@AnnaLena Nie wiem - dramat polega na tym, że każde wyjście jest złe w tej sytuacji. A skutki grzechu dosięgają niestety również niewinnych. Do tego nie ma dwóch takich samych przypadków.
Bo co powiesz rozwodnikowi który i z pierwszego i z drugiego związku ma dzieci? Zawsze ktoś będzie cierpiał.
Joanna 91 nie wiem czy dzieciom daje sie zly przyklad. Na moj rozum to ma sie odzielne sypialnie i dzieci znaja realia sytuacji. Jak ktos sie nawroci to na pewno nie milczy...
Swoja droga, wg mnie wieksze spustoszenie spoleczne niesie mieszkanie narzeczonych/pary przed slubem. Oni nie sa umotani i swiadomie wybieraja zycie w grzechu. Daja przyklad innym niedojrzalym ludziom. Sa jak Ci co zaczynaja folgowac z alkoholem, a nie jak upupiony alkoholik ktory szuka uzdrowienia.
@Savia Szlaban jest na współżycie, nie wiem czy na czułości również. Ale niechby nawet - nadal mieszkają razem, prowadzą dom, mają wspólny majątek, jedzą razem śniadania, śmieją się i kłócą.
No naprawdę małżeństwo to jednak trochę więcej niż seks i pieszczoty.
Joanna, to wszystko co wymienilas moze czynic brat i siostra opiekujac sie malenkim rodzenstwem.
Owszem ale istota relacji między bratem i siostrą jest zupełnie inna od istoty relacji między niespokrewnionymi ze sobą mężczyzną i kobietą, nawet jeśli wykonują te same czynności i realizują te same obowiązki. Nie sypiając ze sobą ofkors.
I nie chodzi tylko o to co o tym mogą sądzić osoby postronne ale o to jak taka relacja się realizuje na poziomie emocjonalnym, duchowym, intelektualnym itp.
Ja bym się tak tym nie przejmowała, dzieci odchowają rozstaną się mieszkaniowo i tyle, Ci co ich znają to się dowiedzą, jak to jest, Ci co nie znają nie zgorszą bo ja np. nie wiem kto w bloku ma ślub a kto nie.
Kwestie czułości fizycznej i przytulanek publicznych to są sprawy kulturowe, za dużą wagę się do nich przykłada, ja dzieciaki wyściskuję milion razy dziennie bo tego potrzebują a my z mężem inaczej okazujemy uczucia sobie. Trzeba wyjść poza schematy z "Twojego Stylu".
Bo teoretycznie to wygląda dziwnie, ale w praktyce to są związki ze sporym już potomstwem, a nie tak że rok po porodzie hop i się nawracają, do takiej decyzji się dojrzewa długo
Ale co jest takiego złego? Jest przykazanie nie cudzołóż, to nie cudzołożą, dla tych którzy się by mogli zgorszyć w skutek niewiedzy jakiego rodzaju jest to relacja jest wyjaśnienie i już. A sąsiadom z dołu jest wszystko jedno byleby cicho było.
No ja się z mężem nie przytulam przy dzieciach, właściwie to gdyby był moim bratem to byśmy się dużo inaczej przy ludziach nie zachowywali. Dzieciaki lubią przytulanie, przytulają nas, malucha i narzeczone w przedszkolu.
Nie znika żaden argument, po prostu nie ma żadnego powodu u narzeczonych żeby mieszkali razem, i narażali się na pokusy, mają się nie bawić w małżeństwo na próbę. U pary rodziców jest powód - dzieci. To jak z amputacją, jak ktoś sobie dla zabawy odcina nogę (to jest moralnie naganne czyli grzech) to kościół tego nie popiera ale jak jest powód bo wdała się gangrena to jest to ratowanie zdrowia. I teraz można błędnie mówić, że to mniejsze zło. Ale nie jest złem w sensie moralnym (grzechem) amputacja zainfekowanej nogi. Jak mieszkaja dwie koleżanki razem na nic się nie narażają, ale dwie wierzące lesbijki już mają pokusę. Ta sama sytuacja z zewnątrz, inna duchowo. U koleżanek nie ma wskazań do wyprowadzki, u lesbijek jest. Prawdopodobnie znalazłaby się sytuacja, w której te lesbijki jednak mogą dalej mieszkać, jeśli potrafią nie grzeszyć, a jest jakiś wyższy cel.
Ktoś chce za wszelką cenę udowodnić błędy kościoła i tyle. Kościół nie popiera grzechu, dlatego mają nie cudzołożyć. A ta nowoczesna wizja miłości gdzie bez miziania i przytulasków nie ma okazania uczuć to jest to zjawisko nowomodne i tymczasowe. Miałam związki gdzie było dużo "czułości" ale nie było chęci wzięcia odpowiedzialności za drugą osobę, za przyszłe dzieci i życie na dobre i na złe. Przytulić i patrzeć w oczy jest łatwo.
Wyobraźcie sobie księdza, który idzie do domu publicznego, wszyscy czują się zgorszeni, tak? Ale ksiądz idzie do umierającej tam osoby, która go wezwała bo postanawia się wyspowiadać (niech to będą Indie gdzie nie zabiera karetka do szpitala). Prostytutka umarła, ksiądz jak pójdzie teraz w to samo miejsce posiedzieć w miłym żeńskim towarzystwie, pogadać o pogodzie i wypić mocną herbatę, będzie gorszył wiernych, bo oni nie wiedzą co on tam robi, i dodatkowo naraża oczy na widok roznegliżowanych kobiet, prawda? W pierwszym przypadku nie ma mniejszego zła, bo samo narażenie się na pokusy jak jest uzasadniony powód nie jest grzechem, muzułmanie ponoć nie ratowali płonącej szkoły bo dziewczęta nie miały chust, może to plotka nie wiem.
"A ta nowoczesna wizja miłości gdzie bez miziania i przytulasków nie ma okazania uczuć to jest to zjawisko nowomodne i tymczasowe. Miałam związki gdzie było dużo "czułości" ale nie było chęci wzięcia odpowiedzialności za drugą osobę, za przyszłe dzieci i życie na dobre i na złe. Przytulić i patrzeć w oczy jest łatwo." --------------------------------
Bardzo fajnie napisane. No właśnie. Nowoczesna wizja miłości.
W czasach dawniejszych nie było zwyczaju przytulania się małżonków przy dzieciach, właściwie takie rzeczy były nie do pomyślenia. Ot, ojciec pocałował matkę w rękę - na przywitanie, czy dziękując za przygotowanie obiadu, nierzadko żona również całowała w rękę męża ... Bardzo ważny był szacunek, a nie koniecznie tulenie czy inne pieszczoty przy dzieciach. Szacunek. Wyrażany również przestrzeganiem pewnych norm, etykiety. Kobiecie - żonie, matce, babce a także pannie oddawano cześć. I tego uczono dzieci. Dystans nie oznaczał braku miłości, raczej świadczył o miłości dojrzałej.
A te porady z "Twojego Stylu", to .... jakie czasy - takie porady, ehhh...
W czasie ślubu przysięga się miłość, wierność, uczciwość małżeńską. Czyli sam brak współżycia w białym małżeństwie i jednoczesne wiarołomstwo nie załatwia sprawy... Dalej żyje się w grzechu
Komentarz
Nie wiem - dramat polega na tym, że każde wyjście jest złe w tej sytuacji. A skutki grzechu dosięgają niestety również niewinnych. Do tego nie ma dwóch takich samych przypadków.
Bo co powiesz rozwodnikowi który i z pierwszego i z drugiego związku ma dzieci? Zawsze ktoś będzie cierpiał.
Swoja droga, wg mnie wieksze spustoszenie spoleczne niesie mieszkanie narzeczonych/pary przed slubem. Oni nie sa umotani i swiadomie wybieraja zycie w grzechu. Daja przyklad innym niedojrzalym ludziom. Sa jak Ci co zaczynaja folgowac z alkoholem, a nie jak upupiony alkoholik ktory szuka uzdrowienia.
Szlaban jest na współżycie, nie wiem czy na czułości również. Ale niechby nawet - nadal mieszkają razem, prowadzą dom, mają wspólny majątek, jedzą razem śniadania, śmieją się i kłócą.
No naprawdę małżeństwo to jednak trochę więcej niż seks i pieszczoty.
Owszem ale istota relacji między bratem i siostrą jest zupełnie inna od istoty relacji między niespokrewnionymi ze sobą mężczyzną i kobietą, nawet jeśli wykonują te same czynności i realizują te same obowiązki. Nie sypiając ze sobą ofkors.
Ja tylko gdybam, bo nigdy sie nad tym nie zastanawialam, nie mam takich osob obok.
Nie rozumiem Twojego ostatniego wpisu.
Nie znika żaden argument, po prostu nie ma żadnego powodu u narzeczonych żeby mieszkali razem, i narażali się na pokusy, mają się nie bawić w małżeństwo na próbę. U pary rodziców jest powód - dzieci. To jak z amputacją, jak ktoś sobie dla zabawy odcina nogę (to jest moralnie naganne czyli grzech) to kościół tego nie popiera ale jak jest powód bo wdała się gangrena to jest to ratowanie zdrowia. I teraz można błędnie mówić, że to mniejsze zło. Ale nie jest złem w sensie moralnym (grzechem) amputacja zainfekowanej nogi. Jak mieszkaja dwie koleżanki razem na nic się nie narażają, ale dwie wierzące lesbijki już mają pokusę. Ta sama sytuacja z zewnątrz, inna duchowo. U koleżanek nie ma wskazań do wyprowadzki, u lesbijek jest. Prawdopodobnie znalazłaby się sytuacja, w której te lesbijki jednak mogą dalej mieszkać, jeśli potrafią nie grzeszyć, a jest jakiś wyższy cel.
Ktoś chce za wszelką cenę udowodnić błędy kościoła i tyle. Kościół nie popiera grzechu, dlatego mają nie cudzołożyć. A ta nowoczesna wizja miłości gdzie bez miziania i przytulasków nie ma okazania uczuć to jest to zjawisko nowomodne i tymczasowe. Miałam związki gdzie było dużo "czułości" ale nie było chęci wzięcia odpowiedzialności za drugą osobę, za przyszłe dzieci i życie na dobre i na złe. Przytulić i patrzeć w oczy jest łatwo.
Szukać trzeba większego dobra a nie mniejszego zła.
"A ta nowoczesna wizja miłości gdzie bez miziania i przytulasków nie ma
okazania uczuć to jest to zjawisko nowomodne i tymczasowe. Miałam
związki gdzie było dużo "czułości" ale nie było chęci wzięcia
odpowiedzialności za drugą osobę, za przyszłe dzieci i życie na dobre i
na złe. Przytulić i patrzeć w oczy jest łatwo."
--------------------------------
Bardzo fajnie napisane. No właśnie. Nowoczesna wizja miłości.
W czasach dawniejszych nie było zwyczaju przytulania się małżonków przy dzieciach, właściwie takie rzeczy były nie do pomyślenia. Ot, ojciec pocałował matkę w rękę - na przywitanie, czy dziękując za przygotowanie obiadu, nierzadko żona również całowała w rękę męża ...
Bardzo ważny był szacunek, a nie koniecznie tulenie czy inne pieszczoty przy dzieciach. Szacunek. Wyrażany również przestrzeganiem pewnych norm, etykiety. Kobiecie - żonie, matce, babce a także pannie oddawano cześć.
I tego uczono dzieci. Dystans nie oznaczał braku miłości, raczej świadczył o miłości dojrzałej.
A te porady z "Twojego Stylu", to .... jakie czasy - takie porady, ehhh...
A na czym ten grzech polega, jak prawowity małżonek do domu nie wpuści?