Tomasz myślałem, żer katolika obowiązuje 10 przykazań, łącznie z tym o fałszywym świadectwie.Z Twojego komentarza wynika, iż traktujesz to nieco wybiórczo
Tomku, jest mi jedynie przykro, że piszesz źle o dziele, o którym nie masz pojęcia. Do szkół Bractwa chodzą dzieci z różnych rodzin, z różnych wspólnot, także z Drogi Neokatechumenalnej. Oni jakoś nie widzą Twoich "niebezpieczeństw", a za to chwalą dobry poziom za przystępną cenę, rodzinną atmosferę i traktowanie życia katolickiego na serio.
Tomasz nie można wracać do czegoś, z czego sie nigdy nie odeszło. Co potwierdzają liczne pisma watykańskich kongregacji. Zatem przyjąłeś fałszywe założenie jako punkt wyjściowy.
Tomasz i Ewa przypomniam, że BXVI uznał ekskomunikę za niebyłą (czyli jejenie było) to raz . Dwa to nie Bractwo było ekskomunikowane. 3 Ekskomunika, zgodnie z punktem paragrafu KPK na który to paragraf sie powoływał wówczas JPII, była nieważna.
@Tomasz nawet nie odniosłeś sie do faktu, iz eksomunikki Bractwa nie było, bo nie mogło być. Z prostego powodu: ekskomunika obejmuje konkretne osoby a nie zgromadzenia. Zgromadzenia można zlikwidować (jak w przypadku jezuitów bywało)
tak samo nabożeństwa. Tu gdzie jestem jedynie u nich jest regularny różaniec, droga krzyżowa itp. Na Polską Misję to cała wyprawa a w parafialnym kościele nie ma.
@Monia Już nawet w dniu slubu człowiek raczej zastanawia sie -podświadomie"czy bedę z nim szczęśliwa, czy to dobry kandydat dla mnie, czy jestem w nim zakochana, czy dobrze czuje sie w jego towarzystwie, czy jest odpowiedzialny...) a nie co zrobic żeby go na pierwszym miejscu uszczęśliwic, czy okaże sie dla niego dobra....
Normalny człowiek takie pytania zadaje sobie na długo przed dniem ślubu.
"Bo stety, niestety, ale w wielu tych szkołach uczą sie dzieci z dość liberalnym podejściem wasnych rodziców tychże dzieci w szkołach katolickich" ------------------ To jakby to była prawdziwie katolicka szkoła to starałaby się w jakiś sposób wpływac na rodziców, a już na pewno sprawiać, aby źle wychowane dzieci nie miały nic do powiedzenia w takiej szkole. A jest tak, że wszystko tym dzieciom liberalnych rodziców jest podporządkowane, że to oni rządzą.
No i ten nie-wiadomo-o-czym program nauczania religii, przecież to porażka!
no można, ale kto tak robi? A nawet gdyby robił, to by się w tym wszystkim pogubił, bo szkoły katolickie (generalnie prywatne) są szczególnie brane pod lupę w czasie kontroli.
Jaki dom? No Gierkowskie blokowisko. Co pradziadek nie przerżnal w karty zabrali niemcy albo ruskie. Nie przymuszano. Chętnie chodziłem do drewnianego baraku na religię. Szkoła jak szkoła. Polyestrowe mundurki, potem liceum gdzie dziewczyn prawie nie było (mat-fiz) potem polibuda (tam też nie było)
Ja jestem dzieckiem szczęścia (tak twierdzą moje dzieci) i dlatego jestem tu gdzie jestem, czyli w KK.
też blokowisko, nie przymuszano, też klasa mat-fiz, a później SGGW, bo na politechnikę nie chciałam iść ze względu na to, że tam takich niekobiecych zawodów uczono. Duże braki w wykształceniu religijnym, które na stare lata nadrabiam dzięki RM i BPX
Stara Praga, czyli nie blokowisko, ale inne, wcale nie lepsze klimaty. Szkoła jak szkoła, byle jaka. Potem filozofia, resocjalizacja.
Do kościoła musiałam chodzić, nie było, że nie, że inni nie chodzą. Jako dziecko, oczywiście. Jako nastolatka - nie kontrolowali mnie, ale do kościoła chodziłam, we wspólnoty się angażowałam, a raczej próbowałam, ale nie były widac dla mnie.
A rodzice - tata nawet zawodówki nie ukończył, był kierowcą, mama szkołę policealną pracowała w opiece nad dziećmi w różnych instytucjach.
Chociaż przyznaję rację Tomaszowi, co do statusu Bractwa w Kk, to wysłałabym do ichniej szkoły swoje dzieci. Co najwyżej prostowałabym w domu te wiadomości religijne, które rozpoznaję jako niezgodne z aktualnym nauczaniem Kościoła.
> z jakich domów pochodzicie i do jakich szkół chodziliście?
Czy Was zmuszano do wiary i praktyk religijnych ?
I jacy wyrośli z Was ludzie? <
Z rodziny inteligenckiej. Babcia bardzo wierząca, mama już agnostyczka. Mieszkałam w środowisku, gdzie wszyscy do kościoła chodzili. Do chodzenia do kościoła byłam przymuszana - babcia nie chodziła, bo ona nigdzie nie wychodziła, chyba, że do lekarza, ale i z tym były duże problemy. Mama nie chodziła, bo określała się jako praktykująca. Przygotowanie do I Komunii św. pamiętam do dzisiaj jako koszmar, samą uroczystość też bardzo źle odebrałam. Na tym moja kościelna edukacja się zakończyła. Wszystkie dzieciaki na podwórku i w szkole mi zazdrościły, bo one do kościoła chodzić musiały. Przygotowanie do I Komunii odbywało się w kościele, bo salki na tej parafii nie było. Religii w szkole już nie było. Do praktyk religijnych jako takich przymuszana nie byłam - do pewnego czasu odmawiałam z babcią "paciorek", ale skończyło się to z chwilą, gdy zameldowałam, że jestem ateistką, miałam wtedy 10 lat.
Co ze mnie wyrosło? Bestia w ludzkiej skórze, poglądy zbliżone do Kingi Dunin i Kazimiery Szczuki. Zaczęło się to zmieniać dopiero, gdy trafiłam do Carlsbergu, po kilku - bolesnych dla mnie latach - Adonaj zrobił z bestii Człowieka.
U mnie rodzina inteligencka, tata czesto prowokowal dyskusje o wierze ala org, praktyki byly koniecznoscia, czasem do kosciola nie dotarlam zbaczajac cichcem tu i owdzie. Jednoczesnie w domu praktyki paranormalne traktowane naukowo - wahadelka, rozdzkarstwo itp. To wszystko polaczone z ufnoscia w Opatrznosc.
Towarzystwo? Teraz stwierdzam beznadziejne - i w szkole i na podworku. Mialam epizod scholi i oazy, ale dlugo miejsca nie zagrzalam. Prawdziwy odpal zyciowy - po maturze. Gdy zerwalam sie z lancucha. Przemilcze jak duzy odpal ;-)
Poznalam przyszlego meza i postanowilam wrocic do zaszczepionych wartosci by zycia sobie nie spieprzyc. No i jestem jaka jestem. Kazdy wie, ze stawiam na jedna karte. Polsrodki mnie nie kreca. ;-)
Komentarz
Już nawet w dniu slubu człowiek raczej zastanawia sie
-podświadomie"czy bedę z nim szczęśliwa, czy to dobry kandydat dla mnie,
czy jestem w nim zakochana, czy dobrze czuje sie w jego towarzystwie,
czy jest odpowiedzialny...) a nie co zrobic żeby go na pierwszym miejscu
uszczęśliwic, czy okaże sie dla niego dobra....
Normalny człowiek takie pytania zadaje sobie na długo przed dniem ślubu.
MSPANC
liberalnym podejściem wasnych rodziców tychże dzieci w szkołach
katolickich"
------------------
To jakby to była prawdziwie katolicka szkoła to starałaby się w jakiś sposób wpływac na rodziców, a już na pewno sprawiać, aby źle wychowane dzieci nie miały nic do powiedzenia w takiej szkole. A jest tak, że wszystko tym dzieciom liberalnych rodziców jest podporządkowane, że to oni rządzą.
No i ten nie-wiadomo-o-czym program nauczania religii, przecież to porażka!
A nawet gdyby robił, to by się w tym wszystkim pogubił, bo szkoły katolickie (generalnie prywatne) są szczególnie brane pod lupę w czasie kontroli.
Nie przymuszano. Chętnie chodziłem do drewnianego baraku na religię.
Szkoła jak szkoła. Polyestrowe mundurki, potem liceum gdzie dziewczyn prawie nie było (mat-fiz) potem polibuda (tam też nie było)
też blokowisko, nie przymuszano, też klasa mat-fiz, a później SGGW, bo na politechnikę nie chciałam iść ze względu na to, że tam takich niekobiecych zawodów uczono. Duże braki w wykształceniu religijnym, które na stare lata nadrabiam dzięki RM i BPX
Czy Was zmuszano do wiary i praktyk religijnych ?
I jacy wyrośli z Was ludzie? <
Z rodziny inteligenckiej.
Babcia bardzo wierząca, mama już agnostyczka.
Mieszkałam w środowisku, gdzie wszyscy do kościoła chodzili.
Do chodzenia do kościoła byłam przymuszana - babcia nie chodziła, bo ona nigdzie nie wychodziła, chyba, że do lekarza, ale i z tym były duże problemy. Mama nie chodziła, bo określała się jako praktykująca.
Przygotowanie do I Komunii św. pamiętam do dzisiaj jako koszmar, samą uroczystość też bardzo źle odebrałam. Na tym moja kościelna edukacja się zakończyła. Wszystkie dzieciaki na podwórku i w szkole mi zazdrościły, bo one do kościoła chodzić musiały.
Przygotowanie do I Komunii odbywało się w kościele, bo salki na tej parafii nie było.
Religii w szkole już nie było.
Do praktyk religijnych jako takich przymuszana nie byłam - do pewnego czasu odmawiałam z babcią "paciorek", ale skończyło się to z chwilą, gdy zameldowałam, że jestem ateistką, miałam wtedy 10 lat.
Co ze mnie wyrosło? Bestia w ludzkiej skórze, poglądy zbliżone do Kingi Dunin i Kazimiery Szczuki.
Zaczęło się to zmieniać dopiero, gdy trafiłam do Carlsbergu, po kilku - bolesnych dla mnie latach - Adonaj zrobił z bestii Człowieka.
Towarzystwo? Teraz stwierdzam beznadziejne - i w szkole i na podworku. Mialam epizod scholi i oazy, ale dlugo miejsca nie zagrzalam. Prawdziwy odpal zyciowy - po maturze. Gdy zerwalam sie z lancucha. Przemilcze jak duzy odpal ;-)
Poznalam przyszlego meza i postanowilam wrocic do zaszczepionych wartosci by zycia sobie nie spieprzyc. No i jestem jaka jestem. Kazdy wie, ze stawiam na jedna karte. Polsrodki mnie nie kreca. ;-)