Nic nie wiem o wpisowym. To pewnie martwy zapis w obliczu konkurencji. Podobnie warszawskie Kolegium Św. Stanisława kiedys pobierało opłaty, dziś już nie mogą, bo nikt by się nie zapisał.
W Lublinie nikt nawet o tym nie wspominał. Mamy na dodatek możliwość korzystania z korepetycji on-line ze wszystkich przedmiotów (płatnych, ale symbolicznie).
WdRW już wyjaśnił, że zastrzeżenia wobec ED dzielą się na wydumane i teoretyczne. Możesz zadecydować, do której grupy należą Twoje wątpliwości
Z drugiej strony, jak wspomnę siebie sprzed lat, to też zawzięcie apostołowałem za modelem edukacji, jaki wówczas wybrałem dla swoich dzieci. Wraz z doświadczeniem dochodzi się jednak do pewnego sceptycyzmu i zdrowego dystansu. Znajomy, który dochował się już wnuków powiada, aby się nie nakręcać sprawami szkoły, bo ostatecznie to i tak nie ma wielkiego znaczenia. I pewnie ma rację
Zazdroszczę Maćkowi dojrzałości. Ja tam na przykład z wiekiem głupieję. Zamiast nabrać zdrowego dystansu do ED, to po 14 latach kształcenia dzieci w tym systemie coraz bardziej mi się on podoba. No ale cóż, nie każdy może być doskonały...
Małgorzata właśnie ostatnio zastanawiałam sie nad tym czy w naszej szkole jest wpisowe. No ale to nawet nie lekka przesada chcieć tysiaka wpisowego a potem jeszcze za dziecko subwencje dostawać.
Ja nie ukrywam, ze trochę sie obawiam tego co by było po 3klasie podst. Nie ukrywam ze mam spore braki w wiedzy. A matma była zawsze moją zmorą. Wystarczy mi jak czytam przykłady Katarzyny o bryłach. Juz mam dreszcze. Brr. Dla mnie w tym momencie to duże wyzwanie bo musiałabym najpierw wszystko sobie przypomnieć.... Ale staram sie nie myślec o tym póki co. Pierwsze 3 lata chyba podolam
Chciałam tylko zauważyć, że Ed nie zakłada wątków rodem z jehowych. A zawsze po głowie dostaną. Ale najpierw są wywoływani do odpowiedzi. Ot paradoks. Polecam Edukację Domową ze wszystkimi jej minusami
Z zainteresowaniem czytam Wasze wypowiedzi, ale wciąż nie znajduję odpowiedzi na jedno z dręczących mnie pytań. Czy dzieci nie będą żałować kolegów i koleżanek, czy nie będzie im ich brakowało? Czy Wasze dzieci zabrane ze szkół nie tęskniły, nie chciały wracać? I nie chodzi mi o konkretnych przyjaciół - z tymi można podtrzymywać kontakty, ale o grupę jako taką - wspólne wygłupy, wyjazdy, gra w piłkę itd? Wiadomo, że to tylko na przerwach (no, syn na lekcjach też się dobrze bawi ), ale jednak czy się w domu nie zanudzą?"
Gosiu, chyba nie jesteś jedyną osobą, która ma takie wątpliwości. Wielu znajomych mówi: "Wszystko fajnie, ale... socjalizacja!". Od razu mówię, że nie prowadzę ED, tylko mam wrażenie, że to jest jakieś magiczne słowo. Wiadomo, że nie każde dziecko będzie zaakceptowane i nie każde będzie miało świetny kontakt z klasą. Kwestia sprawności, ubioru, pypcia na nosie. Znam np. dziewczynkę, która w przedszkolu była wyśmiewana, bo... nie bawiła się lalkami monster czy hello kitty. Są też dzieciaki, które dojeżdżają, czasami z dalszych miejscowości, i dla nich grupą odniesienia często jest nie tyle klasa, co ci dojeżdżający tym samym autobusem czy pociągiem (miałam taką właśnie psiapsiółę pod koniec szkoły średniej).
Przecież dzieci socjalizują się w rodzinie, mają rodzeństwo, kuzynów, często we wspólnotach, w których są ich rodzice, jest dużo dzieci, rodziny prowadzące ED też się spotykają, bo tak jak powiedziała szczurzysko - jeden jest dobry w matematyce, drugi w historii, itp.
Piszesz, Gosiu, o wyjazdach szkolnych - np. taki wypad w góry z klasą w szkole średniej to była dla mnie mordęga, bo gdzie ja z niepełnosprawnością miałam ganiać ludzi po ośnieżonych Tatrach. Góry polubiłam całkiem niedawno, parę lat temu, gdy wyjechaliśmy z przyjaciółmi ze wspólnoty i włóczyłam się w parze z kumpelą, która tak samo jak ja nie miała kondycji. I to była dopiero kontemplacja dzieł Bożych a nie dostosowywanie się do grupy.
@Gosia5, myśmy pierwszy rok spróbowali zastosować system łączony: jeden dzień w tygodniu w szkole, może Wasza szkoła poszłaby na taki układ? Co prawda moje dzieci nigdy nie były w systemie stacjonarnym i są wystarczająco zmobilizowane, by znajdować sobie do zabawy kolegów z podwórka (może to też kwestia oklolicy zamieszkania i lokalnych zwyczajów). Też co roku modyfikujemy rozkład zajęć, uzupełniając braki i przełamując monotonię. Dzieci z roku na rok stają się bardziej samodzielne, mamy obecnie dwa maluchy (prawie 2 i 4 latka) i prowadzimy edukację dla kl. 3 i "0". Da się! Dzieci są zadowolone, chcą się uczyć, są ciekawe świata. Chociaż obydwoje nie mamy wykształcenia pedagogicznego i uczymy na czuja.
Problemem najistotniejszym jest program, który trzeba realizować (przynajmniej w Pl, ale właśnie ta sytuacja większości dotyczy). Bo gdzie dziecko będzie uczone i przez kogo, jest wtórne do tego, czego jest uczone.
I tu, nawet najlepsza szkoła, o jakich mówi Maciek, że powinno się na nie stawiać i je promować, nie przeskoczy tej bariery. W ogóle sama idea obowiązku edukacji, konkretnego wieku, w jakim naukę trzeba rozpocząć - to są rzeczy, które są zasadniczą przeszkodą w nauce,w szkole czy w domu.
W zeszłym tygodniu złożyłem rezygnację z nauki dziecka w dotychczasowej szkole. ED jest jedną z rozważanych opcji, dlatego pozwoliłem sobie podzielić się z Wami swoimi wątpliwościami. Dziękuję za wszystkie komentarze, które dały mi lepszą orientację w temacie
@Agnieszka82 - tylko nie mam pewności, czy o to właśnie Maćkowi chodziło... ;-) Na taką szkołę raz w miesiącu to ja też się piszę! Nawet mogę w ramach zajęć inauguracyjnych poprowadzić coś o fizjologii ciąży, porodu i karmienia piersią. Albo coś z matmy, jeśli wolicie - np. geometria dla małych i większych.
ale szkołę tak czy siak można założyć - przyjazną ED ;-) tyle że zajęcia będą raz w tygodniu, albo raz na miesiąc, albo jeszcze inaczej wtedy mielibyśmy szkołę przyjazną ED i zajęcia dla dzieci raz na jakiś czas.
@Agnieszka82 - zrób rozpoznanie, jakie trzeba spełnić wymogi, żeby założyć szkołę, apotem pogadamy. Obawiam się, że w starciu z rzeczywistością Twój entuzjazm może nieco osłabnąć. Piszę to z perspektywy osoby, która niedawno rozważała założenie szkoły przyjaznej ED. Nie odważyłam się...
@Maciek - a może ktoś wcale nie marzy, żeby jego dziecko chodziło do szkoły? @Skatarzyna - mój J. od września będzie w Gimnazjum Montessori w Ursusie. Oni dość życzliwi są.
W zeszłym tygodniu złożyłem rezygnację z nauki dziecka w dotychczasowej szkole. ED jest jedną z rozważanych opcji, dlatego pozwoliłem sobie podzielić się z Wami swoimi wątpliwościami. Dziękuję za wszystkie komentarze, które dały mi lepszą orientację w temacie
Widzę to tak – jako powtórzenie i rozwinięcie koncepcji Libratusa (Salomona):
1. Trzeba znaleźć sensownego dyrektora niedużej prywatnej SP, gdzieś w Polsce. 2. Zaproponować mu pulę uczniów z jednej okolicy, na przykład 10, to już jest konkretny grosz. 3. Wyedukować go starannie, na czym polega to całe ED. 4. Zorganizować dla tych dzieci zajęcia językowe i inne, które sfinansuje szkoła z subwencji. 5. Zorganizować np. dwie sesje egzaminacyjne w roku, w dogodnym miejscu.
Szkoła dostanie ok. 48 tys. zł za rok. Z tego niech weźmie nawet 50% na swoje „koszty administracyjne”, a reszta niech pokryje zajęcia dla ED i dojazd komisji na egzaminy.
U mnie minusem ED jest brak sportów grupowych na wf-ie w przypadku syna, no zwyczajnie nie ma z kim pograć w nogę w czasie przerwy. Liczy na to, że pogra sobie z klerykami i Frankiem @Namorowa -ym w czasie rekolekcji, he, he, he.
Minusem jest też to, że brakuje mi oddechu, gdyż prowadzę ED na trzech poziomach (IV, V i II gim), a dzieci wcale nie sa takie zapalone do nauki, jakby się mogło wydawać. Gdybyśmy mieli ciut więcej kasy, wzięłabym sobie osobę, która sprzątałaby mi dom i gotowała, to wtedy byłoby świetnie.
Komentarz
W Lublinie nikt nawet o tym nie wspominał. Mamy na dodatek możliwość korzystania z korepetycji on-line ze wszystkich przedmiotów (płatnych, ale symbolicznie).
WdRW już wyjaśnił, że zastrzeżenia wobec ED dzielą się na wydumane i teoretyczne. Możesz zadecydować, do której grupy należą Twoje wątpliwości
Z drugiej strony, jak wspomnę siebie sprzed lat, to też zawzięcie apostołowałem za modelem edukacji, jaki wówczas wybrałem dla swoich dzieci. Wraz z doświadczeniem dochodzi się jednak do pewnego sceptycyzmu i zdrowego dystansu. Znajomy, który dochował się już wnuków powiada, aby się nie nakręcać sprawami szkoły, bo ostatecznie to i tak nie ma wielkiego znaczenia. I pewnie ma rację
Ja nie ukrywam, ze trochę sie obawiam tego co by było po 3klasie podst. Nie ukrywam ze mam spore braki w wiedzy. A matma była zawsze moją zmorą. Wystarczy mi jak czytam przykłady Katarzyny o bryłach. Juz mam dreszcze. Brr.
Dla mnie w tym momencie to duże wyzwanie bo musiałabym najpierw wszystko sobie przypomnieć....
Ale staram sie nie myślec o tym póki co. Pierwsze 3 lata chyba podolam
A zawsze po głowie dostaną.
Ale najpierw są wywoływani do odpowiedzi.
Ot paradoks.
Polecam Edukację Domową ze wszystkimi jej minusami
NIE WSZYSTKIM :P
Na taką szkołę raz w miesiącu to ja też się piszę! Nawet mogę w ramach zajęć inauguracyjnych poprowadzić coś o fizjologii ciąży, porodu i karmienia piersią. Albo coś z matmy, jeśli wolicie - np. geometria dla małych i większych.
ale szkołę tak czy siak można założyć - przyjazną ED ;-)
tyle że zajęcia będą raz w tygodniu, albo raz na miesiąc, albo jeszcze inaczej
wtedy mielibyśmy szkołę przyjazną ED i zajęcia dla dzieci raz na jakiś czas.
ja na Twoje wykłady z matmy to mogę co tydzień z dziećmi przyjeżdżać!
Ja jak o matmie myślę, to mi się mózg mrozi i w ogóle odmawia posłuszeństwa....jeszcze humanistyczne przedmioty jak ciemogę ale ta matma....brrr!
@Skatarzyna - mój J. od września będzie w Gimnazjum Montessori w Ursusie. Oni dość życzliwi są.
W zeszłym tygodniu złożyłem rezygnację z nauki dziecka w
dotychczasowej szkole. ED jest jedną z rozważanych opcji, dlatego
pozwoliłem sobie podzielić się z Wami swoimi wątpliwościami. Dziękuję za
wszystkie komentarze, które dały mi lepszą orientację w temacie
Którego dziecka?
1. Trzeba znaleźć sensownego dyrektora niedużej prywatnej SP, gdzieś w Polsce.
2. Zaproponować mu pulę uczniów z jednej okolicy, na przykład 10, to już jest konkretny grosz.
3. Wyedukować go starannie, na czym polega to całe ED.
4. Zorganizować dla tych dzieci zajęcia językowe i inne, które sfinansuje szkoła z subwencji.
5. Zorganizować np. dwie sesje egzaminacyjne w roku, w dogodnym miejscu.
Szkoła dostanie ok. 48 tys. zł za rok. Z tego niech weźmie nawet 50% na swoje „koszty administracyjne”, a reszta niech pokryje zajęcia dla ED i dojazd komisji na egzaminy.
Proste? Proste.