@AnnaLena to nie tak że się odwracasz od kogoś. I osobiście uważam że nie przyjście na kolejny ślub cywilny brata, siostry itp nie jest odwracaniem się od kogoś. Możesz uważać, że to mało chrześcijańskie ale ja w tym widzę przede wszystkim dbanie o wartości i o swoją najbliższą rodzinę. No bo jak mam tłumaczyć dzieciom czemu wujek ma nową ciocię? Mało tego, mam mnóstwo kontaktów z ludźmi niewierzącymi, z innowiercami i brakuje mi płaszczyzny wspólnej. Owszem możemy się spotkać, wypić kawę, pogadać ale no zawsze muszę się w takich sytuacjach pilnować żeby jakieś niebaczne słowo nie wywołało kłótni, nieporozumienia. No łatwiej rozmawiać z ludźmi którzy czują podobnie i mają zbliżone poglądy, łatwiej wejść w bliższe relacje, zaprzyjaźnić się. Chyba że zadowala Cię kontakt powierzchowny i rozmowy o pogodzie albo ploty.Z tym że nawet w plotach nie jestem w stanie odciąć się od systemu wartości, który jest mi bliski.
ale tu nie chodzi o wiedzę tylko o akceptację tego stanu przez nas u członków rodziny. Można utrzymywać kontakty, czemu nie ale ślub po rozwodzie to nie jest dla mnie powód do radości i świętowania.
Twierdzenie, że ludzie w związkach niesakramentalnych mogą przystępować do Komunii o ile powstrzymają się od współżycia to jakaś kompletna paranoja dla mnie. To jest jakieś koszmarne redukcjonistyczne myślenie, które sprowadza istotę małżeństwa do współżycia.
A przecież nadal pozostają kwestie złamania przysięgi danej sakramentalnemu małżonkowi, wspólnego mieszkania i prowadzenia gospodarstwa domowego i życia pod każdym innym względem jak małżeństwo. Naprawdę to się nie zmienia jeśli para przestanie ze sobą sypiać.
Gdyby tak było to również w sakramentalnym związku zawieszenie współżycia musiałoby się równać nieistnieniu małżeństwa.
Nigdy nie mieliśmy z tego powodu żadnych problemów.
Nikt nie "naciskał" mówiąc, że dziecku będzie się działa krzywda jak go nie ochrzcimy.
Ale też nikt się od nas nie odwrócił - ani najbliższa rodzina, ani dalsza, ani przyjaciele, znajomi.
Jeżeli już coś słyszałam, to ja- od obcych ludzi.
Np. jedna z mam (czasy przedszkola) powiedziała mi, że "skoro nie chodzę do Kościoła, to nie dziwota, że taki je*any żyd ze mnie, ze nie chcę pomóc" )
Gdzieś tam trzeba było dowieźć dzieci na jakieś przedstawienie - i jak była taka potrzeba, to ześmy zawsze z mężem pomagali, żeby wszystkie dzieci mogły w tym uczestniczyć, zresztą nie tylko my i jeszcze kilka mam zawsze oferowało swoją pomoc- oczywiście jak była taka możliwość, bo nie zawsze byłam na miejscu.
Wiesz, ludzie pracują, nie zawsze w biurze/sklepie etc w godz od-do
Także jak były to takie sytuacje
Dziecka nigdy żadna przykra sytuacja nie spotkała
Ba, ksiądz w szkole na koniec roku wyróżniał i nagradzał(dyplom, książka) ucznia Fair Play, i nawet to, ze Młody na religię nie chodził, nie pzreszkadzało księdzu w wyróżnieniu Go ( ku zgrozie kilku mam )
Mój mąż od samego początku był na Nie jeśli chodzi o chrzest, etc.
sam miał trochę w dzieciństwie z tego powodu pogmatwane - bo był chrzczony, komunia, bierzmowanie a potem teściowa (już jako wdowa) "zabrała" dzieci do ŚJ i nie było zmiłuj, musiały robić to co matka kazała, co uważała za najlepsze dla własnych dzieci.
Stąd Jego postawa- dziecko dorośnie- samo zdecyduje.
Dlatego też nigdy nie zabranialiśmy dziecku chodzenia czy na religię czy do Kościoła.
Jakoś ja mam pecha, że często schodzi rozmowa na takie dziwne tematy z ludźmi, że mogę uogólnić, że im ktoś bardziej odległy od kościoła tym "anegdoty" bywają bardziej kuriozalne. Ja się nie odcinam generalnie, bo mogę rozmawiać o akwariach, o malarstwie, na różne tematy, ale też ja nie jestem wzorcowym katolikiem jak to mówię, być może "mam niewyrobione sumienie". Ale jak już mam spędzać wolny czas, to wolę nie czuć się zakłopotana, nie chce mi się dyskutować na temat czy kokaina nie uzależnia, czy najlepsze w Tajlandii są prostytutki, i czy tirówki lubią swoją pracę, a są to przykłady wzięte z życia nie wydumane.
Jeśli ktoś jest katolikiem to go powinno obchodzić, w którym miejscu jego postępowanie jest błędne względem wyznawanej religii. Jak ktoś nie jest, to staram się wytłumaczyć jakie zło może powstać z jakiegoś uczynku, bo grzechy to nie jest lista zakazanych działań w podręczniku skauta tylko czyny sprowadzające nieszczęście.
Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność" (Wj 34, 5-6)
"Nad wszystkim masz litość, bo wszystko w Twej mocy" (Mdr 11, 23)
Stwórca świata bowiem, który ukształtował człowieka i wynalazł początek wszechrzeczy, w swojej litości ponownie odda wam tchnienie i życie, dlatego że wy gardzicie sobą teraz dla Jego praw... Proszę cię, synu, spojrzyj na niebo i na ziemię, a mając na oku wszystko, co jest na nich, zwróć uwagę na to, że z niczego stworzył je Bóg i że ród ludzki powstał w ten sam sposób (2 Mch 7, 22-23. 28).
Wierzymy, że Bóg w swoim miłosierdziu wybacza grzechy skruszonemu grzesznikowi. Miłosierdzie nie zmienia kwalifikacji czynów ani ich nie usprawiedliwia. Nigdy nie uzna, że grzech nie jest grzechem.
Otoz narzeczeni NIE MUSZA ze soba mieszkac, cokolwiek by nie robili.
Jesli zas chodzi o zwiazki niesakramentalne to do nawrocen dochodzi najczesciej po latach trwania zwiazku, zazwyczaj sa juz dzieci, ktore potrzebuja obojga rodzicow. Stad czasem sie zdarza ze dojrzewaja oni do zycia jak brat i siostra by wychowac potomstwo.
Sytuacja jest patowa gdy z obu zwiazkow sa dzieci. Nie mniej pierwsze dzieci sa pewnie niemal dorosle gdy dochodzi do nawrocenia rodzica i z nim zwiazanych zmian.
Księdza trzeba zapytać ze specjalizacją. Niestety nie mamy księdza na stanie, może nazwa forum mało atrakcyjna, trzeba by zmienić na "wielodzietni i księża"
Jesli zas chodzi o zwiazki niesakramentalne to do nawrocen dochodzi najczesciej po latach trwania zwiazku, zazwyczaj sa juz dzieci, ktore potrzebuja obojga rodzicow. Stad czasem sie zdarza ze dojrzewaja oni do zycia jak brat i siostra by wychowac potomstwo.
@Savia Ale co z tego że ze sobą nie sypiają, skoro nadal żyją jak małżeństwo, którym nie są?
Żeby nie było - doceniam jak trudne musi to być zwłaszcza np. dla strony niewinnie porzuconej, która nie ma siły trwać samotnie w wierności przysiędze wobec wiarołomstwa małżonka i po ludzku znajduje szczęście w nowym związku. To są prawdziwe dramaty, wiem coś o tym bo mam takich kilka w najbliższym otoczeniu.
Ale patrząc od strony zasad wiary, jedyną spójną odpowiedzią wydaje mi się ta najbardziej radykalna niestety.
Komentarz
Nie mniej, ProMama duszpasterstwo jest zwiazkow niesakramentalnych czy malzenstw niesakramentalnych?
Duszpasterswto zwiazkow niesakramentalnych powinno byc.
To wszystko zawdzieczamy modernizmowi. Nazywanie zla dobrem.
To jednak prawdy nie zmienia.
AL - chcesz byc bardziej milosierna od Boga, prosze bardzo. Tylko to sie litosc nazywa.
To jest jakieś koszmarne redukcjonistyczne myślenie, które sprowadza istotę małżeństwa do współżycia.
A przecież nadal pozostają kwestie złamania przysięgi danej sakramentalnemu małżonkowi, wspólnego mieszkania i prowadzenia gospodarstwa domowego i życia pod każdym innym względem jak małżeństwo.
Naprawdę to się nie zmienia jeśli para przestanie ze sobą sypiać.
Gdyby tak było to również w sakramentalnym związku zawieszenie współżycia musiałoby się równać nieistnieniu małżeństwa.
Napisalam wyraznie, ze chcesz, a chciec a moc to ogromna przepasc.
Z taka postawa czssto sie spotykam wspolczesnie. Mowienie ludziom, ze grzech nie jest grzechem, bo im sie przykrosc sprawi.
Przestan manipulowac. Doskonale wiesz o czym pisze.
Ad milosierdzial, to prezentujesz postawe litosci, ktora podrabia milosierdzie, ale nigdy nim nie bedzie.
Jasniej sie nie da.
Litosc wobec cierpiacego, a litosc wobec grzechu to co innego.
Litosc zle pojmowana, jest karykatura milosierdzia.
AL, nie wiem co myslisz, wiem jedynie co piszesz i na podstawie tego wyciagam wnioski.
Miłosierdzie nie zmienia kwalifikacji czynów ani ich nie usprawiedliwia. Nigdy nie uzna, że grzech nie jest grzechem.
Otoz narzeczeni NIE MUSZA ze soba mieszkac, cokolwiek by nie robili.
Jesli zas chodzi o zwiazki niesakramentalne to do nawrocen dochodzi najczesciej po latach trwania zwiazku, zazwyczaj sa juz dzieci, ktore potrzebuja obojga rodzicow. Stad czasem sie zdarza ze dojrzewaja oni do zycia jak brat i siostra by wychowac potomstwo.
Sytuacja jest patowa gdy z obu zwiazkow sa dzieci. Nie mniej pierwsze dzieci sa pewnie niemal dorosle gdy dochodzi do nawrocenia rodzica i z nim zwiazanych zmian.
najczesciej po latach trwania zwiazku, zazwyczaj sa juz dzieci, ktore
potrzebuja obojga rodzicow. Stad czasem sie zdarza ze dojrzewaja oni do
zycia jak brat i siostra by wychowac potomstwo.
@Savia
Ale co z tego że ze sobą nie sypiają, skoro nadal żyją jak małżeństwo, którym nie są?
Ale tak mysle, co to znaczy, ze zyja ze soba jak malzenstwo? Jesli jest szlaban na wszelkie czulosci?
Ale patrząc od strony zasad wiary, jedyną spójną odpowiedzią wydaje mi się ta najbardziej radykalna niestety.