznie, w którym kobieta ma prawo do wszelkich niefarmakologicznych metod łagodzenia bólu, ma wsparcie i poczucie bezpieczeństwa dostosowane do jej potrzeb i choć w miarę pozytywne nastawienie do porodu.

  • Pamiętam taki histeryczny wrzask z sąsiedniej sali porodowej, brzmiał przerażająco, jakby kobietę ktoś kroił na kawałki. Przedtem z tą dziewczyną byłam chwilę na patologii i była maksymalnie przerażona i płakala przy każdym skurczu. I na tę porodówkę pojechała już całkiem spanikowana i bez szans na dogadanie się - już kiedy ja jej spokojnie coś próbowałam tłumaczyć, to widziałam, że w ogóle nie słucha.
    Ja zeszłam dwie godziny po niej, urodziłam, a ona ciągle krzyczała. I byłam zbudowana cierpliwością personeli, bo się ciągle odnosili uprzejmie i spokojnie, a już ja miałam ochotę iść ją kopnąć, bo mi przeszkadzała strasznie.


  • @Marcelina, pytanie, kto jej wcześniej zrobił kuku? Czy nasłuchała się jakiś strasznych opowieści, czy sama miała za sobą jakieś traumatyczne przejścia... Bo jakoś teorie o progu bólowym mi się nie kleją.... Natomiast mechanizm pokazujący, jak stres nakręca ból - jak najbardziej..
  • ja wiem? sa tez porody bardziej i mniej bolesne. ułozenie dziecka, zmeczenie matki, pewnie nawet umiejscowienie łozyska ma znaczenie.
  • Tamta dziewczyna była spanikowana, zanim się cokolwiek zaczęło, więc na pewno miała kuku już w pakiecie, w sensie ktoś ją nastraszył albo sama się nakręciła. A potem - jestem prawie pewna, że nie mogła urodzić, bo była cała spięta i zamknięta, więc ją pewnie bolało nie do zniesienia, więc się darła i da capo.
    Nie to, że jej nie współczułam, tylko miałam własne dziecko do urodzenia i mnie rozpraszała. Ostatecznie urodziła córeczkę, malutką, miała ją przy sobie więc pewnie zdrowotnie ok.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.