Ale co konkretnie wzbudziło Twoja niechęć? I dlaczego tak przeszkadzają Ci pocałunki?Przeszkadzają,ze w ogóle są czy ze je pokazują?
Jakoś sztuczne to dla mnie było. Za jasno, za dużo ludzi, wogóle nie lubię jak pokazuja takie intymne sprawy (zakładając że to film z porodu na żywo). A pocałunki są ok, tylko jakos w tej sytuacji mi nie pasują, było ich za dużo, mam wrażenie że kobieta oddawała je od niechcenia, w czasie porodu (dla mnie przynajmniej) wązniejsze jest przytulenie, masaż pleców, służenie za oparcia sie, a nie całowanie bo to nie były takie buziaki z czułości tylko bardziej erotyczne. Chyba wolę takie porody ogladać jak pokazują stereotypowo- jak kobieta leży i wrzeszczy:) Nie wiem czy ja czytałam starsze wydanie ksiazki Ireny Chołuj, ale o ile treść jeszcze była dla mnie w znacznej częsci przekonująca to juz zdjecia (chyba lata 70-80) były bardzo zniechęcające. Dla zainteresowanych zaangazowanych w poród pewnie to wszytsko wyglada ok, ale z boku juz nie. Ktoś napisał chyba na tym forum, że nie bez kozery kobieta nie widzi swojego porodu . A ja jestem ciekawa, czy jest ktoś komu też ten film się nie podobał?
Wrzuciłam ten film, bo wydał mi się barzdo subtelny, delikatny, bez żadnych szczegółów fizjologicznych - rozumiem, że to akurat nie każdy lubi i akceptuje. To wrzucam drugi: opowieść słynnej Irenki Chołuj o jej zawodowej drodze. Warte spokojnego wysłuchania:
To czyjś poród i tyle. Ja swojego bym nie nagrała. Nawet tych domowych, bo uważam, że źle rozegrałam poród. Może tak rodzić mogą kobiety, które jakoś w ten poród wchodzą, poddają się mu, dają się poprowadzić. Ja tak nie umiem. I jak trzeci poród był w dobry (bo dwa pierwsze to szpitalne, więc nic nie mogłam), mogę powiedzieć, jakoś poszło samo, tak ostatni pozostawił uraz, lęk i zwątpienie we własne siły...
Ogólnie film ładny. Ale chyba bardziej przemawiałby do mnie gdyby pani trochę pokrzyczała Czy rzeczywiście są kobiety które rodzą " po cichu" ? Czy po prostu wybrali takie ciche sceny do filmu..
Muszę też przyznać, że również miałam mieszane uczucia jak zobaczyłam namiętne pocałunki, na które patrzyły wszystkie panie w pokoju. Do porodu mi po prostu nie pasuje taka intymność- ale piszę to mając swoje doświadczenie, mi to po prostu nie odpowiada. Ja w czasie mojego porodu prawie nie dawałam się dotykać bo najmniejszy dotyk mi przeszkadzał..
@annabe, ale ona krzyczała, spokojnie Tylko ten film był zrobiony z wycięciem co bardziej "drastycznych" scen... PS: Byłam raz przy porodzie, w czasie którego kobieta w ogóle nie krzyczała. Aż mi trudno było uwierzyć, że rodzi
@annabe, ale ona krzyczała, spokojnie Tylko ten film był zrobiony z wycięciem co bardziej "drastycznych" scen... PS: Byłam raz przy porodzie, w czasie którego kobieta w ogóle nie krzyczała. Aż mi trudno było uwierzyć, że rodzi
Ina May w swojej książce wspomina o kobiecie którą obudził płacz dziecka - cały poród przespała
a o namiętnych pocałunkach w trakcie tez sporo u niej jest - ja bym sie nie czuła dobrze jakby mi ludzie na te namietne pocałunki opatrzyli, ale nie przeszkadza mi ze tej pani to nie przeszkadza i przekonuje mnie to co Ina mówi o ich magicznej porodowej mocy
Brakowało mi Meterka do całowania ostatnio. To trudno wytłumaczyć, ale całowanie bardzo pomaga - jednakowoż już zeszłego lata była tu na forum mała rzezienka na ten temat, na podstawie słów Iny May Gaskin.
a z mężem podczas porodu , albo tuż po - się całuję i absolutnie mam w doopie co pomyśli personel i czy komuś z patrzących to przeszkadza
to mój poród i mój komfort się liczy
Ja nawet pamiętam, jak niejaka Irena Ch. do pocałunków namawiała. Oksytocyna, dziewczyny, oksytocyna! Pocałunek zamiast kroplówki, czysta fizjologia
Edit: I oprócz oksy, jeszcze coś o czym dużo pisze Gaskin, otwarte rozluźnione usta = otwarta, rozluźniona szyjka. Nie da się oddzielić fizjologicznego porodu od seksualności (co oczywiście nie oznacza konieczności "epatowania seksualnością, ale akurat tego w tym ilmie nie widziałam. Za to dużo czułości między małżonkami. I super postawę męża).
@annabe, ale ona krzyczała, spokojnie Tylko ten film był zrobiony z wycięciem co bardziej "drastycznych" scen... PS: Byłam raz przy porodzie, w czasie którego kobieta w ogóle nie krzyczała. Aż mi trudno było uwierzyć, że rodzi
to co nagrali to nie krzyk...
ale w sumie jak sobie przypomnę moje skurcze jeszcze bez bólów krzyżowych to rzeczywiście były do zniesienia i nawet nie chciałam krzyczeć choć mąż namawiał
Chyba można tylko pozazdrościć takiego podejścia do porodu. Niesamowite dla mnie jest to i jednocześnie niewykonalne żeby tak spokojnie wszystko przyjmować.. Zastanawiam się nad tym, że może to przychodzi też w kolejnych porodach. Coraz większa świadomość własnego ciała. Bo właściwie jak przypomnę sobie swój pierwszy poród to była to jedna wielka próba ucieczki przed bólem, nierozumienie go. Panika, strach. Łzy i pragnienie żeby skończyć jak najszybciej i jakkolwiek..
A teraz rzeczywiście wiedziałam czego się spodziewać, miałam też większą wiedzę nt.porodu. No i determinacja żeby się udało. Nie panikowałam. Nawet nie myślałam o bliźnie, nie bałam się niczego. Byłam nawet całkiem świadoma tego co się ze mną dzieje. Zamknęłam się w sobie przy drabinkach i po prostu czekałam w ciszy.. potem w mniejszej ciszy
Może kiedyś przyjdzie moment na większą też bliskość z mężem w czasie porodu. Bo teraz nie dopuszczałam go do siebie w kontakcie fizycznym. Ale jego obecność, to że siedział obok i patrzył - to było bardzo ważne.
Powiem tak: jakbym nie musiała mieć cesarek to bym urodziła w domu, tylko nie chciałabym aby to ktoś z domowników widział, a już nie daj Boże filmował. Wszystkim, które rodziły w domu trochę zazdroszcze: niezależności i braku szpitalnego reżimu. Dorota co do całowania się z mężem. Myśmy za to oberwali i to ostro, na szpitalnym korytarzu.
tak serio to chodzi o 2 rzeczy - raz aby młodzi rodzice nie zmajstrowali kolejnego bobasa, dwa bo co mają powiedzieć kobiety, które już nie mają z kim się pocałować bo ,,partner" zwiał....Tak myślę.
Komentarz
co oni robią z tymi świecami? I czy ma to jakiś związek z pępowiną?
:-?
Pokazałam mężowi
@apolonia
Ale co konkretnie wzbudziło Twoja niechęć?
I dlaczego tak przeszkadzają Ci pocałunki?Przeszkadzają,ze w ogóle są czy ze je pokazują?
Nie wiem czy ja czytałam starsze wydanie ksiazki Ireny Chołuj, ale o ile treść jeszcze była dla mnie w znacznej częsci przekonująca to juz zdjecia (chyba lata 70-80) były bardzo zniechęcające. Dla zainteresowanych zaangazowanych w poród pewnie to wszytsko wyglada ok, ale z boku juz nie. Ktoś napisał chyba na tym forum, że nie bez kozery kobieta nie widzi swojego porodu .
A ja jestem ciekawa, czy jest ktoś komu też ten film się nie podobał?
Były inne... kazdy inny.
I szpitalne, i domowe......
i bardzo bolesne, i troszke mniej...
To wrzucam drugi: opowieść słynnej Irenki Chołuj o jej zawodowej drodze. Warte spokojnego wysłuchania:
Ogólnie film ładny. Ale chyba bardziej przemawiałby do mnie gdyby pani trochę pokrzyczała Czy rzeczywiście są kobiety które rodzą " po cichu" ? Czy po prostu wybrali takie ciche sceny do filmu..
Muszę też przyznać, że również miałam mieszane uczucia jak zobaczyłam namiętne pocałunki, na które patrzyły wszystkie panie w pokoju. Do porodu mi po prostu nie pasuje taka intymność- ale piszę to mając swoje doświadczenie, mi to po prostu nie odpowiada. Ja w czasie mojego porodu prawie nie dawałam się dotykać bo najmniejszy dotyk mi przeszkadzał..
PS: Byłam raz przy porodzie, w czasie którego kobieta w ogóle nie krzyczała. Aż mi trudno było uwierzyć, że rodzi
Poza tym brzęczę, buczę i stękam.
a o namiętnych pocałunkach w trakcie tez sporo u niej jest - ja bym sie nie czuła dobrze jakby mi ludzie na te namietne pocałunki opatrzyli, ale nie przeszkadza mi ze tej pani to nie przeszkadza i przekonuje mnie to co Ina mówi o ich magicznej porodowej mocy
film z porodu
prezentacją Irenki
Edit: I oprócz oksy, jeszcze coś o czym dużo pisze Gaskin, otwarte rozluźnione usta = otwarta, rozluźniona szyjka.
Nie da się oddzielić fizjologicznego porodu od seksualności (co oczywiście nie oznacza konieczności "epatowania seksualnością, ale akurat tego w tym ilmie nie widziałam. Za to dużo czułości między małżonkami. I super postawę męża).
a fuj. No i sex uprawiała , bo skąd to dziecko!
fuj fuj fuj. wszystkie tutaj dziewice jesteśmy , dzieci to bociany przynosza. W kapuście zostawiają.
to co nagrali to nie krzyk...
ale w sumie jak sobie przypomnę moje skurcze jeszcze bez bólów krzyżowych to rzeczywiście były do zniesienia i nawet nie chciałam krzyczeć choć mąż namawiał
Chyba można tylko pozazdrościć takiego podejścia do porodu. Niesamowite dla mnie jest to i jednocześnie niewykonalne żeby tak spokojnie wszystko przyjmować.. Zastanawiam się nad tym, że może to przychodzi też w kolejnych porodach. Coraz większa świadomość własnego ciała. Bo właściwie jak przypomnę sobie swój pierwszy poród to była to jedna wielka próba ucieczki przed bólem, nierozumienie go. Panika, strach. Łzy i pragnienie żeby skończyć jak najszybciej i jakkolwiek..
A teraz rzeczywiście wiedziałam czego się spodziewać, miałam też większą wiedzę nt.porodu. No i determinacja żeby się udało. Nie panikowałam. Nawet nie myślałam o bliźnie, nie bałam się niczego. Byłam nawet całkiem świadoma tego co się ze mną dzieje. Zamknęłam się w sobie przy drabinkach i po prostu czekałam w ciszy.. potem w mniejszej ciszy
Może kiedyś przyjdzie moment na większą też bliskość z mężem w czasie porodu. Bo teraz nie dopuszczałam go do siebie w kontakcie fizycznym. Ale jego obecność, to że siedział obok i patrzył - to było bardzo ważne.
Dorota co do całowania się z mężem. Myśmy za to oberwali i to ostro, na szpitalnym korytarzu.
tak serio to chodzi o 2 rzeczy - raz aby młodzi rodzice nie zmajstrowali kolejnego bobasa, dwa bo co mają powiedzieć kobiety, które już nie mają z kim się pocałować bo ,,partner" zwiał....Tak myślę.
a do tego ładnego