Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!
Nastąpiła po prostu nienotowana wcześniej w dziejach naszej cywilizacji singielska rewolucja. W roku 1950 ok. 22 proc. dorosłych Amerykanów żyło samotnie – było ich wtedy ok. 4 milionów. Jednoosobowe gospodarstwa domowe tworzyli głównie mężczyźni o imigranckim pochodzeniu, którzy pracowali fizycznie w tak niegościnnych regionach Stanów Zjednoczonych, jak Alaska czy Newada.
Dziś singlami jest już sporo więcej niż 50 proc. dorosłych Amerykanów, czyli 31 milionów obywateli kraju. Taki styl życia cieszy się największą popularnością w największych obszarach metropolitalnych, jak Waszyngton, Los Angeles, San Francisco czy Nowy Jork. W Europie zjawisko singielstwa sięga jeszcze głębiej. W Szwecji, Norwegii, Finlandii czy Danii aż 40 – 45 proc. wszystkich gospodarstw domowych składa się z jednej osoby. Odsetek singli rośnie w szybkim tempie także w krajach rozwijających się. W ciągu jednej tylko dekady 1996 – 2006 globalna populacja singli skoczyła o jedną trzecią: ze 153 milionów do 202 milionów ludzi.
Komentarz
:P
:-SS
Nie dziwię się, że ludzie uciekają stąd, szczególnie ci co mają rodziny albo chcą mieć w przyszłości dzieci.
Tym bardziej jak komuś wyprano mózg, że na dzieci trzeba mieć doskonałe warunki, żonie /mężowi mieć co do zaoferowania, jakieś banały o odpowiedzialnym planowaniu rodziny i takie tego.
Nie wiem jak jest w przypadku młodych mężczyzn, ale np. moja siostra trafiała na samych beznadziejnych chłopaków a czas przeleciał. A wiązać się z kimkolwiek kto w dodatku ma jakieś obciążenia w postaci byłych konkubin, albo eksżony nie ma sensu.
Jak czytam ze tylko bieda i nieszczęście daje wiarę i spelnienie to mi słabo.
Jeśli ma pani około trzydziestki, pani mama pewnie jest po pięćdziesiątce. A to znaczy, że była wychowana w kulturze, w której model kobiety jest oparty na rodzinie. Tylko w rodzinie może czuć się spełniona i wartościowa. Więc z perspektywy kobiety pięćdziesięcioletniej samotne życie singielki jest niepełne. Ale mogę panią pocieszyć...
Poproszę
Katusze, które przeżywają matki obecnych singielek, za 20, 30 lat będą pani zupełnie obce. Bo jeśli pani córka będzie szczęśliwą, robiącą karierę i samodzielną singielką po trzydziestce, jej stan uzna pani za naturalny. Widać to już zresztą po zmianach w wychowaniu dziewczynek. Kiedyś socjalizacja polegała głównie na przyuczaniu do prowadzenia domu, czyli wypełniania roli żony i matki. Dziś, gdy naukę szycia czy gotowania rodzice zamieniają na zachęcanie córki do studiów i robienia kariery, całe pokolenie kobiet jest przygotowywane w ten sposób do życia bez męża. Gdy więc to pani będzie miała dorosłą córkę, już nikt nie będzie patrzył na osoby żyjące w pojedynkę jak na tych, którym się w życiu nie udało.
Skąd ta pewność?
Z Ameryki. Kilka lat temu ukazała się tam, znana również w Polsce, książka "Nowa singielka" autorstwa E. Kay Trimberger. Jest to książka o singielkach po pięćdziesiątce, które u nas wciąż są rzadkością. A na Zachodzie już nie, bo tam przemiany społeczne związane z usamodzielnianiem się kobiet zachodziły szybciej. To, co my w ostatnich latach obserwujemy, patrząc na samodzielnych, dobrze zarabiających singli koło trzydziestki, Amerykanie widzieli już w latach 70.
Co widać z takiego dystansu czasowego?
Na przykład to, że w przypadku osób żyjących przez całe życie w pojedynkę, tradycyjne więzi rodzinne zastępuje tak zwana sieć, czyli rodzina z wyboru. To grupa przyjaciół, którzy są blisko nie tylko w życiu towarzyskim, ale także w trudnych momentach czy w czasie dotychczas zarezerwowanym dla rodziny, na przykład przy stole wigilijnym. W Polsce też już możemy obserwować taki model. Do tego dochodzi fakt, że aż co piątej kobiecie po 30. roku życia nie chce się z nikim wiązać. A po czterdziestce prawie połowa kobiet przestaje się rozglądać za wymarzonym partnerem.
Nie chce czy nie ma możliwości?
Oprócz tych, którzy w danym momencie stawiają na samotność, na przykład świeżo upieczeni rozwodnicy, większość singli jest w sytuacji między przymusem a wyborem. Bo zwykle nie jest tak, że dana kobieta nie ma żadnych widoków na związek, ale te możliwości, które ma, jej nie satysfakcjonują. Kolokwializując, w dzisiejszych czasach jest po prostu bardziej wybredna niż kiedyś
(...)
Dr Emilia Paprzycka - od 2004 r. bada życie singli. Pracuje w Katedrze Socjologii SGGW. Jest wykładowcą jedynego w Polsce seminarium poświęconego singlom w IFiS PAN i Collegium Civitas. Autorka książki "Kobiety żyjące w pojedynkę - między wyborem a przymusem".