Ja to napisałam a propos walki z dziecięcymi "słabościami". Na pewno zresztą rodzice rozróżniają, kiedy dziecko płacze, bo cierpi, a kiedy jest to mazgajenie się, żeby coś wymusić. Zresztą to nawet można rozpoznać, jeśli się zna nie swoje dzieci.
Ale jak walczyć z nieśmiałością. Ja sama miałam taki etap (w wieku 11-12 lat), tzn. konkretnie występowanie, mówienie przed grupą większą. Jak z tym "walczyć"? To musi samo przejść. Jakieś zmuszanie czy rzucanie na głęboką wodę moim zdaniem nie pomoże.
Niektórym może pomóc.
Poza tym nie zawsze ma się 12 lat.
Innym - jak ja - pomaga stopniowe oswajanie.
I powolne uwierzenie we własne możliwości i umiejętności, wtedy nabywa się pewności siebie i obycia.
Ale jak walczyć z nieśmiałością. Ja sama miałam taki etap (w wieku 11-12 lat), tzn. konkretnie występowanie, mówienie przed grupą większą. Jak z tym "walczyć"? To musi samo przejść. Jakieś zmuszanie czy rzucanie na głęboką wodę moim zdaniem nie pomoże.
Jakoś mam głębokie poczucie, że to rodzic, jako osoba najbliższa swojemu dziecku, powinien umieć najlepiej rozeznać, jakie metody będą dla danego dziecka najbardziej odpowiednie. Wiem, że mojego nieśmiałego syna na dzień dzisiejszy nie skłonię do publicznych występów, więc tego nie robię. Napomknęłam coś nieśmiało na roratach, że mógłby się zgłosić do zaśpiewania psalmu (ładnie śpiewa) ale widząc popłoch w jego oczach nie nalegałam. Za to zachęcam go, by angażował się w różne przedsięwzięcia razem z braćmi - jest mu łatwiej niż samemu; stawiam przed nim różne drobne wyzwania wymagające przełamania nieśmiałości, a jednocześnie atrakcyjne dla niego - np. samodzielne drobne zakupy, załatwienie jakiejś sprawy. Również rozmawiam z nim o jego trudnościach i razem szukamy odpowiednich dla niego ćwiczeń, które ułatwią mu przezwyciężenie tego problemu. Wierzę, że z czasem sobie z tym poradzi.
Nie lubię ziółek - znaczy się, pić nie lubię, bo palić nie próbowałam i próbować nie zamierzam. Choć to będzie pewnie sklasyfikowane przez niektórych jako pójście na łatwiznę - bo cóż to za wyrzeczenie, nie palić zioła, jak się go nigdy nie spróbowało? ;-)
Generalnie, trudna jestem, żeby mi coś polać. Żeby nie było kontrowersyjnie i gorsząco, to poproszę może o cieplutki barszczyk albo czystą pomidorówkę? Tylko, żeby wegańskie były :-D
Drodzy, wczoraj odszedł do Pana Chema, mąż Rosy Pich, ojciec 18 dzieci, z których trójka już też jest w Niebie. Chciałam się tym z Wami podzielić i prosić o modlitwę za całą rodzinę.
Miał 56 lat. Ostatnio zmagał się z rakiem wątroby. Najstarsze dziecko ma 23 lata, najmłodsze 7.
W tej chwili, w ich domu w Barcelonie, trwa czuwanie modlitewne przy ciele zmarłego. Przychodzą przyjaciele i znajomi, by się pożegnać. Piszą, że ludzie przychodzą wypełnieni żalem, ale wychodzą stamtąd ukojeni i spokojni.
Komentarz
;-)
;-)
Generalnie, trudna jestem, żeby mi coś polać. Żeby nie było kontrowersyjnie i gorsząco, to poproszę może o cieplutki barszczyk albo czystą pomidorówkę? Tylko, żeby wegańskie były :-D
Chciałam się tym z Wami podzielić i prosić o modlitwę za całą rodzinę.
Miał 56 lat. Ostatnio zmagał się z rakiem wątroby.
Najstarsze dziecko ma 23 lata, najmłodsze 7.
To ludzie głębokiej, żywej wiary... nie jestem w stanie teraz przetłumaczyć (postaram się może później chociaz fragmenty), ale tu jest artykuł po hiszpańsku o tym jak przeżyli ostatnie dni:
http://www.religionconfidencial.com/catolicos/Rosa-Pich-Chema-Postigo-comunico_0_2887511244.html
W tej chwili, w ich domu w Barcelonie, trwa czuwanie modlitewne przy ciele zmarłego.
Przychodzą przyjaciele i znajomi, by się pożegnać. Piszą, że ludzie przychodzą wypełnieni żalem, ale wychodzą stamtąd ukojeni i spokojni.
Dopiero dziś zobaczyłam...
wie ktoś czy jest jej książka z języku polskim i gdzie można dostać?
@kowalka- nie otwiera sie, wystepuje blad!
http://akademiafamilijna.pl/
pdf jeszcze raz: http://akademiafamilijna.pl/images/News/Rycerze20170327-150417.pdf