Ja moje maluchy zabrałam dziś po 14 na cmentarz myć grób siostrzyczki. Trochę posiedziały, trochę posłuchały, pozaczepiały przechodniów, pogasiły świeczki na sąsiednich grobach, trochę jakby pomagały...
My dzis bylismy na obiedzie w restauracji. Wystroj najdelikatniejszy z mozliwych, ale jednak obrzydliwy. Do domu wrocilismy na tyle pozno, ze juz biedne dzieci nie chodzily z rodzicami po domach. Ufff... Ale tez nasi gospodarze mowili, ze jak nie ma dyni przed domem to nikt nie puka.
Mieliśmy kapitalny wieczór, z oglądaniem chyba kilku tysięcy zdjęć z zycia dzieci i pieczeniem ciasta, bułek i ciasteczek.
Tak się zaczęło spontanicznie, bo dość nerwowo czekaliśmy na chłopa, była w programie pewna atrakcja, ale okazało się, że nie da rady. Zdjęcia jednak wciągnęły. Przed magiczną godziną 20 skoczyłyśmy z pierworodną uzupełnić zapasy. Pod Lidlem grupka wyrostków pytała, kto im alkohol na imprezę kupi, ale to w sumie standard marketowy w piątkowy i sobotni wieczór. Po przekątnej podwórka matka ciągnęła mocno zniechęconego/znudzonego ducha w prześcieradle. Młoda krzyknęła do ducha, że chyba go rozpoznaje ze szkoły, na co duch dał dyla, czyli chyba rozpoznania nie pragnął Blok dalej na jednym z tarasów swieciły się dwie powycinane dynie. I to cała sensacja. Nice, jak dla mnie może tak być co roku. Młody odetchnął, że odmawiając halloszita nie jest ufoludkiem. Młoda pofilozofowała, że tyle marketingu, tyle stuffu w sklepach, a prawie nikt się nie dał nabrać (czyli wiele hałasu o nic).
U nas, trzeba przyznac, chociaz nie rozrabiaja, jak sie cukierkow nie da. Pare lat temu mielismy jajo rozbite na domu, ale tylko raz sie taka akcja zdarzyla.
@prowincjuszka Miałaś psy wypuścić A tak serio, to porażka z tym złośliwym brudzeniem. U nas jednego roku Młody nam opowiadał, ze ci ktorzy planowali chodzic ( Jego koledzy) wstępnie zapowiedzieli, ze kto sie wypnie to obrzuca jajami. Wiec tak sobie burknelam pod nosem przy Młodym, ze jak zobaczę choć jedno jajko rozbite przed chałupa to kolegów jaja tez czeka taka miazga. Oczywiście Młody powtórzył ) Nigdy nic nie miałam przed domem, ni papierka
Wracałam wczoraj od siostry i cała nasza ulica prawie upstrokacona dyniami świecącymi, drzwi "ozdobione" pająkami w skali makro, sztuczna pajęczyna i innymi. A nie jest to żadne leningowo, wręcz przeciwnie!
U nas na ulicach, przed sklepami troche dyniek bylo. Zaatakowaly nas male sasiadki, przebrane m.in. za diablice. Moj maz z nimi ppgadal i uciekly do rodzicow. Nawet zaprosil je na dzisiaj do nas, na cukierki czy ciacho, bo dzis jest Swieto! Potem mialam wychodne. Jak wrocilam, to byli znow jacys chlopcy, maz z Nimi pogadal i tez poszli.
Cofam, to co napisalam wczesniej, ze moje dzieci za male. Otoz mlodszy za maly. Ale starszy, najpierw zobaczyl te dynie: po co tak ktos zrobil? To brzydkie jest.
Troche wytlumaczylam.
Ale jak zobaczyl te nasze, male sasiadki przebrane za diablice, to po wejsciu do domu drazyl temat.
Odpowiadalismy i tlumaczylismy. On podsumowal, ze to bez sensu i glupie. Nie nmogl zrozumiec czemu jesli diabel jest zly, to te male przebraly sie za diably?
Właśnie zobaczyłam w tv reklamę... przy dźwiękach "Let it snow" jakiś snieg, choinki, prezenty... reklama Lidla. Koniec świata!
Myślę, że rodzice chodzą z dziećmi w helołin dlatego, żeby je obronić przed moherowym dżihadem, który dzieci może "wystraszyć" gadką o satanistach. Wiadomo, dziec straszyć nie wolno, a monsterhaje są przecież suodkie i urocze.
Byłam u rodziny na wsi. Maleńka mazowiecka wieś nad Wisłą- góra czterdzieści dymów. Mocno wyludniona, bo starzy powymierali, a młodzi pouciekali w świat. Na o drugim podwórku powystawiane dynie ze świeczką w srodku szczerzące kły w wymuszonym uśmiechu...
SZOOOOK!
Kiedyś taka wioska była ostoją moralności, tradycji, miejscem pielęgnowania wartości chrześcijańskich...
Ciekawe czy Ci ludzie w ogóle wiedzą na jaką pamiątkę te dynie stawiają? Czy mają świdomość?
W zasadzie dla większości to nic nie znaczącą okazja do dobrej zabawy. Raczej nie wnikają skąd kto i po co.Fajnie przebrać dziecko za trupka lub inne straszydelko.Ludzie ogolnie sa malo refleksyjni i dociekliwi..ale to wina ogólnego "klimatu "
Hmmm... Nie wiem, gdzie mieszkacie, ale ja mieszkam na "młodym" osiedlu i wczoraj pukano do naszych drzwi aż trzy razy (trzy grupy około ośmioletnich dziewczynek, przebranych od anioła do diabła)!!
A moja mama mieszka na wsi i tam dzieciaki w ramach odpłaty za brak cukierka wlewają keczup do skrzynek na listy, rozsypują mąkę na chodnikach i "ozdabiają" papierem toaletowym posesje. No, iście chrześcijańskie podejście - nie dostaliśmy słodyczy, to wam odpłacimy. Dobrze, że jajkami jeszcze nie rzucają. Może są za drogie... A swoją drogą, to niektórzy chyba zaczną dawać te cukierki ze strachu przed odpłatą.
Dokąd ten świat zmierza... Ja dziś sobie myślałam jak to musiało być pięknie w czasach młodości mojej babci-bez samochodów, bez telewizji, komputera, telefonów komórkowych...i tych całych halołinów... Ech...
Komentarz
:-))
My dzis bylismy na obiedzie w restauracji. Wystroj najdelikatniejszy z mozliwych, ale jednak obrzydliwy. Do domu wrocilismy na tyle pozno, ze juz biedne dzieci nie chodzily z rodzicami po domach. Ufff...
Ale tez nasi gospodarze mowili, ze jak nie ma dyni przed domem to nikt nie puka.
Miłe urocze dzieciaczki.
Miałaś psy wypuścić
A tak serio, to porażka z tym złośliwym brudzeniem.
U nas jednego roku Młody nam opowiadał, ze ci ktorzy planowali chodzic ( Jego koledzy) wstępnie zapowiedzieli, ze kto sie wypnie to obrzuca jajami.
Wiec tak sobie burknelam pod nosem przy Młodym, ze jak zobaczę choć jedno jajko rozbite przed chałupa to kolegów jaja tez czeka taka miazga.
Oczywiście Młody powtórzył )
Nigdy nic nie miałam przed domem, ni papierka
Wracałam wczoraj od siostry i cała nasza ulica prawie upstrokacona dyniami świecącymi, drzwi "ozdobione" pająkami w skali makro, sztuczna pajęczyna i innymi.
A nie jest to żadne leningowo, wręcz przeciwnie!
Zaatakowaly nas male sasiadki, przebrane m.in. za diablice.
Moj maz z nimi ppgadal i uciekly do rodzicow. Nawet zaprosil je na dzisiaj do nas, na cukierki czy ciacho, bo dzis jest Swieto!
Potem mialam wychodne.
Jak wrocilam, to byli znow jacys chlopcy, maz z Nimi pogadal i tez poszli.
Cofam, to co napisalam wczesniej, ze moje dzieci za male.
Otoz mlodszy za maly.
Ale starszy, najpierw zobaczyl te dynie: po co tak ktos zrobil? To brzydkie jest.
Troche wytlumaczylam.
Ale jak zobaczyl te nasze, male sasiadki przebrane za diablice, to po wejsciu do domu drazyl temat.
Odpowiadalismy i tlumaczylismy.
On podsumowal, ze to bez sensu i glupie. Nie nmogl zrozumiec czemu jesli diabel jest zly, to te male przebraly sie za diably?
Na o drugim podwórku powystawiane dynie ze świeczką w srodku szczerzące kły w wymuszonym uśmiechu...
SZOOOOK!
Kiedyś taka wioska była ostoją moralności, tradycji, miejscem pielęgnowania wartości chrześcijańskich...
Ciekawe czy Ci ludzie w ogóle wiedzą na jaką pamiątkę te dynie stawiają? Czy mają świdomość?
Hmmm... Nie wiem, gdzie mieszkacie, ale ja mieszkam na "młodym" osiedlu i wczoraj pukano do naszych drzwi aż trzy razy (trzy grupy około ośmioletnich dziewczynek, przebranych od anioła do diabła)!!
A moja mama mieszka na wsi i tam dzieciaki w ramach odpłaty za brak cukierka wlewają keczup do skrzynek na listy, rozsypują mąkę na chodnikach i "ozdabiają" papierem toaletowym posesje. No, iście chrześcijańskie podejście - nie dostaliśmy słodyczy, to wam odpłacimy. Dobrze, że jajkami jeszcze nie rzucają. Może są za drogie... A swoją drogą, to niektórzy chyba zaczną dawać te cukierki ze strachu przed odpłatą.
Ja dziś sobie myślałam jak to musiało być pięknie w czasach młodości mojej babci-bez samochodów, bez telewizji, komputera, telefonów komórkowych...i tych całych halołinów... Ech...
człowiek w relcaji z drugim człowiekiem.